Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Idealny moment - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
24 lipca 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Idealny moment - ebook

Najlepsze rzeczy trafiają się nam w najbardziej odpowiednim dla nas, idealnym momencie, przynajmniej wierzy w to Tes. Po raz kolejny szykuje się na randkę, mając w tym duże doświadczenie. Poszukuje pana właściwego, i z reguły go znajduje, ale… dla innych. Dlatego bywa na licznych wieczorach panieńskich i ślubach, zakończonych hucznymi weselami jako honorowy gość, dzięki darowi, który zaczyna jej ciążyć. Przychodzi jednak moment zwrotny, gdy jej młodsza i zwariowana siostra mówi „tak” chłopakowi, którego ledwo zna.
Tes postanawia wybić siostrze z głowy niedorzeczny pomysł na ślub, chociaż tamta wierzy, że z narzeczonym są sobie przeznaczeni. Rozważna Tes i nierozważna Kama podejmą wyzwanie, ono określi, czy przeciwieństwa charakterów się przyciągają, czy odpychają, i czy kierowanie się emocjami, czy raczej rozwagą jest najlepszym sposobem na udany związek.
Lato budzi się w Świnoujściu, a z nim miłość. Czy znajdzie idealny moment, by pojawić się w życiu Tes?

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68226-34-8
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Pro­mień słońca padł na złote li­tery, przy­da­jąc im ma­gicz­nego bla­sku. Za­pro­sze­nie na ślub przy­szło pocztą rano, za­pa­ko­wane w złotą ko­pertę. Biała kartka ozdo­biona wstą­żeczką in­for­mo­wała o waż­nym wy­da­rze­niu, które miało się od­być za kilka ty­go­dni. Pod­nio­sła uro­czy­stość, szcze­gól­nie ważna dla dwóch osób, które złą­czyły swoje ścieżki i te­raz miały po­dą­żać jedną, obie­ra­jąc wspólny kie­ru­nek. Na ce­le­bra­cję tej ra­do­ści za­pro­szono wielu go­ści, Tes była po­śród nich.

Te­resa Wroń­ska prze­je­chała opusz­kami po wy­pu­kłych li­ter­kach, po­zwa­la­jąc roz­pę­dzić się ma­rze­niom, i trwała w tej ulot­no­ści, do­póki rze­czy­wi­stość nie przy­po­mniała so­bie o niej.

– Tes, wszystko w po­rządku? – spy­tała Zu­zanna, pod­cho­dząc do ko­biety, którą trak­to­wała nie tyle jak sze­fową, ale jak przy­ja­ciółkę. – Ko­lejne za­pro­sze­nie.

– Ko­lejna hi­sto­ria ze szczę­śli­wym za­koń­cze­niem. Los po­łą­czył dwie osoby, któ­rych serca po­wie­dzą so­bie „tak” – wy­de­kla­mo­wała pa­te­tycz­nie Tes, a w jej gło­sie można było wy­czuć roz­ma­rze­nie.

– Los po­łą­czył? – wąt­piła Zu­zanna z iro­nią. – Obie wiemy, kto jest za to od­po­wie­dzialny, a ra­czej kto się do tego przy­czy­nił.

– Los ma różne spo­soby, by po­łą­czyć ze sobą lu­dzi.

– Dziwne, że za­zwy­czaj robi to za twoim po­śred­nic­twem. Ile już par do­bra­łaś?

– Nie li­czy­łam.

Tes scho­wała za­pro­sze­nie do ko­perty i wrzu­ciła do torby.

– Od­kąd cię znam, czyli od pół roku, by­łaś już na sze­ściu we­se­lach. Które to już za­pro­sze­nie na ślub? – nie od­pusz­czała Zu­zanna.

Tes uśmiech­nęła się z prze­ką­sem, do­brze wie­działa, jaka jest liczba jej po­ra­żek. Cza­sem jed­nak by­wało tak, że jak ktoś tra­cił, to ktoś inny zy­ski­wał.

– Dawno się po­gu­bi­łam. Cze­goś ode mnie chcia­łaś? – za­py­tała, kie­ru­jąc się do wyj­ścia.

– Sze­fowa pyta, czy wszystko go­towe na wie­czo­rek za­po­znaw­czy i czy di­dżej jest ko­nieczny. Fe­li­cja nie jest prze­ko­nana co do tej no­wo­cze­sno­ści. – Zuza po­krę­ciła głową z dez­apro­batą, po­dzi­wia­jąc za­ra­zem star­szą ko­le­żankę i jej de­ter­mi­na­cję, by wpro­wa­dzić wie­ko­wych wła­ści­cieli pen­sjo­natu w dwu­dzie­sty pierw­szy wiek. Od­kąd za­częła pracę, szybko po­ła­pała się, że czas się tu za­trzy­mał i nie miał za­miaru ani przy­śpie­szać, ani tym bar­dziej do­go­nić świata, który pę­dził za jego mu­rami.

Tes wy­pu­ściła po­wie­trze, czu­jąc cię­żar swo­jej sa­mo­zwań­czej mi­sji – walka ze zmia­nami, które sta­rała się wpro­wa­dzić, była spo­rym wy­zwa­niem. Fe­li­cja i Ry­szard Sie­radzcy pro­wa­dzili swój pen­sjo­nat od wielu lat, men­tal­nie za­trzy­mali się w la­tach osiem­dzie­sią­tych i z tru­dem można było prze­for­so­wać ja­kie­kol­wiek no­wo­ści, cho­ciażby wpro­wa­dze­nia chło­paka, który bar­dziej roz­ru­sza go­ści niż mu­zyka z ka­se­towca, ulu­bio­nego sprzętu Ry­szarda. Po­zba­wie­nie star­szego pana roli pro­wa­dzą­cego za­bawę kosz­to­wało ją wiele uporu, spo­tkało się z jego obu­rze­niem, w końcu jed­nak od­pu­ścił, prze­ko­nany przez Fe­li­cję, że to bę­dzie do­bre dla jego sta­wów.

– Mu­simy po­sta­wić na swoim i tego się trzy­mać, Zuza – po­wie­działa z na­ci­skiem Tes. – Ry­szard ma dać so­bie spo­kój, tym bar­dziej że jego ka­sety też mają dość. Go­ście nie mogą cze­kać, aż wy­cią­gnie ta­śmę, która się za­blo­ko­wała. Dla młod­szych go­ści pen­sjo­natu to ja­kieś to­talne nie­po­ro­zu­mie­nie.

Tes po­lu­biła star­szych pań­stwa i to od mo­mentu, gdy bez­po­śred­nio po stu­diach zja­wiła się w pen­sjo­na­cie o na­zwie „Niedź­wia­dek”, py­ta­jąc o pracę. Opi­sała swoje kom­pe­ten­cje i plany i od razu zo­stała za­trud­niona. Wi­dząc, jak wiele było do zro­bie­nia, wzięła się ostro do pracy i szybko awan­so­wała. Wy­ko­ny­wała sze­reg obo­wiąz­ków, na­wet tych wy­kra­cza­ją­cych poza za­kres za­dań dy­rek­torki obiektu, którą obec­nie była. Czuła się jed­nak w obo­wiązku, by uspraw­nić pen­sjo­nat, sta­ra­jąc się zna­leźć roz­wią­za­nie w kry­zy­so­wych sy­tu­acjach.

– Chło­pak ma się zja­wić o siód­mej – zwró­ciła się do re­cep­cjo­nistki. – Do­pil­nuj wszyst­kiego. Dziś nie mogę zo­stać, mam za­jęty wie­czór.

– Ko­lejna randka?

– Spo­tka­nie, ale zo­ba­czymy, czy nie prze­mieni się w randkę.

– Czyli szy­kuje się na­stępny ślub. Trzy­mam kciuki, Tes, by te­raz to był twój.

Zu­zanna za­uwa­żyła skromny uśmiech sze­fo­wej, więc po­ma­chała jej, ży­cząc po­wo­dze­nia.

