Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

HUGO. Detektyw. Tom 1 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
23 czerwca 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

HUGO. Detektyw. Tom 1 - ebook

Romans pełen tajemnic i sekretów!

Hugo Silva to przystojny szef biura detektywistycznego, który nie narzeka na brak pracy. Jego poukładane życie zostaje zakłócone, kiedy pojawia się ona. Mężczyzna owładnięty obsesją na punkcie nieznajomej wykorzysta każdą swoją umiejętność, aby zdobyć jak najwięcej informacji o niej i o tym, co robi.

Kaja Wagner na co dzień pracuje w siłowni i pragnie, aby coś zmieniło jej monotonne życie u boku faceta, który nie jest jej wart. Kiedy pewne wydarzenia doprowadzają do wybuchu zażartej kłótni, z pomocą przychodzi pociągający sąsiad. Mrok, tajemnice i porywcze temperamenty Kai i Hugona sprawiają, że ciąganie ich do siebie.

Czy zaborczy charakter mężczyzny i bezpośredniość Kai pozwolą im na coś więcej niż zmysłowy układ, który zawarli?

Hugo musi uporać się z najmroczniejszą częścią swojej przeszłości i przyznać się Kai do sekretu, który skrywa. Tylko czy ona będzie umiała wybaczyć mu kłamstwo, które wcześniej zaważyło na jej życiu?

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-968478-0-5
Rozmiar pliku: 474 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

HUGO

– I jak to się skończyło? – Rozsiadam się wygodnie na fotelu, przeglądając raporty, jakie przyniósł Eryk. Unoszę głowę i przyglądam się mu uważnie.

– Okazało się, że siano z jego konta wyciąga pasierbica, a nie żonka. Więc się wkurwił. Wywalił jedną i drugą z domu. – Wyciąga przed siebie nogi i krzyżuje je w kostkach. Ręce zakłada na kark. – Jednym słowem: szeroko. Idziemy z Leną na kolację, wyskoczysz z nami?

– O której? – pytam i poprawiam się na fotelu. Chowam do teczki raport i odkładam ją do odpowiedniej przegródki na biurku.

– Za chwilę wychodzimy. – Spogląda na zegarek. Robię to samo. Jest za piętnaście osiemnasta. Został mi kwadrans. Tylko piętnaście cholernych minut.

– Nie mogę – odpowiadam.

Eryk uważnie mi się przygląda i zaczyna się głupkowato uśmiechać. Podnosi się z krzesła i rozbawiony spogląda na mnie.

– To popierdolone, co robisz. Wiesz o tym?

– Nie pytałem cię o zdanie – mówię. Zaczyna mnie już wkurwiać. – Spierdalaj już.

– Nie gorączkuj się tak, ptysiu. Masz chusteczki i żel? – Zanosi się śmiechem i wychodzi z biura.

Jebaniec. Biorę głęboki wdech. Wstaję i idę do kuchni zrobić kawę. Większość ludzi jest jeszcze w terenie. Słyszę tylko głos Glacy, rozmawia z Sarą. Muszę coś z nią zrobić, bo zaczynają mnie już drażnić jej maślane oczy. Robi je za każdym razem, gdy mnie widzi.

Kiedy nalewam kawę do kubka, drzwi się otwierają i wchodzi Sara.

– Mógł szef zadzwonić, przyniosłabym kawę. – Wydyma usta i trzepie doczepionymi rzęsami.

– Słyszałem, że byłaś zajęta Glacą – mówię beznamiętnie, nawet na nią nie patrzę.

Zabieram kubek i wychodzę, nadal nie zwracając na nią uwagi. Zamykam za sobą drzwi biura, siadam przy biurku i czekam. Odpalam w laptopie odpowiedni program i po kilku sekundach na monitorze ukazuje się małe pomieszczenie. Nie ma w nim zbyt wiele: biurko, fotel, stos zeszytów, kilkanaście książek i ekspres do kawy.

Punkt osiemnasta drzwi komórki otwierają się i w pomieszczeniu pojawia się drobna postać. Podchodzi do ekspresu i standardowo zaczyna od kawy. Czarnej, gorzkiej i mocnej. Ma na sobie wielki błękitny sweter i ogrodniczki. Siada na krześle i wpatruje się w automat, poprawia rogowe oprawki okularów grzbietem dłoni. Po kilku sekundach podnosi i zabiera kubek z parującym płynem, niespiesznie upija nieco i na jej twarzy pojawia się przelotny uśmiech zadowolenia. Lubię, jak tak robi.

Wraca do biurka i wyciąga laptopa z torby, z którą przyszła. Kładzie go na biurku i bierze kolejny łyk. Jej smukłe palce zaczynają niespiesznie przesuwać się po klawiaturze. Przerywa pisanie tylko po to, aby rozmasować kark albo znów się napić. Jest w pełni skupiona na ekranie. Po jakimś czasie podwija nogę i siada na niej. To znak, że kończy pisać. Dopija kawę i wyrzuca jednorazowy kubek do śmieci. Podnosi się z krzesła, ściąga okulary i przeciera oczy dłonią. Chowa laptopa do torby, gasi światło i wychodzi.

Kiedy na ekranie komputera pojawia się ciemność, podnoszę się niespiesznie.

– Do jutra – mówię i zamykam komputer.

Wychodzę z biura i kieruję się na podziemny parking.

Wsiadam do samochodu i uruchamiam silnik. Odtwarzam w głowie, jak jej palce delikatnie suną po klawiaturze, jak poprawia okulary. Godzina dziennie. Od roku. Trzysta sześćdziesiąt pięć godzin wpatrywania się w ekran komputera.

Przejeżdżam przez miasto, na szczęście nie ma dużych korków. Parkuję samochód na podziemnym parkingu, ale nadal myślę o kobiecie, która nie chce mi wyjść z głowy. Nie wiem, dlaczego ta drobna istota tak mocno wryła mi się w umysł.

Wyciągam torbę z bagażnika i idę do drzwi prowadzących na klatkę schodową. Pociągam za klamkę i w tym samym momencie ktoś na mnie wpada.

– Co jest … – Już mam na końcu języka wiązankę przekleństw, ale unoszę głowę.

– Jezu, przepraszam, zamyśliłam się. – Wpatrują się we mnie zielone tęczówki. – Nie chciałam. – Uśmiecha się do mnie nieśmiało, a ja nie jestem w stanie oderwać wzroku od jej oczu. Widziałem je już tak wiele razy. – Wszystko OK?

– Tak – odpowiadam chłodno.

– Miłego wieczoru, sąsiedzie. – Macha mi i odchodzi w kierunku swojego samochodu.

– Miłego wieczoru – mówię cicho, gdy ona znika we wnętrzu auta.

KAJA

– Tu masz wszystko gotowe, wystarczy podgrzać i włożyć do miski. – Zabieram telefon, torebkę i idę do drzwi. Za pół godziny zaczynam nocną zmianę w siłowni. Pracuję tam od blisko dwóch lat i naprawdę to lubię, a nocna zmiana to dla mnie coś rewelacyjnego. Cisza i spokój. Tego potrzebuję.

– A co jest w garnku? – pyta i mierzy mnie surowym wzrokiem.

– Leczo warzywne – odpowiadam. – A w drugim masz ryż. – Przystaję na chwilę i odwracam się do niego.

– Znowu? – pyta niezadowolony. – W ubiegłym tygodniu też to było. – Pochyla się nad garnkiem i wącha danie ze skrzywieniem.

Biorę głęboki wdech i zaciskam dłoń na pasku torebki.

– W ubiegłym tygodniu był gulasz. – Wypuszczam powietrze. – Jak nie chcesz, to nie musisz jeść. Zamów sobie pizzę albo makaron. – Chwytam za klamkę, bo chcę jak najszybciej zakończyć tę bezsensową rozmowę.

– Siedziałaś w domu, do cholery, miałaś czas, aby zrobić obiad – odpowiada gniewnie.

– Zrobiłam, ale jak ci nie smakuje, to twój problem. Muszę już iść. – Zamykam za sobą drzwi i opieram się o nie plecami. Debil.

Wsiadam do samochodu, w radiu leci jakiś spokojny kawałek. Palcami wybijam rytm na kierownicy. Na miejsce dojeżdżam dziesięć minut przed czasem.

– Hej. – Wchodzę za bar, który robi też za coś na wzór recepcji.

– Hej, Kaju. – Piotr uśmiecha się do mnie. Jest jednym z trenerów personalnych. – Za chwilę przyjdzie klient, żeby podpisać umowę na karnet. Mogę liczyć, że wytłumaczysz mu wszystko?

– Jasne – odpowiadam z uśmiechem, siadam do komputera i drukuję standardową umowę.

– Dobry wieczór.

Unoszę głowę. Przede mną stoi chłopak w wieku dwudziestu kilku lat.

– Dobry wieczór, chcesz podpisać umowę na karnet?

Chłopak kiwa tylko głową. Tłumaczę mu pokrótce warunki.

– Masz jeszcze jakieś pytania? To śmiało.

– Nie, dzięki, wszystko wiem, dziękuję za pomoc. – Uśmiecha się do mnie, a na jego twarzy pojawiają się dwa małe dołeczki.

– To tu masz karnet i kopię dokumentów. Zapraszamy na siłownię. – Wskazuję na salę i podaję chłopakowi kartę.

– A możesz mi pokazać, jak używać niektórych sprzętów? – pyta zadziornie, ponownie się uśmiechając i ukazując biel równych zębów.

– Zaraz ci kogoś załatwię. Hubert!

Z pokoju socjalnego wychodzi wysoki i umięśniony trener personalny.

– Pokażesz sprzęty i trening początkowy? – pytam, kiedy podchodzi do nas bliżej.

– Jasne, dla ciebie wszystko. W pokoju masz kawę.

Dziękuję mu kiwnięciem głowy, a on wraz z chłopakiem wchodzi na salę.

Około drugiej w nocy w siłowni zapada absolutna cisza, nie ma nikogo poza mną. Przebieram się szybko w legginsy i koszulkę, wchodzę na bieżnię. Lubię biegać – albo raczej lubię ten wysiłek i palący ból mięśni. Ruch oczyszcza mój umysł. Relaksuje mnie i pomaga mi zapomnieć.

Po przebiegnięciu piętnastu kilometrów biorę szybki prysznic i wracam, aby zabrać się za papierkową robotę. Układam dokumenty, wklepuję do komputera dane nowych osób. Codziennie to samo. Od ponad dwóch lat ciągle to samo. Kiedy moje życie stało się takie monotonne? Znam dobrze odpowiedź. Lubię tę pracę, ale ta jednostajność zaczyna mnie dobijać.

Jestem z Jakubem od siedmiu lat. I nie oszukujmy się, to już dawno nie jest związek. Każdy dzień utwierdza mnie w tym przekonaniu. Jesteśmy współlokatorami, znajomymi mieszkającymi razem. Mijamy się i jedyne, co nam idealnie wychodzi, to kłótnie. Jestem impulsywna i nigdy tego nie ukrywałam. Okazuję emocje i bardzo je przeżywam, a on niestety często to wykorzystuje. Czasami się zastanawiam, czy nas słychać, jak się kłócimy. Na pewno.

Wstaję i robię sobie kolejną kawę. Do końca zmiany została mi tylko godzina.

– Hej. – Drzwi się otwierają i do pomieszczenia wchodzi Mateusz. To mój szef i przyjaciel Jakuba.

– Hej. Masz ochotę na kawę?

Macha mi tylko głową i idzie przejść się po sali treningowej. To taki jego rytuał, każdego poranka idzie sprawdzić salę.

Stawiam kubek na blacie i czekam, aż wróci.

– Dzięki, co tam słychać? Jak nocka? Było spokojnie?

– Tak. Było tylko kilka osób. Wszystkie nowe umowy masz wprowadzone. Są też już wpięte do segregatora i schowane u ciebie w biurze. – Zaczynam zbierać swoje rzeczy.

– Dzięki. Uciekaj spać, ja tu posiedzę.

– Super, dzięki. – Zabieram torebkę i idę do samochodu.

Do domu dojeżdżam po dwudziestu minutach. Nie muszę zachowywać się specjalnie cicho, bo Jakub już jest w pracy. Postanawiam wziąć prysznic, a później posprzątać.

Porozrzucane skarpetki, spodnie i koszula zajmują prawie całą podłogę w salonie. Podnoszę wszystko cierpliwie, kiedy mój wzrok pada na kołnierzyk koszuli Jakuba. Co to jest? Przecieram palcem po różowej plamie. Rozpoznaję, że jest to szminka.

W ustach mi zasycha. Przyglądam się uważnie śladowi na materiale. W mojej głowie powoli tworzy się plan. Tak mam od zawsze. Układanie planów. Analizowanie i szukanie rozwiązań. Sprawdzenie wszystkich możliwości i wybranie najlepszej.

Wychodzę szybko z łazienki, zgarniam z szafy dużą, podróżną torbę i pakuję w nią swoje rzeczy – takie, które są dla mnie ważne, a na które Jakub na pewno nie zwróci uwagi, że nie ma ich w domu.

– Cholera, jakie to ciężkie – mruczę do siebie i wychodzę na klatkę.

Zamykam za sobą drzwi mieszkania. Ciągnę torbę, bo nie jestem w stanie jej podnieść.

Dam sobie kilka dni na znalezienie nowego lokum i odejdę. To jest bodziec, jakiego potrzebowałam. Za kilka dni moje życie się zmieni.

– Może potrzebujesz pomocy? – pyta ktoś zza moich pleców.

– Kurde, ale mnie wystraszyłeś. – Kładę rękę na sercu i odwracam się powoli. – Nie chcę robić problemów. – Uśmiecham się nieśmiało.

– To żaden problem. – Podchodzi do mnie i płynnym ruchem zarzuca sobie torbę na ramię. – Gdzie ci to zanieść?

– Wynajmuję tutaj komórkę lokatorską. – Popycham drzwi prowadzące na korytarz.

Jestem jego sąsiadką od jakichś pięciu lat i jeszcze nigdy nie widziałam jego oczu, zawsze nosi okulary przeciwsłoneczne. Jest wysoki, ma długie nogi i szerokie barki. Jego skóra ma ciepły kolor, jest jak muśnięta słońcem. Włosy ma w takim samym kolorze jak ja. Czarne i w nieładzie, jakby dopiero przed chwilą wstał z łóżka. Chociaż wiem, że to nie tak. Zawsze jest idealnie ubrany i jego rzeczy są w nienagannym stanie. I zawsze jest na czarno. Cały emanuje czymś takim, czego nie umiem ubrać w słowa. Siłą? Tajemnicą?

– To tutaj. – Wyciągam z kieszeni klucz i przekręcam zamek.ROZDZIAŁ 2

HUGO

Wchodzę do biura i siadam od razu do komputera. Odpalam aplikację i czekam, aż na ekranie pojawi się małe pomieszczenie. Pokój jest taki sam jak wczoraj. Nie licząc nowej torby.

– Szefie. – Do biura wchodzi Sara. – Kawa dla szefa i dokumenty. – Kładzie wszystko na blacie biurka.

Kiwam głową i wlepiam wzrok w ekran komputera.

– Chcesz coś jeszcze? – pytam lekko zirytowany.

– Nie, szefie. – Uśmiecha się głupkowato, wychodzi i buja biodrami aż zanadto.

Przyglądam się pomieszczeniu z uwagą, jakbym sam nie wiedział, co chcę tam zobaczyć. Coś się święci, czuję to. Lata w tej branży nauczyły mnie, że wiedza to potęga. Sprawdzam wszystkich, z którymi pracuję i którzy mnie otaczają. Muszę po prostu wiedzieć. Opieram głowę na oparciu fotela i oddycham głęboko.

A jak się wyprowadzi? Ich umowa wynajmu obejmuje jeszcze trzy lata. Skąd to wiem? Czystym zbiegiem okoliczności ten kutas wynajmuje moje mieszkanie. Jego oczywiście też sprawdziłem. Nie pasowało mi to, że przeciętnego śledczego stać na mieszkanie w takiej dzielnicy Gdyni. Poszperałem trochę i podejrzewam, że kręci jakieś wałki na boku. Jego wpływy są zdecydowanie zbyt duże. Jak wspomniałem, sprawdzam wszystkich.

– Idziesz na siłownię, ptysiu? – Do biura wchodzi Eryk. – A tobie co?

Opada na fotel przede mną i świdruje mnie wzrokiem. Znamy się od dziecka, on i jego siostra są moją jedyną rodziną. Wkurwia mnie nieziemsko, ale nic na to nie poradzę.

– Tak, możemy iść. – Zamykam laptopa i zgarniam torbę z ciuchami na zmianę.

Siłownia znajduje się na tym samym piętrze, co biuro. Przechodzimy przez korytarz i wchodzimy do szatni. Po przebraniu się, idziemy na salę treningową.

– Wszystko OK? – dopytuje, gdy zajmujemy bieżnie obok siebie.

– To nic, z czym bym sobie nie poradził. Ile osób mamy w terenie? – Muszę zająć myśli czymś innym.

– Cztery, na miejscu jest tylko Glaca, ale on wczoraj skończył robotę.

– Widziałem go wczoraj. Trzeba zwolnić Sarę – mówię spokojnie.

– Hugo. To czwarta sekretarka w tym kwartale, stary.

– Trzeba ją zwolnić, jeszcze dzisiaj – odpowiadam stanowczo. – Wkurwia mnie jej nieprofesjonalne podejście do pracy. Poza tym jest głośna i zbyt wulgarna.

– Jak chcesz, stary – odpowiada i zaczyna biec szybciej. – A co tym razem? Mało profesjonalna? Bo atrakcyjna jest.

– Jak lubisz plastik i tandetę. Jest za głośna i nie skupia się na pracy – odpowiadam i podkręcam bieżnię.

– Co tam, misiaki?

Do pomieszczenia wchodzi Lena. To siostra Eryka, pomaga nam w biurze. Jest managerem.

– Siostra, co ty masz na sobie?! – drze się Eryk.

Lena jest, mówiąc delikatnie, bardzo pewna siebie. Ma na sobie stanik sportowy i mikro szorty, wszystko w kolorze krwistej czerwieni.

– Nie wiem, o co ci chodzi. – Puszcza do mnie oczko i staje na bieżni po mojej prawej stronie. – Pytałam, co tam? – Odkłada butelkę z wodą i zaczyna lekki trucht.

– Hugo zwalnia Sarę – wypala od razu Eryk.

– I dobrze, nie trawię suki. Jest irytująca i mnie wkurza – odpowiada jak gdyby nigdy nic.

– Ciebie, siostro, wkurwiają wszystkie kobiety.

Nie odzywam się, tylko słucham ich słownych przepychanek.

– No coś w tym jest – odpowiada Lena. – Poza tym, nie podoba mi się, jak patrzy na naszego ptysia – mówi to i klepie mnie w pośladek.

– Przestańcie mnie tak nazywać – warczę.

– Każda tak na niego patrzy – wzdycha teatralnie Eryk.

Obracam głowę w stronę Leny.

– Zwolnisz ją?

– Dla ciebie wszystko, ptysiu. – Przykleja dłoń do ust i przesyła mi buziaka.

Po półtorej godziny na siłowni wracam do biura, aby zabrać się za papiery i sprawdzenie, jak idzie w terenie. Spoglądam na komórkę i widzę pięć powiadomień z systemu kamer z komórki lokatorskiej.

Co jest?

Szybko włączam aplikację i widzę ją w pomieszczeniu. Siedzi na podłodze w otoczeniu kilku kartonów. Co tu się dzieje?

Sprawdzam zegarek, jest chwilę po dziewiątej rano. Ona jest po nocnej zmianie i powinna spać. Nienawidzę nie mieć kontroli i nie lubię nie wiedzieć. Jakiś głos z tyłu głowy szepce mi, że nie mam prawa wiedzieć, że to nie mój interes. To jej sprawa. Jej życie. A ja nie mam prawa wiedzieć.

Jednak obserwuję ją od dobrego roku. Nie umiem tego wytłumaczyć, ona po prostu ma coś w sobie. Coś, co mnie przyciąga. Poza wymianą sąsiedzkich uprzejmości, nigdy z nią nie rozmawiałem. Zawsze się mijamy, przechodzimy obok. Uśmiecha się tylko dyskretnie, ale jej oczy… To one mnie przyciągają, mają w sobie coś zwierzęcego i tak magnetycznego.

Od ponad roku praktycznie codziennie słyszę, jak kłóci się z tym palantem z policji. On nie przebiera w słowach, lecą takie epitety… I to kolejna rzecz, która mnie zastanawia. Co taka kobieta robi z tym gnojem? Zdarza mi się widzieć w jej oczach smutek, który stara się ukryć. Jednak ja go widzę i wiem, skąd pochodzi. Znam go dobrze.

Drzwi mojego biura otwierają się gwałtownie i wpada do niego Lena. Jak zawsze w niebotycznych szpilkach, obcisłej sukience i pełnym makijażu.

– Suka zwolniona. – Siada z gracją na fotelu przed moim biurkiem. – Już się pakuje.

– Jesteś aniołem. – Podchodzę i całuję ją w czubek głowy.

– Kutas! – Z korytarza słychać krzyk Sary. Unoszę brew i przyglądam się Lenie, a ona tylko lekceważąco macha dłonią.

– Rozumiem, że już zwolniłaś Sarę? – Do biura wchodzi Eryk. – Było słychać.

– Jeden problem mniej – mruczę pod nosem i wracam za biurko.

– A jakie masz jeszcze problemy? – pyta Lena i uważnie mi się przygląda. – Wiesz, że możesz z nami pogadać o wszystkim, ptysiu.

– To nic. Mam masę papierów do przejrzenia. Zjemy razem obiad? – proponuję.

– Jestem za. Idę już do siebie. Jak coś, to wołaj. – Podnosi się z fotela, całuje Eryka w czoło i wychodzi z mojego biura, zamykając za sobą drzwi.

– Dobra, mów, co jest grane, stary. Nie znam cię od wczoraj. – Eryk przyjmuje swoją standardową pozycję, wyciąga przed siebie nogi i krzyżuje je w kostkach.

– Nic – odpowiadam i zabieram się za dokumenty.

– No OK. – Podnosi się, nie mówiąc nic więcej, po czym wychodzi.

KAJA

Nie mogę zasnąć. Myślę nad tym, co będzie dalej. Czy dam sobie radę? Od kiedy pamiętam, Jakub był obok mnie. Jednak ostatnio, nie oszukujmy się, to nie jest związek, o miłości nie wspominając. Dopiero teraz zdaję sobie z tego sprawę. Jasne, że jest to przykre. Jednak to może jest znak, aby ruszyć dalej. Żeby zostawić za sobą cały ten syf i ruszyć przed siebie bez zbędnego balastu.

Siedzę otoczona pudłami w komórce, którą wynajmuję od roku. Jakub nic o niej nie wie. Jakby nie patrzeć, on nigdy o mnie zbyt wiele nie wiedział. Przykre jest to, jak pewne sprawy w takim momencie nagle stają się jasne i klarowne.

Postanawiam doprowadzić się do ładu i iść na zakupy. Muszę coś zjeść i zacząć szukać jakiegoś lokum. Ostatecznie idę najpierw na spacer. Przewietrzyć głowę. Nie ma lepszego miejsca niż klify. Kupuję duży kubek czarnej kawy i idę w kierunku morza.

Od siedmiu lat to miasto jest moim domem. Chciałabym tu zostać. W tym mieście, w tej okolicy, ale wynajęcie mieszkania w przystępnej cenie graniczy z cudem. Siadam na jednym z kamieni i patrzę na morze. Jego szum mnie uspokaja. Moje myśli zaczynają wracać na właściwe tory. Muszę wytrzymać jeszcze tylko kilka dni.

Uwolnię się od codziennych kłótni i zacznę wszystko od nowa.

Podnoszę się i idę w kierunku centrum miasta. Zrobię zakupy, przygotuję mój ulubiony makaron i będę czekać.

Początkowy strach i niepokój zmieniły się w jakiś rodzaj spokoju. W coś, czego nie mogę się doczekać. Zrozumiałam, że to wszystko było po coś. Musiałam popełniać błędy i podejmować złe decyzje, aby teraz zacząć żyć na nowo. Z czystą kartą.

Przechadzam się ulicami Gdyni, zrobiłam już zakupy, załatwiłam unieważnienie dostępu do mojego konta Jakubowi. Powoli zaczynam kierować się do domu.

Lubię spędzać czas sama ze sobą. Nauczyłam się tego, że w samotności można znaleźć siłę. Od momentu bycia z Jakubem nauczyłam się być sama. Samotność jest dla mnie bezpieczną bańką, w której żyję. Nawiązywanie znajomości nie jest dla mnie trudne, ale dopuszczenie kogoś do siebie już tak. Od zawsze kontakty z mężczyznami wydawały mi się łatwiejsze. U nich wszystko jest prostsze, białe jest białe, a czarne jest po prostu czarne.

Kiedy jestem na jednej z głównych ulic miasta, kątem oka dostrzegam znajomy samochód. Jakub? Tutaj? O tej porze? Kierowana czystą ciekawością chcę podejść bliżej, aby się upewnić. Co jego auto robi na parkingu hotelowym w ciągu dnia? To jeden z większych i droższych hoteli w Trójmieście. Ma jakieś spotkanie biznesowe? Czy…

I jak na zawołanie w drzwiach hotelu pojawia się Jakub i Zuza, jego koleżanka z komisariatu, oboje ubrani po cywilnemu. Objęci, szczęśliwi i cali w skowronkach. Przyglądam się, jak wsiadają do samochodu i wyjeżdżają z parkingu, kompletnie nie zdając sobie sprawy z mojej obecności.

Stoję tam jeszcze kilka minut kompletnie zszokowana, ale nie czuję bólu, jaki powinien towarzyszyć w takiej sytuacji. Nie czuję złości, gniewu czy nawet zdenerwowania. Nie boli mnie zdrada, bo już od dawna nic do niego nie czuję. Co odczuwam? Jakiś rodzaj ulgi. Coś, co utwierdza mnie w przekonaniu, że to, co chcę zrobić, to dobry pomysł.

Będę dzisiaj spała w hotelu albo prześpię się jedną noc w komórce lokatorskiej. Zamawiam szybko taksówkę. Muszę spakować resztę swoich rzeczy i przenieść je do kanciapy. Muszę to zrobić jeszcze przed jego powrotem.

Na szczęście nie mam tego dużo, więc wszystko mieści się w kilku większych workach na śmieci. Jednak w mojej komórce powoli zaczyna brakować miejsca. Zostały mi do zabrania tylko teczki z dokumentami i jakieś szpargały.

Siadam na kanapie w przestronnym salonie i rozglądam się dookoła. Zaczynam się zastanawiać nad tym, czy to, co czuję, jest normalne. Czy po tym, co widziałam, nie powinnam wpaść w furię? I rozwalić pół mieszkania za to, że mnie zdradził? Nie powinnam zanosić się płaczem? Nie czuję nic. Jest trochę tak, jakbym była pozbawiona możliwości odczuwania takich emocji. Czy te siedem lat wyprało mnie ze zdolności czucia czegokolwiek?

Salon, tak jak i całe mieszkanie, jest strasznie surowy. Wręcz zimny. Dziwne, że dostrzegam to dopiero teraz. Jedyne, czego będzie mi brakować, to widoku z okien na las. Naprawdę go lubiłam.

Jednak wszystko kiedyś się kończy. Zaczynam jeszcze przeglądać szuflady komody i wrzucam do walizki dokumenty, zdjęcia i przedmioty osobiste. I najważniejsze – w najciemniejszym kącie garderoby schowałam moje największe skarby. Twarde dyski. Zabieram cały karton do pokoju i zaglądam do niego. Waham się przed zabraniem z niego reszty rzeczy. Nie zaglądałam do niego od kilku lat. Nie oglądałam tych zdjęć od bardzo dawna.

Mój nastrój zaczyna się niebezpiecznie zmieniać, szybko zamykam karton i jego również pakuję do walizki. Zamykam ją i stawiam przy drzwiach.

Rozglądam się uważnie po całym pomieszczeniu. To było miejsce, gdzie żyłam siedem długich lat. Czas się pożegnać. Biorę głęboki wdech i odwracam się w kierunku wyjścia, kiedy drzwi mieszkania otwierają się i staje w nich Jakub.

Cholera.ROZDZIAŁ 3

HUGO

Wysiłek, jaki wkładam w to, aby skupić się dzisiaj na pracy, przekracza ludzkie pojęcie. Moje myśli ciągle uciekają do niej i do tego, co się z nią dzieje. Co chwilę sprawdzam, czy nie poszła do komórki lokatorskiej. Jednak ostatnim razem nie było jej tam. Zadzwoniłem do swojego agenta nieruchomości, aby zapytać, czy któryś z lokatorów wymówił umowę, ale nic takiego nie miało miejsca.

Drzwi mojego biura otwierają się i wchodzi Lena z teczką wypchaną dokumentami.

– Nie mów mi, że to papiery dla mnie – rzucam, gdy siada naprzeciwko mnie.

– Co się dzieje, ptysiu? Od rana jesteś jakiś podminowany. To moje dokumenty, ale jak wszystko w tej firmie, dotyczą również ciebie.

Do pomieszczenia wchodzi Eryk i opiera się o biurko.

– A mnie nie? Też jestem właścicielem. Co tam masz, Leno?

– Został nam równy miesiąc do balu charytatywnego, chłopaki. Większość rzeczy mam już dopięte i dopracowane, tak naprawdę zostały detale.

– Wszyscy potwierdzili obecność? – pytam, składając swoje dokumenty. Chowam je do teczki.

– Tak. Ci, na których nam najbardziej zależało, potwierdzili. Więc jedno z głowy. Ciebie – pokazuje na Eryka – pytać nie muszę. A ty z kimś przychodzisz? – pyta i patrzy mi w oczy, unosząc jedną brew.

– Leno, daj mu jeszcze czas, w miesiąc wszystko może się zdarzyć. – Obraca do mnie głowę i śmieje się głupkowato.

– Przyjdę sam – odpowiadam od razu.

– Mogę umówić cię z jakąś moją koleżanką – proponuje Lena.

– Ty, siostro, nie masz koleżanek. – Eryk siada na krześle obok niej i zgarnia od Leny strzał w bark. – To boli – marudzi, rozmasowując zbolałe ramię.

– Wal się, Eryk. Jak coś, to wystarczy powiedzieć. – Uśmiecha się do mnie. – Idziemy na obiad?

– Tak – odpowiadam, bo wiem, że i tak niczego dzisiaj nie zrobię. – Już nie wracam do biura. – Zabieram komputer, wszystkie potrzebne dokumenty i pakuję je do torby.

– To zabiorę się z tobą. Mam auto w naprawie. Później jakieś piwo u ciebie? – Eryk wstaje i zapina guziki marynarki, a ja kiwam mu tylko głową.

– To idę po torebkę i widzimy się tam, gdzie zawsze. – Lena wychodzi z biura.

– Stary – Eryk pochyla się nade mną – powiesz, co jest grane?

– Ona się chyba wyprowadza.

– Skąd wiesz? – Przygląda mi się uważnie.

Eryk wie o niej. Nie rozumie mojego podejścia. Uważa je za popierdolone, ale od zawsze mnie wspiera, jeżeli można to tak nazwać.

– Pomogłem jej dzisiaj zanieść jedną torbę do komórki lokatorskiej, a później sprawdziłem, w pomieszczeniu jest pełno pudeł i worków z rzeczami.

– Stary, a może malują albo coś podobnego? Dzwoniłeś do agenta?

– Tak, żaden z lokatorów nie wypowiedział umowy.

– To na pewno nic, ptysiu. Wiem, co by ci się przydało.

– Eryk, nie chcę żadnej dupy na szybki numerek – odpowiadam od razu.

– Wiesz, że ja tego nie rozumiem. Są tabuny kobiet, które tylko czekają na twoje skinienie, aby wskoczyć ci do łóżka. A ty od roku nie widzisz świata poza tym maleństwem. Nie możesz podejść do niej i zaprosić na kolację, a później zabrać do siebie? Kurwa, stary, to nie jest takie trudne.

– Pierdol się, Eryk – odpowiadam i zamykam za nami drzwi mojego biura.

– Wytłumacz mi to, a dam ci spokój. – Zaczyna naciskać, kiedy zjeżdżamy windą na podziemny parking.

Biorę głęboki wdech.

– Nie wiem, Eryk, serio. Ona po prostu ma w sobie coś takiego, co mnie przyciąga. Ma kogoś, więc nie będę się wpierdalał.

– Nie będę się wpierdalał.

Dotarliśmy już do samochodu.

– Sam byłem świadkiem, jak ta ludzka szumowina się do niej zwraca. I uważasz, że jej to pasuje? Ty wiesz więcej, niż mi mówisz. Czy ona…

– Nie. Chyba nie. Sprawdziłem ją, nie mam żadnych informacji na ten temat, ale coś w niej mówi mi, że moje podejrzenia mogą okazać się prawdziwe. – Widzę to w jej oczach, mimo że chce to ukryć. Widzę to, bo mam tak samo.

– Stary, a może zaproś ją na kawę, pogadaj?

– Nie. – Zaciskam dłonie na kierownicy.

– No OK – kończy i wracamy do tematów firmowych. – Trzeba zatrudnić nową sekretarkę.

– Może tym razem faceta, nie będzie problemów.

– To jest pomysł. Tylko nasi naczelni bzykacze będą zrozpaczeni. Biedny Patryczek i Glaca. – Wybucha śmiechem.

– Będą musieli radzić sobie na własną rękę – odpowiadam i parkuję samochód.

– Zlecę to Lenie, ona na pewno kogoś znajdzie.

***

Po obiedzie postanawiamy z Erykiem przejrzeć kilka spraw. Siadamy przy stole w moim mieszkaniu.

– Masz piwo? – pyta Eryk, wychodząc z łazienki.

– Lodówka, górna półka, mi też przynieś – odpowiadam, zdejmuję marynarkę i rozluźniam krawat.

– Trzymaj. – Też ściąga marynarkę i podwija rękawy koszuli. – To co my tu mamy?

– Ostatnie raporty, sprawdziłem je pobieżnie i na moje wszystko się zgadza, ale rzuć okiem. – Odbiera ode mnie dokumenty i od razu zaczyna je analizować.

– Powiem ci, że jestem pod wrażeniem naszego Patryczka. Gówniarz daje radę.

– Eryk, on ma prawie trzydzieści lat, my w jego wieku robiliśmy gorsze rzeczy – mówię i upijam trochę piwa.

Zarówno ja, jak i Eryk, jesteśmy byłymi pracownikami służb specjalnych. Po kilku latach w tym gównie przeszliśmy na „emeryturę” i założyliśmy firmę detektywistyczną. Jednak są zadania specjalne, którymi zajmujemy się sami. Specjalni klienci i specjalne kwestie do rozwiązania.

– To prawda – przyznaje mi rację.

Zagłębiamy się w dokumenty, kiedy dochodzi do nas podniesiony głos.

– Ty chyba do końca postradałaś zmysły, suko! – Ktoś jest donośny i wkurwiony.

Eryk tylko unosi głowę i uważnie mi się przygląda. Udaję, że tego nie słyszę i dalej przeglądam akta.

– Nie ma takiej opcji! Rozumiesz?! Nigdzie nie idziesz! Zostajesz tutaj! – Ktoś jest coraz bardziej nakręcony i wkurwiony.

– Hugo… – Eryk podnosi się i podchodzi do drzwi.

– Nie – mówię twardo, po czym wstaję i podchodzę do niego.

– Jakub, ja nie pytam o zgodę! Tylko cię o tym informuję. – Jej głos jest stanowczy i mimo że lekko go podnosi, to słychać w nim opanowanie.

Co ona chce zrobić?

– Do końca cię pojebało! Nie dasz sobie beze mnie rady, suko. Jesteś moja!

– Twoja to może jest Zuza, ale na pewno nie ja!

Kim jest Zuza? Widzę, jak Eryk pytająco unosi jedną brew, a ja tylko wzruszam ramionami. Głosy dochodzą tuż zza drzwi. Muszą kłócić się w korytarzu.

– Jakub, nie chcę się kłócić. Daj mi odejść.

Odejść? Odchodzi od niego?

– Chyba jesteś jebnięta, kurwa. Nigdy! Rozumiesz!?

– Puść, to boli! – Jej krzyk ścina mi krew w żyłach.

– Hugo. – Widzę wzrok Eryka i on już wie.

Słyszymy, jak otwierają się drzwi z naprzeciwka. Słychać jakąś szamotaninę i dźwięk kółek od walizki.

– Zostaw mnie w spokoju. To koniec, Jakub. – Jej głos balansuje na granicy płaczu.

– To nie ty o tym decydujesz! – W ostatnim momencie spoglądam przez wizjer i widzę, jak mężczyzna bierze zamach i uderza ją w twarz.

W tej samej sekundzie moja dłoń jest na klamce. Otwieram drzwi, podbiegam do niego i powalam na ziemię. Kretyn jest zdezorientowany i nie wie, co jest grane. Przyciskam go do podłogi i odwracam się w jej kierunku. Eryk już jest przy Kai.

– Jak z nią? – pytam i dociskam głowę frajera do ziemi. Eryk coś do niej mówi, ale nic nie słyszę, puls i adrenalina dudnią mi w uszach. Przysięgam, zabiję go, jeśli coś jej zrobił.

– On ma broń. – Głos jej się łamie. – Kabura przy pasku.

Wyciągam ją, wyjmuję magazynek i zabieram go ze sobą, a broń odrzucam na drugi koniec korytarza.

– Puść mnie. Nie wiesz, kim jestem! – Próbuje się wyswobodzić.

– Dobrze wiem, kim jesteś, chuju. I teraz mnie posłuchaj. – Nachylam się do jego ucha. – Jeszcze raz podniesiesz rękę na jakąkolwiek kobietę, to przysięgam, że ci ją, kurwa, urwę. A jeżeli chodzi o Kaję… – Ściszam głos, bo nie chcę, aby mnie słyszała. – Zapomnij o niej i nie radzę ci nawet o niej myśleć, bo cię zabiję, rozumiesz?

– Zapłacisz mi za to, suko! – drze się. – Powinienem cię tam zostawić, żebyś zdechła, szmato!

Nie mam bladego pojęcia, o co mu dokładnie chodzi. Przerzucam wzrok z leżącego pod moim kolanem mężczyzny na kobietę wpatrującą się we mnie ogromnymi oczami.

KAJA

Kiedy upadam, uderzam głową o parapet. Później kilka rzeczy dzieje się naraz. Drzwi z naprzeciwka otwierają się i dosłownie wyskakuje z nich dwóch facetów. Jeden obezwładnia Jakuba, a drugi coś do mnie mówi.

– Słyszysz mnie?

Potakuję głową. Przyglądam się mojemu sąsiadowi. Zawsze taki spokojny, a teraz emocje aż w nim buzują. I pierwszy raz widzę jego oczy. Ciemne, wręcz czarne. Kipią wściekłością. Cały emanuje czymś niesamowitym. Pochyla się nad Jakubem i mówi mu coś tak cicho, że nie jestem w stanie wychwycić słów.

– Zapłacisz mi za to, suko! – drze się Jakub. – Powinienem cię tam zostawić, żebyś zdechła, szmato!

Na te słowa, mimo bólu głowy, podnoszę się i chcę na niego rzucić. Nie ma prawa tak mówić. Mówić o tym. Kiedy już mam go kopnąć, czyjeś ręce łapią mnie w talii i odciągają.

– Puść mnie! – drę się.

– Zabierz ją do mnie.

Sąsiad odwraca się w moją stronę i jego ciemne spojrzenie dosłownie przewierca mnie na wylot. Cała jego postawa wręcz promieniuje siłą i determinacją. Nie jestem w stanie oderwać od niego wzroku. Przez całe moje ciało przechodzi prąd.

– Jasne. Chodź, kruszynko – odpowiada drugi facet, który jedną ręką zgarnia stojącą torbę i wchodzi do mieszkania.

– On nie może z nim zostać, Jakub jest nieobliczalny – mówię, gdy facet sadza mnie w kuchni na blacie. Słyszę w swoim głosie strach.

– Uwierz mi, radził sobie z większymi. – Facet uśmiecha się do mnie. Jest wysoki i dobrze zbudowany, ma w sobie coś z niegrzecznego chłopca. Kącik jego ust unosi się delikatnie. Cała postura aż krzyczy o tym, jaki jest pewny siebie. – Jestem Eryk.

– Kaja. – Chwytam jego dłoń.

Słyszę trzaśnięcie drzwiami i pojawia się on. Jak zawsze ubrany cały na czarno. Pierwsze dwa guziki kamizelki ma odpięte. Podwinięte rękawy lekko rozpiętej pod szyją koszuli ukazują umięśnione ręce. Materiał przylega do niego, podkreślając idealnie wyrzeźbione ciało. Idzie w moim kierunku i nie spuszcza ze mnie wzroku.

– Gdzie uderzyłaś?

Podchodzi blisko, a ja muszę walczyć sama ze sobą, aby go nie dotknąć. Upewnić się, czy jest prawdziwy. Wydaje się jak wyciągnięty z jakiegoś filmu czy książki, wręcz nierealnie idealny. Ma mocno zarysowaną szczękę i kości policzkowe. Jego czarne rzęsy rzucają cień na policzki, na których widać lekki zarost.

– Kaja, słyszysz mnie?

Skąd zna moje imię?

– Tak, słyszę, nic mi nie jest.

Zeskakuję z blatu i dokładnie w tym momencie zaczyna kręcić mi się w głowie. Upadłabym, gdyby nie on.

– Siadaj. – Prowadzi mnie do salonu i sadza na kanapie.

Dopiero teraz dostrzegam, jak tu jest. Wszędzie drewno i czerń. Kanapa to ogromny narożnik ustawiony przed kominkiem. Nie ma zbędnych bibelotów. To mieszkanie idealnie opisuje mężczyznę, który właśnie klęka przede mną.

– Przyniosę wodę – mówi Eryk z dziwnym uśmiechem na twarzy.

– Pytam ponownie. I tym razem chcę szczerą odpowiedź. Jak się czujesz, Kaju? – Moje imię w jego ustach brzmi tak…

– Proszę. – Nagle pojawia się Eryk. – Masz tu jeszcze tabletki przeciwbólowe, będziesz ich potrzebować. Mocno uderzyłaś głową.

– Nie, dzięki. – Nie biorę od niego pigułek, chwytam tylko za butelkę wody.

– Więc?

– Trochę kręci mi się w głowie. Dziękuję wam. – Uśmiecham się do nich.

– Cała przyjemność po naszej stronie, kruszynko. – Eryk puszcza mi oko.

Zastanawiam się, skąd on wziął tę ksywkę.

– Pokaż głowę. – Mój sąsiad wstaje i pokazuje gestem dłoni, abym się odwróciła.

– A możesz chociaż powiedzieć mi, jak masz na imię, zanim zmacasz mi głowę?

Eryk wybucha śmiechem, a na twarzy sąsiada pojawia się cień uśmiechu.

– Hugo – odpowiada i ponawia gest. Odwracam się i czekam. Jego dłonie prawie niewyczuwalnie dotykają mojej głowy. – Na pewno będziesz mieć siniaka i guza. Ważne, że skóra nie została naruszona.

Eryk rozsiada się na kanapie i wyciąga nogi przed siebie.

– Jeszcze raz wam dziękuję, ale będę już szła. – Muszę gdzieś przekoczować tę noc.

– Gdzie? Z tego, co słyszeliśmy, wyprowadziłaś się od tego padalca, i to z hukiem.

– Pojadę do jakiegoś hotelu – odpowiadam pewnie. Nic innego mi nie zostało.

– Nie wydaje mi się, aby była to dobra opcja. Dość mocno uderzyłaś głową. Objawy wstrząsu mogą ujawnić się w środku nocy – mówi Eryk z pełną powagą. – Ktoś musi mieć na ciebie oko. Zgadzasz się ze mną, ptysiu?

– Ptysiu? – pytam zdziwiona.

– Nie pytaj. – Hugo gromi Eryka wzrokiem. – On ma rację.

– I tak się składa, że ptyś ma wolny pokój gościnny i przeszedł niejeden kurs pierwszej pomocy – mówi dumny z siebie Eryk.

O co tu chodzi?

– Nie mogę – odpowiadam od razu. – Już i tak dużo dla mnie zrobiliście.

– Nie ma o czym mówić – mówi surowo Hugo. – Zostaniesz u mnie. Będę spokojniejszy. Nie będziesz się tułać po nocy.

– Nie mogę, Hugo. Tak nie wypada. Nie znam cię, a ty nie znasz mnie.

– Nie wypada to przespać się z koleżanką własnej babci. Robi to dla twojego dobra. Będę uciekał. Ptysiu, pożyczę samochód i przyjadę jutro rano po ciebie. Do zobaczenia, kruszynko. – Uśmiecha się do mnie podejrzanie i klepie Hugona w plecy.

Jednak Hugo nie reaguje na żadne jego słowo. Wpatruje się we mnie. Siedzimy tak obok siebie przez kilka minut.

– Nie wydaje ci się to dziwne? – pytam, bo pierwszy raz w życiu cisza mnie przytłacza. I nie będę ukrywać, ale dziwi mnie cała ta sytuacja.

– Co takiego, Kaju?

– Ratujecie mnie, a teraz proponujesz mi nocleg – rzucam i rozmasowuję kark.

– Boli cię?

Kiwam tylko głową.

– Pomaganie nie wydaje mi się dziwne. A poza tym, mieszkamy obok siebie od pięciu lat. Więc wiesz…

– Niby tak, ale tylko dzisiaj. Zapłacę ci i jutro już mnie nie ma.

– Nie przyjmę od ciebie żadnych pieniędzy, Kaju. – Podnosi się i staje przede mną. Muszę zadrzeć głowę do góry, bo jest dużo wyższy ode mnie. – Chodź, zjemy coś.

– Dobrze. – Podnoszę się powoli, ale zawroty głowy już przeszły. Słyszę piknięcie wiadomości, ale to nie mój dźwięk. To musi być jego komórka. Idę za nim do kuchni i staram się odnaleźć w sytuacji.

Mam u niego zostać na noc?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: