Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Imperium kłamstw - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
19 maja 2025
1000 pkt
punktów Virtualo

Imperium kłamstw - ebook

Dawniej moje życie było proste.

Spokojne. Bezpieczne.

Ale zakochałam się w groźnym handlarzu bronią Callumie Torrio.

Nasza historia miłosna od samego początku była skazana na porażkę. Zakazana. Przyciągnęło nas pożądanie, któremu nie powinniśmy byli dać się zwieść.

Tajemnice Calluma zagrażały mojemu życiu, a kiedy w końcu poznałam prawdę i dowiedziałam się, jaką odegrał rolę w śmiertelnym wypadku mojej matki, nie miałam wyboru. Musiałam od niego uciec.

Tylko że on za wszelką cenę musiał mnie do siebie przywiązać.

Król musi mieć królową u boku.

Gdzie szukać pomocy, kiedy odczuwasz przytłaczający ból, a mężczyzna, którego wydawało ci się, że znasz, okazuje się złoczyńcą?

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-91-8076-580-0
Rozmiar pliku: 2,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Daw­niej moje ży­cie było pro­ste.

Spo­kojne. Bez­pieczne.

Ale za­ko­cha­łam się w groź­nym han­dla­rzu bro­nią Cal­lu­mie Tor­rio.

Na­sza hi­sto­ria mi­ło­sna od sa­mego po­czątku była ska­zana na po­rażkę. Za­ka­zana. Przy­cią­gnęło nas po­żą­da­nie, któ­remu nie po­win­ni­śmy byli dać się zwieść.

Ta­jem­nice Cal­luma za­gra­żały mo­jemu ży­ciu, a kiedy w końcu po­zna­łam prawdę i do­wie­dzia­łam się, jaką ode­grał rolę w śmier­tel­nym wy­padku mo­jej matki, nie mia­łam wy­boru. Mu­sia­łam od niego uciec.

Tylko że on za wszelką cenę mu­siał mnie do sie­bie przy­wią­zać.

Król musi mieć kró­lową u boku.

Gdzie szu­kać po­mocy, kiedy od­czu­wasz przy­tła­cza­jący ból, a męż­czy­zna, któ­rego wy­da­wało ci się, że znasz, oka­zuje się zło­czyńcą?Bianka

Zszo­ko­wana wy­zna­niem taty, tępo wpa­try­wa­łam się w nie­rów­no­ści su­fitu.

Cal­lum za­mor­do­wał moją mamę.

Wie­dzia­łam, że kiedy się obu­dzę, na­dal będę o tym my­ślała. Wia­do­mość, którą tata wczo­raj wie­czo­rem mnie za­sko­czył, ra­czej trudno wy­ma­zać z pa­mięci.

To wszystko nie miało sensu. Po tym, jak po­mo­głam ta­cie po­ło­żyć się do łóżka, ana­li­zo­wa­łam nowe fakty z róż­nych per­spek­tyw, ner­wowo sprzą­ta­jąc w nocy dom – mu­sia­łam ja­koś spo­żyt­ko­wać ener­gię, która roz­no­siła mnie od środka – ale nie znaj­do­wa­łam od­po­wie­dzi na naj­waż­niej­sze, nie­da­jące mi spo­koju py­ta­nie.

Dla­czego?

Po co Cal­lum miałby za­mor­do­wać moją mamę? Poza by­ciem moją mamą nie była ni­kim wy­jąt­ko­wym. Naj­zwy­klej­sza, prze­ciętna ko­bieta. Nic z tego, co po­wie­dział tata, nie wska­zy­wało na to, żeby mo­gła mieć ja­kie­kol­wiek po­wią­za­nia z biz­ne­sem Cal­luma. Na­wet się nie znali. Ta­tum po­zna­łam w gim­na­zjum, czyli dawno po śmierci mamy. Czu­łam się co­raz bar­dziej sfru­stro­wana. Nie umia­łam po­łą­czyć fak­tów tak, żeby na­brały sensu.

Bo­lały mnie wszyst­kie mię­śnie. Ję­cząc, usia­dłam na łóżku i prze­cią­gnę­łam się. Po co w ogóle kła­dłam się spać? Przez więk­szość nocy prze­wra­ca­łam się z boku na bok, a kiedy już za­snę­łam, drę­czyły mnie nie­po­ko­jące sny. Do­ty­czyły głów­nie mamy. Do tej pory śniła mi się raz na kilka mie­sięcy. Za­wsze ro­biła wtedy coś zwy­czaj­nego, jak go­to­wa­nie ko­la­cji czy za­kupy. Bu­dzi­łam się, pra­gnąc ją przy­tu­lić i po­wie­dzieć jej, że oboje z tatą bar­dzo za nią tę­sk­nimy. Ni­gdy nie były to kosz­mary. Aż do tej nocy.

Tata non stop po­wta­rzał, że mama zgi­nęła w wy­padku sa­mo­cho­do­wym. Mia­łam wtedy osiem lat i by­łam zbyt mała, żeby za­da­wać py­ta­nia. Za bar­dzo po­chła­niało mnie ra­dze­nie so­bie z jej utratą, z tym, że ni­gdy już mnie nie przy­tuli, że nie usły­szę jej głosu ani nie po­czuję za­pa­chu jej per­fum.

W tak mło­dym wieku nie pod­waża się tego, co mówi tata, zwłasz­cza kiedy jest je­dyną osobą, która zo­stała ci na świe­cie. Je­śli za śmier­cią mamy kryło się coś wię­cej, ale tata mi o tym nie po­wie­dział, bo by­łam zbyt młoda – ro­zu­miem. Nie in­for­mu­jesz zroz­pa­czo­nej ośmio­latki, że jej matka zgi­nęła z rąk ja­kie­goś zwy­rod­nialca.

Ale od tego czasu mi­nęło trzy­na­ście lat, a on ani razu na­wet nie na­po­mknął o swo­ich do­my­słach.

Wyj­rza­łam przez okno. Sa­mo­chód taty na­dal stał przed do­mem. Wy­szłam na ko­ry­tarz. Drzwi jego po­koju cią­gle były za­mknięte. Od­sy­piał pi­jacką noc. Chyba ni­gdy wcze­śniej nie wi­dzia­łam go tak wsta­wio­nego. Może kie­dyś lekko pod­chmie­lo­nego, ale ni­gdy w ta­kim sta­nie jak wczo­raj. Za­sy­piał na sie­dząco i w upo­je­niu wy­ga­dy­wał bzdury. Na­prawdę chcia­ła­bym, żeby tak było.

Ina­czej Cal­lum okaże się nie tylko mor­dercą, w któ­rym się za­ko­cha­łam. Bę­dzie także za­bójcą, który zruj­no­wał moje dzie­ciń­stwo i zmiaż­dżył serce mo­jego taty. Zmie­nił kurs na­szego ży­cia.

A naj­gor­sze w tym było to, że skła­mał. Przez cały ten czas mnie okła­my­wał. Chyba że za­bił tak wiele osób, że sam się w tym po­gu­bił. Wy­da­wało mi się to bar­dzo praw­do­po­dobne. Po­czu­łam nie­smak, od któ­rego za­drża­łam na ca­łym ciele.

Umy­łam się i ubra­łam, ale nie jak do pracy. Nie by­łam w sta­nie dziś pójść do biura, cho­ciaż dawno mnie tam nie wi­dzieli. Nie chcia­łam stra­cić pracy. Nie mo­głam so­bie na to po­zwo­lić. Ale wie­dzia­łam, że nie wy­sie­dzę przy biurku ani mi­nuty, bo nie po­tra­fię my­śleć o ni­czym in­nym niż re­we­la­cje od taty.

– Prze­pra­szam – wy­mam­ro­ta­łam do słu­chawki, zo­sta­wia­jąc wia­do­mość na se­kre­tarce Sama, a jed­no­cze­śnie ukła­da­jąc ko­sme­tyki na półce w ła­zience. – My­śla­łam, że je­stem go­towa, żeby wró­cić, ale cią­gle czuję się roz­bita. Je­śli­byś mnie po­trze­bo­wał, mogę się pod­łą­czyć z domu. Mogę pra­co­wać na lap­to­pie, le­żąc w łóżku.

Nie przy­pusz­cza­łam, żeby pan Adams ocze­ki­wał tego ode mnie, ale wo­la­łam wyjść z taką pro­po­zy­cją. Nie wie­dzia­łam jed­nak, kiedy skoń­czy się cier­pli­wość pra­co­dawcy i współ­pra­cow­ni­ków. W ta­kich sy­tu­acjach ni­gdy nie było wia­domo, gdzie le­żała gra­nica. Oka­zy­wało się to do­piero po jej prze­kro­cze­niu, gdy ktoś się w końcu wku­rzył. Nie chcia­łam do­kła­dać pracy moim ko­le­gom i ko­le­żan­kom. Do tego, je­śli kie­dy­kol­wiek mia­łam wy­na­jąć wła­sne miesz­ka­nie, mu­sia­łam mieć pracę, żeby od­kła­dać pie­nią­dze.

Tyle że dzi­siaj na­prawdę nie da­łam rady tam pójść. Nie tylko dla­tego, że na­dal mu­sia­łam ma­sko­wać ma­ki­ja­żem wciąż wi­doczne si­niaki po wy­padku, który tak na­prawdę nie był wy­pad­kiem. Do­brze, że obu­dzi­łam się przed tatą. Dzięki temu nie zo­ba­czył mnie bez ma­ki­jażu. Wy­obra­ża­łam so­bie jego re­ak­cję. W ży­ciu nie po­zwo­liłby mi się od sie­bie wy­pro­wa­dzić.

Mia­łam wy­rzuty su­mie­nia, że ściem­ni­łam sze­fowi. Nie chcia­ła­bym, żeby po­ża­ło­wał, że mnie za­trud­nił, ale skąd mo­głam wie­dzieć, że moje ży­cie sta­nie się tak burz­liwe? Nie pro­si­łam się o to.

Ze­szłam do kuchni. Chyba żadna ilość kawy nie po­sta­wi­łaby mnie dziś na nogi, ale wie­dzia­łam, że oboje z tatą bę­dziemy jej po­trze­bo­wać. Ogar­nię­cie domu za­jęło mi wczo­raj tak dużo czasu, że nie zdą­ży­łam zro­bić za­ku­pów spo­żyw­czych. Te­raz chcia­łam przy­go­to­wać śnia­da­nie, ale w lo­dówce taty zna­la­złam tylko pu­ste pu­dełka po je­dze­niu na wy­nos i pół kar­tonu mleka. A przy­da­łoby się coś tłu­stego, żeby zła­go­dzić ta­cie kaca.

Pu­sta lo­dówka to ko­lejny po­wód do zmar­twień. To nie było do niego po­dobne. Przez wiele lat wy­cho­wy­wał mnie sam i ni­gdy nie po­trze­bo­wa­li­śmy po­mocy do­mo­wej. Kiedy tro­chę do­ro­słam, prze­ję­łam część obo­wiąz­ków, ale to tata za­wsze ro­bił za­kupy spo­żyw­cze. Na­wet gdy stu­dio­wa­łam i wpa­da­łam do niego z wi­zytą bez za­po­wie­dzi, w domu pa­no­wał po­rzą­dek, a lo­dówka pę­kała w szwach od je­dze­nia.

Czyżby cho­dziło o tę bar­dzo ważną sprawę, nad którą tata tak wy­trwale od ja­kie­goś czasu pra­co­wał? Tę, o któ­rej mó­wił, kiedy się ostat­nio wi­dzie­li­śmy, że na­stą­pił ja­kiś prze­łom? A ja przez tyle lat by­łam ni­czego nie­świa­doma.

By­łam naj­gor­szą córką pod słoń­cem, bo pa­rząc kawę, ży­czy­łam so­bie, żeby to wszystko oka­zało się tylko wy­my­słem taty. Smutna to prawda. Wo­la­ła­bym przy­jąć, że tata tra­cił kon­takt z rze­czy­wi­sto­ścią. Ina­czej wy­szła­bym na tę, która zdra­dziła wła­snych ro­dzi­ców i samą sie­bie, bo za­ko­chała się w Cal­lu­mie. Jak mo­głam być tak sa­mo­lubna? I głu­pia? I ob­da­rzyć uczu­ciem męż­czy­znę, przez któ­rego moje ży­cie roz­pa­dło się na ka­wa­łeczki.

Nie mo­głam za to wi­nić Cal­luma. Po­szłam za gło­sem serca, choć wie­dzia­łam, że oj­ciec mo­jej przy­ja­ciółki nie był dla mnie od­po­wiedni. Kurde, po czę­ści wła­śnie dla­tego było to ta­kie eks­cy­tu­jące.

Żo­łą­dek pod­szedł mi do gar­dła, a puls przy­spie­szył, kiedy usły­sza­łam kroki. Na szczę­ście szybko się opa­no­wa­łam. Sie­dzia­łam przy ku­chen­nym stole i uważ­nie przy­glą­da­łam się ta­cie, który wszedł do kuchni ubrany w to samo, co wczo­raj.

– Czyli nie śniło mi się, że tu je­steś – po­wie­dział, uśmie­cha­jąc nie­wy­raź­nie. W jego prze­krwio­nych oczach do­strze­głam smu­tek. Na­chy­lił się i po­ca­ło­wał mnie w czoło.

– Nie, je­stem tu we wła­snej oso­bie.

– To, że przy­szłaś, pa­mię­tam jak przez mgłę. – Otwo­rzył lo­dówkę i skrzy­wił się, bo ośle­piło go świa­tło.

Mo­głam mu po­wie­dzieć, że nie ma po co tam za­glą­dać.

– Po­mo­głam ci się po­ło­żyć. – Pi­łam kawę i ką­tem oka go ob­ser­wo­wa­łam. Cze­ka­łam, aż wróci mu pa­mięć. By­łam cie­kawa, czy ko­ja­rzy, co mi po­wie­dział.

– Za­sta­na­wia­łem się, jak się zna­la­złem w łóżku. – Do­brze, że nie pró­bo­wał żar­to­wać. Wy­da­wał się dość zmie­szany. – Przy­kro mi, że mnie za­sta­łaś w ta­kim sta­nie. – Się­gnął po ku­bek do szafki i do­piero wtedy zwró­cił uwagę na wy­gląd kuchni. – Po­sprzą­ta­łaś tu­taj?

Cie­kawe, co mnie zdra­dziło. Może to, że dało się zo­ba­czyć dno zlewu.

– Nie, pew­nie ja­kaś wróżka po­sprzą­tała w środku nocy – za­żar­to­wa­łam.

– Skar­bie, nie mu­sia­łaś tego ro­bić. – Ciężko opadł na krze­sło na wprost mnie, po­ję­ku­jąc przy tym ci­cho. – Aż się boję po­my­śleć, ile py­tań ci się na­suwa w związku z tym, co tu­taj za­sta­łaś.

– Py­tań? Ra­czej zmar­twień.

– Nie mu­sisz się mar­twić o swo­jego sta­rego. – Upił łyk kawy i drżącą ręką od­sta­wił ku­bek na stół. – Ostat­nio praca na ko­mi­sa­ria­cie to istne sza­leń­stwo. Na­wet nie mam czasu, żeby od­grzać po­si­łek w mi­kro­fali po po­wro­cie do domu. Ja­koś umknęło mi to, że uzbie­rała się sterta na­czyń.

I to, że przy­bywa ku­rzu i bu­te­lek po pi­wie – chcia­łam po­wie­dzieć, ugry­złam się jed­nak w ję­zyk, żeby nie zra­nić taty. Nie chcia­łam tego ro­bić, choć by­łam po­iry­to­wana. Albo tata nie pa­mię­tał wczo­raj­szego wie­czoru, albo nie chciał się do tego przy­znać.

Ta sy­tu­acja z tatą, w pew­nym sen­sie, przy­po­mi­nała mi roz­mowy z Cal­lu­mem. Za­sta­na­wia­łam się, czy po­win­nam po­wie­dzieć, co my­śla­łam. Je­śli tata fak­tycz­nie za­po­mniał, co mi wczo­raj po­wie­dział, to co się sta­nie, kiedy mu przy­po­mnę? Mo­gła­bym uda­wać, że nic ta­kiego nie za­szło, ale nie wie­dzia­łam, jak długo uda mi się igno­ro­wać prawdę. Bez względu na to, jak bar­dzo będę się sta­rała omi­jać ten te­mat, wpły­nie on na na­szą re­la­cję.

Tata spoj­rzał na ze­ga­rek i po­now­nie na­pił się kawy.

– Nie po­win­naś się zbie­rać do pracy?

– Nie, wzię­łam dzień wol­nego.

Cho­lera, prze­cież on nie ma po­ję­cia o wy­padku. Nie wie też, że w związku z ob­ra­że­niami opu­ści­łam cały ty­dzień pracy. Cią­gle o tym za­po­mi­na­łam. Moje ży­cie stało się plą­ta­niną kłamstw i ta­jem­nic. Pa­mię­ta­nie o tym, co kto wie i czym mogę się po­dzie­lić, było za­ję­ciem na pe­łen etat.

Prze­cież nie mo­głam mu po­wie­dzieć, że Lu­cas mnie po­trą­cił. Już samo przy­zna­nie się do tego, że mnie zdra­dzał, było trudne, a co do­piero po­in­for­mo­wa­nie taty o zda­rze­niu ta­kiego ka­li­bru. Wie­dzia­łam, że tata chciałby go za to do­rwać. Nie mo­głam te­raz sta­wić czoła ta­kiej dra­mie. Szcze­gól­nie że Lu­cas nie żył. Prze­szły mnie ciarki i od­ru­chowo po­gła­dzi­łam się po po­liczku. Chyba ni­gdy nie za­po­mnę cie­płej krwi na mo­jej twa­rzy, która mnie obry­zgała, za­nim Lu­cas upadł na moje nogi.

– Mam na­dzieję, że nie przeze mnie. Wszystko gra.

No nie­źle, a my­śla­łam, że nie umiem kła­mać. Przy­pusz­cza­łam, że tatę drę­czył ciężki kac. Świa­do­mość, że go od­czu­wał, do­da­wała mi dziw­nej otu­chy. Nie sto­czył się jesz­cze tak bar­dzo, skoro jego ciało sil­nie re­ago­wało na dużą ilość al­ko­holu.

– Być może ci umknęło, ale przy­je­cha­łam z tor­bami. Po­my­śla­łam, żeby zo­stać u cie­bie na ja­kiś czas. Nie wpro­wa­dzam się na stałe. Po pro­stu chcia­ła­bym się na chwilę u cie­bie za­trzy­mać, je­śli nie masz nic prze­ciwko.

Jak za do­tknię­ciem ma­gicz­nej różdżki za­szła w nim nie­sa­mo­wita zmiana. Uśmiech­nął się od ucha do ucha, a przy­marsz­czone od zmar­twień czoło odro­binę się wy­gła­dziło.

– Wiesz, że nic mnie bar­dziej nie uszczę­śliwi. Chcia­łem, że­byś wró­ciła, od dnia, w któ­rym się wy­pro­wa­dzi­łaś.

Wie­dzia­łam, że mó­wił szcze­rze.

– Ale mam na­dzieję, że to nie ozna­cza, że masz ja­kieś kło­poty.

Cie­kawe, że to po­wie­dział. Przy­je­cha­łam tu­taj, bo ucie­kłam do męż­czy­zny, któ­rego po­dej­rze­wasz o to, że uczy­nił cię wdow­cem. Tak, wła­śnie taką roz­mowę po­win­ni­śmy pro­wa­dzić przy po­ran­nej ka­wie. Czy w ogóle kie­dy­kol­wiek.

Po­sta­no­wi­łam sprze­dać mu wy­mówkę, którą wcze­śniej przy­go­to­wa­łam.

– Nie ukła­dało mi się za do­brze ze współ­lo­ka­torką i mu­szę so­bie po­szu­kać no­wego miej­sca. Po­my­śla­łam, że w mię­dzy­cza­sie po­miesz­kam tu­taj.

– Mo­żesz zo­stać u swo­jego sta­rego na za­wsze. – Tata pu­ścił do mnie oko, wstał od stołu i po­szedł po do­lewkę kawy. – Nie bę­dziesz mu­siała pła­cić czyn­szu, a do tego masz eks­tra pracę i do­brze za­ra­biasz.

Eks­tra pracę, którą mam na­dzieję, utrzy­mam, aż moje ży­cie wróci do nor­mal­no­ści.

O ile wróci.

Tata naj­wy­raź­niej nie miał za­miaru nic po­wie­dzieć na te­mat mamy, a ja nie po­tra­fi­łam ze­brać się na od­wagę, żeby pod­jąć ten te­mat. Nie mia­łam ochoty otwie­rać tej puszki Pan­dory. Wy­wo­ła­łoby to całą la­winę py­tań. Na przy­kład o to, dla­czego ni­gdy mnie nie po­in­for­mo­wał, jak na­prawdę umarła mama. Ze­chce mi zdra­dzić szcze­góły? A może uzna, że wciąż je­stem za młoda, żeby to wie­dzieć?

Po­czu­łam ta­kie roz­draż­nie­nie, że mu­sia­łam wstać.

– Roz­pa­kuję się, bo wczo­raj mia­łam inne za­ję­cia. – Po­de­szłam do taty i osten­ta­cyj­nie go po­wą­cha­łam, po czym po­ma­cha­łam so­bie ręką przed no­sem. – De­tek­ty­wie, po­wi­nie­neś wziąć prysz­nic. Jak chcesz śle­dzić prze­stęp­ców, skoro czuć cię na ki­lo­metr?

– Bar­dzo śmieszne – sark­nął, oga­nia­jąc się ode mnie. – Wła­śnie to za­mie­rza­łem te­raz zro­bić.

I do­brze, może zimna woda sprawi, że tata za­cznie trzeźwo my­śleć.

Wo­la­łam po­być z dala od niego, w swoim daw­nym po­koju peł­nym tro­feów i dy­plo­mów w ram­kach wi­szą­cych na ścia­nie obok pla­ka­tów. Lu­bi­łam do­sta­wać złote gwiazdki. Pew­nie dla­tego przy­cią­gnął mnie taki męż­czy­zna jak Cal­lum. Był cał­ko­wi­tym za­prze­cze­niem tego, kim po­win­nam być, i tego, co so­bie wy­obra­ża­łam na te­mat ży­cia, kiedy za dzie­ciaka otrzy­my­wa­łam po­chwały za pełną fre­kwen­cję w szkole. Za­wsze by­łam grzeczną dziew­czynką, tylko że te­raz mia­łam już dość ro­bie­nia wiecz­nie tego, co wła­ściwe. Chcia­łam się zbun­to­wać prze­ciw daw­nej wer­sji sie­bie, któ­rej nikt tak na­prawdę nie za­uwa­żał.

Za­nim po­zna­łam szcze­góły na te­mat pracy i ży­cia pry­wat­nego Cal­luma, wy­czu­wa­łam wo­kół niego aurę za­gro­że­nia. Nie po­tra­fi­łam tego na­zwać. Było coś w jego spo­so­bie by­cia, ja­kiś szcze­gólny błysk w jego oczach. Jed­nym spoj­rze­niem po­tra­fił zmie­nić at­mos­ferę w po­miesz­cze­niu. Miał taką moc, że wy­star­czyło, żeby mru­gnął albo lekko kiw­nął głową, a wszy­scy ro­bili, co ka­zał. Było to sza­le­nie sek­sowne. To mnie do niego przy­cią­gało.

I pro­szę, gdzie mnie to za­pro­wa­dziło. Po­win­nam była się mniej przej­mo­wać obec­no­ścią w szkole, a bar­dziej na­uką czy­ta­nia lu­dzi. Po­peł­ni­łam tak wiele błę­dów.

Te­raz po­peł­nia­łam ko­lejny. Ukła­da­łam swoje rze­czy w ko­mo­dzie w domu, do któ­rego za­rze­ka­łam się, że ni­gdy nie wrócę. Czu­łam na bar­kach cię­żar. Już tak bar­dzo tę­sk­ni­łam za Cal­lu­mem, że pę­kało mi serce. Jed­no­cze­śnie nie­na­wi­dzi­łam sie­bie za to, bo prze­cież nie za­słu­gi­wał na moje łzy.

To mnie jed­nak nie po­wstrzyma, do­wiem się, skąd w ta­cie prze­ko­na­nie, że Cal­lum za­bił mamę. Nie wie­rzy­łam, że to prawda. Cal­lum ni­gdy nie dzia­łał bez po­wodu. Tu­taj nie do­strze­ga­łam żad­nego. Moja mama, ko­bieta uśmie­cha­jąca się ze zdję­cia na ko­mo­dzie, nie mo­gła zro­bić nic, co umie­ści­łoby ją na jego ce­low­niku. Była do­bra, szczera i od­dana ro­dzi­nie.

Tata mógł też do­pro­wa­dzić się na skraj sza­leń­stwa, pró­bu­jąc do­szu­ki­wać się cze­goś wię­cej w zwy­kłym wy­padku sa­mo­cho­do­wym. Mało po­cie­sza­jące. Je­śli po­pro­szę go o in­for­ma­cje, nie zdra­dzi mi ich, choćby ze względu na moją przy­jaźń z Ta­tum.

Szkoda, że ża­den męż­czy­zna w moim ży­ciu nie mó­wił mi ca­łej prawdy. Mia­łam po uszy tego, że ni­gdy nie wie­dzia­łam, komu za­ufać i czy przy­pad­kiem ktoś mną nie ma­ni­pu­luje – choć być może cza­sem z do­brych in­ten­cji. Po­ło­ży­łam się na łóżku i wbi­łam wzrok w su­fit. Mia­łam dość tego, że trzy­mano mnie w nie­świa­do­mo­ści. By­łam zmę­czona tym, że da­wa­łam się zwo­dzić. Praw­do­po­dob­nie ist­niał tylko je­den spo­sób na po­zna­nie prawdy. Mu­sia­łam sama się do niej do­ko­pać.Cal­lum

To jej ro­dzinny dom, ale nie w tym pro­blem.

Po­winna miesz­kać ze mną, a nie w tej ru­de­rze. Wo­lała wró­cić do miej­sca, w któ­rym przy­się­gała, że już ni­gdy nie za­mieszka; do ojca, który ją osa­czał. Wszystko dla­tego, że ży­cie ze mną na­pa­wało ją obrzy­dze­niem. Krew mnie za­le­wała.

W oknach było ciemno, je­śli nie li­czyć lampy wi­szą­cej nad drzwiami na znisz­czo­nym ganku. Bianki i jej taty nie było od pół­go­dziny. Ro­mero wi­dział, jak od­jeż­dżali. Ja wo­la­łem trzy­mać się z da­leka, żeby mnie nie roz­po­znali.

Ona albo Char­lie. Ten du­pek. Uwziął się na mnie na długo, za­nim na­sze córki się po­znały. Gdyby Bianka nie za­uwa­żyła mo­jego sa­mo­chodu za­par­ko­wa­nego na ich ulicy, to Char­lie z pew­no­ścią by to zro­bił. Miał ja­kiś szó­sty zmysł, je­śli cho­dziło o mnie.

Tym bar­dziej po­win­ni­śmy stąd spa­dać, za­nim wrócą.

– Czemu za­biera ci to tak cho­ler­nie dużo czasu? – wark­ną­łem do te­le­fonu, pa­trząc na okno jej sy­pialni. Ro­lety były za­cią­gnięte, a ża­den z są­sia­dów nie zwró­ciłby uwagi na de­li­katną po­światę za nimi. Nikt w tej spo­koj­nej i ci­chej oko­licy, nie za­glą­dał są­sia­dom do okien.

Nie przy­pusz­czali, że po­ja­wił się tu groźny i wście­kły wilk.

Ja wie­dzia­łem, na co zwra­cać uwagę. Im dłu­żej świe­ciło się świa­tło, tym bar­dziej ro­sło ry­zyko, że Ro­mero zo­sta­nie na­kryty. Uży­wał la­tarki, choć nie wy­da­wało mi się, żeby to uła­twiało mu wy­ko­na­nie za­da­nia. Nie mój pro­blem.

Ro­mero wes­tchnął.

– Cho­dzi o to, żeby dys­kret­nie ukryć ka­merę, tak? Je­śli uwa­żasz, że zro­bisz to le­piej, to za­pra­szam na górę.

Wy­lał­bym go z ro­boty za ten tekst, gdy­bym go tak cho­ler­nie nie po­trze­bo­wał.

Nikt nie miał prawa w ten spo­sób się do mnie od­zy­wać. Prze­cież by­łem je­ba­nym Cal­lu­mem Tor­rio.

W tej chwili uzie­mio­nym w sa­mo­cho­dzie na ulicy, na któ­rej do­ra­stała jego uko­chana ko­bieta. Cze­ka­łem, aż mój pod­władny za­mon­tuje ka­merę w jej sy­pialni, że­bym mógł przy­naj­mniej pa­trzeć na Biankę. Przez dwa ostat­nie dni bez niej prze­cho­dzi­łem praw­dziwe pie­kło. By­łem uza­leż­niony od jej wi­doku, za­pa­chu, do­tyku i smaku. Stracę to wszystko, je­śli nie zdo­łam jej prze­ko­nać, że na­prawdę nic mnie nie łą­czyło z Amandą. Bianka po­dej­rzewa, że moje uczu­cie do niej nie było praw­dziwe, a ja tego nie zniosę.

Oczy­wi­ście mógł­bym ją po pro­stu po­rwać i przy­wią­zać do mo­jego łóżka, aż w końcu by obie­cała, że ni­gdy mnie nie opu­ści. Tyle że to dość nie­kon­wen­cjo­nalne roz­wią­za­nie i wąt­pię, żeby spodo­bało się Ta­tum. Mo­głem je­dy­nie cier­pli­wie cze­kać, a to nie na­le­żało do mo­ich moc­nych stron.

Kiedy Bianka opu­ściła moją po­sia­dłość, wie­dzia­łem, że znajdę ją tu­taj. Nie miała in­nego miej­sca, w któ­rym mo­głaby się za­trzy­mać, a chciała ode mnie uciec. To było oczy­wi­ste, że wy­lą­duje w swoim domu ro­dzin­nym, w któ­rym tak na­prawdę nie chciała być. Pa­mię­ta­łem, co mó­wiła o tym, że Char­lie trzy­mał ją w klatce.

A jed­nak wo­lała za­miesz­kać z nim niż zo­stać ze mną. Sto­czy­łem w ży­ciu wiele walk wręcz, ale po żad­nej nie by­łem tak obo­lały jak w ob­li­czu tej prawdy. Czu­łem gorzki smak w ustach i ucisk w sercu. Bianka nie chciała mieć ze mną nic do czy­nie­nia. Wkur­wiało mnie to, ale nie­wiele mo­głem zro­bić, żeby zmie­niła zda­nie. Dzwo­ni­łem do niej chyba z mi­lion razy, wy­sy­ła­łem wia­do­mo­ści, chcia­łem wszystko wy­ja­śnić. Nic do niej nie prze­ma­wiało. Nie mu­siał­bym się po­su­wać do tak idio­tycz­nych roz­wią­zań, żeby ją zo­ba­czyć, gdyby wy­słu­chała, co mia­łem jej do po­wie­dze­nia.

Chry­ste, ależ ona była uparta. I piękna.

– Wi­dzisz ob­raz? – Py­ta­nie Ro­mera wy­rwało mnie z na­tręt­nych my­śli. W samą porę, bo za­czy­na­łem się na sie­bie za nie wku­rzać.

Się­gną­łem po ta­blet i klik­ną­łem w ikonkę apki pod­łą­czo­nej do ka­mery.

– Czarny ekran – syk­ną­łem. – Kurwa, ile jesz­cze ci to zaj­mie? Oni wrócą lada mo­ment.

– Przy­sło­ni­łem obiek­tyw ręką.

Na ekra­nie ta­bletu w końcu po­ja­wił się ob­raz dziew­czę­cego po­koju. Po­miesz­cze­nie miało wiel­kość mo­jej gar­de­roby, a jego pu­dro­wo­ró­żowe ściany były ob­wie­szone pla­ka­tami mu­zy­ków, któ­rych, o ile do­brze pa­mię­tam, lata temu rów­nież lu­biła Ta­tum. Char­lie nie zdjął ich po wy­pro­wadzce Bianki. Za­łożę się, że chciałby za­trzy­mać czas, żeby na za­wsze po­zo­stała jego uro­czą, nie­winną có­reczką.

Nie­wiele mnie z tym fa­ce­tem łą­czyło, ale po­tra­fi­łem prze­nik­nąć jego spo­sób my­śle­nia. Sam czę­sto nie po­znaję swo­jej córki w ko­bie­cie, którą się stała. By­wają dni, kiedy mam wra­że­nie, że za chwilę z ba­senu wy­sko­czy pie­go­wata dzie­się­cio­latka i przy­bie­gnie do kuchni, zo­sta­wia­jąc za sobą mo­kre ślady, żeby wy­jąć z za­mra­żarki loda na pa­tyku.

– Nie po­doba mi się ten kąt usta­wie­nia. Chcę wi­dzieć jej łóżko.

– Na­mę­czy­łem się, żeby ją za­mon­to­wać – oświad­czył Ro­mero cierpko.

– Zmień to uło­że­nie. Na­tych­miast.

– Wiesz… – Ob­raz po­ru­szył się i na ekra­nie zo­ba­czy­łem za­gnie­waną twarz Ro­mera. – da­łoby się to wy­ja­śnić ła­twiej i bar­dziej le­gal­nie.

Le­gal­nie. Jak­by­śmy się tym kie­dy­kol­wiek przej­mo­wali.

– A co? Su­mie­nie cię gry­zie, że się wła­ma­łeś do czy­je­goś domu?

– Wła­ma­łem się i za­in­sta­lo­wa­łem ka­merę w po­koju la­ski, że­byś mógł ją szpie­go­wać. Jak­byś za­po­mi­nał, jest to dom de­tek­tywa.

– Jak byś się za­cho­wał w po­dob­nej sy­tu­acji, mą­dralo?

– Wi­dzę kilka roz­wią­zań. Roz­mowa w cztery oczy by­łaby nie­zła na po­czą­tek.

– Wiesz co? Weź się do ro­boty – wark­ną­łem do słu­chawki. – Nie płacę ci za udzie­la­nie nie­pro­szo­nych po­rad. – Tyle że o tę po­pro­si­łem, bo za­czął pie­przyć głu­poty. Nie mia­łem po­ję­cia, co w niego ostat­nio wstą­piło. Za­zwy­czaj trzy­mał ję­zyk za zę­bami, a swoje opi­nie wy­gła­szał tylko w spra­wach na­prawdę waż­nych. Kiedy przy­bie­rały nie­bez­pieczny ob­rót.

Ob­ser­wo­wa­łem tę zmianę już od kilku mie­sięcy. Na przy­kład, kiedy dość sta­now­czo wy­ra­ził się na te­mat tego, że nie po­wi­nie­nem wy­ko­rzy­sty­wać Ta­tum jako karty prze­tar­go­wej w ne­go­cja­cjach z Jac­kiem Mo­ro­nim. Cho­ciaż wie­lo­krot­nie po­wta­rza­łem, że nie mam za­miaru wy­da­wać jej za syna Jacka, Ro­mero nie od­pusz­czał te­matu. Na­gle się mu su­mie­nie ode­zwało?

Ro­mero wes­tchnął po dru­giej stro­nie słu­chawki, ale tym ra­zem już nic nie po­wie­dział. Mą­drze. Usta­wił na­to­miast ka­merę tak, żeby w ka­drze było wi­dać wą­skie łóżko Bianki.

Roz­mowa w cztery oczy. Jak­bym nie pró­bo­wał. Od dwóch pie­przo­nych dni wy­cho­dzi­łem z sie­bie, żeby się z nią skon­tak­to­wać. Dzwo­ni­łem, ese­me­so­wa­łem, ro­bi­łem z sie­bie idiotę, pro­sząc córkę, żeby spraw­dziła, czy u Bianki wszystko w po­rządku, i żeby jej prze­ka­zała, że bar­dzo chcę z nią po­roz­ma­wiać.

Upa­dłem tak ni­sko, że zro­bi­łem z sie­bie głupka przed wła­sną córką. By­łem go­tów na wszystko, by­leby tylko Bianka dała mi szansę na wy­tłu­ma­cze­nie się.

Chcia­łem jej wy­ja­śnić, że moja była żona to chora cipa, któ­rej nic nie po­wstrzyma przed znisz­cze­niem wszyst­kiego, co do­bre w moim ży­ciu. Że la­tami prze­cią­gała sprawę roz­wo­dową, nie chciała pod­pi­sać pa­pie­rów, chyba że do­sta­łaby to, co jej się wy­da­wało, że po­winna otrzy­mać. Moje pie­nią­dze. Tyle, ile tylko uda­łoby jej się ze mnie wy­cią­gnąć. Je­śli o mnie cho­dziło, ta ko­bieta po­winna znik­nąć z po­wierzchni ziemi. Chęt­nie bym o niej za­po­mniał, bo prze­cią­gnęła mnie przez gów­niane pie­kło. Ni­gdy nie była do­brą matką dla Ta­tum. Nie mie­li­śmy po­wo­dów, żeby utrzy­my­wać z nią kon­takt.

By­łem wolny. Nie ma­iłem żad­nych zo­bo­wią­zań.

Od kiedy li­czyło się to, jak sprawy wy­glą­dają w świe­tle prawa? Ni­gdy się nie przej­mo­wa­łem ta­kimi pier­do­łami. Spoj­rza­łem we wsteczne lu­sterko. Na mo­jej twa­rzy ma­lo­wało się zmar­twie­nie. Mia­łem ciemne wory pod oczami, bo nie mo­głem spać, tę­sk­niąc za cie­płem i sło­dy­czą Bianki w moim pu­stym, zim­nym łóżku.

– O co tyle ha­łasu?

– Co po­wie­dzia­łeś? – ode­zwał się Ro­mero.

Nie mia­łem po­ję­cia, że po­wie­dzia­łem to gło­śno. Te­raz mu­szę ja­koś z tego wy­brnąć, a nie lu­bię się ni­komu tłu­ma­czyć. W żad­nych oko­licz­no­ściach.

– Po­wie­dzia­łem, że nie ro­zu­miem, o co tyle ha­łasu.

– Z czym? – Ro­mero prze­su­nął ka­merę jesz­cze o parę cen­ty­me­trów, tak żeby łóżko zaj­mo­wało cały kadr. Dało się też zo­ba­czyć frag­ment drzwi i ka­wa­łek lu­stra nad ko­modą. Ta­kie uję­cie mu­siało mi wy­star­czyć.

– Z tym wszyst­kim. Chcesz, że­bym z nią po­roz­ma­wiał? Spoko, tylko zrób coś, żeby ode­brała te­le­fon. Dzwo­nię do niej, od­kąd się zmyła. A przez co? Przez moją byłą, która nie cał­kiem znik­nęła z ho­ry­zontu?

– Moż­liwe. – W ci­chym gło­sie Ro­mera dało się sły­szeć na­pię­cie. Koń­czył mo­co­wać ka­merę. Z tego, co mi po­wie­dział, usta­wił ją w gór­nym rogu półki z książ­kami i czę­ściowo przy­sło­nił ja­kimś plu­sza­kiem. – Jest młoda, ale wiele razy w ży­ciu była lek­ce­wa­żona.

– Amanda nic dla mnie nie zna­czy. To wrzód na du­pie, w do­datku zde­ter­mi­no­wany, żeby zruj­no­wać mi ży­cie. Ja­kim cu­dem to mia­łaby być moja wina? – Brzmia­łem jak roz­hi­ste­ry­zo­wana na­sto­latka. To przez Biankę się taki sta­łem. Za­mie­ni­łem się w skam­lącą suczkę, która bła­gała o wy­słu­cha­nie.

– A po­wie­dzia­łeś jej, że pa­piery roz­wo­dowe nie są pod­pi­sane?

– Czemu miał­bym to zro­bić?

– Przy­szło ci do głowy, że prze­mil­cze­nie tego może ozna­czać, że to jed­nak coś zna­czy?

– Skup się na ro­bo­cie, do cho­lery – roz­zło­ści­łem się.

Albo za­po­mniał, że go wi­dzę, albo miał to gdzieś, bo bez że­nady po­krę­cił głową, prze­wra­ca­jąc przy tym oczami.

– Skoń­czy­łem. Wy­cho­dzę.

– Za­cze­kaj – szep­ną­łem, bo z na­prze­ciwka zbli­żał się zna­jomo wy­glą­da­jący sa­mo­chód. – Chyba wra­cają.

– Kurwa.

Ro­mero znik­nął z oka ka­mery. Na ekra­nie ta­bletu za­uwa­ży­łem ruch drzwi od sy­pialni. Po­łą­cze­nie zo­stało ze­rwane, więc nie mia­łem po­ję­cia, co się działo. Pew­nie za­raz się do­wiem.

Pa­trzy­łem to na ekran ta­bletu, to na co­rollę, któ­rej re­flek­tory wła­śnie zga­sły. Bianka wy­sia­dła. W tej chwili cały świat prze­stał ist­nieć. Mia­łem w du­pie, czy Ro­mero zdąży wy­mknąć się z domu, za­nim Bianka i Char­lie wyjmą za­kupy z ba­gaż­nika.

Mia­łem w du­pie to, że jej oj­ciec swoim de­tek­ty­wi­stycz­nym no­sem za­pewne wy­niu­cha in­truza. Ro­mero był na tyle mą­dry, żeby nie per­fu­mo­wać się przed ta­kimi ak­cjami, tylko że Char­lie był praw­dzi­wym utra­pie­niem i de­spe­racko chciał spier­do­lić mi ży­cie. Nie zdzi­wił­bym się, gdyby wy­czuł, że coś było nie tak, bez względu na to, jak do­brze Ro­mero wy­ko­nał swoją ro­botę.

Na wi­dok Bianki wszystko to stra­ciło na zna­cze­niu. Na­prawdę mi­nęły tylko dwa dni? Jej uroda była bal­sa­mem dla mo­jej du­szy. Chło­ną­łem jej po­stać, jak zie­mia wchła­nia deszcz. Za­schło mi w gar­dle i wstrzy­ma­łem od­dech. Chcia­łem za­pa­mię­tać każdy szcze­gół.

Pa­trzy­łem, jak się śmiała, a chwilę póź­niej wzbra­niała się, kiedy Char­lie chciał za­brać od niej jedną z to­reb. Pew­nie my­ślał, że była dla niej za ciężka. Przy­naj­mniej wie­dzia­łem, że nie by­łem je­dy­nym męż­czy­zną, któ­rego po­moc od­trą­cała.

Na­gle przy­szło mi do głowy, że mógł­bym wy­siąść z sa­mo­chodu i po­dejść do niej. Nie mo­głaby mnie zi­gno­ro­wać. Na­ka­zał­bym jej, żeby wró­ciła ze mną do domu, tam, gdzie przy­na­le­żała. Jej miej­sce było ze mną, w mo­ich ra­mio­nach i w moim łóżku. Tam mo­głem jej pil­no­wać, chro­nić ją i wiel­bić.

Tylko tego chcia­łem. Dla­czego tego nie ro­zu­miała? Co mia­łem zro­bić, żeby przej­rzała na oczy i po­jęła, że po­trze­bo­wa­li­śmy sie­bie na­wza­jem?

– Spójrz na mnie – szep­ną­łem do sie­bie, kiedy sta­nęli na ganku. – Za­uważ mnie. Je­stem tu­taj. Do tego mnie zmu­si­łaś. Mu­szę się po­su­wać do ta­kich rze­czy, żeby móc o cie­bie dbać. Wiesz, że się nie pod­da­łem. Ni­gdy z cie­bie nie zre­zy­gnuję, na­wet je­śli wy­daje ci się, że masz mnie z głowy.

Kiedy Char­lie otwie­rał drzwi, Bianka rze­czy­wi­ście ro­zej­rzała się po ulicy. Jed­nak zro­biła to cał­ko­wi­cie od­ru­chowo, wo­dząc spoj­rze­niem po oko­licz­nych do­mach i za­par­ko­wa­nych przed nimi sa­mo­cho­dach. Omio­tła mnie nie­wi­dzą­cym wzro­kiem. Za­ci­sną­łem zęby z fru­stra­cji. Dla­czego się nie do­my­ślała, że tu by­łem? Nie wy­czu­wała mo­jej obec­no­ści, tak jak ja czu­łem ją? Nie wy­war­łem na niej aż tak du­żego wra­że­nia?

Po chwili znik­nęła we wnę­trzu domu, w któ­rym roz­bły­sły świa­tła. Cze­ka­łem ze wstrzy­ma­nym od­de­chem, nie od­ry­wa­jąc wzroku od bu­dynku. Spo­dzie­wa­łem się, że usły­szę krzyk albo wy­strzał z pi­sto­letu.

Wtedy drzwi pa­sa­żera się otwo­rzyły, a ja aż pod­sko­czy­łem. Od­ru­chowo się­gną­łem do ka­bury.

– To tylko ja. – Ro­mero wsiadł i za­mknął za sobą drzwi, po czym opadł na fo­tel, ciężko dy­sząc. Miał spo­cone czoło. – Prze­bie­głem przez dwa ogrody i o mały włos nie skrę­ci­łem so­bie kostki, prze­ska­ku­jąc przez ogro­dze­nie. Już nie je­stem w tym tak do­bry jak za dzie­ciaka.

Po­nie­waż Char­lie nie wy­biegł z domu, ner­wowo roz­glą­da­jąc się po ulicy, Ro­mero naj­wy­raź­niej nie zo­sta­wił po so­bie żad­nych śla­dów.

– Do­bra ro­bota.

– Dzięki. – Spoj­rzał na mnie, marsz­cząc czoło. – Spa­damy stąd czy…

No tak, po­win­ni­śmy od­je­chać. Serce mi pę­kało na samą myśl, ale nie mia­łem in­nego wyj­ścia. Oglą­da­nie jej na ekra­nie i słu­cha­nie jej cie­płego głosu zbie­ra­nego przez mi­kro­fon ka­mery mi nie wy­star­czy. Wie­dzia­łem o tym. To, że ją zo­ba­czy­łem, nie zre­du­ko­wało mo­jej tę­sk­noty. Wręcz prze­ciw­nie. Te­raz jesz­cze bar­dziej jej pra­gną­łem.

Za wszelką cenę mu­sia­łem ją od­zy­skać. Kiedy po­now­nie będę ją miał u boku, wszystko po­to­czy się ina­czej. Żad­nych ta­jem­nic i kłamstw. Wy­cią­gną­łem z ostat­nich wy­da­rzeń lek­cję.

Je­śli mia­łem wy­bór mię­dzy utratą jej a otwo­rze­niem się przed nią, to ja­koś się przy­mu­szę do tego, żeby dzie­lić się sobą. Opo­wiem jej wszystko, co tylko jest warte opo­wie­dze­nia.

Ale nie mo­głem jej na­ra­żać na nie­bez­pie­czeń­stwo.

Bar­dzo mnie bo­lało, że w tej chwili była bez­piecz­niej­sza niż ze mną.

Od­su­ną­łem od sie­bie mroczne my­śli i od­pa­li­łem sil­nik. Wie­dzia­łem, że mu­szę ją zo­sta­wić.

Nie na za­wsze, po­my­śla­łem. Bę­dziemy ra­zem, a kiedy już się tak sta­nie, spra­wię, że ni­gdy nie bę­dzie chciała ode mnie ucie­kać.Bianka

Blond włosy Ta­tum na­brały zło­tej po­światy w świe­tle lampy na ganku.

– Hej – po­wie­działa z czu­ło­ścią i wy­raźną ulgą, sta­jąc na pal­cach, żeby le­piej mnie wi­dzieć za ple­cami taty. Za­uwa­ży­łam, że jej mina nie wy­ra­żała już zmar­twie­nia.

– Wi­dzisz, nic jej nie jest. Zo­ba­czy­łaś ją, więc mo­żesz już so­bie iść – groź­nie oznaj­mił tata.

– Tato – wes­tchnę­łam z nie­za­do­wo­le­niem. Prze­cież Ta­tum nic mu nie zro­biła. Nie skrzyw­dziła na­szej ro­dziny. Przy­pusz­cza­łam, że ta na­gła zmiana w spo­so­bie jej trak­to­wa­nia spra­wiła Ta­tum przy­krość. Do­tych­czas był dla niej ser­deczny i oka­zy­wał jej dużo cie­pła. Złość na Cal­luma chyba go za­śle­piała. Bę­dzie mu­siał so­bie uzmy­sło­wić, że Ta­tum nie była swoim oj­cem.

– To mój dom – po­wie­dział oschle tata, skrę­ca­jąc głowę w moją stronę. – Wy­daje mi się, że mam prawo de­cy­do­wać, kto może prze­kro­czyć jego próg. Nie zmie­nię zda­nia, nie­ważne, jak bar­dzo bę­dzie się pie­kliła.

Mia­łam na­dzieję, że Ta­tum wie­działa, że jest mi przy­kro z po­wodu za­cho­wa­nia taty. Zła­pa­łam go za nad­gar­stek i od­cią­gnę­łam od wej­ścia.

– Tato, to moja przy­ja­ciółka. Ni­gdy ci nie prze­szka­dzało, że mnie od­wie­dzała. – Po­now­nie po­cią­gnę­łam go za rękę. Tym ra­zem tata spoj­rzał na mnie. Wy­trzy­ma­łam jego wzrok. Nie mo­głam przy Ta­tum po­wie­dzieć tego, co chcia­łam po­wie­dzieć.

Nie jest swoim oj­cem. Nie zro­biła nic złego.

Mój tata nie miał prawa prze­no­sić wście­kło­ści z Cal­luma na Ta­tum. To nie było fair, a ja nie by­ła­bym w sta­nie wy­bie­rać mię­dzy tą dwójką. Ko­cha­łam ojca, ale z Ta­tum mia­łam nić po­ro­zu­mie­nia, któ­rej ni­gdy z nim nie wy­pra­cuję.

Tata ema­no­wał zło­ścią. Za­ci­skał szczęki i ciężko od­dy­chał, jakby po­wstrzy­my­wał się przed wy­rzu­ce­niem z sie­bie cze­goś. To, że pró­bo­wał się po­ha­mo­wać, było do­brym zna­kiem.

– Niech bę­dzie – wy­ce­dził po chwili. – Ale nie może zo­stać na noc.

– Prze­cież nikt o tym na­wet nie wspo­mi­nał.

Krę­cąc głową i mam­ro­cząc coś pod no­sem, tata po­szedł do kuchni, gdzie za­pewne miał za­miar do­koń­czyć ko­la­cję albo na­po­cząć je­den z sze­ścio­pa­ków, który so­bie ku­pił.

Chyba wie­dzia­łam, co wy­bie­rze.

Nie mia­łam za­miaru się tym mar­twić w tej chwili. Te­matu jego pi­cia jesz­cze nie po­ru­sza­li­śmy, a ja do­brze wie­dzia­łam, że tata tylko się roz­zło­ści, kiedy za­cznę taką roz­mowę.

Spoj­rza­łam na Ta­tum. Pa­trzyła z wście­kło­ścią w oczach w kie­runku kuchni, choć jej emo­cje już nieco osła­bły.

– Chodź, pój­dziemy do mnie do po­koju.

Szkoda, że to tata otwo­rzył jej drzwi. Jej obec­ność przy­nio­sła mi na­tych­mia­stowe uko­je­nie. Przy niej nie mu­sia­łam aż tak uda­wać. Przed nią nie mia­łam tak wielu ta­jem­nic.

Wy­star­czyło za­taić, że we­dług mo­jego taty jej oj­ciec po­no­sił od­po­wie­dzial­ność za śmierć mo­jej mamy. Świet­nie. Szcze­rze po­wie­dziaw­szy, nie mo­głam so­bie przy­po­mnieć, kiedy ostat­nio mo­głam swo­bod­nie roz­ma­wiać, bez ko­niecz­no­ści pil­no­wa­nia się, żeby się z czymś nie wy­sy­pać. Na­gle mia­łam tak wiele ta­jem­nic. Je­śli uda mi się wy­plą­tać z tego wszyst­kiego bez uszczerbku na zdro­wiu psy­chicz­nym, to bę­dzie cud.

Kiedy za­mknę­łam za nami drzwi sy­pialni, Ta­tum wes­tchnęła prze­cią­gle i opa­dła na krze­sło. Wy­glą­dała, jakby ze­szło z niej ci­śnie­nie.

– O co mu cho­dziło? Ni­gdy wcze­śniej się tak nie za­cho­wy­wał!

– Zrobi ci się le­piej, jak ci po­wiem, że nie cho­dziło o cie­bie? To on ma ja­kiś pro­blem ze sobą. Ma gor­szy okres. – Po­pa­trzy­łam na przy­ja­ciółkę, si­ląc się na uśmiech. – Cześć.

– No cześć – od­parła, przy­gry­za­jąc wargę. – Nie je­steś na mnie zła, co?

– Nie! Skąd ta myśl?

– Od dwóch dni się do cie­bie do­bi­jam, a ty przy­sła­łaś mi tylko jed­nego ese­mesa z in­for­ma­cją, gdzie je­steś i że masz się do­brze. – Za­drżał jej głos, a jej oczach do­strze­głam wzru­sze­nie.

Na­gle zo­ba­czy­łam tę sy­tu­ację z jej per­spek­tywy i po­czu­łam się jak gówno. Ta­tum miała za­łamkę w ho­telu, a kiedy obu­dziła się na­stęp­nego dnia, mnie już nie było. Znik­nę­łam bez słowa wy­ja­śnie­nia.

– Prze­pra­szam. – Roz­po­star­łam ra­miona, a przy­ja­ciółka wtu­liła się we mnie.

Ła­two brać ją za silną osobę, która ogar­nia swoje ży­cie, jakby ni­kogo nie po­trze­bo­wała. Ale ja się nie dam zwieść. Nie po tym, jak wi­dzia­łam ją w roz­sypce.

– Przy­tła­czały mnie te wszyst­kie po­łą­cze­nia i wia­do­mo­ści od niego. Mu­sia­łam wy­łą­czyć te­le­fon. Nie chcia­łam go tak igno­ro­wać, ale…

Ta­tum od­su­nęła się ode mnie.

– W po­rządku. Po pro­stu się mar­twi­łam, że przez niego ze­rwiesz ze mną kon­takt.

– Ni­gdy bym tego nie zro­biła. – Nic dziw­nego, że się tego oba­wiała, po tym, przez co prze­szła ostat­nio. – Prze­pra­szam, że ostat­nio by­łam taką bez­na­dziejną przy­ja­ciółką.

– Chyba obie je­ste­śmy w roz­sypce, co? – Ta­tum się ro­ze­śmiała, choć nie było w tym ra­do­ści. Wi­dzia­łam, że tylko udaje silną.

Usia­dły­śmy na pod­ło­dze przy łóżku, twa­rzami do sie­bie.

– Trzy­masz się ja­koś? – spy­ta­łam, de­li­kat­nie kła­dąc jej dłoń na ra­mie­niu. – Jak się czu­jesz?

– Mar­twisz się o mnie, tym­cza­sem to ty… – prych­nęła z nie­do­wie­rza­niem.

Po­krę­ci­łam głową, przy­sła­nia­jąc usta pal­cami i spusz­cza­jąc wzrok.

– Prze­cież to ty mu­sia­łaś się tu­taj prze­nieść, kiedy wy­bu­chła ta gów­no­bu­rza.

Jak­by­śmy roz­ma­wiały ja­kimś szy­frem. Ale dzięki temu czu­łam się bez­piecz­nie. Cie­szy­łam się, że do tej pory utrzy­my­wa­łam swoją re­la­cję z Cal­lu­mem w ta­jem­nicy przed tatą.

– Czuję się do­brze – skła­ma­łam. W ży­ciu nie czu­łam się go­rzej niż te­raz, ale w tych oko­licz­no­ściach kłam­stwo było lep­sze niż prawda. – Za to tata ma ja­kiś kry­zys. Przy­kro mi, że był taki nie­miły dla cie­bie.

– Jak za­wsze na­do­pie­kuń­czy – sark­nęła Ta­tum.

– Cho­dzi o coś wię­cej. Sama nie wiem. Mam wra­że­nie, że się roz­sy­pał. Przy­bie­głam do niego po wspar­cie, a tym­cza­sem on jest w gor­szym sta­nie niż ja.

– Co masz na my­śli?

Tata są­dzi, że w końcu zna­lazł nie­pod­wa­żalny do­wód na to, że twój tata za­mor­do­wał moją mamę. Ja­sne, czemu by jej tego nie po­wie­dzieć? W ten spo­sób mo­gła­bym wbić ostatni gwóźdź do trumny i cał­ko­wi­cie znisz­czyć ży­cie nas wszyst­kich. To jedno wy­zna­nie po­psu­łoby re­la­cje nas obu z na­szym oj­cami oraz zni­we­lo­wa­łoby wszel­kie na­dzieje na moją przy­szłość z Cal­lu­mem. Dla­tego trzy­ma­łam ję­zyk za zę­bami. Nie wie­dzia­łam jed­nak, jak długo zdo­łam za­cho­wać te in­for­ma­cje dla sie­bie. Zże­rały mnie od środka.

– Tak mię­dzy nami, my­ślę, że ma lekki kło­pot z pi­ciem.

Wy­glą­dało na to, że Ta­tum rze­czy­wi­ście zro­biło się przy­kro z tego po­wodu. Wie­dzia­łam, że do­pu­ści­łam się pew­nej nie­lo­jal­no­ści wo­bec taty, ale le­piej, żeby Ta­tum uznała, że jego za­cho­wa­nie wy­ni­kało z pi­jac­kiego cugu, a nie z nie­na­wi­ści. Je­śli usły­sza­łaby o po­dej­rze­niach mo­jego ojca wo­bec Cal­luma, pę­kłoby jej serce. A tak wiele ostat­nio prze­szła. Poza tym jej matka od po­czątku ją za­nie­dby­wała i krzyw­dziła. Nie chcia­łam odzie­rać jej ze złu­dzeń co do dru­giego z ro­dzi­ców.

– Ojej. Jak długo to trwa?

– Nie mam po­ję­cia. Nie py­ta­łam go, bo prze­cież nie po­wie mi prawdy. Wszyst­kiego się wy­prze i za­prze­czy, że ma ja­ki­kol­wiek pro­blem.

– Przy­kro mi, ale wiesz… – ostroż­nie do­bie­rała słowa, chciała być życz­liwa, jak na praw­dziwą przy­ja­ciółkę przy­stało – że nie dasz rady mu po­móc, prawda? Mo­żesz mu ki­bi­co­wać i za­chę­cać go do zmiany, ale nie zdo­łasz do końca ży­cia go pil­no­wać. Nie spra­wisz, że przej­rzy na oczy.

– Nie po­wie­dzia­łam, że chcę to zro­bić.

– Nie mu­sia­łaś. – Ta­tum uśmiech­nęła się z wyż­szo­ścią, tak jak to ro­bią przy­ja­ciele, któ­rzy znają cię przez więk­szość two­jego ży­cia. – Je­steś słodka i uczynna. Chcesz po­móc, ale nie mo­żesz zre­zy­gno­wać przy tym ze swo­jego ży­cia.

– Nie o to cho­dzi. Nie przy­je­cha­ła­bym tu­taj, gdyby nie… – Urwa­łam myśl, nie w oba­wie, że tata nas pod­słu­cha. Nie by­łam w sta­nie po­wie­dzieć tego gło­śno. Prawda na­dal była zbyt bo­le­sna. – Cho­dzi o to, że mnie okła­mał. Po­wi­nien był mi po­wie­dzieć. De­cy­zja, czy być tą drugą ko­bietą, na­le­żała do mnie. Tym­cza­sem ży­łam w nie­świa­do­mo­ści, a do tego twoja mama cał­ko­wi­cie mnie za­sko­czyła i zwy­zy­wała od dzi­wek. To było upo­ka­rza­jące.

– Chcesz, że­bym ją za­biła?

Jej py­ta­nie mnie zdzi­wiło, ale po chwili się ro­ze­śmia­łam. Ta­tum także. Śmia­ły­śmy się tak długo i gło­śno, że aż się po­pła­ka­ły­śmy. Dzięki temu na­pię­cie mię­dzy nami tro­chę ze­lżało.

– Je­steś szur­nięta – rzu­ci­łam, ocie­ra­jąc łzy, a Ta­tum z obo­jęt­no­ścią wzru­szyła ra­mio­nami, jakby nie było to dla niej ni­czym no­wym.

– Ale tak se­rio, to za­cho­wała się jak wredna suka. Przy­kro mi, że ją w ogóle po­zna­łaś.

– Weź, prze­cież to nie twoja wina, że taka jest.

– Szkoda, że mnie tam nie było. Chęt­nie bym jej wy­gar­nęła. – Ta­tum za­ci­snęła szczękę. Chyba rze­czy­wi­ście miała do mamy sporo żalu i nie tylko w związku ze mną.

– Chyba le­piej, że jed­nak cię to omi­nęło – po­wie­dzia­łam. Drgnę­łam, wspo­mi­na­jąc tę upo­ka­rza­jącą scenę. To było okropne, a Amanda była bar­dzo zło­śliwa. Ale Cal­lum nie po­zo­sta­wał jej dłużny, choć miał prawo do tego, co czuł. – Ni­gdy wcze­śniej nie sły­sza­łam, żeby lu­dzie roz­ma­wiali ze sobą w ten spo­sób. Sam spo­sób, w który się kłó­cili, był straszny.

– Tak, jak wy­cho­wują cię ro­dzice, któ­rzy się ko­chają, to nie do­świad­czasz cze­goś ta­kiego.

O rany, to przy­kre. Ta­tum miała ra­cję. Moi ro­dzice się ko­chali. Na­wet je­śli się sprze­czali, ro­bili to kul­tu­ral­nie. Bez wrza­sków i wy­zwisk. Na­gle zo­ba­czy­łam w Ta­tum tak wiele z jej ojca. Mógłby to zro­bić? Strze­liłby nie­win­nej ko­bie­cie w głowę, żeby się chro­nić?

– Wie­dzia­łaś, że ofi­cjal­nie nie mieli roz­wodu? – spy­ta­łam.

Po­krę­ciła głową.

– Przy­się­gam, że my­ślała, że od lat mieli to za sobą. Też mi nie­spo­dzianka, że tata miał przede mną ko­lejną ta­jem­nicę. Wiesz, je­stem za­sko­czona, bo prze­cież to do niego nie­po­dobne – iro­ni­zo­wała, prze­wra­ca­jąc przy tym oczami.

Tym ra­zem nie było mi do śmie­chu, bo zbyt wiele sama ich obec­nie mia­łam.

– Dziwi mnie, że twoja mama nic nie wspo­mniała na ten te­mat.

– Mnie? Dla­czego mia­łaby to zro­bić? – Ta­tum za­ci­snęła zęby.

Na przy­kład po to, żeby skłó­cić cię z oj­cem. Nie mia­łam jed­nak serca, żeby po­wie­dzieć to na głos, cho­ciaż tak wła­śnie uwa­ża­łam i by­łam pewna, że Amanda umia­łaby się zni­żyć do tego po­ziomu. Co prawda nie mia­łam o tej ko­bie­cie do­brego zda­nia, na­wet za­nim od­sta­wiła tę szopkę u Cal­luma. Już dawno temu czu­łam do niej nie­smak przez to, że swoją bez­myśl­no­ścią, na każ­dym kroku spra­wiała za­wód swo­jej córce. Nie po­win­nam być zdzi­wiona, że chciała uniesz­czę­śli­wić wszyst­kich do­okoła.

– Po­słu­chaj mnie. – Ta­tum chwy­ciła mnie za dło­nie tak mocno, że pra­wie po­ła­mała mi palce. – Cie­szę się, że je­steś tu­taj. Dom two­jego taty to chyba na ten mo­ment naj­lep­sze dla cie­bie miej­sce.

– Czy coś się stało? Wszystko z nim w po­rządku? – Na­gle na­szły mnie mroczne my­śli.

– U niego wszystko gra. To zna­czy, jest przy­gnę­biony i co chwilę pyta, czy udało mi się z tobą skon­tak­to­wać, bo bez cie­bie nie po­trafi so­bie zna­leźć miej­sca, ale poza tym wszystko u niego do­brze. Mar­twię się o nią i o cie­bie.

No tak, Cal­lum za­rzu­cił Aman­dzie, że znała Lu­casa. Wtedy pu­ści­łam to mimo uszu, bo tyle in­nych rze­czy się wy­da­rzyło, ale ta myśl cza­sem wra­cała do mnie tuż przed za­śnię­ciem. Czy Lu­cas przez nią po­stra­dał zmy­sły?

– Moja matka zrobi do­słow­nie wszystko, żeby do­stać to, czego chce – szep­tała Ta­tum. – Są­dzi­łam na­wet, że do­pro­wa­dziła do fi­na­li­za­cji roz­wodu. Nie da­ruję so­bie. Wie­działa, że pod­pi­sa­nie do­ku­men­tów roz­wo­do­wych ozna­czało jej ko­niec. Że po­tem nie wy­dusi od taty ani gro­sza wię­cej. Dla­tego ro­biła wszystko, co mo­gła, żeby go drę­czyć i bar­dziej go wy­doić. Z jej punktu wi­dze­nia, tata znisz­czył jej ży­cie. W od­we­cie zrobi mu to samo.

Cała ta sy­tu­acja była chora.

– My­ślisz, że grozi mi z jej strony nie­bez­pie­czeń­stwo? – Nie do wiary, że o to spy­ta­łam. Ale jak to moż­liwe, że Cal­lum nie prze­jął się tym, do czego Amanda była zdolna? Skoro tak bar­dzo za­le­żało mu na moim bez­pie­czeń­stwie, dla­czego nie wpadł na to, że mo­głaby być dla mnie za­gro­że­niem?

Szcze­gól­nie że po­dej­rze­wał ją o kon­takty z Lu­ca­sem. Gdzie spoj­rza­łam, po­ja­wiały się ko­lejne po­wody, dla któ­rych nie po­win­nam z nim być. Cho­ciaż w głębi serca pra­gnę­łam do niego wró­cić i tę­sk­ni­łam za nim całą sobą. Roz­łąka z nim osła­biała mnie i ra­niła.

Ta­tum zwle­kała z od­po­wie­dzią.

– Chcia­ła­bym z cał­ko­witą pew­no­ścią za­prze­czyć, ale w tej chwili bę­dzie le­piej, je­śli prze­sta­niesz się wy­chy­lać. Mu­sisz też wie­dzieć, że tata na­prawdę jest bar­dzo zmo­ty­wo­wany do tego, żeby po­zbyć się jej ze swo­jego ży­cia.

– Czyżby? – Ja­koś trudno mi w to uwie­rzyć.

– W tej chwili są na spo­tka­niu z praw­ni­kami. Oboje. Tata bar­dzo chce, żeby było już po wszyst­kim, bo pra­gnie z po­wro­tem być z tobą.

Serce za­biło mi moc­niej, kiedy Ta­tum to po­wie­działa. Ucie­szy­łam się na tę per­spek­tywę. Bar­dzo chcia­ła­bym, żeby to było prawdą, bo moje ży­cie miało sens, gdy by­li­śmy ra­zem.

Ra­dość szybko ustą­piła miej­sca smut­kowi.

– Nie mó­wisz tego, bo on ci ka­zał? Dla­tego tu przy­je­cha­łaś? Po­pro­sił cię, że­byś się ze mną spo­tkała, bo wie, że jego nie chcę oglą­dać?

– Jak mo­żesz tak w ogóle my­śleć?

– Nie chcia­łam, żeby to tak za­brzmiało.

– Za późno. – Ta­tum pu­ściła moje dło­nie. – Nie, nie ka­zał mi tu przy­je­chać i tego mó­wić. Po pierw­sze, wie, że nie zro­bi­ła­bym tego dla niego. Na­wet gdyby mnie bła­gał na ko­la­nach. Po­cze­ka­łam, aż wyj­dzie z domu, za­nim się tu wy­bra­łam. Nie chcia­łam, żeby wie­dział, bo gnę­biłby mnie póź­niej py­ta­niami. My­śla­łam, że po­trze­bu­jesz tro­chę czasu i kiedy bę­dziesz go­towa, to z nim po­roz­ma­wiasz.

– Prze­pra­szam. Nie złość się na mnie. Nie mogę cię stra­cić. Ni­kogo poza tobą nie mam.

– Nie złosz­czę się. – Przy­ja­ciółka wes­tchnęła i roz­luź­niła ra­miona. – Ja także nie mam ni­kogo oprócz cie­bie, więc też nie chcia­ła­bym cię stra­cić.

– Za­wsze będę przy to­bie. Na­wet je­śli na kilka dni gdzieś zniknę, to nie przez cie­bie. Prze­pra­szam cię za to – do­da­łam, wi­dząc ból ma­lu­jący się na jej twa­rzy. – Przy­kro mi, że zna­la­złaś się w sa­mym cen­trum tego ba­ła­ganu.

– No cóż, je­steś jedną z dwóch osób, które ko­cham, choć przez każde z was cza­sem mam ochotę wrzesz­czeć. – Ta­tum się uśmiech­nęła. Wie­dzia­łam, że mó­wiła to pół żar­tem, pół se­rio. – Do­brze ci tu­taj? Je­śli twój tata jest…

– Wszystko gra. – Ża­ło­wa­łam, że po­wie­dzia­łam jej o al­ko­holu, ale mu­sia­łam ja­koś wy­tłu­ma­czyć jego za­cho­wa­nie. Męż­czyźni i ich grzeszki. Mia­łam po­wy­żej uszu tego, że trzeba było po­tem po nich sprzą­tać. – Mar­twię się, że może sam so­bie mocno za­szko­dzić.

– Jak­bym nie znała tego z au­top­sji – rzu­ciła Ta­tum ze śmier­telną po­wagą.

Po­now­nie wy­bu­chły­śmy śmie­chem, ale tym ra­zem było w nim nieco go­ry­czy.

– A ty? Na pewno do­brze się czu­jesz? – spy­ta­łam. – Dbasz o sie­bie?

Ta­tum wy­zy­wa­jąco za­darła brodę. Cała Ta­tum.

– Je­den ego­istyczny du­pek mnie nie zła­mie. Nie dam mu ta­kiej wła­dzy nad sobą.

Chcia­ła­bym jej wie­rzyć.

Chcia­ła­bym wie­rzyć, że Cal­lum był nie­winny.

Szkoda, że wszystko się tak po­gma­twało i że moje serce rwało się do męż­czy­zny, z któ­rym ni­gdy nie po­win­nam była się wią­zać. Wiem, że prawda nas wy­zwoli, ale zde­cy­do­wa­nie ła­twiej było kła­mać. Pora, że­bym prze­stała się za­sła­niać kłam­stwami. Po­win­nam wy­rwać się z ich oków, choć wiem, że bę­dzie to bo­le­sne.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij