- W empik go
I’m your future - ebook
I’m your future - ebook
I’m your future to powieść o poznawaniu i odkrywaniu siebie – swoich prawdziwych potrzeb, emocji i uczuć. To także powieść o odwadze – odwadze do przyznania się przed samym sobą do tego, kogo tak naprawdę się kocha.
Tears Rogers, choć ma dopiero 16 lat, jest już sławną aktorką, piosenkarką i influencerką. Jako córka znanego muzyka Simona Rogersa, od dziecka obracała się w świetle fleszy, co sprawiło, że jej życie – w tym jej życie uczuciowe – jest śledzone przez fanów i media na każdym kroku. Czy przy takiej popularności i praktycznie braku prywatności Tears będzie w stanie odnaleźć siebie? Czy będzie umiała pogodzić się ze swoimi prawdziwymi uczuciami? Czy odważy się przyznać – przede wszystkim przed samą sobą – kogo tak naprawdę kocha?
I’m your future to kontynuacja historii o Simonie Rogersie, z którą możemy zapoznać się w I’m your past Weroniki Dobrzynieckiej. Autorka obie te historie opisuje jednak w taki sposób, że każda z nich stanowi odrębną całość, dzięki czemu można przeczytać je w dowolnej kolejności.
Weronika Dobrzyniecka to wschodzący talent pisarski, który każdą swoją kolejną książką udowadnia, że zasługuje na miejsce w szeregu znanych i uznanych współczesnych polskich pisarzy. Twórczość tej młodej pisarki jest zdecydowanie warta uwagi!
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67036-49-8 |
Rozmiar pliku: | 522 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
I_’m Your Future_, chociaż w bezpośredni sposób wiąże się z _I’m Your Past_, porusza nieco inne problemy. Długo zastanawiałam się, czy pisać tę książkę, a kiedy już podjęłam decyzję, proces twórczy okazał się trudniejszy, niż sądziłam. Napisałam w niej o sprawach, które w dużej mierze nie dotyczą mnie bezpośrednio, a zdecydowanie trudniej jest mówić o czymś, czego nie zna się z własnego doświadczenia. Dlatego z tego miejsca swoje ogromne podziękowania kieruję do mojego ówczesnego współlokatora, Wicia Kokoszki, który jest prawdziwą kopalnią wiedzy w dziedzinie samopoznania i tożsamości.
Przygoda, którą za chwilę rozpoczniesz z tą powieścią, być może ukaże Ci rzeczy i sprawy, z jakimi nigdy nie miałeś do czynienia, i te, o których na co dzień nie myślisz.
Ta książka może Ci w czymś pomóc, może poszerzyć Twoje spojrzenie na świat i na ludzi, jeśli tylko będziesz chciał w ten sposób do niej podejść i wykorzystać jej treść. Muszę przyznać, że pisanie jej, choć momentami trudne, sprawiło mi wiele frajdy. Mam nadzieję, że Tobie tyle samo ekscytacji i zabawy przyniesie lektura.
Zanim przejdę do oficjalnych podziękowań, chcę dodać, że jeśli kiedykolwiek znajdziesz się w podobnej sytuacji jak Tears Rogers, z pewnością, tak jak ona, nie będziesz w tym sam.
Serdeczne podziękowania za wsparcie duchowe, moralne oraz wiarę, że uda mi się skończyć tę powieść, standardowo kieruję do mojej najlepszej przyjaciółki Aleksandry Grochowskiej. Bez tej inteligentnej kobiety żadna z moich powieści nie byłaby skończona, ponieważ są decyzję, które potrafię podjąć tylko z jej pomocą.
Oczywiście dziękuję też mojej rodzinie, Mamie Anecie, Tacie Markowi oraz Bratu Aleksandrowi. Szczególnie za to, że okazujecie mi zrozumienie, szczerość i wsparcie, nie tylko wtedy, gdy chodzi o moją twórczość.
Za wyrozumiałość (potrzeba jej dużo, kiedy jestem w trakcie tworzenia, a że tworzę przez połowę życia, właściwie potrzebne są jej niezmierzone pokłady) dziękuję mojej przyjaciółce Aleksandrze Gajewskiej.
Monice i Adriannie Proszak, Gabrieli Miśko oraz Krystynie Semchyshyn dziękuję za to, że są świetnymi osobami, które samą swoją obecnością podnosiły mnie na duchu.
Dziękuję Monice Bednarskiej (@monloveb_) i Kamili Kolińskiej (@Zocharett) za przedpremierową recenzję powieści. Wasza opinia jest dla mnie bardzo cenna – przyznam, że podziwiam Waszą umiejętność obiektywnej oceny. Dziewczyny, jesteście niezastąpione!
A jeśli ktoś z Was, moich kochanych Czytelników, marzy o wydaniu książki, wiedzcie, że praca z Wydawnictwem Borgis jest czystą przyjemnością! Dziękuję wszystkim pracownikom wydawnictwa, którzy przyczynili się do wydania moich powieści. W szczególności Pani Agnieszce Wójtowicz-Zając, która sprawowała opiekę nad tą historią. Sami przekonacie się, że Pani Agnieszka wykonuje swoją pracę po mistrzowsku.
Serdecznie zapraszam do lektury,
_Weronika Dobrzyniecka_Rozdział 1
Bas trząsł szybami w całym domu, był tak głośny, że słowa piosenek umykały w hałasie. Ludzie, żeby normalnie ze sobą porozmawiać, musieli uciekać do ogródka i nad basen.
W barku na zewnątrz nastolatkowie polewali sobie najdroższe alkohole i mieszali je bez opamiętania. Kolorowe światła z salonu rzucały długie smugi na wodę, w której kąpało się kilka pijanych osób.
Tears Rogers bujała się w rytm muzyki, plecami wtulając się w klatkę piersiową swojego chłopaka. Miała zamknięte oczy, a w dłoni ściskała czerwony kubeczek z drinkiem, którego składu nie znała, bo pozwoliła, by zrobiła go jakaś koleżanka.
Dłoń Aidena wędrowała po biodrze dziewczyny w górę i w dół pod jej ciasną, czerwoną sukienką.
– Wszystkiego najlepszego, maleńka – wymruczał jej na ucho. – Może gdzieś się stąd ulotnimy? W twoim pokoju będzie ciszej i spokojniej, będziemy mieć trochę prywatności.
Tears była zbyt pijana, żeby zrozumieć, o co chodzi jej chłopakowi, dlatego dała się poprowadzić za rękę wzdłuż korytarza pełnego ludzi. Zataczała się odrobinę na swoich wysokich koturnach i żeby nie upaść, przytrzymywała się ręką ściany. Śmiała się, chociaż sama nie wiedziała, z czego. Okropnie kręciło jej się w głowie i od jakiegoś czasu czuła mdłości. Pierwszy raz w życiu wypiła taką ilość alkoholu. Nigdy wcześniej nie miała okazji, bo nawet na jej urodzinowych przyjęciach zawsze byli obecni rodzice i mieli ją na oku.
– Aiden! – zawołał dziewczęcy głos i chłopak uniósł wzrok na stojącą przed nim nastolatkę.
Mierzyła go poważnym spojrzeniem swoich niemal czarnych oczu. Splotła ręce pod biustem i oparła się o ścianę, zastępując im drogę do pokoju Tears.
– Co ty tu robisz, Roxanne? – zapytał, szczerze zdziwiony jej obecnością.
Wiedział, że jego dziewczyna nie przepada za córką przyjaciół swoich rodziców, i nie sądził, że zaprosi ją na swoje przyjęcie urodzinowe. Roxie zawsze psuła zabawę, była taka poważna i odpowiedzialna, aż do przesady. Teraz, gdy tylko ją zobaczył, był pewien, że zepsuje mu również ten wieczór.
– Aktualnie czy tak ogólnie? – zapytała beznamiętnie. – Gdzie idziecie?
– Tears powinna się położyć, za dużo wypiła – wyjaśnił spokojnie, przewracając przy tym oczami.
– Niedobrze mi – wtrąciła solenizantka.
Nie czekając na reakcję znajomych, odwróciła się w stronę łazienki. Czuła, że zaraz zwróci wszystko, co tego wieczoru wylądowało w jej żołądku.
Roxanne westchnęła cicho, po czym ominęła chłopaka bez słowa i ruszyła za młodszą koleżanką. Nikt nie prosił jej, żeby pilnowała pijanych dzieciaków, ale ona czuła się w obowiązku, by to zrobić. Znała Tears całe swoje życie, nie wybaczyłaby sobie, gdyby jakaś krzywda stała się tej dziewczynie tuż pod jej nosem.
Zamknęła za sobą drzwi na zasuwkę, po czym podeszła do Tea klęczącej nad toaletą. Odgarnęła jej jasne włosy, a wolną dłonią zaczęła głaskać szczupłe ramię nastolatki.
– Spokojnie, Tea – szepnęła łagodnie. – Wszystko dobrze.
Tears podniosła głowę. Drżącą ręką sięgnęła po papier toaletowy, by wytrzeć kąciki ust, po czym oparła się plecami o ścianę.
Starsza z dziewczyn podeszła do zlewu, wyjęła z szafki pod nim kubek do płukania ust po myciu zębów, napełniła go zimną wodą i podała Tears.
Dziewczyna wzięła kilka zachłannych łyków, zimna woda kojąco działała na jej podrażnione gardło.
Roxanne usiadła obok i pozwoliła, żeby nastolatka ułożyła ciężką głowę na jej ramieniu.
– Ile wypiłaś? – zapytała spokojnie.
– Miałam to liczyć?
Roxie uśmiechnęła się do siebie. Jej biedna koleżanka była w tak beznadziejnym stanie.
– Jadłaś coś? – drążyła, wsłuchując się w ciężki oddech nastolatki wypełniający pomieszczenie.
– Dwa wafle ryżowe, jak zawsze w piątek na kolację – wybełkotała.
– Nic dziwnego, że tak cię poskładało – westchnęła bardziej do siebie, kręcąc przy tym głową. – Będziesz jeszcze wymiotować?
– Nie jestem bulimiczką.
– Nie, Tea, przez alkohol – sprostowała.
Przy okazji pomyślała, że to okropne, iż Tears czuje potrzebę tłumaczenie się z tego nawet przed nią, nawet w takim stanie. Biedna, ludzie musieli okropnie ją postrzegać.
– Dlaczego miałabym?
Roxie na kilka sekund zamknęła oczy, starając się odnaleźć w sobie resztki cierpliwości. Ostatnia rzecz, którą chciała robić w piątkową noc, to opiekować się ledwo kontaktującą, pijaną córką przyjaciół jej rodziców. Na Boga, ona i Tears nawet się nie lubiły, dlaczego tak bardzo obchodziło ją, co stanie się z tą dziewczyną?
– Mniejsza z tym – wymamrotała, starając się zagłuszyć w sobie irytację. Raz po raz przypominała sobie, że Tea jest młodsza, że jest jeszcze naiwna, że łatwo ją wykorzystać. Pamiętała ją jeszcze jako sześciolatkę, przecież nie mogła ot tak jej zostawić. – Jak się czujesz?
– Beznadziejnie, dzięki za troskę.
Roxanne prychnęła cicho pod nosem. Tears, nawet tak bardzo nietrzeźwa, była uszczypliwa. Ciekawe, po kim to miała, skoro zarówno jej matka, jak i ojciec byli przesympatycznymi ludźmi.
– Chcesz się przewietrzyć?
Blondynka twierdząco pokiwała głową, więc starsza koleżanka podniosła się, a potem pomogła jej wstać. Dziewczyna w dalszym ciągu zataczała się, a jej kolana zdawały się zrobione z waty. Przepychając się przez tłum nastolatków w salonie, musiała przytrzymywać się łokcia Roxie, żeby nie upaść.
Kiedy wreszcie udało im się dotrzeć do ogrodu, świeże powietrze przyniosło prawdziwą ulgę solenizantce. Dziewczyna oparła się o murek przy ogrodzeniu, z dala od basenu, barku i całego tego zamieszania, trwającej w najlepsze imprezy. Brała głębokie wdechy przez usta i powoli wypuszczała je nosem. Miała zamknięte oczy.
Roxanne przyglądała jej się przez chwilę. Mimo tego, że Tears była bardzo zmarnowana – blada, z rozmazanym na dolnych powiekach tuszem, wyraźnymi workami pod oczami, splątanymi włosami – wciąż wyglądała ładnie. Zdecydowanie wdała się w ojca. Była wysoka, miała dobrze zarysowaną sylwetkę i skoro już teraz wyglądała tak dobrze, trudno było wyobrazić sobie, jak piękna będzie, gdy dorośnie. Poza tym miała też rysy Simona Rogersa. Jego nos, pełne usta, gęste złote włosy. Tylko oczy odziedziczyła po Marissie. Duże, zielone, pięknie komponujące się z jej wysokimi kośćmi policzkowymi i kilkoma piegami na nosie.
– Dlaczego mi pomagasz? – Zachrypły głos Tears wyrwał dziewczynę z rozmyślań.
Roxie zdezorientowana mrugnęła kilka razy. Blondynka wciąż zamykała oczy i oddychała głęboko, ale jej słowa brzmiały nieco mniej bełkotliwie. Jedną dłonią oplatała łokieć drugiej ręki, przyjmując w ten sposób zamkniętą pozycję ciała.
– Jesteś dla mnie jak młodsza siostra – przyznała, kiedy pierwszy szok minął. – Strasznie wkurzająca, nieodpowiedzialna młodsza siostra. Nie mogłabym cię tak zostawić.
Tea powoli skinęła głową, pozostawiając te słowa bez komentarza. Była zbyt pijana, żeby w ogóle zebrać myśli i wysilić się na odpowiedź.Rozdział 2
Tears ścisnęła swoje skronie palcami wskazującymi i zamknęła oczy. Głowa jej pękała, a podniesiony głos ojca w niczym nie pomagał.
Od przeszło kwadransa Simon darł się na nią, a ona nawet go nie słuchała. W końcu odważyła się posłać mamie błagalne spojrzenie, ale Marissa jedynie pokręciła głową z przepraszającym uśmiechem.
– Co ty sobie w ogóle myślałaś?! – krzyczał mężczyzna, nerwowo chodząc po przestronnym salonie, obecnie całkowicie zabałaganionym. Wszędzie pełno było pokruszonych chipsów i pozgniatanych papierowych kubeczków, a cała podłoga lepiła się od porozlewanych napojów. – To było skrajnie nieodpowiedzialne z twojej strony! Dobrze, że Roxanne tu była i miała na ciebie oko! Wiesz, jak to się mogło skończyć? Nie powinnaś w ogóle pić alkoholu, a co dopiero tak się upijać! Zaufaliśmy ci, Tears, a ty tak to wykorzystałaś! Mam nadzieję, że nie brałaś żadnych narkotyków?
– Tato – jęknęła płaczliwie, próbując nadążyć za nim spojrzeniem.
– Co „tato”? – warknął. – Myślałem, że jesteś mądrzejsza.
– Simon – wtrąciła się Marissa, która do tej pory przyglądała się wszystkiemu z boku, siedząc przy kuchennej wyspie – nie bądź aż tak surowy. Wydaje mi się, że to, jak czuje się teraz Tears, jest dla niej wystarczającą karą.
Głos mamy był taki opanowany, taki kojący. Tears zawsze to w niej podziwiała i była jej niesamowicie wdzięczna za to, że w niemal każdej sytuacji potrafiła uspokoić ojca. Zdawało się, że ona nawet nie musiała się wysilać. Wystarczało kilka słów, a jemu spadało ciśnienie. Tym razem również spojrzał na swoją żonę łagodnie, po czym wziął głęboki wdech.
– Powinnaś iść do swojego pokoju i przemyśleć swoje zachowanie. Może dwa tygodnie ci na to wystarczą – oznajmił wreszcie.
– Dajesz mi szlaban? – zapytała nastolatka, szerzej otwierając oczy. Ostatni raz była uziemiona przez rodziców, kiedy miała trzynaście lat i urwała się z lekcji, a jej wychowawczyni zadzwoniła i powiedziała, że to nie pierwszy raz. Tamtego dnia załatwili jej guwernantkę, ponieważ doszli do wniosku, że nauczanie domowe wyjdzie jej na lepsze. Mieli rację.
– Tak – odpowiedział poważnie. – Ciesz się, że tylko szlaban. Za to, co zrobiłaś, powinienem zabrać ci komórkę i laptop, i kazać nauczyć się pierwszego rozdziału _Buszującego w zbożu_ na pamięć.
– Super – burknęła z irytacją, po czym wstała z kanapy i nie odwracając się do rodziców, ruszyła korytarzem do swojej sypialni.
Wiedziała, że zasłużyła na karę, ale nie sądziła, że Simon da jej szlaban. Czy jego pretensje i jej kac nie były wystarczające? Przecież już i tak czuła się najgorzej na świecie. Okropnie bolała ją głowa, było jej niedobrze, a wody wypiła już chyba z pięć litrów i wcale nie miała dość.
Rzuciła się na łóżko. Wetknęła twarz w poduszkę i wydała z siebie przeciągły jęk. Sama nie wiedziała, czy jest bardziej zirytowana, zła, czy może jest jej zwyczajnie przykro. Jedyne, czego była pewna w tym momencie, to że miała ochotę zniknąć. Dlatego zakopała się w pościeli, podkuliła nogi i pozwoliła mięśniom się rozluźnić.
Obiecała sobie, że już nigdy nie wypije takiej ilości alkoholu. Czuła się fatalnie. Nie pamiętała dokładnie zeszłego wieczoru. Wiedziała, że razem z innymi wzniosła toast i że do salonu wjechał tort. Nawet go nie spróbowała, wypiła tylko lampkę szampana i przyjęła życzenia i prezenty, które wciąż nierozpakowane leżały na biurku i dookoła niego. Potem ktoś zaproponował jej urodzinowego shota. Nigdy wcześniej nie piła wódki, ale nie chciała, żeby jej znajomi o tym wiedzieli, dlatego zgodziła się i starała się nie krzywić za bardzo, kiedy obrzydliwy trunek praktycznie wypalał jej przełyk. Jakaś koleżanka zaprosiła ją do barku na kolorowego drinka, Aiden namówił ją na piwo, ktoś inny podsunął butelkę wina… i w końcu nie wiedziała już, ile piła, co piła i z kim piła. Żałowała tego, chciałaby pamiętać swoją urodzinową imprezę, tymczasem film urwał jej się jeszcze przed północą.
Usłyszała, że drzwi do jej pokoju się otwierają i ktoś wchodzi do środka, ale nie wytknęła nosa spod pościeli, dopóki materac nie ugiął się pod ciężarem drugiego ciała. Wtedy zerknęła na mamę, siedzącą w nogach łóżka ze szklanką żółtego napoju w ręku.
– Przyniosłam ci witaminę C i elektrolity – oznajmiła łagodnie, po czym postawiła szklankę na stoliku nocnym. – Powinnaś poczuć się po nich trochę lepiej.
Nastolatka podniosła się z westchnieniem i usiadła na łóżku. Wzięła do ręki napój, który przyniosła Marissa, i upiła kilka łyków. Nie smakowało wybitnie, ale było lepsze, niż zakładała.
– Jak się czujesz? – zapytała kobieta, ułożywszy swoją szczupłą dłoń na kolanie córki.
– Pewnie lepiej, niż wyglądam – mruknęła dziewczyna.
– Tea, nie bądź zła na tatę. On po prostu bardzo się o ciebie martwi. Sam popełnił w młodości kilka błędów i nie chce, żebyś zrobiła to samo. Może nie bardzo wie, jak ma ci to przekazać, ale…
– Wiem – przerwała jej Tears. – Nie musisz go bronić.
– Nie robię tego – zaprzeczyła kobieta, uśmiechając się delikatnie. – Staram się tylko jakoś was pojednać. Ty jesteś w takim wieku, że to normalne, że się buntujesz, a twój ojciec i ja musimy przez to przejść jako rodzice. Próbuję przypomnieć Simonowi, że my, kiedy byliśmy młodzi, robiliśmy gorsze rzeczy niż upijanie się do nieprzytomności, ale on wtedy mówi tylko, że my nie mieliśmy żadnych dobrych wzorców. Może ma rację, co nie znaczy, że ty nie masz prawa do popełniania błędów. Nikt nie jest idealny i jeśli się nie sparzysz, skąd będziesz wiedziała, żeby więcej czegoś nie robić? Musisz próbować, by wiedzieć, co jest dla ciebie dobre. Nie jesteśmy w stanie ochronić cię przed wszystkim, chociaż bardzo się staramy.
Dziewczyna zamrugała, próbując odgonić łzy. Jej matka była psychoterapeutką i możliwe, że to właśnie przez swój zawód miała tak dobre podejście do dorastającej nastolatki, chociaż Tears wolała mówić, że Marissa jest po prostu dobrą mamą.
Przez chwilę obie siedziały w milczeniu. Nastolatka wpatrywała się w prawie pustą szklankę w swoich dłoniach, a jej matka wpatrywała się w nią. Zastanawiała się, kiedy jej dziecko zdążyło tak dorosnąć. Pamiętała czasy, kiedy Tea była małym szkrabem, który jeszcze nic nie wiedział o złu tego świata.
– Wieczorem idę z tatą do Dana i Arz – odezwała się po chwili. – Chcielibyśmy, żebyś poszła z nami, jeśli będziesz na siłach.
– Szlaban nie obejmuje wyjścia do waszych znajomych? – sarknęła, unosząc jedną brew.
– Wypada, żebyś podziękowała Roxie, że dopilnowała, aby nic ci się nie stało.
Tears skinęła głową, nie mając już nic do dodania. Marissa miała rację i dziewczyna dobrze o tym wiedziała. Nie miała najmniejszej ochoty widzieć się z Roxanne i tym razem nie chodziło o to, że za nią nie przepadała. Teraz było jej zwyczajnie wstyd. Nie miała pojęcia, jak się zachowywała, co mówiła, i obawiała się, że mogła zrobić coś głupiego. Rozumiała jednak, że nie miała wyboru.
– Jasne – mruknęła, wykrzywiając twarz w grymasie nawet podobnym do uśmiechu.
– Cieszę się. Kocham cię, Tea – zapewniła mama, po czym wstała i skierowała się do wyjścia, chcąc dać dziewczynie trochę czasu na odpoczynek.
Tears próbowała powiedzieć, że ona też ją kocha, bo przecież tak było. Tylko jakoś te dwa słowa nie chciały przejść jej przez gardło. Od dawna tak było, nie pamiętała, kiedy ostatni raz powiedziała komuś, że go kocha. Miała okropną trudność w wypowiedzeniu tego zdania.