I znowu cię zobaczę - ebook
I znowu cię zobaczę - ebook
Agata Przybyłek przedstawia romantyczną historię, która z pewnością Was zaskoczy. „I znowu cię zobaczę” to wzruszająca opowieść o drugich szansach, wybaczaniu i potężnej sile miłości. Gdy Tamara została sama z dziećmi, dwa lata zmagała się z żałobą po stracie męża, nim w końcu postanowiła na nowo otworzyć się na życie. Przystojny i szarmancki Wiktor niemal od razu skradł jej serce, lecz po kilku spotkaniach kobieta odkryła ze smutkiem, że więcej ich dzieli, niż łączy. Jednak mężczyzna nie daje za wygraną…
Niedaleko Tamary mieszka Paweł, który z przyjemnością wykonuje u sąsiadów drobne prace remontowe. Mężczyzna jakiś czas temu porzucił życie w mieście i kierowany porywem serca kupił dom na wsi. Zrozumiał, że kariera i praca, które kiedyś były dla niego najważniejsze, nie są celem w życiu. I tak poznaje Tamarę, a ta zaczyna darzyć go sympatią. Paweł czuje się zobowiązany, by chronić samotną kobietę i jej rodzinę, tylko czy zbierze się na odwagę, by wyznać im całą prawdę o sobie?
Tamara wkrótce przekona się, czy był jej w życiu pisany tylko jeden ukochany mężczyzna. Czy można dwa razy oddać komuś serce?
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66736-77-1 |
Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Majka miała wrażenie, że od pewnego czasu ktoś ją obserwuje. Nie umiała tego racjonalnie wytłumaczyć. Gdy się oglądała, nikogo nie było widać, ale już od kilku tygodni towarzyszyły jej dziwny niepokój i przeświadczenie, że nie jest sama. Czasami dopadały ją one, gdy siedziała z koleżankami przed szkołą na dużej przerwie, innym razem, gdy wracała samotnie po lekcjach do domu, a jeszcze niekiedy, gdy szła napić się wody do kuchni na parterze – wówczas nerwowo rzucała się na włącznik światła, byleby tylko nie kroczyć samotnie w ciemności po schodach. Pewnej nocy obudziła się zlana potem i usiadła na łóżku, z trudem łapiąc oddech, bo czuła, że czyha na nią jakieś niebezpieczeństwo. Ten koszmar był tak realny, że wzięła swoją poduszkę i poszła spać do mamy, co nie zdarzyło jej się od dawna – w końcu miała już dziesięć lat.
– Zły sen? – zapytała łagodnie mama, kiedy córka wsunęła się do niej pod kołdrę.
Dziewczynka nie zamierzała ciągnąć tej rozmowy, tylko skinęła głową, przytuliła się do matczynego ramienia i spróbowała zasnąć.
Wróciły do tematu dopiero rano, kiedy całą rodziną zgromadzili się w kuchni na śniadaniu.
– Wyspałaś się? – zapytała z troską Tamara.
Maja skinęła głową, chociaż nie była to prawda.
– Tak, dzięki.
– Opowiesz mi, co ci się śniło?
– Właściwie to już nie pamiętam – skłamała dziewczynka. – Wiem tylko, że miałam koszmar.
– Och, skarbie… – Tamara popatrzyła na nią z czułością, ale Majka dobrze wiedziała, co matka czuje w głębi serca: „Sądziłam, że mamy to za sobą”.
Odkąd zmarł tata, mama wielokrotnie ukrywała przed córką i synem prawdziwe emocje, ale Maja nie była głupia i w przeciwieństwie do brata nie dawała się nabrać.
– Nic mi nie jest, mamo – mruknęła, żeby nie martwić Tamary, bo wiedziała, że mama stanęła na nogi dopiero kilka miesięcy temu, i nie chciała dokładać jej trosk.
Ale to paskudne poczucie, że ktoś ją obserwuje, nie zniknęło. Może to początek jakiejś choroby psychicznej? Majka czytała niedawno o schizofrenii paranoidalnej. Powinna chyba sprawdzić, czy można na to umrzeć, bo naprawdę nie znajdowała innego wyjaśnienia tego dziwnego niepokoju i napadów lękowych.Tamara
Koniec maja przyniósł piękną i słoneczną pogodę. W sobotni poranek Tamara stała na zacienionym tarasie za domem, patrzyła na ogród i nie mogła się nadziwić temu, że został już tylko miesiąc do rozpoczęcia wakacji. Dopiero co kupowała dzieciakom nowe plecaki i zastanawiała się, jak Staszek poradzi sobie w zerówce, a tu proszę – za kilka miesięcy jej mały synek pójdzie do pierwszej klasy. Ależ to szybko zleciało!
Mocniejszy podmuch wiatru poderwał brzeg jej sukienki i rozwiał niezbyt długie jasnobrązowe włosy. Poruszył też gałęziami rosłego orzecha, który rósł nieopodal tarasu, płosząc siedzące na nim wróble i sikorki. Tamara zmrużyła oczy. Obserwowała, jak ptaki rozkładają skrzydła i wznoszą się do lotu. Niespodziewanie pomyślała o tym, że sama trochę je przypomina. Miniony rok był dla niej przełomowy nie tylko dlatego, że nie musiała już martwić się o opiekę dla Stasia, bo synek poszedł w końcu do szkoły, ale również dlatego, że po wielu miesiącach stagnacji rozłożyła skrzydła i wróciła do życia. Prawie dwa lata temu pochowała męża, w październiku po raz pierwszy wyszła na miasto z przyjaciółką, a tydzień temu poszła na randkę – chociaż po otrzymaniu zaproszenia wahała się prawie czternaście dni.
– Wojtek by tego chciał – powiedziała wtedy jej matka, co ostatecznie pomogło Tamarze podjąć decyzję.
Tak, w głębi duszy ona też tak sądziła. Wojtek był najwspanialszym mężczyzną na świecie i zawsze powtarzał, jak ważne jest dla niego jej szczęście. Na pewno nie chciałby, żeby do końca swoich dni płakała z tęsknoty za nim i pogrążała się w żałobie. Jeżeli miałaby wskazać, czego przez lata małżeństwa nauczył ją zmarły mąż, to na pierwszym miejscu wymieniłaby właśnie czerpanie z życia wszystkiego, co najlepsze. Wojtek nie zastanawiał się nad tym, czego pragnie – on po prostu działał i po to sięgał. Tamara miała wrażenie, że ucieszyłby się, widząc, że ona w końcu rozkwita.
A może naprawdę to widział? Czasami w chmurach tworzyły się swoiste dziury i przebijały z nich ciepłe promienie słońca. Tamarę zawsze cieszył ten widok. Miała wrażenie, że to Wojtek się do niej uśmiecha. Jakby dawał jej znać, że akceptuje wybory żony nawet zza granicy życia i śmierci oraz że jest dumny z tego, jak radzi sobie sama.
Tamara upiła łyk kawy z kubka, który trzymała w dłoni, gdy z domu wybiegły dzieci.
– Mamo, mamo! Pójdziemy do babci? – zawołał Staś.
– Obiecałaś, że pójdziemy, gdy posprzątamy – poparła go siostra.
– Wszystkie zabawki są już na swoich miejscach – dodał chłopiec.
– Wyniosłam nawet do prania te wszystkie skarpety, które Staszek zdążył wepchnąć pod łóżko od ostatniej soboty – oznajmiła córka.
Tamara zaśmiała się i dopiła kawę, patrząc na dzieci z czułością. Staszek to cały Wojtek, pomyślała, gdy wyobraziła sobie, jak synek upycha brudne części garderoby pod łóżko, zamiast wrzucić je do kosza na rzeczy do prania. Jej mąż też tak robił, co doprowadzało ją czasem do szewskiej pasji. Teraz jednak ani myślała krzyczeć na kogoś z tak błahego powodu, bo wiedziała, jak kruche i ulotne jest życie.
– Pójdę tylko sprawdzić, czy nie blefujecie, i możemy się zbierać – powiedziała do dzieci i ruszyła do środka.
Od kilku lat mieszkali w urokliwej, nie za dużej piętrówce z pomarańczową elewacją, która stała na skraju jednej z miejscowości w województwie zachodniopomorskim, w jej rodzinnych stronach. Gdy parę miesięcy po ślubie matka zadzwoniła do niej z informacją, że znajoma kobieta zamierza sprzedać dom, nie wahali się z Wojtkiem ani chwili. Od zawsze wiedzieli, że zamieszkają na wsi, bo oboje o tym marzyli.
– Ja jestem z małej miejscowości, ty też, a podobno kto ze wsi pochodzi, ten zawsze tam wróci – naśmiewał się Wojtek, ale w tych słowach, pod płaszczykiem żartów, kryła się prawda.
Tamara, wychowana blisko natury, pośród zwierząt i drzew, nie wyobrażała sobie, że miałaby spędzić resztę życia w wynajmowanym mieszkaniu w Szczecinie. Czuła, że dusi się zamknięta w czterech ścianach peerelowskiego bloku i z niecierpliwością wyczekiwała weekendów, żeby wyrwać się do rodziców.
Owszem, gdy oboje z Wojtkiem studiowali, mieszkanie w mieście, blisko uczelni, było wygodne, ale gdy zakończyli ten etap, marzenie o własnym domku odżyło w nich ze wzmożoną siłą, zwłaszcza że mieli już dziecko. Kiedy więc dostali cynk od jej mamy, jeszcze tego samego dnia umówili się z właścicielką na oględziny lokalu i działki. Tak jak sądzili – domek ich zauroczył i po kilku godzinach złożyli właścicielce ofertę. Pomarańczowa piętrówka o powierzchni stu pięćdziesięciu metrów kwadratowych zdawała się w pełni zaspokajać ich potrzeby i oczekiwania. Wymagała drobnego remontu, ale była idealnym lokum dla młodej rodziny. Uroku niewątpliwie dodawały jej też oczko wodne widoczne z tarasu oraz kilka wysokich drzew rosnących wzdłuż płotu, które stanowiły naturalne odgrodzenie od sąsiadów i dawały namiastkę prywatności.
Tamara poszła teraz za dziećmi na piętro, żeby osobiście ocenić stan czystości ich pokoju. Od pewnego czasu coraz częściej angażowała córkę i syna w pomoc domową, bo ogarnięcie takiej powierzchni w pojedynkę stanowiło nie lada wyzwanie.
Majka była już na tyle duża, że całkiem nieźle radziła sobie z odkurzaczem i mopem, a Staś chętnie szedł w ślady siostry. Tamara przekonała się o tym po raz kolejny, otwierając drzwi do ich królestwa. Pokój lśnił i był wysprzątany o wiele porządniej, niż gdyby zrobiła to sama. Ona zwykle tylko w pośpiechu odkurzała, ścierała kurze, myła podłogi i wrzucała ich klamoty do pudeł albo na półki. Dzieci posegregowały dziś dodatkowo wszystkie zabawki i nawet poustawiały książki na regale wedle kolorów okładek.
– Chyba bardzo zależy wam na tym dzisiejszym wyjściu do babci, co? – spytała rozbawiona.
– Babcia obiecała nam lody domowej roboty – wyrwało się Staszkowi. – To będą nasze pierwsze lody w tym roku!
Tamara pokręciła głową. Teraz już rozumiała ich pośpiech i nadgorliwość w sprzątaniu. Ruszyła ku drzwiom.
– Na co czekacie? – Spojrzała na dzieci przez ramię. – Na pewno babcia już dawno przygotowała te lody. Zamierzacie tu sterczeć do czasu, aż się roztopią?
Majka popatrzyła na brata, a potem, jak na komendę, oboje ochoczo zbiegli po schodach. Wypadli na dwór i do Tamary dobiegły odgłosy sugerujące, że wyjmują z garażu rowery.
Moje kochane łobuzy, pomyślała, nie mogąc nadziwić się temu, jak wiele są w stanie zrobić dla słodyczy. A potem zamknęła drzwi na taras i wziąwszy telefon z kuchni, rozejrzała się za kluczami.
– Mamo, idziesz?! – dobiegł do niej zniecierpliwiony głos córki.
– Idę, idę! – W pośpiechu wsunęła stopy w różowe klapki, chwyciła wypatrzone w końcu klucze i wyszła na zewnątrz.
Dzieciaki siedziały już na siodełkach, więc czym prędzej przekręciła klucz w zamku i zbiegła po schodkach. Chociaż jej matka mieszkała zaledwie kilka domów dalej i nie mieli daleko, Tamara na wszelki wypadek założyła Stasiowi kask na głowę i ruszyli razem ku bramie wzdłuż długiego klombu obsadzonego goździkami, różami i tawułami, które kwitły w najlepsze.
Przyjemnie ciepłe powietrze sprzyjało przejażdżce. Mieszkali przy bocznej, rzadko uczęszczanej drodze, więc Tamara pozwoliła dzieciom jechać po asfalcie. Maja zataczała kółka wokół Stasia na swoim rowerze miejskim, chłopiec zaś co jakiś czas przyspieszał i zwalniał, jakby męczyło go pedałowanie.
Po kilku minutach dotarli na miejsce. Janina Zalewska mieszkała w niedużym domu postawionym na planie prostokąta. Zbudowany z czerwonej cegły, idealnie korespondował z zabytkowym kościołem znajdującym się nieopodal. Janina musiała dostrzec córkę i wnuki już wcześniej, bo na ich widok wyłoniła się z domu, ubrana w letnią bluzkę i szorty.
– A już myślałam, że nie przyjdziecie! – zawołała, kiedy Tamara pomagała Stasiowi zdjąć kask.
– Mama kazała nam posprzątać pokój przed wyjściem – odparła Majka, opierając swój rower o ścianę garażu. – Uparła się, że nie przyjdziemy do ciebie, dopóki nie będzie lśnił.
– A to okrutna kobieta.
– Żebyś wiedziała, babciu.
– Hej, ja to wszystko słyszę! – zawołała Tamara.
Janina wymieniła z Majką znaczące spojrzenie, ale Tamara darowała sobie komentarz – w głębi duszy cieszyła się, że jej matkę i córkę łączy silna więź.
– Zamiast nawijać bez końca, chodźcie w końcu zjeść lody – rzuciła Janina i całą grupą weszli do środka.
Parę minut później dzieciaki siedziały już w salonie przed telewizorem z pucharkami w dłoniach, a Tamara z matką ulokowały się przy kuchennym stole, żeby w spokoju wypić kawę.
– Więc zagoniłaś je rano do sprzątania? – zaśmiała się Janina.
Tamara popatrzyła na matkę. Czasami nie mogła się nadziwić, jak dobrze mimo swojego wieku trzyma się ta kobieta. Choć Janina już dawno przekroczyła sześćdziesiątkę, w niczym nie przypominała stereotypowych babć. Owszem, jej włosy już jakiś czas temu przyprószyła siwizna, ale poza tym była aktywną, zadbaną kobietą i Tamara nawet trochę jej tego zazdrościła. Mama co prawda nie była całkiem zdrowa, bo parę lat temu lekarze zdiagnozowali u niej cukrzycę, ale paradoksalnie wpłynęło to pozytywnie na jej życie – zaczęła zdrowiej się odżywiać i prawie codziennie jeździła na rowerze, żeby dbać o kondycję fizyczną. To wszystko wyszło jej tylko na korzyść.
– Uważam, że są już na tyle duzi, że mogą pomagać w prostych czynnościach domowych.
– Ty w wieku Majki to pomagałaś mi już nawet gotować.
– Och, czyżbyś popierała moje metody wychowawcze? – Tamara uśmiechnęła się lekko.
– Dzieciom dobrze zrobi, jeśli wdrożysz je w domowe obowiązki. Zresztą dzięki temu chociaż na chwilę oderwą się od tabletu i telewizora.
– Jeśli ci przeszkadza, że spędzają dużo czasu wpatrzone w ekran, to dlaczego sama nie wyłączysz im bajek?
– Zwariowałaś? Ja jestem babcią. Babcie nie są od wychowywania, a raczej od rozpuszczania wnuków.
– Ciekawa teoria.
Teraz to Janina się roześmiała.
– Lepiej powiedz, o której ich jutro przyprowadzisz. Mam ugotować więcej obiadu czy wychodzisz dopiero na kolację?
Tamara pomyślała o jutrzejszym spotkaniu z Wiktorem i napiła się kawy.
– Myślę, że przyprowadzę dzieciaki koło szesnastej. Co prawda Wiktor ma podjechać po mnie dopiero godzinę później, ale wolałabym spokojnie się przygotować.
– Odbierzesz je potem czy będą u mnie nocować?
– Jesteś szalona. To nie jest kolacja ze śniadaniem!
Matka popatrzyła na nią wymownie.
– Ale mogłaby być, gdybym zadeklarowała, że rano odprowadzę dzieci do szkoły?
– Absolutnie nie – oznajmiła twardo Tamara. – Nie wyobrażam sobie, że mogłabym bawić się do rana z jakimś facetem, podczas gdy moje dzieci spałyby w obcych łóżkach.
– Jakich tam obcych? U babci, a to coś zupełnie innego. Zresztą zawsze mogłabym popilnować ich u ciebie w domu i sama przespać się na kanapie.
– To jeszcze nie jest ten etap. – Tamara obróciła w dłoniach kubek z kawą. – Wiktor jest miły i czarujący, ale nie jesteśmy ze sobą na tyle blisko, żeby spędzać wspólnie noce.
– Tylko nie zraź go tą swoją ostrożnością i wstrzemięźliwością. To facet.
Tamara zmrużyła oczy, zastanawiając się nad ostatnią częścią tej wypowiedzi.
– Co to w ogóle ma znaczyć, mamo?
– No wiesz, mężczyźni mają większe potrzeby seksualne niż kobiety.
– Ja tam się z tym nie zgadzam. To utarty slogan podszyty seksizmem.
– Niemniej jednak uważam, że nie powinnaś zbyt długo wodzić Wiktora za nos. To pierwszy mężczyzna, który zainteresował się tobą od… dawna. Chyba nie chcesz zmarnować tej szansy?
– Po pierwsze, to ja się wcześniej nie interesowałam mężczyznami, mamo, a nie oni mną. Po drugie, nie chcę dawać Wiktorowi wszystkiego na tacy. Spędzimy razem noc, gdy obie strony będą na to gotowe. Muszę najpierw lepiej go poznać, bo nie wiem, czy zauważyłaś, ale teraz szukam już nie tylko partnera dla siebie, ale poniekąd również ojca dla moich dzieci. A tak w ogóle – Tamara nabrała głośno powietrza – to o czym my w ogóle rozmawiamy? – zapytała z wyrzutem. – Czy ja wypytuję cię o twoje życie seksualne? Jesteś moją matką, na litość boską. Z takich rzeczy nie zwierzam się nawet przyjaciółkom.
– Ty nie masz przyjaciółek – zauważyła trafnie Janina.
Tamara przezornie zignorowała ten komentarz, nie chcąc poruszać kolejnego drażliwego tematu. Jeszcze tego by brakowało, żeby matka zaczęła jej teraz wypominać, że po śmierci Wojtka zerwała większość kontaktów ze znajomymi. Choć rzeczywiście była to prawda.
– Lepiej powiedz, czy nie potrzebujesz niczego ze sklepu – zmieniła temat na bezpieczniejszy. – Chcę pod wieczór skoczyć na zakupy do miasta.
– Nie, dziękuję. Chyba wszystko mam.
– Gdybyś jednak zmieniła zdanie albo przypomniała sobie o czymś, to powiedz.
Janina niespodziewanie dotknęła jej ręki.
– Teraz najważniejsze jest dla mnie tylko to, żeby moja córka była szczęśliwa.
– Jestem szczęśliwa, mamo – odparła Tamara z pełnym przekonaniem, choć jeszcze kilka miesięcy temu te słowa nie przeszłyby jej przez gardło.
– Pamiętaj, że szczęście jest mniej ulotne, kiedy przeżywa się je we dwójkę – powiedziała Janina.
Tamara pomyślała po tych słowach o jutrzejszej randce z Wiktorem. Tak, ona też to wiedziała. Lata spędzone z Wojtkiem były najwspanialszym okresem w jej życiu i chyba właśnie dlatego postanowiła dać szansę nowemu mężczyźnie. Tęskniła za urokami miłości.Czwarta Strona poleca
powieści Agaty Przybyłek:
Droga, którą przeszłam (2021)
Masz wiadomość (2020)
Bądź moim światłem (2019)
Siedem cudów (2018)
Napisaną wspólnie z Natalią Sońską powieść Przyjaciółki (2017)
Oraz dylogię:
Bez ciebie (tom 1)
Jeszcze raz (tom 2)
Opowiadania:
„Historia pełna listów” zamieszczone w notesie Agaty Przybyłek Twój czas (2020)
„Pierwsza randka” w antologii Pierwsza miłość (2019)
„Oswój swój strach” w antologii Przytulajka (2018)Jeżeli szukasz lekkich i dowcipnych powieści
z miłością w tle, Czwarta Strona zachęca
do sięgnięcia po serie komediowe Agaty Przybyłek:
Seria „Tak smakuje miłość”
Tak smakuje miłość (tom 1)
Recepta na szczęście (tom 2)
Gotowi na wszystko (tom 3)
Seria „Miłość i inne szaleństwa”
Ja chyba zwariuję! (tom 1)
Wierność jest trudna (tom 2)
Kto by się spodziewał? (tom 3)
Miłość i inne nieszczęścia (tom 4)
Seria „w Jodełkach”
Takie rzeczy tylko z mężem (tom 1)
Kobiety wzdychają częściej (tom 2)
Małżeństwo z odzysku (tom 3)
Żona na pełen etat (tom 4)
Seria „w Sosenkach”
Nie zmienił się tylko blond (tom 1)
Nieszczęścia chodzą stadami (tom 2)
Grzechu warta (tom 3)Pełnię w życiu wiele ról. Jestem żoną, córką, siostrą, prowadzę dom, próbuję wychowywać psa. Chciałabym na kartach tego notesu opowiedzieć Wam nieco o sobie. I kto wie, być może odczarować wizerunek pisarza, który przez lata sama miałam w głowie. Wbrew pozorom my wszyscy, którzy piszemy książki, jesteśmy do bólu zwykłymi ludźmi. – Agata Przybyłek
Każda z nas, kobiet, pełni w życiu wiele różnych ról. Każda z nas jest silna i piękna.
To wyjątkowy notes dla każdej kobiety. Dla każdej z Was. Dla Ciebie. Bo to jest Twój czas – zapisuj przemyślenia, skup się na swoich emocjach i marzeniach, oceniaj nastrój, rozwijaj kreatywność.
To również wyjątkowy notes dla samej autorki – dzięki niemu poznacie lepiej Agatę Przybyłek, uśmiechniętą rudowłosą pisarkę, przy której książkach wzruszacie się i śmiejecie, przeżywacie emocje i historie napisane przez samo życie.Każda jej książka niesie ogromny ładunek emocjonalny.
Agata Przybyłek kolejny raz udowadnia, jak zaskakujące
scenariusze potrafi napisać życie.
Alicja i Dawid są młodym małżeństwem, które cierpi po stracie dziecka. By poradzić sobie z bolesnymi wspomnieniami, wyprowadzają się za miasto. W pobliżu urokliwej zieleni, stawów i starych drzew, Alicja zaczyna odzyskiwać spokój ducha. Zamierza cieszyć się nowym życiem, lecz niespodziewanie wszystko, przed czym uciekała, powróci. Czy uda jej się przegonić duchy przeszłości?
Stefania niczego nie pragnęła w życiu bardziej niż matczynej miłości. Co stało się z małą dziewczynką dorastającą w domu pozbawionym ciepła? Kim jest dziś ta kobieta? I w jaki sposób jej losy splotą się z życiem Dawida i Alicji?
Każdego z nas prześladują jakieś koszmary. Ta poruszająca historia pokazuje, że ucieczka nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem. Zwłaszcza jeśli uciekamy przez miłością.