Idź i czyń dobro - ebook
„Idź i czyń dobro. Od kiedy? Od zaraz. Gdzie? Tam, gdzie jesteś, i tam, dokąd zmierzasz”.
Te słowa kardynała Konrada Krajewskiego nie są jedynie wezwaniem — są drogowskazem. W świecie pełnym pośpiechu, obojętności i podziałów przypominają o prostocie Ewangelii, która nie potrzebuje spektakularnych gestów, lecz gotowości do działania.
Ta książka to zbiór refleksji, świadectw i kazań, które rodziły się w ciszy modlitwy, w zgiełku rzymskich ulic, w spotkaniach z ubogimi, chorymi, wykluczonymi. Kardynał Krajewski jako jałmużnik papieski nie tylko mówi o miłosierdziu — on je niesie. Jego słowa są zanurzone w codzienności, w konkretach, w życiu, które nie boi się ubrudzić rąk, by dotknąć cierpienia drugiego człowieka.
„Idź i czyń dobro” to zaproszenie — nie tylko do lektury, ale do przemiany. Do tego, by nie czekać na idealny moment, lecz zacząć tu i teraz. Bo każdy dzień jest szansą, by uczynić świat odrobinę lepszym.
Kard. Konrad Krajewski – jałmużnik papieski, bliski współpracownik czterech papieży.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Wiara i religia |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8427-044-8 |
| Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– 1 –
W Watykanie został pobity dwa razy. Pierwszy rzucił się na niego Włoch, któremu pomagał.
Enzo wyszedł z więzienia i chciał powrócić do normalnego życia. Konrad Krajewski zaproponował mu pracę. Były więzień pomagał w mieszkaniu kardynała, przygotowywał posiłki dla biednych i podawał do stołu, gdy przyszli goście. Któregoś dnia nagle uderzył kardynała z całej siły. Nikt nie wie dlaczego. Może coś zażył, może miał problemy psychiczne?
Innego dnia ktoś zadzwonił do drzwi. Kardynał z nikim się nie umawiał, ale mógł to być człowiek potrzebujący pomocy. Zresztą przez mieszkanie księdza Konrada przewija się dużo ludzi. Współpracownicy, znajomi, polscy księża, hierarchowie mieszkający w Rzymie i Watykanie. Nie wszyscy przychodzą umówieni. Po otwarciu drzwi kapłan zobaczył mężczyznę, który od razu zaczął go bić. Nie miał szans na obronę. Konieczna była interwencja medyczna. Sprawcą był Polak, który tego samego dnia zaatakował również inne osoby. Po kilku dniach zadzwonił z aresztu. Poprosił o spowiedź. „Wyspowiadasz go?” – spytałem. „To oczywiste. Jutro jadę do niego” – odpowiedział kardynał.
Papież Franciszek na wieść o ostatnim pobiciu powiedział całkiem poważnie: „A może ci się należało?!”.
– 2 –
Siostra Alicja Kaszczuk, młoda Polka ze Zgromadzenia Sióstr Małych Misjonarek Miłosierdzia, wczesnym rankiem wyszła z rzymskiego klasztoru. Jechała do Watykanu. Pomagała bezdomnym, którzy przychodzili skorzystać z pryszniców znajdujących się przy kolumnadzie na placu Świętego Piotra. Rozdawała środki czystości, pilnowała porządku, rozmawiała z osobami bezdomnymi. Pocieszała je i mówiła, jak mogą poradzić sobie z problemami.
Gdy zbliżała się do Watykanu, uśmiech nie znikał z jej twarzy. Po drodze pozdrawiała tych, którzy obudzili się po nocy spędzonej na ulicy. Młoda Polka znała życie. Przez czternaście lat była misjonarką w Kenii. Widziała skrajne ubóstwo i codzienną walkę ludzi o przetrwanie. W miejscowości Laare ratowała dzieci od śmierci głodowej. Do Rzymu przyleciała na zebrania zakonne. Miała zostać trzy tygodnie, ale wybuchła pandemia. Odwołano loty, zamknięto granice. Poprosiła kardynała Konrada o pozwolenie na pomaganie bezdomnym. Później wspominała: „Kardynał był konkretny. Z osobami, które mu pomagały, nie rozmawiał zbyt często. Nie było rozczulania się. Pytał, czy czegoś brakuje, czy jest mydło, czy mamy inne środki czystości, czy wszystko w porządku. I tyle. Ale jak szedł do biura, rozmawiał z każdym bezdomnym. Widać było, że kocha biednych. Podobało mi się to, że strzygł się razem z nimi. Jeden z bezdomnych był fryzjerem. Ustawiała się kolejka. Wśród czekających był kardynał Krajewski. Jak został ostrzyżony, otrzepał się i szedł dalej”.
Feralnego dnia nic nie zapowiadało, że uśmiech zniknie z twarzy siostry Alicji. Przyspieszyła kroku, by się nie spóźnić. Punktualnie o godzinie siódmej rano zaczęła przygotowywać herbatę dla bezdomnych w łaźni pod kolumnadą Świętego Piotra. Równocześnie ustawiła się kolejka osób, które chciały się wykąpać. W pewnym momencie wybuchła awantura. Krzyki, przepychanki, kłótnie. Pojawił się człowiek, który był podpity. Kłócił się z wolontariuszem, bo ten nie chciał go wpuścić. Zasada była prosta – jesteś pod wpływem alkoholu, nie możesz korzystać z pomocy. Podpity człowiek nie mógł się z tym pogodzić. Z całej siły rzucił butelką w wolontariusza. Ale on, w ostatniej chwili, zdołał się uchylić. Butelka uderzyła prosto w twarz siostrę Alicję. Poczuła ogromny ból.
Na miejscu szybko zjawiła się żandarmeria. Siostra nie chciała zeznawać przeciw bezdomnemu. Była przygnębiona. Kardynał dowiedział się o tym zdarzeniu następnego dnia. Przyszedł do siostry, spojrzał na jej opuchniętą twarz i powiedział: „Pomyśl, ile razy Pan Jezus był bity. Pomyśl, ile razy dostał w twarz!”. Tylko tyle i aż tyle. Odwrócił się i odszedł.
Dzięki tym słowom siostra Alicja szybko wróciła do normalnego życia. Dalej zajmowała się bezdomnymi. Z entuzjazmem i radością. Dzisiaj głosi Ewangelię w krajach Afryki i Azji. Pomaga najbiedniejszym.
– 3 –
W lutym 2023 roku jałmużnik papieski wybrał się z biednymi do cyrku. Po raz kolejny cyrkowcy za darmo chcieli pokazać swoją sztukę najbiedniejszym. Robili to, żeby rozweselić tych, którzy cierpią. Takie wydarzenie nie wzbudza nadmiernego zainteresowania mediów. Można było przypuszczać, że w pismach katolickich pojawi się jakieś zdjęcie, może krótki tekst na ten temat. Ale stało się inaczej. Już na początku przedstawienia prowadząca poprosiła kardynała Krajewskiego o kilka słów. Spontanicznie mówił o tym, że podziwia odwagę cyrkowców i ich zaangażowanie. „Trzeba być odważnym w życiu!” – podkreślał. Dziękował organizatorom, chwalił artystów. Dodał, że pobyt w cyrku przywraca ludziom nadzieję. Pozwala dostrzec, że niemożliwe staje się możliwym.
W trakcie przedstawienia prowadząca zapytała widownię, czy znajdzie się ktoś odważny, kto położy się na scenie i pozwoli słoniowi nad sobą przejść. Zachęcała, zapraszała. Nikt się do tego specjalnie nie kwapił. „A może jałmużnik jest odważny?” – spytała. Dwa tysiące ludzi zaczęło skandować: „Don Conrado, don Conrado!”. Miał kilka sekund na zastanowienie się. Nie wejdzie na arenę, to okaże się niewiarygodny. Przecież wcześniej mówił, że warto być odważnym. A jeśli tam wejdzie i się położy? „Gdyby ktoś wcześniej mi powiedział, że nad jakimś kardynałem chodził słoń w cyrku, tobym pomyślał, że ten kardynał zwariował” – przyznał potem. Później sceny były już tylko filmowe. Kardynał wchodzi na scenę, co budzi zachwyt artystów i entuzjazm dwóch tysięcy biednych. Wraz z nim na scenie położyło się kilku artystów cyrkowych. Słoń przechodził nad nimi spokojnie, dość wolno, jakby się zastanawiał, co zrobić. Jeszcze tego samego dnia ujęcia ze słoniem przechodzącym nad kardynałem pokazano w wielu stacjach telewizyjnych świata. Nazajutrz w prasie pojawiły się tytuły: „Szokujące sceny z polskim kardynałem”, „Czy słoń zapisze się w historii Kościoła?”, „Polski kardynał zaskoczył. Przeszedł nad nim słoń”. Podobno niektórzy kardynałowie z Watykanu byli bardzo niezadowoleni. Kardynał Krajewski tłumaczył: „Nie mogłem nie wyjść na scenę, bo wtedy co innego znaczyłyby słowa, a co innego życie. Wyszedłem i wziąłem udział w tym spektaklu ze względu na dwa tysiące osób. Kiedy ci ludzie wychodzili z cyrku, stałem w drzwiach i wszystkich żegnałem. Widziałem, w jaki sposób reagowali. Jestem biskupem ulicy. Ja jestem jednym z nich. Nie wystarczy głosić kazania. Trzeba żyć tym, co się mówi. Potem już tylko lincz mediów kościelnych, z „Tygodnikiem Powszechnym” na czele. Papież, choć o tym wydarzeniu wiedział doskonale, nigdy do tego nie nawiązywał”.
– 4 –
W czasie wojny wiele razy jeździł do Ukrainy. W imieniu papieża przekazywał dary i dobre słowa. Był wśród tych, którzy najbardziej cierpią.
W Borodziance modlił się przy zwłokach rozrzuconych na ulicy. W Buczy klęczał w ciszy przy zbiorowej mogile, w której znajdowało się osiemdziesięcioro zabitych. W Zaporożu konwój, w którym jechał, dostał się pod ostrzał rakietowy. Musiał uciekać, choć nie wiedział gdzie. Pojechał do Iziumu, gdzie trwała ekshumacja. Patrzył, jak z dołów wyciągano zmasakrowane zwłoki. Jedne bez nóg, inne z połamanymi nogami. Wieczorem wyszeptał: „Brakuje łez, brakuje słów”.
– 5 –
_Idź i czyń dobro_ jest kontynuacją książki _Zapach Boga_. To zbiór kazań oraz przemówień kardynała Konrada Krajewskiego z lat 2019–2025. W książce znajduje się wiele wypowiedzi nagranych specjalnie do tej publikacji, w tym bardzo osobisty wywiad, jakiego udzielił mi kardynał.
Kazania były wygłaszane w Polsce, we Włoszech, w Ukrainie i Watykanie. Wśród nich są kazania z kościoła Świętej Anny, gdzie polskiego kardynała przychodzą słuchać pracownicy Watykanu. Są też fragmenty homilii głoszonych przez papieskiego jałmużnika podczas Mszy Świętej do zaledwie kilku sióstr ze Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości (nazywanych siostrami od Matki Teresy z Kalkuty). Dzięki książce jego słowa dotrą do szerokiego grona czytelników.
Książka zawiera również fragmenty zapisów spotkań kardynała Krajewskiego z biednymi w Ukrainie, a także z przedstawicielami Ruchu Światło-Życie w Rzymie.
Wszystkie teksty zostały autoryzowane przez kardynała Konrada Krajewskiego.