Tes opu­ściła pen­sjo­nat, scho­dząc po sze­ro­kich scho­dach. Nie miała wiele czasu, a mu­siała się od­po­wied­nio wy­szy­ko­wać. Przy furtce za­trzy­mała się, spo­glą­da­jąc na bu­dy­nek z czer­wo­nej ce­gły w oto­cze­niu be­to­no­wych klom­bów z wy­sy­pem kwia­tów, o które nad­gor­li­wie dbała Fe­li­cja. Roz­bu­dzona wio­sna za­chwy­cała słoń­cem i cie­płym wia­trem, in­ten­syw­ność zie­leni za­pew­niała, że lato zbliża się wiel­kimi kro­kami.

Pen­sjo­nat trak­to­wała jak drugi dom. Sta­rała się, by za­czął przy­no­sić więk­sze do­chody, a w jego pro­gach go­ściło młod­sze po­ko­le­nie. Kon­ku­ren­cja do­koła była spora, w Świ­no­uj­ściu jak grzyby po desz­czu wy­ra­stały no­wo­cze­sne ho­tele. Pen­sjo­nat Niedź­wia­dek był przy nich re­lik­tem, w któ­rym nie każdy chciał spę­dzać wczasy.

Do­tarła do przy­stanku au­to­bu­so­wego i po chwili je­chała już przez mia­sto, oglą­da­jąc przez szybę jego piękno. Ko­chała swoje nad­mor­skie kąty, mimo że przez chwilę brała pod uwagę inne miej­sce do ży­cia. Stu­dio­wała w Szcze­ci­nie i za­chły­snęła się jego roz­ma­chem, roz­ma­ito­ścią i moż­li­wo­ściami, jed­nak z każ­dym ro­kiem upew­niała się, że ha­łas i po­śpiech nie były jej na­tu­rze pi­sane. Ode­zwał się w niej gen ma­ło­mia­stecz­kowy, spo­kój i mia­rowy rytm, który do­brze znała ze swo­jego ro­dzin­nego mia­sta. Wró­ciła, ma­jąc pew­ność, że wła­śnie w Świ­no­uj­ściu jest jej naj­le­piej.

Po­dzi­wiała oto­cze­nie w wio­sen­nym roz­kwi­cie, uliczki w cie­niu roz­ro­słych ko­na­rów drzew i te w słońcu, jakby przy­go­to­wane już na lato. Z każdą chwilą za­po­mi­nała o pracy, sku­pia­jąc się na tym, co ją czeka. Chciała być do­brej my­śli, bo mimo po­ra­żek w ży­ciu uczu­cio­wym nie­zmien­nie tliła się w niej na­dzieja, że tym ra­zem bę­dzie ina­czej.

Wy­sia­dła na ulicy Wy­brzeże Wła­dy­sława IV, pa­trząc na wody Świny, któ­rych po­wierzch­nia po­ły­ski­wała w słońcu. Do nad­brzeża przy­cu­mo­wano wiele stat­ków cze­ka­ją­cych na swój rejs. Mia­sto po­woli przy­go­to­wy­wało się do se­zonu i na­jazdu tu­ry­stów, na­bie­rało no­wego rytmu. We­szła do miesz­ka­nia i otwo­rzyła okna, za­pra­sza­jąc cie­płe po­dmu­chy. Po­pa­trzyła na Al­freda, który tylko mruk­nął, nie ru­sza­jąc się ze swo­jego ulu­bio­nego miej­sca, było nim spe­cjalne drzewko i naj­wyż­sza półka, na któ­rej mógł się ukryć tak, że zwi­sał mu tylko szary ogon.

Od­świe­żyła się i owi­nięta ręcz­ni­kiem wy­szła z ła­zienki. Z wil­got­nymi ja­snymi wło­sami sta­nęła przed szafą, z któ­rej wy­lała się fala ko­lo­ro­wych su­kie­nek. W każ­dej z nich była już na randce, każdą ku­po­wała z my­ślą, że cze­ka­jące ją spo­tka­nie bę­dzie z tym, z któ­rym po­łą­czy ją los.

Po­szu­ki­wa­nie pana wła­ści­wego za­czy­nało więc być kosz­towne, a brak miej­sca w sza­fie zmu­sił ją do ogra­ni­cze­nia dal­szych in­we­sty­cji.

Tes wy­brała czer­woną su­kienkę, li­cząc, że skoro nie wcze­śniej, to może dziś przy­nie­sie jej szczę­ście. Na­ło­żyła ma­ki­jaż, włosy zde­cy­do­wała się spiąć klamrą. Spry­skała ciało ulu­bio­nymi per­fu­mami. Nie za­bra­kło bi­żu­te­rii i czer­wo­nych szpi­lek.

Przej­rzała się w lu­strze, za­do­wo­lona ze swo­jego wy­glądu. Kiedy Al­fred otarł się o jej nogi i za­mru­czał, na­brała prze­ko­na­nia, że jest do­brze. Biła od niej pew­ność sie­bie, choć w środku tliły się wąt­pli­wo­ści. Pod wpły­wem im­pulsu po­de­szła do torby i wy­jęła za­pro­sze­nie na ślub. Za­sta­na­wiała się, kiedy jej imię znaj­dzie się na ta­kim wy­jąt­ko­wym kar­to­niku.

Otwo­rzyła szu­fladę wy­peł­nioną sto­sem ko­pert z za­pro­sze­niami. Zaj­mo­wały całą jej prze­strzeń, wy­róż­nia­jąc się ko­lo­rami. Ko­lek­cjo­no­wała je, bo w ko­per­tach nie tylko kryła się prośba za­ko­cha­nej pary, ale wspo­mnie­nie we­sela i tej chwili, gdy mi­łość wkra­czała na po­ważne tory, nio­sąc na­dzieję, że prze­trwa na za­wsze.

Za­cho­wała wszyst­kie, ja­kie do niej tra­fiły, czy to od ro­dziny, przy­ja­ciół, czy od zna­jo­mych, któ­rym po­mo­gła się po­znać. Miała sen­ty­ment do tych nie­wiel­kich kar­tek, bo sta­no­wiły do­wody wiary, że to wy­jąt­kowe uczu­cie ist­nieje i ma swój plan dla każ­dego z nas. Tes w du­chu ocze­ki­wała, że i jej szczę­śliwa gwiazda nie­długo za­bły­śnie i przyj­dzie mo­ment za­bawy na wła­snym we­selu.

Do­ło­żyła nowe za­pro­sze­nie do ko­lek­cji i wsu­nęła szu­fladę. Była pełna opty­mi­zmu i w ja­kiś spo­sób prze­ko­nana, że wła­śnie dziś spo­tka pana wła­ści­wego i za­cznie się jej mi­ło­sna po­dróż.

W drzwiach miesz­ka­nia jesz­cze się obej­rzała.

– Życz mi szczę­ścia, Al – rzu­ciła i po­cze­kała do mo­mentu mruk­nię­cia kota, co wy­star­czyło jej za wspar­cie.

***

Słońce opa­dało z wolna, blask złota od­bi­jał się w oknach bu­dyn­ków i na po­wierzchni wody, ra­żąc mnó­stwem lśnień. Tes cze­kało spo­tka­nie z męż­czy­zną, który sam wy­szedł z ini­cja­tywą i za­pro­sił ją przez po­pu­larny ko­mu­ni­ka­tor spo­łecz­no­ściowy. Była to po­nie­kąd randka w ciemno, nie mo­gła się bo­wiem przyj­rzeć, jak wy­gląda, zdję­cie na pro­filu było nie­wy­raźne, a na swo­jej stro­nie zdjęć nie wsta­wiał. Nie było to dla niej ba­rierą czy no­wo­ścią. Zgo­dziła się, nie chcąc prze­oczyć żad­nej szansy, która po­ja­wiała się na jej dro­dze.

Szła przez mia­sto, słu­cha­jąc szeptu wio­sen­nego wia­tru i chlu­potu wody ude­rza­ją­cej ryt­micz­nie w por­towe mo­co­wa­nia. Przy­cu­mo­wane statki le­ni­wie ko­ły­sały się do snu, oto­cze­nie uspo­ka­jało się, milk­nąc z każdą chwilą. W Te­re­sie roz­bu­dziła się cie­ka­wość i eks­cy­ta­cja. Nie na­sta­wiała się prze­sad­nie, do­brze wie­dząc, jak na­dmu­chany ba­lo­nik ocze­ki­wań może pęk­nąć, przy­no­sząc roz­cza­ro­wa­nie. Od dwóch lat spo­ty­kała się z męż­czy­znami, szu­ka­jąc pana wła­ści­wego, ro­ku­ją­cego speł­nie­nie jej ocze­ki­wań. Spi­sała swoją li­stę prio­ry­te­tów, choć bar­dziej li­czyła na che­mię, która ją do niego przy­cią­gnie.

Po­de­szła do tego wy­zwa­nia z do­brze ob­my­ślo­nym pla­nem, ma­jąc dość trwa­nia w za­wie­sze­niu, a przy tym wie­dząc, że bez jej ini­cja­tywy nic się nie wy­da­rzy. Za­częła od por­tali rand­ko­wych, szybko ini­cju­jąc spo­tka­nia, bo ko­re­spon­do­wać to można było bez końca. Zna­jomi zna­jo­mych – to był ko­lejny spo­sób na po­zna­nie tego wła­ści­wego, czy or­ga­ni­zo­wane randki w ciemno. Cza­sem młod­sza sio­stra uma­wiała ją z no­wym ko­legą, są­dząc, że do niej pa­suje. Nie mar­no­wała żad­nej z oka­zji, ale na­dal na ho­ry­zon­cie nie po­ja­wił się nikt od­po­wiedni. Wie­rzyła jed­nak, że taki ktoś ist­nieje. Nie pod­da­wała się, wo­ląc spę­dzać czas z drugą osobą niż w sa­mot­no­ści.

Miej­sce spo­tka­nia do­brze znała, zresztą za­zwy­czaj był to jej wy­bór. Przy­tulne oto­cze­nie, za­pach pa­lą­cych się świec i do­bre je­dze­nie ide­al­nie wpi­sy­wały się w ro­man­tyczny kli­mat. Do­tąd jej się tu nie po­szczę­ściło, ale li­czyła, że tym ra­zem bę­dzie ina­czej. W progu pod­szedł do niej kel­ner, któ­rego do­brze znała.

– Tes, miło cię wi­dzieć.

– Cześć, Tomku. Cie­szę się, że dzi­siaj bę­dziesz mi to­wa­rzy­szyć – po­wie­działa z uśmie­chem. Był star­szy od niej i za­zwy­czaj w krę­pu­ją­cych sy­tu­acjach po­tra­fił jej po­móc za­koń­czyć wie­czór.

– Jak za­wsze. Pięk­nie wy­glą­dasz. Czyli ko­lejna randka.

– Nie od­pusz­czam, je­śli o to ci cho­dzi.

– Za to cię po­dzi­wiam. Czyli tam­ten sa­motny gość przy sto­liku to do cie­bie.

– Je­śli nie ma in­nych, to tak. Ja­kie spo­strze­że­nia?

– Wy­gląda na po­rząd­nego i ze­stre­so­wa­nego.

– Czyli rzadko cho­dzi na randki, to aku­rat do­brze.

– Two­jego wzro­stu, do­brze ubrany, drogi ze­ga­rek.

– Wiesz, że fi­nan­sowy aspekt nie ma zna­cze­nia.

– Może po­wi­nien, by­łoby ci ła­twiej – za­su­ge­ro­wał i mru­gnął. Za­pro­wa­dził dziew­czynę do sto­lika. – Pro­szę dać znać, gdy będą pań­stwo go­towi zło­żyć za­mó­wie­nie.

– Oczy­wi­ście – rzu­ciła prze­lot­nie Tes, bo całą uwagę sku­piła na męż­czyź­nie, który wstał na jej wi­dok i się uśmiech­nął. Po­pa­trzyła mu w oczy i cze­kała, by coś się wy­da­rzyło. – Dzię­kuję za za­pro­sze­nie.

– Cała przy­jem­ność po mo­jej stro­nie. – Skło­nił się i po­chwy­cił jej dłoń. – Miło, że chcia­łaś się spo­tkać, Tes. To zdrob­nie­nie od ja­kiego imie­nia?

– Od Te­resy, wolę jej krót­szą wer­sję, Wik­to­rze. – Od­ru­chowo po­pra­wiła włosy, wi­doczna ner­wo­wość męż­czy­zny od­dzia­ły­wała na nią. Gdy na­stała ci­sza, po­sta­no­wiła prze­jąć ini­cja­tywę. – Wspo­mnia­łeś, że je­steś pi­lo­tem.

– Tak, pi­lo­tem wy­cie­czek. Lu­bię to.

Tes cze­kała na wię­cej in­for­ma­cji, ale po­nie­waż za­pa­no­wała ci­sza, uznała, że ten te­mat wy­czer­pali.

– A ty je­steś dy­rek­torką ho­telu? – za­py­tał Wik­tor, jakby w końcu wpadł na py­ta­nie, które mógł za­dać.

– Pen­sjo­natu. To stary obiekt, po­trze­buje re­montu i no­wych go­ści. Nie­stety, tak samo wie­kowi są wła­ści­ciele, bar­dzo oporni na zmiany. – Uśmiech­nęła się z przy­mu­sem, czu­jąc, że mówi w próż­nię, bo nie za­dał jej ko­lej­nego py­ta­nia. – Wik­to­rze, dla­czego się ze mną umó­wi­łeś?

– Bo... bar­dzo mi się po­do­basz. Mamy wspól­nych zna­jo­mych i po­my­śla­łem, że faj­nie by­łoby cię po­znać.

– Do­brze się ba­wisz? – za­py­tała, pa­trząc mu wni­kli­wie w oczy.

– Dawno nie by­łem na randce, wy­bacz.

Tes wi­działa, że musi coś zro­bić, by i ten wie­czór nie zo­stał zmar­no­wany. Za­py­tała go o hobby, jak wy­gląda jego dzień i plany na przy­szłość, co roz­sze­rzyło nieco kon­tekst ich roz­mowy. Wik­tor roz­luź­nił się, a gdy ro­ze­śmiała się z jego żartu, na­pię­cie tym bar­dziej pu­ściło. Za­czął rów­nież za­da­wać jej py­ta­nia, słu­cha­jąc z uwagą. Roz­mowa miała mia­rowy prze­bieg i miłe ak­centy.

Kel­ner To­mek, pod­cho­dząc do ich sto­lika, dys­kret­nie ski­nął jej głową, wi­dząc, że jest za­do­wo­lona.

– Cu­dow­nie się ba­wi­łem, Tes. Już dawno nie spę­dzi­łem tak mi­łego wie­czoru.

– Też się do­brze czu­łam, Wik­to­rze – po­wie­działa, a że wie­czór do­bie­gał końca, zde­cy­do­wała się po­ru­szyć naj­waż­niej­szą sprawę. – Długo je­steś sam?

– Trzy lata. Były prze­lotne zna­jo­mo­ści, ale nic po­waż­nego. Mia­łem sporo na gło­wie, te­raz je­stem go­towy, by coś stwo­rzyć i... nie być sa­memu.

– Wi­dać, że ci za­leży. Tylko cho­dzi o to, że... nie je­stem naj­lep­szą do tego kan­dy­datką – rze­kła z wa­ha­niem, ocze­ku­jąc jego re­ak­cji.

Męż­czy­zna ode­tchnął jakby z ulgą. Tes się uśmiech­nęła, to był test, który wła­śnie ob­lał. Gdyby mu na niej za­le­żało, za­prze­czyłby na­tych­miast, za­wal­czył, a je­śliby od­po­wie­dział „tak”, by nie zo­stać od­rzu­co­nym, to by wska­zy­wało na to, że nie miał pew­no­ści sie­bie. W związku po­winna być rów­no­waga, tu­taj mo­gło jej za­brak­nąć, a nie za­mie­rzała być tą, która sama za­biega o ich re­la­cję.

– Też tak uwa­żam, faj­nie nam się roz­ma­wiało, ale nic wię­cej, nie­stety – od­parł z po­wagą.

– Mo­żemy zo­stać do­brymi zna­jo­mymi.

– Do­kład­nie. – Wik­tor za­pła­cił i wstał od stołu. – Dzię­kuję za miły wie­czór. Od­pro­wa­dzę cię.

– Nie ma po­trzeby, miesz­kam za ro­giem. Mu­szę sko­rzy­stać z to­a­lety, nie cze­kaj na mnie.

Tes po­dzię­ko­wała i po­że­gnała się z Wik­to­rem. We­szła do to­a­lety i za­trzy­mała się przy lu­strze. Spoj­rzała so­bie w oczy.

– Może na­stęp­nym ra­zem – po­wie­działa i od­cze­kaw­szy chwilę, wy­szła na salę, wpa­da­jąc na kel­nera.

– Jed­nak po­rażka? – za­py­tał zmar­twiony.

– Ale przy do­brym je­dze­niu i wy­jąt­ko­wej ob­słu­dze.

– Wi­dać, że ten gość nie jest dla cie­bie, Tes.

– Ani ja dla niego. Do na­stęp­nego, Tomku.

Wy­szła z lo­kalu i na­tknęła się na Wik­tora, który jed­nak na nią po­cze­kał.

– Nie mu­sisz mnie od­pro­wa­dzać.

– Ale bar­dzo chcę, bo wiesz, tak się za­sta­na­wiam... – Wik­tor jesz­cze się wa­hał. – Mamy dużo wspól­nych zna­jo­mych i wszy­scy uwa­żają, że je­steś ser­deczna i po­mocna.

– Przejdźmy do sedna, Wik­to­rze. – Tes do­my­śliła się, do czego zmie­rza.

– Wspo­mnieli też, że po­tra­fisz ide­al­nie do­brać do sie­bie lu­dzi. Masz zmysł, kto do kogo bę­dzie pa­so­wał i dla kogo się nada­wał.

– Czy dla­tego się ze mną umó­wi­łeś?

– Nie, nie do końca. Mia­łem na­dzieję, że może my, no... ale oboje wiemy, że jed­nak nie – klu­czył, by za­brzmiało wia­ry­god­nie. – Może znasz ko­goś od­po­wied­niego dla mnie?

Tes uśmiech­nęła się z wy­ro­zu­mia­ło­ścią.

– Wła­ści­wie to na­wet wiem, do kogo mógł­byś się ode­zwać. To miła dziew­czyna i my­ślę, że wiele może was łą­czyć.

– Na­prawdę?! Jak mogę się z nią skon­tak­to­wać?

Tes po po­wro­cie do miesz­ka­nia zrzu­ciła szpilki ze stóp i sia­dła w fo­telu. Al­fred jak na za­wo­ła­nie wsko­czył jej na ko­lana i wy­god­nie się uło­żył, by mo­gła go swo­bod­nie gła­skać. Za­chę­cił ją mru­cze­niem.

– To­bie też mam zna­leźć pannę, Al? Chyba się do­my­ślasz, jak się skoń­czyła moja randka. Moja sława mnie wy­prze­dza. – Tes wy­słu­chała prze­cią­głego mru­cze­nia kota. – To po­chwała czy po­ucze­nie? Po co to ro­bię? Bo chcę miło z kimś spę­dzić czas. Poza tym jak nic nie wyj­dzie, za­wsze będę się ba­wić na ko­lej­nym we­selu – do­dała z lekką iro­nią.

Al­fred ze­sko­czył z ko­lan, nie wia­domo, czy tłu­ma­cze­nia go nie prze­ko­ny­wały, czy – co bar­dziej praw­do­po­dobne – nie chciał tego słu­chać.

Tes po­de­szła do okna, pa­trząc, jak ciem­ność na ze­wnątrz gęst­nieje. Nie czuła roz­cza­ro­wa­nia, w końcu na coś to spo­tka­nie się przy­dało. Nie chciała się pod­da­wać, nie ma­jąc nic do stra­ce­nia. Była sama, a szansa na to, by mo­gła z kimś być, wciąż ist­niała.

Obej­rzała się, wsłu­chu­jąc przez mo­ment w ci­szę miesz­ka­nia. Sa­mot­ność da­wała się jej we znaki. Maj od­cho­dził bez suk­ce­sów, ale ju­tro za­czy­nał się nowy mie­siąc i na pewno po­ja­wią się nowe szanse. W końcu każdy ma swój ide­alny mo­ment na mi­łość.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: