Ice Princess - ebook
Jedno przypadkowe spotkanie może sprawić, że zatrzęsie się ziemia, a właściwie tafla lodowiska…
Osiemnastoletnia Corrine Tremblay, łyżwiarka figurowa, uległa poważnej kontuzji i obawia się powrotu na treningi. Pewnego dnia po meczu hokejowym Leafsów z Toronto przyjaciółka namawia ją do ponownego założenia łyżew. Corrine przez chwilę się waha, ale w końcu podejmuje decyzję i wchodzi na lód.
Niestety niespodziewanie wpada na nią potężny, przystojny chłopak, którego ona omyłkowo bierze za pracownika lodowiska.
Mason Mitchell, dwudziestosześcioletni lewoskrzydłowy, gwiazda lokalnej drużyny NHL, ma opinię playboya. Portale plotkarskie nie dają mu spokoju, a zwłaszcza jeden uparty paparazzi, którego mężczyzna próbuje przegonić po meczu. Wpada jednak na najpiękniejszą dziewczynę, jaką widział. Hokeista od razu zwraca uwagę na nieznajomą i próbuje się z nią umówić za pomocą mediów społecznościowych.
Oboje nie rozpoznają, kim naprawdę są. Czy lód w sercu Corrine się stopi i dziewczyna zgodzi się na randkę ze starszym od niej mężczyzną?
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.
Opis pochodzi od Wydawcy.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Romans |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8418-433-2 |
| Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Drogi Czytelniku, pisząc Ice Princess, od początku zakładałyśmy, że nie będzie to tylko lekka, infantylna opowieść o hokeiście i łyżwiarce. Chciałyśmy, by ta historia została w Twojej pamięci na długo po jej przeczytaniu. Same lubimy książki pełne skomplikowanych relacji, zawirowań, dramatów i wzruszeń, dlatego zależy nam, by nasze powieści budziły refleksję i wywoływały prawdziwe emocje.
Z uwagi na to, iż we współczesnym świecie każdy z nas czasem czuje się przebodźcowany, przytłoczony, a ludzie coraz częściej potrzebują wsparcia psychicznego w radzeniu sobie z trudnościami dnia codziennego, starałyśmy się w sposób jak najbardziej odpowiedzialny poruszyć wiele trudnych tematów, takich jak:
• walka ze stalkerem,
• zaburzenie obrazu własnego ciała i kryzys psychiczny,
• przemoc, w tym próba napaści na tle seksualnym,
• presja psychiczna i wynikająca z uprawiania wyczynowego sportu,
• bullying na uczelni,
• zachowania autoagresywne,
• kwestie związane z przerwaniem ciąży.
W związku z tym, iż tych trudnych tematów jest wiele i wymagają dużej wrażliwości, kierujemy tę książkę do osób, które ukończyły osiemnaście lat.
Już teraz chcemy Cię ostrzec, że niektóre opisane przez nas wydarzenia, choć mają charakter fikcyjny, mogą wywołać dyskomfort. Pamiętaj, Drogi Czytelniku, iż to Ty decydujesz i jeśli w którymś momencie stwierdzisz, że to za dużo, odłóż tę książkę. Twoje zdrowie i Twój dobrostan psychiczny są najważniejsze.
Jeśli zaś zmagasz się lub kiedykolwiek zmagałeś z podobnymi problemami, pamiętaj, że nie jesteś sam. Nie bój się szukać pomocy.
Jesteś ważny.
Jesteś piękny.
Jesteś wystarczający.
My Cię widzimy.
Istnieje wiele możliwości pomocy.
Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym – 116 123
Linia wsparcia dla osób w stanie kryzysu psychicznego – 800 70 2222
Centrum Praw Kobiet: Całodobowy telefon interwencyjny dla kobiet doświadczających przemocy – 600 070 717
Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia” – 800 120 002
Chcemy też Cię jednocześnie zapewnić, że mimo tego, iż niektóre zachowania naszych bohaterów można śmiało uznać za niewłaściwe, nie znajdziesz tu gloryfikowania żadnego z nich.
W książce pojawiają się nazwy prawdziwych klubów hokejowych, jednakże składy drużyn są wymysłem wyobraźni autorek. Wszelkie podobieństwa do osób i zdarzeń są przypadkowe.
Ice Princess to opowieść o pokonywaniu własnych słabości, poszukiwaniu swojej drogi i miejsca w świecie, nawet jeśli miało się inne plany. O tym, że na kłamstwie niczego ważnego się nie zbuduje, a szczerość jest podstawą udanego związku. A także o tym, że czasem, mimo popełnienia masy błędów i natknięcia się na wiele problemów, można otrzymać swoje bajkowe, szczęśliwe zakończenie.PLAYLISTA
Lauren Spencer-Smith – That Part
Taylor Swift – This Love
Sapphire & Alan Walker – Unity (Acoustic)
Sarai Rivera – I Give You My Dream
Johnny Orlando, kenzie – What If (I Told You I Like You)
Ellie Goulding – My Blood
Camylio – Monsters
Conan Gray – The Cut That Always Bleeds
Dorothy – Wicked Ones
No Resolve – Before You Go
Abba – Lay All Your Love On Me
Sia – Saved My Life
Taylor Swift – Don’t Blame Me
Carl – On My Mind
Ellie Goulding – Still Falling For You
Tove Lo – Talking Body
Witt Lowry (feat. Ava Max) – Into Your Arms
Zoe Wees – Control
Alex Warren – Ordinary
William Singe – Love You Like Me
Seph Schlueter – Love Me Still
The Script – Hall of Fame
Armin van Buuren – In And Out of Love
Indila – Ainsi bas la vida
1
Corrine
Kochałam lód. Niestety lód nie kochał mnie.
Pamiętam, jak otrzymałam na Gwiazdkę pierwszą parę nowych figurówek, bo rodziców wcześniej nie było na nie stać. Uczyłam się jeździć na tych z wypożyczalni. Z podekscytowania rozdarłam ozdobny papier, za co otrzymałam upominające spojrzenie matki. Miałam zaledwie siedem lat, ale już wiedziałam, że prezentów nie przynosi Święty Mikołaj, tylko co roku pakuje je mama. Zawsze w ten sam szary papier, który później wykorzystywała na kolejne święta.
Prędko włożyłam łyżwy i zaczęłam chodzić w nich po salonie, bez problemu utrzymując równowagę. Tata machał jedynie dłonią na narzekania mamy, że zarysuję podłogę, bo płozy były niezasłonięte przez ochraniacze.
– Jakbyś urodziła się z łyżwami na nogach, Cory. – Tata się uśmiechnął, a radość sięgała jego oczu.
Wstał, jakby chciał do mnie podejść, ale złapał się za głowę i upadł z powrotem na kanapę bez przytomności. Dostał rozległego udaru. Jeszcze przez pół roku był sztucznie utrzymywany przy życiu, aż którejś nocy po prostu odszedł. Było to w dniu moich pierwszych zawodów w łyżwiarstwie figurowym, na których ja, Corrine Tremblay, zdobyłam pierwsze miejsce.
– Cory? Ty mnie w ogóle nie słuchasz! – Do moich uszu dotarł piskliwy głosik Melody.
Przyjaciółka miała rację. Nie słuchałam od co najmniej pięciu minut. Wysoka barwa jej głosu rozbrzmiała w mojej głowie jak potężny dzwon, przywracając mnie do rzeczywistości. Nic dziwnego, w końcu dziewczyna nosiła nazwisko Bell.
Takim samym piskiem potraktowała mnie, kiedy zgodziłam się pójść z nią na przeklęty mecz hokeja, choć obiecałam sama sobie, że nie zbliżę się już nigdy więcej do żadnego lodowiska.
W trakcie rozgrywki siedziałyśmy w górnych rzędach ławek i z tej perspektywy hokeiści wyglądali jak poruszające się z zadziwiająco dużą prędkością ludzkie tarany. Z trudem można było odróżnić jednego zawodnika od drugiego, bo mieli kaski, a poza tym nie szło przeczytać numerów i nazwisk na ich koszulkach.
Nie znałam się kompletnie na tej grze i wręcz wydawała mi się brutalna, bo co chwilę w trakcie rozgrywek któremuś z graczy puszczały nerwy i lądował na ławce kar. Wchodząc na teren areny, nie wiedziałam nawet, ilu zawodników jest na boisku, jak długo trwa jedna tercja, bo nigdy się tym specjalnie nie interesowałam. Byliśmy jednak mieszkańcami Toronto i to oczywiste, że kibicowaliśmy naszej drużynie – Toronto Maple Leafs.
Z ulgą wypisaną na twarzy przyjęłam koniec meczu. Rozległy się wiwaty publiczności. Sympatycy i fani przeciwnej drużyny byli mniej zadowoleni i opuszczali halę z nosami na kwintę. Leafsi wygrali i zdaniem Melody byli na dobrej drodze do fazy play-offów.
Hurra…
Chciałam już wrócić do domu, bo nie lubiłam zbytnio ani hałasów, ani tłumów. To Mel się uparła, że poczekamy, aż trybuny opustoszeją, bo kolejka do szatni ciągnęłaby się bodaj do Montrealu.
Siedziałam na ławce prawie pustej Scotiabank Arena, kiedy przyjaciółka czekała na Patricka, swojego chłopaka, który pracował w obsłudze lodowiska. Obiecał jej zdobyć autograf jednego chłopaka z drużyny, którego została wielką fanką.
Z nudów przeglądałam TikToka, który był głównie książkowy. Czytanie stało się moim głównym hobby, odkąd rzuciłam w cholerę łyżwiarstwo.
– TADAM!
Podskoczyłam i niemal upuściłam telefon, kiedy Melody zamachnęła mi czymś przed oczami. Miało ostre jak brzytwa brzegi i z pewnością nie należało do niej.
– Cholera, Mel! Ukradłaś moje figurówki?! – wrzasnęłam.
Przyjaciółka posłała mi w odpowiedzi wesoły, chochlikowaty uśmieszek. Trzymała łyżwy za związane sznurowadła, bo płozy były niezabezpieczone.
– No już. Wkładaj. Mamy dziesięć minut, zanim ktoś się tu zjawi.
Rozplątała sprawnie supeł i delikatnie odłożyła figurówki obok moich zimowych kozaków.
Mogłam się domyślić, że trzymała je cały czas w sportowej torbie, którą ze sobą zabrała. Dałam się nabrać, kiedy ta czarnowłosa diablica powiedziała mi, że ma tam ubrania na przebranie, bo zamierza dzisiaj spędzić noc w mieszkaniu swojego chłopaka.
Cholerna intrygantka!
– Nie! – Pokręciłam głową z nerwowym śmiechem. – Nie ma mowy! Nie włożę ich – broniłam się, czując zdradzieckie ukłucie w sercu.
Byłam kłamczuchą. Tęskniłam za lodem, nieważne, jak bardzo bym się tego wypierała.
– Udowodnisz najpierw sobie, a potem temu kutasowi Sashy, że nie tylko on potrafi wykręcić poczwórnego lutza.
Na wspomnienie byłego partnera odezwał się we mnie duch rywalizacji, ale nadal miałam zaciętą minę. Nie chciałam tak łatwo ulec.
Melody wygięła usta w podkówkę i przypominała błagającego o smaczek golden retrievera. W jej pięknych, szczerych, błękitnych oczach kryła się nadzieja.
– Proszę cię, Cory. Tylko je włóż.
– Złożyłam przysięgę, że tego nie zrobię. Nie kuś diabła, Melody.
– Nie podpisałaś cyrografu. Zrób to dla mnie… – Złożyła dłonie jak do modlitwy. – Proszę, proszę, proszę…
Wiedziała, jak zmiękczyć moje skute lodem serce.
– Dobra! – Westchnęłam z irytacji pomieszanej z uczuciem przegranej. Zwyczajnie się ugięłam. – Ale włożę je tylko dla ciebie, okej?
Mel znów pisnęła radośnie i rzuciła mi się na szyję.
– Jesteś najlepsza, kaczuszko!
– Sprawdzę tylko, czy są dobrze naostrzone, zanim je sprzedam – droczyłam się z nią, ale obie dobrze wiedziałyśmy, że nigdy bym tego nie zrobiła.
Nie wyrzuciłam żadnej swojej dziecięcej pary łyżew i trzymałam je wszystkie w zabezpieczonych kartonach na dnie szafy.
Mel się skrzywiła i zaczęła przedrzeźniać moją minę.
Od szkoły podstawowej byłyśmy nierozłączne. I choć nie podzielałyśmy tych samych pasji, wspierałyśmy się na każdym kroku. Połączyła nas siostrzana więź, której nic nie mogło zerwać.
Wsunęłam powoli stopy w łyżwy i zawiązałam, mocno zaciągając sznurówki.
Przed oczami, zupełnie jak w filmie, pojawił mi się przebłysk wspomnień z chwili, gdy tamtego feralnego dnia szykowałam się do wyjścia na lód. Drżenie dłoni. Te kilka nerwowych oddechów. Światła areny. A potem skok, upadek i ból.
Przymknęłam powieki i wzięłam głębszy oddech.
Wizja zniknęła.
A ja znów to poczułam – łyżwy pasowały idealnie. Były jak przedłużenie mojej stopy. Stanowiły dawną część mnie.
Włożyłam je pod wpływem impulsu, a następnie przeszłam przez barierkę, łamiąc chyba z tysiąc przepisów i zakazów, ale nie obchodziło mnie to. Stanęłam na lodowej tafli. Dobrze, że miałam na sobie wygodne legginsy, które nie krępowały ruchów. Mogłam łatwo wykonywać kroki i figury. Zresztą z łyżwami jest dokładnie tak samo jak z jazdą na rowerze. Niestety… tego się nie zapomina.
Naprawdę istnieje coś takiego jak pamięć ciała, bo odruchowo zaczęłam robić krótką rozgrzewkę. Wtedy z głośników rozbrzmiała piosenka Lorde Everybody Wants to Rule the World.
Mel posłała mi tylko przepraszająco-pokrzepiający uśmiech, a ja nie potrafiłam się na nią gniewać. Nawet za to, że kazała komuś z obsługi areny puścić piosenkę, która zniweczyła nasze… moje marzenia.
Nogi zaczęły mi lekko drżeć, ale szybko ustabilizowałam pozycję.
Odepchnęłam w odmęty niepamięci ten fatalny start, po którym zerwałam z łyżwiarstwem. Szybko opanowałam stres. Niczym zaprogramowana maszyna odtwarzałam elementy programu krótkiego, pozwalając sobie na improwizację.
Rozpoczęłam program od sekwencji kroków, synchronizując ruchy tak, aby oddać rytm muzyki. Później dałam się ponieść, bo choć nie trenowałam już jakiś czas, to chodziłam na rehabilitację i uprawiałam regularnie jogę. Moje ciało od dziecka było dobrze przygotowane do wykonywania skoków.
Rzuciłam spojrzenie Mel, aby wiedziała, że chcę spróbować skoczyć tego pieprzonego lutza, nawet jeśli skończyłoby się to bolesnym upadkiem i siniakami.
Zrobiłam bardzo długi najazd tyłem na zewnątrz na lewej nodze, pochyliłam się w lewo, żeby zaznaczyć zewnętrzną krawędź łyżwy, wbiłam czubek prawej i już miałam się wybić, kiedy usłyszałam głośne:
– Zatrzymaj się!
Zrobiłam to. Zatrzymałam się, czując, jak ktoś się o mnie obija, a potem spodziewałam się zderzenia z twardym lodem, ale upadłam na coś innego.
Usłyszałam pod sobą tak dobrze znany mi jęk bólu.
Dopiero po chwili się zorientowałam, że pode mną leży jakiś mężczyzna.
Uniosłam podbródek i natrafiłam spojrzeniem wprost na tęczówki w kolorze syropu klonowego. Były niespotykane i… przyciągające.
Następnie nieznajomy powiódł wzrokiem niżej, jakby chciał coś tam dostrzec, a gęste rzęsy pozostawiły mu cień na policzkach.
Lekko się poruszyłam i próbowałam się podnieść, ale poczułam, jak obejmuje mnie w pasie.
– Poczekaj, powoli, bo znowu na mnie upadniesz – instruował, jakbym pierwszy raz stała na lodzie w łyżwach.
W przeciwieństwie do niego dość sprawnie się pozbierałam.
On również wstał, a ja nie mogłam nie zauważyć, że był bardzo przystojny, w typie amerykańskiego chłopaka z sąsiedztwa. Nie miałam czasu przyjrzeć mu się dokładniej, ale od razu dostrzegłam, że miał włosy w kolorze naturalnego brązu – w przeciwieństwie do Sashy, czym tylko u mnie zaplusował.
– Wszystko w porządku? – zapytałam uprzejmie, widząc, jak masuje sobie miękką tylną część ciała.
– Spierdolił mi! – Zignorował moją troskę. – Świetnie! Przez ciebie już go nie dogonię.
Obejrzałam się za siebie i nikogo nie zauważyłam. Zaraz jednak przypomniałam sobie o Melody. Ona również zniknęła.
Zostawiła mnie. Miała na głowę naciągnięty kaptur od bluzy z logo Leafsów, nasunęła go na pofalowane, czarne włosy. Wziął ją za chłopaka.
– To nie ja kazałam ci wchodzić na lód bez łyżew – wypomniałam, splatając butnie ręce na piersi.
Nieznajomy uniósł kącik ust. Patrzył na mnie z góry, bo nie dość, że był postawny, to jeszcze tak wysoki, że musiałam zadzierać głowę, aby móc utrzymać z nim kontakt wzrokowy.
Poczułam się przy nim drobna, ale… bezpieczna. To wydawało mi się dziwne, bo nie znałam gościa. Chyba mój mózg zaczął świrować.
– Mogłabyś mi chociaż podziękować za miękkie lądowanie.
Zmrużyłam oczy poirytowana.
– Wcale nie było miękkie. Jesteś twardy jak betonowy walec.
Dopiero po chwili się zorientowałam, jak to zabrzmiało. Zakryłam dłońmi usta z zawstydzenia, ale za późno, bo już wybuchnął śmiechem.
Może i był przystojnym facetem, wysokim do nieba i szerokim jak autostrada, lecz na pewno dawno już skończył college i musiałam wydać mu się żałośnie zabawna.
– Gdybyś się poobijała, to może byś się nauczyła, że nieuprawnionym nie wolno wchodzić na lód.
Czyli musiał być z ekipy porządkowej. Zaczynałam się bać, że zaraz naśle na mnie ochroniarzy albo policję. Nosił nawet koszulkę z nadrukiem fasady obiektu.
Miałam przegwizdane…
– Przepraszam – zaczęłam łagodniej – to był pomysł mojej niezrównoważonej przyjaciółki. Spadł jej poziom cukru, a wtedy wpada na takie głupie pomysły. Głupie i skrajnie nieodpowiedzialne – paplałam jak najęta, choć zwykle bywałam raczej zamknięta i powściągliwa.
Przestałam mówić, kiedy się zorientowałam, że chłopak zamiast słuchać, mierzy mnie uważnym spojrzeniem. Speszyłam się, czując gorąco wypływające na policzki.
Ten bezczelny typ bez skrępowania lustrował mnie wzrokiem, a miał na co popatrzeć. Byłam ubrana w legginsy oraz przylegający do ciała i sięgający za tyłek wełniany sweter w pastelowe paski. Proste blond włosy, odziedziczone po mamie, zaczesałam w wysoki kuc. Nie miałam na sobie grama makijażu, bo nie potrzebowałam go na co dzień, malowałam się tylko na zawody. Moja cera była dość gładka i miała równy koloryt. Niedawno robiłam jedynie lifting rzęs, aby nie męczyć się codziennie rano z malowaniem ich tuszem.
– Mówiłeś już, jak masz na imię? – Starałam się zbić go z tropu.
Wolałam poznać imię faceta, który patrzył na mnie jak na kawałek chrupiącego bekonu.
– Sorry. Jestem Mason. Mason Mitchell. – Wyciągnął rękę w moim kierunku.
– Corrine Tremblay.
Uścisnęliśmy sobie dłonie. Jego była ciepła, ale szorstka w dotyku.
– Wiem, że tu pracujesz, ale będę wdzięczna, jeśli nie powiesz o tym nikomu. – Głos zaczął mi się nieco łamać. – Dawno nie jeździłam i chciałam sprawdzić, czy jeszcze potrafię. Ale jak widać, to był błąd. Tak że zapomnijmy o tym, proszę. Jazda w figurówkach po lodzie, na którym grała banda rozszalałych testosteronem hokeistów, to i tak proszenie się o kłopoty. Będę wdzięczna, jeśli nikomu o tym nie powiesz.
Chyba wzięłam Masona na litość, bo patrzył teraz na mnie z półotwartymi ustami. Były pełne, wydawały się takie miękkie…
Przetarł dłonią krótko ścięte włosy. Zmierzwił je tym jeszcze bardziej, ale i tak w takim nieładzie prezentowały się dobrze. Czy były tak błyszczące, czy mokre jak po prysznicu?
Znów uniósł kącik ust. Zauważył, że również się mu przyglądałam.
Wreszcie Mason skinął głową na znak, że zgadza się milczeć. Ulżyło mi, że moja matka nie będzie musiała odebrać mnie z posterunku.
– Jasne. Nikomu nie powiem – zapewnił lekkim tonem, a z jego oczu biła szczerość. – Tylko pod jednym warunkiem…