-
W empik go
International Guy. San Francisco. Tom 5 - ebook
International Guy. San Francisco. Tom 5 - ebook
Parker Ellis, dyrektor generalny w firmie International Guy Inc., udziela życiowych i miłosnych porad najbogatszym ludziom na świecie. Czasami angażuje się tak bardzo, że ląduje w łóżku ze swoimi klientkami.
Ten facet wie, że ma świat u swych stóp. Nie spodziewa się jednak, że gdzieś po drodze może natrafić na prawdziwą miłość…
Rochelle Renner, wpływowa kobieta biznesu, jest zmęczona samotnością – i po to właśnie wynajmuje Parkera Ellisa. Okazuje się, że Royce, jego partner biznesowy, jest zainteresowany zajęciem miejsca u boku pani dyrektor. Tylko czy ta decyzja nie zrujnuje firmy International Guy Inc. i ich przyjaźni?
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-272-9134-9 |
Rozmiar pliku: | 1 010 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Czystą whisky na dwa palce. – Głos Royce’a zabrzmiał jak dudniący grzmot w oddali, kiedy przeciskałem się przez innych pasażerów pierwszej klasy, by dotrzeć na swoje miejsce obok wspólnika.
– Patrzcie, kto w końcu się pojawił. – Uniósł wymownie brwi.
Uśmiechnąłem się do stewardessy, która przyjmowała jego zamówienie.
– Poproszę piwo. Sierra Nevada jeśli macie.
– Tak, mamy. Za chwilkę przyniosę. – Szczupła, ładna kobieta odpowiedziała uśmiechem i odeszła do części kuchennej.
– Wiem, wiem. Prawie się spóźniłem, ale jestem. – Upchnąłem swoją teczkę w schowku nad siedzeniem, zdjąłem marynarkę i zawiesiłem na haczyku przed sobą.
Royce położył ręce na brzuchu, splatając palce:
– Martwiłem się, że zrobiłeś sobie wolne, biorąc pod uwagę, że miałeś być z powrotem już dwa dni temu. – Uniósł kąciki ust, co wskazywało na to, że nie był zły, ale celowo mnie wkurzał.
Lekko obróciłem się w swoim siedzeniu:
– Nie mogłem nic na to poradzić. Po tym, jak udzieliliśmy ze Sky wywiadu na planie kilka dni temu, tłumy oszalały. Tracey zasugerowała, żebyśmy pokręcili się po mieście i pozwolili się obfotografować, co, jak wiesz, odwróciło moją uwagę od International Guya.
Royce przytaknął:
– No tak. Prawda. Randkowanie z gwiazdą z pierwszych stron gazet musi być trudne. Wyobrażam sobie, że każdy chce dla siebie kawałek twojej dziewczyny i ciebie… przy okazji.
Przy okazji.
Jego słowa przeszyły mnie jak nadchodząca burza, dudnienie i wycie zwiastujące ulewę. Związek z kimś takim jak Skyler był niewyobrażalny dla zwykłego gościa takiego jak ja. To historia rodem z filmu. Cholera, filmu, w którym to ona grałaby główną rolę. A ja? Bohater, który wygrał dziewczynę albo którego zostawiła ona dla kogoś lepszego, kto bardziej pasował do jej stylu życia? Odepchnąłem od siebie te irytujące myśli i skupiłem się na tu i teraz.
– No cóż, w tej chwili moja dziewczyna jest wyłącznie moja. A przynajmniej to, co liczy się w niej najbardziej. – Wyszczerzyłem się. Royce pokręcił głową. – Poza tym jestem już i dolecimy do celu na czas. Opowiedz mi coś o naszej klientce. Mówiłeś, że ma na imię Rochelle?
Kiedy zadawałem pytanie, Royce uśmiechnął się, a na jego twarzy malował się spokój i rozmarzenie. Cholera. Po naszej zeszłotygodniowej rozmowie nabrałem podejrzeń, że już oszalał na punkcie tej dziewczyny. To niedobrze. Szczególnie, że wynajęto nas, żebyśmy znaleźli jej faceta.
– Kobieta biznesu z górnej półki, piękna, inteligentna. Jej umiejętność posługiwania się liczbami i logiczno-analityczne podejście nie mają sobie równych. A ja znam się na liczbach. One nigdy nie kłamią. Ta kobieta ma niesamowity talent do przewidywania wahań na rynku oraz szacowania zysków i strat, co czyni ją jedną z najlepszych analityczek finansowych wszechczasów.
– To brzmi, jakbyś był gotowy powierzyć jej swoje pieniądze – rzuciłem przynętę, żeby sprawdzić, czy ją połknie.
Royce wyprostował się i poprawił marynarkę.
– Mam głęboki szacunek do jej zdolności. Sposób, w jaki pracuje, to wręcz dzieło sztuki.
– Serio? Dzieło sztuki? – uśmiechnąłem się szeroko i rozłożyłem w swoim wygodnym siedzeniu.
– Tak. Niewielu ludzi potrafi robić to, co ona, szczególnie w tym wieku.
– Tak? Ile lat ma panna Renner?
Nie musiał nawet zerknąć w jej papiery, żeby odpowiedzieć:
– Dwadzieścia osiem.
– I tak po prostu zapamiętałeś jej wiek.
Royce zmarszczył brwi.
– Ktoś mógłby powiedzieć, że odrobiłem pracę domową w przeciwieństwie do ciebie.
– Tak, tyle że ja też przejrzałem informacje o niej w samolocie z Nowego Jorku. Raczej nie przypomniałbym sobie jej dokładnego wieku. Kiedy ma dwudzieste dziewiąte urodziny?
– 1 grudnia… – wyrecytował automatycznie i uzmysłowił sobie swój błąd. Jego usta ściągnęły się w wąską kreskę, po czym spojrzał przez okno tak, jakby płyta lotniska była najciekawszą rzeczą, którą tego dnia widział.
– Bracie…
Royce uniósł rękę:
– Mam dobrą pamięć. Nie dorabiaj sobie teorii.
Pokręciłem głową i zamierzałem drążyć dalej, żeby dowiedzieć się, ile wie o pani Renner, kiedy stewardessa podeszła z naszymi napojami.
– Proszę bardzo – powiedziała do nas. – Proszę zapiąć pasy, kapitan za chwilę będzie przygotowywał się do startu.
– Dziękujemy. – Uśmiechnąłem się do tej niej. Była ładna, wysoka, trochę chuda. Nie za dużo krągłości. Na swojej prywatnej skali atrakcyjności dałbym jej szóstkę lub siódemkę, co oznacza, że mogłaby zdobyć mężczyznę z wyglądem oscylującym w okolicy piątki i doceniać to, co ma.
Sączyłem piwo. Kiedy schłodzony smak chmielu rozchodził się po moim brzuchu, obmyślałem, jak najlepiej ugryźć to, co moim zdaniem działo się w głowie Royce’a.
– Roy, słuchaj…
– Park, z całym szacunkiem, bracie, ale nie masz prawa mówić mi czegokolwiek, kiedy sam sypiasz z klientką, i to nie pierwszy raz. Szczerze, nie mam ochoty tego słuchać. – Przyłożył drinka do ust, a ramiona skierował w stronę okna.
Wiedziałem, żeby nie naciskać na Roya, gdy ten był zapędzony w kozi róg. Jego wewnętrzny bokser, sprowokowany, będzie się bił bez wytchnienia, ale nie byłbym dobrym przyjacielem, gdybym nie powiedział, co podpowiadała mi intuicja. Postanowiłem spróbować podejść go inaczej.
– Już dobrze, stary. Cieszę się, że jesteśmy tu razem. Może pokażesz mi, czego się na jej temat dowiedzieliście?
Skinął lekko głową, postawił whisky na podłokietniku pomiędzy nami i pochylił się, żeby sięgnąć po walizkę. Wyjął z niej niebieski folder i otworzył go na kolanach.
– Tutaj umieściliśmy dane na jej temat. Wykształcona, bogata dziewczyna z miasta. Niewiele na temat rodziny. Jej życiem jest praca. Chce mieć dziecko, żeby przekazać mu kiedyś swój biznes.
– Znam takiego faceta. – Zachichotałem, a wzrok Roy’a spotkał się z moim, w jego oczach błysnęły znajome radosne promyki… całe szczęście. Wolałem być po jego stronie. Nikt nie chciałby stać po przeciwnej, gdy się denerwował.
Roy mówił dalej, szczerząc zęby:
– Mieszka sama w penthousie w centrum miasta.
W przeciwieństwie do Royce’a. Miał dom z trzema sypialniami i dwoma łazienkami, ogródkiem po obu stronach, który kosił w każdy weekend. Mówił, że nie chce, żeby sąsiedzi się czepiali, ale wydaje mi się, że po prostu lubił, kiedy coś wyglądało nieskazitelnie. Był dumny, kiedy osiągał coś pomimo przeciwności losu.
– Penthouse… wow. Mocno to się różni od rodzinnego życia, które zawsze chciałeś mieć – stwierdziłem, chcąc się dowiedzieć, czy zauroczenie Royce’a jest tylko zauroczeniem i niczym więcej.
– O co ci chodzi, Park? – Jego twarz stężała.
Zacisnąłem zęby i wstrzymałem oddech, zastanawiając się, czy popsułem mu humor.
– O nic takiego, po prostu głośno myślę.
Chwycił drinka i wziął porządny łyk, wskazując na mnie palcem zza swojej szklanki.
– A przypomnij mi, proszę, gdzie mieszka twoja dziewczyna? – Jego głos stał się niższy, dało się w nim wyczuć kiełkujące oburzenie.
Cholera! Tak się starałem nie zapędzić Roy’a w kozi róg, że zagoniłem tam samego sobie.
– Nie tylko na tyle daleko, że musicie latać do siebie samolotami, ale, jeśli dobrze pamiętam, to w dodatku w szpanerskim penthousie – dodał, rzucając cholernie dobrym argumentem.
Uniosłem ręce, sygnalizując, że się poddaję.
– No dobra, wygrałeś. Masz rację. Skyler i ja utrzymujemy ostatnio relację na odległość, ale nie dzieli nas trzy tysiące mil.
Royce chciał coś wtrącić, ale mu przerwałem.
– I… ona kocha Boston. Z taką pracą, jaką ma, może mieszkać, gdzie tylko zechce. Ja nie mogę zostawić rodziny i biznesu. Ty byś mógł?
Z jakiegoś powodu jego brak odpowiedzi bardzo mi ciążył. Oto my: dwóch mężczyzn patrzących na swoją przyszłość i na kobiety, które, na pierwszy rzut oka wydawały się absolutnie idealne, a jednak obu nas coś powstrzymywało przed zrobieniem kroku naprzód. Nie mógłbym być szczęśliwszy, niż byłem ze Skyler. Widywaliśmy się raz na jakiś czas, ale nasze spotkania były przepełnione bliskością, śmiechem, niesamowitym seksem, rozmowami na temat przyszłości. Była kobietą, z którą chciałem dzielić swój dzień, moje nadzieje i marzenia, zabierać ją do domu mojej mamy i do znajomych. Skyler pasowała do mojego świata w sposób, który nie wydawał mi się możliwy.
To, co zdarzyło się w przeszłości, unicestwiło moją wizję wejścia w bliską relację opartą na zaufaniu i wzajemnej trosce o siebie nawzajem. Ale Skyler udało się odbudować to pragnienie.
Pocałunek po pocałunku.
Uścisk po uścisku.
Jedną wyszeptaną obietnicą po drugiej.
Wypełniła moje serce niekończącymi się możliwościami, które tylko czekały na odkrycie. Chciałbym tego samego dla Royce’a. Zasługiwał na to, żeby mieć świat u swoich stóp, a ja, jako jego przyjaciel, czułem się w obowiązku wypatrywać okazji. Upewniać się, że nie podejmuje głupich decyzji opartych na zwykłym pożądaniu zamiast szczerej więzi i zgodności charakterów. Od kiedy byłem ze Skyler, wiedziałem, jak to wygląda, dostrzegałem to wyraźniej niż kiedykolwiek. Royce oparł się wygodnie i skierował wzrok za okno. Nie patrząc na mnie, odpowiedział:
– Dla odpowiedniej kobiety wszystko jest możliwe.
***
Sekretariat Rochelle Renner miał wyraziste linie i gustowne akcenty kolorystyczne. Blat w recepcji był biało-chromowany, lekko połyskujący. Każdy kąt zdobiły fioletowe orchidee.
Powitała nas potwornie chuda, raczej drobna Afroamerykanka, ubrana w doskonale dopasowaną granatową ołówkową spódnicę, białą jedwabną bluzkę i cieliste czółenka. Czarne włosy miała upięte w kucyk.
– Dzień dobry, pani – powiedział Royce miękkim głosem, używając swojego uroku.
– A pan to...? – spytała szablonowo.
Rzuciłem spojrzenie na Royce’a i wyciągnąłem rękę:
– Pan Ellis i mój wspólnik, pan Sterling, z International Guy’a. Mamy spotkać się z panią Rochelle.
– Rozmawia teraz przez telefon… – zaczęła mówić znudzonym tonem, ale nagle jej oczy rozbłysły jak świeczki na torcie urodzinowym. – Jesteście tą ekipą, która ma jej znaleźć faceta! Chwalmy Pana. Alleluja! – Jej ekscytacja była autentyczna i natychmiastowa, kiedy wyszła zza blatu recepcji, żeby uścisnąć nam dłonie. – Och, nie wiedziałam, że się na to zdecyduje, ale jednak. Jak długo macie zamiar tu zostać? Wyjeżdżam jutro na urlop, bo jej wysokość mówi, że jeśli go nie wykorzystam, to mi przepadnie.
– Ups – szepnął cicho Royce.
Jak na osobistą asystentkę, jej nieprzerwana paplanina była wyjątkowo szczera. Gdyby Wendy tak o nas plotła, to od razu pokazalibyśmy jej drzwi.
– Doskonale. Doskonale. Teraz nic mi nie przeszkodzi. – Uśmiechnęła się promiennie.
Royce zmarszczył brwi i usiadł w niewielkiej poczekalni.
– Mogę wiedzieć kim pani jest?
Machnęła ręką.
– Nikim, ale w czasie, kiedy Rochelle stanie się niedostępna, to wreszcie stanę się kimś. Kimś dostępnym, kto z pewnością zyska jego uwagę. – Nasza rozmówczyni praktycznie rozpływała się ze szczęścia, a jej twarz promieniała radością.
Wstałem i podszedłem do miejsca, gdzie rozkładała dokumenty. Oparłem się o bok biurka i zapytałem:
– Pani jest jej sekretarką, tak?
– Tak, Helen Humphrey.
– Jak długo pani tutaj pracuje? – Uśmiechnąłem się lekko, ale wyczuwałem w niej coś dziwnego. Była nadmiernie pobudzona i mówiła dość chaotycznie.
– Od lat. – Jej szeroko otwarte oczy sprawiały wrażenie, jakby zostawiła włączoną kuchenkę i musiała natychmiast do niej pobiec. – Napiją się panowie kawy? Na pewno macie dużo do omówienia w kwestii szukania odpowiedniej partii dla pani Renner – powiedziała, machając palcem. – Nawet jeśli odpowiedni mężczyzna jest na wyciągnięcie ręki. Tylko praca i praca – dodała, kiwając głową.
– Uważa pani, że szefowa pracuje za dużo?
– Mhm. A jaka jest wymagająca! – Skrzywiła się lekko. – Cudownie byłoby wziąć tydzień wolnego i powygrzewać się w słońcu. – Zniżyła głos i podeszła do stolika, na którym stał połyskujący srebrny dzbanek z kawą i ekspres. Wsypała do niego ziarna i dolała wody. Kiedy wykonywała te czynności, usłyszałem, że coś mamrocze pod nosem:
– I wrócę wtedy, kiedy smoczyca zejdzie ze sceny. O tak! – obróciła się na obcasie.
Smoczyca? Wow. Ta kobieta w ogóle nie liczyła się ze swoją szefową.
– Jeśli potrzebujecie czegokolwiek, naprawdę czegokolwiek, po prostu mnie zawołajcie. Rozumiecie? Zadbam o was. Jesteście VIP-ami. – Helen uśmiechnęła się szeroko i oddaliła niemal tanecznym krokiem w stronę recepcji. – Skończyła rozmawiać przez telefon. Zapraszam.
Poprowadziła nas przez hall wzdłuż licznych biur, w których kręcili się profesjonalnie wyglądający ludzie w eleganckich garniturach. Kiedy dotarliśmy do wielkich białych drzwi z szybami po obu stronach, głośno zapukała i otworzyła je, nie czekając na odpowiedź.
Przedstawiła nas, przytrzymując drzwi.
– Pani Renner, goście umówieni na jedenastą. Pan Sterling i pan Ellis z International Guy’a.
Wszedłem pierwszy jako szef firmy, ale zanim zdążyłem przywitać się z klientką, Royce wyskoczył zza mojego boku i wyciągnął rękę do pani Renner. Przyglądałem się temu wszystkiemu, wiedząc dokładnie, co się święci.
Nasza klientka była niesamowita. Wysoka, dobrze ponad metr siedemdziesiąt, może nawet osiemdziesiąt, kozaki na szpilkach sięgające prawie kolan. Czarna obcisła skórzana spódnica z ozdobnymi szwami w kolorze szafirowym, doskonale podkreślającymi biodra. Miała na sobie równie niebieską bluzkę bez rękawów z figlarną kokardą pod szyją. Jej strój podkreślał sylwetkę, ale zostawiał też pole dla wyobraźni.
– Pani Renner, miło w końcu poznać panią osobiście. – Royce zalewał ją swoim urokiem, szczerząc się szeroko i eksponując swoje równe białe zęby. Podobno jeden jego uśmiech wystarczył, by kobieta oszalała ze szczęścia.
Pani Renner obdarzyła go perłowo-białym uśmiechem i nie spuszczała z niego wzroku.
– Pana również, panie Sterling. Pamiętam pana głos z naszych rozmów telefonicznych. – Jej policzki się zarumieniły.
O rany.
Czy tak właśnie czuł się Bo, kiedy Sophie wpadła mi w oko? Może musieliśmy wprowadzić nowe zasady. Żadnych figli-migli z klientkami. Irytacja na siebie samego buzowała mi w skroniach. Jaki ze mnie hipokryta. Rozpędziłem pociąg i nie wiedziałem, jak go zatrzymać. Pociąg, który zaprowadził mnie do kobiety moich marzeń. Kim więc byłem, żeby pouczać Roy’a?
Royce cały czas ściskał rękę Rochelle i najwidoczniej nie miał zamiaru jej puścić, więc postanowiłem się przedstawić:
– Jestem Parker Ellis. Cieszymy się, że możemy pomóc w pani… sprawie – wydusiłem z siebie to słowo, ale jednak nie brzmiało ono zbyt dobrze.
W końcu uwolniła swoją dłoń i uścisnęła moją, po czym usiadła, wskazując nam krzesła naprzeciw siebie. Złożyła palce pod brodą, a łokciami oparła się o przeszklone biurko.
– Myślę, że można to określić jako sprawę. – Uśmiechnęła się szeroko, przez co wydawała się jeszcze bardziej urocza. – Ujmijmy to tak, panie Ellis: jestem zmęczona samotnością. Zmęczona randkowaniem z nieudacznikami, którzy na pierwszy rzut oka wydają się być idealni, ale zawsze coś jest z nimi nie tak. Nie chcę biadolić jak bohaterka tandetnej komedii romantycznej, ale mój zegar biologiczny tyka. Dudni jak bęben. Albo bongo.
– Słyszałem – powiedział Royce, tłumiąc chichot i zakrywając usta ręką.
Przerzuciła na niego wzrok, a jej usta wykrzywiły się zmysłowo.
– Zwyczajnie nie mam czasu ani ochoty szukać igły w stogu siana. Dlatego was wynajęłam. Żebyście znaleźli mi kogoś wyjątkowego.
– Przejdźmy do konkretów. Czy mogłaby pani opisać pokrótce trzech mężczyzn, z którymi ostatnio się pani spotykała i powiedzieć, dlaczego byli nieodpowiedni?
Przechyliła głowę, a jej wzrok powędrował do Royce’a. Widziałem jak go skanuje od stóp do głów. Począwszy od butów od Hermesa, przez sylwetkę w kruczoczarnej stylizacji od Toma Forda, aż po gładko ogoloną głowę i wyraźnie zarysowaną szczękę z kozią bródką. Na pewno zwróciła uwagę na jego elegancki zegarek, zadbane paznokcie i duże dłonie. Kobieta taka jak ona musiała wiedzieć, jak czytać ludzi – inaczej nie byłaby tam, gdzie się znalazła. Poza tym Royce lubił robić wrażenie ubiorem. Obserwując, jak na niego patrzy, odniosłem wrażenie, że jest nim oczarowana tak samo jak on nią. To, że właściwie nie oderwali od siebie wzroku, od kiedy się zjawiliśmy, mówiło wszystko.
Westchnęła i oparła się na krześle, najwyraźniej nieco urażona. Podniosła rękę i odgięła pierwszy palec.
– Ostatni miał na imię Jamal. Dobrze zbudowany, grał w NBA, był boski w łóżku. Niestety nie pieprzył się tylko ze mną. Przeleciał też połowę cheerleaderek z drużyny.
Pokręciłem głową i momentalnie przypomniałem sobie, jak Kayla zrobiła mi to samo. Tylko że Kayla zdradziła mnie z moim najlepszym przyjacielem. Dobrze, że przy Skyler nie musiałem obawiać się zdrady.
Rochelle odgięła drugi palec.
– Przedtem był Trey. Na papierze wszystko wyglądało idealnie. Poznałam go przez przyjaciółkę przyjaciółki, która podrzuciła mi jego CV. – Zmarszczyła brwi i zacisnęła usta. W jej głosie dało się wyczuć narastające emocje. – Oszukał mnie. Okazało się, że był zupełnie spłukany, właściwie bezdomny i chciał się do mnie wprowadzić po dwóch tygodniach znajomości. Byliśmy tylko na czterech randkach. Kiedy zapytałam, dlaczego mu się tak spieszy i z jakiego powodu zamierza przeskoczyć kilka etapów związku, powiedział, że wydał na nasze randki wszystkie pieniądze i nie ma już grosza przy duszy. Rozumiem, że mógł mieć wtedy trudny czas, ale żeby wydać kasę na dziewczynę, a potem oczekiwać, że ta weźmie go pod swój dach? – Pokręciła głową. – Naprawdę miał mnie za taką idiotkę?
– Trudno stwierdzić – odpowiedziałem, ale wewnątrz przeklinałem tego faceta. Tacy jak on psuli reputację wszystkim mężczyznom.
– Utrudnia sprawę całemu męskiemu gatunkowi – wymruczał Royce.
Uśmiechnąłem się, chcąc przybić przyjacielowi żółwika, ale musiałem trzymać fason.
– A ten przed Trey’em? – spytałem.
Westchnęła i wzięła głęboki oddech.
– On był najgorszy. Myślałam, że się kochamy. Mówił o ślubie i dzieciach. Był wprost idealny.
Założyłem nogę na nogę, opierając kostkę o kolano.
– Co się działo? Kłamał o ślubie i dzieciach? – próbowałem zgadnąć.
– Żeby tylko…
– Co zrobił? – Royce wyprostował się i znów przemawiał przez niego macho, co niekoniecznie było w tej chwili potrzebne. Wyglądał, jakby miał wstać, dopaść gościa, który skrzywdził piękną kobietę, i mu wlać.
– Jeśli chodzi o ślub i dzieci, to mówił szczerze… miał już jedno i drugie. Żonę i dwoje dzieci. Prowadził dwa równoległe życia. Byłam z nim prawie rok nim poznałam prawdę. Dał mi pierścionek zaręczynowy i w ogóle.
– Że co? – oburzył się Royce.
– O, cholera – wymsknęło mi się, kiedy zaciskałem zęby, próbując zachować dla siebie opinię o tym łajdaku. Rochelle nie potrzebowała mojego współczucia. Musiałem pomóc jej wyjść z tego dołka i znaleźć kogoś na poziomie.
BESTSELLERY
- EBOOK40,99 zł
26,90 zł 40,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- EBOOK
19,90 zł 29,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- EBOOK31,90 zł
- EBOOK
16,90 zł 25,90
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.