- W empik go
Idealna miłość - Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland - ebook
Idealna miłość - Ponadczasowe historie miłosne Barbary Cartland - ebook
Darcja jest jedyną córką swojego ojca. Ten jednak prowadzi bardzo rozpustne życie, wywołując liczne skandale. Chcąc chronić córkę przed złą reputacją, której mógłby jej przysporzyć wysyła ją do odległego klasztoru we Francji, gdzie zła sława o nim nie dotrze. Darcja podczas długiego pobytu w szkole cały czas myśli o ponownym spotkaniu swojego ojca. W końcu podstępem jej się udaje. Ten przedstawia jej swoje plany jej względem. Są one związane z jej dorosłym życiem i wejściem w wyższe sfery, nawet za cenę pewnych przekłamań. Młoda, mądra i oczytana Darcja nie jest zadowolona z tego pomysłu, ale godzi się na to z miłości do ojca. Darcja znajduje się w zupełnie nowym dla siebie świecie, ma zostać hrabiną na wyspie kupionej dla niej przez ojca. Na drodze Darcji pojawi się pewnie hrabia, który z dużą pieczołowitością dekoruje dom, w czym młoda panna będzie mu pomagać. Czy ten dom okaże się ich wspólnym szczęściem? Czy Darcja będzie udawać kogoś innego , tak jak życzył sobie tego jej tata?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-117-7156-3 |
Rozmiar pliku: | 488 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Za tło tej powieści posłużyła mi budowa przez barona Ferdynanda Rothschilda słynnego Waddesdon Manor, która trwała od 1874 do 1889 roku. Waddesdon Manor, łącząc wszystko co najpiękniejsze w szesnastowiecznych francuskich zamkach, stał się jedną z najbardziej urzekających, egzotycznych i bajecznych budowli, jakie można sobie wyobrazić.
Zarówno komnaty, jak i wyposażenie wnętrz, poza obrazem Louisa Michela Van Loo _Wenus, Merkury i Kupidyn,_ można podziwiać w Waddesdon od roku 1957, kiedy to obiekt ten został udostępniony publiczności.
Poza Waddesdon nigdzie nie spotkałam tylu wspaniałych dzieł sztuki zgromadzonych w jednym miejscu, i każdy, kogo interesują związane z historią zabytki, powinien być wdzięczny Jamesowi Rothschildowi, który na łożu śmierci w roku 1957 zamek wraz ze wszystkimi zgromadzonymi w nim skarbami przekazał narodowi.ROZDZIAŁ 1
1882
A więc, Darcjo, rozumiem, że twoja ciotka życzy sobie, abyś jutro odwiedziła ją w Paryżu.
— Tak, wielebna matko.
— Zapewne wiesz, że nie lubię, kiedy moje podopieczne udają się do Paryża czy też jeśli mają cokolwiek wspólnego z tym miastem?
— Tak, wielebna matko.
— Mogłam oczekiwać, że wyjaśnisz to swojej ciotce i w efekcie to ona cię odwiedzi w klasztorze.
— Obawiam się, wielebna matko, że uznałaby tę podróż za zbyt uciążliwą.
Matka przełożona w milczeniu przyglądała się badawczo siedzącej po przeciwnej stronie biurka dziewczynie. Bez wątpienia Darcja, od czasu gdy przekazano ją pod jej opiekę, wyrosła na prawdziwą piękność. Być może to właśnie było powodem, że matka przełożona miała tak wiele wątpliwości. Właściwie nie potrafiła wyjaśnić dlaczego, ale wciąż się wahała, czy pozwolić dziewczynie, nawet pod ścisłą opieką, opuścić spokojną przyklasztorną szkołę i udać się do miasta, które w całej Europie nazywano „najbardziej frywolnym miejscem na świecie”.
Niemniej jednak wielebna matka musiała przyznać, że Darcja okazała się pod każdym względem wzorową uczennicą. Ciężko pracowała, osiągając wyniki, jakimi nie mogła się poszczycić żadna inna dziewczyna, i chociaż była jedyną Angielką, pozostałe uczennice darzyły ją sympatią, nie mówiąc o uczących na pensji zakonnicach, które wyraźnie ją faworyzowały.
Pomyślała, że takich włosów, jakie ma Darcja — o niesamowitym czerwonym odcieniu — oraz brązowozielonych oczu nie spotkała jeszcze nigdy, pomimo iż przez jej ręce przeszły już setki wychowanek. Ujął ją sposób, w jaki dziewczyna czekała na jej decyzję: była spokojna, o nic nie prosiła, nie okazywała również zniecierpliwienia, chociaż wciąż jeszcze nie otrzymała ani odpowiedzi odmownej, ani też zgody.
W końcu wielebna matka postanowiła:
— A więc dobrze, Darcjo — powiedziała. — Możesz jechać do Paryża pod opieką kuriera, którego ma przysłać twoja ciotka. Czuję się jednak w obowiązku oświadczyć, że takie załatwienie sprawy niezupełnie jest po mojej myśli.
— Przekażę zastrzeżenia wielebnej matki — ze spokojem odrzekła Darcja — i bardzo dziękuję, iż mogę odpisać ciotce, że dostałam zgodę na odwiedzenie jej.
— Posłaniec czeka, powinnaś więc niezwłocznie przygotować odpowiedź — dodała matka przełożona.
— Dziękuję — powtórzyła Darcja i wykonując pełen szacunku ukłon, opuściła pokój.
Zaledwie zamknęły się za nią drzwi gabinetu, podskoczyła z radości i, jak określiłaby to matka przełożona, z gorszącym pośpiechem ruszyła w kierunku sali wykładowej, która w tej chwili była pusta. Otworzyła swój pulpit, wyjęła oprawiony w skórę bibularz, w którym trzymała papier listowy, i szybko skreśliła parę słów.
Wielebna matka byłaby niezwykle zaskoczona, gdyby przeczytała tych parę zapisanych przez Darcję linijek.
Najdroższy z najdroższych!
Nie mogę się już doczekać jutrzejszego dnia. Przyjadę tak szybko, jak tylko konie poniosą.
Z miłością i tysiącem pocałunków
Darcja.
Zalakowała kopertę, po czym, jak przystało na wzorową uczennicę pensji prowadzonej przez zakonnice, pełnym godności krokiem ruszyła do hallu, gdzie pełniąca dyżur siostra przyjęła od niej list i wręczyła go czekającemu na zewnątrz posłańcowi.
Zerknąwszy przez uchylone drzwi, Darcja zauważyła, że posłaniec przybył na rasowym i jak należało się spodziewać rączym koniu.
Następnie pobiegła na górę, aby wybrać strój na jutrzejszą podróż do Paryża — podróż, w którą się udawała po raz pierwszy od dwóch lat.
Powóz, który wczesnym rankiem przybył po Darcję, robił solidne wrażenie. Miał znakomite resory, był obszerny i bardzo wygodny, ale nie widniały na nim żadne znaki wskazujące na właściciela. Na drzwiach powozu nie było herbu, również uprząż czwórki koni nie miała żadnego oznakowania. Na koźle siedzieli woźnica i lokaj, a kurier — starszy mężczyzna o siwych włosach — w pełnej szacunku postawie czekał przy drzwiach. Kiedy ujrzał Darcję, skłonił się przed nią głęboko.
Darcja skinęła mu w milczeniu głową i wsiadła do powozu.
Starszy mężczyzna zajął miejsce naprzeciw niej i kiedy konie ruszyły, Darcja wychyliła się, aby pomachać ręką zakonnicy, która chwilę obserwowała odjeżdżający powóz, po czym zamknęła drzwi szkoły.
Dopiero wtedy Darcja, usadowiwszy się wygodnie, odezwała się do towarzyszącego jej mężczyzny:
— Jak się masz, Briggy?
— Wspaniale, cieszę się, że widzę panienkę — odrzekł mężczyzna. — Tak bardzo panienka wyrosła i tak bardzo się zmieniła w ciągu tych dwóch lat, że mam wątpliwości, czy pan zdoła panienkę rozpoznać.
— Nie mogę się doczekać, aby go zobaczyć! — miękko powiedziała Darcja. — Dwa lata bez taty to strasznie długo.
— Wiedziałem, że będzie panience ciężko — zauważył Mr Briggs. — Ale pan postanowił, że musi panienka otrzymać dobre wykształcenie.
— Jestem tak nafaszerowana wiedzą — stwierdziła Darcja — że czasami mam wrażenie, iż w mojej biednej głowie nic więcej się już nie zmieści. — Obydwoje roześmieli się. — A co u papy?
— W porządku, miss Darcjo — zapewnił Mr Briggs. — Ale nie muszę chyba dodawać, że jak zwykle zanadto szafuje zdrowiem.
— To rzeczywiście nic nowego — zauważyła Darcja. — Tata się już chyba nigdy nie zmieni.
— To prawda.
— Gdzie się zatrzymaliście? Domyślam się, że nasz dom w Paryżu jest zamknięty.
— Otworzyliśmy go specjalnie, miss Darcjo, ażeby pan mógł się tam z panienką spotkać. Poza tym pan życzy sobie, aby nikt o tym spotkaniu nie wiedział. — Darcja spojrzała na niego ze zdumieniem, ale zanim zdążyła się odezwać, Briggs mówił dalej: — Pan prosił, aby panienka wysiadając z powozu przesłoniła twarz woalką. Bardzo mu zależy na tym, aby służba nie wiedziała, skąd panienka przybywa. Jeśli chodzi o stangreta, będzie milczał jak grób. Od tylu już lat jest z nami, że można mu zaufać.
Darcja roześmiała się.
— Jakie to podobne do papy. Ale skąd ta atmosfera tajemniczości? Dlaczego muszę się ukrywać?
— Proszę tak nie myśleć, panienko Darcjo — wtrącił Briggs. — Mam nadzieję, że nie uzna tego panienka za zuchwałość, jeśli powiem, iż pan będzie z pewnością zdumiony, widząc, na jaką piękność panienka wyrosła.
— Chciałabym, aby tak było — odrzekła Darcja. — Jak daleko sięgnę pamięcią, tatusiowi zawsze podobały się tylko piękne kobiety. Każdej nocy modliłam się więc, abym kiedyś stała się równie piękna, jak te, którymi się otaczał.
— Jak widać modlitwy panienki zostały wysłuchane.
— Dziękuję, Briggs. To właśnie chciałam usłyszeć.
Jej ojciec przez całe życie lubił piękne kobiety i one również go lubiły lub raczej kochały. Rzecz w tym, że pojawiały się i znikały z taką szybkością, iż żadna z nich nie zdołała zdobyć jego względów na dłużej, ponieważ na jej miejsce czekała już następna piękność. To również było powodem, że Darcja nie pamiętała ani ich imion, ani tego, jak wyglądały. Jedno, co je bezsprzecznie łączyło, to przekonanie, że psując i rozpieszczając ukochaną córeczkę, zdobędą względy niezwykle przystojnego i atrakcyjnego ojca.
Dziwnym zbiegiem okoliczności wszystkie te zabiegi nie wypaczyły charakteru Darcji. Nawet wtedy, gdy była jeszcze bardzo mała, instynktownie wyczuwała, że w stosunku do niej postępowanie tych kobiet było nieszczere i że zmierzały one jedynie do tego, aby na jej ojcu wywrzeć jak najlepsze wrażenie. W pewnym sensie potrafiła je nawet zrozumieć. Dla niej również nie było bardziej atrakcyjnego i fascynującego, chociaż właściwszym tu określeniem byłoby raczej słowo „magnetycznego” mężczyzny niż jej ojciec, którego powszechnie nazywano największym rozpustnikiem tych czasów.
Kiedy Darcja nieco podrosła, dzięki inteligencji daleko wykraczającej poza jej wiek, zrozumiała, że jej ojciec urodził się w niewłaściwej epoce.
Za panowania króla Jerzego z pewnością czułby się znakomicie. Byłby przywódcą „złotej młodzieży” skupionej wokół księcia regenta, zwanego „rozpustnym”, który następnie zasiadł na tronie jako król Jerzy IV. Jednak na dworze królowej Wiktorii, znanej z surowych zasad moralnych, lord Rowley uznany został za osobę niezwykle ekscentryczną, a w końcu dla tego wyjątkowo dwulicowego środowiska stał się przysłowiową czarną owcą.
„Nie dać się przyłapać” było podstawową dewizą tych, którzy używali życia, starając się nie narazić na niezadowolenie słynnej „wdowy na zamku w Windsorze”. A to oznaczało, że trzeba było postępować niezwykle ostrożnie. Jednak lord Rowley kpił sobie z ostrożności. Lekceważył konwenanse do tego stopnia, iż w końcu czując, że ziemia zaczyna mu się palić pod nogami, zdecydował się opuścić Anglię, żegnany przez jedną z dam dworu królowej, która uwierzyła, że wyższe sfery nie są stworzone do miłości.
Atmosfera skandalu, towarzysząca wyjazdowi lorda Rowleya za granicę, zmusiła go do zastanowienia się, jak powinien pokierować przyszłością córki. Po długich i żmudnych poszukiwaniach szkoły, która spełniałaby dwa podstawowe wymogi: po pierwsze nie byłoby w niej innych angielskich uczennic, a po drugie poziom nauczania byłby odpowiednio wysoki, lord Rowley na miesiąc przed ukończeniem przez Darcję szesnastego roku życia wysłał ją na pensję prowadzoną przez zakonnice w Sacré-Coeur.
Darcja nie kwestionowała decyzji ojca, doskonale wiedząc, że byłaby to niepotrzebna strata czasu. Nie kryła jednak zdumienia na wieść, że w szkole występować będzie jako Darcja Rowell. Ale zanim zdążyła zadać cisnące się na usta pytanie, ojciec sam zaczął jej wyjaśniać:
— Obawiam się, iż gdyby w szkole dowiedzieli się, kim jest twój ojciec, naraziłabyś się na różne przykrości. Poza tym pragnę, abyś od tej chwili rozpoczęła zupełnie nowe życie nieskalane żadnymi ze mną więzami.
— Nie dbam o to, ojcze! — porywczo zawołała Darcja. — Czuję się dumna, bardzo dumna, że jestem twoją córką. Na całym świecie nie ma drugiej dziewczyny, która mogłaby się poszcżycić tak wspaniałym ojcem i której życie byłoby tak bogate jak moje.
— Nie miałoby to znaczenia, gdybyś była chłopcem — zauważył lord Rowley. — Nie zapominaj jednak, moja droga, że jesteś dziewczyną i do tego bardzo piękną dziewczyną. Dlatego właśnie muszę zrobić wszystko, abyś była szczęśliwa, i to jest właśnie pierwszy krok do urzeczywistnienia moich zamiarów względem ciebie. — Przez chwilę przechadzał się po wspaniałym salonie, w którym rozmawiał z córką, po czym dodał: — Kiedy będziesz nieco starsza, lepiej zrozumiesz moje intencje. W tej chwili ważne jest, abyś była nie tylko piękna, ale i mądra. Większość kobiet nie grzeszy niestety rozumem, i to jest właśnie zasadniczy powód, dla którego tak szybko kobiety nudzą mężczyzn.
— Uważam, że Dolores, nie pamiętam jej nazwiska, ta, która była z nami jakieś osiem miesięcy temu, miała więcej rozumu niż inne — zauważyła Darcja.
Lord Rowley roześmiał się.
— Niestety miała inne defekty, ale to nie jest temat stosowny dla ciebie.
— Dlaczego, tatusiu?
— Dlatego, do licha, że jesteś moją córką, a do tego damą. — I dodał z powagą: — Mam zamiar wysłać cię do szkół na dwa lata.
Z ust Darcji wyrwał się okrzyk przerażenia, lecz jej ojciec, jakby nie zwracając na to uwagi, mówił dalej:
— Moja decyzja jest nieodwołalna. Robię to dla twojego dobra i tylko Bóg jeden wie, jak bardzo będę za tobą tęsknił. Jednak jestem przekonany, że postępuję słusznie.
Cóż można było powiedzieć po takim oświadczeniu. Darcja zastosowała się do woli ojca i zrobiła wszystko, aby go nie zawieść.
Kobiety, które pojawiały się w życiu lorda Rowleya, w większości należały do wyższych sfer. Darcja wiedziała, że były również i inne, ale tych ojciec nigdy nie przyprowadzał do domu. Te pierwsze szczyciły się dobrym pochodzeniem. Ich mężami często były znane osobistości, ale niepohamowana namiętność do przystojnego lorda sprawiała, że zapominając o swojej pozycji, zupełnie traciły dla niego głowę. Ponieważ Darcja wiedziała, iż jej ojciec u otaczających go ludzi nie tolerował żadnych braków w wychowaniu, kobiety te zawsze kojarzyły się jej z kimś szlachetnie urodzonym, o nieskazitelnych manierach.
Na pensji w Sacré-Coeur Darcja zdecydowała się na wiele dodatkowych lekcji, wiedząc, że jej ojciec bardzo by tego sobie życzył. Dziewczęta miały do swojej dyspozycji nie tylko specjalnych instruktorów do nauki tańca i jazdy konno, ale jeśli tylko wyrażały na to ochotę, również fechtunku. Matka przełożona nie była entuzjastką tych innowacji, ale musiała wyrazić na nie zgodę na życzenie rodziców niektórych włoskich uczennic, którzy uważali, że w ten sposób ich córki wyrobią w sobie zręczność i refleks tak bardzo pożądany u synów. Oprócz uzyskania tych umiejętności, Darcja mogła się pochwalić sporymi osiągnięciami w grze na pianinie, w śpiewie, no i oczywiście w malarstwie, chociaż zdecydowanie wolała olej niż akwarelę, pomimo iż akwarela bardziej była odpowiednia dla panienki z dobrego domu. Przykładała się do wszystkiego, co leżało w zasięgu jej możliwości, po prostu dlatego, iż wiedziała, jak wiele spodziewał się po niej ojciec.
Lord Rowley mógł prowadzić hulaszcze życie, ale jednocześnie był wyjątkowo mądrym człowiekiem. Znał perfekt co najmniej pięć języków, chociaż nigdy nie miał czasu na naukę; nie wiadomo kiedy zrobił doktorat w Oksfordzie; kochał kobiety i kochał konie, których był prawdziwym znawcą. Niedługo po tym, jak zainteresował się wyścigami konnymi, wygrał całą serię najważniejszych biegów w Anglii, a ponieważ dokonał tego w niezwykle efektowny sposób, zachwycona publiczność po każdych zawodach obdarzała go taką burzą oklasków, jakiej nie otrzymali nawet członkowie rodziny królewskiej, co z pewnością nie zjednało mu przychylności dworu. Ponownie naraził się dworowi królewskiemu, wybierając barwę żółtą jako tę, która miała kojarzyć się z jego nazwiskiem. I odtąd prawie wszystko, co posiadał, było właśnie w tym kolorze. W jego posiadłości każdy faeton, bryczka czy powóz pomalowany był na żółto, a on sam nie ruszał się bez żółtego kwiatu w butonierce. Pospólstwo nadało mu imię Rozpustny Rowley i na swój sposób kochało go. Przyjaciele pożyczali od niego pieniądze, usprawiedliwiali jego ekstrawagancje i byli w stosunku do niego lojalni tak długo, aż uznali, że nie są w stanie dłużej przeciwstawiać się wciąż narastającemu niezadowoleniu dworu. Tylko kobiety nigdy go nie zawiodły. Kochały go desperacko nawet wtedy, gdy je odprawiał.
W miarę jak powóz zbliżał się do Paryża, Darcja z coraz większym niepokojem myślała, czy ojciec będzie z niej zadowolony. Długo przygotowywała się do tego spotkania. Układała sobie, jak się zachowa i co powie, studiowała każdy gest i każdy krok, starając się, aby wykonywane były z wdziękiem baletnicy. Wsłuchiwała się w swój głos i korygowała go tak długo, aż uznała, że brzmi wystarczająco melodyjnie. Nie mogła zapomnieć, co ojciec powiedział kiedyś o pewnej kobiecie, która zbyt uporczywie narzucała mu się ze swoim uczuciem: „Skrzeczy jak wrona. Kiedy kobieta chce, aby jej słuchano, powinna mieć głos niczym słowik”.
W czasie pobytu w Sacré-Coeur Darcja oprócz języka francuskiego, hiszpańskiego i włoskiego postanowiła uczyć się dodatkowo niemieckiego i aktualnie biegle wszystkimi władała. Obawiała się jedynie, czy jej angielski na tym nie ucierpiał.
Tymczasem powóz minął Lasek Buloński i Darcja nie mogąc się pohamować, wyjrzała przez okno. Natychmiast jednak się cofnęła, wspomniawszy, że ojciec nie życzył sobie, aby ktokolwiek ją widział.
Kiedy znaleźli się bliżej centrum miasta, gdzie ulice były szerokie i zabudowane okazałymi i eleganckimi domami, Mr Briggs bez słowa wyjął woalkę. Coś tak pięknego — pomyślała Darcja — mógł tylko przysłać jej ojciec. Woalka była miękka, delikatna i tak misterna jakby utkana z nici pajęczej. Miała odcień niebieski i cała była pokryta drobnymi niebieskimi kropkami, które miały zapewnić zamaskowanie twarzy. Darcja przewiązała woalkę wokół niewielkiego kapelusza, który miała na głowie, i opuściwszy ją do wysokości ramion sprawiła, że wyglądała czarująco, a zarazem tajemniczo. Miała na sobie suknię, którą wprawdzie dawno kupiła, ale ponieważ okazała się zbyt strojna, nie mogła jej nosić w szkole. Zbyt duża turniura i bardzo obcisły stanik, mocno podkreślający doskonałą figurę, z pewnością nie spodobałyby się matce przełożonej. Darcja zobaczyła tę suknię w jednym z francuskich żurnali i poprosiła swoją przyjaciółkę, kiedy ta wyjeżdżała na wakacje, aby ją dla niej zamówiła.
— Z pewnością będzie kosztowała mnóstwo pieniędzy — ostrzegła ją przyjaciółka.
— To nie ma żadnego znaczenia — powiedziała Darcja. — Muszę mieć chociaż jedną kreację, w której bez skrępowania będę mogła pójść z wizytą do kogoś z moich krewnych.
— Przecież nikt ciebie tu nie odwiedza, a i ty nigdy nie wyjeżdżasz na wakacje — zauważyła przyjaciółka.
— Moi krewni mieszkają w Anglii — odrzekła Darcja — i spotkam się z nimi dopiero wtedy, gdy ukończę szkołę.
Na pensji w Sacré-Coeur jeszcze kilka dziewcząt było w tej samej co ona sytuacji. Jedna była Greczynką, pozostałe przybyły tu aż z Teheranu. Tak więc Darcja nigdy nie spędzała wakacji sama. Jednak zawsze się cieszyła, kiedy pozostałe uczennice wracały do szkoły i kiedy znowu rozpoczynały się normalne szkolne zajęcia.
Powóz zatrzymał się przed imponującymi frontowymi drzwiami, gdzie na przybyłych oczekiwała ubrana w liberię służba. Kiedy Darcja po wyłożonych czerwonym dywanem schodach weszła do domu, którego nie widziała od ponad pięciu lat, pomyślała, iż w jego atmosferze było coś, co tak bardzo przypominało jej ojca, że nawet gdyby się nie spodziewała, że go tu zastanie, i tak by wiedziała, że należy do niego. Te wszystkie obrazy i wspaniałe meble tworzyły wnętrze typowe dla każdego domu, który posiadał. Wspaniałe kompozycje kwiatowe jak zawsze zdobiły hall i przesycały subtelną wonią powietrze w salonie, dokąd wprowadzono Darcję.
Ale Darcja przez chwilę zdawała się nie dostrzegać niczego poza mężczyzną, który stał w przeciwległym końcu pokoju. Odrzucając do tyłu woalkę, z okrzykiem radości rzuciła się w jego kierunku.
— Tatusiu! Och, tatusiu... Tak się cieszę, że cię widzę! — Nie mogła znaleźć właściwych słów, aby pokazać, jak bardzo jest szczęśliwa, ale jej głos drżał ze wzruszenia.
Lord Rowley chwycił ją w ramiona i ucałowawszy w obydwa policzki powiedział:
— Minęło tyle czasu, skarbie. Pozwól, że się tobie przyjrzę.
Odsunął córkę na odległość wyciągniętych ramion i bacznie się jej przyglądał. Darcja zmieszana nieco tą demonstracyjną lustracją, rozwiązała wstążki kapelusza i rzuciwszy go na podłogę, mocno się do ojca przytuliła, zasypując go pocałunkami.
— Jesteś śliczna! — z satysfakcjąpowiedział lord Rowley — wyglądasz jak twoja matka, kiedy jąpo raz pierwszy ujrzałem. Jesteś od niej ciemniejsza, ale rysy masz identyczne i już wtedy, gdy byłaś mała, wiedziałem, że wyrośniesz na prawdziwą piękność. I miałem nosa. Postawiłem na właściwego konia.
Darcja roześmiała się.
— Och, tatusiu, jakie to szczęście znowu cię widzieć i słuchać twoich zabawnych powiedzeń! Ale ja nie jestem koniem. Jestem dorosłą kobietą. Czy nie sądzisz, że najwyższy czas, abym wróciła do ciebie?
Od dawna chciała mu zadać to pytanie. Prześladowało ją od chwili, gdy otrzymała list identyczny jak matka przełożona informujący, że jej ciotka życzy sobie ją ujrzeć. Darcja natychmiast się zorientowała, kto go przysłał. I to nie tylko dlatego, że nie miała ciotki, która by się nią interesowała, ale również dlatego, że w rogu papieru listowego odkryła uzgodniony z ojcem dwa lata temu tajemny znak. W przypadku ojca była to maleńka literka „R”, natomiast Darcja rysowała mikroskopijnej wielkości serduszko.
— Przybyłem do Paryża, aby o tym właśnie z tobą porozmawiać — rzekł lord Rowley. — Ale najpierw Opowiedz mi o sobie.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.