Iluzja kontroli - ebook
"Iluzja Kontroli" – thriller psychologiczny, który zatrze granice między rzeczywistością a manipulacją umysłu. Marta prowadzi zwyczajne życie – przynajmniej tak jej się wydaje. Pewnego dnia zaczyna dostrzegać niepokojące zmiany: ludzie zapominają rozmowy, przedmioty zmieniają miejsca, a ona sama zaczyna wątpić w prawdziwość swoich wspomnień. Każdy trop prowadzi ją do tajemniczej organizacji SOMA, która zdaje się wiedzieć o niej więcej, niż ona sama. Gdy Marta próbuje odkryć prawdę, rzeczywistość zaczyna się rozpadać. Każdy krok prowadzi ją do odkrycia, które wywróci wszystko do góry nogami… a prawda może być bardziej przerażająca, niż kiedykolwiek mogła sobie wyobrazić. Hipnotyzująca, mroczna i nieprzewidywalna – „Iluzja Kontroli” to thriller, który wciągnie Cię w spiralę paranoi i zmusi do postawienia jednego pytania: ile z tego, co uważamy za prawdziwe, jest tylko iluzją?
| Kategoria: | Horror i thriller |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 9788397477247 |
| Rozmiar pliku: | 14 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ILUZJA KONTROLI
AKT I
POZORNA RZECZYWISTOŚĆ
Rozdział 1 – Zwykły dzień
Rozdział 2 – Pierwsze pęknięcia
Rozdział 3 – Obserwator
Rozdział 4 – Tajemniczy e-mail
Rozdział 5 – Pierwsze ślady SOMA
Rozdział 6 – Kolejne zakłócenia
Rozdział 7 – Spotkanie z Obserwatorem
Rozdział 8 – Niebezpieczna wiedza
Rozdział 9 – Świat się rozpada
Rozdział 10 – Ucieczka
AKT II
LABIRYNT
Rozdział 11 – Pierwszy trop
Rozdział 12 – Znikający ludzie
Rozdział 13 – Ślad w systemie
Rozdział 14 – Zagubione wspomnienia
Rozdział 15 – Ucieczka z systemu
Rozdział 16 – Granica rzeczywistości
Rozdział 17 – Zhakowany umysł
Rozdział 18 – Ostatni etap
Rozdział 19 – Przedostatnia granica
Rozdział 20 – Fałszywy trop
AKT III
ILUZJA KONTROLI
Rozdział 21 – Świadomość, która nie istnieje
Rozdział 22 – Nie istniejąca rzeczywistość
Rozdział 23 – Fałszywe wspomnienia
Rozdział 24 – Klucz do prawdy
Rozdział 25 – Ostateczna konfrontacja
Rozdział 26 – Serce systemu
Rozdział 27 – Przekroczenie granicy
Rozdział 28 – Echo przeszłości
Rozdział 29 – Ostatnia świadomość
Rozdział 30 – Pętla ŚwiadomościTej nocy Marta spała niespokojnie. W półśnie zdawało jej się, że ktoś stoi przy jej łóżku. Nie widziała twarzy, tylko ciemny kontur w rogu pokoju. Nie mogła się ruszyć. Nogi miała jak z ołowiu, ciało sparaliżowane. Wpatrywała się w cień, który wydawał się być coraz bliżej. Miała wrażenie, że coś zimnego dotknęło jej ramienia.
Gwałtownie otworzyła oczy. W pokoju panowała cisza. Nikogo tam nie było. Tylko jej przyspieszony oddech i bijące mocno serce. Może to był sen. Może…
Ale w powietrzu wciąż czuła lekki zapach, którego nie znała. Jakby ktoś tam stał jeszcze chwilę temu.
Marta usiadła na łóżku, przecierając twarz dłońmi. Wciąż czuła niepokój, choć nie potrafiła powiedzieć dlaczego. Spojrzała na zegar na nocnej szafce – 07:43. Marszcząc brwi, sięgnęła po telefon. Przysięgłaby, że ustawiała budzik na 07:30, ale historia alarmów była pusta. Może zapomniała go włączyć? To możliwe – ostatnio często była roztargniona. Dużo pracy, mało snu, a w tle nieustanne poczucie, że coś wymyka się jej spod kontroli.
Marta zawsze była osobą skrupulatną, dbającą o szczegóły. Miała w sobie wewnętrzną potrzebę kontrolowania rzeczywistości wokół siebie, co wynikało zarówno z jej charakteru, jak i zawodowego doświadczenia. Jako psycholog doskonale wiedziała, jak działa ludzki umysł, jak można go oszukać, zmanipulować, a także jak łatwo może on płatać figle. Może to właśnie był jeden z takich momentów? Może jej mózg płatał jej figla?
Piotr powiedziałby, że przesadza. Że analizuje wszystko zbyt głęboko. Nie potrafiła jednak zignorować dziwnego uczucia, które nie opuszczało jej od przebudzenia.
Piotr. Zawsze wydawał się twardo stąpać po ziemi. Był analitykiem finansowym, człowiekiem liczb i algorytmów, który wierzył w to, co logiczne, przewidywalne i mierzalne. W przeciwieństwie do Marty, nie analizował emocji, nie zastanawiał się nad subtelnymi niuansami rzeczywistości – akceptował ją taką, jaka była. Lubił porządek, rutynę, stabilność. Nigdy nie zostawiał przypadkowych rzeczy na wierzchu, nigdy nie zapominał kluczy ani telefonu, zawsze planował dzień z wyprzedzeniem. To właśnie jego spokój i organizacja przyciągnęły Martę na początku ich związku. Był jej przeciwwagą, kimś, kto mógł dać jej poczucie bezpieczeństwa. Ale z czasem zaczęła się zastanawiać, czy to naprawdę działa.
Ich relacja nie była burzliwa, ale też nie była pełna czułości. Piotr nie okazywał emocji w sposób, którego Marta potrzebowała. Był uprzejmy, troskliwy na swój sposób, ale nigdy nie przesadzał z gestami, nigdy nie mówił więcej, niż było konieczne. Ostatnio zaczęła odnosić wrażenie, że coraz częściej się mijają. Czy dlatego miała to dziwne uczucie niepokoju? Czy miało to coś wspólnego z nim?
Westchnęła i zsunęła się z łóżka. Kiedy dotknęła stopami podłogi, poczuła lekki chłód paneli. Wsunęła stopy w kapcie i ruszyła do łazienki. Spojrzała w lustro. Przez ułamek sekundy miała wrażenie, że jej odbicie poruszyło się z minimalnym opóźnieniem. Zatrzymała się, wstrzymując oddech. To było irracjonalne. Przybliżyła się do lustra, mrużąc oczy, jakby mogła dostrzec coś, co umknęło jej za pierwszym razem. Jej własne odbicie patrzyło na nią – identyczne, jak zawsze. Przewrażliwienie. Niedospanie. Złudzenie optyczne. Tak musiało być.
Prysznic przyniósł chwilową ulgę, pozwolił jej oderwać się od niezrozumiałego niepokoju, który nieznacznie ściskał klatkę piersiową. Gdy wróciła do sypialni, telefon zawibrował. Wiadomość od Natalii:
„Spotykamy się dziś na kawie? Mam wrażenie, że wieki się nie widziałyśmy.”
Zmarszczyła czoło. Przecież widziały się dwa dni temu. Uśmiechnęła się pod nosem. Natalia jak zwykle przesadzała. Odpisała krótkie: „Jasne, o której?” i odłożyła telefon.
W kuchni zaparzyła kawę i oparła się o blat, pozwalając, by zapach świeżo zmielonych ziaren przegnał resztki sennych myśli. Jednak gdy podniosła filiżankę do ust, coś przyciągnęło jej uwagę. Zegar na ścianie. Wskazówki przesunęły się skokowo o kilka minut do przodu.
Zmrużyła oczy i odłożyła filiżankę. Może zegar się zepsuł? Podeszła, by go przestawić, ale gdy spojrzała na telefon, czas na ekranie był dokładnie taki sam jak na zegarze. Czy mogła nie zauważyć, że minęło kilka minut? Nie, to niemożliwe.
Próbowała zignorować to uczucie, ale było coś jeszcze. Wrażenie, że ktoś ją obserwuje.
Przeszła do salonu i spojrzała przez okno. Ulica tętniła życiem – ludzie spieszyli się do pracy, samochody powoli sunęły w korku. Ale wśród przechodniów dostrzegła jedną postać, która zdawała się nie pasować do reszty. Mężczyzna w ciemnym płaszczu. Stał nieruchomo po drugiej stronie ulicy, lekko pochylony do przodu, jakby uważnie przyglądał się budynkowi.
Serce Marty zabiło szybciej. Nie ruszał się, nie patrzył na telefon, nie czekał na nikogo. Patrzył prosto w jej okno. Oddech uwiązł jej w gardle. Zrobiła krok w tył, ukrywając się za firanką. To mógł być przypadek. Mógł czekać na kogoś. Może po prostu miała dziś wyjątkowo pobudzoną wyobraźnię. Ale coś w sposobie, w jaki stał – zbyt sztywno, zbyt uważnie – sprawiło, że poczuła ścisk w żołądku.
Po kilku sekundach zebrała się na odwagę i ponownie zerknęła przez okno. Nie było go.
Nie słyszała żadnych kroków, nie widziała, żeby odszedł. Zniknął. Tak po prostu.
Poczuła nagłe dreszcze na karku. Wciąż miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Coś było nie tak. Nie umiała tego jeszcze nazwać, nie wiedziała, skąd to przeczucie, ale jedno było pewne – dziś nie był zwykły dzień.Marta siedziała przy kuchennym stole, wpatrując się w parującą filiżankę kawy. Wciąż czuła niepokój po dziwnym śnie, który nawiedził ją tej nocy. W powietrzu unosił się delikatny zapach kawy, ale zamiast rozkoszować się jego aromatem, miała wrażenie, że coś jej umyka. Coś ważnego.
Nagle jej telefon zawibrował cicho na blacie. Sięgnęła po niego, lecz ekran pozostał czarny przez dłuższą chwilę, zanim w końcu pojawiło się logo producenta i standardowy ekran powitalny.
Reset.
Zmarszczyła brwi. Telefon działał normalnie jeszcze wieczorem. Nie przypominała sobie żadnych aktualizacji czy awarii. Odblokowała urządzenie, a potem natychmiast poczuła nieprzyjemne ukłucie w żołądku – historia wiadomości była pusta. Ani jednego SMS-a, brak wcześniejszych rozmów z Natalią czy Piotrem. Historia połączeń również zniknęła.
To musiała być jakaś awaria. Musiała. Włączyła aplikację komunikatora i otworzyła czat z Natalią. Czekała tam tylko jedna wiadomość:
„Spotykamy się dziś na kawie? Mam wrażenie, że wieki się nie widziałyśmy.”
Dokładnie ta sama wiadomość, którą Natalia wysłała poprzedniego dnia. A przynajmniej tak się jej wydawało.
Marta ścisnęła telefon mocniej, czując narastające napięcie.
Czy to możliwe, że pomyliła dni? Może rzeczywiście minął tydzień? Nie, to niemożliwe. Pamiętała wczorajsze spotkanie, rozmowę o badaniach Natalii, drobne żarty przy kawie. Dlaczego ona twierdziła, że nie widziały się od tygodnia?
Kawiarnia była cicha, choć na zewnątrz miasto tętniło porannym pośpiechem. Marta czekała na Natalię, bawiąc się nerwowo łyżeczką. Kiedy w końcu przyjaciółka się pojawiła, była lekko zdyszana, jakby przed chwilą gdzieś biegła. Zdawała się nieswoja, jej spojrzenie uciekało w stronę drzwi, a dłoń nerwowo ściskała pasek torebki.
– Nie wierzę, że minął tydzień! – Natalia uśmiechnęła się, ale jej oczy nie śmiały się razem z nią. – Co u ciebie?
Marta przygryzła wargę.
– Nat, widziałyśmy się wczoraj.
Powiedziała to ostrożnie, jakby testowała reakcję przyjaciółki.
Natalia roześmiała się, ale w jej oczach pojawił się cień niezrozumienia.
– Marto, o czym ty mówisz? Nie widziałyśmy się od zeszłego wtorku.
Poczuła, jak zimno rozlewa się po jej ciele. Czy to był jakiś żart? Natalia nie wyglądała na kogoś, kto by żartował. Patrzyła na Martę z lekko przechyloną głową, jakby próbowała zrozumieć, skąd ta pomyłka.
– Pamiętam, siedziałyśmy tutaj, dokładnie przy tym stoliku. Rozmawiałyśmy o twoim projekcie badawczym. O twoim nowym doktoracie…
Natalia zmarszczyła czoło.
– Ale ja jeszcze nie zaczęłam pisać doktoratu.
Marta otworzyła usta, ale nie miała pojęcia, co powiedzieć. Wczoraj rozmawiały o badaniach Natalii. Wczoraj.
Albo… jej umysł płatał jej okrutne figle.
Natalia spojrzała na zegarek i zacisnęła usta.
– Słuchaj, przepraszam, ale muszę zaraz lecieć. Mam spotkanie na uczelni.
Marta podniosła wzrok ze zdziwieniem. Natalia nigdy nie spieszyła się podczas ich spotkań. Zawsze lubiła posiedzieć, napić się kawy, rozgadać na różne tematy. Teraz jednak wyglądała na kogoś, kto chce jak najszybciej uciec. Pośpiesznie zarzuciła torbę na ramię i już po chwili wychodziła na ulicę, niemal wbiegając w tłum. Marta patrzyła za nią przez chwilę, wciąż próbując znaleźć logiczne wytłumaczenie dla tego, co właśnie się wydarzyło.
Droga do pracy minęła jej w milczeniu. Zwykle
podczas spaceru przez centrum lubiła zatrzymywać się na chwilę, patrzeć na ludzi spieszących do swoich obowiązków, ale tym razem wszystko wydawało się jakby odrealnione. Świat był taki sam, ale coś było nie tak – jakby stała tuż obok rzeczywistości, zamiast w niej uczestniczyć.
W klinice pacjenci reagowali na nią z lekkim dystansem, jakby ich wcześniejsze sesje przebiegały zupełnie inaczej. Jeden z nich, starszy mężczyzna, spojrzał na nią badawczo.
– Czy coś się stało, pani Marto?
– Nie, dlaczego?
– Dzisiaj wydaje się pani inna. Ostatnio była pani bardziej… stanowcza.
Marta zmarszczyła brwi.
– Kiedy ostatnio się widzieliśmy?
Mężczyzna uśmiechnął się lekko.
– W zeszły piątek.
– Nie… widzieliśmy się wczoraj.
Spojrzał na nią z politowaniem.
– Pani Marto, nasza ostatnia sesja była tydzień temu.
Wracając do domu, Marta dostrzegła znów tego mężczyznę w czarnym płaszczu. Stał nieruchomo, obserwując ją. Kiedy odwróciła wzrok, zniknął. Zaczynała się bać.
W domu przeszukała torbę i natrafiła na bilet kolejowy. Miejscowość docelowa nie była jej znana. Nie kupowała biletu.
Piotr był w kuchni, kroił cytrynę na plasterki. Przez chwilę patrzyła na niego w milczeniu. Wydawał się zupełnie pochłonięty własnymi myślami. Nie podniósł wzroku, nawet gdy weszła.
– Piotr, czy coś się zmieniło?
– W jakim sensie?
Marta zacisnęła dłoń na bilecie.
– Mam wrażenie, że coś jest… inne. Ludzie zachowują się inaczej, rzeczy znikają, daty się nie zgadzają. Nie pamiętam, żebym kupowała ten bilet.
Piotr spojrzał na nią spokojnie, ale w jego oczach czaiło się coś, czego nie umiała nazwać.
– Może po prostu masz inne wspomnienia?
Na chwilę zapadła cisza. Sposób, w jaki to powiedział, sprawił, że przeszły ją ciarki.
– Co masz na myśli?
Piotr uśmiechnął się lekko, ale nie odpowiedział od razu. Sięgnął po plasterek cytryny i włożył go do szklanki z wodą, jakby jej pytanie wcale go nie zaskoczyło.
– Może wszystko jest dokładnie tak, jak powinno być.Marta długo nie mogła zasnąć. Po rozmowie z Piotrem czuła niepokój, który nie pozwalał jej zamknąć oczu. Jego słowa – „Może po prostu masz inne wspomnienia?” – powracały w jej myślach jak echo. To nie brzmiało jak przypadkowy komentarz. On coś wiedział. Wiedział więcej, niż mówił. Ale dlaczego miałby coś przed nią ukrywać?
Przez chwilę leżała w ciemności, wsłuchując się w oddech Piotra. Oddychał równo, spokojnie, jakby nic się nie stało. Czy to możliwe, że była po prostu przewrażliwiona? A może… może rzeczywiście coś było nie tak?
Rano Piotr wyszedł wcześniej, jak zwykle. Marta czuła się ospała, ale wiedziała, że nie może cały dzień siedzieć w domu, rozmyślając o rzeczach, które nie mają wyjaśnienia. Czuła, że potrzebuje wyjść, by chociaż na chwilę uciec od napięcia, jakie zawisło w jej własnym mieszkaniu. Ubrała się szybko, chwyciła płaszcz i niemal automatycznie wybrała kierunek – kawiarnia, w której zawsze czuła się bezpiecznie.
W empik go