- nowość
Intymny zwierzyniec - ebook
Intymny zwierzyniec - ebook
Kotka Eponina o manierach dobrze wychowanej panienki, pies Zamore oddający się ukradkiem swojej tanecznej pasji, kot opiumista Zizi, zbyt ładny, by pracować, szczurza rodzina żyjąca w przyjaźni z kocią dynastią – to tylko niektórzy reprezentanci intymnego zwierzyńca Théophile’a Gautiera. Pater familias tej menażerii opisuje ją z wnikliwością badacza, a zarazem czule – choć nigdy czułostkowo – tworząc humorystyczną i autoironiczną refleksję na temat relacji ludzi i zwierząt. Wśród zmian targających dziewiętnastowieczną Francją bardziej martwi się losem umierającego psa niż problemami monarchii lipcowej, bardziej niepokoi go konieczność sprzedania ukochanych koni niż wypadki rewolucji lutowej. To próba zrozumienia życia duchowego naszych „braci mniejszych”, świadcząca o wrażliwości wykraczającej daleko poza czasy, w których powstała.
Książka Gautiera to dowód na to, że w sercu wrażliwego człowieka zawsze było miejsce dla zwierzęcia. To swoisty hołd złożony istotom, które same nie potrafią dojść do głosu. A może jednak potrafią? Po przeczytaniu Intymnego zwierzyńca nic nie jest już oczywiste. Tam każde zwierzę ma swoją historię, osobowość, wady i zalety. Ma duszę. A wyobraźnia i humor, z jakimi opisuje je francuski pisarz, nie znają granic.
Spis treści
Dawne czasy
Dynastia biała
Dynastia czarna
W stronę psów
Kameleony, jaszczurki i sroki
Konie
Przypisy tłumacza
Posłowie. Romantyczny bestiariusz Theophile'a Gautiera
Nota redakcyjna
Kategoria: | Popularnonaukowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8325-140-0 |
Rozmiar pliku: | 12 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
DAWNE CZASY
Samuel Miller, Chłopiec z psem, 1850, olej na płótnie, Fine Arts Museums of San Francisco
Karykaturzyści przedstawiali mnie często w stroju tureckim, rozpartego na poduszkach, otoczonego kotami, które wdrapują mi się poufale na ramiona albo wręcz na głowę. Karykatura to tylko prawda mniej lub bardziej przejaskrawiona, przyznaję zatem, że przez całe życie odnosiłem się do zwierząt, szczególnie zaś do kotów, z czułością bramina albo starej panny. Wielki Byron nie rozstawał się ze swymi zwierzętami, towarzyszyły mu nawet w podróży. Po śmierci wiernego nowofundlanda, Boatswaina, ufundował mu w parku opactwa Newstead grobowiec, na którym kazał wyryć wierszowane epitafium własnego autorstwa. Choć podzielam te uczucia, nie można mnie posądzić o naśladownictwo – zamiłowanie do zwierząt odezwało się we mnie, zanim przyswoiłem sobie alfabet.
Pewien niepozbawiony dowcipu pisarz pracuje obecnie nad Historią zwierząt literackich¹; jeśli zechce opisać moje zwierzaki, niniejsze uwagi będzie mógł potraktować jako źródło najrzetelniejszych wiadomości.
Moje najstarsze wspomnienie związane ze zwierzętami sięga przeprowadzki z Tarbes do Paryża. Miałem wówczas trzy latka – fakt, który podważa wiarygodność panów Mirecourta i Vapereau², utrzymujących, że w moim rodzinnym mieście odebrałem niezbyt staranną edukację. Ogarnęła mnie niezwykle silna tęsknota za domem, o jaką trudno podejrzewać dziecko. Mówiłem wyłącznie gwarą, a tych, którzy posługiwali się czystą francuszczyzną, uważałem za obcych. Budziłem się w środku nocy i pytałem, kiedy wreszcie wyruszymy w drogę powrotną do naszego kraju.
Żadne łakocie mnie nie kusiły, żadna zabawka nie cieszyła. Blaszane bębenki i trąbki nie potrafiły rozproszyć mojej melancholii. Szczególnie mocno tęskniłem za Cagnotte’em, psem, którego musieliśmy zostawić. Tak mi było bez niego źle, że pewnego ranka, wyrzuciwszy przez okno ołowiane żołnierzyki, niemiecką wioskę z jaskrawymi domkami i skrzypki pyszniące się najwspanialszą czerwienią, zacząłem szykować się do tego, aby podążyć ich śladem i jak najrychlej powrócić do Tarbes, do moich gaskońskich krajanów i Cagnotte’a. W ostatniej chwili capnięto mnie za kołnierz. Joséphine, moja niania, wpadła na zmyślny koncept: oznajmiła mi, że Cagnotte, przygnębiony tak długą rozłąką, przybędzie lada chwila pocztowym dyliżansem. Dzieci z naiwną wiarą przyjmują zapewnienia dorosłych, choćby najbardziej niedorzeczne, nie wolno ich jednak oszukiwać; trudno wyrugować przeświadczenie, które zdołało się zagnieździć w ich umyśle. Co kwadrans dopytywałem się, czy aby Cagnotte nie przybył. Żeby mnie uspokoić, Joséphine kupiła na Pont-Neuf małego psa podobnego do pieska z Tarbes. Zrazu go nie poznałem, wyjaśniono mi jednak, że podróż bardzo zmienia zwierzęta. Zadowoliłem się tym argumentem i powitałem w psie z Pont-Neuf autentycznego Cagnotte’a. Był zresztą wielce łagodny, przyjazny i grzeczny. Chętnie lizał nie tylko moje policzki, ale również posmarowane masłem grzanki, które serwowano mi na podwieczorek. Słowem, żyliśmy w najserdeczniejszej komitywie. Z czasem jednak rzekomy Cagnotte stawał się coraz bardziej smutny i nieporadny, jakby coś krępowało jego ruchy. Nie potrafił już spać zwinięty w kłębek, utracił radosną zwinność, oddychał z ogromnym wysiłkiem, odmawiał nawet pokarmu. Pewnego dnia, gdym go głaskał, wyczułem szew na jego mocno napiętym i nabrzmiałym brzuszku. Zawołałem nianię. Przyszła, chwyciła nożyczki, przecięła nić, a Cagnotte, uwolniony z czegoś w rodzaju paltocika z kędzierzawej jagnięcej wełny, w który przyodziali go kupcy z Pont-Neuf, aby upodobnić go do pudla, objawił nędzę i brzydotę pospolitego, ulicznego kundla. Gdy podtył, zaczął się dusić w tym przyciasnym wdzianku; uwolniony z owej skorupy, zastrzygł uszami, przeciągnął się i zaczął przemierzać pokój w radosnych podskokach, najwyraźniej uznając, że brzydota to doprawdy śmieszna cena za swobodę ruchów. Odzyskał apetyt, a moralnymi przymiotami pokrywał niedostatki urody. W towarzystwie Cagnotte’a, który był prawdziwym paryskim ulicznikiem, stopniowo zapominałem o Tarbes i wysokich górach widocznych z okien mojego dawnego domu; nauczyłem się francuskiego i stałem się w końcu prawdziwym paryżaninem.
Clifton Tomson, Pies lorda Byrona – Boatswain, 1808, olej na płótnie, Newstead Abbey, Nottingham
Myli się jednak ten, kto sądzi, że zmyśliłem tę historyjkę ku uciesze czytelników. Jest to relacja prawdziwa co do joty; dowodzi ona, że ówcześni sprzedawcy psów byli kutymi na cztery nogi frantami – żeby nabić w butelkę mieszczucha, preparowali swój asortyment nie mniej zręcznie niż handlarze końmi.
Po śmierci Cagnotte’a przeniosłem afekt na koty, zwierzęta odznaczające się bardziej osiadłym i domatorskim trybem życia. Nie pokuszę się o szczegółowe spisanie ich dziejów. W moim domu następowały po sobie dynastie myszołapów równie liczne jak dynastie królów egipskich; wypadki, ucieczki i śmierć zbierały obfite żniwo. Każdego z nich kochałem, każdą stratę opłakałem. Życie składa się jednak z zapomnienia, a pamięć o kotach zaciera się równie szybko jak pamięć o ludziach.
Ubolewam nad tym, że czas żywota tych skromnych przyjaciół, tych braci mniejszych, nie jest lepiej dopasowany do długości życia ich panów.
Wspomniawszy starą szarą kotkę, która ujmowała się za mną w sporach z rodzicami, a gdy matka zaczynała mnie karcić lub choćby patrzyła na mnie z ukosa, gryzła ją po łydkach, przechodzę do Childebranda, kota z romantycznej epoki. Już w samym jego imieniu kryje się zamysł wykpienia klasyków, w szczególności Boileau³, którego nie darzyłem wówczas szczególną estymą, a z którym od tego czasu jużeśmy się pogodzili. Pan Nicolas powiedział wszak:
Oto przedni koncept poety ignoranta,
Miast znaczniejszych mężów opiewać Childebranda!⁴PRZYPISY TŁUMACZA
¹ Georges Docquois w książce Bêtes et gens de lettres (Zwierzęta i literaci, 1896) przyznaje, że mimo żmudnej kwerendy w paryskiej Bibliothèque nationale nie znalazł – pomijając tę wzmiankę w Intymnym zwierzyńcu – żadnych informacji o takim dziele. Tłumaczowi nie poszczęściło się bardziej niż jemu.
² Eugène de Mirecourt (1812–1880) w swoim mocno plotkarskim i polemicznym cyklu Galerie des contemporains (Galeria współczesnych, 1857) istotnie podał następującą informację dotyczącą Gautiera: „Edukację rozpoczął w gimnazjum w Tarbes”. Gustave Vapereau (1819–1906) w poważniejszym leksykonie z 1865 roku, Dictionnaire universel des contemporains (Powszechny słownik współczesnych), również utrzymywał, że Gautier rozpoczął naukę w Tarbes. Trzeba przyznać, że w kolejnym wydaniu tego słownika (z 1870 roku) zamieścił stosowną korektę: „Pan Th. Gautier opublikował również Intymny zwierzyniec, rodzaj autobiografii skupiającej się na historii jego zwierząt, przy okazji prostując dotychczas publikowane informacje odnoszące się do pierwszych lat jego życia”.
³ Nicolas Boileau (1636–1711) – francuski poeta, prawodawca klasycyzmu w poezji (wierszowany traktat Sztuka rymotwórcza z 1674 roku). Romantycy zarzucali mu ciasnotę poglądów i dławienie poetyckiego natchnienia gorsetem pedantycznych reguł.
⁴ Childebrand (678–751) – książę Burgundii, brat Karola Młota.