- W empik go
Horyzont przemyśleń - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 marca 2018
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Horyzont przemyśleń - ebook
„Horyzont przemyśleń” to zbiór wierszy z czterech tomików poetyckich Beaty Poczwardowskiej oraz wiersze niepublikowane dotychczas. Zbiór ten jest odpowiedzią na prośby czytelników zwracających się do autorki po tomiki poetyckie niespotykane obecnie na rynku wydawniczym.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8126-750-2 |
Rozmiar pliku: | 2,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kilka słów od poetki
Witaj miłośniku poezji. Przed Tobą zbiór moich wierszy. Wędrowania, oddychania i zadyszek na krawędzi. Spotkań w przestrzeni pomiędzy. Pomiędzy nami. Pomiędzy światami. Oto horyzont. Zbliżasz się, obejmujesz, nie osiągasz… rozpościera się… spomiędzy spoziera… kusi… lecz nie mami. Jeśli się spotkamy, to obyśmy nie nasycili się, oby dane nam było łaknąć jeszcze… Może podążysz dalej poza ten horyzont…
Witaj. Jestem poezją i poezja jest mną. Jestem ciszą i słowem. Jestem spojrzeniem, zapatrzeniem i obrazami jestem w metaforach…
Jako kalejdoskop przed Tobą tańczę witrażami… kolażami… światłocieniami… i mgłą…
Jako poetka, kobieta, człowiek… ukazuję to co skrywa słowo i to czego słowo nie obejmie sobą…
Zapraszam Cię. Zanurz się w toni, usłysz serce swoje i poczuj swoją myśl…
Zapraszam Cię. Oto list. Odszyfruj jego znaczenie w sobie. Niech się mieni i jaśnieje… zwłaszcza w mroku…
Czekam. Może zechcesz odpisać… słowem… myślą… czuciem… obrazem… grafiką… spojrzeniem…
Spotkajmy się pomiędzy słowami. Na horyzoncie myśli. Na nieboskłonie uczuć. Ponad niebem i popod piekłem.
Witaj. Oto jest. To. Cokolwiek zechcesz. Jest.***
kiedy słońce zajdzie
nie czekaj na świt
zjawi się
otul się szeptem nocy
który
pozwala
być
***
księżyc
zawsze odchodzi o wschodzie
i patrzy nieśmiało
w twoje oczy
ale ty jeszcze śpisz
i nie widzisz
tego wahania
które jest
w tobie
***
jak przeżyć
porę księżyca
kiedy
wyszedłeś
bez gestu
i dobra noc
ugrzęzła
na starcie
***
samotna noc
bez snu
kreśli koło
rozedrgane
ciężarem
ciepłych łez
istnienia
***
w pokoju
nocą
ożywiona świeca
maluje cieniem
kwiaty w metamorfozie
***
noc kusi do snu
księżyc do rozmyślań
a cisza
gdzieś
pomiędzy
stoi na oścież
***
poczuj
ciepło księżyca
płynące
blaskiem
przyjętym z łuny słońca
do życia
***
w samotni
rozmowy na papierze
w dotyku
pachną
spotkaniem
***
z dala
otulasz mnie
swetrem
zostawiłeś go
na godziny
wyjące wiatrem
w szczelinie życia
tuląca się
nieukojona
rozgrzana swetrem
czepiam się
szepczącej spotkanie mantry
***
ja nie płaczę
tylko w moim sercu
jest morze łez wezbrane
a czasem
wiatr przybiera na sile
i fale wylewają się na ląd
***
jak umierać
codziennie od rana
jak powstawać z martwych
w noc ciężką
jak żyć kamieniem
będąc nieistniejącym
istniejąc
***
dwie tęsknoty
w spotkaniu fizycznym
znajdą porę
na krótkie wytchnienie
i zmianę stroju
***
poduszko
która wiesz o mnie
daj sen
i choć raz
przytul
gdy
ogłupiałą twarz
chowam w twoje zacisze
***
to tak
jakby przyszła do ciebie miłość
i podarowała ci siebie
a ty
nie miałbyś nic
tylko swoją śmierć
w kieszeni
***
pokazałeś mi
że czar
który mamy
w sobie
dla siebie
to
mały niebieski pierścionek
***
gdy zamykasz drzwi
po drugiej stronie
tęsknota rozpiera moje istnienie
i czekam
kiedy niepewnie wrócisz
czekam
na powrót ciepła
w cichym otwarciu
***
myślałam
że to
miłosne szaleństwo
a to była
tylko noc
samotna
***
niewypowiedziana
niewyobrażona
we własnej wyobraźni
paruję mgłą
niech cię nie zmyli mój uśmiech
cieniem kreślę
swoje niespełnienie
***
w tym mieście
mam tylko znajomych
i przyjaciół
w marzeniach
siedzę w malutkim pokoju
tak cichym przytulnym
że aż strach
i
idę ulicami
tak ruchliwymi głośnymi
że aż żal
i
nic
***
siedzę głośna
nic nie mówię
a cisza pokoju
walczy ze mną
okrutnie
niemo
***
słuchając naszej muzyki
piszę
do ciebie i siebie
opuszczona przez słowa
patrzę na pióro
i dziwię się że
jeszcze nie wyschło
tyle lat piszę
posłuchajmy co mówi
zawieszona ręka
bez pióra
***
już teraz wiem
jesteś kroplą deszczu
szukając drogi
życia
na szybie
brudnej
***
z uśmiechem
rzuciłam się
światu na szyję
a on
złamał mi rękę
***
lubię patrzeć
jak oczy drzew
malują moje okno
wtedy
wyobraźnia nie pozwala
na lenistwo uczuć
i słowa
znieruchomiałym gestem
uczę się
pojmować obraz
***
zastygłe
sople łez
z twojego serca
kłują moje oczy
dłonie mam lodowate
więc
próbuję uśmiechem
przepuścić przez palce
może
zapłacze
***
to miał być
Teatr Opętanych
my
wielka trójca
ale
wielkości nigdy w nas nie było
a trójca nie zaistniała jednością
teraz
krążymy opętani po kulisach
nie naszych teatrów
osobno
***
wszyscy mówili
że to przyjaźń
uwierzyłyśmy
może dlatego
nie umiałaś nic powiedzieć
i odeszłaś
bez słowa
bez znaku
bez spojrzenia
***
mówiła że
nic nie wiem
o
tworzeniu się
w łonie kobiety
milczałam o jego śmierci
jaką
dane było mi rodzić
***
ze snów uwiłam gniazdo
z marzeń stworzyłam skrzydła
wzlatuje
opadam
zdyszana ucieczką przed drapieżnikami
zraniona
leczę się we śnie
gubiąc piórka
rzeczywistość przyoblekam w skrzydła
zmęczona w gniazdo się wplatam
w którym możesz spocząć
swoja chwilą
***
z każdym dniem
coraz mniej wiem o tobie
i boję się chwili
kiedy spojrzę w twoją twarz
i ciebie nie zobaczę
***
wiem że
znów się spotkamy
w kawiarni
przy winie
gdyż
razem mamy wiele
do
przemilczenia
***
nie widziałam go dzień
wieczność
spotkaliśmy się w spojrzeniu
jego oczy zaorane księżycem
mówiły o nocy
poczułam jak
życie wąską stróżką
dopływa do źródła ziemi
i teraz
stoję
uśmiechem
rzeźbionym
zaćmieniem
***
w podróży
po naszej miłości
czasem
dla wytchnienia
przytul
zanim przestaniesz pragnąć
przytul
zanim
przestanę pragnąć
***
chciałabym dać ci
słowo
oczami
i
przyjmujesz
brzmienie palców
zawieszonych
w nas
***
uwielbiam pieszczotę wina
nasze pocałunki integracji
w barwach
nie zazdrosnych panicznie
o rzeczywistość i wyobraźnię
ale kiedy
marzenie rzeczywistością tworzysz
podaję ci siebie winem
chcąc jak ono ze mną
z tobą być
***
oni kołując lotem sępa
chcą odebrać nam wiarę
w życie naszej miłości
my jej kwitnieniem
odrzucamy ich nadzieję na żer
***
nieznana
cicha w geście
jesteś we mnie
pająkiem
splatającym
niepokoje
***
naszą porą jest ranek
od południa błąkamy się w ludziach
nocą ukryci w pościeli
tulimy się wyobraźnią do siebie
i zasypiamy
rozpaczliwie wierząc nadziei
***
dotykając oczami
dajesz życie
rzeczywistości
która wewnątrz
***
w trawę wiosenną wtopiona
ustrojona w cienie drzew
czekam na rozkwit ciebie
zasianego we mnie
przez nas
***
razem
obok
uczymy się słyszeć między
w zapatrzeniu
na siebie
i w siebie
z niepokojem
którego odcienia
znów nie dotkniemy
***
i
zostały tylko
korzenie
po
nagłym ścięciu
i
ta świeża kropla łzy
znieruchomiałej
***
to tak
jak byś nagle spadł z piętra
i stanął chwiejnym ciałem
na powietrzu
które cię zatrzymało
i czułbyś
jak wąska w nim szczelina próżni
ssie twoją skórę
a
słońce gra do tańca
i
prującym się wolno uśmiechem
wydobywasz
zrobiony na drutach ból
***
przyszłam do ciebie
rzeczy przywitały mnie
samotnością
teraz
wino i ja
w spotkaniu
***
jeszcze ten jeden raz
niedomknięte drzwi
jeszcze ten jeden raz
poświata słońca w kwiatach
może wzejdzie cisza
***
gasząc pragnienie winem
głód muzyką i poezją
tańcząc palcami i ustami
w naszych fluidach
pospiesznie
w ukryciu
próbujemy wygrać los
nieposłusznym sercem
***
cóż wiemy o sobie
z milczeń naszych
z mowy oczu
tańca ciała
i to co w nas
na ile ważne
by być wygadane
na ile chore
by być ukryte
***
ociekająca słońcem
w drodze
między
nie chcę
dostawać kwiata
łamanego w moich oczach
***
blask świecy
żyje drżącą jasnością
dla cienia
patrzącego szeptem
***
długowłosa dziewczyna
z twarzą żywego kamienia
z żelaznymi dłońmi
szła ulicą
martwy punkt
***
ulicą
tłum
szept
nie patrz w ich twarze
nie zaglądaj im w oczy
nie szukaj
bo się przestraszysz
***
goryczą dnia roziskrzony
spalasz
milczenie
nocy
by rano
rozsypać się
popiołem
***
chorymi oczyma
dotykał jej ciała
gdy
w pastelowym stroju
wyłaniała się z mgły
i dekadenckim tonem
wtopił się w nią
a teraz ona
rozchwiana mgłą nocy
jęczy
szept
połączenia
***
pytasz o moje milczenie
i nieobecność
cóż ci mogę powiedzieć
jaką muzyką rozedrgać
jakim obrazem rozprzestrzenić
kiedy skazana na stos
wszystko ogniu oddałam
i też
w czarów skupieniu
z popiołu powstaję
***
ty jesteś cień
księżyc
który nie świeci
bo nie masz
swojego słońca
***
jest czas
kiedy okno przybiera barwy
tęsknoty
niekiedy się zamyka
cicho
i patrzy księżycem
światu w oczy
i wyciszone
pustką wyje
do tęsknoty
***
odarta z pleców
przyjaciół gestem
nie udaję że
nic się nie stało
bo tylko to mi zostało w twarzy
i nie wiem
czy
transformując ból
w swoich przeoranych oczach
znajdę wiarę
***
umieram kiedy zdradza mnie
okno schronu
pusta szklanka od wina
nieotwarta książka
zatrzymany
samotnie spalający się papieros
kiedy zdradza
pusta tabliczka pastylek
muzyka i słowo
ale kiedy pukasz
umieranie odpuszczam sobie do jutra
***
rozkazałaś pamiętać
bezczas
a kiedy cisza
pozwoliła odwrócić się
oślepiałaś śniegiem i lodem
i
zabrałaś do swojego pałacu
nadzieję
teraz
posłuszna
proszę o łaskę
dla niej
Królowo
***
dotknąć
delikatnie
wiosenne drzewo
przytulić
się
narodzić
***
jeżeli odejdę
to w blask ptaka
nieruchoma tańcem
ślepa od przezroczystości
lżejsza od wagi ciała
w czas niemy od czucia
jeszcze chwilę dla siebie
w tobie
we mnie
w nikim
kiedy odejdę
płonąca świeca
powie może
jeżeli ktokolwiek zapyta***
modlę się do
do Ciebie
który jesteś
Ciszą
modlę się
słowami
które nie mają
głosu
nadsłuchuję
pieśni Twojej
w kwiecie lotosu
medytuję
***
są
między nami
wszystkie niepowiedziane słowa
szepty rozpękłe od myśli
jest
niemy krzyk
nabrzmiałych uczuć
są
między nami
samotności nasze
złączone węzłem
wiary
nadziei miłości
***
naucz przyjmować
Twoją ciszę
gdy
chaosem rzucam się
zdyszana
***
opuściła mnie
tęsknota
i oczekiwanie
co nadzieją spogląda
a tylko wiara
patrzy na mnie
z ukosa
wyciągniętą ręką
***
życie zapukało
do mnie
ręką obłędu
nieświadoma
otworzyłam się
i teraz toczę boje
o swoją normalność
***
kiedy życie
cieniem rozłożyło się
pośród nas
cisza
pieśnią swoją
modliła się
za ciebie
i za mnie słowami
co milkną
zanim dotkną
istnienia
słowami co w pokorze
kłaniają się
słońcu
***
to nie pustka
wkradła się
między nas
to cisza
brzmieniem pieśni
koi serca
nasze
***
jest
między nami
cisza
w której twoja
i moja
samotność
***
kiedy strach
przed nagłą
i nie chcianą
samotnością
twój krzyk
uwięziony
w ciszy przerażenia
wciąż rozbrzmiewa
echem
we mnie
***
na początku
była
cisza
słowo
ciałem się stało
i zamieszkało
kiedy ciało
w słowo się przemienia
cisza otwiera
bramę życia
***
jest radość
co nie pęka
nabrzmiałością swoją
co poi
soczystością
siebie i nas
radość tak wielka
że aż
cicha
***
schodzisz
coraz głębiej
w samotność
co przygniata
monumentalizmem
co oślepia
tańcem światłocienia
schodzisz w pustkę
co uśmierca
owocami wspomnień
ożywia na chwilę
wspinasz się
mozolnie
na szczyt siebie
by tam zobaczyć
anioła stróża
który pomaga ci
przejść po stopniach
który pomaga ci
przejść przez siebie
***
słowa
nie są już
pełne uniesienia
nie rodzą
nowych owoców
a stare
już przejrzałe
milczą
jak cisza
poranna
***
Witaj miłośniku poezji. Przed Tobą zbiór moich wierszy. Wędrowania, oddychania i zadyszek na krawędzi. Spotkań w przestrzeni pomiędzy. Pomiędzy nami. Pomiędzy światami. Oto horyzont. Zbliżasz się, obejmujesz, nie osiągasz… rozpościera się… spomiędzy spoziera… kusi… lecz nie mami. Jeśli się spotkamy, to obyśmy nie nasycili się, oby dane nam było łaknąć jeszcze… Może podążysz dalej poza ten horyzont…
Witaj. Jestem poezją i poezja jest mną. Jestem ciszą i słowem. Jestem spojrzeniem, zapatrzeniem i obrazami jestem w metaforach…
Jako kalejdoskop przed Tobą tańczę witrażami… kolażami… światłocieniami… i mgłą…
Jako poetka, kobieta, człowiek… ukazuję to co skrywa słowo i to czego słowo nie obejmie sobą…
Zapraszam Cię. Zanurz się w toni, usłysz serce swoje i poczuj swoją myśl…
Zapraszam Cię. Oto list. Odszyfruj jego znaczenie w sobie. Niech się mieni i jaśnieje… zwłaszcza w mroku…
Czekam. Może zechcesz odpisać… słowem… myślą… czuciem… obrazem… grafiką… spojrzeniem…
Spotkajmy się pomiędzy słowami. Na horyzoncie myśli. Na nieboskłonie uczuć. Ponad niebem i popod piekłem.
Witaj. Oto jest. To. Cokolwiek zechcesz. Jest.***
kiedy słońce zajdzie
nie czekaj na świt
zjawi się
otul się szeptem nocy
który
pozwala
być
***
księżyc
zawsze odchodzi o wschodzie
i patrzy nieśmiało
w twoje oczy
ale ty jeszcze śpisz
i nie widzisz
tego wahania
które jest
w tobie
***
jak przeżyć
porę księżyca
kiedy
wyszedłeś
bez gestu
i dobra noc
ugrzęzła
na starcie
***
samotna noc
bez snu
kreśli koło
rozedrgane
ciężarem
ciepłych łez
istnienia
***
w pokoju
nocą
ożywiona świeca
maluje cieniem
kwiaty w metamorfozie
***
noc kusi do snu
księżyc do rozmyślań
a cisza
gdzieś
pomiędzy
stoi na oścież
***
poczuj
ciepło księżyca
płynące
blaskiem
przyjętym z łuny słońca
do życia
***
w samotni
rozmowy na papierze
w dotyku
pachną
spotkaniem
***
z dala
otulasz mnie
swetrem
zostawiłeś go
na godziny
wyjące wiatrem
w szczelinie życia
tuląca się
nieukojona
rozgrzana swetrem
czepiam się
szepczącej spotkanie mantry
***
ja nie płaczę
tylko w moim sercu
jest morze łez wezbrane
a czasem
wiatr przybiera na sile
i fale wylewają się na ląd
***
jak umierać
codziennie od rana
jak powstawać z martwych
w noc ciężką
jak żyć kamieniem
będąc nieistniejącym
istniejąc
***
dwie tęsknoty
w spotkaniu fizycznym
znajdą porę
na krótkie wytchnienie
i zmianę stroju
***
poduszko
która wiesz o mnie
daj sen
i choć raz
przytul
gdy
ogłupiałą twarz
chowam w twoje zacisze
***
to tak
jakby przyszła do ciebie miłość
i podarowała ci siebie
a ty
nie miałbyś nic
tylko swoją śmierć
w kieszeni
***
pokazałeś mi
że czar
który mamy
w sobie
dla siebie
to
mały niebieski pierścionek
***
gdy zamykasz drzwi
po drugiej stronie
tęsknota rozpiera moje istnienie
i czekam
kiedy niepewnie wrócisz
czekam
na powrót ciepła
w cichym otwarciu
***
myślałam
że to
miłosne szaleństwo
a to była
tylko noc
samotna
***
niewypowiedziana
niewyobrażona
we własnej wyobraźni
paruję mgłą
niech cię nie zmyli mój uśmiech
cieniem kreślę
swoje niespełnienie
***
w tym mieście
mam tylko znajomych
i przyjaciół
w marzeniach
siedzę w malutkim pokoju
tak cichym przytulnym
że aż strach
i
idę ulicami
tak ruchliwymi głośnymi
że aż żal
i
nic
***
siedzę głośna
nic nie mówię
a cisza pokoju
walczy ze mną
okrutnie
niemo
***
słuchając naszej muzyki
piszę
do ciebie i siebie
opuszczona przez słowa
patrzę na pióro
i dziwię się że
jeszcze nie wyschło
tyle lat piszę
posłuchajmy co mówi
zawieszona ręka
bez pióra
***
już teraz wiem
jesteś kroplą deszczu
szukając drogi
życia
na szybie
brudnej
***
z uśmiechem
rzuciłam się
światu na szyję
a on
złamał mi rękę
***
lubię patrzeć
jak oczy drzew
malują moje okno
wtedy
wyobraźnia nie pozwala
na lenistwo uczuć
i słowa
znieruchomiałym gestem
uczę się
pojmować obraz
***
zastygłe
sople łez
z twojego serca
kłują moje oczy
dłonie mam lodowate
więc
próbuję uśmiechem
przepuścić przez palce
może
zapłacze
***
to miał być
Teatr Opętanych
my
wielka trójca
ale
wielkości nigdy w nas nie było
a trójca nie zaistniała jednością
teraz
krążymy opętani po kulisach
nie naszych teatrów
osobno
***
wszyscy mówili
że to przyjaźń
uwierzyłyśmy
może dlatego
nie umiałaś nic powiedzieć
i odeszłaś
bez słowa
bez znaku
bez spojrzenia
***
mówiła że
nic nie wiem
o
tworzeniu się
w łonie kobiety
milczałam o jego śmierci
jaką
dane było mi rodzić
***
ze snów uwiłam gniazdo
z marzeń stworzyłam skrzydła
wzlatuje
opadam
zdyszana ucieczką przed drapieżnikami
zraniona
leczę się we śnie
gubiąc piórka
rzeczywistość przyoblekam w skrzydła
zmęczona w gniazdo się wplatam
w którym możesz spocząć
swoja chwilą
***
z każdym dniem
coraz mniej wiem o tobie
i boję się chwili
kiedy spojrzę w twoją twarz
i ciebie nie zobaczę
***
wiem że
znów się spotkamy
w kawiarni
przy winie
gdyż
razem mamy wiele
do
przemilczenia
***
nie widziałam go dzień
wieczność
spotkaliśmy się w spojrzeniu
jego oczy zaorane księżycem
mówiły o nocy
poczułam jak
życie wąską stróżką
dopływa do źródła ziemi
i teraz
stoję
uśmiechem
rzeźbionym
zaćmieniem
***
w podróży
po naszej miłości
czasem
dla wytchnienia
przytul
zanim przestaniesz pragnąć
przytul
zanim
przestanę pragnąć
***
chciałabym dać ci
słowo
oczami
i
przyjmujesz
brzmienie palców
zawieszonych
w nas
***
uwielbiam pieszczotę wina
nasze pocałunki integracji
w barwach
nie zazdrosnych panicznie
o rzeczywistość i wyobraźnię
ale kiedy
marzenie rzeczywistością tworzysz
podaję ci siebie winem
chcąc jak ono ze mną
z tobą być
***
oni kołując lotem sępa
chcą odebrać nam wiarę
w życie naszej miłości
my jej kwitnieniem
odrzucamy ich nadzieję na żer
***
nieznana
cicha w geście
jesteś we mnie
pająkiem
splatającym
niepokoje
***
naszą porą jest ranek
od południa błąkamy się w ludziach
nocą ukryci w pościeli
tulimy się wyobraźnią do siebie
i zasypiamy
rozpaczliwie wierząc nadziei
***
dotykając oczami
dajesz życie
rzeczywistości
która wewnątrz
***
w trawę wiosenną wtopiona
ustrojona w cienie drzew
czekam na rozkwit ciebie
zasianego we mnie
przez nas
***
razem
obok
uczymy się słyszeć między
w zapatrzeniu
na siebie
i w siebie
z niepokojem
którego odcienia
znów nie dotkniemy
***
i
zostały tylko
korzenie
po
nagłym ścięciu
i
ta świeża kropla łzy
znieruchomiałej
***
to tak
jak byś nagle spadł z piętra
i stanął chwiejnym ciałem
na powietrzu
które cię zatrzymało
i czułbyś
jak wąska w nim szczelina próżni
ssie twoją skórę
a
słońce gra do tańca
i
prującym się wolno uśmiechem
wydobywasz
zrobiony na drutach ból
***
przyszłam do ciebie
rzeczy przywitały mnie
samotnością
teraz
wino i ja
w spotkaniu
***
jeszcze ten jeden raz
niedomknięte drzwi
jeszcze ten jeden raz
poświata słońca w kwiatach
może wzejdzie cisza
***
gasząc pragnienie winem
głód muzyką i poezją
tańcząc palcami i ustami
w naszych fluidach
pospiesznie
w ukryciu
próbujemy wygrać los
nieposłusznym sercem
***
cóż wiemy o sobie
z milczeń naszych
z mowy oczu
tańca ciała
i to co w nas
na ile ważne
by być wygadane
na ile chore
by być ukryte
***
ociekająca słońcem
w drodze
między
nie chcę
dostawać kwiata
łamanego w moich oczach
***
blask świecy
żyje drżącą jasnością
dla cienia
patrzącego szeptem
***
długowłosa dziewczyna
z twarzą żywego kamienia
z żelaznymi dłońmi
szła ulicą
martwy punkt
***
ulicą
tłum
szept
nie patrz w ich twarze
nie zaglądaj im w oczy
nie szukaj
bo się przestraszysz
***
goryczą dnia roziskrzony
spalasz
milczenie
nocy
by rano
rozsypać się
popiołem
***
chorymi oczyma
dotykał jej ciała
gdy
w pastelowym stroju
wyłaniała się z mgły
i dekadenckim tonem
wtopił się w nią
a teraz ona
rozchwiana mgłą nocy
jęczy
szept
połączenia
***
pytasz o moje milczenie
i nieobecność
cóż ci mogę powiedzieć
jaką muzyką rozedrgać
jakim obrazem rozprzestrzenić
kiedy skazana na stos
wszystko ogniu oddałam
i też
w czarów skupieniu
z popiołu powstaję
***
ty jesteś cień
księżyc
który nie świeci
bo nie masz
swojego słońca
***
jest czas
kiedy okno przybiera barwy
tęsknoty
niekiedy się zamyka
cicho
i patrzy księżycem
światu w oczy
i wyciszone
pustką wyje
do tęsknoty
***
odarta z pleców
przyjaciół gestem
nie udaję że
nic się nie stało
bo tylko to mi zostało w twarzy
i nie wiem
czy
transformując ból
w swoich przeoranych oczach
znajdę wiarę
***
umieram kiedy zdradza mnie
okno schronu
pusta szklanka od wina
nieotwarta książka
zatrzymany
samotnie spalający się papieros
kiedy zdradza
pusta tabliczka pastylek
muzyka i słowo
ale kiedy pukasz
umieranie odpuszczam sobie do jutra
***
rozkazałaś pamiętać
bezczas
a kiedy cisza
pozwoliła odwrócić się
oślepiałaś śniegiem i lodem
i
zabrałaś do swojego pałacu
nadzieję
teraz
posłuszna
proszę o łaskę
dla niej
Królowo
***
dotknąć
delikatnie
wiosenne drzewo
przytulić
się
narodzić
***
jeżeli odejdę
to w blask ptaka
nieruchoma tańcem
ślepa od przezroczystości
lżejsza od wagi ciała
w czas niemy od czucia
jeszcze chwilę dla siebie
w tobie
we mnie
w nikim
kiedy odejdę
płonąca świeca
powie może
jeżeli ktokolwiek zapyta***
modlę się do
do Ciebie
który jesteś
Ciszą
modlę się
słowami
które nie mają
głosu
nadsłuchuję
pieśni Twojej
w kwiecie lotosu
medytuję
***
są
między nami
wszystkie niepowiedziane słowa
szepty rozpękłe od myśli
jest
niemy krzyk
nabrzmiałych uczuć
są
między nami
samotności nasze
złączone węzłem
wiary
nadziei miłości
***
naucz przyjmować
Twoją ciszę
gdy
chaosem rzucam się
zdyszana
***
opuściła mnie
tęsknota
i oczekiwanie
co nadzieją spogląda
a tylko wiara
patrzy na mnie
z ukosa
wyciągniętą ręką
***
życie zapukało
do mnie
ręką obłędu
nieświadoma
otworzyłam się
i teraz toczę boje
o swoją normalność
***
kiedy życie
cieniem rozłożyło się
pośród nas
cisza
pieśnią swoją
modliła się
za ciebie
i za mnie słowami
co milkną
zanim dotkną
istnienia
słowami co w pokorze
kłaniają się
słońcu
***
to nie pustka
wkradła się
między nas
to cisza
brzmieniem pieśni
koi serca
nasze
***
jest
między nami
cisza
w której twoja
i moja
samotność
***
kiedy strach
przed nagłą
i nie chcianą
samotnością
twój krzyk
uwięziony
w ciszy przerażenia
wciąż rozbrzmiewa
echem
we mnie
***
na początku
była
cisza
słowo
ciałem się stało
i zamieszkało
kiedy ciało
w słowo się przemienia
cisza otwiera
bramę życia
***
jest radość
co nie pęka
nabrzmiałością swoją
co poi
soczystością
siebie i nas
radość tak wielka
że aż
cicha
***
schodzisz
coraz głębiej
w samotność
co przygniata
monumentalizmem
co oślepia
tańcem światłocienia
schodzisz w pustkę
co uśmierca
owocami wspomnień
ożywia na chwilę
wspinasz się
mozolnie
na szczyt siebie
by tam zobaczyć
anioła stróża
który pomaga ci
przejść po stopniach
który pomaga ci
przejść przez siebie
***
słowa
nie są już
pełne uniesienia
nie rodzą
nowych owoców
a stare
już przejrzałe
milczą
jak cisza
poranna
***
więcej..