- W empik go
Intryga i miłość - ebook
Intryga i miłość - ebook
„Intryga i miłość” to tragedia napisana w 1784 roku przez niemieckiego poetę Friedricha Schillera. Opowiada historię nieszczęśliwej miłości Ferdynanda von Waltera, przedstawiciela arystokracji, oraz jego ukochanej Luizy Miller, będącej biedną mieszczanką. Ponieważ Luiza jest z niższej klasy społecznej, ojciec Ferdynanda postanawia rozdzielić parę. Jednak za spiskowanie przeciwko ukochanej swojego syna spotyka go kara. Utwór przedstawia stosunki społeczne, jakie panowały w ówczesnych Niemczech.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8217-608-7 |
Rozmiar pliku: | 2,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
OSOBY
AKT I
SCENA I
SCENA II
SCENA III
SCENA IV
SCENA V
SCENA VI
SCENA VII
AKT II
SCENA I
SCENA II
SCENA III
SCENA IV
SCENA V
SCENA VI
SCENA VII
AKT III
SCENA II
SCENA III
SCENA IV
SCENA V
SCENA VI
AKT IV
SCENA I
SCENA II
SCENA III
SCENA IV
SCENA V
SCENA VI
SCENA VII
SCENA VIII
SCENA IX
AKT V
SCENA I
SCENA II
SCENA III
SCENA IV
SCENA V
SCENA VI
SCENA VII
SCENA OSTATNIASCENA I
Pokój w domu Millera.
Miller wstaje z krzesła i kładzie na bok basetlę. Przy stole Żona jego w rannym ubiorze pije kawę.
MILLER
w poruszeniu i przechadzając się po scenie
Dosyć już tego! To rzecz nie na żarty. Córka moja z majorem pójdzie na języki. Mój dom okrzyczą. Prezydent rzecz całą przewącha – i cóż? – oto krótko i zwięźle ja paniczowi zakażę tu bywać.
ŻONA
Wszakżeś go do domu twego nie namawiał – córki nie narzucał.
MILLER
Do domum nie namawiał, dziewki nie narzucał; a kto o tym wspomni? – Byłem tu panem i trzeba było córce mores nakazać, szanownemu papie o synku dać wiedzieć – a tak, młodemu baronowi wytrą kapitułę, a cała burza spadnie na skrzypiciela.
ŻONA
popijając kawę
Koszałki, opałki! Co spaść może na ciebie? Kto ci za złe weźmie? Pilnujesz rzemiosła i zbierasz uczniów, gdzie ich znaleźć można.
MILLER
Ale racz mi powiedzieć, co z tego wszystkiego na końcu wypadnie? Dziewczynę na żonę wziąć nigdy nie może – o ożenieniu tu ani gadać – a jeśli ma być... Zlituj się Boże! – Dobry dzień Jejmości! – Przypuśćmy, że ten paniczyk, tu i tam się szastając, poradził już sobie – diabeł nie śpi! – tożby zasmakowało taką szklaneczkę słodkiej wody wypić. Pilnuj dobrze! Gdybyś do każdej szparki oko przytknęła, przed każdą krwi kroplą straż postawiła; on ci z przed nosa dziewczynę uchwyci, na swoje przerobi i córka zhańbiona, życie całe na koszu osiędzie, albo znudzona, przyczepi się do rzemiosła – grożąc pięścią. Jezu Chryste!
ŻONA
Boże nas zachowaj!
MILLER
Ty się tylko zachowaj. Za czym innym ten wietrznik upędzać się może? Dziewka piękna i zgrabna i czysto się przybiera. Pod dachem niech co chce będzie. U was kobiet to fraszka, byle pieścidełko na świecie pokazać. Niech no mój wiercipięta ten artukuł zwietrzy, to mu aż jasno w oczach zaświeci i dopiero żagielki na wszystkie wiatry rozepnie. Cóż ja mam mówić? – Człowiek jest człowiekiem.
ŻONA
Gdybyś ty odczytał wszystkie piękne listy majora do naszej córki. Boże mój! Tam jak słońce stoi, że mu tylko idzie o jej piękną duszę.
MILLER
W tym właśnie jest sztuka – bić po worku, a osła ogrzmocić. Kto miłe ciałko chce tylko uraczyć, niechaj do serca w kumy posyła. A jaź jak robiłem? – Skoro się czarno na białym pokaże, że dwie dusze zawarły przymierze, to i dwa ciała niebawnie pójdą za przykładem. Służba idzie za panem – a koniec zawsze wyjaśnia, że srebrny księżyc był tylko kusicielem.
ŻONA
Obacz no piękne książki, które pan major do domu poznosił. Córka nasza na nich odmawia modlitwy.
MILLER
świszcząc
Hej ha! ona się modli! – dobrześ odgadła. Prosta polewka za przykra dla brzuszka tuczonego makaronem, trzeba ją pierwej w zaraźliwej kuchni beletrystów przez szatana zaprawić. W ogień mi te brudy! Dziewczyna wysysa z nich tylko Bóg wie jakieś figle niebieskie, co po krwi biegają jak muchy hiszpańskie i wywracają nauki Chrystusa, które zaledwie ojciec jako tako jeszcze utrzymać może. W ogień powiadam – panienka nabija sobie głowę piekła świecidłami, w czułych rozmowach próżniackiego świata nie obaczy swojego domu, zapomni, wstydzić się będzie, że ojciec tylko na skrzypcach umiał wygrywać i gotowa odmówić na końcu poczciwego zięcia, który by się chętnie z moim stanem pogodził. Nie! Na Boga, nie! Zaraz mi pasztety w żywy ogień rzucić – a panu majorowi ja sam pokażę, gdzie stolarz drzwi porobił.
Chce odejść.
ŻONA
Upamiętaj się, Millerze! Nie raz piękny grosz się zebrał z prezentów...
MILLER
wraca się i staje przed żoną
Krwawy grosz za córkę moją? – Do piekła ruszaj, przeklęta kuplerko! Wolę na żebraczym kiju, z moją skrzypką za suchy kawał chleba piosenki wygrywać, wolę moją basetlę w kawałki roztrzaskać, gnój na rolę wozić, niźli używać grosza, na który jedyne dziecko moje zgubą honoru i zbawienia musiało zarabiać. Nie pij tej przeklętej kawy i nie zażywaj tabaki – a nie będzie potrzeby twarz dziecka twego na targowisko wynosić. Ja Bogu dzięki miałem dosyć strawy i białą koszulę na ciele nosiłem, choć ten szałaput w domu się moim jeszcze nie rozkochał.
ŻONA
Tylko się ze drzwiami twymi nie odgrażaj. Poczekaj, aż pierwszy zapęd gniewu minie. Powiadam ci, że nie można pana majora tak niegrzecznie traktować, choćby dlatego, że jest synem prezydenta.
MILLER
Otóż świrszcz w ukropie. Dlatego właśnie, dlatego dziś się wszystko skończy. Prezydent będzie mi wdzięczny, jeżeli poczciwym jest ojcem. Wyczyść mi mój ceglasty surdut bajowy – a zaraz się jemu przedstawię i powiem bez ogródki: Syn jaśnie oświeconego pana rzucił oko na moją dziewkę. Dziewka moja za niska jest na żonę dla jego syna, ale za wysoka na jego nałożnicę – i basta – nazywam się Miller.SCENA II
Poprzedzający i Wurm.
ŻONA
Ach! Dobry dzień, panie sekretarzu! Przecież znowu mamy przyjemność oglądania jego.
WURM
Mnie się zdaje, pani kumo, że gdzie łaska szlachcica gości, tam moja przyjemność mieszczańska niewiele znaczyć może.
ŻONA
Co też nie powiecie, panie sekretarzu! Wysoka łaska pana majora sprawia nam zapewne wielki plezir czasami; ale dlatego nikim wzgardzać nie będziemy.
MILLER
Żono! Krzesło podaj panu – racz się rozgościć.
WURM
kładzie laskę, kapelusz i usiada
No! jakże się miewacie, moi przyszli teściowie? – a może przeszli? – nie spodziewam się jednak. Czy można pannę Ludwikę powitać?
ŻONA
Dzięki za pamięć, panie sekretarzu! Ale moja córka nie jest wcale dumna.
MILLER
ze złością trącając ją łokciem
Kobieto!
ŻONA
Żałuję bardzo, że nie może mieć honoru pozdrowienia pana sekretarza. W tej chwili poszła do kościoła.
WURM
To mnie cieszy, cieszy nieskończenie! Będę z niej dobrą chrześcijankę, pobożną mieć żonę.
ŻONA
To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.