- W empik go
Intymne wyznania kobiety - seria erotyczna - ebook
Intymne wyznania kobiety - seria erotyczna - ebook
"Chcę opowiedzieć historię o moim życiu – o jego części, należącej tylko do mnie i głęboko skrywanej. O moim życiu seksualnym. To właśnie do niego jestem stworzona. To w nim jestem dobra."
Świat jest pełen mężczyzn, a narratorka tej serii jest Don Juanem w spódnicy, która nie potrafi odmawiać. Ea kocha męża i dzieci, ale to jej nie wystarcza. Jej życie nie jest pełne bez podniecającej atmosfery nowej przygody, więc kiedy pojawia się okazja erotycznego doznania, korzysta z niej.
Główna bohaterka serii, Ea, to postać inspirowana historią życia prawdziwej kobiety. Pisarka Anna Bridgewater spisała jej historię i na jej podstawie stworzyła opowiadanie.
* Żądza - Intymne wyznania kobiety 1
* Lato w Rzymie - Intymne wyznania kobiety 2
* Pokój dla dwojga - Intymne wyznania kobiety 3
* Fantazje - Intymne wyznania kobiety 4
* Podróż - Intymne wyznania kobiety 5
* Na spotkanie Wschodu - Intymne wyznania kobiety 6
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-265-3623-2 |
Rozmiar pliku: | 334 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Opowiem wam historię mojego życia. Lub przynajmniej jego części. Części, która jest mną, ale pozostaje w ukryciu. Mam na myśli moje życie seksualne. Bo do niego właśnie zostałam stworzona. W tym właśnie jestem dobra.
Jest środek lata w Kopenhadze. Mam dwadzieścia pięć lat. W powietrzu unosi się żółtawy kurz, wzbijający się nad wijącymi się wokół jezior ścieżkami. Firma, w której pracuję, urządza letnią imprezę. Wkładam obcisłą, czarną sukienkę w kwiaty. Kocham tę kieckę. Uwielbiam to, jak w niej wyglądam. Jestem szczupła, mam długie ciemne włosy i wysoko osadzone piersi. Palę papierosa za papierosem i jestem w głębi duszy zahukana jak piętnastolatka. Ta płochliwość mnie drażni.
Rozgrzebuję ją i jątrzę niczym bąbel po ugryzieniu komara, którego nie jestem w stanie przestać drapać.
Idę na imprezę. To zwyczajne przyjęcie: kolacja, drinki, piwo, papierosy, a potem pub. Jest ciepły i pogodny wieczór, a ja przechadzam się z dumą w czarnych skórzanych sandałkach na wysokim obcasie i dopasowanej sukience. Chcę opowiedzieć o tym, jak wracam do domu z jednym z moich współpracowników. On ma żonę, ja jestem singielką. Jest wysoki i muskularny. Ma twarz obficie nakrapianą piegami i głos o ciemnej, miękkiej barwie, a ja mam na niego ochotę. Właściwie jestem na niego napalona. Chciałabym, żeby leżał na mnie, w moim wielkim łóżku z masywnym wezgłowiem z ciemnego drewna. Pragnę poczuć na sobie jego biodra i jego twardą klatkę piersiową. Chcę, by jego długie, blade palce pieściły moje ciało. Żeby mnie całował, trzymając mnie za tył głowy. Żeby mnie pożądał. Lizał moje kostki i zagłębienia pod moimi kolanami i moje pachy.
Jest jasna noc, a ściany sypialni pomalowane są na zielono, więc ma się wrażenie, jakby leżało się pod niebem lub w akwarium. On ma słony smak, z domieszką nieco cierpkiej nuty. Obnażam przed nim moje jasnobrązowe sutki i zachęcam, by je polizał. Mój własny zapach robi się ostrzejszy i przyćmiewa jego woń. Jego uda są tak samo blade jak jego dłonie i fantastycznie jędrne. Gdy się na mnie kładzie, zwracam uwagę na maleńką, nieowłosioną plamkę z tyłu jego głowy. Plamka ta sprawia, że pragnę otoczyć go opieką. Pociągam jego głowę w dół, zbliżając ją do siebie. Leżymy, dotykając się policzkami, tak, że mogę delikatnie podgryzać płatek jego ucha. Piegi, którymi obsypana jest jego twarz, pokrywają też cienką warstwą jego klatki piersiowej. Nigdy wcześniej nie widziałam tak idealnego, jasnego ciała. Czuję fascynację zmieszaną z lekką odrazą, bo jego blada skóra wydaje się wilgotna, zupełnie jakby ktoś rozlał na stół mleko, a następnie porządnie go nie wytarł.
Stwierdzam jednak, że zupełnie mi to nie przeszkadza, więc nie przestaję zabawiać się jego ciałem, dotykać go, chcę go poczuć i pragnę, żeby on poczuł mnie. Chcę, żeby spędził w moim łóżku długie godziny, więc przynoszę wodę, wino i fajki. W tym jestem dobra. Taką właśnie osobą potrafię być.
Nie opowiadam tego, by wzbudzić czyjeś oburzenie. Ani po to, by ktoś mnie potępiał. Chcę podzielić się z wami tym, żebyście wiedzieli, jak to jest być mną, chociaż obawiam się odrzucenia i usprawiedliwiania moich czynów. Wiem, co inni myślą o takich jak ja: „Jako nastolatka musiała być pewnie równie nieokiełznana”. Jakby można było deprecjonować moje życie osoby dorosłej, stwierdzając, że nadal jestem niedojrzała. Albo: „No tak, biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich dorastała, trudno się dziwić, że teraz nie potrafi znaleźć sobie miejsca”. Takie uproszczone wyjaśnienia są bez sensu, a moje dzieciństwo nie było wcale takie złe. Sama zdecydowałam, jak będzie wyglądać moje życie, choć zdaję sobie sprawę, że stawką jest naturalnie o wiele więcej niż tylko „tu i teraz”. Ale liczy się właśnie „tu i teraz”.
Pochłania mnie dzień dzisiejszy, a nie to, co wydarzyło się wiele lat temu, ani to, co czeka mnie w przyszłości.
Wiem, że wiele osób z miejsca zaczyna porównywać moją historię do swojego własnego życia. Te osoby z chęcią powiedziałyby mi, że nigdy w życiu nie rzuciłyby na szalę swojego małżeństwa dla znajomości na jedną noc. Ale jestem świadoma tego, że inni nie są tacy jak ja. Nikt nie musi mi tego mówić. „Nie mogłabym wyjechać służbowo na tydzień do Hong Kongu. Przecież ucierpiałyby na tym moje dzieci” – skomentowałaby pewnie przyjaciółka. Za każdym razem, gdy to słyszę, uchodzi ze mnie trochę powietrza. Kurczę się w sobie. Mam wrażenie, że inni oceniają i odrzucają jakąś część mnie. Ale ja nie jestem taka jak ona. Nie jestem nią.
Myślę, że nie ma dużo ludzi podobnych do mnie. Ale nie jestem tego pewna, bo o tym się nie mówi. Dlatego właśnie chcę opowiedzieć swoją historię. Kiedy ma się sekretne życie, o którym nikt nie wie, człowiek zaczyna czuć się przedziwnie samotny. Poza tym moje opowiadanie stanowi swoiste zabezpieczenie. Niekiedy zastanawiam się, co będzie, jeśli coś pójdzie nie tak. Przez dużą część mojego życia nikt nie wie, gdzie jestem lub co robię. Czasem doświadczam tak ulotnych przeżyć, że nie potrafię ich niemalże nazwać.
Ale niewykluczone, że któregoś dnia spotkam na swojej drodze faceta, który okaże się inny, niż mi się wydaje. Może mój zdrowy osąd mnie zawiedzie.
A może spotka mnie wypadek. Może któregoś dnia znajdą mnie na plaży półnagą i w podartych ubraniach, leżącą w jakiejś niecce na wydmie. Jeśli tak się stanie, lepiej żebym pozostawiła po sobie jakieś świadectwo tej części życia, która pozostaje w ukryciu.
Obecnie mam czterdzieści lat, jestem mężatką i robię karierę. W moim biurze jest pewien mężczyzna. Ma na imię Magnus i jest nieco młodszy ode mnie. Atrakcyjny na swój konwencjonalny sposób i sprawny fizycznie. Kompetentny w swoim fachu, ale nie pracoholik. Kierownik średniego stopnia, nieco leniwy, ale przyjemnie spędza się z nim czas. Jest uważny i rozrywkowy. I jest na mnie napalony. Czuję to za każdym razem, gdy wybieramy się razem na seminarium albo na targi lub budujemy wspólnie zespół. Zawsze pomaga mi założyć płaszcz i przeciąga kciukiem po moim karku. Albo kładzie mi dłoń na biodrze, kiedy stoimy razem przy bufecie podczas lunchu i z galanterią prowadzi mnie w stronę półmisków wypełnionych wędlinami i sałatką z pomidorów. Ale jego palce wędrują na tyle nisko w dół mojego kręgosłupa, iż wiem, że to pieszczota. W odpowiedzi staję nieco zbyt blisko niego i napieram biodrami na jego biodra. Czuję, że on również się do mnie przyciska, a jego fallus pod ciemnymi spodniami twardnieje w sekundzie.
Stoimy tak nieruchomo przez kilka sekund przed półmiskami z sałatką, po czym rozluźniamy ponownie mięśnie i odsuwamy się od siebie. Uświadomiłam sobie, jaki skrywa w sobie potencjał. Uwielbiam całować, smakować i eksplorować nowe ciało. Przede mną kolejna misja. Nowa ekspedycja.
Zanim pojawia się okazja, by sytuacja mogła się rozwinąć, mija cały tydzień. Mój dział przygotował dla pozostałych pracowników prezentację swoich wyników śródrocznych. Wyniki są satysfakcjonujące, a po ich przedstawieniu raczymy się prosecco i owocami. W niewielkich ilościach, ze względu na późną porę, bo wszyscy są zmęczeni, więc większość z obecnych dostaje rumieńców, a ich spojrzenia stają się mętne. Ja jednak nie tracę koncentracji. Wiem, że mnie obserwuje siedząc i roztrząsając ze swoim szefem problemy komputerowe. Nie patrząc na niego, sprzątam, ustawiam brudne plastikowe kieliszki w stosy i zbieram naczynia jednorazowe. Wzrok mam celowo wbity w stół. W pewnej chwili jednak podnoszę oczy znad naręcza pustych butelek i rzucam: – Trzeba to wynieść do kuchni. Pomożesz mi?
Podążam w stronę kuchni. Butelki ustawiam na podłodze, po czym opieram się biodrami o stół kuchenny i czekam. Czekanie nie trwa długo. W drzwiach pojawia się Magnus, trzymając w każdej ręce pustą butelkę. Odkłada je, odwraca się w moim kierunku i podchodzi do mnie. Przeczesuje dłonią moje włosy, pieści mój kark, a następnie rozpina suwak mojej sukienki. Kładzie mi rękę na plecach, jego skóra pali moją skórę. Czuję na policzku jego oddech. Wolną ręką chwytam go za brodę i obracam jego twarz w kierunku swojej. Spoglądam na jego wargi i już po chwili się całujemy. To bardzo przyjemny całunek, nieco niepewny i czuły, lekko zabarwiony humorem.
Wpijamy się nawzajem w swoje usta, całując się coraz bardziej pożądliwie. On tymczasem nie przestaje dotykać moich pleców. Zdaję sobie sprawę, że drzwi do kuchni są zamknięte i spowija nas absolutna cisza, jakiej doświadczyć można tylko w zupełnie pustych pomieszczeniach.
Robi się coraz goręcej. Zdejmuje dłoń z moich pleców i sięga pod moją sukienkę, żeby zsunąć mi rajstopy. Ogarnia mnie onieśmielenie – myślę o wałeczku tłuszczu wystającego poza gumkę i automatycznie odpycham jego rękę, bo chcę rozebrać się sama. On jednak nalega, zsuwa mi majtki i wkłada mi dłoń między uda.
Moja krew zaczyna szybciej krążyć. Płonę z gorąca i pożądania. Sięgam do tyłu i staram się po omacku rozprawić z jego paskiem i rozporkiem, rozpinam mu spodnie i czuję przez materiał slipów jego twardego penisa.
Cóż mogę powiedzieć? Wiele osób miało zapewne okazję uprawiać seks na stojąco w tym czy innym zakładzie pracy. Jest to szczególna kombinacja nieco niezdarnych akrobacji i uniesienia, zachłannego dążenia do zadowolenia drugiej osoby. Bierze mnie od przodu, a potem liże, aż dochodzę siedząc na krawędzi kuchennego blatu z jedną stopą opartą o lodówkę. Później odwraca mnie i zaczyna posuwać od tyłu krótkimi, ostrymi pchnięciami tak, że obijam się o blat, którego się trzymam, z twarzą przyciśniętą do zlewu i wilgotnymi od potu pasmami włosów, które wchodzą mi do oczu.
Po wszystkim stoi przez chwilę z dłońmi spoczywającymi na mojej talii. Pomaga mi zapiąć i obciągnąć sukienkę, po czym sam doprowadza się do porządku.
Z radością przyjmuję ten gest, którym okazuje mi troskę i otacza mnie opieką, po czym przywieram pupą do jego brzucha.
Oboje wracamy do domu, ja na rowerze, on samochodem. Przy wyjściu chwyta moją dłoń, ściska koniuszki moich palców i mówi:
–To… do zobaczenia. Powolutku wysuwam palce z jego ręki i głaszczę jego dłoń. Potem jadę do domu. Do mojego męża i bliźniaków.
Widzę, że się zastanawiasz: ”Dlaczego ona to robi? Co z tego ma?” Zrozum, że postępuję tak, a nie inaczej, bo tego chcę. Bo myśl o tym, że ten nieznajomy facet mnie pragnie, sprawia, że wypełnia mnie buzująca energia. Potrafię spowodować, że on obnaży przede mną swoje pragnienia. Robię to, bo mogę. Mogę być żoną, kobietą pracującą, matką i przyjaciółką. Ale to nie w tych rolach najlepiej się sprawdzam. Najlepiej wychodzi mi bycie kochanką. Innym wystarczy być może, że uwiodą jedną osobę, z którą następnie zwiążą się na dłużej. Ja natomiast potrzebuję zbajerować setki facetów, żeby poczuć, że żyję. Taka ilość może sugerować, że poszczególni kochankowie nie mają dla mnie żadnego znaczenia. Nic z tych rzeczy. Ten jeden, szczególny facet ma dla mnie nieskończenie dużą wartość. Nie chodzi tu zresztą jedynie o samo uwodzenie, ale o to, by potrafić dostrzec i stworzyć możliwość, która obudzi moje pożądanie. A już najbardziej kręcą mnie sytuacje, w których facetowi wydaje się, że nie ma żadnych szans.
Otwieram drzwi do mieszkania chwilę przed szóstą. Chłopcy oglądają w salonie telewizję, a Rune piecze filety z kurczaka i przegląda maile w kuchni. To właśnie mój świat. Wiele aspektów mojego pożycia z mężem działa bez zarzutu. Nasza przyjaźń, nasze dzieci, od czasu do czasu życie seksualne, chociaż już mnie to nie kręci, tak jak dawniej. Jeśli chodzi o sferę erotyczną jest mi z nim najlepiej, gdy mam akurat na boku kogoś innego, z kim uprawiam seks. Wtedy w domu bywam bardziej napalona i nie przygnębia mnie myśl, że już do końca życia będę kochać się tylko i wyłącznie ze swoim mężem. A taka wizja ogromnie mnie przytłacza. Ta myśl, że nigdy już nie poczuję innych ust na swoich wargach, że nigdy więcej nie będę uprawiać seksu z innym facetem. Postrzegam to niczym rozciągającą się przede mną długą, prostą autostradę. Coś skutecznego i praktycznego, co jednak zupełnie nie wzbudza emocji.
Przygoda z Magnusem nie jest ani pierwszym ani ostatnim z moich skoków w bok. Nie było to też ani najcudowniejsze, czy też najprzyjemniejsze, ani też najbardziej mi obojętne przeżycie. A jednak mam na niego nadal ochotę, łaknę jego pożądliwych pocałunków, ostrego seksu i niemalże szarmanckiego dotyku. Wiem, że muszę znowu się z nim pieprzyć.
Tego wieczora, gdy kochaliśmy się po raz pierwszy, wieszam płaszcz w korytarzu, mówię Runemu „cześć” i wchodzę do salonu. Rzucam się na sofę i obsypuję pocałunkami szyje moich synów, wdychając ich słodki, jeszcze chłopięcy zapach, aż zaczynają się ode mnie odganiać, twierdząc, że im przeszkadzam. Udaję się więc do kuchni, gdzie stoi mój mąż. Pyta, jak mi minął dzień i informuje, że kolacja już prawie gotowa. Przytulam policzek do jego ramienia, a on obejmuje mnie lekko jedną ręką, nie odkładając telefonu komórkowego. Jest moim najlepszym przyjacielem. Stanowimy niezwykle zgrany duet. Nakrywam do stołu, wołam chłopców, po czym siadamy i zajadamy się piersią kurczaka podaną z makaronem i sałatą.
To, co stanowi tak dużą część mnie, musi pozostać tajemnicą. Gdyby inni dowiedzieli się co robię, mogłabym ich zranić. Komórkę trzymam zawsze w torebce, komputer zawsze jest zamknięty i nikt nie zna żadnych moich haseł.Nie chcę ryzykować, że synowie lub Rune przeczytają moje wiadomości lub maile.
Nie mam pojęcia, czy mój mąż podejrzewa, że go zdradzam. Nie wiem też, czy byłby zazdrosny, gdyby w jego głowie zakiełkowało takie podejrzenie. Naturalnie zastanawiałam się nad tym i myślę, że odpowiedź brzmi: „wolę nie być nieufny”. Świadomie zamyka oczy i uszy, nie przyjmując do wiadomości, że w ogóle istnieje taka możliwość.
Nie wiadomo mi też nic o tym, czy sam spotyka się z innymi kobietami. Nie jest to przecież wykluczone. Jeździ na konferencje, spotkania sprzedażowe i różne inne zebrania, w związku z którymi nocuje poza domem. Czasem zdarza mu się wrócić późno z pracy, w doskonałym humorze i z zaróżowionymi policzkami. Słyszę wtedy, jak żwawo wchodzi po schodach, tryskający energią i bardzo zadowolony z życia.
I niekiedy przychodzi mi do głowy, że może właśnie przed chwilą leżał w ramionach innej kobiety. Ale nie wiem tego. Postanowiłam odrzucać tę myśl, gdy tylko się pojawi. Duszę ją w zarodku, życie toczy się dalej, a ja koncentruję się na moich zadaniach służbowych, meczach piłki nożnej, w których biorą udział moje dzieci i tym, dokąd pojedziemy na wakacje.
Po raz pierwszy zdradziłam męża, zanim jeszcze się pobraliśmy. Byliśmy już razem od kilku miesięcy i małymi kroczkami zaczynaliśmy się docierać. Przygotowywaliśmy sobie nawzajem kolacje, spędzaliśmy wieczory, siedząc objęci na sofie przed telewizorem i opowiadaliśmy sobie o porażkach, jakie spotkały nas w młodości, naszych sukcesach, ambicjach i rozczarowaniach. Ale nie wyznaliśmy sobie jeszcze nawzajem miłości, a rozmawiając o przyszłości, snuliśmy jedynie marzenia, a nie wspólne plany.
Wyjechałam do mojego domu rodzinnego, żeby spędzić z rodzicami święta i napisać pracę egzaminacyjną. Tam dowiedziałam się od mamy, że jeden z moich byłych chłopaków z czasów gimnazjum, wrócił na jakiś czas do miasta, bo był akurat w trakcie rozwodu. Schowałam tę informację z tyłu głowy, ale o niej nie zapomniałam. Powracałam do niej i obracałam ją w głowie, tak jak dziecko obraca w buzi cukierka. Pierwszego dnia świąt przyjechał Rune. Zjedliśmy obiad świąteczny z moją rodziną, włóczyliśmy się szarymi, zamkniętych uliczkami i kochaliśmy się bezgłośnie i nieporadnie w wąskim łóżku w moim dawnym pokoju. Na drugi dzień Rune wrócił do domu, bo musiał iść do pracy.
Po jego wyjeździe odwiedziłam moją starą sympatię. Spędziliśmy razem całą dobę. Kochaliśmy się w łóżku jego rodziców, podczas gdy oni jedli obiad u rodziny. Zrobiłam to, bo w naszej znajomości pozostało coś zagadkowego, bo akurat był w mieście, bo jeszcze ze sobą nie skończyliśmy. I dlatego, że nadarzyła się ku temu okazja. Gdy byłam nastolatką, kochały się w nim wszystkie dziewczyny. Fakt, że spędziliśmy ze sobą kilka nocy był dla mnie zwycięstwem, a to, że w pewnej chwili przestał dzwonić i trzymać mnie za rękę na imprezach – porażką. To, że teraz miałam go znowu, stanowiło nową, choć już nie tak spektakularną wygraną. Do tego był bardzo przystojny. Gdy miałam siedemnaście lat, a on dziewiętnaście, nigdy nie powiedział, że mnie kocha. W tamtych czasach to ja byłam bardziej zaangażowana. Albo przynajmniej byłam w nim zabujana. Ale wiedziałam, że nigdy nie usłyszę tego z jego ust. Że nigdy nie ubierze tego w słowa, więc udawałam, że nie mam nic przeciwko temu, że jestem jego przyjaciółką do łóżka. Aż do momentu, gdy stwierdził, że woli uprawiać seks z moją przyjaciółką.
Ale w te święta o tym nie rozmawialiśmy. Kochając się z nim po tych wszystkich latach w pewien sposób rozpoznawałam jego ciało, ale nie do końca. Nie miał już tej naturalnej kondycji fizycznej typowej dla nastoletnich chłopców i stał się bardziej żylasty. Jego nieogolony zarost był ciemniejszy, a kości policzkowe wyraźniej zaznaczone. To było niczym poznawanie zupełnie nowego ciała, a ja uwielbiam całować, eksplorować i smakować nieznane mi wcześniej ciała. Moje własne ciało też nie było już takie jędrne, nabrałam nieco kształtów i miałam znacznie większą pupę. Jednak on napalił się na moje nowe kształty, a w szczególności na mój tyłeczek. Chwycił go obiema dłońmi, po czym zaczął go ugniatać i ściskać, trzymał mnie mocno za biodra i głośno jęczał, dochodząc.
Potem zawinięci w kołdry piliśmy w kuchni herbatę Earl Grey i gawędziliśmy beztrosko o życiu. Ja byłam niespokojna i nie mogłam przestać myśleć o tym, że niedługo będę wracać do domu. Zarazem pragnęłam jednak zdobyć go jeszcze raz, chciałam, żeby opowiedział mi o wszystkim, chciałam mu schlebiać, sprawiać mu radość, wzbudzać w nim żądzę. Rozwodził się z żoną, która pochodziła z Francji. Ona wróciła do domu do Lyonu, a ich mieszkanie zostało sprzedane. Był bezbronny, a rozstanie ugodziło go niczym włócznia przeszywająca pierś.
Gdy tak leżeliśmy na sofie i oglądaliśmy stary film w telewizji, w którymś momencie do domu wrócili jego rodzice. Powiedzieli tylko: „cześć”, „dawno się nie widzieliśmy” i „dobranoc”, po czym poszli spać. Pomyślałam wtedy o tym, że leżałam wcześniej w ich pościeli. Nagle poczułam dłoń wślizgującą się pod koc, którym byłam przykryta. Dłoń odnalazła moją talię, podążyła w górę i spoczęła na mojej piersi, okrywając ją niczym muszla. Zamknęłam oczy i odchyliłam do tyłu głowę.
Rano wymknęłam się przez komórkę obok kuchni i truchcikiem pobiegłam podmiejskimi uliczkami do domu moich rodziców. Siedzieli akurat przy śniadaniu i czytali gazetę ubrani w szlafroki. Moja mama podała mi kubek i powiedziała: – To miło, że twoje stare przyjaciółki też spędzają w domu przerwę świąteczną. Potwierdziłam skinieniem głowy. W rzeczy samej. Nazajutrz wsiadłam w pociąg do Kopenhagi, a wiosną postanowiliśmy z Rune razem zamieszkać. Ale to nie przytrzymało mi cugli.
Rune wprowadził się do mojego małego dwupokojowego mieszkania. Kłóciliśmy się o to, w jakim kolorze będzie sofa, o to, gdzie mamy stawiać swoje buty, o to, jak często będziemy zmywać naczynia, jak również o to, ilu kolegów może zaprosić do domu na oglądanie meczu piłki nożnej w telewizji. I uprawialiśmy seks. Dużo seksu. Leżeliśmy na sofie oglądając filmy na DVD i pieściliśmy się nawzajem, więc nigdy nie udało mi się zobaczyć do końca filmu ”Więzień nienawiści”, mimo że zrobiliśmy dwa podejścia. Kochaliśmy się w kabinie prysznicowej, która znajdowała się w rogu sypialni i której łączenia skrzypiały, gdy Rune posuwał mnie, dociskając moje ciało do ścianki ze zmatowiałego plastiku. Naturalnie zabawialiśmy się też ze sobą w moim podwójnym łóżku i to niemalże każdej nocy. Kochaliśmy się od przodu i od tyłu, uprawialiśmy obłędny seks w mojej białej pościeli.
Pozwalałam sobie zatracić się w nim i dawałam mu robić ze sobą, co mu się tylko podobało. Jeśli czytając to, odnosicie wrażenie, że byłam bierna, zapewniam, że nic bardziej błędnego. Otóż zachłannie go pożerałam i przyjmowałam z wdzięcznością wszystko, co miał mi do zaoferowania. Posuwał mnie, wkładając w to całą energię swojego jasnego, jędrnego ciała, a jego dłonie eksplorowały każdy centymetr mnie. Traktował moją żądzę jak pewnego rodzaju projekt, hobby i misję. Niemniej jednak mimo, iż uprawialiśmy tyle seksu, jakaś cząstka mnie nadal pozostała nienasycona. W dalszym ciągu była otwarta na otaczający mnie świat i potencjał, jaki w sobie skrywał.
Znalazłam przystojnego faceta obdarzonego potężną siłą napędową i optymizmem, które to cechy na co dzień uskrzydlały go i popychały do działania. Faceta, który uwielbiał życie towarzyskie, imprezy i mnie. A ja, mimo tego, nie byłam w pełni usatysfakcjonowana. Miałam wrażenie, że wyszukałam sobie szufladkę szafy archiwalnej i do niej wskoczyłam, po czym drzwi szafy się zatrzasnęły. Czy to brzmi sensownie? Może i nie. Ale tak to odbierałam. Dokładnie jak wtedy, gdy miałam wybrać profil w gimnazjum. Moi nauczyciele namawiali mnie na języki nowożytne – tak się to wtedy nazywało. Więc przytaknęłam i wypełniłam formularz. Ale mój wewnętrzny głos mówił: ”Równie dobrze mogłam zostać biologiem! Albo lekarzem! Mogłam wybrać się do kraju trzeciego świata i wynaleźć lek na malarię!” Czułam niemalże podmuch powietrza, gdy w chwili wyboru języków nowożytnych zatrzasnęły się za mną wszystkie pozostałe drzwi. Decydując się na zamieszkanie z Runem miałam podobne odczucie.
Jedną z szuflad, które w moim życiu zamknęłam, była ta skrywająca marzenie o pisaniu. Dziś przygotowuję biuletyny informacyjne, piszę maile do klientów i czytam książki. Wszelkiego rodzaju książki. W moją głowę silnie wdrukowała się strofa wiersza Emily Dickinson, która dokładnie odzwierciedla to, jak mi było w początkowym okresie, gdy Rune się do mnie wprowadził.
The soul has moments of Escape
When bursting all the doors
She dances like a Bomb, abroad,
And swings upon the Hours
Byłam zabłąkaną rakietą
Nad którą utracono kontrolę
Która siała spustoszenie
Niosąc ze sobą niszczącą siłę.
Po około roku wspólnego mieszkania zostaliśmy zaproszeni na ślub. Żenił się jeden z przyjaciół Runego, jego dawny kolega z klasy, piłkarz ręczny obdarzony idealnym uzębieniem. Jego wybranką była wysoka blondynka, która robiła coś związanego z marketingiem i liniami lotniczymi. Wspominam o tym, aby podkreślić, że wyglądali oni zawsze tak, jakby dopiero co wrócili z ciepłych krajów, dźwigając walizki wypełnione kosmetykami nabytymi w strefie bezcłowej. Na przyjęciu weselnym siedziałam obok prawdziwego gentelmana. Odsuwał mi krzesło, zabawiał mnie rozmową i dolewał wina, zdecydowanie zbyt dużo wina. Miał ciemne włosy i przypominał Cygana z książki dla dzieci, którą czytałam w czasach, gdy jeszcze można było używać określenia „Cygani” i kojarzyli się oni z czymś egzotycznym, wyjątkowym oraz autentycznym.
Wyglądał jak ktoś, kto równie dobrze mógłby nagle chwycić mnie za rękę i zacząć namawiać, żebym z nim uciekła i zamieszkała w jego wozie cyrkowym.
Na imprezie wznoszono toasty. Po daniu głównym, trzy przyjaciółki panny młodej wystąpiły z przygotowaną w powerpoincie prezentacją zawierającą zdjęcia z ich wspólnych wakacji w czasach, gdy były podlotkami. Fotki przedstawiały uśmiechnięte nastolatki o blond włosach, pozujące z drinkami, w bikini, jako pasażerki na skuterze, na plaży, na leżakach, w łóżkach hotelowych. Zasłony w oknach domu weselnego zostały zaciągnięte, żebyśmy lepiej widzieli zdjęcia, a powietrze było ciepłe i nieruchome. Stoły ustawiono nieco zbyt blisko, dźwięk pozostawiał wiele do życzenia, a głosy chichoczących koleżanek panny młodej były niewyraźne. Poczułam senność. Zaczęły mi ciążyć powieki i całe moje ciało stało się ciepłe i ciężkie. Mój sąsiad przysunął swoje krzesło nieco bliżej do mnie i powoli przeciągnął tylną stroną palca wskazującego po nagiej skórze mojego przedramienia. Położyłam sztywną, białą serwetkę na kolanach w ten sposób, że zakrywała przy okazji część jego brzucha.
Następnie wsunęłam pod nią dłoń. Przesunęłam paznokciem po ciepłym, napiętym materiale spodni, skrywającym jego krocze. Poruszałam paznokciem w przód i w tył, zupełnie jakbym ostrożnie starała się zeskrobać jakąś plamkę. Pod wpływem tarcia o materiał poczułam w palcu łaskotanie i lekkie drżenie. Moje usta wypełniał smak pitego wcześniej czerwonego wina, a w uszach słyszałam własny oddech.
Trzy mówiące przez mikrofon dziewczyny i pozostali goście weseli nagle rozpłynęli się w powietrzu. Zniknęła panna młoda, pan młody i Rune. Siedzący obok mnie mężczyzna położył dłoń na mojej, po czym wolnym, spokojnym ruchem rozpiął suwak spodni. Szepnął mi coś, czego nie usłyszałam, a moja dłoń powędrowała pod serwetkę. Czułam, że jego penis jest twardy i gorący, a pokrywająca go skóra – jedwabiście gładka. Oczyma wyobraźni widziałam coś dużego i ciemnego, co pragnęło oswobodzić się z krępującego je ubrania. Pod stołem było zbyt ciasno, żebym mogła swobodnie poruszać ręką, więc tylko pieściłam go delikatnie trzema palcami, nie spuszczając wzroku z prezenterek. Roznamiętnił mnie sam fakt, że go podniecam, w moim łonie buzowało, zaczęłam szybciej oddychać i rozchyliłam wargi. W tym momencie mój sąsiad coś do mnie powiedział, a ja poczułam w uchu jego ciepły oddech: – Chcesz się pieprzyć? Jego słowa podziałały na mnie jak wiadro zimnej wody. Moja dłoń znieruchomiała. Gdyby zadał to pytanie w inny sposób, gdyby zaproponował, że pójdziemy razem do łazienki, otworzyłby drzwi. Tymczasem on je zamknął. Poczułam złość, a jednocześnie ulgę. Po prezentacjach i deserze znalazłam Runego. Byliśmy oboje pijani, ja bardziej niż on. Pociągnęłam go za sobą do toalety, a tam ściągnęłam majtki i poczułam na cipce powiew zimnego powietrza. To była jedna z tych łazienek, w których znajduje się umywalka i sedes. Mój chłopak zamknął drzwi na klucz, oparł się o umywalkę i ręką popchnął moją głowę w dół, tak że przyjęłam pozycję klęczącą. Rozsunął rozporek i przycisnął mi twarz do swojego krocza. Lubię robić facetom laskę. Uwielbiam ten słonawy smak z organiczną domieszką, który u każdego mężczyzny jest nieco inny. Rune smakuje jak las. Ma bujne, gęste i kędzierzawe owłosienie łonowe. Głaskał tył mojej głowy i wczepił palce w moje włosy, a zanim wytrysnął, pociągnął mnie w górę i obrócił, żeby wziąć mnie od tyłu. Widziałam w lustrze siebie i jego za mną, jak wbija się we mnie, sprawiając, że oboje zaczynamy się miarowo kołysać. Lustrzane odbicie Runego i mnie samej, z pałającymi policzkami, rozchylonymi wargami i rozczochranymi włosami mocno mnie rozpalił. Wypchnęłam pupę do tyłu, żeby czuć go możliwie jak najgłębiej.
Oboje doszliśmy. Zwinęłam majteczki w kulkę i wrzuciłam je do kosza na śmieci, po czym wróciłam na przyjęcie z włoskami łonowymi ociekającymi nasieniem, czując jak zimne powietrze owiewa moje wilgotne uda.
Dwa lata po tym, jak skończyłam studia, kupiliśmy z Runem mieszkanie, w którym nadal mieszkamy. Zaczęliśmy zastanawiać się nad dziećmi. Ale zanim cokolwiek się wydarzyło, wyjechaliśmy do Tajlandii z naszymi przyjaciółmi, Peterem i Karin. Planowaliśmy spędzić parę dni w Bangkoku, a następnie zwiedzić kilka wysp, nurkując i opalając się.
Z powodu panującego na miejscu upału i wysokiej wilgoci, a także z uwagi na jet lag, poczułam się skołowana i przedziwnie rozgorączkowana. Rozkoszowałam się feerią świateł i barw nocą, zapachem pieczonych smakołyków, kurzu i benzyny, mrowiem ludzi, porządnie schłodzonym piwem, maleńkimi sajgonkami i smakiem chili, tak pikantnym, że łzy napływały mi do oczu.
W barze, w okolicy, gdzie gromadzą się wszyscy piesi turyści, Rune i Peter wymyślili drinka, którego robiło się z whisky Mekong, wody mineralnej, soku z limonki i cukru. Byli dumni ze swojego trunku, więc mieszali go, częstowali nim Karin i mnie, a także podawali go innym gościom w lokalu. Potem kupili jeszcze jedną butelkę whisky Mekong i jeszcze więcej wody mineralnej. Karin stała i pobłażliwie się uśmiechała. Była spokojną osobą o powolnych ruchach. Upojona whisky, stwierdziłam nagle, że wszystko mnie w niej pociąga. Jej zadarty nos, wydzielany przez nią ledwie wyczuwalny, kwaśnawy zapach potu, jej szare oczy. Błyszcząca od wilgoci skóra, odznaczająca się na tle kolorowych łańcuchów światełek, zawieszonych nad barem.
Zbliżyłam twarz do jej twarzy, pochyliłam głowę i zlizałam krople potu z jej obojczyka. Smakowała zadziwiająco dobrze, słodziej niż Rune. Ugryzłam ją delikatnie w szyję i przyciągnęłam do siebie. Dziwnie było obcować z inną kobietą. Jej ciało było bardziej miękkie niż się spodziewałam i jakoś bardziej niezręcznie było je pieścić. Gdyby założyć, że Rune przypominał w dotyku charta, Karin przyrównać można było do golden retrievera.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.