Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

International Guy. Madryt. Tom 10 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
13 sierpnia 2025
E-book: EPUB,
29,90 zł
Audiobook
29,90 zł
29,90
2990 pkt
punktów Virtualo

International Guy. Madryt. Tom 10 - ebook

Parker Ellis, dyrektor generalny w firmie International Guy Inc., udziela życiowych i miłosnych porad najbogatszym ludziom na świecie. Czasami angażuje się tak bardzo, że ląduje w łóżku ze swoimi klientkami.

Ten facet wie, że ma świat u swych stóp. Nie spodziewa się jednak, że gdzieś po drodze może natrafić na prawdziwą miłość…

Madryt to miasto tętniące muzyką i kolorami, miejsce narodzin sław. Juliet Jimenez jest utalentowaną kobietą, ale potrzebuje naszej pomocy, aby stać się międzynarodową gwiazdą. Musimy tylko sprawić, by uwierzyła w siebie i podkreślić jej naturalny wdzięk. Bo International Guy podejmie się każdego zadania.

 

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-9493-7
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1
SKYLER

Usłyszawszy windę, uśmiechnęłam się szeroko.

– Tatuś wrócił! – pisnęłam do szczeniaczków, które bawiły się koło moich stóp, podczas gdy jadłam kolację. Parker nie chciał tego przyznać, ale uwielbiał, że mogłam teraz gotować. Zdradzało go to, że pochłaniał wszystko, co upichciłam, jakby nie jadł od tygodni, chociaż zwykle przygotowywałam mu też domowe śniadanie. Aż zaczęłam się zastanawiać, z jakimi kobietami spotykał się w przeszłości, nie licząc tej wiedźmy, Kayli, która go zdradziła i złamała mu serce. Cieszyłam się, że mamy już to wszystko za sobą: Kayla i Johan byli już historią. Przywoływanie dawnych związków mieszało jedynie niepotrzebnie w życiu, a my z Parkerem byliśmy w tym momencie skupieni wyłącznie na przyszłości.

Na dźwięk otwierających się drzwi windy, Midnight aż podskoczył. Jego malutkie czarne ciałko przemknęło jak błyskawica przez salon i korytarz. Piesek tatusia.

– Parker, kochanie… – zawołałam, wycierając ręce w ręcznik papierowy i kierując się do salonu. – Chodź, Sunny, przywitamy się z tatusiem. – Sunia ruszyła za mną, ocierając się o nogi, gdy nagle usłyszałam dziwnie znajomy odgłos warczącego Midnighta.

Skręciłam za róg i zobaczyłam nie Parkera, ale Tracey. Stała pod ścianą z rękami w górze jak przestępca złapany na gorącym uczynku przez policję.

– Trace? Co ty tu, u licha, robisz? – Byłam zaskoczona, widząc na żywo swoją najlepszą przyjaciółkę, która w żaden sposób nie zapowiedziała się z przyjazdem. Powinna być w Nowym Jorku.

– Yyy, Ptaszyno, mogłabyś odwołać swojego psa? – Jej głos drżał, gdy cofnęła się jeszcze o krok. Midnight zawarczał głośniej, odsłaniając zęby.

Roześmiałam się i schyliłam do psiaka, który zaczynał robić się już zbyt duży na noszenie na rękach.

– Midnight, to Tracey. Moja najlepsza przyjaciółka. – Przytuliłam się do niego i wtuliłam twarz w jego kark. – Widzisz, słoneczko, wszystko w porządku. Trace, wyciągnij, proszę, powoli dłoń.

Zrobiła, o co poprosiłam, a ja przysunęłam Midnighta bliżej. Pogłaskałam Tracey po ręce.

– Widzisz, kochanie, jest w porządku. To najlepsza przyjaciółka mamusi i twoja nowa ciocia. Wszystko w porządku, kochamy Tracey.

– Czy to na pewno konieczne? – odpowiedziała sarkastycznie Tracey.

Midnight uważnie obserwował moje ruchy, gdy przysuwałam go bliżej do dłoni Tracey. Obwąchał ją, nadal jednak cicho powarkiwał, jakby nie do końca kupował słowa mamusi. Dziwne.

– Kochanie – powiedziałam mocniejszym głosem. – Tracey jest w porządku. Nie musisz mnie przed nią bronić. To rodzina. – Odsunęłam Midnighta nieco na bok i podeszłam do koszyka ze smakołykami przy wejściu. Podniosłam ceramiczną pokrywkę, wyciągnęłam organiczny bekon dla psów i wcisnęłam w rękę Tracey.

– Masz, daj mu. Łatwiej go do siebie przekonasz.

Przewróciła oczami, westchnęła dramatycznie, ale wzięła przekąskę.

– No, proszę, piesku. – Mówiła wyższym głosem, starając się brzmieć słodko, ale w rzeczywistości brzmiała, jakby brakowało jej tchu. – Weź smaczek. – Wyciągnęła rękę z kawałkiem bekonu. Sunny skakała wokół mojej nogi, doskonale wiedząc, co dałam Tracey.

Midnight wreszcie obwąchał jej dłoń i wziął smaczek, nadal jednak cicho powarkiwał.

– Dziwne. Ma chyba problem, żeby cię zaakceptować.

Tracey fuknęła.

– Ja też nie jestem do niego specjalnie przekonana. Nie jestem psiarą. Wolę koty. Robią, na co mają ochotę, zostawiają cię w spokoju i jeszcze pięknie przy tym wyglądają.

Wzruszyłam ramionami, wyciągnęłam przekąskę dla Sunny i poczęstowałam ją. Zakręciła swoim małym tyłeczkiem w nieskrywanej radości.

– No może. W każdym razie… – Odstawiłam Midnighta, który od razu gdzieś pobiegł, ścigany przez swoją siostrzyczkę. Obróciłam się i rozłożyłam szeroko ramiona.

Tracey uśmiechnęła się, przyciągnęła mnie do siebie i przytuliła.

– Cieszę się, że cię widzę, Kwiatuszku, ale jestem zaskoczona. Nie spodziewałam się ciebie w Bostonie. Co cię tu sprowadza?

Tracey zmarszczyła brwi.

– Nie spodziewałaś się mnie? Sky, skoro mieszkasz teraz w Bostonie, to zamierzam co chwila cię tu odwiedzać. Poza tym Geneva James planuje przylecieć tu za kilka tygodni. Mamy spotkanie z producentami w sprawie zdjęć do Aktorki z górnej półki.

– Za kilka tygodni? Yyy… – Spojrzałam w dół i zobaczyłam w korytarzu nie jedną, nie dwie, ale trzy wielkie walizki. – To co tu robisz?

Głowa Tracey odskoczyła do tyłu, jakbym ją uderzyła.

– Nie chcesz mnie tu?

Otworzyłam usta i pokręciłam głową.

– Nie, nie, absolutnie nie o to mi chodziło. Oczywiście, że jesteś tu zawsze mile widziana. Po prostu… Pomieszkujemy z Parkerem na zmianę w swoich mieszkaniach, więc niezapowiedziany gość będzie wymagał pewnych zmian w naszych planach. – Zerknęłam na patio, gdzie przygotowałam romantyczną wieczerzę dla dwojga. – Akurat szykowałam kolację, ale wiesz… – Machnęłam rękoma. – Zawsze mogę przygotować ją dla trojga albo możemy zjeść na mieście. Pomogę ci rozpakować się w hotelu.

Tracey ściszyła głos i zmarszczyła brwi tak bardzo, że na czole zrobiły jej się dwie małe kreski.

– Hotelu? Sky, to ja. Trace. Twoja jedyna przyjaciółka. Nie rezerwowałam hotelu – fuknęła. – Zatrzymam się u ciebie. – Roześmiała się i weszła pewniejszym krokiem do pokoju, kierując się prosto w stronę kanapy i rzucając się na nią z jękiem. – To był cholernie długi dzień. Już nie mogę się doczekać, kiedy wskoczę do twojego wielkiego jacuzzi i odpocznę nieco z moją ulubioną przyjaciółką.

Przygryzłam wargę, starając się wymyślić, jak podejść do całej tej sytuacji. Gdy mieszkałam z Johanem nie przeszkadzało mu, gdy Tracey do nas wpadała. Chyba nawet chciał, żeby bywała u nas tak często, jak to tylko możliwe. Nie miałam pojęcia dlaczego. Zawsze powtarzał, że lubi mieć ją blisko siebie. Ale Parker nie będzie myślał podobnie. Prywatność była dla niego bardzo ważna. Nie lubił nawet, jak Rachel i Nate kręcili się w pobliżu, gdy przebywał w domu. Wieczorem wolał, gdy byliśmy tylko ja i szczeniaki i mogliśmy robić, co chcieliśmy: oglądać filmy, czytać, rozmawiać, bawić się z naszymi futrzastymi dziećmi, brać wspólnie kąpiel albo wszystko po trochu. Lista nie obejmowała niespodziewanego gościa, którego będzie musiał zabawiać i dzielić z nim przestrzeń w czasie, gdy chciałby się po prostu odprężyć.

– Hmm… Jacuzzi jest w łazience w naszej sypialni, więc raczej się nie uda. Parker powinien wrócić lada moment…

– No i?

– Trace, mówiłam ci. Mieszkamy razem. Czasami u niego, czasami u mnie, ale głównie u mnie. Uważa, że zbyt częsta zmiana mieszkań jest dezorientująca dla szczeniaków, a skoro i tak szukamy wspólnego domu, to najpewniej wkrótce zamieszkamy gdzieś na stałe. Dla psów będzie lepiej, jeśli unikniemy ciągłych przenosin.

– A jak to ma się niby do tego, że chcę spędzić z tobą nieco czasu i się wykąpać? – zapytała, a jej usta wykrzywiły się nieprzyjemnie.

– Wanna do jacuzzi jest w łazience w naszej sypialni, Trace. Bardzo chciałabym spędzić z tobą czas, ale ta ostatnia sprawa bardzo nadszarpnęła nerwy mojego faceta. Zmienił się. Jest bardziej poddenerwowany. Ze wszystkim jest na „nie”. Już pomijając tę sprawę ze stalkerem tudzież fanem. Doprowadza go to do szału.

– Dlaczego? Nic ci przecież nie grozi. Prawda, że nic ci nie grozi? – W jej głosie zaczął pobrzmiewać niepokój.

– Nie wiem. Może. Tak czy inaczej jest to nieprzyjemne. A Parker ogólnie ma dużo na głowie, szczególnie, że szukamy teraz razem domu i zajmujemy się szczeniakami.

Tracey wyciągnęła ramię na oparciu kanapy i położyła głowę na dłoni.

– Nie myślałaś może, że to nieco za szybko na wspólne mieszkanie i adoptowanie zwierząt?

Poczułam się, jakby w twarz walnęła mnie gruda piachu. Gorzkie, nieprzyjemne i bolesne słowa.

– Dlaczego tak mówisz? – Rozmasowałam serce i usiadłam obok swojej najlepszej przyjaciółki.

Wzięła mnie za rękę i zamknęła ją w swoich dłoniach.

– Sky, skarbie, nie jesteście razem nawet rok, a już ze sobą mieszkacie i kupujecie dom. Nie wynajmujecie – kupujecie. Adoptowaliście dwa zwierzaki. To poważna sprawa, wasze życie wywraca się do góry nogami. A przecież nie tak dawno temu zerwał z tobą, wyrzucając wasz związek do kosza jak jakiegoś śmiecia i całował się z tą blond laską w Montrealu. Nie zapominajmy o tym.

Wzięłam głęboki wdech.

– To niesprawiedliwe. To była w większości moja wina. Nieporozumienie.

– Tak, nieporozumienie, któremu nie byłaś jednak w najmniejszym stopniu winna. To on założył, że go zdradziłaś. Żaden mężczyzna, który byłby w stanie uwierzyć, że go zdradziłaś, nie zasługuje na to, żebyś poświęcała mu czas – wyznała szczerze. – Kochanie, to prosta życiowa prawda.

Zacisnęłam mocno oczy i przeczesałam włosy. Poczułam, jak w piersi piecze mnie uczucie beznadziei.

– Trace, co ty wygadujesz? Stanowczo przesadzasz.

– Nie, to ty przesadzasz, szukając wspólnego domu z facetem, z którym rozchodzisz się i schodzisz ponownie po krótkiej chwili szczęścia.

Miałam ochotę wydrzeć się na nią, że nie pytałam jej o zdanie, ale to, co powiedziała, bolało i to bardzo. Położyła mi dłoń na udzie.

– Parker ci się nie podoba?

Zacisnęła usta i przez jakiś czas milczała. Czułam się, jakby ziemia osunęła mi się spod nóg i spadałabym w ciemną otchłań.

– Podobało mi się to, co zrobił, gdy go wynajęłam. Tchnął w ciebie nowego ducha. Pomógł ci na nowo odnaleźć pasję. Jest dobry w swoim fachu, nie zamierzam mówić, że nie…

– Ale… nie uważasz, że jest dla mnie odpowiedni? – wyszeptałam z trudem. Nie mogłam w to uwierzyć.

Tracey objęła mnie ramieniem i przytuliła do swojego boku.

– Nie to, że uważam, że nie jest dla ciebie odpowiedni, ale za bardzo się dla niego zmieniasz. Zrobił cokolwiek, żeby pokazać ci, że naprawdę jest zaangażowany w ten związek?

– Poza zamieszkaniem ze mną, przymiarką do kupna domu i adoptowaniem zwierząt? – zapytałam nieco sarkastycznie, wciąż jednak tuląc się do mojej przyjaciółki, pragnąc jej ciepła, współczucia i akceptacji, jak we wszystkich innych aspektach mojego życia. Podobnie było ze wszystkimi ludźmi, których lubiłam.

Westchnęła.

– Po prostu się o ciebie martwię. Jesteś moją przyjaciółką. Zawsze byłam. Odkąd zmarli twoi rodzice, to ja o ciebie dbam i upewniam się, że jesteś w jak najlepszej formie. To do mnie należy chronić cię przed wszystkimi zagrożeniami. Wszystko jedno, czy chodzi o psycho-fana, producenta, który próbuje zaniżyć ci gażę czy faceta, który wchodzi z buciorami w twoje życie do tego stopnia, że nagle rzucasz wszystko, pakujesz się i przeprowadzasz z Nowego Jorku do Bostonu, planując kupić tu dom. Do Bostonu – wymawiając to ostatnie słowo podniosła głos, jakby sama nazwa miejscowości napawała ją odrazą. – Może to i miasto, ale na pewno nie miasto dla ciebie. To Nowy Jork był zawsze twoim domem.

Zmarszczyłam brwi.

– Tak, bo w Nowym Jorku działa spora część branży i ty tam mieszkasz.

– No właśnie. A teraz przeniosłaś się tutaj i żeby się z tobą spotkać, muszę latać samolotem. To bez sensu, Ptaszyno. Nie chcę być tak daleko od ciebie, ale nie mogę też zostawiać na zbyt długo interesu i pracowników, żeby spotkać się ze swoją najlepszą przyjaciółką.

– I najlepszą klientką. – Uśmiechnęłam się i wypięłam z dumą pierś.

Odwzajemniła uśmiech.

– Tak, moją najlepszą klientką. Ale czy to na pewno nadal ty? Udomowił cię. Może za chwilę mi jeszcze powiesz, że chcesz za niego wyjść?

Ślub.

Ta myśl coraz częściej pojawiała się ostatnio w mojej głowie. Zawsze chciałam znaleźć swoją drugą połówkę, stworzyć z kimś dom i zbudować z tą osobą wspólne życie. Takie, które uwzględniało rodzinę i własne dzieci.

– Jeśli tylko poprosiłby mnie o rękę, to wyszłabym za Parkera bez chwili wahania – powiedziałam rozmarzonym głosem, wyobrażając sobie całą ceremonię. Parker w smokingu, trzyma mnie za rękę i mówi „tak”, stojąc przed swoją rodziną i wszystkimi naszymi przyjaciółmi.

Tracey na moment odjęło mowę.

– Poprosił cię o rękę? – zapytała, otwierając w przerażeniu szeroko oczy, uważnie przyglądając się mojej twarzy, jakbym skrywała przed nią jakiś sekret.

– Nie. Jeszcze nie. Ale gdy zdecydujemy się na ten krok, to na pewno będziesz jedną z pierwszych osób, które się o tym dowiedzą – odpowiedział mój roześmiany mężczyzna. W granatowej marynarce i białej, rozpiętej pod szyją koszuli, odsłaniającej nieco seksownie opalonej skóry, wyglądał tak, że mogłabym go schrupać. Gdy zbliżył się do mnie, patrząc na moją frywolną sukienkę i gołe nogi, w moich ustach nagle znalazło się mnóstwo śliny. Gdy podszedł do mnie, wstałam i objęłam go ramionami za szyję. Parker pochylił głowę i pocałował mnie na powitanie.

Najlepsza część mojego dnia.

Moment, gdy mój mężczyzna wracał do domu z pracy i całował mnie z pożądaniem i pasją, która przenika mnie po czubki palców, był wspaniały. Za każdym razem, gdy obsypywał mnie pocałunkami, miałam wrażenie, że nie było go przez cały miesiąc, a nie tylko dziesięć godzin. Gdy już się mną nasycił, cofnął odrobinę głowę i potarł swoim nosem o mój.

– Cześć, kochanie. Jak ci minął dzień?

Uśmiechnęłam się i odchyliłam głowę do tyłu, spoglądając w sufit i pozwalając sobie cieszyć się chwilą, gdy mój mężczyzna trzymał mnie w swoich objęciach.

– Dobrze. Jak widzisz, Tracey wpadła z niezapowiedzianą wizytą! – Starałam się brzmieć radośnie, ale po prostu nie byłam w stanie. Powinna była wcześniej zadzwonić, szczególnie jeśli planowała zatrzymać się w naszym pokoju gościnnym. W przeszłości nigdy nie musiała się zapowiadać, bo zawsze mieszkałam sama. Trochę się jednak pozmieniało i chciałam znaleźć lepszy sposób na wytłumaczenie jej tego tak, aby nie urazić jej uczuć.

– Och, jak miło. Witaj, Tracey. Dobrze cię widzieć. – Objął mnie w pasie ramieniem i przytulił do siebie.

– Tak, to prawda. Pomyślałam, że wpadnę na parę tygodni zanim Geneva James przyjedzie do Bostonu – powiedziała bez żadnych ogródek.

Twarz Parkera rozpromieniła się. Najwyraźniej umknęła mu informacja, że Tracey planowała zatrzymać się na dwa tygodnie właśnie u nas. Naprawdę podobał mu się czas, który spędziliśmy z Genevą James w Londynie. Przejechał palcami po skórzanej opasce na moim nadgarstku, na której wypisane było hasło „Żyj w zgodzie ze sobą”, po czym usiedliśmy na kanapie, ja wtulona w jego bok. Przejechałam kciukiem po jego skórzanej opasce, która głosiła z kolei „Kieruj się swoim sercem”, tak aby wiedział, że zrozumiałam jego gest i że czułam to samo względem czasu wspólnie spędzonego w Londynie.

– Trace, planujesz zostać aż dwa tygodnie? Nie będzie to problemem dla twojej firmy albo pozostałych klientów? – zapytałam, mając nadzieję, że zrozumie, że dwutygodniowa niezapowiedziana wizyta u pary, która dopiero co ze sobą zamieszkała, to długo.

Uśmiechnęła się.

– Och, Ptaszyno, mam laptopa i komórkę. Zdalne biuro. Mogę pracować wszędzie, a nie chcę być teraz gdzieś, gdzie nie ma mojej najlepszej przyjaciółki. Od dawna nie miałyśmy okazji spędzić razem więcej czasu, a przy tych wszystkich zmianach, które zachodzą teraz w twoim życiu, pomyślałam, że możesz chcieć mieć mnie bliżej siebie.

I jak ja miałam jej, u licha, powiedzieć, że czuję coś dokładnie odwrotnego? Że potrzebujemy z Parkerem nieco prywatności na tym etapie związku? Westchnęłam Parkerowi w kark. Uścisnął mnie lekko w pocieszycielskim geście.

Coś wymyślę. Z moim mężczyzną u boku byłam w stanie zrobić wszystko. Nawet poradzić sobie z wścibską przyjaciółką, która nie do końca znała swoje miejsce.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij