Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

International Guy. Waszyngton. Tom 9 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
10 czerwca 2025
E-book: EPUB,
29,90 zł
Audiobook
29,90 zł
29,90
2990 pkt
punktów Virtualo

International Guy. Waszyngton. Tom 9 - ebook

Parker Ellis, dyrektor generalny w firmie International Guy Inc., udziela życiowych i miłosnych porad najbogatszym ludziom na świecie. Czasami angażuje się tak bardzo, że ląduje w łóżku ze swoimi klientkami.

Ten facet wie, że ma świat u swych stóp. Nie spodziewa się jednak, że gdzieś po drodze może natrafić na prawdziwą miłość…

Tym razem International Guy zostaje zatrudniony przez firmę farmaceutyczną w Waszyngtonie – jednak to, co wydawało się zwykłym zleceniem, skrywa znacznie mroczniejszy sekret, który wstrząsa całym zespołem.

Parker wzywa na pomoc jedną z najlepszych prawniczek w Waszyngtonie. Okazuje się, że piękna i inteligenta Kendra Banks jest znajomą Royce’a z tego etapu jego życia, o którym wolałby zapomnieć.

Jak potoczy się ta sprawa?

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-9341-1
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Lauren Plude i jej adoptowanemu szczeniaczkowi, Sophii.

Lauren, zaryzykowałaś ze mną i serią International Guy.

Mam nadzieję, że cię nie zawiodłam.

Twoja miłość do Sophii i twoje historie są jedyne w swoim rodzaju.

To dla mnie zaszczyt, że jesteś moją wydawczynią.

Czuję się, jakbym wygrała los na loterii!

Dziękuję, że jesteś.

I dziękuję również tobie, Sophio.

Za całą inspirację do napisania tego tomu.

Życzę ci wiele miłości, czułości i pocałunków.Uwaga od autorki

W tym tomie International Guy poruszam dość poważne tematy, takie jak polityka, przemoc wobec zwierząt i ich ratowanie, przemoc seksualna, aborcja i błędy etyczne. W trakcie pracy po prostu straciłam głowę. (Uśmiech). Aby napisać ten tom, przeprowadziłam szeroki research, chcąc zapewnić czytelnikom tak dokładne informacje, jak to tylko możliwe, zachowując jednocześnie pewną swobodę twórczą, bo to w końcu wymyślona historia.

Przemoc wobec zwierząt polegająca na wykorzystywaniu ich do testowania bezpieczeństwa produktów przeznaczonych dla ludzi jest w USA ogromnym problemem – przede wszystkim w przemyśle kosmetycznym, ale nie tylko. Niektóre ze znalezionych przeze mnie informacji zainspirowały mnie do nakreślenia obrazowych opisów takich praktyk zawartych w tym tomie.

Jeśli chcielibyście dowiedzieć się więcej na temat praw zwierząt i sposobów ich ratowania, zajrzyjcie na stronę Rescue Freedom Project: https://rescuefreedomproject.org/.

Jeśli mieszkacie w USA i jesteście ofiarą przemocy seksualnej lub wiecie, że ktoś inny potrzebuje pomocy, sprawdźcie stronę RAINN: https://www.rainn.org/. Jeśli potrzebujecie pomocy w tym momencie, zadzwońcie pod numer: 1-800-656-HOPE.

Mam nadzieję, że będziecie czerpać przyjemność z lektury tego tomu i zachęci was ona do własnych poszukiwań i podjęcia stosownych działań w istotnych dla was sprawach.

Co takiego musiałoby się wydarzyć, żebyście złamali wszystkie obowiązujące zasady i zastosowali się wyłącznie do swojego kompasu moralnego?

Żyjcie w zgodzie ze sobą.

AudreySKYLER

„Nienawidzę biegać. Nienawidzę biegać. Nienawidzę biegać”.

Nie potrafiłam myśleć o niczym innym. Nate i Rachel biegli po mojej prawej i lewej, trzymając się na niewielki dystans, pozwalający im zareagować, gdyby coś się stało.

– Przebiegniemy się jeszcze milę albo dwie? – zapytał Nate z uśmiechem. Pot spływał mu po twarzy na krótką, równo przystrzyżoną rudą brodę, którą zaczął niedawno zapuszczać.

Rachel zacisnęła mocno usta.

– Ja dam radę – odpowiedziała i wystrzeliła do przodu z taką energią, że musieliśmy z Natem przyśpieszyć, żeby ją dogonić.

Budynek, w którym znajdowały się mój penthouse i biuro Internation Guya, był już w zasięgu wzroku.

– Porąbało was? – Przebiegłam jeszcze parę metrów w mało eleganckim stylu, zatrzymałam się z piskiem, zgięłam w pół i oparłam ręce na drżących jak osika udach. – Serio, próbujecie mnie zabić. – Uniosłam jedną dłoń i zgięłam palce tak, żeby przypominały kwaczącą kaczkę. – Och, chodźmy na spacer, Sky. Przebiegniemy się kawałek. Pogoda jest taka ładna. Fajnie będzie poćwiczyć na świeżym powietrzu. Taa, jasne. – Z najwyższym wysiłkiem przyłożyłam dłoń do piersi, starając się uspokoić oddech. Stróżka potu ciekła mi wzdłuż kręgosłupa. Wygięłam się i wytarłam plecy koszulką.

Nate oparł ręce na biodrach.

– Wysportowane ciało to zdrowe ciało.

– A zdrowie ciało, to zmęczone ciało! – wyrzuciłam z siebie, krzywiąc się. – Jestem pewna, że chcecie mnie zabić. Zamęczyć na śmierć bieganiem. Następnym razem może zaczniecie mnie gonić z nożem, co? Może uda wam się w ten sposób wycisnąć ze mnie dodatkową milę. – Obróciłam się na palcach i ruszyłam szybko przed siebie, wyprzedzając tę niezmordowaną dwójkę.

Rachel nie była w stanie powstrzymać chichotu. Zmierzyłam ją gniewnie wzrokiem, odepchnęłam i ruszyłam prosto w stronę budynku, który zamieszkiwałam podczas pobytu w Bostonie.

– Sama powiedziałaś, że chcesz być w jak najlepszej formie do Aktorki z górnej półki. Nie wymyśliłam sobie przecież tego! – wykrzyknęła ze śmiechem Rachel. Razem z Natem trzymali się ode mnie nie dalej niż na półtora do trzech metrów.

– Grr – warknęłam. Przed nami wyrosła kawiarnia Grounds, tuż obok punktu docelowego treningu. Przez większość czasu za ladą stali właściciel i ten sam barista. Zdążyłam już ich poznać, zrobić sobie z nimi selfie i dać im autografy, żeby oswoili się z myślą, że obok ich lokalu mieszka teraz celebrytka. Pozwalali mi zamawiać na zeszyt, co sprawdzało się idealnie w sytuacjach, gdy moi ochraniarze próbowali mnie akurat zamordować, a ja nie miałam przy sobie ani centa.

Rzuciłam im spojrzenie przez ramię, otworzyłam drzwi do Grounds i wpadłam prosto na czyjąś wielką klatę. Mrożona herbata wylała się na moją bluzkę treningową, czapkę i zapinaną bluzę z kapturem.

– Cholera – odskoczyłam i zaczęłam strzepywać lód z bluzki. – Przepraszam! – wykrzyknęłam i schyliłam się, zbierając lód z ziemi. – Zaraz panu odkupię herbatę. Nie patrzyłam przed siebie. – Mamrotałam, zbierając wyślizgujące się z dłoni kostki lodu.

– Skyler? – zapytał znajomo brzmiący głos.

Podniosłam wzrok i spojrzałam w zielone, znajome oczy mężczyzny. Kojarzyłam je, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Zmarszczyłam brwi i wstałam. Roztapiający się lód ziębił mi dłonie.

– Przepraszam… – pokręciłam głową i wyrzuciłam kostki lodu do kosza na śmieci.

Nate i Rachel zbliżyli się, stając mi za plecami. Gdy mężczyzna wyciągnął rękę w stronę mojej ręki, Nate złapał go za przedramię i wykręcił je za plecami w sposób, który wywołałby zazdrość u samego Bruce’a Lee.

– Aaa! Puść mnie – jęknął facet, wyginając się z bólu.

Zamachałam rękami.

– Nie, nie, nie, Nate! To ja na niego wpadłam. I… ja go znam. Proszę, puść go.

– Puść mnie! – Wykręcił się, trącając Nate’a drugim ramieniem. Nate w końcu spełnił żądanie, ale stanął między nami ze skrzyżowanymi ramionami i groźnym wyrazem twarzy.

– Skyler i ja jesteśmy starymi znajomymi – powiedział mężczyzna, kręcąc ramieniem i rozmasowując obolałą rękę.

– To prawda, Sky? – warknął Nate. Jego głos był twardy, niemal zwierzęcy. Nie spuszczał obcego z oczu.

Przygryzłam wargi, analizując dokładnie rysy twarzy jegomościa przede mną. Przyjazne, zielone oczy. Spiczasty nos. Wysokie kości policzkowe. Ogolona szczęka. Zwyczajna, niczym niewyróżniająca się fryzura. Dżinsy i koszulka polo. Najzwyczajniejszy na świecie facet.

– Przepraszam, nie pamiętam, gdzie się poznaliśmy – powiedziałam, marszcząc brwi i grzebiąc w pamięci.

Mężczyzna skrzywił się, na jego twarzy odmalowało się uczucie zranienia.

– Jesteśmy tacy sami, pamiętasz? Ty i ja. Pracowaliśmy razem przy reklamie. – Ściągnął brwi. – Pychotkowa pychotka w moim brzuszkowym brzuszku. Przyjemna przyjemność w bułeczkowych bułeczkach. Mrożone mini-bułeczki! – zaśpiewał radośnie.

– O, Boże! Reklama płatków! To było… wow… siedemnaście?... osiemnaście lat temu? Miałam osiem lat!

Uśmiechnął się.

– Ja dziesięć – rzucił z dumą, jakby fakt, że był dwa lata starszy ode mnie miał jakieś znaczenie w kontekście reklamy, którą nagraliśmy wspólnie kilkanaście lat wcześniej.

– No tak – przytaknęłam. – Jak się… Ech, przepraszam. Nie pamiętam, jak masz na imię.

Uśmiech zniknął z jego twarzy, a mięśnie się napięły.

– Teraz, gdy jesteś taka sławna, pewnie ciężko ci pamiętać starych znajomych. Jestem Ben. Ben Singleton.

Benny Singleton. Teraz sobie przypomniałam. Mama kazała mi trzymać się od niego z daleka, bo między kolejnymi powtórkami próbował mnie pocałować. Żadna ośmiolatka nie chce być całowana przez chłopaka. Szczególnie tak pyskatego, który wiecznie pachniał syropem klonowym.

– Tak, teraz cię pamiętam. – Żartobliwie postukałam się głowę. – Aktorstwo. Wiesz, jak to jest. Gra się tyle różnych ról, że zapomina się prawdziwe imiona ludzi.

Ściągnął usta.

– Pewnie tak.

– Chodź, kupimy ci drugi napój – zaproponowałam z uśmiechem, wskazując na ladę, przy której uwijali się pracownicy.

Zerknął przez ramię.

– O ile twój chłopak będzie trzymał swoje łapska z dala ode mnie. Mógł mi naprawdę zrobić krzywdę – powiedział i pomasował swoje ramię i dłoń.

Parsknęłam pod nosem, na co Benny zmarszczył brwi.

– Przepraszam. – Dotknęłam po przyjacielsku jego ramienia. Popatrzył przeciągle na moją dłoń, a spojrzenie jego zielonych oczu pociemniało. Nachmurzył się. Szybko cofnęłam rękę. – To nie jest mój chłopak.

Benny uśmiechnął się szeroko. Na jego twarzy odmalowała się ulga, a może nawet odrobina nadziei.

– Ochroniarz – warknął przez zaciśnięte zęby Nate, idąc za nami w stronę kasy.

– Och. To dobrze. – Uśmiechnął się i oblizał usta. Jego spojrzenie powędrowało w stronę moich ust. – Naprawdę dobrze.

Wzięłam głęboki oddech, obróciłam się do lady i przywitałam z baristą.

– Cześć, Freddy. Jak tam praca?

– Nie mogę narzekać. Niebo niebieskie, kawa gorąca, muffinki świeże. Chyba że wolisz herbatę… – Spojrzał na moją przemoczoną bluzkę. – Ale tej masz już chyba na dzisiaj dosyć.

Usiadłam i oparłam się o wysoki blat.

– Wpadłam na starego znajomego, który rozlał na mnie swoją herbatę. Przepraszam. Macie tam wielką kałużę. – Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam, że Rachel próbuje wytrzeć rozlaną herbatę chusteczkami. – Ale chyba Rachel się tym zajmie. Dla mnie to, co zawsze, dla Nate’a filiżanka mocnej czarnej, dla Rachel Americano z pianką, a dla mojego przyjaciela, co zechce. A, i dwie muffinki jagodowe.

Oczy Benny’ego rozjaśniły się na dźwięk słowa „przyjaciel”. Ech. Mogłabym nauczyć się, jak nie ściągać na siebie niepotrzebnej uwagi.

– Sky… – zaczął ostrzegawczo Nate, gdy dodałam do zamówienia wypieki.

Obróciłam się, zarzucając kucykiem niczym lassem.

– Głodna jestem.

– To zjedz coś, co ma białko – nakazał.

– Przecież jak wrócimy do domu, to i tak zrobisz mi napój proteinowy, prawda?

Spojrzał na mnie.

– Tak, ale to ma być napój proteinowy do omletu. Nie do jagodowej muffinki, w której są tylko węglowodany, tłuszcze i cukier.

Obróciłam się z powrotem do Freddy’ego.

– Daj mi dwie muffinki, a do tego ciasto bananowe z orzechami!

Nate warknął za moimi plecami.

– W cieście są orzechy. Orzechy liczą się jako białko – posłałam w jego stronę swój najpiękniejszy uśmiech.

– Tak, i mnóstwo tłuszczu. Właśnie zarobiłaś sobie sześć dodatkowych przysiadów. Całkiem możliwe, że z pięciokilogramowymi ciężarkami.

Zmrużyłam oczy, zacisnęłam usta i zbliżyłam się do owłosionej, z przekąsem wykrzywionej twarzy Nate’a.

– Nie ośmielisz się.

On też zmrużył oczy.

– Sprawdź mnie. Nie boję się ciebie. Pamiętaj, kto wywalił twojego ostatniego trenera personalnego. – Przypomniał mi o zastrzeżeniu, które postawił Parker, gdy oficjalnie zostaliśmy parą. Facet, z którym uprawiam seks, nie miesza mi się do biznesu. Nate i tak był ze mną 24/7, więc wydawało się sensowne, żeby on mnie trenował.

– Nienawidzę cię – syknęłam, udając wkurzoną.

– Kochasz mnie. A jeszcze bardziej będziesz kochała swój twardy tyłeczek, gdy wejdziesz na plan nowego filmu – odpowiedział z głupim uśmiechem.

– Zamknij się! – Pokazałam mu język i w tym momencie uświadomiłam sobie, że kłócimy się na oczach Benny’ego i Freddy’ego. – Przepraszam, chłopaki. Dopiszesz mi wszystko do rachunku?

– Jasna sprawa, Sky.

Benny podszedł do blatu, gdy właściciel dał mi kubek z herbatą. Podałam go staremu znajomemu, mając nadzieję, że weźmie herbatę i sobie pójdzie. Ale nie.

Sączył głośno przez słomkę swoją herbatę, podczas gdy reszta z nas czekała na swoje zamówienie. W brzuchu mi burczało. Podeszłam do pustego stolika i usiadłam. Benny ruszył za mną. Nate i Rachel usiedli przy stoliku obok. Podał żonie Americano.

– Mleka, kochanie?

Skinęła głową.

Nate zdjął wieczko i podszedł do blatu ze spieniaczami do mleka, serwetkami i innymi kawiarnianymi drobiazgami. Nalał odrobinę, zamieszał i wrócił do swojego stolika. Podał Rachel kubek, po czym zwalił się swoim potężnym cielskiem na krzesło.

– Ci dwoje są razem? – Benny wskazał głową w ich stronę.

Skinęłam.

– Tak, są po ślubie. Oboje pracują jako moi ochroniarze. – Wzięłam muffinkę, odwinęłam ją z papieru i odgryzłam sporą część, patrząc Nate’owi prosto w oczy.

– Mmm… Ale pychota – powiedziałam, rozkoszując się tym węglowodanowym rajem.

Nate uśmiechnął się i pokręcił głową.

Wiedziałam, że przyjdzie mi za to zapłacić, ale to tak cholernie dobrze smakowało.

Gdy tak przeżuwałam muffinkę, nagle poczułam, że powietrze w kawiarni aż zaiskrzyło. Podniosłam wzrok i moje serce zaczęło bić szybciej. W brzuchu zatrzepotały motyle. Parker, w szarej marynarce, białej koszuli i grantowym krawacie, stał w wejściu. Wyglądał tak, że mogłabym go schrupać na miejscu. A jednak żułam dalej muffinkę, podczas gdy on skanował wzrokiem wnętrze. Jego spojrzenie wreszcie trafiło na mnie. Uśmiechnął się w ten swój zabójczo uroczy sposób i ruszył w naszą stronę.

Całe pomieszczenie zredukowało się wyłącznie do mojego mężczyzny. Spodnie opinały mu się na umięśnionych udach, a koszula na szerokiej klatce piersiowej. Oblizałam usta i uniosłam głowę, gdy szedł do naszego stolika.

– Skoro nie jest twoim chłopakiem, to może… – zaczął Benny, ale tak bardzo chciałam się przywitać ze swoim facetem, że w ogóle nie mogłam się skupić na tym, co mówił.

– Cześć, kochanie… – Parker podszedł do nas, pochylił się, uniósł mój podbródek i pocałował mnie namiętnie, przygryzając na koniec lekko moją dolną wargę. – Mmm… Jagody i brzoskwinie. Moja ulubiona kombinacja. – Mrugnął do mnie, po czym zwrócił uwagę na mężczyznę, który siedział ze mną przy stoliku. – Cześć. A ty to kto?

– Przyjaciel Skyler. Benny.

Chciałam wytłumaczyć Parkerowi, że gość nie jest tak naprawdę moim przyjacielem, ale uznałam, że na to będzie jeszcze czas.

– Kochanie, wpadłam dzisiaj na Benny’ego. Dosłownie. Rozlał na mnie całą herbatę. – Parker powiódł wzrokiem z góry na dół, przyglądając się mojej przemoczonej bluzce, po czym ponownie spojrzał mi w twarz. – No i przypomnieliśmy sobie, że jako dzieciaki graliśmy razem w reklamie płatków śniadaniowych. Uwierzysz?

Usta Parkera ściągnęły się w wąską kreskę. Uniósł brwi.

– Mały ten świat. Skąd jesteś? Benny, tak?

– T-tak. Nie jestem stąd. Jakiś czas mieszkałem w Nowym Jorku. Teraz przeniosłem się tutaj. Pracuję w tamtym miejscu – wskazał na ścianę przylegającą do budynku, w którym mieszkałam i gdzie znajdowały się biura International Guy.

Parker przekrzywił głowę.

– Serio? Też tam pracuję. Nigdy cię nie widziałem.

– Zacząłem dopiero parę tygodni temu – odparł Benny.

– Hmm… – Parker spojrzał na torbę ze słodkościami i wyciągnął po nią rękę.

– Tak, tak, jest tam też muffinka jagodowa dla ciebie. I ciasto bananowe z orzechami dla Bo. – Zerknęłam na Nate’a i uśmiechnęłam się, po czym odwróciłam ponownie do swojego faceta. – Royce mówi, że nie je muffinek ani niczego innego z węglowodanami na śniadanie.

Nate udał, że klaszcze.

Skrzywiłam się. Oboje i Rachel wybuchli śmiechem i wrócili do picia kawy.

– Dzięki, kochanie. Odprowadzę cię do domu.

Zrozumiałam, że Parker próbuje mnie uwolnić od tego spotkania i wstałam. Gdy tylko się podniosłam, objął mnie w pasie ramieniem i przejechał ręką po tyłku.

– Coraz szczuplejszy. – Ścisnął mocno mój pośladek. – Nate, przetrenowujesz moją kobietę. Lubię, jak jest za co złapać.

– Widzisz?! – wskazałam na Nate’a palcem, na co ten pokręcił tylko głową. – Mój mężczyzna lubi mój tyłek taki, jaki jest.

– Przypominam po raz setny: sama chciałaś, żebym cię trenował! – wypalił nieco poirytowany Nate.

– Yyy, no dobra… Widzę, że jesteś zajęta. – Benny wstał od stolika. – Miło było cię zobaczyć, Skyler. Mieszkamy w tej samej okolicy, więc może będzie okazja czasami się spotkać.

– Mhm… Trzymaj się. – Gdy Benny wreszcie poszedł, przytuliłam się do piersi Parkera. – Ech…

– Domyślam się, że to nie jest jeden z twoich przyjaciół? – zapytał Parker i pocałował mnie w czoło.

– Nie. Siedemnaście lat temu wystąpiliśmy razem w jednej reklamie, a zachowuje się, jakbyśmy znali się od zawsze.

Gdy tylko to powiedziałam, poczułam, jak Parker się spina. Spojrzał na Nate’a i skinął mu głową.

Nate wzruszył ramionami.

– Nie zauważyłem w nim niczego niepokojącego, ale nie zaszkodzi przyjrzeć mu się bliżej. Dodam jego nazwisko do listy.

Podniosłam głowę i spojrzałam na Parkera.

– Myślisz, że Benny może być tym dziwakiem, który wysyła mi wiadomości?

Ujął moje policzki w dłonie.

– Nie wiem, ale wspomniał, że mieszkał wcześniej w Nowym Jorku, a teraz nagle mieszka tutaj. No i sprawia wrażenie, jakby był lepszym przyjacielem, niż ty o nim myślisz?

– To prawda. Odnosi się do mnie za bardzo po przyjacielsku, ale wiele osób tak ma, gdy spotykają po latach kogoś znajomego.

– Nie zaszkodzi go sprawdzić – powtórzył Nate.

Wzruszyłam ramionami.

– Jak tam chcecie. Dobra, muszę dokończyć moją muffinkę i kawę, wziąć prysznic, a potem możecie mi pokazać, jakie wiadomości do mnie przyszły i co tam przede mną ukrywacie.

Parker objął mnie w pasie i poprowadził przez kawiarnię do wejścia do naszego budynku.

– To nie tak, że coś przed tobą ukrywamy. Po prostu…

– Po prostu mnie chronicie. Tak, rozumiem to, kochanie, nie jestem zła. Wiem, że mnie kochasz i chcesz, żebym była bezpieczna.

Zatrzymał się na chodniku i obrócił w moją stronę. Jego błękitne oczy w porannym świetle wydawały się szare.

– Zrobię wszystko, aby zapewnić ci bezpieczeństwo. Jesteś całym moim światem.

Stanęłam na palcach i pocałowałam go.

– Wiem, ale utrzymywanie przede mną sekretów na nic się już nie zda. Dowiedziałeś się, czy Wendy mogłaby się z nami spotkać?

Skinął głową.

– Tak, powiedziała, że wpadnie na kolację. W porządku? W czasie lunchu mam spotkanie z Andre, naszym agentem. Ma dla nas potencjalnie nowego pracownika.

– Och, prawnika?

– Tak. – Poprawił marynarkę i krawat. – Wyglądam, jak należy? Podobno to absolwentka Harvarda, która później wykładała na Georgetown i zdała egzamin aplikacyjny z niesamowicie wysokim wynikiem. Przez kilka ostatnich lat pracowała na Kapitolu, ale teraz nagle chce się przenieść do Bostonu.

– Kochanie, wyglądasz idealnie. Na pewno zwalisz ją z nóg.

Uśmiechnął się i wpuścił mnie do budynku. Minęliśmy ochronę i weszliśmy do windy.

– Wysiądę na swoim piętrze, a wy jedźcie na górę. Sky, umyj się i przebierz. Możemy pogadać w moim gabinecie przed lunchem. Co wy na to?

Nate i Rachel, którzy szli za nami przez cały czas, przystali na propozycję. Gdy winda ruszyła, ja też przytaknęłam. Gdy zatrzymaliśmy się na piętrze, na którym znajdowały się biura International Guya, Parker pocałował mnie szybko i wysiadł. Annie stała w drzwiach z naręczem listów.

– Cześć, wszystkim – przywitała się słodkim głosem.

– Cześć, Annie – powiedziałam. – Przykro mi, ale załapałaś się na windę ze śmierdziuchami! Właśnie wracamy z joggingu. I jedziemy na górę.

Machnęła ręką.

– To nic. Przejadę się. Idę z tym na pocztę. – Wskazała na trzymany stos listów. – Podoba ci się w Bostonie?

– Tak! Bardzo. Mieszkam tu od niedawna, ale wracanie do domu, do Parkera, jest bardzo miłe.

Annie uśmiechnęła się szeroko, gdy winda ruszyła w górę.

– To na pewno.

– Masz kogoś? – szturchnęłam ją w ramię.

Jej policzki poróżowiały i zaczęła nerwowo bawić się korespondencją.

– Może. To świeża sprawa i nie chcę zapeszyć.

– Absolutnie rozumiem. Nie bój się i daj się trochę ponieść. Miej coś z życia. – Uniosłam brwi i popatrzyłam na nią. Zachichotała i spuściła głowę, a jej blond włosy przysłoniły jej twarz.

Winda zatrzymała się na moim piętrze. Rachel i Nate wysiedli, chociaż ich mieszkanie znajdowało się piętro niżej. Nigdy nie wysiadali wcześniej, zawsze upewniali się, że znajdę się bezpiecznie w swoim mieszkaniu i że nikogo w nim nie ma.

Gdy wysiadłam z windy, nagle przyszło mi coś do głowy. Odwróciłam się do speszonej i nieco nieśmiałej kobiety w windzie.

– Wiesz, co? Musimy kiedyś zjeść razem obiad.

Annie otworzyła szeroko swoje niebieskie oczy.

– Naprawdę?

– Jasne. Pracujesz z moim chłopakiem. Powinnyśmy się trochę poznać, nie?

– Byłoby wspaniale – powiedziała i westchnęła. – Och, mama padnie, jak o tym usłyszy.

Roześmiałam się i pokręciłam głową.

– Jestem zwyczajną dwudziestoparolatką, która nie ma tu zbyt wielu znajomych. Z chęcią bym się z tobą zaprzyjaźniła.

Jej twarz rozjaśniła się jeszcze bardziej.

– Ja też, Skyler. Ja też.

– No to postanowione. W tygodniu dogadamy jakiś termin.

– Okej. Bardzo się cieszę. – Uśmiechnęła się i pomachała. Drzwi windy zamknęły się za nią.

Wskazałam ręką w stronę mieszkania.

– Dobra, róbcie swoje. Zaczekam tutaj, nudząc się w cholerę, a wy przeszukujcie mieszkanie.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij