Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Islandia. Przewodnik nieturystyczny - ebook

Format:
EPUB
Data wydania:
1 stycznia 2010
0,00
0 pkt
punktów Virtualo

Islandia. Przewodnik nieturystyczny - ebook

Mieszkańcy Islandii nie noszą nazwisk, więc w książce telefonicznej znajdziesz ułożone alfabetycznie imiona. Althing, islandzki parlament, wygląda jak mały domek, a w jego pobliżu sprzedają ponoć najlepsze na świecie hot dogi. Islandczycy jadają gnijącego rekina i kryją się przed wybuchami wulkanów. Jako pierwsi mieli panią premier lesbijkę, która dokonała coming outu. I jako pierwsi musieli ogłosić bankructwo z powodukryzysu na rynkach finansowych.


Islandia to również kraj o niezwykle bogatej kulturze. Muzyka — Björk i Sigur Rós, filmy — Nói albínói i 101 Reykjavíka także teatr i literatura. Jakim cudem ludzie na tej małej wyspie są tak twórczy i utalentowani? Czy to kwestia czystej wody płynącej z topniejących lodowców czy raczej odpowiedniej polityki państwa?


Nasznieturystyczny przewodnik pokazuje Islandię w nowym świetle. To nie egzotyka z północy — dzięki Islandii możemy opowiedzieć coś o reszcie świata. Także o Polsce.

Kategoria: Podróże
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-63855-44-4
Rozmiar pliku: 4,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Zespół Krytyki Politycznej PO KRYZYSIE

Dla­cze­go Is­lan­dia? Kra­te­ry, gej­ze­ry, Björk i po­ło­wy dor­sza to jesz­cze za mało na cały prze­wod­nik – zwłasz­cza Kry­ty­ki Po­li­tycz­nej. Wy­spie pod ko­łem pod­bie­gu­no­wym war­to się przyj­rzeć z in­nych po­wo­dów. W cią­gu ostat­nich 20 lat sta­ła się ona praw­dzi­wym la­bo­ra­to­rium świa­ta. Przy ca­łej swej wy­jąt­ko­wo­ści (mały, od­le­gły, po­dob­ny-zu­peł­nie-do-ni­cze­go) kraj ten uka­zu­je nam tren­dy uni­wer­sal­ne – bań­kę fi­nan­so­wą, ryn­ko­wy me­cha­nizm prze­ło­że­nia lo­kal­nej od­ręb­no­ści na logo… Jed­nak czy to wy­star­czy, by Is­lan­dią za­in­te­re­so­wa­ło się śro­do­wi­sko, któ­re­go ce­lem jest opi­sa­nie świa­ta tak, by móc go zmie­nić na lep­sze? O kry­zy­sie, spe­ku­la­cji, kul­tu­ro­wym ka­pi­ta­li­zmie i neo­li­be­ra­li­zmie na­pi­sa­no już set­ki ar­ty­ku­łów i ksią­żek – czy war­to pa­trzyć na Is­lan­dię pod tym ką­tem? War­to dla­te­go, że Is­lan­dia – i w tym tkwi jej wy­jąt­ko­wość – za­ra­zem po­zba­wia złu­dzeń i daje na­dzie­ję. Pa­ra­doks po­cho­dzi stąd, że is­landz­ka hi­sto­ria ostat­nie­go dwu­dzie­sto­le­cia oba­la dwa naj­waż­niej­sze mity po­cząt­ku XXI wie­ku – na­iw­ny mit neo­li­be­ra­li­zmu i, co chy­ba waż­niej­sze i za­ra­zem mniej oczy­wi­ste, scep­tycz­ny mit ka­pi­ta­li­zmu, Le­wia­ta­na, któ­ry na do­bre czy na złe po­chło­nie każ­dą sfe­rę ży­cia, za­własz­cza każ­dy bunt i pod­po­rząd­ku­je so­bie każ­dą ludz­ką ak­tyw­ność.

Zło­żo­ność wy­spiar­skie­go fe­no­me­nu – róż­no­rod­ność kul­tu­ro­wa Is­lan­dii, wzor­ce za­cho­wań spo­łecz­nych roz­pię­te po­mię­dzy osten­ta­cyj­nym in­dy­wi­du­ali­zmem a so­li­dar­ną wspól­no­tą, wa­ha­nia mię­dzy ści­sły­mi związ­ka­mi z przy­ro­dą (ry­ba­cy!) a przej­ściem w prze­strzeń wir­tu­al­ną (spe­ku­lan­ci!) – nie dają się oczy­wi­ście zre­du­ko­wać do symp­to­mów płyn­ne­go ka­pi­ta­li­zmu. Re­duk­cja tego typu nie jest zresz­tą ce­lem tej książ­ki. Pra­gnie­my prze­kro­czyć po­ziom zbio­ru cie­ka­wo­stek i ese­istycz­nych im­pre­sji. Dla­te­go pi­sze­my opo­wieść o par­ty­ku­lar­nej spe­cy­fi­ce Is­lan­dii, o tym, jak wchło­nął ją uni­wer­sal­ny trend, jak Is­lan­dia się z nie­go wy­wi­kła­ła i co z tego wy­ni­ka.

Naj­pierw złu­dze­nia i ich kres. Is­land­czy­cy z gor­li­wo­ścią i wia­rą w neo­fi­tów sko­czy­li w tur­bo­ka­pi­ta­lizm na głów­kę. Do­pie­ro spóź­nio­ny ból – en­tu­zjazm, jak wia­do­mo, do­brze znie­czu­la – uświa­do­mił im siłę zde­rze­nia. Od po­cząt­ku lat 90. Is­land­czy­cy za­an­ga­żo­wa­li całą swą de­ter­mi­na­cję, upór i pew­ność sie­bie – ale tak­że kre­atyw­ność, fan­ta­zję i świe­że po­my­sły – w bu­do­wę No­we­go Wspa­nia­łe­go Świa­ta, w któ­rym zysk może tyl­ko ro­snąć, a sa­mo­re­ali­za­cję osią­ga się tyl­ko na wol­nym ryn­ku. W 2003 roku prze­kro­czy­li Ru­bi­kon i roz­po­czę­li eks­pan­sję w sfe­rze naj­bar­dziej obie­cu­ją­cej – spe­ku­la­cji fi­nan­so­wej. Is­lan­dia w trzy, czte­ry lata sta­ła się glo­bal­nym su­per­mo­car­stwem fi­nan­so­wym – do cza­su pęk­nię­cia (ze spo­rym hu­kiem) osła­wio­nej bań­ki spe­ku­la­cyj­nej. Za­rów­no w po­li­ty­ce ma­kro­eko­no­micz­nej, jak i w jed­nost­ko­wych za­cho­wa­niach, w re­gu­la­cjach praw­nych i w ety­ce co­dzien­no­ści Is­land­czy­cy wzię­li so­bie do­gma­ty no­wej ide­olo­gii do ser­ca. Do­słow­nie i z wiel­ką skru­pu­lat­no­ścią prze­strze­ga­li re­guł, zwłasz­cza na­czel­nej: gre­ed is good, jak ma­wiał Sto­ne’owski Gor­don Gek­ko z Wall Stre­et. Do chło­du za­sa­dy czer­pa­nia zy­sku przy każ­dej oka­zji do­da­li swo­istą fan­ta­zję – nad­da­tek ra­do­ści z wol­no­ści spe­ku­la­cji. Moż­na po­wie­dzieć, że pa­dli ofia­rą wła­sne­go suk­ce­su – krach nie był skut­kiem po­je­dyn­cze­go błę­du, ale roz­ro­śnię­cia ban­ko­wych ak­ty­wów do tak hor­ren­dal­nych roz­mia­rów, że ich war­tość sta­ła się… nie­wia­ry­god­na. Is­lan­dia za­nad­to zi­den­ty­fi­ko­wa­ła się z dok­try­ną per­ma­nent­ne­go wzro­stu – wy­spia­rze po­trak­to­wa­li se­rio po­mysł li­be­ral­nych ra­dy­ka­łów, że zna­jo­mość skom­pli­ko­wa­nych in­stru­men­tów fi­nan­so­wych plus odro­bi­na ułań­skie­go sza­leń­stwa to dro­ga do raju. Oka­za­ło się, że taka „wol­ność” pro­wa­dzi na skraj prze­pa­ści…

Czy aby na pew­no? Do­cho­dzi­my tu do dru­gie­go mitu – że sys­tem fi­nan­so­wy to ko­smos, a lo­gi­ka zy­sku musi z ko­niecz­no­ści ogar­nąć cały świat. Nie ma kul­tu­ry, nie ma spo­łe­czeń­stwa, na koń­cu zo­sta­je czy­sty ka­pi­tał – i dla­te­go nic nie da się zro­bić. Wy­zysk i kry­zy­sy, cy­kle ko­niunk­tu­ral­ne i za­ła­ma­nia – wszyst­ko tak samo na­tu­ral­ne jak eks­plo­zja wul­ka­nu albo fala po­wo­dzio­wa. Tak mó­wią scep­ty­cy, któ­rym nasz świat nie­zbyt się po­do­ba, ale i tak uwa­ża­ją go za naj­lep­szy z moż­li­wych. Hi­sto­ria Is­lan­dii daje na­dzie­ję, że się mylą. W ka­te­go­riach PKB, dłu­gu pry­wat­ne­go i pu­blicz­ne­go, kur­su wa­lu­ty, in­dek­sów gieł­do­wych wy­spę do­tknął mor­der­czy ka­ta­klizm. Za­po­wia­da­no emi­gra­cję jed­nej trze­ciej lud­no­ści i ban­kruc­two pań­stwa. Tym­cza­sem? Is­land­czy­cy żyją. Nie­któ­rzy, to praw­da, z nie­spła­co­ny­mi hi­po­te­ka­mi, a kil­ku na­wet wy­sa­dzi­ło swo­je ran­ge ro­ve­ry. Ale nie umie­ra­ją z gło­du, a wy­spy nie po­chło­nę­ło mo­rze. Moż­na rzecz stry­wia­li­zo­wać i po­wie­dzieć, że to dla­te­go, iż nie zdą­ży­li w ostat­nim dwu­dzie­sto­le­ciu zde­mon­to­wać ca­łej siat­ki za­bez­pie­cze­nia spo­łecz­ne­go. To jed­nak tyl­ko część praw­dy. Dużo waż­niej­sze jest co in­ne­go. Po pierw­sze – krach sys­te­mu wy­zwo­lił nie­sły­cha­ną ener­gię spo­łecz­ną i po­li­tycz­ną. O ile gdzie in­dziej „ko­niecz­ność za­ci­śnię­cia pasa” przyj­mo­wa­no z po­ko­rą, o tyle Is­land­czy­cy do­pro­wa­dzi­li do zmia­ny władz i zmu­si­li je do sta­wie­nia opo­ru nie­spra­wie­dli­wym rosz­cze­niom z ze­wnątrz. „Nie bę­dzie­my pła­cić za wasz kry­zys” – to nie le­wac­ki slo­gan, tyl­ko głos pro­te­stu i za­ra­zem in­tu­icji, że moż­li­wy jest pry­mat po­li­ty­ki nad eko­no­mią. Upadł „sys­tem”, spo­łe­czeń­stwo żyje da­lej.

Upadł sys­tem, nie upa­dła – o dzi­wo – kul­tu­ra. O dzi­wo, gdyż sfe­ra dzia­łal­no­ści twór­czej zda­wa­ła się być w Is­lan­dii cał­ko­wi­cie wchło­nię­ta przez lo­gi­kę ko­mer­cyj­ną. Świa­to­wej ja­ko­ści po­pkul­tu­ra, ale tak­że zja­wi­ska of­fo­we sta­ły się mar­ke­tin­giem, wspa­nia­łą pro­mo­cją i sno­bi­zmem nowo wzbo­ga­co­nych ban­kie­rów. To w Is­lan­dii – jak się nam wy­da­wa­ło przez dłu­gi czas – do skraj­no­ści do­pro­wa­dzo­no sym­bio­zę kul­tu­ry z go­spo­dar­ką. Gi­gan­tycz­nych roz­mia­rów prze­mysł kul­tu­ral­ny i glo­bal­ne mar­ki ar­ty­stycz­ne mia­ły po­twier­dzać po­no­wo­cze­sną wi­zję, zgod­nie z któ­rą ludz­ka kre­atyw­ność ma słu­żyć ka­pi­ta­li­zmo­wi. Oka­za­ło się jed­nak, że ban­kruc­two spon­so­rów sprzy­jać może od­ro­dze­niu – nie tyl­ko bez­in­te­re­sow­nych nisz, ale też spon­ta­nicz­ne­go uczest­nic­twa oby­wa­te­li i nie­ko­mer­cyj­nej twór­czo­ści poza prze­my­sła­mi kre­atyw­ny­mi, czy­li ży­cia kul­tu­ral­ne­go w ogó­le. Is­landz­ki krach po­ka­zał, że sys­tem go­spo­dar­czy nie za­wsze ko­lo­ni­zu­je cały nasz świat albo ko­lo­ni­zu­je go tyl­ko po­zor­nie. Pod po­wierzch­nią pro­duk­cji sym­bo­licz­nej ujaw­ni­ły się ogrom­ne po­kła­dy ludz­kie­go za­an­ga­żo­wa­nia, po­za­ryn­ko­wych wię­zi, nie­uto­wa­ro­wio­nych war­to­ści.

Skąd czer­pią je Is­land­czy­cy? Skąd ener­gia, wi­zje, idee i wola dzia­ła­nia po­mi­mo „naj­więk­sze­go ka­ta­kli­zmu w dzie­jach”? Jaka hi­sto­ria, jaka toż­sa­mość, jaka kul­tu­ra i ja­kie wię­zi dają szan­sę nie tyl­ko prze­trwać krach, ale tak­że wyjść z nie­go z pod­nie­sio­ną gło­wą? Pró­bu­je­my od­po­wie­dzieć na te py­ta­nia. I mamy na­dzie­ję, że Is­lan­dia nie jest aż tak nie­po­wta­rzal­na, jak się cza­sem wy­da­je.Z islandzką minister kultury Katrín Jakobsdóttir rozmawia Igor Stokfiszewski KULTURALNE OBLICZA ISLANDII

Igor Stok­fi­szew­ski, Kry­ty­ka Po­li­tycz­na: Czy mo­gła­by pani opi­sać, jak zor­ga­ni­zo­wa­na jest is­landz­ka kul­tu­ra? W ja­kich sek­to­rach kul­tu­ry do­mi­nu­je Mi­ni­ster­stwo Kul­tu­ry albo inne in­sty­tu­cje pań­stwo­we – na przy­kład rady miej­skie, a w ja­kich in­sty­tu­cje pry­wat­ne?

Ka­trín Ja­kobs­dót­tir: W Is­lan­dii dzia­łal­no­ścią kul­tu­ral­ną i ar­ty­stycz­ną zaj­mu­ją się przede wszyst­kim zwy­kli lu­dzie i or­ga­ni­za­cje sa­mo­rzą­do­we, pań­stwo nie in­ter­we­niu­je ani w treść, ani w for­mę ich prac. Do­ty­czy to sztu­ki, spor­tu i wie­lu in­nych dzia­łań na polu kul­tu­ry. Jed­nak w każ­dym z tych sek­to­rów ist­nie­je jed­na duża in­sty­tu­cja kul­tu­ral­na fi­nan­so­wa­na z pań­stwo­we­go bu­dże­tu: Te­atr Na­ro­do­wy, Na­ro­do­wa Ga­le­ria Sztu­ki, Is­landz­ka Or­kie­stra Sym­fo­nicz­na, Is­landz­ki In­sty­tut Tań­ca i Na­ro­do­we Cen­trum Fil­mo­we. Ale poza pro­wa­dze­niem po­dob­nych in­sty­tu­cji pań­stwo sta­ra się przede wszyst­kim za­pew­nić przy­ja­zne śro­do­wi­sko dla nie­za­leż­nych ini­cja­tyw kul­tu­ral­nych. Wła­śnie w tę stro­nę idą po­ro­zu­mie­nia, któ­re moje mi­ni­ster­stwo za­wie­ra z wła­dza­mi sa­mo­rzą­do­wy­mi. Do­dat­ko­wo dys­po­nu­je­my spe­cjal­ny­mi fun­du­sza­mi prze­zna­czo­ny­mi na wspie­ra­nie dzia­łal­no­ści kul­tu­ral­nej pro­wa­dzo­nej przez or­ga­ni­za­cje po­za­rzą­do­we czy po pro­stu zwy­czaj­nych Is­land­czy­ków. Nie­któ­re rady miej­skie do­fi­nan­so­wu­ją te­atry i inne przed­się­wzię­cia. Mamy też kil­ka in­sty­tu­cji pry­wat­nych, na przy­kład Ope­rę Is­landz­ką, któ­ra jest or­ga­ni­za­cją typu non pro­fit. Wszyst­kie wy­daw­nic­twa tak­że znaj­du­ją się w pry­wat­nych rę­kach.

W Mi­ni­ster­stwie Edu­ka­cji, Na­uki i Kul­tu­ry kła­dzie­my duży na­cisk na au­to­no­mię pań­stwo­wych in­sty­tu­cji kul­tu­ry. Kon­trak­ty, któ­re z nimi pod­pi­su­je­my, ba­zu­ją na kry­te­rium wy­daj­no­ści, każ­da z in­sty­tu­cji musi wy­zna­czyć kon­kret­ne cele i po­dać prio­ry­te­ty. Fun­du­sze, któ­ry­mi ad­mi­ni­stru­je mi­ni­ster­stwo, są przy­zna­wa­ne za pro­fe­sjo­na­lizm, a nie uzna­nio­wo – jed­ną z za­sad, do któ­rych się sto­su­je­my, jest utrzy­my­wa­nie roz­sąd­ne­go dy­stan­su mię­dzy wła­dzą a twór­ca­mi kul­tu­ry.

Je­śli do­brze ro­zu­miem, is­landz­ka kul­tu­ra jest w ta­kim ra­zie do­to­wa­na przede wszyst­kim przez pań­stwo? Jaka jest re­la­cja mię­dzy pry­wat­nym i pu­blicz­nym fi­nan­so­wa­niem kul­tu­ry?

Tak, pie­nią­dze prze­zna­czo­ne na kul­tu­rę is­landz­ką po­cho­dzą przede wszyst­kim z bu­dże­tu. Ale sa­mo­rzą­dy rów­nież łożą na dzia­łal­ność kul­tu­ral­ną. Od póź­nych lat 90. aż do wy­bu­chu kry­zy­su fir­my pry­wat­ne co­raz chęt­niej spon­so­ro­wa­ły róż­ne in­sty­tu­cje i przed­się­wzię­cia kul­tu­ral­ne. Nie­któ­re fir­my wciąż to ro­bią, cho­ciaż na znacz­nie mniej­szą ska­lę.

Jaki pro­cent bu­dże­tu Is­lan­dii jest prze­zna­czo­ny na kul­tu­rę?

Oko­ło 2 pro­cent. W 2010 roku wszyst­kie wy­dat­ki bu­dże­to­we wy­nio­sły 560,7 mld ko­ron is­landz­kich (ISK), z cze­go Mi­ni­ster­stwu Edu­ka­cji, Na­uki i Kul­tu­ry przy­pa­dło 60,4 mld. 16,8 pro­cent tych pie­nię­dzy (10,1 mld ISK) zo­sta­ło prze­zna­czo­nych na dzia­łal­ność kul­tu­ral­ną. Od­li­cza­jąc abo­na­ment ra­dio­wo-te­le­wi­zyj­ny, któ­rym za­rzą­dza Kra­jo­wa Rada Ra­dio­fo­nii i Te­le­wi­zji, mi­ni­ster­stwo otrzy­ma­ło oko­ło 6,9 mld ISK na kul­tu­rę.

Czy mo­gła­by pani opi­sać, w jaki spo­sób Mi­ni­ster­stwo Kul­tu­ry prze­ka­zu­je pie­nią­dze sek­to­rom, któ­re nie są kon­tro­lo­wa­ne przez pań­stwo (na przy­kład sek­to­ro­wi wy­daw­ni­cze­mu)? Czy jest to sys­tem gran­to­wy, w któ­rym o pie­nią­dze kon­ku­ru­ją ze sobą nie­za­leż­ne fun­da­cje i or­ga­ni­za­cje po­za­rzą­do­we?

W każ­dym z sek­to­rów ist­nie­je fun­dusz, któ­re­go za­da­niem jest do­fi­nan­so­wa­nie in­sty­tu­cji, któ­rych dzia­łal­ność jest zgod­na z ogól­ny­mi za­ło­że­nia­mi is­landz­kiej po­li­ty­ki kul­tu­ral­nej. Dzię­ki temu wie­lu lu­dzi otrzy­mu­je szan­sę na pro­fe­sjo­nal­ne za­an­ga­żo­wa­nie się w sfe­rę sztu­ki i kul­tu­ry. W do­dat­ku Mi­ni­ster­stwo Kul­tu­ry przy­zna­je też róż­no­rod­ne gran­ty ma­ją­ce za­pew­nić ar­ty­stom i twór­com kul­tu­ry bez­piecz­ne wa­run­ki pra­cy, co gwa­ran­tu­je, że nie mu­szą się oni oba­wiać o za­bez­pie­cze­nie ma­te­rial­ne. Ro­bi­my to, po­nie­waż uwa­ża­my, że ar­ty­stycz­na kre­atyw­ność i wol­ność eks­pre­sji są rów­nie waż­ne jak cho­ciaż­by ba­da­nia na­uko­we.

Każ­dym z fun­du­szy za­rzą­dza rada wy­bie­ra­na przez przed­sta­wi­cie­li Mi­ni­ster­stwa Kul­tu­ry spo­śród kan­dy­da­tów no­mi­no­wa­nych przez związ­ki twór­ców dzia­ła­ją­cych w po­szcze­gól­nych sek­to­rach kul­tu­ry. W skład rad wcho­dzą też re­pre­zen­tan­ci mi­ni­ster­stwa, któ­rzy oczy­wi­ście nie prze­cho­dzi­li przez pro­ces se­lek­cji. Cza­sa­mi rada sa­mo­dziel­nie przy­zna­je fun­du­sze na dzia­łal­ność kul­tu­ral­ną, a cza­sa­mi po pro­stu do­ra­dza Mi­ni­ster­stwu Kul­tu­ry, któ­re po­dej­mu­je de­cy­zje w spo­sób bar­dziej sfor­ma­li­zo­wa­ny.

Li­te­ra­tu­rą zaj­mu­je się Fun­dusz Li­te­rac­ki, do któ­re­go za­dań na­le­ży wspie­ra­nie wy­daw­nictw pu­bli­ku­ją­cych is­landz­ką pro­zę oraz książ­ki pro­mu­ją­ce is­landz­ką kul­tu­rę, a tak­że prze­kła­dy war­to­ścio­wych po­zy­cji z za­gra­ni­cy. Grant mogą też otrzy­mać oso­by, któ­re chcia­ły­by wy­dać swo­ją wła­sną książ­kę.

Jaki był wpływ kry­zy­su go­spo­dar­cze­go na is­landz­ką kul­tu­rę? Czy zmniej­szy­ły się moż­li­wo­ści jej fi­nan­so­wa­nia, czy za­szła po­trze­ba za­mknię­cia nie­któ­rych in­sty­tu­cji, czy kry­zys zmu­sił pań­stwo do przede­fi­nio­wa­nia sys­te­mu trans­fe­ru pie­nię­dzy na kul­tu­rę albo do zmia­ny prio­ry­te­tów po­li­ty­ki kul­tu­ral­nej?

W tym roku bu­dżet kul­tu­ry fak­tycz­nie uległ zmniej­sze­niu, więk­szość fun­du­szy rów­nież zo­sta­ła ob­cię­ta. W ko­lej­nym roku ilość pie­nię­dzy, któ­re pań­stwo prze­zna­cza na kul­tu­rę, bę­dzie mniej­sza o ko­lej­ne 9 pro­cent. Po­nie­waż cię­cia nie będą rów­no­mier­ne, nie­któ­re in­sty­tu­cje będą mu­sia­ły zo­stać zli­kwi­do­wa­ne, a inne do­sta­ną mniej pie­nię­dzy i będą zmu­szo­ne do zwol­nień. Jak do­tąd mi­ni­ster­stwo nie zli­kwi­do­wa­ło żad­nej z in­sty­tu­cji kul­tu­ral­nych. W przy­szło­ści może jed­nak zajść po­trze­ba po­łą­cze­nia nie­któ­rych.

Ja­kie są obec­nie naj­waż­niej­sze pro­gra­my re­ali­zo­wa­ne przez Mi­ni­ster­stwo Kul­tu­ry?

Ak­tu­al­nie zwięk­sza­my ilość pie­nię­dzy prze­zna­czo­nych na pen­sje dla ar­ty­stów, to chy­ba je­den z nie­licz­nych fun­du­szy, któ­ry nie zo­stał ob­cię­ty w wy­ni­ku kry­zy­su. Uwa­ża­my, że to naj­bar­dziej efek­tyw­na me­to­da na wspar­cie sztu­ki. Koń­czy­my też nową salę kon­cer­to­wą, z po­cząt­ku ten pro­jekt był re­ali­zo­wa­ny na za­sa­dach part­ner­stwa pu­blicz­no-pry­wat­ne­go, ale po kry­zy­sie pań­stwo i wła­dze Rej­kia­wi­ku zde­cy­do­wa­ły, że skoń­czą bu­do­wę na wła­sną rękę. Wy­glą­da więc na to, że Is­lan­dia bę­dzie mia­ła wła­sną, pierw­szą salę kon­cer­to­wą. Chcia­ła­bym też wspo­mnieć, że Is­lan­dia bę­dzie go­ściem ho­no­ro­wym frank­furc­kich tar­gów książ­ki w 2011 roku – to wiel­ka szan­sa dla is­landz­kiej li­te­ra­tu­ry i is­landz­kich pi­sa­rzy.

Czy uwa­ża pani, że dziś is­landz­ka kul­tu­ra kon­cen­tru­je się głów­nie na spra­wach we­wnętrz­nych (toż­sa­mo­ści i hi­sto­rii), czy też może kie­ru­je się ona ku pro­ble­mom szer­szym, glo­bal­nym?

Is­landz­ka kul­tu­ra za­wsze była i bę­dzie bra­ła pod uwa­gę i jed­ne, i dru­gie. Wy­da­je mi się, że moż­na po­wie­dzieć, iż ostat­nio w na­szej kul­tu­rze ob­ser­wu­je­my wzmo­żo­ne za­in­te­re­so­wa­nie pro­ble­ma­mi spo­łecz­ny­mi, za­rów­no na ska­lę lo­kal­ną, jak i glo­bal­ną.

Ja­kie te­ma­ty są naj­czę­ściej po­dej­mo­wa­ne w is­landz­kiej li­te­ra­tu­rze, sztu­ce, te­atrze?

By wy­mie­nić kil­ka naj­waż­niej­szych: toż­sa­mość na­ro­do­wa, kwe­stie śro­do­wi­ska, gen­der i pro­ble­my miej­skie.

Czy w pani oce­nie jest obo­wiąz­kiem kul­tu­ry fi­nan­so­wa­nej ze środ­ków pu­blicz­nych kry­tycz­nie ana­li­zo­wać rze­czy­wi­stość, na­wet je­śli kłó­ci się to z in­te­re­sem pań­stwo­wym lub po­li­tycz­nym?

Uwa­żam, że ar­ty­ści dys­po­nu­ją waż­nym kry­tycz­nym gło­sem i – na szczę­ście – ko­rzy­sta­ją z nie­go. Za­ra­zem nie są­dzę, że mi­ni­ster kul­tu­ry po­wi­nien mó­wić im, czym by się mie­li zaj­mo­wać.

W Pol­sce zda­rza się, że ar­ty­ści (np. two­rzą­cy sztu­ki wi­zu­al­ne albo spek­ta­kle te­atral­ne) mają wpływ na de­ba­ty to­czą­ce się w sfe­rze pu­blicz­nej. Czy to samo dzie­je się w Is­lan­dii? Je­śli tak, czy mo­gła­by pani po­dać ja­kiś przy­kład?

Tak, oczy­wi­ście jest to moż­li­we. Bar­dzo dużo dys­ku­to­wa­ło się u nas o fil­mie Kra­ina ma­rzeń¹, roz­po­czął on burz­li­wą de­ba­tę na te­mat pro­ble­mów eko­lo­gicz­nych, był tak­że bar­dzo kry­tycz­ny w sto­sun­ku do po­czy­nań po­przed­nie­go rzą­du.

Czy mo­gła­by pani po­wie­dzieć, czy ostat­nio po­li­tyk pu­blicz­nie skry­ty­ko­wał ar­ty­stę, pi­sa­rza albo ku­ra­to­ra za jego dzia­łal­ność?

Nie, nie przy­po­mi­nam so­bie.

Wiem, że jako mi­ni­ster kul­tu­ry nie po­win­na się pani wy­po­wia­dać na te­mat tego, co jest naj­waż­niej­sze w is­landz­kiej kul­tu­rze. Dla­te­go za­py­tam pa­nią jako oso­bę pry­wat­ną. Ja­kich is­landz­kich pi­sa­rzy, re­ży­se­rów te­atral­nych i fil­mo­wych, ar­ty­stów lubi pani naj­bar­dziej?

Trud­no po­wie­dzieć! Ale je­stem ma­gi­strem kul­tu­ro­znaw­stwa, a te­ma­tem mo­jej pra­cy ma­gi­ster­skiej były is­landz­kie kry­mi­na­ły. Je­stem więc eks­pert­ką od kry­mi­na­łów. Uwa­żam jed­nak, że is­landz­cy ar­ty­ści są nie­sły­cha­nie po­stę­po­wi, czy to w mu­zy­ce, li­te­ra­tu­rze, fil­mie, te­atrze, tań­cu, sztu­kach wi­zu­al­nych i wszyst­kich in­nych dzie­dzi­nach!Z Bragim Ólafssonem rozmawia Olga Hołownia „ W KOŃCU JESTEM W DUŻEJ MIERZE KOBIETĄ”

Olga Ho­łow­nia: Pró­bu­jąc nadać ramy two­jej dzia­łal­no­ści li­te­rac­ko-mu­zycz­nej, się­gam po zda­nie, któ­re czę­sto po­ja­wia się w two­ich wier­szach: „Znaj­du­ję się…”. Wy­da­je się, że moż­na po­dzie­lić two­ją twór­czość na de­ka­dy: de­ka­da mu­zy­ki, po­ezji, a po­tem pro­zy. Gdzie się znaj­do­wa­łeś w la­tach 80., 90. i gdzie je­steś te­raz?

Bra­gi Óla­fs­son: Tak, fak­tycz­nie. Może nie tak do­kład­nie na de­ka­dy, ale pra­wie da się po­dzie­lić na dzie­się­cio­let­nie okre­sy. Je­że­li mó­wi­my o mu­zy­ce, to za­czy­na­łem w ze­spo­le Pur­r­kur Pil­l­nikk w 1981 roku, po­tem gra­łem przez po­nad dzie­sięć lat, aż do 1992, kie­dy roz­wią­zał się ze­spół Su­gar­cu­bes. Od 1986 do 1995 roku wy­cho­dzi­ły moje to­mi­ki po­ezji. A przez ostat­nie dzie­sięć lat pi­sa­łem po­wie­ści.

Czy­li twór­czość po­dzie­lo­na na za­mknię­te roz­dzia­ły.

Tak, ale nie­któ­re się za­zę­bia­ją. Cho­ciaż nie mam wra­że­nia, że świa­do­mie za­prze­sta­łem pi­sa­nia wier­szy, to z pew­no­ścią na ja­kiś czas je odło­ży­łem. Kie­dy po dzie­się­ciu la­tach po­sta­no­wi­łem prze­stać grać, to na­praw­dę był to ko­niec. Ale nig­dy nie pod­ją­łem de­cy­zji, żeby prze­stać pi­sać albo pu­bli­ko­wać wier­sze. Być może te­raz po­wi­nie­nem skoń­czyć z pi­sa­niem po­wie­ści, prze­cież zaj­mu­ję się tym już od dzie­się­ciu lat.

Przez ostat­nie sześć lat zaj­mu­jesz się i po­wie­ścia­mi, i te­atrem. Sztu­ka Bel­gij­skie Kon­go była po raz pierw­szy wy­sta­wio­na w 2004 roku, w 2010 pre­mie­rę mia­ły Kur­cza­ki. Czy nadal pla­nu­jesz pi­sa­nie i po­wie­ści i dra­ma­tów?

Tak, my­ślę, że da­lej chcę to ro­bić. Jed­nak pi­sa­nie dla te­atru jest nie­bez­piecz­ne, wcią­ga. Dla­te­go upły­nę­ło tyle cza­su, od­kąd na­pi­sa­łem Bel­gij­skie Kon­go. Pró­bo­wa­łem to pi­sa­nie od sie­bie od­su­nąć. Sztu­kę wy­sta­wia­no przez czte­ry lata z ma­ły­mi prze­rwa­mi i czu­łem się nie­zręcz­nie, cią­gle wi­dząc ją na afi­szu. Tak na­praw­dę to świet­nie, że się uda­ło, ale mimo wszyst­ko efekt był taki, że nie za­bra­łem się od razu do ko­lej­nej sztu­ki, prze­szko­dzi­ło mi to w pi­sa­niu dla te­atru. Wy­da­wa­ło mi się, że ta jed­na sztu­ka w zu­peł­no­ści wy­star­czy.

Gdzie się w tym cza­sie znaj­do­wa­łeś?

Tak na­praw­dę to by­łem tu, w Is­lan­dii, wła­ści­wie cały czas. W Hisz­pa­nii spę­dzi­łem w su­mie rok, to był rok przed za­wią­za­niem się Su­gar­cu­bes i wte­dy chcia­łem da­lej stu­dio­wać hisz­pań­ski. By­łem na uni­wer­sy­te­cie w Gra­na­dzie. Po­tem za­czą­łem stu­dia tu­taj, ale skoń­czy­łem tyl­ko dwa se­me­stry, bo po­ja­wił się ze­spół i nie było wła­ści­wie zbyt wie­le cza­su na stu­dia.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij