Idea Katolickiego Państwa Narodu Polskiego. Zarys ideologii ONR "Falanga" - ebook
Idea Katolickiego Państwa Narodu Polskiego. Zarys ideologii ONR "Falanga" - ebook
Terror rodzi się z nienawiści i nienawiść rodzi. Ideologia zaś temu towarzysząca zbudowana na nienawiści samookreślała się, moim zdaniem bezprawnie, jako katolicka przy słabym i rzadkim sprzeciwie Kościoła […]. J. J. Lipski
O AUTORZE
Jan Józef Lipski (1926-1991) – krytyk i historyk literatury, publicysta, żołnierz AK, powstaniec warszawski, działacz opozycji demokratycznej w okresie PRL, współzałożyciel Komitetu Obrony Robotników i Komitetu Samoobrony Społecznej "KOR", przewodniczący Polskiej Partii Socjalistycznej, pośmiertnie odznaczony Orderem Orła Białego. Autor licznych książek, m.in. Dwie ojczyzny, dwa patriotyzmy (1981), KOR (1983), Powiedzieć sobie wszystko... Eseje o sąsiedztwie polsko-niemieckim (1996), Słowa i myśli (2009). W 2011 roku nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej ukazał się wybór jego tekstów pt. Pisma polityczne. Wybór.
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65369-11-6 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Książka Jana Józefa Lipskiego Katolickie Państwo Narodu Polskiego ukazała się po raz pierwszy w 1994 roku nakładem wydawnictwa Aneks. Autor nie żył już od trzech lat. Książkę pisał wiele lat wcześniej, po 1956 roku. Obawiał się wtedy, że ludzie „Falangi” skupieni w Stowarzyszeniu „Pax” Bolesława Piaseckiego mogą znów sięgnąć po władzę i wpływy. Studia nad ONR-„Falangą” wynikały więc z obawy i przerażenia wizją polskości, którą niosło to ugrupowanie. Lipski nie poprzestał jednak na ogólnym potępieniu, ale przeprowadził analityczne badania i opisał ideologię oraz cele polityczne tej grupy na podstawie wydawanej przez nią prasy. Książka nie mogła się ukazać, co więcej – władze nie dopuściły do wygłoszenia referatu o „Falandze” w Klubie Krzywego Koła, a sam Lipski został usunięty z Państwowego Instytutu Wydawniczego. Opracowanie książki o przedwojennym faszyzmie polskim stało się powodem represji w komunistycznej Polsce. Dlaczego? Powód był jeden – rządząca partia nie chciała, by przypominano przedwojenne dokonania jej aktualnego sojusznika.
Książka Lipskiego pozostała w maszynopisie na wiele lat. Powrócił do niej po śmierci Bolesława Piaseckiego w 1979 roku, publikując niewielki fragment w „Krytyce”, a następnie w latach stanu wojennego, gdy w 1983 roku wyszedł z więzienia. Zapewne powrót do sprawy dyktowała mu obawa przed możliwym rozwojem sytuacji. Widział narastającą akceptację dla brutalności po stronie władzy oraz odradzanie się myślenia nacjonalistycznego w niektórych środowiskach opozycji. Opublikował w tym czasie w podziemiu rozdziały o antysemityzmie „Falangi” oraz jej totalizmie, pracował nad uzupełnieniem maszynopisu innych rozdziałów. Pracę nad książką łączył z aktywnością publiczną i polityczną, między innymi tworzeniem od 1987 roku Polskiej Partii Socjalistycznej, następnie udziałem w wyborach czerwcowych 1989 roku i sprawowaniem mandatu senatora. Jednocześnie zmagał się z chorobą, która pokonała go w 1991 roku. Wydawca musiał dokonać koniecznych korekt w układzie książki, starając się jednak nie naruszyć intencji i myśli autora.
Lipski omawia jedynie publicystykę powstałej w 1935 roku ONR-„Falangi”, nie odnosi się do poglądów innych działających wtedy grup nacjonalistycznych wywodzących się z Obozu Wielkiej Polski, rozwiązanego przez władze sanacyjne w 1933 roku. Część wychowanków OWP utworzyła w kwietniu 1934 roku Obóz Narodowo-Radykalny, zdelegalizowany przez władze. Wielu jego działaczy trafiło do utworzonego właśnie wtedy obozu w Berezie Kartuskiej, a gdy z niego wyszli, podzielili się na dwie konkurujące ze sobą organizacje – ONR-„ABC” i ONR-„Falangę”. Mniej radykalni wychowankowie OWP skupili się w Stronnictwie Narodowym, stopniowo przejmując w nim kierownictwo.
Istniały więc trzy nurty ideologiczno-polityczne w tym pokoleniu nacjonalistów, wzajemnie rywalizujące, ale podobnie oceniające liberalną demokrację, socjalizm, masonerię, Żydów i złączone we wspólnej wobec nich wrogości.
Jeden z przywódców Stronnictwa Narodowego Jędrzej Giertych pisał w 1938 roku:
Kto my jesteśmy?
Jesteśmy polskim nacjonalizmem. Jesteśmy jedynym polskim nacjonalizmem. Jesteśmy jednym z tych ruchów, które – jak faszyzm we Włoszech, hitleryzm w Niemczech, obóz Salazara w Portugalii, karlizm i Falanga w Hiszpanii – obalają w poszczególnych krajach Europy stary system masońsko-plutokratyczno-socjalistyczno-żydowski i budują porządek nowy: porządek narodowy. (…) Fala zwycięstw ruchów narodowych, która idzie teraz przez Europę, pochodzi stąd, że w walce z socjalizmem ruchy te zastosowały jego własne metody: na rewolucję „czerwoną” odpowiedziały rewolucjami narodowymi, sile przeciwstawiły siłę, bojówkom – bojówki, strajkom generalnym – czynną akcję antystrajkową.
Giertych deklarował, że celem narodowców jest położenie kresu zarówno rządom sanacyjnym, jak i wpływom „masońskiej demokracji” i Żydów. Przewidywał powstanie ustroju, w którym państwo i naród będą rządzone przez jeden obóz narodowy. Zarazem atakował odstępców z ONR, a o „Falandze” pisał, że jest „pod wielkim urokiem systemów politycznych i ekonomicznych, chcących urządzić świat jak jedną wielką maszynę” oraz za cel nadrzędny uważa zdobycie władzy¹.
Jeden z przywódców ONR-„Falangi” Adolf Reutt pisał: „Narodowy Radykalizm stał się jednym z wielkich ruchów społecznych, jak faszyzm czy hitleryzm, które przekształcają oblicze świata” („Falanga” 10 lutego 1937). ONR-„Falanga” była bez wątpienia najbardziej skrajnym wyrazem polskiego nacjonalizmu, antysemityzmu i dążeń totalitarnych. Nie godził się na kompromisy ze „starym światem”, starał się pozyskać zwolenników i zastraszyć przeciwników brutalnością, twardością, jednoznacznością, skrajną wizją ustrojową. Nie poprzestawał na propagandzie, ale chętnie podejmował bojówkarskie akcje na ulicach, przeważnie wymierzone w Żydów, ale też niekiedy w socjalistów.
Kierujący „Falangą” ludzie bywali skrajni i prymitywni w agitacji, ale nie byli prostakami. W większości wywodzili się z Uniwersytetu Warszawskiego, studiowali prawo lub filozofię, byli oczytani i często bardzo inteligentni. Ich wybór ideologiczny i polityczny właściwie trudno zrozumieć – fascynację jednomyślnością, rozkazem, sprzeciwem wobec indywidualizmu, dyskusji, wolności wyboru. Zarzucano im, że chcą naśladować komunistów, którzy rządzili w Rosji, nie oglądając się na żadne względy, albo są zafascynowani sprawnością partii Hitlera, i w zdobyciu władzy, i zaprowadzeniu totalitarnego porządku. Tak chyba było w istocie. Oba te systemy w latach 30. postrzegano jako maksymalnie sprawne w skupieniu dynamiki narodowej i stworzeniu siły jak „jedna pięść”, by ją obrócić w dynamiczny rozwój gospodarczy i zdolność ekspansji. Zastrzeżenia wynikające z praw jednostki czy norm prawa traktowano jako głupstwa wymyślone przez liberałów, ergo masonów. Opór, jak wiemy, łamano bezwzględnie, eliminując przeciwników, także fizycznie. Nie budziło to w skrajnych narodowcach sprzeciwu, wyrzekali się bowiem „sentymentalizmu”.
Pisał Piasecki: „Istota przeto taktyki przełomu polegać musi na tym, żeby zwalczanie żydów , masonerii, komunizmu i systemów, czy ludzi im służących, dostarczyło ogółowi Polaków przeżyć jednoczących ich cywilizacyjnie, nadających twórczy charakter ich związkom z Narodem. Procesy psychiczne wywołane zwalczaniem wroga muszą dać w rezultacie nie tylko jego zniszczenie, ale także stworzyć twórczą jednolitość psychiczną Narodu – zwycięzcy. Opinia społeczeństwa polskiego obecnie jest niemiarodajna, gdyż jest sądem społeczeństwa rozbitego, bez pionu ideowo-moralnego”. Należy wychować człowieka, dla którego istnieją trudności techniczne, nie psychologiczne. Człowieka, który ma psychikę członka oddziału, więc wykonuje zadanie albo ginie. Potrzebny jest autorytet „traktujący każdego nie wyznaczonego mu zwierzchnika jako podwładnego, jako środek do realizacji powierzonego mu zadania”².
Piasecki nie był jednak ideologiem totalitaryzmu, ale praktycznym politykiem – totalistą. Warto zacytować nieznany list Wojciecha Wasiutyńskiego, jednego z przywódców ONR-„Falangi” do Włodzimierza Sznarbachowskiego, innego przywódcy tej grupy. Obaj rozstali się z Piaseckim, pierwszy tuż przed wojną, drugi w czasie wojny. Obaj ewoluowali ku potępieniu totalizmu i uznaniu zachodnich demokracji za najlepszy z możliwych ustrojów. Obaj też pracowali w Radiu Wolna Europa. Wasiutyński pisał do Sznarbachowskiego w czerwcu 1955 roku, że Piasecki „zaczynał konstrukcję od taktyki, z taktyki rozwijał program, a kończył na ogólnej «misji» i niemal teologii. Cechy zasadnicze realizatora najlepiej ujmuje hasło: «cel nie uświęca środków, ale je wskazuje». W praktyce oznaczało to, że każdy środek jest dobry. Pamiętam, jak tłumaczył nam, że rewolucjonista może mieć tylko trudności zewnętrzne, ale nie może mieć trudności wewnętrznych. Potępiał «moralność burżuazyjną», której przejawy widział w grupie ONR-„ABC” i przeciwstawiał jej «moralność rewolucyjną»”. Wasiutyński wspominał także o początkach konfliktu w grupie przywódczej: „do czasu mniej więcej roku 1937 stał na stanowisku, że «wszyscy jesteśmy na tej samej łodzi». Potem stanowisko to porzucił i zaczął pracować metodą zbliżoną do enkawudystowskiej, tzn. stworzył wewnątrz organizacji tajną przed kierownictwem organizację bojową i przy jej pomocy szpiegował zwierzchników przez podwładnych. To się stało powodem zerwania z nim przez najbardziej oddanego mu osobiście Kwasieborskiego. Wiele o tym mógłby także opowiedzieć Bolek Świderski, który pierwszy bodaj wyłamał”³.
Absolutna dominacja Piaseckiego, narzucenie całej organizacji idei wodza, którym jest on sam, umożliwiało mu zaskakujące manewry taktyczne. Takim manewrem było wejście w 1937 roku „rewolucjonistów narodowych” w negocjacje i alians z przywódcą sanacyjnego Obozu Zjednoczenia Narodowego. Wasiutyński wspominał, że Piasecki poznał szefa OZN płk. Koca przez dr. Michalskiego, u którego się leczył. „Przygotowaniem do rozmów (w czym się później zorientowałem) była seria zamachów terrorystycznych organizacji bojowej i pochwalenie się nią w «Sztafecie», a także utrzymanie dziennika «Jutro», który miał się zamknąć, przez danie pieniędzy Grabskiemu z tym, że nie wolno mu powiedzieć, że to nie jego własne, a w szczególności nie wolno powiedzieć mnie, który byłem jego organizacyjnym bezpośrednim zwierzchnikiem, to były dwa jego atuty do rozmowy: że ma potężną organizację bojową i prasę, w tym dziennik. O układzie z Kocem zawiadomił kierownictwo post factum” (tamże). Sojusz ze znienawidzoną i zwalczaną na łamach prasy „Falangi” sanacją organizacja przełknęła. Piasecki otrzymał dominujący wpływ na pion młodzieżowy OZN, który zaczął przemawiać językiem nacjonalizmu i antysemityzmu. Podłączenie się pod organizację rządową zapewniło dopływ gotówki. Ten zdumiewający alians był kompromitujący dla OZN, oburzający dla większości piłsudczyków, którzy nie byli nacjonalistami i antysemitami. Kompromitująca afera skończyła się po kilku miesiącach odwołaniem Koca ze stanowiska i rozwiązaniem umowy z „Falangą”. Piasecki znalazł się znów na marginesie, ale zachował kontakty z niektórymi generałami, którym imponował jako „silny człowiek”. Warto zauważyć, że dosyć podobny jest epizod rozmów Piaseckiego z generałem NKWD Sierowem, którego w 1945 roku Piasecki zdołał „uwieść”, wyszedł z więzienia i rozpoczął grę polityczną w Polsce rządzonej przez komunistów⁴.
Nacjonalistyczne wizje ideologiczne, w tym koncepcje ONR-„Falangi”, były wyrazem choroby, jaka toczyła Europę lat trzydziestych. Najprościej można to ująć tak: od wojny światowej i rewolucji bolszewickiej dalszy rozwój świata stanął pod znakiem zapytania. Wojna i rewolucja pokazały taniość życia ludzkiego, nikłą rolę jednostki. Oceniano, że demokracja liberalna nie jest w stanie ani skutecznie przeciwstawić się ruchom masowym, plebejskim, ani dać perspektywy rozwojowej. Wielkie plebejskie ruchy masowe przybierały charakter komunizmu lub faszyzmu, a tam, gdzie wystąpiły w odpowiedniej skali, niszczyły demokrację liberalną opartą na prawie i poszanowaniu jednostki. Ogromny cios zadał kapitalizmowi i liberalnej demokracji wielki kryzys gospodarczy lat 1929–1934. Nierozwiązywalne, jak się zdawało, problemy gospodarcze podkopały wiarę w możliwość dalszego rozwoju kapitalizmu, wskazały na konieczność dużego zaangażowania państwa w gospodarkę, odgórnego jej regulowania. Miliony bezrobotnych i zepchniętych w nędzę przyjmowały z nadzieją radykalne, rewolucyjne recepty, zawierzały skrajnym ideologiom obiecującym przebudowę życia, awans prostego człowieka i wyrażającym pogardę dla elit. Na tym nastroju rosła popularność komunizmu i faszyzmu, słabły partie centrowe, liberalne czy chadeckie, ale demokratyczne. W styczniu 1933 roku do władzy w Niemczech doszedł Hitler, w 1934 roku demokrację w Austrii obalił Dolfuss, w 1936 roku bunt przeciw republice hiszpańskiej podniósł Franco. W tym klimacie w kwietniu 1934 roku powstał ONR.
Wszystkie te ideologie afirmowały „prostego człowieka”, który jest najwartościowszą częścią narodu, ale musi być prowadzony przez zwartą i świadomą celu elitę narodową. Aby to było skuteczne, należy zniszczyć konkurencyjne ośrodki oddziaływania, a więc zbudować państwo totalne. Pokusa ucieczki od wolności ku poddaniu się wodzowi była tym większa, im bardziej rozczarowywała demokracja swą niesprawnością, wielogłosem publicznych debat, brakiem odpowiedzi na dotkliwe problemy kryzysu, niepewnością jutra. Roztopienie się jednostki w wielkiej zbiorowości uwalniało od konieczności wyboru, od bólu wahań i poszukiwania prawdy, dawało poczucie pewności. Masowość ruchu była źródłem dumy nacjonalistycznej, a duma napędzała masowość. Ruch spajała jednolita ideologia i określenie wroga wewnętrznego. Byli nim wszyscy, którzy nie akceptowali nowego porządku. Wiara potrzebowała wroga, który musiał być zmistyfikowany w obraz zła absolutnego. Temu służyła narracja oparta na spiskowej wizji świata rzekomo rządzonego przez Żydów, kierujących zarówno wielkim kapitałem, partiami demokratycznymi, liberalną kulturą, jak i ruchem komunistycznym. Faszyści uważali, że niszcząc demokrację, zrywają maskę pozorów, zasłon, które skrywały prawdziwy stan rzeczy – rządy żydowskiego kapitału. Taka wizja świata inspirowała też umysły polskich faszystów.
Polscy narodowcy także uważali Żydów za najgorszego wroga. Widzieli w nich „wewnętrznego okupanta” w polskich miastach, którego usunięcie umożliwi rozwój polskiego drobnomieszczaństwa. W wykształconych Żydach i Polakach żydowskiego pochodzenia widzieli „obcych”, którzy wnoszą „obce treści”, „obce ideologie” do polskiego życia. Te „obce ideologie” to komunizm, ale też demokratyczny socjalizm, prawa człowieka, wolność jednostki, tolerancja, wolna gra sił politycznych, jak również niechętny nacjonalizmowi nurt w obozie sanacyjnym. To oczywiście związana z Żydami „masoneria”, która zza kulis rządzi całym wachlarzem demokratycznych ugrupowań, nie wyłączając chadeków. Rewolucja narodowa, przełom narodowy musi polegać na sparaliżowaniu tego „obcego oddziaływania”, a główny kierunek uderzenia musi być skierowany przeciw Żydom i ich wpływom, prawdziwym lub urojonym.
Jan Józef Lipski nie mógł podzielać tego obrazu świata i narodu w żadnym stopniu. Wywodził się z tej formacji polskiego patriotyzmu, która miała demokratyczny charakter, która od końca XIX wieku pracowała nad wzmacnianiem polskiej kultury i polskich sił, a w 1918 roku odegrała zasadniczą rolę w odbudowaniu państwa polskiego. Była to formacja patriotyczna i lewicowa zarazem, opowiadająca się za polskością otwartą, przyciągającą innych, a nie odpychającą. Prawa jednostki były w niej afirmowane, potrzeba niesienia oświaty i kultury „w lud” była jedną z zasadniczych powinności. Awans ludu powinien się dokonywać przez poszerzanie poczucia obywatelstwa, samorządność, wolność stowarzyszeń i związków, swobodną wymianę opinii, mechanizm demokratycznych wyborów, praworządność. Była to formacja intelektualna Polskiej Partii Socjalistycznej, przeciwna wszelkim totalizmom, zamkniętym ideologiom, wizjom społeczeństwa rządzonego przez samozwańczą elitę.
Lipski, zdecydowany wróg nacjonalizmu, był polskim patriotą. Dowiódł tego osobiście jako żołnierz Szarych Szeregów i Armii Krajowej, uczestnik powstania warszawskiego, ranny w boju i odznaczony Krzyżem Walecznych. Nie uległ nigdy „czarowi” komunizmu, w którym zawsze widział totalizm. W najgorszych stalinowskich latach uczestniczył w działaniach wąskiego kręgu młodych intelektualistów, przeważnie z AK-owską przeszłością, w który w 1953 roku uderzyło UB. Od 1956 roku był jednym z głównych prowadzących Klub Krzywego Koła, miejsce spotkań i dyskusji różnych kręgów demokratycznej i liberalnej inteligencji. Po rozwiązaniu KKK przez władze w 1962 roku był uczestnikiem i inspiratorem wielu działań w obronie aresztowanych, na rzecz praworządności i obrony praw człowieka. W 1976 roku był jednym z twórców Komitetu Obrony Robotników i jedną z jego najbardziej miarodajnych postaci. Jako działacz opozycji demokratycznej był wielokrotnie szykanowany, zatrzymywany przez SB, dwukrotnie aresztowany.
Pisząc swoją książkę, zapewne zadawał sobie pytanie, czy ta historia na pewno jest definitywnie zamknięta, czy w zmienionych realiach upiory tej przeszłości znów nie staną przed nami.
Andrzej FriszkeWSTĘP AUTORA
Mniej zorientowanemu czytelnikowi należy się choć minimum informacji o ONR „Falandze”. Zainteresowanych odsyłam przede wszystkim do publikacji Andrzeja Micewskiego Współrządzić czy nie kłamać, gdzie dzieje tej grupy zostały przedstawione ze zwięzłą precyzją na początku książki¹.
Obóz Narodowo-Radykalny powstał w wyniku rozłamu w Stronnictwie Narodowym w roku 1934. Wówczas szeregi SN opuściła liczna grupa młodych działaczy, wywodząca się politycznie z rozwiązanego wcześniej przez władze sanacyjne Obozu Wielkiej Polski. Nie odpowiadały im wciąż wpływowe w Stronnictwie Narodowym tradycje demoliberalne, reprezentowane przez „starych”, tracących w Stronnictwie z roku na rok znaczenie, niemniej jednak wciąż jeszcze wpływowych. ONR był już natomiast organizacją typu faszystowskiego.
Po dwóch miesiącach legalnego istnienia ONR został rozwiązany przez władze państwowe, a przywódcy aresztowani. Duża ich grupa znalazła się w więzieniu, a następnie w obozie odosobnienia w Berezie. Miało to związek z niesłusznym podejrzeniem o zabójstwo ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego.
W więzieniu i obozie doszło do rozłamu na „rosmanowców” (od nazwiska wkrótce zmarłego przywódcy Henryka Rossmana), zwanych później ONR „ABC” (nazwa gazety), bliższych ideowo endecji – i „bepistów” (od inicjałów imienia i nazwiska Bolesława Piaseckiego), zwanych później ONR „Falangą” (również nazwa gazety).
Grupa B. Piaseckiego dokonała nieoczekiwanego zwrotu: podczas gdy SN i ONR „ABC” pozostawały w opozycji do sanacji – falangiści poszli na bliską współpracę, po powstaniu w roku 1937 Obozu Zjednoczenia Narodowego (OZN, Ozon) – B. Piasecki zdobył zaufanie szefa OZN, pułkownika Adama Koca, który oddał w ręce falangistów przybudówkę młodzieżową Ozonu – Związek Młodej Polski (na czele stanął J. Rutkowski).
W końcu roku 1937 wiele wskazywało na to, że grupa Koca dąży do zamachu stanu, w którym poważną i kluczową rolę odegraliby falangiści. Do dziś nie jest rozstrzygnięte pytanie, czy informacje na ten temat, które dostały się do kręgów opozycji, były prawdziwe czy nie^(). Zaniepokojone umiarkowane skrzydło sanacji, skupione wokół prezydenta I. Mościckiego, spowodowało upadek A. Koca. Odtąd zaczął się upadek znaczenia „Falangi”, której odebrano wpływ na ZMP i inne sprawy (wystarczy powiedzieć, że w pewnym momencie potężny Związek Nauczycielstwa Polskiego, w którym dominowały tendencje opozycyjne, został oddany pod komisaryczny zarząd falangisty P. Musioła).
Autor tego studium – bardziej referującego niż koncepcyjnego – wraca do tematu ideologii ONR „Falangi” (bepistów) po latach przerwy. Zacząłem swą pracę w 1957 roku. Napisałem wówczas w ciągu dwóch lat prawie całą książkę, jednak z lukami. Różne perypetie późniejsze zdekompletowały pracę. Podczas którejś kolejnej rewizji służba bezpieczeństwa zabrała ją, ale zwróciła, a braki, które wówczas powstały, tłumaczyły się raczej bałaganem niż jakimś konkretnym zamiarem. Natomiast bardzo obszerny, istniejący tylko w rękopisie rozdział o antysemityzmie ONR „Falangi” został mi po prostu ukradziony, przez nierzetelność osoby, której rękopis pożyczyłem – i wywieziony za granicę. Nie zauważyłem jednak, by został gdzieś wykorzystany. Rozdział ten, który tu zostaje przedstawiony czytelnikowi, napisany został zupełnie na nowo. Oparty jest na tych samych materiałach, ale jest bardzo inny od pierwotnego, m.in. dlatego, że nowa wersja ma trochę inne założenia niż wersja stara. W większej mierze ma służyć prezentacji referowanej ideologii jako modelowego przykładu totalizmu, niż to było w wersji pierwotnej.
Autor, omawiając ideologię bepistów, potraktował całość ich publicystyki jako jednolity blok programowy. W rezultacie cytaty z programów i z zasadniczych artykułów sąsiadują z fragmentami felietonów i doraźnie pisanych not publicystycznych. W wypadku referowania ideologii innego typu organizacji, bądź też gdybyśmy mieli do czynienia z wielkim, licznym ruchem, nie wolno by tak postępować. Ale bepiści, chociaż sami lubili się nazywać Ruchem Narodowo-Radykalnym, byli grupką niewielką, zorganizowaną paramilitarnie i kierowaną autorytarnie. Zakładam, i wątpię bym się mylił, że akceptacja nawet drobnych materiałów publicystycznych odbywała się tam na wysokich szczeblach hierarchii. Nie znaczy to, by w takim bloku nie dało się znaleźć pewnych niekonsekwencji, a nawet sprzeczności. Gdy pojawiają się – autor stara się zwrócić na nie uwagę. Trzeba pamiętać jednak, że również w jednolitych programach zdarzają się niekonsekwencje.
Oczywiście w mniejszym stopniu tyczą te uwagi czasopism luźniej z grupą związanych, opanowanych czasowo przez grupę czy jakoś „stowarzyszonych”. Tak więc katowicka „Kuźnica”, należąca do prasy ONR „Falangi” i zasadniczo niewyłamująca się z tej ideologii – ma jednak pewną odrębność, choćby dlatego, że redagowana była daleko od Warszawy. Również ozonowska „Młoda Polska”, „Pro Christo” księży Marianów, „Komunikat SARP” – opanowane czasowo przez falangistów – muszą być traktowane z tego punktu widzenia z pewnymi ostrożnościami. Jeszcze bardziej tyczy to dziennika „Jutro”, który miał charakter koalicyjny różnych grup ONR. Autor ma nadzieję, że nie naruszył tu reguł koniecznej ostrożności.