– 6 –
Kardynał Konrad nie lubi mówić o sobie, zgodnie z zasadą, że nie należy sobą zasłaniać Chrystusa. Nie zrażało mnie to jednak do zadawania pytań o powołanie kapłańskie, o ludzi, którzy mieli na niego największy wpływ, i o trudne sytuacje w kontaktach z biednymi. Notowałem to, co się dało, ponieważ kardynał Krajewski to kapłan żyjący w biegu. Czas między Mszą Świętą, spowiadaniem i modlitwą ma wypełniony pomaganiem innym i załatwianiem dla nich wielu spraw.
_Idź i czyń dobro_ to książka dla wszystkich: młodych i tych bardziej doświadczonych, dla wątpiących, niewierzących i gorliwej wiary. Dla tych, co nie wiedzą, jak żyć, i poszukują sensu życia. Książka na prezent i do ofiarowania bez okazji.
„Idź i czyń dobro” to słowa kapłana, który od 2022 roku jest prefektem Dykasterii do spraw Posługi Miłosierdzia w Watykanie. Kapłana, który jednym pięciominutowym kazaniem potrafi zmienić życie innych. Krótkim spotkaniem przywrócić radość życia. Uczynioną pomocą przywrócić nadzieję. Potrafi niewierzących zbliżyć do Pana Boga. To słowa człowieka, który w ten sposób zmienia świat.
– 7 –
Bardzo dziękuję księdzu Bogusławowi Turkowi CSMA, podsekretarzowi Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych, a także księdzu Andrzejowi Majewskiemu SJ, Leszkowi Ratajczakowi i Jackowi Tacikowi za pomoc i za to, że wielokrotnie namawiali mnie do przygotowania tej książki.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy wyrazili zgodę na wykorzystanie nagrań z wypowiedziami kardynała Konrada Krajewskiego.
Dziękuję metropolicie lwowskiemu arcybiskupowi Mieczysławowi Mokrzyckiemu i jego sekretarzowi księdzu Andrzejowi Legowiczowi za możliwość wykorzystania materiałów nagranych przez środki przekazu Archidiecezji Lwowskiej, w tym Skelia TV. Dziękuję metropolicie łódzkiemu kardynałowi Grzegorzowi Rysiowi i rzecznikowi prasowemu księdzu Pawłowi Kłysowi za możliwość korzystania z nagrań Archidiecezji Łódzkiej. Dziękuję również redaktorowi naczelnemu portalu religijnego Credo z Winnicy księdzu Krzysztofowi Ołdakowskiemu SJ, który był kierownikiem Sekcji Polskiej Radia Watykańskiego, oraz Pani Urszuli Pohl, odpowiedzialnej głównej Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła.
Szczególne podziękowania kieruję do Pana Łukasza Głowackiego z Maskacjusz TV, który od wielu lat dokumentuje wydarzenia w Archidiecezji Łódzkiej, a także nagrywa wypowiedzi kardynała Krajewskiego, tworząc wyjątkowe archiwum z bezcennymi materiałami filmowymi.
Krzysztof TadejJEZUS
„Jezu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” Czy pytasz o to Jezusa? Czy w ogóle rozmawiasz z Jezusem?
Czasem traktujemy Go jak karetkę pogotowia. Wtedy, kiedy coś się stanie. Albo kiedy maturę trzeba zdać, gdy ktoś się połamał, ktoś zmarł… Tylko wtedy jesteśmy skłonni rozmawiać. Metropolita łódzki kardynał Grzegorz Ryś napisał kiedyś list do wiernych bez okazji. Tak zaczął list: „Piszę do was bez okazji…”. Jak trzeba kochać, żeby bez okazji zwrócić się do drugiego człowieka w liście! Nie, kiedy jest się wkurzonym, nie, kiedy jest się radosnym, ale bez okazji.
Kiedy rozmawiałeś z Jezusem bez okazji? Albo zadałeś Mu ważne pytania: jak żyć, co robić, albo po prostu wyznałeś, że sobie nie radzisz?
„BARDZO MNIE BOLI…”
Najpierw czyny, później słowa. Staram się tak postępować. Inaczej jest na przykład w polityce. Tam najpierw są słowa, obietnice, a później najczęściej nic.
Najpierw czyny, później słowa. Staram się tak postępować.
O drugiej w nocy obudził mnie jakiś człowiek. Byłem wtedy ceremoniarzem papieża Benedykta XVI i mieszkałem przy ulicy Borgo Pio blisko Watykanu. Ten człowiek zapukał do moich drzwi i mówi: „Proszę księdza, mam ogień w brzuchu! Bardzo mnie boli!”. Wsadziłem go do samochodu i natychmiast pojechaliśmy na pogotowie. Tam czekamy i czekamy. Do godziny szóstej rano nikt nas nie przyjął. Czekamy więc dalej. O godzinie ósmej to samo. Nic się nie dzieje. O godzinie dziesiątej dalej nikt nas nie przyjmuje. Wszyscy się kręcą, kawę piją. Mówię do niego: „Umiesz udawać zmarłego?”. „No pewnie, bez problemów” – odpowiedział. Wyszliśmy przed szpital. „Kładź się na asfalt” – powiedziałem. Natychmiast to zrobił. Po chwili samochody ze spieszącymi się ludźmi do pracy stanęły. Zaczęło się trąbienie. Zatrzymaliśmy cały ruch… Już po dwóch minutach przyjechała karetka. O godzinie dwunastej ten człowiek był już po operacji.
Po tej nocy i tym poranku już wiedziałem, że w Watykanie musi powstać ambulatorium dla biednych i bezdomnych. Miejsce, gdzie zostaną przebadani, gdzie dostaną leki, a jeśli ktoś będzie bardzo chory, to zostanie skierowany do szpitala. Dzisiaj z ambulatorium na placu Świętego Piotra korzysta ponad tysiąc osób w ciągu miesiąca. Pracuje w nim dziewięćdziesięcioro lekarzy wolontariuszy, którzy na co dzień przyjmują w rzymskich szpitalach. Wszyscy zgłosili się sami.
JEŚLI ZAPUKA DO CIEBIE BIEDNY, CZYLI JEZUS…
Kiedy myślę o drugim człowieku, kiedy chcę mu pomóc, to nigdy się nie mylę. Popatrzmy na Jezusa. Jak wychodził, żeby nauczać, to ciągle dotykał się ubogich, uzdrawiał ich, jadł z nimi.
Może już czas, żeby dostrzec ubogich i nie być obojętnym?
Jeśli ubogi zapuka do drzwi Twojego domu… czy masz świadomość, że to Jezus? Trochę odrażający, nieraz brudny, z nie najlepszym zapachem, trudny do rozpoznania tak jak w Hostii. Jeśli zapuka do twoich drzwi Jezus, poprosi o coś do jedzenia i dasz mu kanapkę, to czy powiesz: „Zjedz ją sobie na schodach”, czy zaprosisz do mieszkania?
Kiedy myślę o drugim człowieku, kiedy chcę mu pomóc, to nigdy się nie mylę.
Jeśli ubogi prosi cię o jedzenie, to mu pomóż. Jeśli możesz, zaproś go do swojego domu. Zaproś z otwartym sercem. Jeśli jesteś kapłanem, to na plebanię do stołu, gdzie je codziennie proboszcz, czasami biskup, niekiedy zaproszony jakiś dyrektor.
Pamiętacie, co robił ksiądz Jerzy Popiełuszko? Wieczorem wychodził z plebanii i zanosił kanapki i herbatę do esbeków, którzy siedzieli w samochodzie i go obserwowali. To była czysta Ewangelia.
JEZUS PROSI O CHLEB
Siostry zakonne nieraz są na mnie bardzo wkurzone. Mówię do nich: jak puka ktoś do furty waszego klasztoru i prosi o chleb, bo jest głodny, to najczęściej siostra zamyka furtę, idzie do kuchni, za parę minut wraca i kawałek chleba daje biednemu. I zamyka furtę. Tak przecież to przed domem kurom można coś rzucić albo łabędziom na stawach… ale nie ludziom! Przecież do waszej furty przyszedł Pan Jezus.
Jak głodny człowiek prosi o chleb, to do was przychodzi Jezus.
Mówię siostrom: gdyby przyszedł do was papież, tobyście go wprowadziły na wszystkie salony. Powiecie do niego, żeby wszedł do tego pomieszczenia, do tamtego, może do łazienki ręce umyć, wskażecie – o, tu jest przenajświętszy ręcznik… A to przecież tylko papież przyszedł. Jak głodny człowiek prosi o chleb, to do was przychodzi Jezus. To wiemy z Ewangelii: „Byłem głodny, a daliście Mi jeść”.
Jak ktoś poprosi o coś do jedzenia, to mówi się często w Rzymie tak: „Proszę iść do Caritasu, proszę iść na Watykan, tam jest Krajewski…”. Tak dzieje się też w klasztorach. Tak ich zbywają. Czy w związku z tym Ewangelię traktujemy poważnie?
CENTRUM ŚWIATA
Zacznij chodzić drogami Pana, a nie świata. Zacznij podobać się Bogu, nie światu.
Bóg daje nam pełną wolność. Nie zawsze potrafimy z niej korzystać, skoro papież Jan Paweł II nazwał naszą kulturę kulturą śmierci. Ja, Konrad Krajewski, z tej wolności nie zawsze potrafię korzystać. Dlatego często chodzę do spowiedzi, bo źle korzystam z wolności. Po co chodzę? Po to, żeby się Bogu podobać. Po to, żeby umarło we mnie wszystko, co nie jest Jego. Są trzy lekarstwa, które pozwolą nam wybrać wolność, wybrać zmartwychwstanie.
Pierwsze to ciche uczynki miłosierdzia. Drobne, małe, ale nastawione na drugiego człowieka. Potem modlitwa, czyli stawianie się w centrum świata. Tam, gdzie jest Bóg i ja, tam jest centrum świata. Zacznij od małego postanowienia – kiedy przechodzisz w ciągu dnia koło jakiegokolwiek kościoła, to wejdź tam na chwilę. Po to, żeby być w centrum świata. Tam jest największy skarb, jaki mamy – Jezus Eucharystyczny. Jeśli przejdziesz koło pięciu kościołów, to wejdź do pięciu. Uczynisz znak krzyża i wejdziesz. Takie jest drugie lekarstwo. To modlitwa, czyli przyglądanie się Bogu. Zapytam się Go: „Jezu, czy ja Ci się podobam? Czy to, co mówię, co robię, podoba się Tobie? Jezu, zajmuj się mną, bo nie radzę sobie ze swoją wolnością”. I trzecie lekarstwo to post. Dzisiaj opływamy we wszystko. Zimą mamy to, co rośnie tylko wiosną. Na każde nasze zawołanie jest wszystko. A teraz propozycja… Odjąć sobie to, co mi się należy. Wtedy można zobaczyć rzeczy najważniejsze. A jeśli zaoszczędzę, to przekażę innym.
Kiedyś papież Franciszek zawołał mnie i mówi: „Patrz, tutaj z Mediolanu pani przesłała takie pudełeczko. To są jej oszczędności z minionego roku na rzecz biednych”. Robiła to w ten sposób, że jak była w jednym pokoju, to w drugim gasiła światło. Rachunki były niższe, oszczędzała. Tylko jedno danie jadła na obiad, bez deseru. Nie kupowała kawy przez cały rok”. Wziąłem to pudełeczko. Otworzyłem w biurze i okazało się, że jest tam dziesięć tysięcy euro w banknotach po pięćdziesiąt, po dwadzieścia euro. Równo ułożone, jakby były wyprasowane. Przy pierwszej okazji mówię Ojcu Świętemu: „Ojcze Święty, tam było aż dziesięć tysięcy euro!”. On popatrzył na mnie z litością i powiedział: „Człowieku, ty nic nie rozumiesz z Ewangelii. Tam są miliony!”. Tak właśnie wygląda post.
ON JEST ŹRÓDŁEM ŻYCIA
Jako ceremoniarz papieski, a potem jałmużnik kilka razy widziałem wojskowe samochody, które wywoziły setki trumien. Najpierw w L’Aquili po trzęsieniu ziemi. Na jednym z boisk było ponad dwieście trumien. W Wielki Piątek odprawialiśmy tam Mszę Świętą. W ten dzień, w który od wieków nie sprawuje się Mszy Świętej. Potem Lampedusa. Trzysta pięćdziesiąt trumien naraz. To tam, gdzie utopiły się kobiety, dzieci, mężczyźni. Miejscowy biskup nie dał rady, musiał wyjść. Albo w Amatrice – podobna sytuacja. Dużo trumien. Po katastrofie smoleńskiej podobnie. Pytam się Ciebie, Jezu: dlaczego im się to przydarzyło, a nie mnie? Czego Ty ode mnie chcesz? Dlaczego ja żyję, jestem, poruszam się…
Kiedy czytam Pismo Święte, to Ewangelia czyta moje życie.
Na te pytania szukam odpowiedzi w Piśmie Świętym. Ono mówi do mnie. Kiedy czytam Pismo Święte, to Ewangelia czyta moje życie. I zaczynam być olśniony tym, czego chce ode mnie Bóg. Co dzisiaj mówi Ewangelia, która jest czytana i w Hiszpanii, gdzie sobie nie radzą, w północnych Włoszech, w Nowym Jorku, w Wilnie, w Łodzi, w Radomiu… Jezus mówi tak: „Nie uwierzyliście temu, który Mnie posłał. Nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie. Chodzicie po opłotkach”.
Jezus mówi do nas, że On jest źródłem życia. Dlaczego nie pijemy ze źródła, tylko z konewki czy z kałuży? Mówi dalej w Ewangelii: „Nie macie w sobie miłości Boga. Obdarzacie się własną chwałą”.
Bóg nie chce twojej czy mojej śmierci. On chce, żebyś żył na wieki.
Panie Jezu, dlaczego to się im przydarzyło, a nie mnie? Może trzeba wyciągnąć dziś Pismo Święte z biblioteczki, położyć w szczególnym miejscu w domu i zapalić świecę. Zacznijmy czytać słowo Boga. A Bóg zacznie czytać moje życie. Tam znajdę odpowiedź, dlaczego jeszcze jestem.
Można być pasjonatem spraw religijnych. Odmawiać wszystkie koronki, celebrować wszystkie nabożeństwa, a nie być blisko Boga. Jeśli zbłądziliśmy, trzeba wrócić. On jest miłośnikiem życia. Bóg nie chce twojej czy mojej śmierci. On chce, żebyś żył na wieki.
Przyjdź królestwo Twoje, a nie moje. Bądź wola Twoja, a nie moja. Niech się święci imię Twoje, Panie, a nie moje. To przecież modlitwa „Ojcze nasz”.
CZY MASZ ODWAGĘ ZMIENIĆ SWOJE ŻYCIE?
Jeden z naszych lekarzy wolontariuszy pracujących w ambulatorium na placu Świętego Piotra w Watykanie to profesor ortopeda. Powiedział mi kiedyś: „Do tej pory znałem tylko słowo »następny«. Za każde wejście, za przyjęcie pacjenta dostawałem dwieście pięćdziesiąt euro. Jak miałem dziesięciu pacjentów w ciągu dnia, to miałem dwa i pół tysiąca euro!”.
Mówił, że przyszedł do nas odpokutować to, że żył wiele lat, czerpiąc korzyści z ludzkiej tragedii. Dzisiaj nadal pracuje w klinice, a jeden dzień u nas. Twierdzi, że wreszcie ma czas na porozmawianie z chorymi, bo nikt mu nie płaci za wizytę. „Zawsze zapytam, jak ktoś ma na imię, czy ma ładną żonę, co słychać u rodziny” – mówił. Jak porozmawia z nimi, to przy okazji dokładnie ich zbada. Dla niego to pokuta, ale czyniona z największą radością.
Czy masz odwagę zmienić swoje życie? Czy masz odwagę bezinteresownie czynić dobro dla innych?
KIERUNEK
Wychowałem się na pielgrzymkach. Z mojego miasta Łodzi chodziłem pieszo na Jasną Górę. Może z trzydzieści razy.
Pielgrzymowanie jest dla mnie oddychaniem.
Pielgrzymowanie jest dla mnie oddychaniem. Nauczyłem się tego, czym jest Kościół, podczas tego pielgrzymowania. Tam się dowiedziałem, że wszyscy jesteśmy równi, bo wszystkim robią się odciski, musimy sobie wzajemnie pomagać, nie ma różnicy między księdzem a kimkolwiek innym, bo tak samo trzeba te kilometry przejść. Zrozumiałem, że wszyscy idziemy w dobrym kierunku. Nawet jak ktoś nie widzi tego kierunku, to patrząc na innych, idzie za nimi. A kierunek do Boga zawsze jest właściwy.
PEŁNIĆ WOLĘ BOGA
Co to znaczy pełnić wolę Bożą? Przyznam się, że kiedy nie pełnię woli Bożej, muszę się wyspowiadać, bo jeśli nie pełnię Jego woli, to nie podobam się Bogu.
Od dziecka uczono nas modlitwy Jezusa, czyli _Ojcze nasz_. Uczono: „Bądź wola Twoja”, a nie moja, „przyjdź królestwo Twoje”, a nie moje, „święć się imię Twoje”, a nie moje. Kiedy zajmuję się sobą, czyli swoją wolą, kończy się to grzechem.
Spójrzmy na papieża Jana Pawła II. Przez dwadzieścia siedem lat prowadził cały Kościół na świecie. Przez Maryję do Jezusa. Dlaczego właśnie tak? Może dlatego, że Maryja nigdy sobą nie zasłaniała Boga? Tak jak Jan Paweł II. Też nigdy sobą nie zasłaniał Boga. Ale skąd wiedział, jak pełnić Jego wolę?
Jako młodzi księża przez wiele lat byliśmy przy Janie Pawle II z księdzem Mieczysławem Mokrzyckim, obecnie arcybiskupem, metropolitą lwowskim. Widzieliśmy, jak uczył się pełnić wolę Bożą. On non stop był przed tabernakulum. Po ludzku mówiąc, marnował czas, będąc z Bogiem. Przypomniałem sobie, jak przygotowywaliśmy pielgrzymki papieża po całym świecie. Widzieliśmy z księdzem Stanisławem Dziwiszem i księdzem Mieczysławem Mokrzyckim, jak w kaplicach nuncjatur, w których się zatrzymywaliśmy, Jan Paweł II bardzo często kładł się krzyżem przed tabernakulum. Z jakiego powodu? Może za swoje grzechy? Na pewno je miał. Ale myślę, że w taki sposób chciał, aby w jego posługiwaniu był widoczny Bóg, a nie on. On najpierw rozmawiał z Bogiem, potem z ludźmi. Po rozmowie z Bogiem promieniował dobrem, roznosił Jego zapach.
Dzisiaj pytam, drodzy biskupi i drodzy księża, kiedy ostatni raz leżeliście krzyżem przed tabernakulum?
TELEFON OD KARDYNAŁA
Jak już byłem jałmużnikiem, zadzwonił do mnie jeden z kardynałów. Był oburzony bezdomnymi. Mówił: „Księże, ci koledzy księdza to sikają pod nasze drzwi z brązu na Piazza Leonina”. Tam, blisko Watykanu, znajduje się kamienica, w której mieszkają kardynałowie. Odpowiedziałem mu tak: „Księże kardynale, oni będą sikać, dopóki ksiądz kardynał nie otworzy swojego mieszkania, w którym ma trzy łazienki. A ksiądz kardynał nie jest przecież ojcem Pio, żeby był w trzech łazienkach naraz. Jak ksiądz kardynał otworzy drzwi i swoją łazienkę, to już nikt nie będzie sikał pod drzwiami”. W tym momencie odłożył słuchawkę. Martwił się o drzwi z brązu, a nie o człowieka.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_