Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • promocja
  • Empik Go W empik go

It's a match. Tylko nie ty - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
29 stycznia 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

It's a match. Tylko nie ty - ebook

Czy to będzie perfect match?

Clare próbuje zamknąć rozdział licealnej miłości, ale przeszłość nie daje jej spokoju. W nadziei na zmianę zgłasza się do telewizyjnego programu randkowego, by odnaleźć bratnią duszę.

Jednak życie potrafi zaskoczyć, gdy na studiach poznaje tajemniczego Johnny’ego – chłopaka, który skrywa więcej, niż pokazuje. Ich drogi przecinają się na wspólnej sesji zdjęciowej, a jedno spojrzenie wystarczy, by między nimi pojawiła się chemia.

Gdy Clare dostaje się do reality show, staje przed wyborem, który może zaważyć na jej całym życiu. Dziewczyna stoi na rozdrożu, a serce podpowiada jej sprzeczne kierunki. Co wygra – jej przeszłość, a może teraźniejszość? Czy dziewczyna odważy się pójść za głosem serca, czy wybierze to, co zostało dla niej zaplanowane?

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8388-116-4
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZ­DZIAŁ I

Py­ta­nie pierw­sze.

CZY PO­SZU­KU­JESZ MI­ŁO­ŚCI?

Po­ki­wa­łam twier­dząco głową i za­kre­śli­łam pew­nym ru­chem od­po­wiedź „tak”. Po­czą­tek kwe­stio­na­riu­sza wy­da­wał się pro­sty, jakby py­ta­nia uło­żono spe­cjal­nie dla mnie. Może rze­czy­wi­ście tak było i zbyt długo cze­ka­łam, by udzie­lić wszyst­kich od­po­wie­dzi. Roz­luź­ni­łam palce ści­ska­jące dłu­go­pis i ode­tchnę­łam z więk­szym spo­ko­jem. Nie mia­łam się czego oba­wiać.

Prze­szłam do ko­lej­nego py­ta­nia i po­stu­ka­łam pa­znok­ciami o blat biurka.

CZY JE­STEŚ GO­TOWA NA NOWY ZWIĄ­ZEK?

Na mo­ich ustach po­ja­wił się de­li­katny uśmiech, gdy po­ki­wa­łam głową. Po­szu­ki­wa­łam praw­dzi­wej mi­ło­ści, która spo­wo­duje, że moje serce za­bije moc­niej i wprawi je w ner­wowe drże­nie. Nie zo­sta­łam stwo­rzona do sa­mot­no­ści. Po­trze­bo­wa­łam dru­giej osoby i jej cie­pła. Pra­gnę­łam po­czu­cia bez­pie­czeń­stwa. Źle zno­si­łam brak dru­giej po­łówki, brat­niej du­szy. Czu­łam pustkę, któ­rej nie dało się za­peł­nić co­dzien­nymi za­ję­ciami i ży­ciem w świe­cie peł­nym lu­dzi.

CZY MASZ NIE­ROZ­WIĄ­ZANE SPRAWY Z PRZE­SZŁO­ŚCI?

Moja dłoń za­trzy­mała się w miej­scu, jak­bym nie po­tra­fiła jed­no­znacz­nie za­kre­ślić wła­ści­wego słowa. Czy cho­dziło im o dawne związki, czy może o nie­speł­nioną mi­łość, cią­gnącą się bez echa przez ko­lejne lata? Nie mia­łam pew­no­ści.

Po­stu­ka­łam po­now­nie pa­znok­ciami o drew­niany blat biurka, by ze­brać my­śli. Nie wie­dzia­łam, ja­kiej od­po­wie­dzi ocze­ki­wali. Szcze­rej czy lekko pod­ko­lo­ry­zo­wa­nej.

Nie tę­sk­ni­łam za by­łym chło­pa­kiem. Ni­gdy nie po­zo­sta­wa­łam w na tyle po­waż­nym związku, bym po­czuła coś wię­cej poza po­cząt­ko­wym za­uro­cze­niem. Ina­czej wy­glą­dała sy­tu­acja z moją wielką pla­to­niczną mi­ło­ścią ze szkoły śred­niej. Z bie­giem lat nie po­tra­fi­łam za­po­mnieć o tym chło­paku. Sta­ra­łam się ze wszyst­kich sił, ale nie zdo­ła­łam wy­przeć ze wspo­mnień jego fi­glar­nego uśmie­chu i spo­sobu, w jaki ob­da­rzał mnie uważ­nym spoj­rze­niem piw­nych oczu.

Wzię­łam się w garść i za­zna­czy­łam ze zde­cy­do­wa­niem słowo „nie”. Wło­ży­łam w to za­da­nie tyle siły, że gdy­bym wy­peł­niała pa­pie­rowy kwe­stio­na­riusz, mo­gła­bym prze­bić dłu­go­pi­sem cienką kartkę. Może chcia­łam oszu­kać nie tylko twór­ców pro­gramu, ale rów­nież sie­bie.

Prze­szłość nie mo­gła zde­cy­do­wać o mo­jej te­raź­niej­szo­ści i moim przy­szłym szczę­ściu. Stra­ci­łam w ży­ciu jedną szansę na mi­łość. Nie mo­głam do­pu­ścić, by to się po­wtó­rzyło.

JA­KIMI CE­CHAMI PO­WI­NIEN SIĘ WY­RÓŻ­NIAĆ TWÓJ PART­NER?

Za­sta­no­wi­łam się przez chwilę i na­pi­sa­łam w an­kie­cie, że ce­nię szcze­rość i tro­skę part­nera. Że pra­gnę wi­dzieć w jego oczach od­bi­cie swo­ich uczuć. Wy­mie­ni­łam też cie­pło, wraż­li­wość i umie­jęt­ność słu­cha­nia dru­giej osoby. Do­da­łam, że chcę się przy nim czuć bez­pieczna i ko­chana, że nie mam wy­gó­ro­wa­nych ocze­ki­wań. Li­czy się to, bym mo­gła się przy nim otwo­rzyć i być sobą. Chcę stać się dla niego naj­waż­niej­szą osobą. W za­mian mogę mu po­da­ro­wać cały mój świat.

JAKI JEST TWÓJ TYP MĘŻ­CZY­ZNY? WSKAŻ NAJ­WAŻ­NIEJ­SZE CE­CHY.

Ode­rwa­łam wzrok od ekranu lap­topa i po­tar­łam pal­cami skro­nie. Nie wie­dzia­łam, jak wiele in­for­ma­cji po­win­nam zdra­dzić. Przed oczami mia­łam wy­łącz­nie jedną mę­ską syl­wetkę: czar­no­brą­zowe włosy, je­dyne w swoim ro­dzaju piwne oczy i sze­ro­kie ra­miona. Wes­tchnę­łam pod no­sem i po­krę­ci­łam głową. Po raz ko­lejny po­sta­wi­łam na szcze­rość i opi­sa­łam w kilku zda­niach moją dawną mi­łość.

CZY JE­STEŚ GO­TOWA ZA­RY­ZY­KO­WAĆ?

Czy by­łam? Nie zna­łam od­po­wie­dzi na to pod­chwy­tliwe py­ta­nie. Wie­rzy­łam, że tak, po sto­kroć tak. Po­dej­rze­wa­łam, że wszyst­kie osoby za­pew­nią o swo­jej go­to­wo­ści do pod­ję­cia dzia­ła­nia i rzu­ce­nia się na głę­boką wodę, ale ja na­pi­sa­łam, że zro­bię wszystko, by się prze­ła­mać i wyjść ze strefy kom­fortu.

JAK OCE­NISZ SIE­BIE? CO W SO­BIE LU­BISZ, A CZEGO NIE LU­BISZ?

Mu­sia­łam się po­wstrzy­mać, by nie ro­ze­śmiać się na głos. Za­pe­szy­łam po pierw­szym py­ta­niu, gdy stwier­dzi­łam, że an­kieta jest pro­sta. Może i była, ale wy­łącz­nie na sa­mym po­czątku. Im da­lej prze­cho­dzi­łam, tym trud­niej było od­po­wie­dzieć.

Jak oce­nia­łam sie­bie?

Zu­peł­nie prze­cięt­nie. Nie wy­róż­nia­łam się spe­cjal­nie na tle in­nych ko­biet, lecz nie czu­łam, bym znaj­do­wała się w ich cie­niu. Mia­łam swoje miej­sce, może nie w pierw­szym rzę­dzie, ale też nie na sa­mym końcu. Lu­bi­łam sie­bie, nie­mal metr sie­dem­dzie­siąt wzro­stu i dłu­gie kasz­ta­nowe włosy, które krę­ciły się w de­li­katne fale. Ni­gdy nie by­łam fanką mo­jego nosa, ale za to cie­szy­łam się z du­żych zie­lo­nych oczu wpa­da­ją­cych w szma­rag­dowe tony, oto­czo­nych pa­letą gę­stych rzęs.

Czego w so­bie nie lu­bi­łam? Ja­snej, wraż­li­wej skóry, która zbyt ła­two się czer­wie­niła. Uwiel­bia­łam słońce i dłu­gie let­nie dni, ale mu­sia­łam uwa­żać, by nie wy­sta­wiać cery na dłu­go­trwałe dzia­ła­nie go­rą­cych pro­mieni.

Po prze­ana­li­zo­wa­niu wszyst­kich plu­sów i mi­nu­sów udało mi się na­pi­sać zgrabną od­po­wiedź.

WSKAŻ TRZY CE­CHY OSO­BO­WO­ŚCI, KTÓRE CIĘ OKRE­ŚLAJĄ.

Prze­czy­ta­łam po­now­nie py­ta­nie, a na­stęp­nie zro­bi­łam to po raz ko­lejny. Mia­łam wy­mie­nić tylko trzy słowa? Nic wię­cej? Upi­łam łyk cap­puc­cino i odło­ży­łam fi­li­żankę na biurko. Po­sta­no­wi­łam po­dejść do tej kwe­stii tak­tycz­nie.

Na sa­mym po­czątku na­pi­sa­łam je­den wy­raz: „wy­trwa­łość”. To dzięki niej mimo trud­no­ści sta­ra­łam się iść do przodu z pod­nie­sioną głową. Nie pod­da­łam się, gdy od­rzu­cono moje po­da­nie o przy­ję­cie na stu­dia eko­no­miczne. Spró­bo­wa­łam po­now­nie i apli­ko­wa­łam do szkoły fil­mo­wej. Z bie­giem czasu oka­zało się, że była to naj­lep­sza de­cy­zja, by za­miast eko­no­mii stu­dio­wać fo­to­gra­fię.

Jako drugą ce­chę wska­za­łam wraż­li­wość. Spra­wiała mi sporo pro­ble­mów i na każ­dym kroku na­ra­żała mnie na zra­nie­nie, ale ukształ­to­wała mnie jako czło­wieka z ser­cem na dłoni.

Na trze­cim miej­scu za­mie­rza­łam umie­ścić kre­atyw­ność, ale po chwili za­sta­no­wie­nia po­rzu­ci­łam ten po­mysł. Ta ce­cha mo­gła się wy­dać zbyt po­wszechna i mało mó­wiąca o mo­jej oso­bo­wo­ści. Za­miast niej na­pi­sa­łam: „cie­ka­wość świata i lu­dzi”. Za­wsze in­try­go­wało mnie, co znaj­do­wało się tuż za ro­giem. Coś prze­cież mu­siało na mnie cze­kać. Po­zo­sta­wało od­kryć, co ta­kiego.

Nie­mal pod­sko­czy­łam na krze­śle, gdy usły­sza­łam gło­śne pu­ka­nie do drzwi. Przy­ja­ciółka i nowa współ­lo­ka­torka w jed­nym nie cze­kała na moją od­po­wiedź, tylko we­szła żwa­wym kro­kiem do środka.

– Pró­bu­jesz coś przede mną ukryć? – po­wie­działa, kiedy usia­dła na łóżku i zaj­rzała mi przez ra­mię.

– Nic szcze­gól­nego. – Sta­ra­łam się, by mój głos za­brzmiał spo­koj­nie, i w ostat­niej chwili zdo­ła­łam ukryć okno for­mu­la­rza i roz­wi­nąć na ekra­nie ga­le­rię ze zdję­ciami. – Ob­ra­biam fo­to­gra­fie na za­ję­cia.

– Na pewno? – Nie uwie­rzyła mi. – Czemu mam wra­że­nie, że coś krę­cisz? Niech się za­sta­no­wię... – do­dała, a ja w jed­nej chwili wstrzy­ma­łam od­dech. Jo­se­phine
uśmiech­nęła się sze­roko i roz­luź­niła ra­miona, jakby zdo­łała roz­szy­fro­wać moje nie­co­dzienne za­cho­wa­nie. – Uma­wiasz się z kimś?

– Można tak po­wie­dzieć – od­par­łam, wy­bie­ra­jąc bez­piecz­niej­szą opcję.

Ba­łam się przy­znać, że zgła­szam się do pro­gramu rand­ko­wego. Nie wie­dzia­łam, jak przy­ja­ciółka za­re­aguje na ten do­syć nie­kon­wen­cjo­nalny spo­sób po­szu­ki­wa­nia mi­ło­ści. Jo­se­phine nie ro­zu­miała, że mimo jej obec­no­ści czu­łam się sa­motna. Przy­ja­ciółka two­rzyła szczę­śliwy zwią­zek, drugi w tym roku, i nie miała pro­blemu, by
zna­leźć osobę po­dobną do sie­bie. Pod tym wzglę­dem była moim prze­ci­wień­stwem. Nie mo­gły­śmy bar­dziej się róż­nić.

– Clare, to świet­nie! – Kla­snęła w dło­nie, a ja mia­łam wra­że­nie, że za­pa­dam się w krze­śle. – Zdra­dzisz mi o nim coś wię­cej? Kto to jest?

– To nic ofi­cjal­nego. Na ra­zie jest jesz­cze za wcze­śnie. Do­piero się po­zna­jemy. Po­trze­bu­jemy czasu, by do­wie­dzieć się, czy do sie­bie pa­su­jemy – wy­my­śli­łam na po­cze­ka­niu ko­lejne kłam­stwo.

– Ro­zu­miem. Nie chcesz za­pe­szać?

– Wiesz, jak to jest. Z moim szczę­ściem to nic pew­nego.

– Pro­ble­mem nie jest twoje szczę­ście, lecz to, że kie­ru­jesz uwagę na nie­wła­ściwe osoby – do­dała i choć trudno było mi się do tego przy­znać, miała ra­cję.

Wo­la­łam wy­bie­rać z po­zoru nie­osią­gal­nych kan­dy­da­tów, by nie dać się zra­nić i nie do­pu­ścić ich do sie­bie zbyt bli­sko. Nie po­dej­mo­wa­łam ry­zyka. Może gdzieś w głębi du­szy trzy­ma­łam się na­dziei, że osoba z mo­jej prze­szło­ści przy­po­mni so­bie o mnie i zdoła mnie po­ko­chać.

– Mu­szę wra­cać do pracy – po­wie­dzia­łam, by unik­nąć ko­lej­nych py­tań.

Jo­se­phine wy­szła z po­koju, a ja po­now­nie otwo­rzy­łam stronę z in­ter­ne­tową an­kietą. By­łam zde­ter­mi­no­wana, by wy­peł­nić ją do końca. Sa­mo­dziel­nie po­dej­mo­wa­łam złe mi­ło­sne wy­bory. Li­czy­łam więc na to, że eks­perci lub al­go­rytm wy­biorą ko­goś od­po­wied­niego dla mnie. Chcia­łam się za­ko­chać. Chcia­łam po­znać osobę, która od­kryje naj­bar­dziej od­le­głe za­ka­marki mo­jej du­szy. Pra­gnę­łam po­czuć coś wię­cej. Coś, co zdoła po­ru­szyć moje serce i wy­bu­dzić je z dłu­giego snu.

Nie­stety w tej chwili mu­sia­łam się zmie­rzyć z pro­ble­mem, który sama stwo­rzy­łam. Za­su­ge­ro­wa­łam Jo­se­phine, że się z kimś spo­ty­kam, tym­cza­sem ta osoba nie ist­niała. Wpa­ko­wa­łam się w kło­poty i nie wie­dzia­łam, jak to od­krę­cić.

Zda­wa­łam so­bie sprawę, że je­śli do­stanę się do pro­gramu – na co bar­dzo li­czy­łam – sy­tu­acja jesz­cze bar­dziej się skom­pli­kuje. Wszystko mo­gło się wy­da­rzyć.ROZ­DZIAŁ II

Ko­lejne dni mi­nęły mi na ner­wo­wym ocze­ki­wa­niu na od­po­wiedź. Od­świe­ża­łam pocztę kilka razy dzien­nie i cze­ka­łam na in­for­ma­cję zwrotną. Cho­dzi­łam na za­ję­cia, ale gdzieś z tyłu głowy za­sta­na­wia­łam się, czy wy­sła­nie zgło­sze­nia było do­brą de­cy­zją.

Co so­bie my­śla­łam, gdy klik­nę­łam na zgło­sze­niu ikonę „wy­ślij”? Prze­cież nie mia­łam du­szy ry­zy­kantki. Po­dej­mo­wa­nie ta­kich spon­ta­nicz­nych de­cy­zji nie było do mnie po­dobne. Za­zwy­czaj po­stę­po­wa­łam bar­dziej za­cho­waw­czo, z dużą dozą ostroż­no­ści. Wpraw­dzie twórcy pro­gramu nie zdra­dzili zbyt wielu in­for­ma­cji o cha­rak­te­rze pro­duk­cji, ale sku­siły mnie wi­doczne w re­kla­mie na­główki o po­szu­ki­wa­niu wiel­kiej mi­ło­ści.

Czy to zna­czyło, że tak bar­dzo ba­łam się sa­mot­no­ści, że mimo obaw po­sta­no­wi­łam za­ry­zy­ko­wać? Wszystko na to wska­zy­wało. Ni­gdy z taką do­kład­no­ścią nie ana­li­zo­wa­łam swo­jego ży­cia jak pod­czas wy­peł­nia­nia kwe­stio­na­riu­sza. Nie­które py­ta­nia wy­ma­gały się­gnię­cia do wnę­trza sie­bie, przy­zna­nia się do wła­snych sła­bo­ści i do­tych­cza­so­wych nie­po­wo­dzeń.

Po upły­wie trzech ty­go­dni po­go­dzi­łam się z tym, że mnie nie wy­brano. Stwier­dzi­łam, że może tak bę­dzie le­piej. Mia­łam wąt­pli­wo­ści, czy moje ży­cie jest wy­star­cza­jąco in­te­re­su­jące dla wi­dzów i czy zdo­ła­ła­bym sta­nąć po dru­giej stro­nie ka­mery i po­rzu­cić dawne przy­zwy­cza­je­nia. Do­brze się czu­łam, gdy śle­dzi­łam mo­deli i mo­delki zza obiek­tywu. Mo­głam się za nim scho­wać i ob­ser­wo­wać wszystko z bez­piecz­nej od­le­gło­ści, nie na­ra­ża­jąc się na ocenę.

Cie­szy­łam się, że nie wta­jem­ni­czy­łam przy­ja­ciółki w ten sza­lony po­mysł. Wy­star­czyło, że z nie­zwy­kłą re­gu­lar­no­ścią pró­bo­wała ode mnie wy­cią­gnąć in­for­ma­cje o nie­ist­nie­ją­cym chło­paku. Oba­wia­łam się, że Jo­se­phine tak szybko nie zre­zy­gnuje.

– Dzi­siaj zaj­miemy się fo­to­gra­fią re­kla­mową, a do­kład­niej fo­to­gra­fią pro­duk­tową. Za­czniemy od krót­kiego teo­re­tycz­nego wstępu i usta­le­nia szcze­gó­łów pracy nad zdję­ciami, a na na­stęp­nych za­ję­ciach przy­go­tu­jemy se­sję do no­wej kam­pa­nii firmy ko­sme­tycz­nej. – Wy­kła­dowca przed­sta­wił gru­pie plan na naj­bliż­sze ty­go­dnie.

Ucie­szy­łam się, bo ta część fo­to­gra­fii in­te­re­so­wała mnie naj­bar­dziej. Otwo­rzy­łam no­tat­nik i za­czę­łam za­pi­sy­wać naj­istot­niej­sze in­for­ma­cje o usta­wie­niach apa­ratu i wy­ko­rzy­sta­niu roli świa­tła dzien­nego, by unik­nąć ko­rzy­sta­nia z oświe­tle­nia stu­dyj­nego.

Otrzy­ma­li­śmy kilka przy­kła­do­wych re­klam, które po­ja­wiły się na ła­mach cza­so­pism i na naj­więk­szych bil­l­bo­ar­dach. Przej­rze­li­śmy je, by od­na­leźć wspólne ce­chy.

– Za­sta­nów­cie się, jaką markę chce­cie wy­brać. Może to być jedna z naj­bar­dziej po­pu­lar­nych ma­rek ko­sme­tycz­nych lub firma dzia­ła­jąca w ni­szo­wym sek­to­rze rynku. Wszystko za­leży od was. Bę­dzie­cie pra­co­wać w pa­rach. Niech po­nie­sie was wy­obraź­nia. Tu­taj li­czy się kre­atyw­ność.

Chcia­łam za­no­to­wać swój po­mysł na se­sję pro­duk­tową, ale wcze­śniej usły­sza­łam wi­bra­cje te­le­fonu. Zer­k­nę­łam po­śpiesz­nie na wy­świe­tlacz, a na­stęp­nie od­rzu­ci­łam po­łą­cze­nie. Nie mo­głam te­raz roz­ma­wiać. Nie mia­łam naj­mniej­szej ochoty mie­rzyć się z sio­strą i jej zmien­nymi ni­czym hu­ra­gan na­stro­jami.

Zbli­żały się uro­dziny mamy i po­dej­rze­wa­łam, że chce się upew­nić, czy przy­jadę na ro­dzinną im­prezę, a ja nie mia­łam na to ochoty. Wy­star­czyło, że na­gra­ła­bym i wy­słała im kilka od­po­wie­dzi, które po­wta­rza­łam za każ­dym ra­zem ni­czym zdarta płyta, by za­spo­koić ich cie­ka­wość. „Nie, nie mam chło­paka. Fo­to­gra­fia to nie tylko hobby, lecz moja przy­szłość. Nie, nie pla­nuję po­wrotu do domu ro­dzin­nego. Tak, wciąż się przy­jaź­nię z Jo­se­phine i nie, ona nie ma na mnie złego wpływu. To nie ja się zmie­ni­łam, to wy nie po­tra­fi­cie mnie zro­zu­mieć”.

Za­ci­snę­łam mocno usta i scho­wa­łam te­le­fon do torby. Ta chwila nie­uwagi wy­star­czyła, by grupa do­brała się w pary. Ro­zej­rza­łam się po stu­diu fo­to­gra­ficz­nym z na­dzieją, że ktoś oprócz mnie nie zna­lazł osoby do współ­pracy. Spóź­ni­łam się. No tak, wszystko przez mój słaby re­fleks.

– Prze­pra­szam – pod­nio­słam rękę, by zwró­cić uwagę wy­kła­dowcy – czy mogę pra­co­wać sama?

– Nie bę­dzie to ko­nieczne. Mamy pa­rzy­stą liczbę stu­den­tów.

Mu­sia­łam się ugryźć w ję­zyk, aby nie od­po­wie­dzieć, że do­kład­nie prze­li­czy­łam wszyst­kie znaj­du­jące się w po­miesz­cze­niu osoby i bra­ko­wało dla mnie pary.

– Nie je­stem pewna... – Z po­wąt­pie­wa­niem ro­zej­rza­łam się po po­miesz­cze­niu.

– Niech spoj­rzę na li­stę obec­no­ści. – Męż­czy­zna się­gnął po kartkę i prze­śle­dził ją wzro­kiem. – Już wszystko ro­zu­miem. Jedna osoba jest dzi­siaj nie­obecna. Bar­dzo mi przy­kro, ale mu­sisz się z nią skon­tak­to­wać i po­in­for­mo­wać ją o te­ma­cie przy­szłych za­jęć.

– Kim jest ten szczę­ściarz? – Udało mi się za­dać py­ta­nie spo­koj­nym to­nem, cho­ciaż w głębi du­szy za­czę­łam się mo­dlić, aby moje przy­pusz­cze­nia nie oka­zały się słuszne.

– Johnny Rho­des. Bę­dzie twoją parą.

– O ile tylko po­jawi się na ko­lej­nych za­ję­ciach – mruk­nę­łam pod no­sem, tak by nikt mnie nie usły­szał.

Świet­nie! Że też mu­sia­łam tra­fić aku­rat na niego! Tak jakby w gru­pie nie było in­nych osób. Nie mo­głam się do­cze­kać na­szej współ­pracy. Nie mia­łam pew­no­ści, czy ją prze­ży­jemy.

Tak jak się spo­dzie­wa­łam, Johnny nie przy­szedł na na­stępne ćwi­cze­nia ani póź­niej­szy wy­kład. Nie po­ja­wił się rów­nież ko­lej­nego dnia, a moja iry­ta­cja ro­sła z każdą jego nie­obec­no­ścią.

Zwy­kle pa­nuję nad emo­cjami, ale prze­by­wa­nie w jego to­wa­rzy­stwie za każ­dym ra­zem od­pa­lało za­bez­pie­czony gra­nat. Nie wie­dzia­łam, co ten chło­pak miał w so­bie szcze­gól­nego. Przez wiele ty­go­dni od roz­po­czę­cia se­me­stru nie po­tra­fi­łam roz­szy­fro­wać jego za­cho­wa­nia i pozy to­tal­nego lu­zaka.

Johnny naj­wy­raź­niej się sta­rał, by każdy, kto miał z nim kon­takt, od­niósł wra­że­nie, że ni­czym się nie przej­muje i na ni­kim mu nie za­leży. Jed­no­cze­śnie pod ma­ską po­zo­rów kryło się coś wię­cej. Po­zwa­lał temu dojść do głosu, gdy my­ślał, że nikt nie zwraca na niego uwagi. Po­tra­fi­łam do­strzec te szcze­góły i nie­znaczne zmiany w jego po­stę­po­wa­niu.

Gdy zo­ba­czy­łam Johnny’ego dwa dni póź­niej na wy­dziale, mi­mo­wol­nie spię­łam mię­śnie i po­śpie­szy­łam w jego kie­runku. Już z od­dali do­strze­głam za­dziorny uśmiech, ja­kim mnie ob­da­rzył. Nie spra­wił, że roz­to­pi­łam się pod jego wpły­wem. Moje serce za­biło moc­niej, ale nie z po­wodu uczu­cia, tylko ze zło­ści.

– Kogo wi­dzą moje oczy – po­wie­dzia­łam na po­wi­ta­nie i sta­nę­łam bez­piecz­nie metr od jego stóp.

– Nie spo­dzie­wa­łem się, że aż tak ucie­szysz się na mój wi­dok – od­parł po­dob­nym to­nem, w któ­rym po­brzmie­wały iro­niczne nuty.

– Oczy­wi­ście. – Pró­bo­wa­łam głę­boko ode­tchnąć, by dać so­bie wię­cej czasu na uspo­ko­je­nie przy­śpie­szo­nego tętna. – Pew­nie nie zda­jesz so­bie z tego sprawy, ale zo­sta­li­śmy part­ne­rami.

– Part­ne­rami? Nie było mnie za­le­d­wie dwa dni na wy­dziale i przez ten krótki czas zy­ska­łem nie­zwy­kle uro­czą dziew­czynę? Co za nie­ocze­ki­wany zwrot ak­cji.

– Bar­dzo śmieszne. – Zgro­mi­łam go spoj­rze­niem, by ze­trzeć z jego twa­rzy ło­bu­zer­ski uśmiech.

Nie­stety uśmiech nie znik­nął, tylko się po­głę­bił.

– Spo­koj­nie, Clare, już o tym sły­sza­łem.

– Tak?

– Nie wiem, ja­kie masz o mnie zda­nie, ale za­leży mi na za­ję­ciach – wy­znał nie­spo­dzie­wa­nie, a ja mia­łam wielką ochotę od­po­wie­dzieć, że mu nie wie­rzę. – Mia­łem ważny wy­jazd.

– Niech zgadnę... Kon­cert ulu­bio­nego ze­społu czy uro­dziny dziew­czyny na dru­gim końcu stanu?

– Ech, Clare, je­śli chcia­łaś się do­wie­dzieć, czy ko­goś mam, mo­głaś za­py­tać wprost. Roz­wiał­bym wszyst­kie twoje obawy i na­dzieje.

Otwo­rzy­łam usta, by za chwilę po­now­nie je za­mknąć. Nie­po­trzeb­nie wspo­mnia­łam o dziew­czy­nie, bo zu­peł­nie nie in­te­re­so­wał mnie ten te­mat. Nie prze­my­śla­łam tego zbyt do­brze. Johnny mógł dojść do błęd­nych wnio­sków.

– Szcze­rze? Jest mi to zu­peł­nie obo­jętne.

– Ja­sne. Niech tak bę­dzie – od­po­wie­dział, cho­ciaż jego oczy zdra­dziły, że mi nie wie­rzy. – I tak byś tego nie zro­zu­miała, więc cel mo­jej po­dróży zo­sta­wię dla sie­bie.

– Mnie to pa­suje.

– Świet­nie.

– Świet­nie – po­wtó­rzy­łam, jak­bym pró­bo­wała go prze­drzeź­niać.

– Masz do mnie jesz­cze ja­kąś sprawę czy li­czysz na przy­ja­ciel­ską po­ga­wędkę? – Ob­ni­żył ton głosu, by za­brzmiał bar­dziej mę­sko. Pró­bo­wał jesz­cze bar­dziej wy­pro­wa­dzić mnie z rów­no­wagi i tym ra­zem mu się to udało, lecz w zu­peł­nie za­ska­ku­jący spo­sób. Johnny na­gle wy­dał mi się nie­mal po­cią­ga­jący. Nie­mal.

– Wy­bra­łam firmę pro­du­ku­jącą po­madki do ust i ko­lo­rowe cie­nie do po­wiek. Nie było cię, więc sama pod­ję­łam de­cy­zję – wy­ja­śni­łam, pró­bu­jąc prze­jąć kon­trolę nad sy­tu­acją. – Chcę użyć proszku holi, by wy­do­być barwy i stwo­rzyć wie­lo­wy­mia­rowy efekt na zdję­ciach. Co o tym my­ślisz? – za­py­ta­łam przy­go­to­wana, że przyj­dzie mi sto­czyć walkę.

– To świetny po­mysł – od­parł krótko, a ja ze zdzi­wie­nia przy­mknę­łam usta, gdy nie na­po­tka­łam z jego strony żad­nego sprze­ciwu. – Ty wy­my­śli­łaś kon­cep­cję, ja za­opa­trzę się w pro­szek i przy­niosę go na ko­lejne za­ję­cia.

– Cóż, cie­szę się, że usta­li­li­śmy wspólną wer­sję.

– Pa­mię­taj, że to ty zo­sta­niesz mo­delką, a ja będę ci ro­bił zdję­cia – po­wie­dział, a na jego twa­rzy po­now­nie po­ja­wił się za­wa­diacki uśmiech.

W za­sa­dzie to prze­wi­dzia­łam, na­to­miast oba­wia­łam się cze­goś in­nego. Współ­praca mię­dzy mo­delką a fo­to­gra­fem wy­maga na­wią­za­nia swego ro­dzaju in­tym­nej re­la­cji. Nie chcia­łam, by po­łą­czyła nas więk­sza za­ży­łość niż przy­pad­kowa zna­jo­mość i uczęsz­cza­nie do tej sa­mej grupy.

Przez ostat­nie dni nie ro­bi­łam tego czę­sto, ale przed po­ło­że­niem się spać od­pa­li­łam pocztę w te­le­fo­nie. Gdy otwo­rzy­łam naj­now­sze wia­do­mo­ści, w jed­nej chwili po­de­rwa­łam się z łóżka i sta­nę­łam na lekko drżą­cych no­gach.

Prze­szłam pierw­szą we­ry­fi­ka­cję do pro­gramu rand­ko­wego! Nie mo­głam w to uwie­rzyć! Nie wie­dzia­łam, czy po­win­nam się cie­szyć, czy bar­dziej oba­wiać. W mo­jej gło­wie za­pa­no­wał praw­dziwy chaos, gdy po­woli za­czął do mnie do­cie­rać sens otrzy­ma­nej wia­do­mo­ści. Mia­łam szansę po­znać mi­łość. Po raz pierw­szy w ży­ciu mo­gło się to udać.

Twórcy pro­gramu za­pra­szali mnie na dwa próbne dni zdję­ciowe. Wszystko wy­da­rzy się już za ty­dzień. Naj­waż­niej­szym py­ta­niem było to, czy zdo­łam po­rzu­cić ży­cie, które do tej pory pro­wa­dzi­łam, i otwo­rzyć się na nową przy­godę.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: