- W empik go
I Wanna Touch You - ebook
I Wanna Touch You - ebook
Początek studenckiego życia, gra w hokeja i znienawidzona przybrana siostra.
Asher Barkley właśnie rozpoczyna nowe życie z daleka od rodzinnego miasta. Chłopak chciał jak najszybciej wyrwać się z domu, ponieważ jego rodzice się rozstali i walczą ze sobą o syna, a do tego matka rości sobie prawo do decydowania o jego wyborach.
Jakby tego było mało, w jego życiu pojawia się córka partnerki ojca, Leila Walker, uosabiająca wszystko, czego Asher nie cierpi w kobietach, dlatego ucieka z miasta, gdzie się urodził, i od dziewczyny, której nienawidzi, ale jednocześnie tak bardzo chce dotknąć...
Jednak chłopak nie ma tyle szczęścia, bo ku jego zaskoczeniu Leila wybiera tę samą uczelnię, co on. Oboje wpadają w wir wypełnionej imprezami studenckiej egzystencji, a każde ich spotkanie przynosi nieporozumienia i wzajemne oskarżenia. Asher zdaje sobie sprawę, że bliższa relacja między nimi jest zakazana, więc z całych sił walczy z pojawiającym się pragnieniem.
Co zwycięży: nienawiść czy pożądanie? A może uda się je połączyć?
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia.
Opis pochodzi od Wydawcy.
Kategoria: | Young Adult |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8362-163-0 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Asher
Natrętny i wkurzający dzwonek wdzierał się powoli do mojej świadomości zupełnie tak, jakbym budził się z jakiegoś letargu. Zanim jeszcze dobrze otworzyłem oczy, czułem już ten ciężar w piersi towarzyszący mi od kilku lat. Balast, którego nie powinienem wcale czuć. A jednak.
Wyciągnąłem rękę, po omacku szukając telefonu, a kiedy go namierzyłem, dotknąłem ekranu i w pokoju zapadła cisza.
Powinienem wstać i coś zjeść, a później wrócić do domu, jednak wcale nie miałem na to ochoty. Miałem dość tego gówna. Nie potrafiłem się już doczekać, kiedy spakuję graty i wyjadę z tego miasta. Nie bez powodu wybrałem uczelnię na drugim końcu kraju. Chciałem świętego spokoju. Byłem dzieciakiem z rozbitej rodziny, podobnie jak mój kumpel Kai, z tym że on nie musiał walczyć z matką o kontakty z ojcem z jednego prostego powodu: jego stary się ulotnił, kiedy on i jego siostra byli jeszcze mali, założył nową rodzinę, a dzieci z pierwszego małżeństwa miał gdzieś, przynajmniej przez kilka dobrych lat. Ja nie miałem tyle szczęścia, byłem niczym kość między sforą wygłodniałych kundli.
W końcu otworzyłem oczy, a następnie odblokowałem telefon. Mogłem się spodziewać, że będę miał nieodebrane połączenia i SMS-y od matki.
Wstałeś już?
O której wracasz?
Próbowałam się dodzwonić do Londona, ale on nie odbiera. Wszystko w porządku?
Wiedziałem, że będzie dzwoniła do Londona, dlatego poprosiłem go, żeby skłamał albo nie odbierał. Wcisnąłem matce kit, że będę nocował u Westa. Nie zostawiła mi innego wyboru, matka wpadłaby w szał, gdybym powiedział jej prawdę.
Wstałem. Będę za godzinę.
Odpisałem z zamiarem ignorowania nadchodzących SMS-ów. Podczas rozwodu ustalono, że zostaję z matką, chociaż nikt nie pytał mnie o zdanie. Ojciec miał wyznaczone dni i godziny, kiedy mógł mnie odwiedzać, a także terminy, w których mógł zabierać mnie na wakacje. To nie musiało wcale tak wyglądać, ale matka nie mogła pogodzić się z faktem, że Terry zażądał rozwodu i odszedł, zanim podpisali dokumenty.
To wydarzyło się kilka lata temu, jednak moja matka dalej wykorzystywała każdą okazję, żeby mu dowalić, zapominając o tym, że zadawane przez nią ciosy trafiały także we mnie.
Sytuacja jeszcze się zaostrzyła, kiedy rok po rozwodzie mój ojciec znalazł sobie kogoś, a kiedy Audrey Walker i jej córka zamieszkały u niego, matka zdurniała do reszty. Dostawała szału, kiedy chciałem spędzić z nim weekend albo jechać na wakacje. Dla świętego spokoju ograniczyłem więc swoje wizyty w jego domu albo kłamałem, że śpię u kumpla, tak jak teraz.
Żadne argumenty do niej nie trafiały, a ja nie miałem sił na to pieprzone gówno. Czułem się już zmęczony tymi niemającymi końca dramatami. Wprawdzie ojciec proponował, abym zamieszkał z nim, ale nie chciałem dokładać matce, która i tak nieźle sfiksowała przez ten cały rozwód i fakt, że Terry układał sobie życie z inną kobietą.
Starałem się to wszystko wypośrodkować, nie wnikać w ich małżeńskie sprawy, ale nie zawsze się to udawało. Matka uwielbiała grać na emocjach moich i ojca, ale to ja najbardziej na tym cierpiałem. Odkąd on związał się z Audrey, nie miałem prawa go odwiedzać, jedynie on mógł przyjeżdżać do mnie.
Wybrałem studia w Nowym Jorku i, dzięki Bogu, dostałem się na nie. Chciałem się znaleźć jak najdalej od nich obojga, sam decydować, jak i gdzie spędzę chociażby święta albo pieprzone weekendy. Matka walczyła o mnie z zaciekłością dziesięciu tygrysów, jakbym miał ze trzy latka, a zostawiony pod opieką Terry’ego mógłbym zginąć. Ograniczała moje kontakty z ojcem, jak tylko mogła, a ja, ponieważ miałem dość tych pretensji, awantur i wybuchów płaczu, widywałem się z nim w tajemnicy, poza ustalonymi widzeniami. Miałem prawie osiemnaście lat i chciałem mieć z nim kontakt nie tylko trzy razy w miesiącu po dwie godziny i to u mnie w domu. Wprawdzie Terry mógł iść do sądu, proponował to nawet, ale się nie zgodziłem. Wiedziałem, że kolejna sądowa batalia jeszcze bardziej rozwścieczy Natalie.
Z początku nie darzyłem sympatią wybranki Terry’ego z jednego prostego powodu. On układał sobie życie, a ja babrałem się w tym całym gównie, które po sobie pozostawił. Z biegiem czasu jednak zrozumiałem, że to wina mojej matki, bo powinna rozgraniczać swój rozwód od wychowywania dziecka. Chciałem mieć oboje rodziców, a wyglądało na to, że musiałem kłamać, żeby to osiągnąć.
Poprosiłem Londona, żeby mnie krył, na wypadek gdyby matka do niego zadzwoniła, na co kumpel chętnie się zgodził. Dzięki temu zyskałem możliwość, by wczorajszy wieczór spędzić z ojcem, na kanapie w jego salonie, oglądając mecz hokeja. Jego partnerka nie miała z tym problemu, wręcz przeciwnie, zorganizowała sobie czas z koleżankami, a kiedy wróciła do domu, od razu udała się do swojego pokoju. W przeciwieństwie do swojej córki, rudowłosej wiedźmy, która wkurzała mnie niemiłosiernie. Trzy razy pytała nas, czy nie jesteśmy głodni, a kolejne trzy, czy nie chcemy czegoś do picia. Audrey, jej matka, była naprawdę fajną babką, natomiast ten rudy czort ‒ wrzodem na moim tyłku.
Córka Audrey była wkurwiająca. Serio. Gdyby nie to, że naprawdę świetnie się uczyła, grała w siatkówkę, wygrywała konkursy, uznałbym ją za życiowego nieudacznika. Tej dziewczynie dosłownie wszystko leciało z rąk i nie tylko. Leila Walker nie ogarniała życia i do tej pory byłem zaskoczony, że jeszcze nie zginęła. Burza rudych loków, rozbiegane spojrzenie i ten pieprzony uśmiech sprawiały, że wkurzała mnie jeszcze bardziej. Bez względu na to, co by się nie stało, Leila była wiecznie zadowolona, nawet jeśli nie miała ku temu powodów. Jej optymizm mnie wkurwiał, podobnie jak ten uśmiech. Ta dziewczyna zginie, pozostawiona bez opieki. Nie wiedziałem, skąd te wszystkie jej osiągnięcia, skoro potrafiła się skupić na czymś jedynie kilka minut. Na moje oko miała ADHD, z tym że niezdiagnozowane. Powinni ją leczyć i tyle w temacie.
Miałem już wstać, kiedy przyszedł kolejny SMS. Niemal jęknąłem z ulgą, kiedy okazało się, że to London.
Twoja matka do mnie wydzwania. Powiedziałem jej, że jesteś pod prysznicem i nie będę tam wchodził lol.
Mogłem się tego spodziewać. Ktoś, kto patrzył na to z boku, mógłby pomyśleć, że to troska o mnie, ale prawda wyglądała zupełnie inaczej. Natalie bała się, że ja także ją zostawię, że wybiorę ojca, a ona zostanie sama. Dlatego tak usilnie próbowała ograniczać nasze kontakty.
Dzięki, stary. Odpisałem.
London i Kai byli wtajemniczeni w moje problemy, często mnie kryli, kiedy moja matka do nich dzwoniła, a robiła to cholernie często. Dziękowałem Bogu, za ten pieprzony garaż, który wybudował mój ojciec, bo tam nie wchodziła. Dla niej było tam za brudno, śmierdziało smarem, a ja miałem cholerny spokój od jej utyskiwań.
Blue pyta, czy nie wybierzesz się z nami na przystań. Po chwili przyszedł kolejny SMS od Westa.
Była sobota, dzień wolny, a ja nie miałem nic lepszego do roboty, więc odpisałem, że będę wolny po obiedzie. Musiałem wrócić do domu, przebrać się i zjeść, a także pokazać się matce i kłamać w żywe oczy, że wczorajszy mecz hokeja obejrzałem z kumplami.
Najwidoczniej London i Blue, chcieli wyjść, a sami nie mogli tego zrobić. Ukrywali się, najpierw przed wszystkimi, łącznie ze mną, Kaiem i Peytonem, a teraz tylko my wiedzieliśmy o ich tajemnicy. Z początku zachowanie kumpla potwornie mnie wkurzyło, ale z biegiem czasu zrozumiałem, że ja też popełniłem błąd. Blue mi się podobała, London zaś był zakochany. Gdybym o tym wiedział, nie walczyłbym z nim. Wspierałbym i jego, i dziewczynę. Niestety, mleko się rozlało, ale na szczęście zdołaliśmy wszystko poskładać do kupy, a ten incydent nie rozwalił naszej wieloletniej przyjaźni. Teraz robiliśmy wszystko, żeby kryć ten związek dla dobra Blue. Wiedziałem, że to już nie potrwa długo, bo zaraz mieliśmy zacząć studia, właściwie to za kilka miesięcy, a wtedy wyjedziemy wszyscy do Nowego Jorku i Mia, Howard i Nicole będą mogli pocałować Blue w tyłek.
Zwlokłem się z łóżka, a następnie udałem pod prysznic, zgarniając po drodze czyste rzeczy z torby, którą zabrałem ze sobą do ojca.
W jego domu, który kupił z Audrey, miałem swój kąt, swój pokój, gdzie zawsze nocowałem. Odnosiłem wrażenie, że ojciec liczył na to, że być może pewnego dnia z nim zamieszkam, ale nic z tego. Planowałem wyjechać na studia, grać w hokeja i już nigdy nie wracać na łono rodziny. Pragnąłem być niezależny, chciałem znaleźć się daleko.
Ja i Kai mieliśmy zamiar zamieszkać na kampusie, w jednym z domów studenckich i świetnie się bawić. London z Blue zaś chcieli wynająć coś swojego i zamieszkać we dwoje. Z naszej trójki tylko West bawił się w coś takiego jak stałe związki, ja i Kai nigdy nawet nie mieliśmy dziewczyny. Chyba że wspólną, na jedną noc. Tak, zdarzały nam się trójkąty, ale to wszystko. Nie chciałem być w poważnym związku, nie w tym wieku i nie, kiedy przede mną roztaczała się wizja kilku najlepszych lat w Nowym Jorku.
Kiedy wyszedłem z łazienki, zacząłem pakować graty do torby, w korytarzu usłyszałem śpiew. Ta dziewczyna powinna mieć zakaz nucenia nawet pod prysznicem. Zazgrzytałem zębami, próbując odgonić narastający ból w skroniach.
– Przestań wyć! – krzyknąłem na tyle głośno, aby mieć pewność, że Leila mnie usłyszy.
Jej cichy śmiech był o wiele przyjemniejszy od tego zawodzenia.
– Nie przestanę! – odkrzyknęła, tuż za moimi drzwiami i znów zaczęła skrzeczeć.
Jak miałem to wytrzymać? Jej głos jednak się oddalał, więc dziewczyna najwyraźniej schodziła po schodach.
Dzięki ci, Boże! Nie spałem najlepiej tej nocy, bolała mnie głowa, a jej śpiew jeszcze mnie dobijał. W czwartek Liam zafundował nam piekielnie ciężki trening, po którym jeszcze bolały mnie wszystkie kości. Do tego ta wariatka miała zamiar umilić mi poranek swoim zawodzeniem.
Rzuciłem się na łóżko, aby jeszcze przez chwilę poleżeć w spokoju. Ojciec z Audrey zapewne pojechali na zakupy, jak w każdą sobotę rano, a ja miałem tę wątpliwą przyjemność być w domu z tą wariatką.
Raczej jej unikałem, a przynajmniej starałem się to robić. Ostatni raz zostaliśmy sam na sam, kiedy odwoziłem ją z klubu do domu. To zdarzyło się kilka tygodni temu podczas urodzin Londona.
Razem z Kaiem zdobyliśmy fałszywe dowody dla naszej piątki, żeby dostać się na imprezę. Starałem się w tłumie półnagich i ponętnych lasek znaleźć coś dla siebie i kiedy w oko wpadła mi ta jedna sztuka, którą chciałbym wyruchać, okazało się, że… to Leila.
Ubrana w cholernie obcisłe skórzane portki i ledwie zasłaniający cycki biały top kręciła tyłkiem na parkiecie, co spowodowało, że zaraz obok niej pojawił się tłum napalonych facetów. Wyprostowała te cholerne rude loki i dlatego jej nie poznałem. W pewnym momencie jednak dostrzegłem jej twarz i poczułem narastającą wściekłość. Byłem napalony, mój kutas stał w spodniach na baczność już od chwili, kiedy dziewczyna weszła na parkiet, a jak okazało się, że to ona, nic się w tym względzie nie zmieniło. Chciałem ją przelecieć równie mocno, co chwilę wcześniej. Co zrobiłem z tym fantem? Nic, zabrałem ją do domu taksówką i zrobiłem potężną awanturę o te szmaty, które miała na sobie, i o to, że weszła do klubu, bo kuzyn jej przyjaciółki stał na bramce. I chociaż sam znalazłem się tam nielegalnie, to szlag mnie trafiał na samą myśl, że była pijana, otoczona przez dupków gapiących się na jej sterczący tyłek.
Leila miała szczęście, że po cichu odprowadziłem ją do jej sypialni, nie budząc ojca ani jej matki. A powinienem to zrobić chociażby po to, żeby dostała szlaban. Ta idiotka chyba nie miała pojęcia, co dzieje się w takich miejscach.
Od tamtej pory nie cierpiałem jej jeszcze bardziej, w przeciwieństwie do mojego kutasa. Irytował mnie fakt, że nic nie mogłem poradzić na to, że pragnąłem przelecieć przybraną siostrę, której nienawidziłem. W sumie za to nie cierpiałem jej najbardziej. Ojciec i Audrey zabiliby mnie, gdyby się dowiedzieli, o czym myślałem, patrząc na tę małą.
Leżałem jeszcze kilkanaście minut, próbując zebrać myśli i zmusić się do wyjścia. Nie chciałem stawać oko w oko z Leilą, zwłaszcza że byliśmy sami. Nie miałem jednak wyjścia, musiałem wracać do domu, a przed tym powinienem zjeść śniadanie. Nie to, że dbałem o linię, ale Liam mocno naciskał, żeby jego zawodnicy jadali regularnie. Niestety, śniadanie z tą żmiją, nie było czymś, o czym skrycie marzyłem. Owszem, chciałbym położyć na niej łapy, ale nie jeść posiłki.
Nie mogłem dłużej zwlekać, jeśli nie chciałem, żeby Natalie wpadła do domu Londona, wstałem więc, chwyciłem torbę i zszedłem na parter.
Już na schodach poczułem dziwny zapach, a właściwie to smród spalenizny. Rzuciłem torbę obok stopni, czując, że zaczynają piec mnie oczy, a w gardle coś dziwnie drapie.
Od razu ruszyłem w stronę kuchni, klnąc na czym świat stoi.
– Leila? – zawołałem, podchodząc do wyspy kuchennej.
Czy byłem zdziwiony, widząc palący się bekon na patelni? Nie, ani trochę! Natychmiast wyłączyłem płytę indukcyjną, odstawiając na bok patelnię, a następnie otworzyłem okno w kuchni. Co ta dziewczyna wyprawiała?
– Leila? – zawołałem ponownie.
Po chwili usłyszałem ciche nucenie, któremu towarzyszyło przeciągłe wycie psa. Najwidoczniej kundel Leili także poznał się na jej wątpliwym talencie.
Stałem w holu, kiedy drzwi wejściowe się otworzyły. Do środka wpadł pies o wdzięcznym imieniu Lucky, a za nim do środka weszła ta wiedźma.
– Cześć – zawołała radośnie, kiedy mnie zobaczyła. – Wstałeś?
Nawet jeśli bym spał, jej wycie szybko postawiłoby mnie na nogi.
– Chciałaś nas, kurwa, spalić? – warknąłem, wkurzony jej szerokim uśmiechem. Jak zwykle humor jej dopisywał.
Spojrzała na mnie zaskoczona, jakbym gadał jakieś głupoty. Założyła kosmyk włosów za ucho, odkładając smycz na krzesło stojące w holu. Przygryzała nerwowo wargę, nie ruszając się z miejsca. Miała na sobie szare spodnie dresowe i krótką bluzę w tym samym kolorze, która odsłaniała pasek gołej skóry na brzuchu. Gdyby ten strój zamienić na jakąś suknię, wyglądałaby tak samo jak ta ruda wiedźma z bajki o smokach, którą oglądał brat Londona, Chase.
– Nie bardzo rozumiem – wymamrotała, a wesoły błysk zniknął z jej oczu.
I chociaż za nią nie przepadałem, coś zakłuło mnie w piersi na myśl, że ten wulkan energii gdzieś się ulotnił.
Jej smutek zaczął mnie irytować do tego stopnia, że porzuciłem myśl o zrobieniu jej awantury.
– Zostawiłaś bekon na ogniu i poszłaś z psem? – zapytałem, czując ogarniającą mnie rezygnację.
Dopiero teraz Leila pociągnęła delikatnie nosem, a następnie skrzywiła się i pobiegła w stronę kuchni, niemal mnie potrącając.
– Spokojnie – westchnąłem głośno. – Opanowałem sytuację.
– Dzięki Bogu! – sapnęła, przyglądając się patelni i spalonej zawartości. – Chciałam zrobić ci śniadanie, ale Lucky zaczął skamleć, więc wyszłam z nim, dosłownie na moment i…
– Skamlał, bo śpiewałaś – prychnąłem, wchodząc do kuchni. – Też miałem ochotę zawyć.
Leila patrzyła na mnie z zakłopotaniem, kiedy wstawiałem patelnię do zlewu. Na szczęście wystygła już na tyle, aby można ją było zalać wodą. W domu jednak nadal śmierdziało i zupełnie nie rozumiałem tego, jak mogła nie poczuć zapachu palącego się mięsa, kiedy tylko wróciła ze spaceru.
– Zrobię ci coś innego…
– Nie – przerwałem jej szybko. Nie chciałem ryzykować. – Siadaj – poleciłem nieznoszącym sprzeciwu tonem. – Ja zrobię śniadanie.
Leila skinęła głową, a następnie usiadła na najbliższym krześle przy wyspie, dokładnie naprzeciwko mnie. Nie chciałem, by robiła śniadanie, miałem dość wrażeń jak na jeden poranek. Zresztą, ilekroć spałem u ojca, ona zawsze rano robiła mi jajka z bekonem. Nie miałem pojęcia, skąd wiedziała, że je uwielbiałem. Wkurzało mnie to, że próbowała być dla mnie miła, chociaż ja niemal ciągle albo na nią warczałem, albo upominałem, albo jej unikałem.
– Eeee… zapomniałam o tym bekonie – wyznała, kiedy wyciągnąłem chleb tostowy.
Dlaczego mnie to nie dziwiło?
– Z kuchni korzystaj tylko, kiedy dorośli są w domu, okej? – parsknąłem, włączając toster.
Leila nadal była smutna, przyglądała się każdemu mojemu ruchowi, a mnie się to cholernie nie podobało. Wściekanie się na nią, kiedy miała na ustach szeroki uśmiech to zupełnie co innego, niż wkurzanie się, kiedy była smutna.
– Jesteś niemiły – stwierdziła po chwili.
Nie byłem miły i nie miałem zamiaru być. Nie dla niej.
– Ciesz się, że robię ci śniadanie, rudzielcu – mruknąłem. – Zamiast żarcia powinnaś dostać lanie za to, że prawie spaliłaś dom.
– Nie spaliłam – odparowała, butnie unosząc podbródek, przez co wyglądała niemal komicznie. – I wyszłam tylko na chwilę.
Nie miałem już do niej sił, przysięgam. Robiłem te pieprzone tosty, żeby się najadła i nie próbowała gotować, zanim wrócą Terry i Audrey. To niebezpieczne.
Mogłem pojechać do domu i tam zjeść, ale obawiałem się, że zanim nasi rodzice przyjadą z zakupów, po domu zostaną zgliszcza.
Kiedy podsunąłem jej talerz pod nos, wymamrotała pośpieszne „dziękuję” i wgryzła się w chrupiące pieczywo. Najwidoczniej musiała być głodna.
– Ash? – zagadnęła po chwili.
Tylko ona mówiła do mnie w ten sposób, stosując skrót, którego prawdę mówiąc, nikt nigdy nie używał.
– Co? – zapytałem niechętnie.
Nie chciałem z nią gadać, chciałem zjeść i się zmyć.
– Kiedy następnym razem pójdziecie do klubu, weźmiecie mnie ze sobą?
Spojrzałem na nią wzrokiem, który mógłby zabić. Z chęcią zacisnąłbym dłonie na jej szyi i pozbawił tlenu.
– Do reszty zdurniałaś, Leila? Nie zabiorę cię tam i co więcej, jeśli zobaczę cię w takim miejscu, zgarnę twoje dupsko prosto do auta i odwiozę do matki, jasne?
Ton mojego głosu był ostry i nieznoszący sprzeciwu.
– Nie jesteś dobrym bratem – oznajmiła, oblizując dolną wargę, na której miała ketchup.
– Nie jestem twoim bratem! – zaprzeczyłem ostro. – To, że mój ojciec rżnie twoją matkę, nie czyni z nas rodzeństwa!
Leila odchyliła się na krześle, zaskoczona moim wybuchem, ale miałem to gdzieś. Nie chciałem mieć z nią nic wspólnego, nie zamierzam jej nigdzie zabierać ani jej pilnować! Kai prawie stracił zęby, kiedy oznajmił mi, że chciałby ją przelecieć.
– Twoje słownictwo jest… jest okropne – wydukała pełnym oburzenia tonem.
Jej pomysły były okropne, nie moje słownictwo. W tej chwili żałowałem, że nie dorzuciłem do tych tostów cyjanku albo czegoś na rozwolnienie.
– A twoje pomysły powalone – odciąłem się, nakładając swoją porcję na biały talerz.
– Co w tym złego? – drążyła.
– Nie będę cię pilnował, to po pierwsze. Po drugie upijasz się kieliszkiem szampana. – Po trzecie mój kumpel chce cię zerżnąć, po czwarte ja chcę tego jeszcze bardziej niż on, a po piąte nie mogę patrzeć na twój tyłek, kiedy kręcisz nim w tańcu. Ale te trzy powody zostawiłem dla siebie.
– Nie będę piła – obiecała uroczyście.
Pokręciłem tylko głową. Nie zabiorę jej w takie miejsce, po moim trupie. Musiałem się trzymać od niej z daleka, zwłaszcza że kiedy ją widziałem, myślałem tylko o tym, żeby jej dotknąć, sprawdzić, jak zareaguje, przekonać się, dokąd mnie to zaprowadzi i dowiedzieć się, czy ona myśli o mnie równie często, jak ja o niej.
Gdyby Leila była kimkolwiek innym, na pewno bym spróbował. Jednak w sytuacji, kiedy nasi starzy się związali, wydawało mi się to ohydne. Z tym że nie potrafiłem nad tym zapanować. Gdybym ją dopadł, natychmiast bym sprawdził, czy jej cycki to duży rozmiar C, czy jednak D.
Potrząsnąłem głową, próbując odpędzić szalejące w głowie myśli. Odwróciłem się do okna, żeby na nią nie patrzeć, żeby mnie nie kusiła, nie mamiła tym spojrzeniem niebieskich oczu. Jednak moje myśli zupełnie bez udziału wolnej woli szybowały w kierunku jej zderzaków. Jeśli jej cycki zmieszczą się w moich dłoniach idealnie, będzie to znakiem tego, że ma rozmiar D, jeśli…
– Powinniśmy się dogadywać, Ash. – Jej głos wyrwał mnie z zamyślenia.
Odwróciłem się od okna i spojrzałem na nią. Znów się uśmiechała. Czy ta idiotka nie rozumiała, że jej nie cierpiałem? Że unikałem jej, jak mogłem, aby nie kusić losu i nie sprowadzić na swoją głowę kłopotów?
Mój ojciec i jej matka to jedno, ale moja matka to zupełnie inna historia. Miała obsesję na punkcie ojca, nienawidziła jego partnerki, a także jej córki. Gdyby Natalie dowiedziała się, że położyłem łapy na swojej przybranej siostrze, chyba by mi je odcięła.
– Dogadujmy się na odległość – rzuciłem, kładąc talerz po tostach do zlewu. – Nie zostaniemy przyjaciółmi, łapiesz, rudzielcu? Nie ma takiej pieprzonej możliwości. Zresztą niedługo wyjeżdżam na studia, na drugi koniec kraju. Nie będę wracał nawet na święta.
– Ja też wyjeżdżam, do…
– Nie obchodzi mnie dokąd – warknąłem, ruszając w kierunku wyjścia z kuchni.
– Ash…
– Nie mów do mnie Ash! – warknąłem przez ramię, a następnie złapałem swoją torbę, którą zostawiłem przy schodach, i wyszedłem z domu.
Nie chciałem już słuchać jej pieprzenia. Powinienem jej unikać i to dla własnego dobra. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że przebywając z nią dłużej, wpadłbym po uszy. A tego za cholerę nie chciałem. Ona nie była w moim typie! Podobały mi się pewne siebie dziewczyny, nie słodkie idiotki, które myślały, że uśmiechem zbawią świat. Przede wszystkim podobały mi się laski ogarniające siebie i swoje życie, a Leila nie potrafiła ogarnąć nawet śniadania.
Istniało milion powodów, dla których powinienem się trzymać od niej z daleka i tylko jeden, żeby tego nie robić: chciałem jej dotknąć.1
Asher
Powietrze pachniało wolnością, której tak bardzo potrzebowałem. Marzyłem o niej. W chwili, kiedy wysiadłem z samolotu kilka dni temu, poczułem wszechogarniający spokój. Zaczynałem nowe życie z daleka od domu i Natalie, z daleka od żalów i pretensji, w miejscu, gdzie nikt nie mógł mnie kontrolować.
W momencie, kiedy moje nogi stanęły na płycie lotniska, wiedziałem już, że nie wrócę na stałe do Los Angeles, znajdę swoje miejsce gdziekolwiek indziej, byle z daleka od rodzinnego domu. I rodziców.
Nauka na uniwersytecie, hokej i życie studenckie stały się teraz dla mnie priorytetem i nowym wyzwaniem. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że skoro grałem w uczelnianej drużynie, ktoś mógł mnie dostrzec, dać szansę. Co wtedy zrobię? Nie miałem pojęcia. Chciałem zostać prawnikiem, tak jak mój ojciec, a czekało mnie siedem lat nauki, żeby to osiągnąć. Zawodowa gra w hokeja wykluczała studia. London w tym względzie miał jasno sprecyzowane plany: jeśli pojawi się szansa gry w NHL, rzuca wszystko i bierze byka za rogi. Ja nie byłem co do tego taki pewny. Jak to w sporcie, trafiały się kontuzje. Po roku czy dwóch mogło się zdarzyć tak, że zostanę z niczym.
Postanowiłem nie martwić się na zapas, będę myślał o tym, co zrobię, jeśli trafi się konkretna sytuacja. Gdybanie nie miało największego sensu.
Kai i ja zostaliśmy zakwaterowani w domu studenckim znajdującym się na kampusie, niemal w jego centrum. Budynek był długi, miał dwa poziomy i przewidziano w nim miejsce dla kilkunastu studentów. Na dole mieścił się przestronny salon, z dużym telewizorem i wygodnymi kanapami oraz duża i dobrze wyposażona kuchnia oraz kilka sypialni. Nie miałem zamiaru bawić się w gotowanie, Kai także nie, więc obaj postanowiliśmy korzystać ze stołówki położonej kilka minut drogi od miejsca zamieszkania.
Opiekunem naszego domu został Carter, student ostatniego roku. Grał w drużynie koszykówki i miał chyba ze dwa metry wzrostu. Koleś wydawał się w porządku. Oprowadził studentów pierwszego roku po całym terenie uczelni, tłumacząc tutejsze zwyczaje, lokalizację różnych budynków oraz to, co mogliśmy tam znaleźć.
Zaprowadził nas także do higienistki, która bez zbędnych pytań wręczyła nam papierowe torebki, które po brzegi wypełnione były… kondomami.
Z pełną świadomością ja i Kai wybraliśmy męski akademik. Nie chciałem mieszkać z dziewczynami, słuchać ich pisków, ploteczek czy płaczów po tym, jak jednorazowy numerek nie skończył się związkiem. Pragnąłem spokoju, móc mieszkać w domu z facetami i nie mieć problemów. Dupy mogłem wyrywać poza miejscem zamieszkania, bez dramatów i całego tego gówna. Jeśli miałbym w pokoju obok kogoś takiego jak Leila, chyba bym się, kurwa, zabił.
Zajęcia miały się rozpocząć za kilka dni, tymczasem Carter prowadzał nas jak pieski po całym kampusie, zapoznając z terenem i innymi ludźmi, do których mieliśmy zgłaszać się po pomoc, rady i różne inne. Prawdę mówiąc, z całej wycieczki zapamiętałem tylko, gdzie zdobyć darmowe kondomy i gdzie się najeść.
Nasza grupa pierwszorocznych składała się z wyznawcy islamu imieniem Ibrahim, rastafarianina Marcusa, Japończyka Shoty, Kubańczyka Miguela, mnie i Kaia oraz dwóch rdzennych Amerykanów.
Już po pierwszych godzinach z nimi mogłem stwierdzić, że za żadne skarby nie dogadam się z Marcusem. Skurwiel nie jadł mięsa, słuchał idiotycznej muzyki, nie pił alkoholu. Wyjątkiem od używek było zioło, ale gościu wkurzał mnie ciągłym pieprzeniem o pokoju na świecie, jakbyśmy mieli na to jakikolwiek wpływ.
Ibrahim był prawiczkiem. Serio? W tym wieku? Od higienistki wziął paczkę z kondomami, ale czerwienił się przy tym jak dzieciak. Cóż, skoro mieszkał ze mną i Kaiem pod jednym dachem, to długo nim nie pozostanie. Nauczymy go wszystkiego łącznie z tym, że picie piwa to nie zbrodnia, a on nie spłonie w ogniu piekielnym.
Miguel i Shota skupili się jedynie na informacjach, gdzie znaleźć bibliotekę i gdzie znajdują się sale, w których można robić eksperymenty. Zapowiadał się ciekawy rok, naprawdę.
London i Blue zamieszkali w niewielkiej kawalerce poza kampusem. Ogromnie żałowałem, że kumpel nie dołączył do nas w akademiku, ale tak już było z zakochanymi kundlami. Skoro chcieli zacząć wspólne życie, awantury o porządki, rozwalone skarpetki i pranie, to ich sprawa, nie moja. Kai to mój przyjaciel, podobnie jak West, z tym że z Londonem dało się pogadać, ten drugi zazwyczaj milczał, lustrując otoczenie.
Kai był przystojnym sukinsynem i to nie tylko moje zdanie. Laski waliły do niego drzwiami i oknami, pchały się do jego łóżka, chociaż ten dupek zazwyczaj nie zaszczycał ich nawet słowem. London śmiał się, że to ta jego mroczna aura i miażdżący wzrok powodowały, że miał takie powodzenie. My, żeby coś wyrwać, najpierw musieliśmy się nagadać, Kai tylko kiwał palcem.
Carter jako nasz opiekun organizował nam czas przed rozpoczęciem zajęć. Było jakieś ognisko w męskim gronie, wypad na lodowisko oraz na basen. Nie to, że chciałem zaliczyć jeszcze przed rozpoczęciem semestru, ale potrzebowałem imprezy, takiej z prawdziwego zdarzenia. To łażenie po kampusie zaczynało mnie już mocno wkurzać.
W piątkowy wieczór Carter zebrał naszą grupę w salonie, aby oznajmić, że nazajutrz w auli w głównym budynku szkoły odbędzie się prezentacja sportowców reprezentujących Uniwersytet Nowego Jorku. Liczyłem na jakąś luźną imprezkę, a nie kolejne oficjalne gówno.
– Zostaną nam wręczone stroje – oznajmił, patrząc na mnie i Kaia.
Marcus, Shota i Miguel potrafili jedynie grać na nerwach. Kiedy wczoraj wieczorem wyszliśmy za dom, aby zagrać w kosza, piłka o mało nie zabiła tych idiotów. Nabrałem więc pewności, że jeśli w coś grali, to w szachy. Inna opcja nie istniała.
– Odbędzie się prezentacja drużyn męskich i żeńskich koszykówki, siatkówki, lekkoatletów i hokeistów. A później wyskoczymy na imprezkę do moich kumpli. – Carter mrugnął do nas porozumiewawczo. – Bądźcie grzeczni, okej? – Teraz zwrócił się tylko do mnie i Kaia.
Czy my wyglądaliśmy, do cholery, na jakichś zadymiarzy?
– To dom moich kumpli z drużyny, nie chcę żadnej dramy, jasne? Będą też dziewczyny, dużo dziewczyn.
Kiedy spojrzałem na Shotę, zauważyłem, że ten szeroko się uśmiechał. Ibrahim zaś zaciskał nerwowo dłonie. Obawiałem się, że jeśli zaliczą coś tego wieczoru, mogą zrobić nam kurewsko złą opinię – Ibrahim zapewne nie wiedział, gdzie wsadzić fiuta, a Shota… Kurwa, legendy o rozmiarach Japończyków krążyły po całym globie. Jeśli to prawda, że mieli najmniejsze fiuty na świecie…
– Dziewczyny z pierwszego roku są supergorące. – Carter usiadł w fotelu, wzdychając głośno.
Kai siedział z założonymi na piersi rękoma i wydawał się wcale nie słuchać gadania naszego opiekuna.
– To mój ostatni rok na tej uczelni i mam zamiar wyrwać jakąś zajebistą laskę.
– Czemu nie zrobiłeś tego do tej pory? – zagadnął Marcus, przyglądając się uważnie naszemu opiekunowi. – Jesteś gejem? – dopytywał. – Nie martw się, masz prawo kochać bez względu na płeć i wiek…
– Nie, idioto – parsknął, przerywając mu. – Pierwszy rok się bawiłem, drugi też, a później okazało się, że wszystkie fajne dupy są już zajęte. Cała nadzieja w pierwszym roku i świeżej krwi.
Siedzący obok mnie Shota, szturchnął mnie łokciem, uśmiechając się jeszcze szerzej. Jezu, byłem niemal przekonany, że on też nigdy nie widział cipki. Ekscytował się niczym dzieciak, który lada chwila miał dostać swój pierwszy rower.
Spojrzałem na Kaia, przekazując mu wzrokiem, że trafiliśmy do domu jakichś lamusów, na co ten tylko wzruszył ramionami. Jak zwykle na wszystko miał wywalone.
– Jeśli będę chciał przyprowadzić na noc dziewczynę, to co? – zagadnął Miguel, na co Carter jedynie się uśmiechnął.
– Nie ma problemu, przynajmniej do czasu, aż nie będziecie za bardzo hałasować – oznajmił nasz opiekun, na co najwyraźniej reszcie ulżyło.
Nie każdy studiował wyłącznie po to, żeby się uczyć. Ja na przykład pragnąłem nowego życia, nowych przygód i hokeja. Marzyłem o przeprowadzce z Los Angeles i udało mi się to. Co do kierunku, jaki obiorę, miałem jeszcze czas, ale prawo to najbardziej prawdopodobna wersja. I tak na tę chwilę będziemy się uczyć wszystkiego i tego, co potrzebne, i tego, co kompletnie do dupy. Wczoraj ja, London, Blue i Kai porównywaliśmy plany naszych zajęć. Literatura współczesna, rachunek różniczkowy, historia powszechna, to zajęcia, na które dostaliśmy się wszyscy. Oprócz tego zapisałem się na kursy rzeźby i malarstwa oraz teorię muzyki. Nieprzydatne gówno, ale oprócz obowiązkowych przedmiotów musiałem odbębnić jeszcze inne, aby liczba wymaganych godzin się zgadzała.
London dostał się na zajęcia z biznesu, Blue te z fotografii i razem ze mną będzie chodziła na to cholerne malarstwo i rzeźbę.
– Jeśli wszystko jest jasne, możecie się rozejść. – Carter wstał z fotela, a następnie ruszył w stronę schodów prowadzących do naszych pokoi. Na szczęście miałem ten komfort, że nie musiałem z nikim dzielić przestrzeni. I dzięki Bogu. Marcus i Shota mieli wspólny pokój, ja, Miguel i Kai osobne. Część starszych studentów też miała swoje sypialnie, inni musieli się gnieść we wspólnych.
Poszedłem do siebie chwilę później. Nie miałem ochoty na pogawędki, musiałem się do końca rozpakować i poukładać swoje rzeczy. Mój pokój nie był zbyt duży, ale ustawny i w miarę jasny. Przy oknie wychodzącym na inny dom studencki stało biurko, a po lewej stronie pojedyncze łóżko oraz komoda. Miałem swoją łazienkę ‒ zajebiste udogodnienie. Akademik pierwsza klasa, nie ma co.
Szafa stojąca po przeciwległej stronie do łóżka okazała się obszerna, miała półki i wieszaki. Czułem się tu… jak w domu, poważnie. Nawet matka nie pisała do mnie już tak często, jakby uspokajał ją sam fakt, że jestem setki mil od Los Angeles i nie mogę się potajemnie spotkać z ojcem.
Wieszałem właśnie koszulki w nowej szafie, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Sięgnąłem po niego i odetchnąłem z ulgą, widząc, że dzwonił London.
– Co robisz? – rzucił bez zbędnych wstępów.
– Rozpakowuję się. Carter od kilku dni planował każdą minutę mojego pobytu tutaj i nie miałem na to czasu. – Ramieniem przytrzymywałem telefon, aby nadal wypakowywać zabrane z domu ubrania z walizek. Nie byłem pewny, czy wrócę do domu na święta, a nawet jeśli, to miałem spędzić w Nowym Jorku kilka miesięcy. Zapłaciłem więc fortunę za nadbagaż i wziąłem ze sobą wszystkie ulubione rzeczy, stary strój do hokeja i osiem par butów.
– Jest piątek, zbieraj dupę, wychodzimy na miasto!
Wcale mnie to nie zdziwiło. On i Blue po miesiącach ukrywania swojego związku i siedzenia w domu, wykorzystywali każdą okazję, aby dokądś wyjść i się rozerwać. Naprawdę podziwiałem tę dziewczynę, bo zaryzykowała wszystkim, wiążąc się z Londonem. Matka się jej wyrzekła po tym, jak w mniemaniu jej rodziny odbiła chłopaka córce jej kochanka. Blue miała teraz nas i swojego ojczyma, który miał wrócić po kolejnej misji w Iraku lada chwila i to ponoć już na stałe.
– Wezmę szybki prysznic i zawołam Kaia – powiedziałem, wieszając ostatnią już na dzisiejszy wieczór koszulkę. Rozpakowywanie mogłem dokończyć jutro.
Zakończyłem połączenie, a następnie udałem się do pokoju kumpla. Nie pukałem, po prostu wlazłem do środka, przekonany, że przecież nie zobaczę nic innego, niż sam robiłem, tak? Nawet jeśli miał rękę w swoich gaciach.
Na szczęście nie miał, leżał na łóżku, gapiąc się w telefon. Kiedy go poinformowałem, że wychodzimy za piętnaście minut, skinął tylko głową, a z wyrazu jego twarzy nie mogłem nic wyczytać. Standard.
W liceum kilka razy zdarzyło nam się w jednym czasie pieprzyć tę samą laskę i ciekawiło mnie, czy skoro weszliśmy na inny, wyższy poziom, spróbujemy czegoś nowego w innych okolicznościach. Ponoć studentki były o wiele odważniejsze od licealistek i wszystko stanie się możliwe. Miałem nadzieję, że przekonam jakieś dwie chętne dupy do wspólnego celebrowania początku roku akademickiego.
W ekspresowym tempie wziąłem prysznic, a następnie wciągnąłem na tyłek ciemne dżinsy, dobrałem do nich jasną koszulkę polo, białe adidasy, czarną skórę i byłem cholernie gotowy na nowe doświadczenia. Kiedy wyszedłem z pokoju, Kai właśnie zamykał drzwi do swojego. Pieprzony kutas włożył koszulę, jakby szedł na jakąś kolację ze starymi.
W milczeniu udaliśmy się w wyznaczone miejsce, gdzie miał na nas czekać London z Blue.
Uściskałem mocno jego dziewczynę, a jego walnąłem w ramię.
– Co jest, śmierdzielu? – zapytałem, przyglądając mu się uważnie. Też miał na sobie koszulę. – Wybieracie się na zjazd emerytów? – parsknąłem, wskazując na ich ubrania. – Trochę luzu, jesteśmy studentami!
Blue miała na sobie sukienkę, być może nie elegancką, bo szarą z dużymi kieszeniami, ale to nadal sukienka. Zaczynałem mieć wątpliwości, czy idziemy do baru, czy na jakąś oficjalną kolację.
– Chcę dobrze wyglądać. – London wzruszył ramionami. – Idziemy, ponoć niedaleko jest fajna knajpa.
Knajpa faktycznie była fajna, ale przy wejściu sprawdzali pieprzone dowody! Nie mieliśmy przy sobie fałszywek, to jasne jak słońce, że nie zabierzemy tego gówna do Nowego Jorku, nikt przecież nie chciał zostać złapany z fałszywymi dokumentami. Staliśmy więc na chodniku, gapiąc się na siebie. Chyba nikt z nas nie przypuszczał, że w okolicy uniwersytetu były puby, do których wpuszczali tylko ludzi powyżej dwudziestego pierwszego roku życia.
– Może pójdziemy coś zjeść – zaproponowała Blue, widząc nasze miny. – Po drugiej stronie jest fajna knajpka, byliśmy tam z Londonem przedwczoraj.
Westchnąłem. Liczyłem na to, że uda mi się zabawić, napić czegoś mocniejszego i wyluzować. Myliłem się.
– Okej. – Skapitulowałem, przechodząc na drugą stronę ulicy. Nie było sensu robić problemów. Mogliśmy spędzić miło wieczór, jedząc pizzę i pijąc koktajle.
Jak się okazało, w środku zebrał się już spory tłumek. Było gwarno i duszno, ale bez problemu znaleźliśmy czteroosobowy stolik przy oknie. Na szczęście menu oferowało więcej niż tylko niezdrowe żarcie. Można tu zjeść sałatki, dania wege albo niskokaloryczne dania pudełkowe. No sztos!
Wcale mnie nie zaskoczyło, że obsługująca nas kelnerka machała sztucznymi rzęsami szybciej, niż to było konieczne. Wyglądało to komicznie.
– Ona szuka guza – parsknęła Blue, kiedy dziewczyna odeszła od stolika zaraz po przyjęciu zamówienia.
– Spokojnie, mała – odezwałem się, wlepiając gały w tyłek kelnerki, miała na sobie bardzo dopasowane dżinsy. – London jest zajęty, ale ja i Kai nadal jesteśmy wolni.
– Więc niech macha rzęsami na was – odezwała się, patrząc na dziewczynę z jawną wrogością.
Wyraźnie widziałem, jak gapiła się na nas zza baru, gdy przygotowywała koktajle, zerkając co chwilę w stronę naszego stolika. Była bardzo w moim typie: ciemne włosy, ciemne oczy, szczupła sylwetka… Być może ja i Kai popełniliśmy błąd, upierając się na męski akademik. Zawsze istniała większa szansa na przyjemniejsze spędzanie wieczorów…
Dochodziła jedenasta, kiedy postanowiliśmy się zbierać. London oznajmił, że jutro po oficjalnej prezentacji zawodników pierwszego roku on i Blue wybierają się na imprezę, o której mówił nam Carter. Wiedziałem, że odbywać się miała w jednym z największych domów na terenie całego kampusu i organizowali ją koszykarze, zawodnicy mający niesamowite plecy na całej uczelni, a uczelniani strażnicy mający pilnować porządku na terenie przymykali oczy na pewne sprawy.
Odchodziłem już od stolika, kiedy wpadła na mnie kelnerka, która nas obsługiwała. Wcisnęła mi w dłoń małą karteczkę, uśmiechając się zalotnie. Dopiero kiedy wyszliśmy na zewnątrz, a London i Blue się pożegnali, rozłożyłem, jak się okazało, serwetkę i przeczytałem słowa nakreślone czarnym tuszem.
Kończę zmianę za 15 minut.
Tylko tyle i aż tyle. Sucha informacja, chociaż powłóczyste spojrzenia dziewczyny wyraźnie mówiły „Poczekaj na mnie”.
– Wygląda na to, że mam plany na wieczór. – Pokazałem serwetkę Kaiowi, na co ten tylko wzruszył ramionami. – Czekasz ze mną? – zaproponowałem, nie chcąc zostawiać go samego, skoro wyszliśmy razem.
– Zadzwoń, jeśli będzie chętna na nas obu albo jeśli ma jakieś fajne koleżanki – mruknął, a następnie przeszedł na drugą stronę ulicy.
Zostałem sam przed knajpą, czekając na dziewczynę, której kompletnie nie znałem. W gruncie rzeczy połechtała mocno moje ego, wciskając karteczkę mnie, a nie Kaiowi. London cały czas trzymał łapę na Blue, więc kelnerka musiała się domyślić, że próba nawiązania kontaktu z Westem mogła się skończyć złamanym nosem.
Pojawiła się dokładnie po kwadransie. Nie miała już na sobie koszulki z logiem knajpy, ale jasny sweterek.
– Czekałeś – stwierdziła z zadowolonym uśmieszkiem.
– Nie mogłem postąpić inaczej. – Mrugnąłem do niej, włączając swój tryb podrywacza na najwyższe obroty. Potrafiłem bajerować laski, nie było sensu się oszukiwać. Zazwyczaj jednak nie musiałem się bardzo starać, a jeśli już, to ta walka tylko wzmagała mój apetyt, a kulminacyjny moment stawał się jeszcze bardziej satysfakcjonujący.
– Nazywam się Mary, a u mnie w domu właśnie odbywa się jedna z pierwszych imprez w tym roku akademickim. Pomyślałam, że mogłabym cię zabrać ze sobą.
– Pewnie, czemu nie. – Wzruszyłem lekko ramionami. – To duża impreza? – zagadnąłem, mając na myśli Kaia, który wracał właśnie do domu.
– Kilkadziesiąt osób, a czemu pytasz?
Cóż, Mary była ładna, miała pełny biust, który widziałem przez bawełnianą koszulkę w rozcięciu swetra. Jeśli miała równie ładne koleżanki, to Kai powinien być zadowolony.
– Bo mój kumpel, ten który siedział obok, ten wolny – dodałem po chwili – na pewno chętnie by się rozerwał.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
– Tak, jasne, możesz po niego zadzwonić. Podam adres – rzuciła szybko. – Prawdę mówiąc, myślałam o nim, ale głupio by wyglądało, gdybym dała serwetkę wam obu.
Uśmiechnąłem się szeroko i w SMS-ie krótko streściłem kumplowi całą sytuację, podając adres, pod którym miał się zjawić. Wyglądało na to, że impreza odbywała się niedaleko naszego miejsca zamieszkania.
Mary gapiła się na mnie niemal przez całą drogę i nie miałem żadnych wątpliwości, jak skończy się dla mnie ten wieczór, a właściwie noc.