- W empik go
I'm a babysitter - ebook
I'm a babysitter - ebook
Ponad milion odsłon na Wattpadzie!
Dwudziestodwuletnia Keith Wilson traci pracę w pubie, po czym – dzięki pomocy swojego przyjaciela Drake’a – otrzymuje posadę opiekunki. Kobieta jest bardzo zadowolona, ponieważ desperacko potrzebuje pieniędzy na leczenie matki.
Jej pracodawcą okazuje się właściciel dużej firmy, Rick Morgan. Poszukuje on niani dla swojej pięcioletniej córki Grace. Mężczyzna przejął opiekę nad dziewczynką po rozwodzie z żoną, która wyjechała za granicę.
Nowy szef Keith jest od niej o dziewięć lat starszy, jednak mimo różnicy wieku świetnie się dogadują.
Pewnego dnia Rick kompletnie zaskakuje Keith, kiedy proponuje jej, żeby spędziła noc w jego łóżku.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8178-374-3 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
KEITH
Chodziłam między stolikami, przyjmując zamówienia. Mimo że pracowałam w tym barze kilka dobrych miesięcy, to nadal nie przywykłam do zapachu papierosów – na samą myśl o nich mnie skręcało. Po odebraniu zamówień przekazałam je kucharzom. Ostatnio przychodziło tutaj mało ludzi, szczególnie w tygodniu. Kiedyś wszystkie stoliki były zajęte. Szef od jakiegoś czasu był zdenerwowany i krzyczał na każdego pracownika. Nie lubiłam tego faceta ze względu na jego niesmaczne teksty. Mojej koleżance z pracy, Amber, nie przeszkadzało, gdy gapił się na jej tyłek lub cycki. Ja jednak nie byłam jedną z tych lasek, które wypinają się przed pracodawcą, aby dostać podwyżkę.
– Keith? Mogę prosić cię na słówko? – Moje rozmyślania przerwał Mark, nasz szef.
– Tak, już idę. – Odłożyłam ścierkę na ladę i ruszyłam do jego gabinetu.
– Proszę, siadaj. – Wskazał ręką na krzesło, mierząc mnie wzrokiem z góry na dół. Szef to jednak szef – nie mogłam być dla niego chamska, bo straciłabym robotę, a praca była dla mnie teraz szczególnie ważna. Musiałam pomagać chorej mamie, która nie miała wystarczająco dużo pieniędzy na leki i rachunki.
– Co się stało? – Spojrzałam na niego, marszcząc brwi. Wiedziałam, że coś było nie tak.
– Jak wiesz, nasze dochody w ostatnim czasie diametralnie spadły. Klientów jest coraz mniej, przez co straty wciąż rosną. Przykro mi, ale nie jestem w stanie utrzymać tylu pracowników. – Przejechał dłońmi po twarzy, a ja otworzyłam usta, doskonale wiedząc do czego zmierzał.
– Czy pan… mnie z-zwalnia? – zająknęłam się, czując wzbierające w moich oczach łzy. Nie mogłam teraz stracić pracy. Nie, nie, nie.
– Przykro mi, Keith. Byłaś dobrą pracownicą, ale nie stać mnie na tylu kelnerów. Ale wiesz… mógłbym załatwić ci posadę w restauracji, u znajomego, musiałabyś tylko mi się jakoś odwdzięczyć. – W tym momencie jego wzrok skierował się na moje piersi, a mi po całym ciele przeszły ciarki.
– Ty pieprzony zboczeńcu. – Podeszłam do niego i przyłożyłam palec wskazujący do jego klatki piersiowej. – Nic od ciebie nie chcę. Wolałabym zdychać z głodu, niż dać ci się dotknąć.
Wyszłam z biura, trzaskając drzwiami. Zdjęłam fartuch i rzuciłam nim o podłogę.
– Ej, Keith co się dzieje? – zapytał Drake. Był moim przyjacielem od liceum. Zawsze i wszędzie chodziliśmy razem, i nawet pracowaliśmy w tym samym miejscu. Gdy znajomi dowiedzieli się, że jest gejem, większość się od niego odwróciła. Tylko ja przy nim zostałam. Był też jedynym ciemnoskórym chłopakiem w naszej klasie. W Stanach Zjednoczonych ciemna karnacja jest czymś zupełnie normalnym, jednak zdarzało się, że z tego powodu dokuczały mu niektóre osoby.
– Zwolnił mnie – odpowiedziałam przyjacielowi, chowając twarz w dłoniach. – Co ja teraz zrobię, Drake?
Nic nie odpowiedział, ale poczułam silne ręce oplatające moją talię.
– Keith, jesteś mądra i wykształcona. Na dodatek świetnie śpiewasz, rysujesz oraz masz wspaniałe podejście do ludzi. Naprawdę uważasz, że nie znajdziesz pracy? Gdybym był tobą, to już dawno bym się stąd zwolnił, bo stać cię na coś lepszego niż praca w barze. Jeszcze będę ci kiedyś zazdrościł twojej nowej posady, uwierz mi. Musisz tylko dobrze poszukać.
Odsunęłam się od niego, posyłając mu wdzięczny uśmiech. Właśnie to kochałam w Drake’u. Zawsze potrafił poprawić mi humor, zawsze mnie rozumiał i słuchał. Jasne, był czasami denerwujący, gadatliwy, ale kto nie miał wad? Kochałam jego wady, bo to właśnie one czyniły go moim przyjacielem.
– Dziękuję. Chcę jechać do domu i odpocząć, bo nie mam na nic siły. – Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem, po czym pożegnałam się z przyjacielem.
Wsiadłam do auta i ruszyłam w stronę domu. Był oddalony od baru dwadzieścia minut drogi – oczywiście nie licząc korków. Ten dzień jednak był pechowy i na miejscu byłam dopiero po godzinie.
– Keith? Co tak wcześnie? – zapytała mama, krojąc warzywa.
– Mamo… Mówię wprost. Zwolnili mnie. – Opadłam na kanapę i schowałam twarz w dłoniach. Usłyszałam, jak rodzicielka głośno wciąga powietrze.
– Córeczko, znajdziesz nową pracę i wszystko się ułoży. – Podeszła do mnie i pogłaskała po plecach, opierając podbródek na moim ramieniu.
– Ale mamo, twoje leki, to wszystko…
– Keith! – przerwała mi. – Nie mam aż tak mało pieniędzy, aby miało mi na coś zabraknąć. – Spojrzałam na nią. Może i nie było nigdy takiej sytuacji, że nam na coś zabrakło, ale lepiej być zabezpieczonym. Mama ma chore serce, a jej leki co jakiś czas się zmieniają. Czasami na dużo tańsze, a czasami na droższe. Bez nich byłoby bardzo źle.
– Obiecuję, że jak najszybciej znajdę pracę.
Wiedziałam, że to zrobię. Musiałam. Dla mamy i dla siebie.Rozdział 2
KEITH
– Hej, myszko, co słychać? – Obudził mnie telefon od Drake’a.
– Hej. Nic specjalnego, obudziłeś mnie. – Ziewnęłam i przetarłam oczy. – Która jest w ogóle godzina?
– Dwunasta, dlatego się dziwię, że dopiero wstałaś.
– Która?! – krzyknęłam. Miałam dzisiaj szukać pracy, a zamiast tego śpię do południa.
– Mam propozycję. Wpadnę do ciebie i pojedziemy do urzędu. Tam zawsze wiszą jakieś ogłoszenia, co ty na to? Jestem niedaleko twojego domu.
– W sumie nie mam nic do stracenia. Czekam na ciebie. – Uśmiechnęłam się i zakończyłam połączenie.
Wstałam z łóżka dopiero pół godziny po zakończeniu rozmowy z przyjacielem, bo kołdra była zbyt miękka, abym mogła rozstać się z nią szybciej. Podeszłam do lusterka i się w nim przejrzałam. Nie wyglądałam aż tak źle. Przeczesałam włosy szczotką, a następnie otworzyłam szafę. Wyjęłam z niej białe rurki oraz czarną koszulkę na ramiączkach. Zrobiłam lekki makijaż i słysząc z dołu głos przyjaciela i mamy, zeszłam, aby się przywitać. Nie zauważając mnie, nadal prowadzili rozmowę. Drake zawzięcie tłumaczył coś mojej mamie, co chwila wybuchając śmiechem. Czasami denerwowała mnie jego punktualność. Wolałabym, aby spóźnienia zdarzały mu się częściej, dzięki czemu miałabym więcej czasu na doprowadzenie swojego wyglądu do porządku.
– Nie chcę wam przeszkadzać, ale chyba musimy już iść – przerwałam im, lekko się uśmiechając, a ich spojrzenia spoczęły na mnie.
– Hej, piękna. Czas szukać nowej roboty. – Drake pociągnął mnie za rękę w stronę drzwi. – Pani Alex, dziękuję za ciasto! – krzyknął do mojej mamy, gdy przekraczaliśmy próg domu.
Jechaliśmy w kierunku centrum. Pogoda dopisywała, mój humor też był nie najgorszy. Wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę wejścia do urzędu. Stresowałam się tym, że nie znajdę ciekawej oferty. Od razu powędrowałam wzrokiem do tablicy ogłoszeń.
Sprzątaczka, sprzedawczyni, kierowca, pracownik branży budowlanej…
– Keith, a opiekunka dla dziecka? – usłyszałam głos przyjaciela, po czym skierowałam wzrok na kartkę.
– No nie wiem. Chyba się nie nadaję. Co, jeśli to jakieś niegrzeczne dziecko? Przecież wiesz, że mam słabe nerwy, a moja cierpliwość szybko się kończy. – Drake zaśmiał się na te słowa.
– Ale może warto spróbować? Najwyżej zrezygnujesz. Napisali, że to facet szuka niani. – Wzruszył ramionami, a ja głośno wypuściłam powietrze.
– Podaj mi ten numer. – Wyciągnęłam telefon i zaczęłam zapisywać ciąg cyfr, które dyktował mi Drake. – Zadzwonię, gdy będziemy w bardziej ustronnym miejscu.
Ruszyliśmy do pobliskiej kawiarni, w której zwykle jadaliśmy ciasta i piliśmy cynamonową kawę. Lokal był ładny i bardzo przytulny, o tej porze nie było tu zbyt dużo klientów. Kiedy zajęliśmy stolik, zaraz podszedł do nas kelner. Muszę przyznać, że był przystojny. Mojemu przyjacielowi też się spodobał, co można było dostrzec gołym okiem.
– Dzień dobry, co mogę podać? – zapytał przystojniak, szczerze się uśmiechając.
– Poproszę kawę z bitą śmietaną i szarlotkę. – Złożyłam zamówienie i powstrzymywałam śmiech, bo Drake był w innym świecie. Dałabym sobie rękę uciąć, że w tym momencie wyobrażał sobie igraszki z pracownikiem kawiarni.
– Ja to samo. – Uśmiechnął się Drake. – I na deser twojego penisa – dodał, kiedy kelner już odszedł.
Nie mogłam nie wybuchnąć śmiechem.
– Boże, Keith. Widziałaś, jaki był gorący? Totalnie na mnie leciał. – Przyjaciel skrzyżował ręce, patrząc na mnie z rozmarzeniem.
– Z całą pewnością. – Uniosłam brwi i cicho się zaśmiałam. – Dobra, chyba czas zadzwonić.
Wyjęłam telefon z torebki, po czym wybrałam odpowiedni numer. Zanim nacisnęłam zieloną słuchawkę, zastanowiłam się nad tą decyzją jakieś dziesięć razy.
Cóż, raz się żyje.
Jeden sygnał, drugi, trzeci…
– Bill Stuart, w czym mogę pomóc? – usłyszałam rzeczowy głos mężczyzny.
– Dzień dobry. Dzwonię w sprawie pracy jako n-niana – zająknęłam się, bo naprawdę się stresowałam. To była moja szansa.
– Pani imię i nazwisko?
– Keith Wilson.
– Dobrze. Patrząc na grafik szefa, myślę, że jutro o godzinie trzynastej będzie pani mogła przyjść na rozmowę. – Sympatyczny rozmówca poinformował mnie o terminie spotkania. Na początku myślałam, że to numer osoby, która poszukuje opiekunki, jednak mężczyzna był najwyraźniej tylko jego pracownikiem.
– Dobrze, a gdzie mam się zjawić? – zapytałam, a w tym czasie kelner przyniósł zamówienie. Zapatrzyłem się na Drake’a, który rozbierał wzrokiem mężczyznę w bordowym fartuszku. Z trudem powstrzymywałam śmiech.
– Wie pani, gdzie znajduje się Morgan Corporation?
– Oczywiście. – Uniosłam brwi, zaskoczona. To była jedna z największych firm w Nowym Jorku. Dlaczego właśnie tam miałam mieć rozmowę o pracę?
– Świetnie. Proszę zjawić się o trzynastej. Gdy powie pani sekretarce swoje nazwisko, skieruje panią we właściwe miejsce. Dziękuję za rozmowę, do widzenia.
– Dziękuję, do widzenia. – Gdy się pożegnałam i rozłączyłam, odetchnęłam z ulgą.
Nie było aż tak źle, jak się spodziewałam.
– Wszystko słyszałem. Czyli jakiś nadziany tatuś szuka mamusi dla swojego dzieciaczka? Ciekawe. Może zostaniesz jego żoną? – Na słowa Drake’a szeroko otworzyłam oczy i wybuchnęłam śmiechem.
– Twoja wyobraźnia potrafi zdziałać cuda. Jest jeszcze opcja numer dwa: jest stary i obleśny, a jego dziecko jest tak rozpieszczone, że zrezygnuję z pracy po jednym dniu – odpyskowałam.
Po dwóch godzinach byłam w domu. Drake oczywiście musiał jeszcze kupić kilka rzeczy w galerii, jak to on. Nigdy nie potrafił pójść na miasto i wrócić bez chociażby nowych skarpetek. Ja zdecydowanie nie lubiłam robić zakupów w sklepach stacjonarnych. Szukanie ubrań w internecie było moim wybawieniem od spoconych ludzi i tłumów przeciskających się między sobą w pasażu.
– I jak, córciu? – zapytała mnie mama z troską w głosie, gdy zastałam ją na sofie w salonie. Usiadłam obok niej i głęboko westchnęłam.
– Jutro mam rozmowę o pracę. Jeśli się uda, będę nianią – odpowiedziałam obojętnie, bo szczerze mówiąc, nie czułam radości z tego powodu. Po prostu nie wierzyłam w swoje możliwości. Bałam się, że nie dogadam się z tym dzieckiem.
– Keith, to świetnie! – krzyknęła z podekscytowaniem i od razu mnie przytuliła.
– To jeszcze nic pewnego – uprzedziłam ją.
Nie chciałam, aby robiła sobie nadzieję, bo mogą mnie nie przyjąć. Właściwie to nie miałam żadnych kwalifikacji. Opieka nad młodszym kuzynem czy malutką siostrzenicą raczej nie wliczają się do doświadczeń, które mogłabym umieścić w CV.
Po wypiciu kawy i posprzątaniu łazienki w końcu zabrałam się za przygotowania do jutrzejszej rozmowy. Myślałam o tym, co mogłabym powiedzieć, aby wydać się bardziej wiarygodna.
Nadszedł ten dzień – dzień rozmowy o pracę. Nie wiedziałam, co mam założyć. Postawiłam na czarną ołówkową spódniczkę, białą koszulkę i skórzaną ramoneskę. Nie chciałam przesadzić z elegancją, bo starałam się o pracę opiekunki, a nie sekretarki.
Gdy wybiła dwunasta trzydzieści, byłam gotowa do wyjścia. Biuro znajdowało się jakieś dwadzieścia minut drogi ode mnie. Pożegnałam się z mamą, która dała mi kopniaka na szczęście. Stanęłam przed wysokim wieżowcem i szczerze mówiąc, zawahałam się przed wejściem do budynku. Był, jakby to powiedzieć… Za wysokie progi na moje nogi. Przeszłam przez obrotowe drzwi, a obcasy stukały o białą posadzkę, roznosząc echo. Rozglądałam się wokół, aż zauważyłam recepcję. Podeszłam do kobiety, która zajmowała to stanowisko. Była ubrana w białą koszulę, i jeśli jakiś mężczyzna chciałby ujrzeć jej stanik, bez większego wysiłku by to zrobił, bo większość górnych guzików była rozpięta. Najwidoczniej szef miał specjalne wymagania, przez które, szczerze mówiąc, miałam ochotę przewrócić oczami.
Też mi dress code.
– Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – zapytała blondynka z uśmiechem, a jej głos był pogodny.
– Byłam umówiona na spotkanie z panem Morganem, moje nazwisko to Wilson – odpowiedziałam recepcjonistce, czując coraz większy ból brzucha. Chyba dopiero teraz dopadł mnie prawdziwy stres.
– Proszę jechać windą na czterdzieste piąte piętro. Tam będzie czekał pan Stuart i zaprowadzi panią do pana Morgana. – Skierowała mnie gestem ręki w stronę windy.
Nacisnęłam przycisk i pomyślałam, że zanim dotrę na to piętro, miną wieki. Najwyższe mieszkanie, w którym miałam okazję przebywać, było na dziesiątym piętrze. Obskurna kawalerka, do której w życiu bym nie wróciła. Niestety w wieku osiemnastu lat zapragnęłam samodzielności i uwolnienia się od mamy. Prędko wróciłam z podkulonym ogonem, gdy zorientowałam się, że pensja z nocnych zmian w sklepie monopolowym nie wystarcza na czynsz oraz godne życie. Mama jak to mama – przyjęła mnie z uśmiechem na ustach. Wtedy znalazłam pracę w barze, gdzie pracowałam ponad rok. Miejsce samo w sobie było w porządku, ale ludzie już niezbyt. Któregoś dnia Drake powiedział mi, że szukają pracowników do znacznie lepiej prosperującego baru, w którym on sam pracował. Zgodziłam się bez wahania.
Kto by pomyślał, że na koniec wyląduję tutaj – starając się o pracę niani dla dziecka.
Usłyszałam charakterystyczny dźwięk i drzwi windy rozsunęły się. W pomieszczeniu ujrzałam starszego, wysokiego mężczyznę. Miał poważny wyraz twarzy, jednak gdy mnie zobaczył, od razu się lekko uśmiechnął, co zresztą odwzajemniłam.
– Dzień dobry. Pani Wilson? – zapytał, przyglądając mi się dokładnie.
– Tak, to ja – odrzekłam. Chciałam sprawić wrażenie spokojnej i ukryć stres, ale chyba mi to nie wyszło.
– Bill Stuart. – Podał mi dłoń, którą uścisnęłam. Więc to z nim rozmawiałam. – Proszę za mną. – Mężczyzna szedł wzdłuż korytarza, a ja podążałam za nim. Podziwiałam wystrój całego budynku. Byłam pod wrażeniem dekoracji i ogólnego wyglądu pomieszczeń. Widać, że prezes miał wszystko pod kontrolą. Mimo że budynek był ogromny, wszędzie panował porządek, a pracownicy chodzili jak w zegarku. Moje rozmyślania przerwał głos pana Stuarta.
– Proszę chwilę poczekać, nalać sobie wody, a ja wrócę za pięć minut i wtedy wejdziemy do gabinetu pana Morgana. – Po tych słowach widziałam tylko, jak wchodzi do jakiegoś pomieszczenia. Zrobiłam, co mi kazał, i grzecznie czekałam, siedząc na szarym fotelu, który, swoją drogą, był cholernie niewygodny.
Czułam, że to będzie bardzo stresująca rozmowa.Rozdział 3
KEITH
− Może pani wejść. – Nie zauważyłam, kiedy zjawił się pan Stuart. Wstałam z fotela i ruszyłam za nim do gabinetu. W momencie, gdy chwycił za klamkę, serce zaczęło mi bić jak szalone. Zobaczyłam mężczyznę siedzącego za biurkiem. Śmiało mogłam stwierdzić, że niezły z niego przystojniak. Jego kruczoczarne włosy aż połyskiwały, a niebieskie oczy można było porównać do oceanu.
− Dzień dobry – przywitałam się, a mężczyzna podał mi rękę, lekko się uśmiechając.
− Dzień dobry, Rick Morgan – przedstawił się. Jego głos był niski, a z postawy biła pewność siebie. – Mam nadzieję, że ta rozmowa przebiegnie bez żadnych komplikacji. Proszę siadać.
Usiadłam naprzeciwko niego przy dużym drewnianym biurku.
− Bill, możesz już iść. – Na te słowa jego asystent, czy kimkolwiek dla niego był, zmarszczył brwi.
− Zawsze towarzyszę panu przy takich rozmowach.
− Ale teraz nie. Proszę, wyjdź. – Machnął na niego ręką, a gdy pan Stuart wyszedł, on skupił swój wzrok na mnie, przez co odczułam lekkie skrępowanie.
− Więc… czemu akurat niania? – Z jego ust padło pierwsze pytanie, a ja nie bardzo wiedziałam, co odpowiedzieć. Postawiłam na szczerość.
− Straciłam pracę, a nie mogę siedzieć bezczynnie w domu. Naprawdę bardzo mi zależy na tej posadzie. Czasami zdarzało mi się zostawać z dziećmi znajomych i chyba dobrze sobie radziłam. – Zaczęłam tłumaczyć, ale wątpiłam, czy mężczyzna tak wysoko postawiony szuka osoby, która po prostu od czasu do czasu zajmowała się dzieciakami.
– A miała pani kiedyś styczność z rozbrykaną pięciolatką, która nie potrafi usiedzieć w miejscu i lubi rozrabiać? – mówiąc te słowa, lekko się uśmiechnął.
− Nie, ale myślę, że dałabym radę. – Wzruszyłam ramionami, mając świadomość, jak niepewnie brzmiał mój głos. Tak szczerze, nie wiedziałam, czy dam radę. Miałam malutkiego kuzyna, Davida, ale on był złotym dzieckiem, które się słuchało i nie sprawiało kłopotów. Opieka nad nim była łatwa.
− Gdy nie postawi na swoim, zaczyna krzyczeć, a gdy się przewróci – histeryzuje.
− Dlaczego mam wrażenie, że stara się pan mnie zniechęcić do tej pracy? – Uniosłam brew i patrzyłam na niego podejrzliwie.
− Po prostu chcę, żeby wiedziała pani, że Grace nie jest aniołkiem i lubi dać w kość – rzekł, a ja cicho westchnęłam.
− Dam radę – powiedziałam pewnie, unosząc podbródek.
− Świetnie, przekonamy się. – Uśmiechnął się kpiąco.
Śmiało mogłam dostrzec to, że czarnowłosy nie brał na poważnie mojego zgłoszenia. Zaczynałam wątpić, czy faktycznie sobie poradzę.
− Zróbmy tak: jeśli podoła pani zadaniu, zapłacę pani z góry za trzy miesiące, czyli piętnaście tysięcy. A jeśli nie, nie zapłacę pani nawet za te kilka godzin.
Szeroko otworzyłam oczy, słysząc kwotę, jaką mi zaoferował.
− Słucham? Piętnaście tysięcy? – Głośno przełknęłam ślinę.
− Wiem, jak Grace potrafi dać w kość, więc myślę, że to odpowiednia suma.
Postanowiłam już nie wnikać w wysokość wynagrodzenia, ponieważ nie chciałam nic zepsuć.
− Kiedy mogę zacząć? – zapytałam, zakładając nogę na nogę.
− Jutro. Mój szofer przyjedzie po panią do domu, a później odwiezie.
− Nie! – zaprzeczyłam, może trochę zbyt gwałtownie. – To znaczy nie ma takiej potrzeby. Sama trafię, tylko proszę mi podać adres. – Nie lubiłam, kiedy ktoś musiał mnie gdzieś wozić. Po to miałam prawo jazdy i auto, aby radzić sobie sama.
− To nie stanowi żadnego problemu. Przynajmniej będę miał pewność, że dotrze pani na czas. – Wzruszył ramionami, lekko kręcąc się na fotelu.
− Nie uważam, aby było to potrzebne. – Mój głos nieco zmiękł, gdy spojrzałam ponownie w otchłań niebieskich oczu mężczyzny.
− Nalegam. – Widziałam, jak zaciskał szczękę. Czyżbym naruszyła jego chęć kontroli nad wszystkim? Szczerze mówiąc, nie chciałam mu się dłużej przeciwstawiać, bo pięć tysięcy dolarów miesięcznie nie chodziło piechotą.
− Dobrze, niech będzie. O której mam być gotowa?
− Bill przyjedzie po panią o jedenastej. – Po tych słowach mężczyzna wstał, dając mi do zrozumienia, że rozmowa była zakończona. Również się podniosłam. Zdziwiło mnie, gdy ujął moją dłoń i złożył na niej pocałunek. Poczułam przyjemne dreszcze rozchodzące się po całym ciele.
Prawdziwy dżentelmen. Wyczujcie ironię.
− Dziękuję za rozmowę, do jutra – pożegnał się, a ja odpowiedziałam mu tym samym. Idąc w stronę drzwi, usłyszałam:
− Nie musi się pani jutro tak stroić. Ma być pani wygodnie. – Uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam gest, po czym wyszłam z gabinetu. Miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia.
Wsiadłam do auta i zadzwoniłam do Drake’a, który na pewno z niecierpliwością czekał na mój telefon.
− Jak poszło? Opowiadaj. – Usłyszałam miły głos przyjaciela po drugiej stronie słuchawki.
− Jutro mam dzień próbny! Resztę opowiem ci, gdy do mnie przyjedziesz.
− Nie mogę się doczekać. Będę za godzinę. – Słyszałam, jaki był podekscytowany. Zdawałam jednak sobie sprawę z tego, że był bardziej ciekawy, jak wygląda mój nowy szef oraz czy jest zajęty, niż tym, że jutro mam pierwszy dzień w nowej pracy. Przed powrotem do domu wstąpiłam do supermarketu po zakupy.
Całą drogę zastanawiałam się nad jutrzejszym dniem. Kto by pomyślał? Ja jako niania. Miałam nadzieję, że nie będzie aż tak źle.
− Mamo, jestem! – krzyknęłam, wchodząc do domu z pełnymi siatkami. Nie mogłam się doczekać, aż o wszystkim jej opowiem.
− Salon! – usłyszałam głos rodzicielki i od razu ruszyłam w stronę wskazanego pomieszczenia. – Opowiadaj! – Na jej rozkaz tylko się szeroko uśmiechnęłam.
− Jutro mam dzień próbny! – Poinformowałam ją o wszystkim, wliczając każdy szczegół. Mama bardzo się cieszyła, a gdy usłyszała, jaką kwotę mogę dostać, prawie podskoczyła do sufitu. Zawsze radowało ją moje szczęście. Mogłam jej powiedzieć o wszystkim i nigdy mnie nie oceniała.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Był to zapewne Drake. Poszłam otworzyć i nie myliłam się. Od razu poczułam uścisk przyjaciela, który odwzajemniłam.
− Cześć, Drake – przywitała się mama, mocno go przytulając. Czasami byliśmy jak trójka przyjaciół, a to, że ta kobieta była moją matką, wcale nam nie przeszkadzało.
− Dzień dobry, pani Alex. – Drake przywitał się promiennie.
− Dobra, dzieciaki. Ja idę do pani Lennox, bo zaprosiła mnie na ciasto. Bawcie się dobrze – pożegnała się i wyszła z domu.
− Mów! Jaki jest? Młody? Stary? Żonaty? Samotny? Przysto…
− Stop! – przerwałam przyjacielowi, przykładając dłoń do jego ust i się śmiejąc. – Po kolei.
− No dobra. – Drake westchnął, a ja tylko przewróciłam oczami.
− Jest przystojny, nawet bardzo, ale to nie mój typ – skłamałam. – Zauważyłam, że nie ma obrączki, ale to nie oznacza, że jest singlem. Ogólnie widać, że niezły z niego cwaniak.
− Ale super! – krzyknął przyjaciel. – Będziecie parą jak w tych wszystkich książkach. Bogaty i przystojny prezes oraz jego pracownica. To takie gorące! A teraz przejdźmy do tej nudniejszej części: zatrudnił cię?
− Jutro mam dzień próbny. Najlepsze w tym jest to, że jeśli mi się uda, zapłaci mi piętnaście tysięcy dolców za trzy miesiące z góry.
Przeszliśmy do kuchni, po czym usiedliśmy przy stole.
− Same dobre wiadomości, no i piętnaście tysięcy drogą nie chodzi.
Tak minęła mi reszta wieczoru – na śmianiu się i rozmawianiu z przyjacielem. Jutro mój ważny dzień. Dla niektórych to może tylko zajmowanie się dzieckiem, lecz dla mnie – nowość. Zaczynałam traktować tę pracę jak niemałe wyzwanie. Pokażę temu zadufanemu w sobie dupkowi, że potrafię zająć się jego córką.