- W empik go
Il principe – Książę, czyli Mikołaja Machiawella Traktat o Księciu - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Il principe – Książę, czyli Mikołaja Machiawella Traktat o Księciu - ebook
Książę (Il principe, 1513, wyd. 1532) – najsłynniejsze dzieło Niccolò Machiavellego, jedna z najważniejszych pozycji w dziejach filozofii politycznej, poradnik strategii utrzymania władzy, źródło doktryny politycznej zwanej makiawelizmem. Książę jest poradnikiem skutecznego sprawowania władzy. Przy czym jest to cel nadrzędny, który usprawiedliwia podejmowanie działań nieetycznych o tyle, o ile okazały się one skuteczne w jej utrzymaniu. (Za Wikipedią).
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7950-928-7 |
Rozmiar pliku: | 135 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Il principe – Książę
Wspaniałemu Wawrzyńcowi Medyceuszowi, synowi Piotra.
Zwykle się dzieje, że ci, którzy się starają o względy księcia, to mu stawiają przed oczy, co im jest najmilsze, lub o czém myślą, że mu się najbardziej podobać może; dają mu więc konie, zbroje, złotogłowia, drogie kamienie i tym podobne ozdoby odpowiednie wielkości jego; ja zaś, gdy przed Tobą, o Panie, z dowodem poddańczej uniżoności stanąć pragnę, nic nie znajduję między memi sprzętami takiego, coby mi droższe było albo cobym tyle cenił, jak wiadomość o czynach wielkich ludzi, którą nabyłem długiém doświadczeniem w zajściach nowszych czasów i ustawiczném dawnych autorów czytaniem. Badania moje w tej materyi z wielką pilnością i przez długi czas robione i roztrząsane w małą zebrawszy książkę, ofiaruję Tobie.
Aczkolwiek sam poznaję, że dzieło nie odpowiada Twej dostojności, zważywszy jednak, że nie mogę Ci ofiarować większego podarunku nad udzielenie środków, byś w krótkim czasie to wszystko pojął, com się przez długie lata w niedostatku i z niebezpieczeństwem nauczył, ufam Twej ludzkości, iż dobrze przyjętym będzie. Nie szedłem za wzorem innych pisarzy i nie upiększałem ani obciężyłem dzieła mego obszernemi wywodami lub szumnemi a okazałemi słowy, lub innym wdziękiem czyli zewnętrzną ozdobą, życząc mu, aby samo przez się uzacnione zostało, a jedynie prawda treści i wykładu powaga książkę zalecały. Toż nie można brać na karb zarozumiałości, jeźli człowiek z niskiego i podłego stanu odważa się rządy panujących oceniać i regulować. Bo jak malarze krajobrazów po nizinach stąpają, aby formacyą gór i pagórków wyśledzić, zaś na góry wychodzą, by oddać doliny, zarówno osoby panujące najlepiej lud znają, a dla poznania panujących trzeba być z ludu. Przyjm tedy Dostojny Panie mały ten upominek z tą myślą, z jaką Ci poświęcam, a przeczytawszy pilnie i z uwagą, poznasz moją gorącą żądzę, byś doszedł do owej wysokości, którą Ci obiecują szczęście i cnoty Twoje; jeźli zaś ze szczytu swej wspaniałości raczysz czasem rzucić okiem na niski nasz padoł, przekonasz się, iż wielka a ciągła złośliwość losu niesprawiedliwie mnie gnębi.
Mikołaj Machiawelli.ROZDZIAŁ 1. Ile jest rodzajów samowładztwa i drogi doń prowadzące.
Wszystkie państwa i wszystkie rządy, które panowały i panują nad ludźmi, dzielą się na republiki i monarchie; monarchie znów na dziedziczne, jeźli rodzina księcia długo panuje, i na nowe. Ostatnie są albo zupełnie nowe, jak np. państwo Franciszka Sforcy w Medyolanie, lub też takie, które dziedzicznemu państwu przyłączone zostały. W ten sposób należy królestwo neapolitańskie do króla Hiszpanii. Nowo nabyte państwa były dawniej albo pod panowaniem księcia, albo wolnemi; nabyć zaś takowe można obcym lub własnym szczęściem albo biegłością.ROZDZIAŁ 2. O monarchiach dziedzicznych.
Nie będę mówił o republikach, bom to obszernie w osobném uczynił dziele; wracam do samowładztwa i będę według oznaczonego porządku badał, jak samowładnie rządzić i jak przy tej władzy utrzymać się można. Twierdzę, że utrzymanie dziedzicznych państw przywykłych do swej dynastyi o wiele jest łatwiejsze, niż utrzymanie państw nowych, ponieważ wszystko na tém zależy, by nie naruszyć dawny porządek, a odmiany ciągle zwlekać. Dziedziczny książe z pospolitą biegłością musi się utrzymać przy państwie, chyba że go zeń jaka nadzwyczajna i niezwykła siła strąci, a chociażby nawet stracił państwo, to go napowrót odzyska, skoro zaborcy noga się pośliźnie. Taki przykład mieliśmy we Włoszech na księciu z Ferary, który w r. 1484 Wenecyanom, a w r. 1510 papieżowi Juliuszowi II niczém inném, jak tylko tém opór stawił, że władzę miał zakorzenioną. Wszak książe dziedziczny nie wiele ma powodów i mało konieczności do wyrządzenia obrazy, przez co więcej jest lubiany i swoi są mu życzliwi, wyjąwszy wpadek, jeźli przez nadzwyczajne wady ściągnie na siebie pogardę. Pod zastarzałą i długo trwającą władzą zapominamy o potrzebie zmian, gdy przeciwnie jedna zaprowadzona zmiana staje się powodem do zaprowadzenia innych.ROZDZIAŁ 3. O monarchiach mięszanych.
Nowe państwa podlegają trudnościom. W kraju mięszanym, czyli takim, gdzie do dawnego państwa nową przyłączono prowincyę, powstają zaburzenia z tej przyrodzonej trudności, która wszystkim nowym władzom jest wspólna i ztąd wynika, iż ludzie ochoczo swoich panów zmieniają w nadziei, że lepiej na tém wyjdą, co jest powodem buntów przeciw dawnemu rządowi, chociaż później, gdy dola ich pogorszy się, ludzie poznają swój błąd. Tu znów działa zwykle inna naturalna przyczyna, ponieważ nowy panujący już dlatego, że jego władza także jest nową, zmuszony jest swoich nowych poddanych wojskiem i różnemi innemi zniewagami gnębić. Będzie miał wszystkich za nieprzyjaciół, których podbojem obraził, zaś tych, co mu do władzy pomogli, nie zatrzyma w przyjaźni, bo nie może wszystkie ich życzenia wypełnić, a zażyć silnych przeciw nim środków nie dozwala wdzięczność, którą im winien. Wszak bez pomocy krajowców i z najpotężniejszą armią nie można opanować żadnego kraju. Z tych to powodów, jak prędko Medyolan podbił, tak też niebawem utracił Ludwik XII, król francuzki. Pierwszą razą podołał mu sam wypędzony Ludwik Sforca, ponieważ ludzie, którzy mu wrota do Italii otworzyli, omyleni w spodziewanych korzyściach, nie mogli wytrzymać wstrętu do nowego księcia. Trzeba przyznać, że zbuntowane kraje, gdy drugi raz zostaną podbite, nie tak łatwo stracić, albowiem zdobywca, korzystając z buntu nie przebiera w środkach, aby ukarać winowajców, dochodzić spiskowych i wzmacniać słabe strony swego rządu. Kiedy do wypędzenia Francuzów z Medyolanu wystarczył pierwszą razą uczyniony rozruch na granicy przez jednego księcia Ludwika, przy powtórném miasta opanowaniu musieli się wszyscy zjednoczyć, aby wojsko francuzkie zniszczyć i z Włoch wypędzić. Powody tego zdarzenia wymieniłem powyżej, a tak pierwszą jak i drugą razą odebraliśmy Francyi Medyolan. Opowiedziawszy ogólne przyczyny pierwszego zajścia, pozostaje mi wyłożyć powody drugiego, jakoteż i środki, zapomocą których nabyte państwo zatrzymać i z takiego położenia, w jakiém król francuzki zostawał, korzystniej wyjść można. Twierdzę, że podbite i z metropolią złączone prowincye albo do niej z plemienia należą i wspólny mają język, albo też są odrębne. W pierwszym razie zwłaszcza, jeźli te prowincye nie był przyzwyczajone do wolności, nader je łatwo owładnąć, by zaś takowe zatrzymać, dość jest wytępić poprzednią dynastyę, ponieważ lud będąc jednego szczepu i nie doznając uszczerbku w swych dawnych zwyczajach, zachowa się spokojnie, jak to widzimy na Burgundyi, Bretanii, Gaskonii i Normandyi, które z Francyą od dawna są złączone, a chociaż ich mowa i mowa reszty Francyi nieco jest różna, zwyczaje są te same i dlatego żyją w zgodzie. Kto więc takie prowincye zdobył i zatrzymać pragnie, musi zauważać po pierwsze: aby rodzina poprzedzającego władcy wygasła, powtóre: aby nie odmieniać dawne prawa i daniny, a w bardzo krótkim czasie dawny kraj i nowa akwizacya zleją się w jedno ciało. Lecz ujarzmienie kraju, który się różni mową, zwyczajami i ustawami, połączone jest z trudnościami i trzeba dużo szczęścia i wiele zręczności, by taki kraj utrzymać. Jeden z najdzielniejszych i najskuteczniejszych środków jest ten, aby zdobywca zamieszkał w podbitym kraju, ponieważ przez to zabezpiecza się i utrwala posiadanie. Tak uczynili Turcy z Grecyą, którą mimo wszelkich starań nie byliby zdołali zatrzymać, gdyby w niej nie założono stolicę. Mieszkając w miejscu widzi się każdy nieporządek w zarodzie i prędko można mu zaradzić; nie mieszkając w miejscu dowiadujemy się o nim dopiero wtedy, kiedy się złe wzmogło i nie ma ratunku. Nadto osobisty pobyt księcia nie dozwala urzędnikom wycieńczać krajowców, a możność odwołania się w bliskiej drodze do panującego zaspokaja poddanych, tak, że dobrzy będą go lubieć, inni lękać go się muszą. Nawet dla obcych, którzyby się o państwo kusili, jest książęca rezydencya zawadą, bo jak długo w niej panujący mieszka, trudno pozbawić go państwa. Drugi wyborny środek jest kolonizacya. Kolonie bowiem są to istne klucze do kraju. Kto je zaniedba, musi przynajmniej dostarczającą siłę zbrojną w podbitym kraju utrzymywać. Kolonie nie wiele kosztują; książe osadza je bez wielkich nakładów i zrywa jedynie z tymi krajowcami, którym odebrał ziemię i domy, aby dać nowym przybyszom, a ci zawdy są w mniejszości: obrażeni nie żyją razem i popadają w ubóstwo, przeto mało mogą szkodzić; resztę zaś krajowców, których nie zniszczono, łatwo uspokoić, ponieważ obawiają się, by przez powstanie tego samego losu, co z majątków wyzuci nie doznali. Musimy pamiętać, że ludziom albo trzeba cackać, albo ich przytłumić, bo za małe uchybienia mszczą się, a na większe nie mają siły, zatem każda obraza musi być w ten sposób wyrządzona, aby się nie obawiać zemsty. Używając załogi zamiast kolonij, wycieńcza się wszystkie dochody nowo nabytej prowincyi tak dalece, że podbicie kraju zamiast zysku przynosi stratę. Nadto załoga o wiele więcej lud oburza niż kolonie, ponieważ załoga dotyka całą prowincyę, każdy mieszkaniec czuje ciężar kwaterunku i staje się nieprzyjacielem nowego rządu, któremu nawet szkodzić może, bo lubo podbity, przecie swych siedlisk nie opuszcza. Pod każdym tedy względem widzimy załogi szkodliwe, kolonie pożyteczne.
Zdobywca powinien być głową i protektorem słabszych sąsiadów i starać się o osłabienie możnych, tudzież przestrzegać, aby przypadkiem inny co do mocy jemu równy cudzoziemiec do kraju nie wkroczył. Duma lub bojaźń malkontentów sprowadza zdobywcę do kraju. Rzymianie weszli nietylko do Grecyi przez Etolów, ale do każdej prowincyi, którą podbijali jedynie przez krajowców. Dzieje się to w taki sposób: Skoro obcy potentat wtargnie do kraju, słabsza partya z zazdrości przeciw partyi mocniejszej, łączy się z nim. Przychylność słabszej partyi łatwo można dla siebie zjednać, bo chętnie i bez namysłu stanie ona po stronie nowego rządu; na to jedynie trzeba uważać, aby zbytnie w siłę lub w znaczenie nie urosła, zaś własną potęgą, przy pomocy tej słabszej partyi, snadno przyjdzie księciu uskromić partyę możnych i samemu władzę dzierżyć. Kto inaczej postępuje, ten mimo niezmiernej pracy i przykrości szybko może postradać swoją zdobycz.
Tej samej polityki trzymali się Rzymianie w podbitych prowincyach; wysyłali do nich kolonie, wspierali słabych bez dozwolenia aby zostali silnemi, upokarzali możnych i nie dali nabywać wziętości znakomitym cudzoziemcom. Dla okazania tego ograniczę się na prowincyi greckiej. Trzymając stronę Achajczyków i Etolów poniżali królów macedońskich i wypędzili Antyocha. Lecz mimo wszelkich zasług Achajczyków i Etolów nie pozwolono im utworzyć jedno państwo; żadne perswazye Filipa nie ulżyły ubliżających karbów, w których go jako przyjaciela trzymano, a silnemu Antiochowi nie dozwolono byle jakie państewko w Grecyi założyć. Tym trybem jak ongi Rzymianie, powinien każdy mądry książe teraz postępować i rządzić się polityką przezorną, która nietylko na teraźniejsze, ale i na przyszłe baczy zawady i zręcznie im zapobiega. Bo co się zdaleka widzi, temu łatwo zaradzić, lecz jeźli dozwolimy złemu zakorzenić się, wtedy medycyna jest zapóźna i choroba nie do wyleczenia. Podobnie mówią lekarze o suchotach, że zrazu łatwo tę chorobę wyleczyć, ale trudno poznać; zapoznana zaś i nie leczona w początkach, poznaje się później z łatwością, ale trudno z niej wyleczyć. Nieinaczej dzieje się z państwem: zdaleka przewidziane wady, co jednak tylko roztropności jest udziałem, prędko można wyleczyć, lecz gdy przez nieznajomość dozwolimy im do tyla wzróść, że je każdy pozna, wtedy niema ratunku. Toż Rzymianie przewidując naprzód kłopoty swego państwa, szukali na nie rady i nie dawali im się zbliżać, choćby nawet dla zażegnania wojny. Wiedzieli bowiem, że wojnę nie można uniknąć, a z jej odkładania tylko nieprzyjaciel korzysta. Przeto postanowili z Filipem i z Antyochem bój toczyć w Grecyi, aby nie wojować z niemi we Włoszech, chociaż obydwie wojny mogli odroczyć. Snać nie podobało im się prawidło mędrców naszego wieku: „zyskać na czasie”, lecz spuszczali się więcej na swoją waleczność i na mądrość, wiedząc, że czas wszystkie zdarzenia z równą łatwością sprowadza: dobre jak i złe, złe jak i dobre. Wróćmy do Francyi i badajmy, czy jej polityka trzymała się choć jednej z wyłożonych tu zasad, lecz nie będziemy mówić o Karolu tylko o Ludwiku, ponieważ ostatni dłużej posiadał Włochy i jego postępki dosadniej się kształtują. Poznamy, że w każdym względzie przeciwnych zażywał środków, niżeli te, które do utrzymania prowincyi w obcym kraju są potrzebne. Duma Wenecyanów sprowadziła Ludwika do Włoch i Wenecyanie spodziewali się zato połowę Lombardyi otrzymać. Nie ganię tej polityki króla, bo chcąc się w Italii usadowić, a nie mając w niej żadnych przyjaciół, owszem gdy dla pamięci o czynach Karola cały kraj był mu niechętny, musiał zawierać pierwsze lepsze sojusze i wyprawa byłaby się udała, gdyby innego nie popełnił błędu. Zdobywszy Lombardyę odzyskał utraconą przez Karola sławę, wnet upadła Genua i Florentczycy stanęli po stronie króla. Margrabia mantuański, książe Ferary, Bentivolie, księżniczka Forli, dalej książęta z Faency, z Pezaro, z Rimini, z Kamerino, z Piombino, niemniej Luka, Piza i Siena, wszyscy ubiegiwali się o przyjaźń króla. Wówczas poznali Wenecyanie nierozmyślność, jaką popełnili, robiąc go panem dwóch trzecich części Włoch dlatego, aby odzyskać dwie ziemie w Lombardyi. Król mógł z łatwością powagę swoją we Włoszech utrzymać, byle tylko do powyższych stosował się zasad i wszystkich swoich przyjaciół wziął w opiekę, którzy bądź dla swej mnogości, bądź dlatego, że jako słabi obawiali się Rzymu i Wenecyanów, musieli przy nim zostać, a za ich pomocą byłby sobie upewnił możnych. Lecz zaledwie podbił Medyolan, zaczął nierozsądnie postępować, bo pomagał papieżowi Aleksandrowi do władzy nad Romanią nie pomnąc, że tym sposobem sam się osłabiał i z przyjaciół, oraz z tych ludzi ogołacał, którzy się na jego łaskę zdali, papieża zaś wywyższał, gdyż do duchownego blasku dodawał mu świeckiego znaczenia. Pierwszy ten błąd pociągnął za sobą inne tak dalece, że wkońcu osobiście musiał ciągnąć do Włoch, aby zahamować pychę Aleksandra i przeszkodzić mu w podbiciu Toskany. Nie poprzestał na wywyższeniu Aleksandra i na wyzuciu się z przyjaciół, lecz popełnił nowy błąd i dla utrzymania Neapolu podzielił się nim z królem hiszpańskim. Dotąd był samowładnym panem Italii, teraz przybrał sobie towarzysza, niejako aby ludzie ambitni i jemu przeciwni mieli się do kogo garnąć. Zamiast pozostawić w owym kraju króla od siebie zawisłego, usunął go i przywołał innego, który go mógł wypędzić. Żądza podbojów jest człowiekowi wrodzona i nie ganimy ją, owszem chwalimy pod warunkiem, jeźli to, co się przedsięweźmie, wykonaném zostanie; ale błędem i nagany godném jest, gdy podejmujemy takie dzieła, na które nam sił nie starczy. Czuła się Francya dość silną do opanowania Neapolu, niechby to była sama uczyniła, w przeciwnym razie nie trzeba było kraju dzielić. Jeźli więc podzielenie się z Wenecyanami Lombardyą, z powodu otrzymanego wejścia do Włoch, na przebaczenie, podział ten drugi, żadną potrzebą nie umotywowany, zasługuje na naganę. Zliczywszy wszystko razem, popełnił Ludwik pięć błędów: zniszczył mniej możnych, powiększył siłę jednego włoskiego panującego, przywołał do kraju bardzo potężnego cudzoziemca, nie zamieszkał w kraju i żadnych nie założył kolonij. Za jego życia wszystkie te pięć błędów nie byłyby szkodliwe, gdyby nie popełnił szóstego błędu i nie odebrał państwa Wenecyi. Nie wzmocniwszy papieża i nie przywoławszy Hiszpanów do Italii, upokorzenie Wenecyi byłoby mądrym środkiem i koniecznym; lecz skoro inne kombinacye wykonane zostały, w żaden sposób nie trzeba było dopuścić upadku Wenecyi, gdyż zamożna Wenecya zawżdy byłaby odparła czyjekolwiek napady na Lombardyę i Wenecyanie byliby na te napady jedynie pod tym warunkiem zezwolili, gdyby im kraj obiecano, zaś inni nie byliby Lombardyę na to od Francuzów odbierali, by ją oddać Wenecyi, a zjednoczone siły Francuzów i Wenecyanów niktby się nie odważył zaczepić. Jeźli mi kto zarzuci, że król Ludwik jedynie w zamiarze uniknienia wojny ustąpił Romanię papieżowi Aleksandrowi a Neapol Hiszpanom, temu odpowiem, iż z przyczyn wyżej przytoczonych nigdy nie trzeba dozwolić, aby dla uniknienia wojny nieporządki się mnożyły, bo wojny nie unikniesz i tylko z własną odkładasz stratą. Gdyby znów przyrzeczenie króla, które dał papieżowi, przeciwstawiono i twierdzono, że król za cenę rozwodu swego małżeństwa, oraz za kardynalski kapulusz dla arcybiskupa z Roanu obiecał papieżowi przedsięwziąść wyprawę przeciw Romanii, wówczas odwołuję się na to, co poniżej o słowności książąt, tudzież o tém, jak ją wykonywać, mówić będę.
Jasną jest tedy rzeczą, że król Ludwik utracił Lombardyę dlatego, bo nie trzymał się reguł, któremi inni kraje podbijali i dzierżyli. O tym zwykłym, łatwym do pojęcia i naturalnym wypadku mówiłem w Nantes z kardynałem roaniskim właśnie wtedy, kiedy książę Walentyno, syn papieża Aleksandra, zwykle Cezarem Borgia zwany, zdobył Romanię. Kardynał robił mi zarzut, że Włosi nie rozumią się na prowadzeniu wojny, ja mu odpowiedział, że Francuzi nie rozumieją polityki, gdyż inaczej nie byliby dozwolili takiego wzmocnienia stolicy apostolskiej i doświadczenie sprawdziło moje zdanie, bo Francya, podnosząc w Italii znaczenie tak papieża, jak i Hiszpanów, podkopała własne w tym kraju panowanie, które też niebawem runęło. Ztąd wypływa powszechne prawidło, nigdy albo przynajmniej bardzo rzadko zawodne, mianowicie: że kto drugiego podnosi, ten sam upada; wywyższenie bowiem następuje albo fortelami albo siłą, a obydwom tym środkom nowy władca nie powinien ufać.ROZDZIAŁ 4. Dlaczego kraje Daryusza, zdobyte przez Aleksandra Wielkiego, nie powstały po śmierci Aleksandra przeciw jego następcom.
Zważywszy trudności w utrzymaniu państwa świeżo nabytego, możnaby się dziwować, zkąd poszło, iż azyatyckie, przez Aleksandra W. w kilku latach podbite kraje, o których zwłaszcza dlatego, że śmierć Aleksandra po ukończonych zdobyczach rychło nastąpiła, trzeba się było spodziewać, że powstaną przeciw jego następcom, jednak bez żadnych, wyjąwszy własną niezgodą tychże następców wznieconych trudności, utrzymane były. Na to odpowiadam: wszystkie znane państwa podług dwóch rządzono systemów: albo przez księcia i jemu podwładnych, którzy niejako ministry z jego łaski i za jego dozwoleniem pomagają mu rządzić, albo też przez księcia i przez baronów, którzy swoje posady nie łasce księcia, ale swemu starożytnemu zawdzięczają pochodzeniu. Barony czyli magnaci posiadają dobra i przychylnych sobie poddanych uważających ich za swoich panów. W państwach pierwszym sposobem rządzonych, książę dzierży większą władzę, bo w całym kraju niema nikogo, coby go za pana nie uznawał, a jeźli lud także innym jest posłuszny, czyni to jedynie dlatego, że widzi w nich wyręczycieli rządowych, chociaż ku nim nie czuje osobistej przychylności. W naszych czasach widzimy zastosowanie dwóch tych systemów w Turcyi i we Francyi. Całém tureckiém państwem włada monarcha, reszta urzędników są jego sługalce, a sangiaketami, na które Turcya podzielona, zawiadują rządcę zależne od sułtana, których on dowolnie zmienia i przenosi. Francuzkiego zaś króla otacza mnóstwo starożytnej szlachty, uznanej i lubianej od swych poddanych, tudzież posiadającej takie przywileje, których król, bez narażenia się, odebrać nie może. Kto się zastanowi nad temi dwoma państwami, ten się przekona o niemałych trudnościach podbicia Turcyi, aliści raz podbita, łatwo się da zatrzymać. Trudności w podboju tego państwa są następujące: Z powodów wyżej przytoczonych zaborcę nie mogą książęta do tego kraju przywołać, ani też nie powinien on pomocy od buntowników oczekiwać. Bo gdy wszyscy są zobowiązanymi sułtana niewolnikami, nie fraszka ich przekupić, a choćby się nawet dało, małoby pomogło, gdyż, jakeśmy okazali, nie zdołają lud do siebie przyciągnąć. Zatem idzie, iż ktokolwiek Turków zaczepi, niech będzie przygotowany, iż jedność u nich znajdzie i musi więcej polegać na swojej sile, niż na niezgodzie przeciwnika. Ale zwalczywszy nieprzyjaciela do tego punktu, że nie zdoła nową armię wystawić, nie pozostaje żadna inna obawa tylko od zdetronizowanej dynastyi, którą wytępiwszy, nikt w narodzie nie będzie miał tyle wziętości, aby ze skutkiem powstać. Jak przed walką nie może zwycięzca na nikogo liczyć, tak po walce nie ma się kogo obawiać. — Zupełnie przeciwnie dzieje się w krajach rządzonych na sposób francuzki, do których wprawdzie łatwo wkroczyć, skoro jednego z arystokracyi pozyskamy, ponieważ w takich krajach zawsze znajdą się malkontenci, również tacy, co nowości pragną. Ci odemkną wrota do kraju i ulżą zwycięztwo. Lecz później napotyka się niezmierne trudności, tak z pomocnikami, jak i ze zwyciężonymi. Tu już nie wystarcza zgładzenie panującego domu, bo pozostałe magnaty stają na czele rozruchów, a gdy im nie można gęby zapchać, ani też ich zniszczyć, to przy lada sposobności wypędzą z kraju. Badając teraz stan krajów Daryuszowych, znajdziemy w nich dużo podobieństwa do Turcyi. Aleksander W. potrzebował tylko państwo Daryusza rozbić i bitwy wygrywać, aby podbite kraje po śmierci Daryusza, ze zupełną utrzymać pewnością; toż Aleksandrowe sukcesory byliby całe obszerne państwo w spokoju dzierżyli, gdyby między sobą nie byli się pokłócili; później także żadnych tam innych rozruchów nie było, prócz tych, które własną niezgodą wzniecili. Lecz kraje z ustawą państwa francuzkiego nie można tak spokojnie posiadać. Wielka ilość domów książęcych spowodowała w Hiszpanii, we Francyi i w Grecyi ciągłe przeciw Rzymianom bunty. Dopóki te domy pozostały w pamięci krajowców, rząd był niepewny; dopiero po jej zatarciu Rzymianie siłą i biegiem czasu w spokojném utrzymali się posiadaniu. Później, gdy się Rzymianie sami między sobą powaśnili, każdy z nich mógł część prowincyi, odpowiednią uzyskanemu zaufaniu, w swój interes wciągnąć, ponieważ ujarzmieni krajowcy, gdy im wygubiono starożytne ich domy, prócz rzymskiego, żadnego nie uznawali panowania. Wszystko to razem skombinowawszy, nikogo nie będzie zastanawiać, że Aleksander z taką łatwością zawojował Azyę, zaś inni, np. Pyrrhus, tyle ponosili trudów, aby się utrzymać w podbitym kraju. Nie większe lub mniejsze bohaterstwo zwycięzcy, ale rozmaitość podbojów jest tego przyczyną.ROZDZIAŁ 5. Jak rządzić miastem lub krajem, które przed podbiciem własne miały ustawy.
Jeśli podbite państwa do własnych ustaw i do wolności były przyzwyczajone, w trojaki sposób można niemi rządzić. Pierwszy prowadzi do ich zniszczenia, drugi jest ten, aby książe w nich zamieszkał, trzeci pozostawia dawne ustawy, zadawalnia się rocznym podatkiem i oddaje rząd w ręce oligarchii, która kraj w posłuszeństwie utrzyma, a wiedząc, że się bez przychylności i potęgi swego twórcy nie ostoi, wszystkiego dokładać będzie, aby panowanie nowego księcia zabezpieczyć. Jeden z najłatwiejszych środków utrzymania posłuszeństwa w dawniej wolnych miastach, jest ten, jeśli rząd powierzymy krajowcom, jak to widzimy na Spartanach i Rzymianach. Tamci w podbitych Atenach i Tebach oddali rząd małej liczbie obywateli i stracili swoją zdobycz, Rzymianie przeciwnie; zburzyli Kapuę, Kartaginę i Numancyą i utrzymali się przy władzy, gdy zaś Spartę naśladowali i gdy próbowali ogłoszeniem wolności, a narodowych ustaw zatrzymaniem, Grecyą rządzić, nie udał się eksperyment i musiano tam wiele miast zburzyć, aby rzymską zwierzchność utrzymać. W samej istocie; zniszczenie jest najpewniejszym środkiem utrzymania się przy władzy. Kto podbije wolne miasto, a nie zniszczy w niém wolności, niech oczekuje, że ona jego panowanie zniszczy. Bo słowo „wolność” służy ludziom za hasło do powstania, a skład dawnego rządu nie będzie ani przez przeciąg czasu, ani dla nowych dobrodziejstw zapomniany. Jakiekolwiek przedsięwziętoby ostrożności, wolność i narodowe ustawy pozostaną tak długo w pamięci i mieszkańce przy każdej sposobności będą się starali takowe odzyskać, dopóki się ich nie podzieli lub nie rozprószy, czego doznała Piza po stóletniej niewoli florenckiej. Lecz jeśli w mieście lub kraju monarchicznem dynastya zostanie wytępiona, wówczas naród, z jednej strony nawykły do niewoli, z drugiej pozbawiony dawnego księcia, nie zgodzi się na obranie zpośród siebie nowego pana, do wolności zaś nie może się przyzwyczaić i nie ochoczo porywa za broń tak dalece, że obcy książe może go bez trudów owładnąć i w posłuszeństwie utrzymać. Ale w republikach więcej jest życia: one pałają większą nienawiścią i większą zemstą, przypomnienia dawnej wolności nie dają im spokoju i odzywają się ciągle tak, że najpewniejsze dla nowego panującego lekarstwo jest, zniszczyć zdobytą republikę lub w niej mieszkać.
Wspaniałemu Wawrzyńcowi Medyceuszowi, synowi Piotra.
Zwykle się dzieje, że ci, którzy się starają o względy księcia, to mu stawiają przed oczy, co im jest najmilsze, lub o czém myślą, że mu się najbardziej podobać może; dają mu więc konie, zbroje, złotogłowia, drogie kamienie i tym podobne ozdoby odpowiednie wielkości jego; ja zaś, gdy przed Tobą, o Panie, z dowodem poddańczej uniżoności stanąć pragnę, nic nie znajduję między memi sprzętami takiego, coby mi droższe było albo cobym tyle cenił, jak wiadomość o czynach wielkich ludzi, którą nabyłem długiém doświadczeniem w zajściach nowszych czasów i ustawiczném dawnych autorów czytaniem. Badania moje w tej materyi z wielką pilnością i przez długi czas robione i roztrząsane w małą zebrawszy książkę, ofiaruję Tobie.
Aczkolwiek sam poznaję, że dzieło nie odpowiada Twej dostojności, zważywszy jednak, że nie mogę Ci ofiarować większego podarunku nad udzielenie środków, byś w krótkim czasie to wszystko pojął, com się przez długie lata w niedostatku i z niebezpieczeństwem nauczył, ufam Twej ludzkości, iż dobrze przyjętym będzie. Nie szedłem za wzorem innych pisarzy i nie upiększałem ani obciężyłem dzieła mego obszernemi wywodami lub szumnemi a okazałemi słowy, lub innym wdziękiem czyli zewnętrzną ozdobą, życząc mu, aby samo przez się uzacnione zostało, a jedynie prawda treści i wykładu powaga książkę zalecały. Toż nie można brać na karb zarozumiałości, jeźli człowiek z niskiego i podłego stanu odważa się rządy panujących oceniać i regulować. Bo jak malarze krajobrazów po nizinach stąpają, aby formacyą gór i pagórków wyśledzić, zaś na góry wychodzą, by oddać doliny, zarówno osoby panujące najlepiej lud znają, a dla poznania panujących trzeba być z ludu. Przyjm tedy Dostojny Panie mały ten upominek z tą myślą, z jaką Ci poświęcam, a przeczytawszy pilnie i z uwagą, poznasz moją gorącą żądzę, byś doszedł do owej wysokości, którą Ci obiecują szczęście i cnoty Twoje; jeźli zaś ze szczytu swej wspaniałości raczysz czasem rzucić okiem na niski nasz padoł, przekonasz się, iż wielka a ciągła złośliwość losu niesprawiedliwie mnie gnębi.
Mikołaj Machiawelli.ROZDZIAŁ 1. Ile jest rodzajów samowładztwa i drogi doń prowadzące.
Wszystkie państwa i wszystkie rządy, które panowały i panują nad ludźmi, dzielą się na republiki i monarchie; monarchie znów na dziedziczne, jeźli rodzina księcia długo panuje, i na nowe. Ostatnie są albo zupełnie nowe, jak np. państwo Franciszka Sforcy w Medyolanie, lub też takie, które dziedzicznemu państwu przyłączone zostały. W ten sposób należy królestwo neapolitańskie do króla Hiszpanii. Nowo nabyte państwa były dawniej albo pod panowaniem księcia, albo wolnemi; nabyć zaś takowe można obcym lub własnym szczęściem albo biegłością.ROZDZIAŁ 2. O monarchiach dziedzicznych.
Nie będę mówił o republikach, bom to obszernie w osobném uczynił dziele; wracam do samowładztwa i będę według oznaczonego porządku badał, jak samowładnie rządzić i jak przy tej władzy utrzymać się można. Twierdzę, że utrzymanie dziedzicznych państw przywykłych do swej dynastyi o wiele jest łatwiejsze, niż utrzymanie państw nowych, ponieważ wszystko na tém zależy, by nie naruszyć dawny porządek, a odmiany ciągle zwlekać. Dziedziczny książe z pospolitą biegłością musi się utrzymać przy państwie, chyba że go zeń jaka nadzwyczajna i niezwykła siła strąci, a chociażby nawet stracił państwo, to go napowrót odzyska, skoro zaborcy noga się pośliźnie. Taki przykład mieliśmy we Włoszech na księciu z Ferary, który w r. 1484 Wenecyanom, a w r. 1510 papieżowi Juliuszowi II niczém inném, jak tylko tém opór stawił, że władzę miał zakorzenioną. Wszak książe dziedziczny nie wiele ma powodów i mało konieczności do wyrządzenia obrazy, przez co więcej jest lubiany i swoi są mu życzliwi, wyjąwszy wpadek, jeźli przez nadzwyczajne wady ściągnie na siebie pogardę. Pod zastarzałą i długo trwającą władzą zapominamy o potrzebie zmian, gdy przeciwnie jedna zaprowadzona zmiana staje się powodem do zaprowadzenia innych.ROZDZIAŁ 3. O monarchiach mięszanych.
Nowe państwa podlegają trudnościom. W kraju mięszanym, czyli takim, gdzie do dawnego państwa nową przyłączono prowincyę, powstają zaburzenia z tej przyrodzonej trudności, która wszystkim nowym władzom jest wspólna i ztąd wynika, iż ludzie ochoczo swoich panów zmieniają w nadziei, że lepiej na tém wyjdą, co jest powodem buntów przeciw dawnemu rządowi, chociaż później, gdy dola ich pogorszy się, ludzie poznają swój błąd. Tu znów działa zwykle inna naturalna przyczyna, ponieważ nowy panujący już dlatego, że jego władza także jest nową, zmuszony jest swoich nowych poddanych wojskiem i różnemi innemi zniewagami gnębić. Będzie miał wszystkich za nieprzyjaciół, których podbojem obraził, zaś tych, co mu do władzy pomogli, nie zatrzyma w przyjaźni, bo nie może wszystkie ich życzenia wypełnić, a zażyć silnych przeciw nim środków nie dozwala wdzięczność, którą im winien. Wszak bez pomocy krajowców i z najpotężniejszą armią nie można opanować żadnego kraju. Z tych to powodów, jak prędko Medyolan podbił, tak też niebawem utracił Ludwik XII, król francuzki. Pierwszą razą podołał mu sam wypędzony Ludwik Sforca, ponieważ ludzie, którzy mu wrota do Italii otworzyli, omyleni w spodziewanych korzyściach, nie mogli wytrzymać wstrętu do nowego księcia. Trzeba przyznać, że zbuntowane kraje, gdy drugi raz zostaną podbite, nie tak łatwo stracić, albowiem zdobywca, korzystając z buntu nie przebiera w środkach, aby ukarać winowajców, dochodzić spiskowych i wzmacniać słabe strony swego rządu. Kiedy do wypędzenia Francuzów z Medyolanu wystarczył pierwszą razą uczyniony rozruch na granicy przez jednego księcia Ludwika, przy powtórném miasta opanowaniu musieli się wszyscy zjednoczyć, aby wojsko francuzkie zniszczyć i z Włoch wypędzić. Powody tego zdarzenia wymieniłem powyżej, a tak pierwszą jak i drugą razą odebraliśmy Francyi Medyolan. Opowiedziawszy ogólne przyczyny pierwszego zajścia, pozostaje mi wyłożyć powody drugiego, jakoteż i środki, zapomocą których nabyte państwo zatrzymać i z takiego położenia, w jakiém król francuzki zostawał, korzystniej wyjść można. Twierdzę, że podbite i z metropolią złączone prowincye albo do niej z plemienia należą i wspólny mają język, albo też są odrębne. W pierwszym razie zwłaszcza, jeźli te prowincye nie był przyzwyczajone do wolności, nader je łatwo owładnąć, by zaś takowe zatrzymać, dość jest wytępić poprzednią dynastyę, ponieważ lud będąc jednego szczepu i nie doznając uszczerbku w swych dawnych zwyczajach, zachowa się spokojnie, jak to widzimy na Burgundyi, Bretanii, Gaskonii i Normandyi, które z Francyą od dawna są złączone, a chociaż ich mowa i mowa reszty Francyi nieco jest różna, zwyczaje są te same i dlatego żyją w zgodzie. Kto więc takie prowincye zdobył i zatrzymać pragnie, musi zauważać po pierwsze: aby rodzina poprzedzającego władcy wygasła, powtóre: aby nie odmieniać dawne prawa i daniny, a w bardzo krótkim czasie dawny kraj i nowa akwizacya zleją się w jedno ciało. Lecz ujarzmienie kraju, który się różni mową, zwyczajami i ustawami, połączone jest z trudnościami i trzeba dużo szczęścia i wiele zręczności, by taki kraj utrzymać. Jeden z najdzielniejszych i najskuteczniejszych środków jest ten, aby zdobywca zamieszkał w podbitym kraju, ponieważ przez to zabezpiecza się i utrwala posiadanie. Tak uczynili Turcy z Grecyą, którą mimo wszelkich starań nie byliby zdołali zatrzymać, gdyby w niej nie założono stolicę. Mieszkając w miejscu widzi się każdy nieporządek w zarodzie i prędko można mu zaradzić; nie mieszkając w miejscu dowiadujemy się o nim dopiero wtedy, kiedy się złe wzmogło i nie ma ratunku. Nadto osobisty pobyt księcia nie dozwala urzędnikom wycieńczać krajowców, a możność odwołania się w bliskiej drodze do panującego zaspokaja poddanych, tak, że dobrzy będą go lubieć, inni lękać go się muszą. Nawet dla obcych, którzyby się o państwo kusili, jest książęca rezydencya zawadą, bo jak długo w niej panujący mieszka, trudno pozbawić go państwa. Drugi wyborny środek jest kolonizacya. Kolonie bowiem są to istne klucze do kraju. Kto je zaniedba, musi przynajmniej dostarczającą siłę zbrojną w podbitym kraju utrzymywać. Kolonie nie wiele kosztują; książe osadza je bez wielkich nakładów i zrywa jedynie z tymi krajowcami, którym odebrał ziemię i domy, aby dać nowym przybyszom, a ci zawdy są w mniejszości: obrażeni nie żyją razem i popadają w ubóstwo, przeto mało mogą szkodzić; resztę zaś krajowców, których nie zniszczono, łatwo uspokoić, ponieważ obawiają się, by przez powstanie tego samego losu, co z majątków wyzuci nie doznali. Musimy pamiętać, że ludziom albo trzeba cackać, albo ich przytłumić, bo za małe uchybienia mszczą się, a na większe nie mają siły, zatem każda obraza musi być w ten sposób wyrządzona, aby się nie obawiać zemsty. Używając załogi zamiast kolonij, wycieńcza się wszystkie dochody nowo nabytej prowincyi tak dalece, że podbicie kraju zamiast zysku przynosi stratę. Nadto załoga o wiele więcej lud oburza niż kolonie, ponieważ załoga dotyka całą prowincyę, każdy mieszkaniec czuje ciężar kwaterunku i staje się nieprzyjacielem nowego rządu, któremu nawet szkodzić może, bo lubo podbity, przecie swych siedlisk nie opuszcza. Pod każdym tedy względem widzimy załogi szkodliwe, kolonie pożyteczne.
Zdobywca powinien być głową i protektorem słabszych sąsiadów i starać się o osłabienie możnych, tudzież przestrzegać, aby przypadkiem inny co do mocy jemu równy cudzoziemiec do kraju nie wkroczył. Duma lub bojaźń malkontentów sprowadza zdobywcę do kraju. Rzymianie weszli nietylko do Grecyi przez Etolów, ale do każdej prowincyi, którą podbijali jedynie przez krajowców. Dzieje się to w taki sposób: Skoro obcy potentat wtargnie do kraju, słabsza partya z zazdrości przeciw partyi mocniejszej, łączy się z nim. Przychylność słabszej partyi łatwo można dla siebie zjednać, bo chętnie i bez namysłu stanie ona po stronie nowego rządu; na to jedynie trzeba uważać, aby zbytnie w siłę lub w znaczenie nie urosła, zaś własną potęgą, przy pomocy tej słabszej partyi, snadno przyjdzie księciu uskromić partyę możnych i samemu władzę dzierżyć. Kto inaczej postępuje, ten mimo niezmiernej pracy i przykrości szybko może postradać swoją zdobycz.
Tej samej polityki trzymali się Rzymianie w podbitych prowincyach; wysyłali do nich kolonie, wspierali słabych bez dozwolenia aby zostali silnemi, upokarzali możnych i nie dali nabywać wziętości znakomitym cudzoziemcom. Dla okazania tego ograniczę się na prowincyi greckiej. Trzymając stronę Achajczyków i Etolów poniżali królów macedońskich i wypędzili Antyocha. Lecz mimo wszelkich zasług Achajczyków i Etolów nie pozwolono im utworzyć jedno państwo; żadne perswazye Filipa nie ulżyły ubliżających karbów, w których go jako przyjaciela trzymano, a silnemu Antiochowi nie dozwolono byle jakie państewko w Grecyi założyć. Tym trybem jak ongi Rzymianie, powinien każdy mądry książe teraz postępować i rządzić się polityką przezorną, która nietylko na teraźniejsze, ale i na przyszłe baczy zawady i zręcznie im zapobiega. Bo co się zdaleka widzi, temu łatwo zaradzić, lecz jeźli dozwolimy złemu zakorzenić się, wtedy medycyna jest zapóźna i choroba nie do wyleczenia. Podobnie mówią lekarze o suchotach, że zrazu łatwo tę chorobę wyleczyć, ale trudno poznać; zapoznana zaś i nie leczona w początkach, poznaje się później z łatwością, ale trudno z niej wyleczyć. Nieinaczej dzieje się z państwem: zdaleka przewidziane wady, co jednak tylko roztropności jest udziałem, prędko można wyleczyć, lecz gdy przez nieznajomość dozwolimy im do tyla wzróść, że je każdy pozna, wtedy niema ratunku. Toż Rzymianie przewidując naprzód kłopoty swego państwa, szukali na nie rady i nie dawali im się zbliżać, choćby nawet dla zażegnania wojny. Wiedzieli bowiem, że wojnę nie można uniknąć, a z jej odkładania tylko nieprzyjaciel korzysta. Przeto postanowili z Filipem i z Antyochem bój toczyć w Grecyi, aby nie wojować z niemi we Włoszech, chociaż obydwie wojny mogli odroczyć. Snać nie podobało im się prawidło mędrców naszego wieku: „zyskać na czasie”, lecz spuszczali się więcej na swoją waleczność i na mądrość, wiedząc, że czas wszystkie zdarzenia z równą łatwością sprowadza: dobre jak i złe, złe jak i dobre. Wróćmy do Francyi i badajmy, czy jej polityka trzymała się choć jednej z wyłożonych tu zasad, lecz nie będziemy mówić o Karolu tylko o Ludwiku, ponieważ ostatni dłużej posiadał Włochy i jego postępki dosadniej się kształtują. Poznamy, że w każdym względzie przeciwnych zażywał środków, niżeli te, które do utrzymania prowincyi w obcym kraju są potrzebne. Duma Wenecyanów sprowadziła Ludwika do Włoch i Wenecyanie spodziewali się zato połowę Lombardyi otrzymać. Nie ganię tej polityki króla, bo chcąc się w Italii usadowić, a nie mając w niej żadnych przyjaciół, owszem gdy dla pamięci o czynach Karola cały kraj był mu niechętny, musiał zawierać pierwsze lepsze sojusze i wyprawa byłaby się udała, gdyby innego nie popełnił błędu. Zdobywszy Lombardyę odzyskał utraconą przez Karola sławę, wnet upadła Genua i Florentczycy stanęli po stronie króla. Margrabia mantuański, książe Ferary, Bentivolie, księżniczka Forli, dalej książęta z Faency, z Pezaro, z Rimini, z Kamerino, z Piombino, niemniej Luka, Piza i Siena, wszyscy ubiegiwali się o przyjaźń króla. Wówczas poznali Wenecyanie nierozmyślność, jaką popełnili, robiąc go panem dwóch trzecich części Włoch dlatego, aby odzyskać dwie ziemie w Lombardyi. Król mógł z łatwością powagę swoją we Włoszech utrzymać, byle tylko do powyższych stosował się zasad i wszystkich swoich przyjaciół wziął w opiekę, którzy bądź dla swej mnogości, bądź dlatego, że jako słabi obawiali się Rzymu i Wenecyanów, musieli przy nim zostać, a za ich pomocą byłby sobie upewnił możnych. Lecz zaledwie podbił Medyolan, zaczął nierozsądnie postępować, bo pomagał papieżowi Aleksandrowi do władzy nad Romanią nie pomnąc, że tym sposobem sam się osłabiał i z przyjaciół, oraz z tych ludzi ogołacał, którzy się na jego łaskę zdali, papieża zaś wywyższał, gdyż do duchownego blasku dodawał mu świeckiego znaczenia. Pierwszy ten błąd pociągnął za sobą inne tak dalece, że wkońcu osobiście musiał ciągnąć do Włoch, aby zahamować pychę Aleksandra i przeszkodzić mu w podbiciu Toskany. Nie poprzestał na wywyższeniu Aleksandra i na wyzuciu się z przyjaciół, lecz popełnił nowy błąd i dla utrzymania Neapolu podzielił się nim z królem hiszpańskim. Dotąd był samowładnym panem Italii, teraz przybrał sobie towarzysza, niejako aby ludzie ambitni i jemu przeciwni mieli się do kogo garnąć. Zamiast pozostawić w owym kraju króla od siebie zawisłego, usunął go i przywołał innego, który go mógł wypędzić. Żądza podbojów jest człowiekowi wrodzona i nie ganimy ją, owszem chwalimy pod warunkiem, jeźli to, co się przedsięweźmie, wykonaném zostanie; ale błędem i nagany godném jest, gdy podejmujemy takie dzieła, na które nam sił nie starczy. Czuła się Francya dość silną do opanowania Neapolu, niechby to była sama uczyniła, w przeciwnym razie nie trzeba było kraju dzielić. Jeźli więc podzielenie się z Wenecyanami Lombardyą, z powodu otrzymanego wejścia do Włoch, na przebaczenie, podział ten drugi, żadną potrzebą nie umotywowany, zasługuje na naganę. Zliczywszy wszystko razem, popełnił Ludwik pięć błędów: zniszczył mniej możnych, powiększył siłę jednego włoskiego panującego, przywołał do kraju bardzo potężnego cudzoziemca, nie zamieszkał w kraju i żadnych nie założył kolonij. Za jego życia wszystkie te pięć błędów nie byłyby szkodliwe, gdyby nie popełnił szóstego błędu i nie odebrał państwa Wenecyi. Nie wzmocniwszy papieża i nie przywoławszy Hiszpanów do Italii, upokorzenie Wenecyi byłoby mądrym środkiem i koniecznym; lecz skoro inne kombinacye wykonane zostały, w żaden sposób nie trzeba było dopuścić upadku Wenecyi, gdyż zamożna Wenecya zawżdy byłaby odparła czyjekolwiek napady na Lombardyę i Wenecyanie byliby na te napady jedynie pod tym warunkiem zezwolili, gdyby im kraj obiecano, zaś inni nie byliby Lombardyę na to od Francuzów odbierali, by ją oddać Wenecyi, a zjednoczone siły Francuzów i Wenecyanów niktby się nie odważył zaczepić. Jeźli mi kto zarzuci, że król Ludwik jedynie w zamiarze uniknienia wojny ustąpił Romanię papieżowi Aleksandrowi a Neapol Hiszpanom, temu odpowiem, iż z przyczyn wyżej przytoczonych nigdy nie trzeba dozwolić, aby dla uniknienia wojny nieporządki się mnożyły, bo wojny nie unikniesz i tylko z własną odkładasz stratą. Gdyby znów przyrzeczenie króla, które dał papieżowi, przeciwstawiono i twierdzono, że król za cenę rozwodu swego małżeństwa, oraz za kardynalski kapulusz dla arcybiskupa z Roanu obiecał papieżowi przedsięwziąść wyprawę przeciw Romanii, wówczas odwołuję się na to, co poniżej o słowności książąt, tudzież o tém, jak ją wykonywać, mówić będę.
Jasną jest tedy rzeczą, że król Ludwik utracił Lombardyę dlatego, bo nie trzymał się reguł, któremi inni kraje podbijali i dzierżyli. O tym zwykłym, łatwym do pojęcia i naturalnym wypadku mówiłem w Nantes z kardynałem roaniskim właśnie wtedy, kiedy książę Walentyno, syn papieża Aleksandra, zwykle Cezarem Borgia zwany, zdobył Romanię. Kardynał robił mi zarzut, że Włosi nie rozumią się na prowadzeniu wojny, ja mu odpowiedział, że Francuzi nie rozumieją polityki, gdyż inaczej nie byliby dozwolili takiego wzmocnienia stolicy apostolskiej i doświadczenie sprawdziło moje zdanie, bo Francya, podnosząc w Italii znaczenie tak papieża, jak i Hiszpanów, podkopała własne w tym kraju panowanie, które też niebawem runęło. Ztąd wypływa powszechne prawidło, nigdy albo przynajmniej bardzo rzadko zawodne, mianowicie: że kto drugiego podnosi, ten sam upada; wywyższenie bowiem następuje albo fortelami albo siłą, a obydwom tym środkom nowy władca nie powinien ufać.ROZDZIAŁ 4. Dlaczego kraje Daryusza, zdobyte przez Aleksandra Wielkiego, nie powstały po śmierci Aleksandra przeciw jego następcom.
Zważywszy trudności w utrzymaniu państwa świeżo nabytego, możnaby się dziwować, zkąd poszło, iż azyatyckie, przez Aleksandra W. w kilku latach podbite kraje, o których zwłaszcza dlatego, że śmierć Aleksandra po ukończonych zdobyczach rychło nastąpiła, trzeba się było spodziewać, że powstaną przeciw jego następcom, jednak bez żadnych, wyjąwszy własną niezgodą tychże następców wznieconych trudności, utrzymane były. Na to odpowiadam: wszystkie znane państwa podług dwóch rządzono systemów: albo przez księcia i jemu podwładnych, którzy niejako ministry z jego łaski i za jego dozwoleniem pomagają mu rządzić, albo też przez księcia i przez baronów, którzy swoje posady nie łasce księcia, ale swemu starożytnemu zawdzięczają pochodzeniu. Barony czyli magnaci posiadają dobra i przychylnych sobie poddanych uważających ich za swoich panów. W państwach pierwszym sposobem rządzonych, książę dzierży większą władzę, bo w całym kraju niema nikogo, coby go za pana nie uznawał, a jeźli lud także innym jest posłuszny, czyni to jedynie dlatego, że widzi w nich wyręczycieli rządowych, chociaż ku nim nie czuje osobistej przychylności. W naszych czasach widzimy zastosowanie dwóch tych systemów w Turcyi i we Francyi. Całém tureckiém państwem włada monarcha, reszta urzędników są jego sługalce, a sangiaketami, na które Turcya podzielona, zawiadują rządcę zależne od sułtana, których on dowolnie zmienia i przenosi. Francuzkiego zaś króla otacza mnóstwo starożytnej szlachty, uznanej i lubianej od swych poddanych, tudzież posiadającej takie przywileje, których król, bez narażenia się, odebrać nie może. Kto się zastanowi nad temi dwoma państwami, ten się przekona o niemałych trudnościach podbicia Turcyi, aliści raz podbita, łatwo się da zatrzymać. Trudności w podboju tego państwa są następujące: Z powodów wyżej przytoczonych zaborcę nie mogą książęta do tego kraju przywołać, ani też nie powinien on pomocy od buntowników oczekiwać. Bo gdy wszyscy są zobowiązanymi sułtana niewolnikami, nie fraszka ich przekupić, a choćby się nawet dało, małoby pomogło, gdyż, jakeśmy okazali, nie zdołają lud do siebie przyciągnąć. Zatem idzie, iż ktokolwiek Turków zaczepi, niech będzie przygotowany, iż jedność u nich znajdzie i musi więcej polegać na swojej sile, niż na niezgodzie przeciwnika. Ale zwalczywszy nieprzyjaciela do tego punktu, że nie zdoła nową armię wystawić, nie pozostaje żadna inna obawa tylko od zdetronizowanej dynastyi, którą wytępiwszy, nikt w narodzie nie będzie miał tyle wziętości, aby ze skutkiem powstać. Jak przed walką nie może zwycięzca na nikogo liczyć, tak po walce nie ma się kogo obawiać. — Zupełnie przeciwnie dzieje się w krajach rządzonych na sposób francuzki, do których wprawdzie łatwo wkroczyć, skoro jednego z arystokracyi pozyskamy, ponieważ w takich krajach zawsze znajdą się malkontenci, również tacy, co nowości pragną. Ci odemkną wrota do kraju i ulżą zwycięztwo. Lecz później napotyka się niezmierne trudności, tak z pomocnikami, jak i ze zwyciężonymi. Tu już nie wystarcza zgładzenie panującego domu, bo pozostałe magnaty stają na czele rozruchów, a gdy im nie można gęby zapchać, ani też ich zniszczyć, to przy lada sposobności wypędzą z kraju. Badając teraz stan krajów Daryuszowych, znajdziemy w nich dużo podobieństwa do Turcyi. Aleksander W. potrzebował tylko państwo Daryusza rozbić i bitwy wygrywać, aby podbite kraje po śmierci Daryusza, ze zupełną utrzymać pewnością; toż Aleksandrowe sukcesory byliby całe obszerne państwo w spokoju dzierżyli, gdyby między sobą nie byli się pokłócili; później także żadnych tam innych rozruchów nie było, prócz tych, które własną niezgodą wzniecili. Lecz kraje z ustawą państwa francuzkiego nie można tak spokojnie posiadać. Wielka ilość domów książęcych spowodowała w Hiszpanii, we Francyi i w Grecyi ciągłe przeciw Rzymianom bunty. Dopóki te domy pozostały w pamięci krajowców, rząd był niepewny; dopiero po jej zatarciu Rzymianie siłą i biegiem czasu w spokojném utrzymali się posiadaniu. Później, gdy się Rzymianie sami między sobą powaśnili, każdy z nich mógł część prowincyi, odpowiednią uzyskanemu zaufaniu, w swój interes wciągnąć, ponieważ ujarzmieni krajowcy, gdy im wygubiono starożytne ich domy, prócz rzymskiego, żadnego nie uznawali panowania. Wszystko to razem skombinowawszy, nikogo nie będzie zastanawiać, że Aleksander z taką łatwością zawojował Azyę, zaś inni, np. Pyrrhus, tyle ponosili trudów, aby się utrzymać w podbitym kraju. Nie większe lub mniejsze bohaterstwo zwycięzcy, ale rozmaitość podbojów jest tego przyczyną.ROZDZIAŁ 5. Jak rządzić miastem lub krajem, które przed podbiciem własne miały ustawy.
Jeśli podbite państwa do własnych ustaw i do wolności były przyzwyczajone, w trojaki sposób można niemi rządzić. Pierwszy prowadzi do ich zniszczenia, drugi jest ten, aby książe w nich zamieszkał, trzeci pozostawia dawne ustawy, zadawalnia się rocznym podatkiem i oddaje rząd w ręce oligarchii, która kraj w posłuszeństwie utrzyma, a wiedząc, że się bez przychylności i potęgi swego twórcy nie ostoi, wszystkiego dokładać będzie, aby panowanie nowego księcia zabezpieczyć. Jeden z najłatwiejszych środków utrzymania posłuszeństwa w dawniej wolnych miastach, jest ten, jeśli rząd powierzymy krajowcom, jak to widzimy na Spartanach i Rzymianach. Tamci w podbitych Atenach i Tebach oddali rząd małej liczbie obywateli i stracili swoją zdobycz, Rzymianie przeciwnie; zburzyli Kapuę, Kartaginę i Numancyą i utrzymali się przy władzy, gdy zaś Spartę naśladowali i gdy próbowali ogłoszeniem wolności, a narodowych ustaw zatrzymaniem, Grecyą rządzić, nie udał się eksperyment i musiano tam wiele miast zburzyć, aby rzymską zwierzchność utrzymać. W samej istocie; zniszczenie jest najpewniejszym środkiem utrzymania się przy władzy. Kto podbije wolne miasto, a nie zniszczy w niém wolności, niech oczekuje, że ona jego panowanie zniszczy. Bo słowo „wolność” służy ludziom za hasło do powstania, a skład dawnego rządu nie będzie ani przez przeciąg czasu, ani dla nowych dobrodziejstw zapomniany. Jakiekolwiek przedsięwziętoby ostrożności, wolność i narodowe ustawy pozostaną tak długo w pamięci i mieszkańce przy każdej sposobności będą się starali takowe odzyskać, dopóki się ich nie podzieli lub nie rozprószy, czego doznała Piza po stóletniej niewoli florenckiej. Lecz jeśli w mieście lub kraju monarchicznem dynastya zostanie wytępiona, wówczas naród, z jednej strony nawykły do niewoli, z drugiej pozbawiony dawnego księcia, nie zgodzi się na obranie zpośród siebie nowego pana, do wolności zaś nie może się przyzwyczaić i nie ochoczo porywa za broń tak dalece, że obcy książe może go bez trudów owładnąć i w posłuszeństwie utrzymać. Ale w republikach więcej jest życia: one pałają większą nienawiścią i większą zemstą, przypomnienia dawnej wolności nie dają im spokoju i odzywają się ciągle tak, że najpewniejsze dla nowego panującego lekarstwo jest, zniszczyć zdobytą republikę lub w niej mieszkać.
więcej..