Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Irlandczyk - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
13 listopada 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Irlandczyk - ebook

Książka stała się podstawą filmu w reżyserii laureata Oscara, Martina Scorsese.

W rolach głównych występują zdobywcy Oscarów: Robert De Niro, Al Pacino, Joe Pesci, Anna Paquin oraz nominowany do Oscara Harvey Keitel. Twórca scenariusza to również laureat Oscara, Steven Zaillian.

Irlandczyk to epicka saga o zorganizowanej przestępczości w powojennej Ameryce widziana oczami Franka Sheerana, weterana II wojny światowej, specjalisty od szemranych interesów i zabójcy na zlecenie, który pracował dla mafijnego bossa Russella Bufalino.

Obejmująca kilkadziesiąt lat opowieść Sheerana wyjaśnia jedną z największych nierozwiązanych wcześniej zagadek w dziejach Ameryki – historię zniknięcia przywódcy związkowego Jimmy’ego Hoffy. Jest to także podróż po korytarzach zorganizowanej przestępczości. Odsłania jej mechanizmy, walkę o wpływy, animozje i powiązania z amerykańską polityką. W hierarchii półświatka Sheeran wspiął się tak wysoko, że w ramach wytoczonego procesu przeciwko Komisji Syndykatu Cosa Nostry, rząd Stanów Zjednoczonych wymienił go jako jedną z zaledwie dwóch osób pochodzenia innego niż włoskie wśród najważniejszych członków i współpracowników mafii. Obok Sheerana na liście znajdowały się takie „sławy”, jak Anthony „Tony Pro” Provenzano i Anthony „Gruby Tony” Salerno.

W wywiadach nagrywanych na przestrzeni bez mała pięciu lat Frank Sheeran wyznał Charlesowi Brandtowi, że na zlecenie mafii zabił ponad dwadzieścia pięć osób. Na podstawie tych nagrań autor stworzył książkę, od której nie będziesz mógł się oderwać - prawdziwy klasyk gatunku.

"Opowiedziane niezwykle oszczędnie i z mrożącą krew w żyłach mocą. W porównaniu z tą książką Rodzina Soprano sprawia nagle wrażenie teatralnie sztucznej i barokowo zdobnej opowieści."

New York Daily News

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8139-006-4
Rozmiar pliku: 2,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Podziękowania

Mam ogromny dług wdzięczności wobec mojej niewiarygodnie pięknej, utalentowanej i cudownej żony Nancy, która każdy rozdział i każdą korektę poddawała bezlitosnej, uczciwej i mądrej obróbce redaktorskiej, zanim tekst został wysłany do wydawcy. W czasie gdy ja pracowałem nad książką w Nowym Jorku i Filadelfii, Nancy zajmowała się wszystkim, dawała mi nieustające wsparcie i pomoc. Była moim natchnieniem. Zdarzało się, że Nancy towarzyszyła mi podczas moich spotkań z Frankiem Sheeranem, który kraśniał wtedy i ożywiał się niczym młody człowiek. Jestem niezmiernie wdzięczny naszym dzieciom, Tripp Wier, Mimi Wier oraz Jenny Rose Brandt za ich wsparcie.

Podziękowania należą się także mojej niezwykłej matce, która w wieku 89 lat przygotowywała mi włoskie dania, znosiła moją obecność i zachęcała do dalszej pracy, kiedy przez długie tygodnie siedziałem przy swoim laptopie w jej apartamencie na Manhattanie.

Dziękuję także memu drogiemu przyjacielowi, legendzie świata wydawniczego, Williamowi G. Thompsonowi, który pierwszy wydawał Stephena Kinga i Johna Grishama. To jego wiedza i doświadczenie redaktorskie pomogły rozwinąć i doprowadzić do końca pracę nad tą książką.

Trafiłem na złotą żyłę, kiedy Frank Weimann z Literary Group został moim agentem. Frank bardzo wziął sobie całą sprawę do serca jako kawałek historii, który inaczej pójdzie w zapomnienie. To on dał książce tytuł, a Frankowi Sheeranowi kuksańca, który nakłonił go do współpracy przy jego ostatnim, nagrywanym wywiadzie.

Specjalne podziękowania kieruję do utalentowanej redaktor wydawnictwa Steerforth, Kristin Sperber, która, między innymi, przyłapała mnie kilka razy na tym, że zaczynałem pisać jak prawnik.

Kiedy Neil Reshen zasugerował, by mój agent skontaktował się ze Steerforth Press, moja książka nagle została przyjęta przez wydawnictwo, które zawsze się zastanawia. Dziękuję Ci, Neil, za to, że skierowałeś nas do niezwykłego Chipa Fleischera i jego asystentki Helgi Schmidt.

Wdzięczność należy się takim wybitnym dziennikarzom śledczym, jak Dan Moldea, Steven Brill, Victor Riesel i Jonathan Kwitny, którzy z narażeniem zdrowia i życia odkryli i utrwalili tak wiele faktów dotyczących życia Jimmy’ego Hoffy, jego czasów, jak również jego zniknięcia.

Dziękuję wszystkim agentom, śledczym, prokuratorom i ich asystentom, gdyż ich praca zaowocowała wieloma artykułami, do których sięgałem.

Jestem także bardzo wdzięczny memu twórczemu kuzynowi, Carmine’owi Zozzora, który dzień w dzień dawał mi wsparcie i pomagał koncentrować się na książce, kiedy czasem źle mi szło. Zawdzięczam mu wiele cennych rad, a w szczególności tę, której mi udzielał, kiedy zaczynałem jęczeć i narzekać. Powtarzał wtedy: „Po prostu pisz tę książkę; cała reszta jakoś sama się rozwiąże”.

Ogromna porcja wdzięczności należy się moim wspaniałym przyjaciołom i rodzinie za doping, jaki mi dawali do napisania tej książki, jak również wszystkim kumplom, do których wciąż zwracałem się po radę, wsparcie i pomoc. Są to w szczególności Marty Shafran, Peter Bosch, Steve Simmons, Leo Murray, Gary Goldsmith, Barbara Penna, Rosemary Kowalski, Jeff Weiner, Tracy Bay, Chris DeCarufel, Jan Miller, Theo Gund oraz Molly i Mike Wardowie. Mam ogromny dług wobec Roba Sutcliffe’a.

Podziękowania dla Lynn Shafran za jej rady, a w szczególności za to, że doprowadziła do spotkania nieżyjącego już Teda Feury ze mną i z Nancy. Wielkie dzięki, Ted.

Dziękuję memu przyjacielowi, wielokrotnie nagradzanemu ilustratorowi, autorowi i artyście, Uri Shulevitzowi, za to, że ponad dwadzieścia lat temu namówił mnie, bym zaczął pisać zawodowo.

Spóźnione podziękowania należą się Edwinowi Herbstowi, który był moim inspirującym nauczycielem angielskiego w jedenastej klasie Stuyvesant High School w 1957 roku.Prolog | „Russ i Frank”

W domku letniskowym nad jeziorem zebrali się zapłakani członkowie rodziny Jimmy’ego Hoffy. Atmosfera była pełna napięcia. To tu, przy telefonie w jednym z pokoi, FBI znalazło żółty notes. Hoffa zapisał w nim ołówkiem słowa „Russ i Frank”.

„Russ i Frank” byli bliskimi przyjaciółmi i wiernymi sojusznikami Jimmy’ego Hoffy. Olbrzymi, potężnie umięśniony Frank był kimś tak bliskim Jimmy’emu w czasie jego zmagań z wymiarem sprawiedliwości i Bobbym Kennedym i tak lojalnym, że powszechnie uważano go za członka rodziny.

Tego dnia w domku nad jeziorem rodzina zdała sobie sprawę, że jedynie bliski przyjaciel, ktoś zaufany, mógł uśpić czujność zawsze ostrożnego Jimmy’ego Hoffy, który doskonale wiedział, że ma wielu śmiertelnych wrogów. Tego właśnie dnia „Russ i Frank”, czyli człowiek od mokrej roboty na usługach mafii, Frank „Irlandczyk” Sheeran, oraz jego ojciec chrzestny, Russel „McGee” Bufalino, stali się głównymi podejrzanymi w sprawie jednego z najsłynniejszych zaginięć w historii Ameryki.

Każda książka i każde poważne opracowanie na temat zniknięcia Hoffy zawierały twierdzenie, że Frank „Irlandczyk” Sheeran, zagorzały poplecznik Hoffy w szeregach Teamsterów, obrócił się przeciwko swemu przyjacielowi i mentorowi. Według tych prac Sheeran był spiskowcem i przestępcą obecnym przy zabójstwie Hoffy, a sama zbrodnia została zaplanowana i usankcjonowana przez Russella „McGee” Bufalina. Wśród tych opracowań było wiele opartych na drobiazgowych badaniach i dobrze udokumentowanych książek, m.in. The Hoffa Wars autorstwa dziennikarza śledczego Dana Moldei, The Teamsters założyciela Court TV Stevena Brilla oraz Hoffa profesora Arthura Sloana.

Siódmego września 2001 roku, ponad dwadzieścia sześć lat od tajemniczego zaginięcia Hoffy, jeden z członków rodziny, który owego dnia był w domku letniskowym nad jeziorem razem z matką i siostrą, zorganizował konferencję prasową. Nowe wyniki śledztwa rozbudziły nadzieje syna Hoffy, przewodniczącego Teamsterów, Jamesa P. Hoffy. FBI ujawniło testy DNA wykonane na kosmyku włosów, stanowiące niezbity dowód na to, że Jimmy Hoffa był w samochodzie, który, jak od dawna uważano, został wykorzystany w dokonaniu zbrodni. Korespondent Fox News, Eric Shaw, zadał Jamesowi pytanie, czy jego ojca mógł zwabić do samochodu któryś z dobrze znanych podejrzanych. James kręcił przecząco głową, patrząc na kolejne nazwiska z listy i powiedział na koniec: „Nie, ojciec nie znał żadnej z tych osób”. Shawn zapytał wtedy, czy ojciec posłuchałby Franka Sheerana, gdyby ten zapraszał go do samochodu. James pokiwał głową i oznajmił: „Tak, ojciec wsiadłby z nim do samochodu”.

Kończąc konferencję, James wyraził życzenie, że sprawa zostanie zamknięta dzięki „wyznaniu na łożu śmierci”. W chwili gdy wypowiadał te słowa, Frank Sheeran był jedynym żyjącym podejrzanym, wystarczająco starym, by „wyznać na łożu śmierci”. Konferencja prasowa odbyła się cztery dni przed tragicznymi wydarzeniami 11 września 2001 roku. Zaplanowany na następny tydzień udział Jamesa P. Hoffy w programie Larry King Live został odwołany.

Sprawa Hoffy została zepchnięta z pierwszych stron gazet. Miesiąc później jedyna córka Jimmy’ego, sędzia Barbara Crancer, zadzwoniła do Franka Sheerana ze swojego biura w St. Louis. W stylu, który przypominał jej legendarnego ojca, szybko przeszła do rzeczy i poprosiła Sheerana, by pozwolił jej rodzinie zamknąć sprawę i złożył zeznania dotyczące wszystkich znanych mu faktów związanych z zaginięciem jej ojca. „Niech pan zrobi to, co właściwe” – powiedziała mu. Sheeran posłuchał rady adwokata – niczego nie wyjawił, a Barbarę, w słowach pełnych szacunku, odesłał do swojego prawnika.

Nie był to pierwszy raz, kiedy sędzia Barbara Crancer pisała lub dzwoniła do „Irlandczyka” z myślą o nakłonieniu go do ujawnienia sekretów. Szóstego marca 1995 roku napisała do Franka: „Głęboko wierzę, że jest wielu ludzi, którzy mienili się lojalnymi przyjaciółmi mojego ojca i którzy wiedzą, co się z nim stało, kto to zrobił i dlaczego. Fakt, że żaden z nich, nawet przy zapewnionej pełnej dyskrecji, nigdy niczego nie powiedział jego rodzinie, jest dla mnie czymś bolesnym. Żywię przekonanie, że pan jest jednym z tych ludzi”.

Dwudziestego piątego października 2001 roku, tydzień po telefonie Barbary, do drzwi od strony patia znajdującego się na parterze apartamentu Franka Sheerana zapukało dwóch młodych agentów FBI. „Irlandczyk” był już wtedy po osiemdziesiątce i chodził, pomagając sobie balkonikiem. Agenci byli przyjaźnie nastawieni. Odnosili się z szacunkiem do zbliżającego się do kresu swych dni Sheerana. Mieli nadzieję, że z wiekiem mafioso zmiękł, może wręcz odczuwał skruchę. Przyszli, licząc na owo „wyznanie na łożu śmierci”. Powiedzieli Frankowi, że są zbyt młodzi, by pamiętać tę sprawę, ale przeczytali tysiące stron akt na jej temat. Mówili otwarcie o niedawnej rozmowie telefonicznej Barbary Crancer z Sheeranem i przyznali, że omawiali jej treść z panią sędzią. „Irlandczyk” skierował ich do swojego adwokata, byłego prokuratora okręgowego Filadelfii F. Emmetta Fitzpatricka, tak jak czynił to od 30 lipca 1975 – dnia, w którym zaginął Hoffa.

Po nieudanej próbie nakłonienia Sheerana do współpracy i złożenia „zeznania na łożu śmierci” 2 kwietnia 2002 roku FBI ogłosiło, że przekazało kompletne, liczące 16 tysięcy stron akta sprawy prokuratorowi okręgowemu Michigan, a 1330 stron tych akt udostępniło mediom i dwójce dzieci Jimmy’ego Hoffy. Zrezygnowano z aktów oskarżenia – sprawa została umorzona na szczeblu federalnym. Po niemal dwudziestu siedmiu latach FBI wreszcie się poddało.

Trzeciego września 2002 roku, prawie w rocznicę konferencji prasowej Jamesa P. Hoffy, stan Michigan również się poddał i zamknął sprawę, składając dzieciom Hoffy po raz nie wiadomo który kondolencje.

Prokurator okręgowy stanu Michigan, David Gorcyca, ogłaszając swą decyzję, miał powiedzieć: „Cała ta sprawa przypomina świetną powieść kryminalną, niestety pozbawioną ostatniego rozdziału”.

Słyszałem, że malujesz domy… jest kryminałem, ale nie powieścią. To historia oparta na bezpośrednich rozmowach z Frankiem Sheeranem, których większość została zarejestrowana na taśmie. Pierwszą rozmowę przeprowadziłem w 1991 roku w apartamencie Sheerana wkrótce po tym, jak mojemu wspólnikowi i mnie udało się doprowadzić do przedterminowego wypuszczenia „Irlandczyka” z więzienia ze względów zdrowotnych. Natychmiast po pierwszej sesji w 1991 roku Sheeran zaczął mieć wątpliwości co do tych rozmów, ponieważ miały one charakter przesłuchań. Odmówił więc dalszych spotkań. Wyraźnie uważał, że powiedział za dużo i nie był z tego zadowolony. Poprosiłem, żeby się ze mną skontaktował, gdyby zmienił zdanie i zechciał kontynuować naszą rozmowę.

W roku 1999 córki Sheerana zaaranżowały dla swego starzejącego się i fizycznie niesprawnego ojca prywatną audiencję u monsiniora Heldufora z kościoła św. Doroty w Filadelfii. Frank spotkał się z monsiniorem i otrzymał od niego rozgrzeszenie, co miało mu umożliwić pochówek na katolickim cmentarzu. Sheeran powiedział mi o tym: „Wierzę, że coś istnieje po naszej śmierci. Jeśli tylko dostanę szansę, żeby spróbować. Nie chcę stracić tej szansy. Nie chcę zamykać drzwi”.

Po audiencji u monsiniora Sheeran skontaktował się ze mną i spotkaliśmy się w biurze jego adwokata. Podczas tego spotkania „Irlandczyk” zgodził się, bym go dalej przepytywał. Wznowiliśmy więc rozmowy i kontynuowaliśmy je przez cztery lata. Do tych wywiadów wniosłem swoje doświadczenie prokuratora oskarżającego w procesach o zabójstwo, zakończonych wyrokiem śmierci, wykładowcy specjalizującego się w dziedzinie krzyżowego ognia pytań, adepta technik przesłuchań oraz autora wielu artykułów na temat decyzji Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych o wykluczeniach dotyczących przyznania się do winy. „Jesteś gorszy niż jakikolwiek glina, z którym miałem w życiu do czynienia” – powiedział mi kiedyś Sheeran.

Spędziłem mnóstwo godzin z „Irlandczykiem”, spotykałem rzekomych członków mafii, jeździłem do Detroit w celu zlokalizowania miejsca zniknięcia Hoffy, podróżowałem do Baltimore, by odnaleźć miejsce, do którego poszły dwie nielegalne dostawy nadzorowane przez Sheerana, spotykałem się z jego rodziną i przyjaciółmi, poznawałem prywatne szczegóły z życia bohatera tej historii. Spędziłem niezliczone godziny, rozmawiając z nim przez telefon i w cztery oczy, zachęcając go do mówienia i wyciągając od niego informacje, które stanowią podstawę tej książki.

Zazwyczaj pierwszą zasadą udanego przesłuchania jest wiara w to, że przesłuchiwany chce się przyznać, nawet jeśli wszystkiemu zaprzecza i kłamie. Tak też było z Frankiem Sheeranem. Poza tym należy sprawić, by przesłuchiwany mówił, i to także nie stanowiło w tym wypadku problemu. Pozwól, by słowa płynęły, a prawda sama wyjdzie na światło dzienne.

Jakaś część Franka Sheerana chciała zrzucić ten ciężar z serca już od dawna. W 1978 roku zastanawiano się, czy Sheeran, działając być może pod wpływem alkoholu, przyznał się do winy w rozmowie telefonicznej ze Stevenem Brillem, autorem książki The Teamsters. FBI uwierzyło w wyznanie Sheerana i zaczęło naciskać na Brilla, by udostępnił im taśmę z nagraniem rozmowy. Dan Moldea, autor The Hoffa Wars, napisał artykuł, w którym twierdził, że podczas pewnego śniadania w hotelowej restauracji Brill powiedział mu, że ma taśmę z nagraniem, na którym Sheeran przyznaje się do winy. Brill jednak zaprzeczył temu publicznie na łamach „New York Timesa” – skądinąd słusznie, ponieważ dzięki temu nie stał się świadkiem potrzebującym ochrony. Na podobnej zasadzie, podczas żmudnego procesu przeprowadzania wywiadów dołożono wszelkich starań, by chronić prawa Sheerana, tak by jego słowa nie mogły stanowić dopuszczalnego i zgodnego z prawem wyznania, które mogłoby zostać wykorzystane w sądzie.

W miarę powstawania książki Frank Sheeran czytał i zatwierdzał każdy kolejny rozdział. Na koniec przeczytał wszystko od nowa i zatwierdził cały rękopis.

Frank Sheeran zmarł 14 grudnia 2003 roku. Sześć tygodni przed śmiercią leżący w szpitalnym łóżku Sheeran udzielił mi ostatniego nagrywanego wywiadu. Powiedział, że wyspowiadał się szpitalnemu kapelanowi i przyjął od niego komunię świętą. Następnie spojrzał w obiektyw kamery wideo i celowo unikając wszelkich ochronnych formułek prawnych, wystąpił ze swoim „momentem prawdy”. Trzymając w dłoni egzemplarz Słyszałem, że malujesz domy…, potwierdził, że wszystko, co znalazło się w książce, którą będziecie teraz czytać, łącznie z jego rolą w zaginięciu Jimmy’ego Hoffy 30 lipca 1975 roku, jest prawdą.

Następnego dnia, mniej więcej tydzień przedtem, nim zupełnie stracił siły, Frank Sheeran poprosił mnie o wspólną modlitwę. Razem zmówiliśmy „Ojcze Nasz” i „Zdrowaś Mario”.

W ostatecznym rozrachunku słowa Franka Sheerana podlegają osądowi opinii publicznej i stanowią część historii ubiegłego wieku.

Podstawowym wątkiem tej opowieści jest wyjątkowe i fascynujące życie Franka Sheerana. Dowcipny i inteligentny Irlandczyk został wychowany jako pobożny katolik; był twardym dzieciakiem, którego zahartowały ciężkie czasy Wielkiego Kryzysu; był zaprawionym w boju bohaterem drugiej wojny światowej i wysokiej rangi członkiem Międzynarodowego Bractwa Teamsterów; w cywilnym procesie wytoczonym według ustawy RICO Rudy Giuliani oskarżał go o „działanie we współpracy z” komitetem wykonawczym cosa nostry – trafił wtedy na zestawioną przez Giulianiego listę dwudziestu sześciu najważniejszych członków mafii jako jedna z zaledwie dwóch osób pochodzenia innego niż włoskie. Na liście znajdowali się między innymi bossowie rodzin Bonnano, Genovese, Colombo i Luchese, rodzin z Chicago i Milwaukee, jak również rozmaici bossowie niższego szczebla. Sheeran był przestępcą z wyrokiem i człowiekiem od mokrej roboty; o jego odwadze i niezachwianym charakterze krążyły legendy; był też ojcem czterech córek i ukochanym dziadkiem.

To właśnie te pozytywne elementy w skomplikowanym życiu Franka – między innymi jego służba wojskowa i uwielbienie dla dzieci i wnuków – sprawiły, że byłem jednym z tych, którzy nieśli przykrytą amerykańską flagą zieloną trumnę Irlandczyka do miejsca ostatniego spoczynku.

*

Oto ostatni rozdział tragedii Hoffy. Zbrodni, która boleśnie dotknęła i prześladowała wszystkie zamieszane w nią osoby łącznie z jej autorami. Zbrodni, która skrzywdziła i prześladowała przede wszystkim rodzinę Jimmy’ego Hoffy, gdyż uniemożliwiła jego chrześcijański pochówek.

*

Nota od autora: fragmenty książki, które napisane są słowami Franka Sheerana, zacytowanymi z kilkuset godzin nagrań z naszymi rozmowami, zostały wyróżnione cudzysłowami. Niektóre napisane przeze mnie ustępy i rozdziały mają wnieść nieco istotnych szczegółów oraz informacji, które tworzą tło wydarzeń.

------------------------------------------------------------------------

1 Związek zawodowy kierowców ciężarówek.

2 RICO – Ustawa o organizacjach przestępczych i skorumpowanych z 1970 roku. Na mocy tej ustawy oskarżonego można było skazać na długoletnie więzienie, jeśli udowodniono mu związek z organizacją przestępczą lub mającą cechy organizacji przestępczej. Ustawa dopuszczała też konfiskatę zgromadzonego mienia.1 | Nie ośmieliliby się

„Zapytałem swojego szefa, Russella «McGee» Bufalino, czy mogę zadzwonić do Jimmy’ego, do jego domku nad jeziorem. Prowadziłem misję pokojową. W tym konkretnym momencie jedynym moim celem było nie dopuścić do tego, co miało się przytrafić Jimmy’emu.

Spróbowałem podać mu pomocną dłoń w niedzielne popołudnie 27 lipca 1975 roku. W środę 30 lipca Jimmy’ego już nie było. Nieszczęśliwie wybrał się, jak to mówimy, do Australii, na antypody. Będzie mi brakowało przyjaciela tak długo, aż wreszcie do niego dołączę.

Przebywałem w swoim apartamencie w Filadelfii, kiedy zatelefonowałem do domku Jimmy’ego nad jeziorem Orion, koło Detroit. Dzwoniłem z własnego telefonu. Gdybym wiedział o wszystkim już w niedzielę, zadzwoniłbym z budki telefonicznej, a nie z własnego telefonu. Nie można przeżyć tak długo, jak mnie się to udało, jeżeli w ważnych sprawach dzwoni się z własnego telefonu. Nie byłem palcem robiony. Ojciec użył tego, co trzeba, kiedy zapłodnił moją matkę.

Stałem w kuchni przed wiszącym na ścianie telefonem z tarczą. Właśnie miałem wybrać numer, który znałem na pamięć. Zacząłem się zastanawiać, jak tu najlepiej podejść Jimmy’ego. Przez te wszystkie lata, kiedy brałem udział w negocjacjach związkowych, nauczyłem się, że najlepiej najpierw przemyśleć wszystko, zanim się otworzy gębę. Poza tym akurat ta rozmowa mogła nie być łatwa.

Kiedy Jimmy wyszedł z więzienia na mocy prezydenckiego ułaskawienia udzielonego przez Nixona w 1971 roku i rozpoczął walkę o odzyskanie stanowiska przewodniczącego Teamsterów, rozmawianie z nim stało się bardzo trudne. Czasem tak jest z facetem, który dopiero co wyszedł z pudła. Jimmy stał się nierozważny w tym, co mówił – w radiu, gazetach, telewizji. Gdy tylko otwierał usta, od razu zaczynał gadać o tym, jak zdemaskuje mafię i pozbędzie się jej ze związku. Obiecywał nawet, że nie pozwoli mafii wykorzystywać funduszu emerytalnego. Wyobrażam sobie, że niektórym ludziom nie mogło podobać się to, że kura znosząca złote jaja zostanie zabita, kiedy on wróci. Całe to gadanie Jimmy’ego, rzecz jasna, świadczyło o zakłamaniu, bo przecież to właśnie on ściągnął mafię do związku i funduszu emerytalnego. Jimmy wprowadził mnie do związku za pośrednictwem Russella. Miałem wszelkie powody, żeby niepokoić się o mojego przyjaciela.

Zacząłem się martwić jakieś dziewięć miesięcy przed tym telefonem, który Russell pozwolił mi wykonać. Jimmy przyleciał do Filadelfii, żeby wziąć udział w wieczorze na cześć Franka Sheerana zorganizowanym w Latin Casino i wygłosić przemówienie. Zebrało się tam jakieś 3000 osób – dobrych przyjaciół i rodziny. Był wśród nich burmistrz i prokurator okręgowy, i kolesie, którzy walczyli u mego boku na wojnie, piosenkarz Jerry Vale, zespół tancerek «Golddigger Dancers», których nogi nie wiedziały, co to zmęczenie, oraz wielu innych gości, o których FBI powiedziałoby – cosa nostra. Jimmy podarował mi złoty zegarek z cyferblatem okolonym diamentami. Spojrzał na wszystkich gości zgromadzonych na podium i powiedział: «Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że jesteś aż tak mocny». Dla mnie te słowa miały specjalne znaczenie, bo Jimmy Hoffa był jednym z dwóch największych ludzi, jakich w życiu spotkałem.

Zanim jeszcze wniesiono antrykot, który był daniem głównym, i kiedy robiono nam zdjęcia, jakiś facet, który siedział w więzieniu z Jimmym, podszedł do niego i poprosił o 10 tysięcy na rozkręcenie biznesu. Jimmy sięgnął do kieszeni i dał mu 2500. Taki był Jimmy – miał subtelny gest.

Russell Bufalino oczywiście też tam był. Russell to ten drugi z dwóch największych ludzi, jakich w życiu znałem. Jerry Vale zaśpiewał specjalnie dla niego Spanish Eyes, ulubioną piosenkę Russa. Russell był bossem rodziny Bufalino, której podlegała północna część Pensylwanii oraz znaczne obszary Nowego Jorku, New Jersey i Florydy. Mając swoją kwaterę główną poza Nowym Jorkiem, Russell nie należał do ścisłego kręgu piątki nowojorskich rodzin, ale wszystkie rodziny przychodziły radzić się go w każdej sprawie. Jeżeli było coś ważnego, czym trzeba było się zająć, zlecali to Russellowi. Cieszył się szacunkiem w całym kraju. Kiedy Albert Anastasia dostał kulkę u fryzjera w Nowym Jorku, Russell został mianowany szefem wykonawczym tej rodziny do czasu wyprostowania całej sytuacji. Nie można mieć więcej szacunku, niż miał Russell. Był bardzo mocny. Opinia publiczna nigdy o nim słyszała, ale rodziny i federalni wiedzieli, jaki był mocny.

Russell podarował mi złoty pierścień, który wymyślił i kazał zrobić specjalnie tylko dla trzech ludzi – dla siebie, dla swojego zastępcy i dla mnie. Była tam duża złota trzydolarówka otoczona diamentami. Russ naprawdę się liczył w świecie włamywaczy i paserów diamentów. Był cichym wspólnikiem w kilku salonach jubilerskich na ulicy jubilerów w Nowym Jorku.

Nadal noszę złoty zegarek, który dostałem od Jimmy’ego, a złoty pierścień od Russella wciąż jest na moim palcu, tu, w domu spokojnej starości. Na palcu drugiej dłoni noszę pierścień ze szczęśliwymi kamieniami każdej z moich córek.

Jimmy i Russell byli do siebie bardzo podobni. Masywnie zbudowani i niscy, nawet jak na tamte czasy. Russ miał jakieś 173 centymetry wzrostu, a Jimmy ze 165. W tamtych czasach ja miałem metr dziewięćdziesiąt trzy i musiałem się schylać, kiedy trzeba było porozmawiać po cichu. Byli bardzo eleganccy i twardzi. Różnili się jednak pod jednym względem. Russ nie lubił zwracać na siebie uwagi i mówił spokojnie, nawet gdy dostawał szału. Jimmy natomiast wybuchał codziennie po to tylko, żeby utrzymać swój temperament w dobrej formie. Uwielbiał też rozgłos.

Wieczorem, w przeddzień przyjęcia na moją cześć, Russ i ja mieliśmy spotkanie z Jimmym. Siedzieliśmy przy stoliku w Broadway Eddie’s. Russell Bufalino bez ogródek powiedział Jimmy’emu Hoffie, żeby przestał ubiegać się o stanowisko przewodniczącego związku, bo niektórzy ludzie są bardzo zadowoleni z Franka Fitzsimmonsa, który zastąpił Jimmy’ego, kiedy ten poszedł do więzienia. Nikt z siedzących przy stoliku nie powiedział tego na głos, ale wszyscy wiedzieliśmy, że ci „niektórzy ludzie” byli bardzo zadowoleni z wysokich i łatwych pożyczek, które mogli uzyskać z Funduszu Emerytalnego Teamsterów, póki zarządzał nim niezbyt rozgarnięty Fitz. Dostawali pożyczki także za rządów Jimmy’ego, a Jimmy dostawał swoją dolę pod stołem, ale wtedy pożyczki zawsze dawane były na warunkach dyktowanych przez Jimmy’ego. Fitz natomiast dawał się dymać przez niektórych tych ludzi. Jedyne, co go obchodziło, to alkohol i gra w golfa. Nie muszę chyba mówić, ile soku da się wycisnąć z funduszu emerytalnego wartego miliard dolarów.

– Po co się o to starasz? Przecież nie potrzebujesz kasy – powiedział Russell.

– Nie chodzi o kasę. Nie pozwolę, żeby związek należał do Fitza – odparł Jimmy.

Po spotkaniu, kiedy już zbierałem się, żeby odwieźć Jimmy’ego do hotelu Warwick, Russ odciągnął mnie na bok i powiedział:

– Pogadaj ze swoim przyjacielem. Wytłumacz mu, że to jest to.

To nie brzmi jakoś specjalnie groźnie, ale po naszemu oznaczało, że Russ groził mu śmiercią.

Kiedy byliśmy już w hotelu Warwick, powiedziałem Jimmy’emu, że jeśli nie zmieni zdania na temat odzyskania władzy w związku, to będzie musiał otoczyć się stadkiem goryli dla własnej ochrony.

– Tą drogą nie pójdę, bo wtedy dobiorą się do mojej rodziny.

– Mimo wszystko nie chcesz chyba być zupełnie bez ochrony.

– Nikt nie będzie straszył Hoffy. Dobiorę się do Fitza i wygram te wybory.

– Wiesz przecież, co to oznacza. Russ osobiście kazał ci powtórzyć, że to jest to.

– Nie ośmieliliby się – warknął Jimmy, piorunując mnie wzrokiem.

Przez całą resztę wieczoru i przy śniadaniu następnego dnia Jimmy w kółko gadał. Mówił dużo bez ładu i składu. Gdy teraz o tym pomyślę, to mogło być z nerwów, ale nigdy wcześniej nie widziałem, żeby Jimmy się bał. No, ale jeden z punktów, które Russell poruszył wtedy podczas kolacji w Broadway Eddie’s w przededniu przyjęcia na moją cześć, był wystarczająco poważny; nawet najodważniejsi zatrzęśliby się ze strachu.

Tak oto dziewięć miesięcy po przyjęciu na cześć Franka Sheerana stałem w kuchni w swoim apartamencie w Filadelfii. W ręku trzymałem słuchawkę, a po drugiej stronie był Jimmy w swoim domku nad jeziorem Orion. Miałem nadzieję, że tym razem Jimmy zmieni zdanie na temat odzyskiwania związku, póki jeszcze miał taką możliwość.

– Mój przyjaciel i ja wyjeżdżamy na ślub – powiedziałem.

– Tak myślałem, że ty i twój przyjaciel będziecie na ślubie – odparł Jimmy.

Jimmy wiedział, że «mój przyjaciel» to Russell, a jego imienia czy nazwiska nie wymienia się w rozmowach telefonicznych. Ślub brała w Detroit córka Billa Bufalino. Bill nie był w żaden sposób spokrewniony z Russellem, ale Russell pozwolił mu mówić, że są kuzynami. To pomagało Billowi w karierze. Był prawnikiem Teamsterów w Detroit.

Bill Bufalino miał rezydencję w Grosse Point. W piwnicy domu zainstalowano wodospad. Był tam mały mostek, po którym przechodziło się z jednej strony piwnicy na drugą. Jedna strona należała tylko do mężczyzn, żeby mogli sobie tam swobodnie rozmawiać. Kobiety siedziały po swojej stronie wodospadu. Najwyraźniej nie były to kobiety, które zwracały szczególną uwagę na słowa popularnej w tamtych czasach piosenki Helen Reddy I Am Woman, Hear Me Roar.

– Zdaje się, że nie wybierasz się na ślub – powiedziałem.

– Jo nie ma ochoty, żeby ludzie się gapili – odrzekł Jimmy. Nie musiał tłumaczyć, co miał na myśli. Chodziły słuchy, że ujawnione zostaną taśmy z podsłuchu założonego przez FBI. Pewne osoby gadały na tej taśmie o pozamałżeńskich stosunkach, które jego żona Josephine rzekomo utrzymywała wiele lat temu z Tonym Ciminim, żołnierzem ekipy z Detroit.

– Nie, no przestań, nikt nie wierzył w tamte bzdury, Jimmy. Myślałem, że nie wybierasz się z powodu tej drugiej sprawy.

– Pieprzyć ich. Wydaje im się, że mogą nastraszyć Hoffę.

– Panuje powszechna obawa, że sprawy wymykają się spod kontroli.

– Potrafię się zabezpieczyć. Trzymam całą dokumentację pod kluczem.

– Jimmy, proszę cię. Nawet mój przyjaciel jest zaniepokojony.

– Jak się miewa twój przyjaciel? – Jimmy zaśmiał się. – Cieszę się, że uporał się z tamtym problemem w zeszłym tygodniu.

Jimmy miał na myśli proces o wymuszenie, który Russ właśnie wygrał w Buffalo.

– Nasz przyjaciel miewa się bardzo dobrze – odparłem. – To on powiedział, żebym zadzwonił do ciebie.

Ci szanowani ludzie byli moimi przyjaciółmi i obaj też się przyjaźnili. Przede wszystkim to właśnie Russell przedstawił mnie Jimmy’emu w latach pięćdziesiątych. Miałem wówczas trzy córki na utrzymaniu.

*

Straciłem pracę jako kierowca chłodni. Woziłem mięso dla Food Fair. Przyłapali mnie na tym, jak próbuję zostać wspólnikiem w ich biznesie: kradłem połcie wołowiny i kurczaki, a potem sprzedawałem je restauracjom. Moim głównym zajęciem stały się fuchy ze związku Teamsterów. Jeździłem ciężarówkami dla różnych firm w zastępstwie ich stałego kierowcy, kiedy ten nie mógł jechać, bo był chory albo z innego powodu. Dorabiałem także jako nauczyciel tańca towarzyskiego, a w piątkowe i sobotnie wieczory pracowałem jako wykidajło w nocnym klubie Nixon Ballroom.

Na boku załatwiałem pewne sprawy dla Russa – nigdy za pieniądze, tylko po to, żeby okazać mu szacunek. Nie byłem zabójcą do wynajęcia. Jakimś tam kowbojem. Wykonywało się jakieś niewielkie zlecenie, wyświadczało jakąś tam przysługę. W zamian także można było liczyć na małą przysługę, jeśli zachodziła taka potrzeba.

Widziałem w kinie film Na nabrzeżach i uważałem, że jestem co najmniej tak zły jak Marlon Brando. Powiedziałem Russowi, że chciałbym załapać się do pracy związkowej. Siedzieliśmy w barze w południowej Filadelfii. Russ zaaranżował rozmowę telefoniczną z Jimmym Hoffą. Kiedy miał go już na linii, przekazał mi słuchawkę.

– Słyszałem, że malujesz domy. – To były pierwsze słowa, jakie powiedział do mnie Hoffa. Farbą jest krew, która podobno rozbryzguje się po ścianach i podłodze, kiedy się kogoś zastrzeli.

– Sam załatwiam też roboty stolarskie – odpowiedziałem. Zwrot ten odnosi się do robienia trumien i oznacza, że samemu pozbywasz się ciał.

Po tej rozmowie Jimmy zatrudnił mnie w związku Teamsterów. Zacząłem zarabiać więcej, niż wyciągałem ze wszystkich innych źródeł razem wziętych, nawet wliczając to, co ukradłem. Dostawałem dodatkową kasę na pokrycie wydatków. Na boku załatwiałem pewne sprawy dla Jimmy’ego, na tej samej zasadzie co dla Russella.

*

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: