- nowość
- promocja
- W empik go
It's a match. Tylko nie ty - ebook
It's a match. Tylko nie ty - ebook
Czy to będzie perfect match?
Clare próbuje zamknąć rozdział licealnej miłości, ale przeszłość nie daje jej spokoju. W nadziei na zmianę zgłasza się do telewizyjnego programu randkowego, by odnaleźć bratnią duszę.
Jednak życie potrafi zaskoczyć, gdy na studiach poznaje tajemniczego Johnny’ego – chłopaka, który skrywa więcej, niż pokazuje. Ich drogi przecinają się na wspólnej sesji zdjęciowej, a jedno spojrzenie wystarczy, by między nimi pojawiła się chemia.
Gdy Clare dostaje się do reality show, staje przed wyborem, który może zaważyć na jej całym życiu. Dziewczyna stoi na rozdrożu, a serce podpowiada jej sprzeczne kierunki. Co wygra – jej przeszłość, a może teraźniejszość? Czy dziewczyna odważy się pójść za głosem serca, czy wybierze to, co zostało dla niej zaplanowane?
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8388-116-4 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pytanie pierwsze.
CZY POSZUKUJESZ MIŁOŚCI?
Pokiwałam twierdząco głową i zakreśliłam pewnym ruchem odpowiedź „tak”. Początek kwestionariusza wydawał się prosty, jakby pytania ułożono specjalnie dla mnie. Może rzeczywiście tak było i zbyt długo czekałam, by udzielić wszystkich odpowiedzi. Rozluźniłam palce ściskające długopis i odetchnęłam z większym spokojem. Nie miałam się czego obawiać.
Przeszłam do kolejnego pytania i postukałam paznokciami o blat biurka.
CZY JESTEŚ GOTOWA NA NOWY ZWIĄZEK?
Na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech, gdy pokiwałam głową. Poszukiwałam prawdziwej miłości, która spowoduje, że moje serce zabije mocniej i wprawi je w nerwowe drżenie. Nie zostałam stworzona do samotności. Potrzebowałam drugiej osoby i jej ciepła. Pragnęłam poczucia bezpieczeństwa. Źle znosiłam brak drugiej połówki, bratniej duszy. Czułam pustkę, której nie dało się zapełnić codziennymi zajęciami i życiem w świecie pełnym ludzi.
CZY MASZ NIEROZWIĄZANE SPRAWY Z PRZESZŁOŚCI?
Moja dłoń zatrzymała się w miejscu, jakbym nie potrafiła jednoznacznie zakreślić właściwego słowa. Czy chodziło im o dawne związki, czy może o niespełnioną miłość, ciągnącą się bez echa przez kolejne lata? Nie miałam pewności.
Postukałam ponownie paznokciami o drewniany blat biurka, by zebrać myśli. Nie wiedziałam, jakiej odpowiedzi oczekiwali. Szczerej czy lekko podkoloryzowanej.
Nie tęskniłam za byłym chłopakiem. Nigdy nie pozostawałam w na tyle poważnym związku, bym poczuła coś więcej poza początkowym zauroczeniem. Inaczej wyglądała sytuacja z moją wielką platoniczną miłością ze szkoły średniej. Z biegiem lat nie potrafiłam zapomnieć o tym chłopaku. Starałam się ze wszystkich sił, ale nie zdołałam wyprzeć ze wspomnień jego figlarnego uśmiechu i sposobu, w jaki obdarzał mnie uważnym spojrzeniem piwnych oczu.
Wzięłam się w garść i zaznaczyłam ze zdecydowaniem słowo „nie”. Włożyłam w to zadanie tyle siły, że gdybym wypełniała papierowy kwestionariusz, mogłabym przebić długopisem cienką kartkę. Może chciałam oszukać nie tylko twórców programu, ale również siebie.
Przeszłość nie mogła zdecydować o mojej teraźniejszości i moim przyszłym szczęściu. Straciłam w życiu jedną szansę na miłość. Nie mogłam dopuścić, by to się powtórzyło.
JAKIMI CECHAMI POWINIEN SIĘ WYRÓŻNIAĆ TWÓJ PARTNER?
Zastanowiłam się przez chwilę i napisałam w ankiecie, że cenię szczerość i troskę partnera. Że pragnę widzieć w jego oczach odbicie swoich uczuć. Wymieniłam też ciepło, wrażliwość i umiejętność słuchania drugiej osoby. Dodałam, że chcę się przy nim czuć bezpieczna i kochana, że nie mam wygórowanych oczekiwań. Liczy się to, bym mogła się przy nim otworzyć i być sobą. Chcę stać się dla niego najważniejszą osobą. W zamian mogę mu podarować cały mój świat.
JAKI JEST TWÓJ TYP MĘŻCZYZNY? WSKAŻ NAJWAŻNIEJSZE CECHY.
Oderwałam wzrok od ekranu laptopa i potarłam palcami skronie. Nie wiedziałam, jak wiele informacji powinnam zdradzić. Przed oczami miałam wyłącznie jedną męską sylwetkę: czarnobrązowe włosy, jedyne w swoim rodzaju piwne oczy i szerokie ramiona. Westchnęłam pod nosem i pokręciłam głową. Po raz kolejny postawiłam na szczerość i opisałam w kilku zdaniach moją dawną miłość.
CZY JESTEŚ GOTOWA ZARYZYKOWAĆ?
Czy byłam? Nie znałam odpowiedzi na to podchwytliwe pytanie. Wierzyłam, że tak, po stokroć tak. Podejrzewałam, że wszystkie osoby zapewnią o swojej gotowości do podjęcia działania i rzucenia się na głęboką wodę, ale ja napisałam, że zrobię wszystko, by się przełamać i wyjść ze strefy komfortu.
JAK OCENISZ SIEBIE? CO W SOBIE LUBISZ, A CZEGO NIE LUBISZ?
Musiałam się powstrzymać, by nie roześmiać się na głos. Zapeszyłam po pierwszym pytaniu, gdy stwierdziłam, że ankieta jest prosta. Może i była, ale wyłącznie na samym początku. Im dalej przechodziłam, tym trudniej było odpowiedzieć.
Jak oceniałam siebie?
Zupełnie przeciętnie. Nie wyróżniałam się specjalnie na tle innych kobiet, lecz nie czułam, bym znajdowała się w ich cieniu. Miałam swoje miejsce, może nie w pierwszym rzędzie, ale też nie na samym końcu. Lubiłam siebie, niemal metr siedemdziesiąt wzrostu i długie kasztanowe włosy, które kręciły się w delikatne fale. Nigdy nie byłam fanką mojego nosa, ale za to cieszyłam się z dużych zielonych oczu wpadających w szmaragdowe tony, otoczonych paletą gęstych rzęs.
Czego w sobie nie lubiłam? Jasnej, wrażliwej skóry, która zbyt łatwo się czerwieniła. Uwielbiałam słońce i długie letnie dni, ale musiałam uważać, by nie wystawiać cery na długotrwałe działanie gorących promieni.
Po przeanalizowaniu wszystkich plusów i minusów udało mi się napisać zgrabną odpowiedź.
WSKAŻ TRZY CECHY OSOBOWOŚCI, KTÓRE CIĘ OKREŚLAJĄ.
Przeczytałam ponownie pytanie, a następnie zrobiłam to po raz kolejny. Miałam wymienić tylko trzy słowa? Nic więcej? Upiłam łyk cappuccino i odłożyłam filiżankę na biurko. Postanowiłam podejść do tej kwestii taktycznie.
Na samym początku napisałam jeden wyraz: „wytrwałość”. To dzięki niej mimo trudności starałam się iść do przodu z podniesioną głową. Nie poddałam się, gdy odrzucono moje podanie o przyjęcie na studia ekonomiczne. Spróbowałam ponownie i aplikowałam do szkoły filmowej. Z biegiem czasu okazało się, że była to najlepsza decyzja, by zamiast ekonomii studiować fotografię.
Jako drugą cechę wskazałam wrażliwość. Sprawiała mi sporo problemów i na każdym kroku narażała mnie na zranienie, ale ukształtowała mnie jako człowieka z sercem na dłoni.
Na trzecim miejscu zamierzałam umieścić kreatywność, ale po chwili zastanowienia porzuciłam ten pomysł. Ta cecha mogła się wydać zbyt powszechna i mało mówiąca o mojej osobowości. Zamiast niej napisałam: „ciekawość świata i ludzi”. Zawsze intrygowało mnie, co znajdowało się tuż za rogiem. Coś przecież musiało na mnie czekać. Pozostawało odkryć, co takiego.
Niemal podskoczyłam na krześle, gdy usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Przyjaciółka i nowa współlokatorka w jednym nie czekała na moją odpowiedź, tylko weszła żwawym krokiem do środka.
– Próbujesz coś przede mną ukryć? – powiedziała, kiedy usiadła na łóżku i zajrzała mi przez ramię.
– Nic szczególnego. – Starałam się, by mój głos zabrzmiał spokojnie, i w ostatniej chwili zdołałam ukryć okno formularza i rozwinąć na ekranie galerię ze zdjęciami. – Obrabiam fotografie na zajęcia.
– Na pewno? – Nie uwierzyła mi. – Czemu mam wrażenie, że coś kręcisz? Niech się zastanowię... – dodała, a ja w jednej chwili wstrzymałam oddech. Josephine
uśmiechnęła się szeroko i rozluźniła ramiona, jakby zdołała rozszyfrować moje niecodzienne zachowanie. – Umawiasz się z kimś?
– Można tak powiedzieć – odparłam, wybierając bezpieczniejszą opcję.
Bałam się przyznać, że zgłaszam się do programu randkowego. Nie wiedziałam, jak przyjaciółka zareaguje na ten dosyć niekonwencjonalny sposób poszukiwania miłości. Josephine nie rozumiała, że mimo jej obecności czułam się samotna. Przyjaciółka tworzyła szczęśliwy związek, drugi w tym roku, i nie miała problemu, by
znaleźć osobę podobną do siebie. Pod tym względem była moim przeciwieństwem. Nie mogłyśmy bardziej się różnić.
– Clare, to świetnie! – Klasnęła w dłonie, a ja miałam wrażenie, że zapadam się w krześle. – Zdradzisz mi o nim coś więcej? Kto to jest?
– To nic oficjalnego. Na razie jest jeszcze za wcześnie. Dopiero się poznajemy. Potrzebujemy czasu, by dowiedzieć się, czy do siebie pasujemy – wymyśliłam na poczekaniu kolejne kłamstwo.
– Rozumiem. Nie chcesz zapeszać?
– Wiesz, jak to jest. Z moim szczęściem to nic pewnego.
– Problemem nie jest twoje szczęście, lecz to, że kierujesz uwagę na niewłaściwe osoby – dodała i choć trudno było mi się do tego przyznać, miała rację.
Wolałam wybierać z pozoru nieosiągalnych kandydatów, by nie dać się zranić i nie dopuścić ich do siebie zbyt blisko. Nie podejmowałam ryzyka. Może gdzieś w głębi duszy trzymałam się nadziei, że osoba z mojej przeszłości przypomni sobie o mnie i zdoła mnie pokochać.
– Muszę wracać do pracy – powiedziałam, by uniknąć kolejnych pytań.
Josephine wyszła z pokoju, a ja ponownie otworzyłam stronę z internetową ankietą. Byłam zdeterminowana, by wypełnić ją do końca. Samodzielnie podejmowałam złe miłosne wybory. Liczyłam więc na to, że eksperci lub algorytm wybiorą kogoś odpowiedniego dla mnie. Chciałam się zakochać. Chciałam poznać osobę, która odkryje najbardziej odległe zakamarki mojej duszy. Pragnęłam poczuć coś więcej. Coś, co zdoła poruszyć moje serce i wybudzić je z długiego snu.
Niestety w tej chwili musiałam się zmierzyć z problemem, który sama stworzyłam. Zasugerowałam Josephine, że się z kimś spotykam, tymczasem ta osoba nie istniała. Wpakowałam się w kłopoty i nie wiedziałam, jak to odkręcić.
Zdawałam sobie sprawę, że jeśli dostanę się do programu – na co bardzo liczyłam – sytuacja jeszcze bardziej się skomplikuje. Wszystko mogło się wydarzyć.ROZDZIAŁ II
Kolejne dni minęły mi na nerwowym oczekiwaniu na odpowiedź. Odświeżałam pocztę kilka razy dziennie i czekałam na informację zwrotną. Chodziłam na zajęcia, ale gdzieś z tyłu głowy zastanawiałam się, czy wysłanie zgłoszenia było dobrą decyzją.
Co sobie myślałam, gdy kliknęłam na zgłoszeniu ikonę „wyślij”? Przecież nie miałam duszy ryzykantki. Podejmowanie takich spontanicznych decyzji nie było do mnie podobne. Zazwyczaj postępowałam bardziej zachowawczo, z dużą dozą ostrożności. Wprawdzie twórcy programu nie zdradzili zbyt wielu informacji o charakterze produkcji, ale skusiły mnie widoczne w reklamie nagłówki o poszukiwaniu wielkiej miłości.
Czy to znaczyło, że tak bardzo bałam się samotności, że mimo obaw postanowiłam zaryzykować? Wszystko na to wskazywało. Nigdy z taką dokładnością nie analizowałam swojego życia jak podczas wypełniania kwestionariusza. Niektóre pytania wymagały sięgnięcia do wnętrza siebie, przyznania się do własnych słabości i dotychczasowych niepowodzeń.
Po upływie trzech tygodni pogodziłam się z tym, że mnie nie wybrano. Stwierdziłam, że może tak będzie lepiej. Miałam wątpliwości, czy moje życie jest wystarczająco interesujące dla widzów i czy zdołałabym stanąć po drugiej stronie kamery i porzucić dawne przyzwyczajenia. Dobrze się czułam, gdy śledziłam modeli i modelki zza obiektywu. Mogłam się za nim schować i obserwować wszystko z bezpiecznej odległości, nie narażając się na ocenę.
Cieszyłam się, że nie wtajemniczyłam przyjaciółki w ten szalony pomysł. Wystarczyło, że z niezwykłą regularnością próbowała ode mnie wyciągnąć informacje o nieistniejącym chłopaku. Obawiałam się, że Josephine tak szybko nie zrezygnuje.
– Dzisiaj zajmiemy się fotografią reklamową, a dokładniej fotografią produktową. Zaczniemy od krótkiego teoretycznego wstępu i ustalenia szczegółów pracy nad zdjęciami, a na następnych zajęciach przygotujemy sesję do nowej kampanii firmy kosmetycznej. – Wykładowca przedstawił grupie plan na najbliższe tygodnie.
Ucieszyłam się, bo ta część fotografii interesowała mnie najbardziej. Otworzyłam notatnik i zaczęłam zapisywać najistotniejsze informacje o ustawieniach aparatu i wykorzystaniu roli światła dziennego, by uniknąć korzystania z oświetlenia studyjnego.
Otrzymaliśmy kilka przykładowych reklam, które pojawiły się na łamach czasopism i na największych billboardach. Przejrzeliśmy je, by odnaleźć wspólne cechy.
– Zastanówcie się, jaką markę chcecie wybrać. Może to być jedna z najbardziej popularnych marek kosmetycznych lub firma działająca w niszowym sektorze rynku. Wszystko zależy od was. Będziecie pracować w parach. Niech poniesie was wyobraźnia. Tutaj liczy się kreatywność.
Chciałam zanotować swój pomysł na sesję produktową, ale wcześniej usłyszałam wibracje telefonu. Zerknęłam pośpiesznie na wyświetlacz, a następnie odrzuciłam połączenie. Nie mogłam teraz rozmawiać. Nie miałam najmniejszej ochoty mierzyć się z siostrą i jej zmiennymi niczym huragan nastrojami.
Zbliżały się urodziny mamy i podejrzewałam, że chce się upewnić, czy przyjadę na rodzinną imprezę, a ja nie miałam na to ochoty. Wystarczyło, że nagrałabym i wysłała im kilka odpowiedzi, które powtarzałam za każdym razem niczym zdarta płyta, by zaspokoić ich ciekawość. „Nie, nie mam chłopaka. Fotografia to nie tylko hobby, lecz moja przyszłość. Nie, nie planuję powrotu do domu rodzinnego. Tak, wciąż się przyjaźnię z Josephine i nie, ona nie ma na mnie złego wpływu. To nie ja się zmieniłam, to wy nie potraficie mnie zrozumieć”.
Zacisnęłam mocno usta i schowałam telefon do torby. Ta chwila nieuwagi wystarczyła, by grupa dobrała się w pary. Rozejrzałam się po studiu fotograficznym z nadzieją, że ktoś oprócz mnie nie znalazł osoby do współpracy. Spóźniłam się. No tak, wszystko przez mój słaby refleks.
– Przepraszam – podniosłam rękę, by zwrócić uwagę wykładowcy – czy mogę pracować sama?
– Nie będzie to konieczne. Mamy parzystą liczbę studentów.
Musiałam się ugryźć w język, aby nie odpowiedzieć, że dokładnie przeliczyłam wszystkie znajdujące się w pomieszczeniu osoby i brakowało dla mnie pary.
– Nie jestem pewna... – Z powątpiewaniem rozejrzałam się po pomieszczeniu.
– Niech spojrzę na listę obecności. – Mężczyzna sięgnął po kartkę i prześledził ją wzrokiem. – Już wszystko rozumiem. Jedna osoba jest dzisiaj nieobecna. Bardzo mi przykro, ale musisz się z nią skontaktować i poinformować ją o temacie przyszłych zajęć.
– Kim jest ten szczęściarz? – Udało mi się zadać pytanie spokojnym tonem, chociaż w głębi duszy zaczęłam się modlić, aby moje przypuszczenia nie okazały się słuszne.
– Johnny Rhodes. Będzie twoją parą.
– O ile tylko pojawi się na kolejnych zajęciach – mruknęłam pod nosem, tak by nikt mnie nie usłyszał.
Świetnie! Że też musiałam trafić akurat na niego! Tak jakby w grupie nie było innych osób. Nie mogłam się doczekać naszej współpracy. Nie miałam pewności, czy ją przeżyjemy.
Tak jak się spodziewałam, Johnny nie przyszedł na następne ćwiczenia ani późniejszy wykład. Nie pojawił się również kolejnego dnia, a moja irytacja rosła z każdą jego nieobecnością.
Zwykle panuję nad emocjami, ale przebywanie w jego towarzystwie za każdym razem odpalało zabezpieczony granat. Nie wiedziałam, co ten chłopak miał w sobie szczególnego. Przez wiele tygodni od rozpoczęcia semestru nie potrafiłam rozszyfrować jego zachowania i pozy totalnego luzaka.
Johnny najwyraźniej się starał, by każdy, kto miał z nim kontakt, odniósł wrażenie, że niczym się nie przejmuje i na nikim mu nie zależy. Jednocześnie pod maską pozorów kryło się coś więcej. Pozwalał temu dojść do głosu, gdy myślał, że nikt nie zwraca na niego uwagi. Potrafiłam dostrzec te szczegóły i nieznaczne zmiany w jego postępowaniu.
Gdy zobaczyłam Johnny’ego dwa dni później na wydziale, mimowolnie spięłam mięśnie i pośpieszyłam w jego kierunku. Już z oddali dostrzegłam zadziorny uśmiech, jakim mnie obdarzył. Nie sprawił, że roztopiłam się pod jego wpływem. Moje serce zabiło mocniej, ale nie z powodu uczucia, tylko ze złości.
– Kogo widzą moje oczy – powiedziałam na powitanie i stanęłam bezpiecznie metr od jego stóp.
– Nie spodziewałem się, że aż tak ucieszysz się na mój widok – odparł podobnym tonem, w którym pobrzmiewały ironiczne nuty.
– Oczywiście. – Próbowałam głęboko odetchnąć, by dać sobie więcej czasu na uspokojenie przyśpieszonego tętna. – Pewnie nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale zostaliśmy partnerami.
– Partnerami? Nie było mnie zaledwie dwa dni na wydziale i przez ten krótki czas zyskałem niezwykle uroczą dziewczynę? Co za nieoczekiwany zwrot akcji.
– Bardzo śmieszne. – Zgromiłam go spojrzeniem, by zetrzeć z jego twarzy łobuzerski uśmiech.
Niestety uśmiech nie zniknął, tylko się pogłębił.
– Spokojnie, Clare, już o tym słyszałem.
– Tak?
– Nie wiem, jakie masz o mnie zdanie, ale zależy mi na zajęciach – wyznał niespodziewanie, a ja miałam wielką ochotę odpowiedzieć, że mu nie wierzę. – Miałem ważny wyjazd.
– Niech zgadnę... Koncert ulubionego zespołu czy urodziny dziewczyny na drugim końcu stanu?
– Ech, Clare, jeśli chciałaś się dowiedzieć, czy kogoś mam, mogłaś zapytać wprost. Rozwiałbym wszystkie twoje obawy i nadzieje.
Otworzyłam usta, by za chwilę ponownie je zamknąć. Niepotrzebnie wspomniałam o dziewczynie, bo zupełnie nie interesował mnie ten temat. Nie przemyślałam tego zbyt dobrze. Johnny mógł dojść do błędnych wniosków.
– Szczerze? Jest mi to zupełnie obojętne.
– Jasne. Niech tak będzie – odpowiedział, chociaż jego oczy zdradziły, że mi nie wierzy. – I tak byś tego nie zrozumiała, więc cel mojej podróży zostawię dla siebie.
– Mnie to pasuje.
– Świetnie.
– Świetnie – powtórzyłam, jakbym próbowała go przedrzeźniać.
– Masz do mnie jeszcze jakąś sprawę czy liczysz na przyjacielską pogawędkę? – Obniżył ton głosu, by zabrzmiał bardziej męsko. Próbował jeszcze bardziej wyprowadzić mnie z równowagi i tym razem mu się to udało, lecz w zupełnie zaskakujący sposób. Johnny nagle wydał mi się niemal pociągający. Niemal.
– Wybrałam firmę produkującą pomadki do ust i kolorowe cienie do powiek. Nie było cię, więc sama podjęłam decyzję – wyjaśniłam, próbując przejąć kontrolę nad sytuacją. – Chcę użyć proszku holi, by wydobyć barwy i stworzyć wielowymiarowy efekt na zdjęciach. Co o tym myślisz? – zapytałam przygotowana, że przyjdzie mi stoczyć walkę.
– To świetny pomysł – odparł krótko, a ja ze zdziwienia przymknęłam usta, gdy nie napotkałam z jego strony żadnego sprzeciwu. – Ty wymyśliłaś koncepcję, ja zaopatrzę się w proszek i przyniosę go na kolejne zajęcia.
– Cóż, cieszę się, że ustaliliśmy wspólną wersję.
– Pamiętaj, że to ty zostaniesz modelką, a ja będę ci robił zdjęcia – powiedział, a na jego twarzy ponownie pojawił się zawadiacki uśmiech.
W zasadzie to przewidziałam, natomiast obawiałam się czegoś innego. Współpraca między modelką a fotografem wymaga nawiązania swego rodzaju intymnej relacji. Nie chciałam, by połączyła nas większa zażyłość niż przypadkowa znajomość i uczęszczanie do tej samej grupy.
Przez ostatnie dni nie robiłam tego często, ale przed położeniem się spać odpaliłam pocztę w telefonie. Gdy otworzyłam najnowsze wiadomości, w jednej chwili poderwałam się z łóżka i stanęłam na lekko drżących nogach.
Przeszłam pierwszą weryfikację do programu randkowego! Nie mogłam w to uwierzyć! Nie wiedziałam, czy powinnam się cieszyć, czy bardziej obawiać. W mojej głowie zapanował prawdziwy chaos, gdy powoli zaczął do mnie docierać sens otrzymanej wiadomości. Miałam szansę poznać miłość. Po raz pierwszy w życiu mogło się to udać.
Twórcy programu zapraszali mnie na dwa próbne dni zdjęciowe. Wszystko wydarzy się już za tydzień. Najważniejszym pytaniem było to, czy zdołam porzucić życie, które do tej pory prowadziłam, i otworzyć się na nową przygodę.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------