- promocja
- W empik go
Ja, Lach - ebook
Ja, Lach - ebook
„Ja, Lach” to i książka, i ładunek Mocy dla potencjałów Rodaków i ich pracy dla zjednoczenia, wolności i dobrostanu. Treść książki to przyłożenie świata wolnych Słowian, jako oddanych prawom Życia Istot Źródłowych, do Matrixa z jego diabolicznymi ustawieniami, instalacjami i skrytymi w Mroku władcami. Tomasz Czcibor Semik jest założycielem bloga Lechickie Odrodzenie, na którym publikuje od roku 2017. Czcibor i jego żona Dobromiła są założycielami Stowarzyszenia Lechistan Gniezno — Serce Rodu i prekursorami słowiańskiego porodu lotosowego w kraju. Mają dwóch synów urodzonych po wedyjsku, w energii rodowej, w jednym z gnieźnieńskich bloków. Oboje publikują przekazy w ramach Kampanii Lechickich albo Samoochrony Przeciw Siłom Ciemności.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 9788396994202 |
Rozmiar pliku: | 2,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Moje przygotowanie do udziału w Pobudce Narodowej i w wedyjskiej transformacji, bo i tego teraz doświadczamy, zaczęło się właściwie już w latach 80’, do czego nawiązuję jeszcze pod koniec książki Lach do Lacha (będącej wobec tej – Ja, Lach – naturalnym, konsekwentnym uzupełnieniem), aby wstępu nie przeciągać bez umiaru. Tyle jednak powiem tutaj, że zważywszy od jak dawna i jak wiele informacji o alternatywnej rzeczywistości przyjmowałem od dziecka – nie wyobrażam sobie, abym nie robił tego, co robię. I nie jest to tylko wołanie mej duszy wskutek powziętego wcześniej wyboru i ustalonego planu, ale coś więcej; poziom świadomości i zasoby sił i orientacji w sprawach zawdzięczam nade wszystko Mamie i siłom ponadziemskim, płynącym ze Źródła. Tym siłom tak samo zawdzięczam ochronę i wytrwanie, jak właśnie Mamie oraz, naturalnie, własnej zdeterminowanej duszy. Zważywszy, że od tak dawna, i tak nieustannie, i tak wiele wiedzy było mi dostarczanej, zasługa w tym moja nie jest właściwie żadna. Po prostu przekazywałem drugim to, co mi pierwsi podarowali. Naturalnym słowiańskim obyczajem. I tak może należałoby postrzegać naszą słowiańską Wedę – nie tyle jako zbiór informacji, co jako obieg informacji. Tylko obieg czyni Rozkwit i Życie…
Prawdą jest ponadto, że oprócz powyższego, odkąd sięgam pamięcią, tkwi we mnie sprzeciw wobec ucisku, rabunku, upokorzenia i cierpienia zadawanego wszystkim Istotom Żywym ze strony wszelako przejawionego Zła.
Ten sprzeciw nigdy mnie nie opuścił, zatem stanowi naturalny surowiec dla treści tej książki pośród innych. Treść Ja, Lach powstała na podstawie Wedy dostarczanej mi od dziecka, na podstawie obserwacji czynionych przeze mnie od dziecka, na podstawie moich publikacji zamieszczanych przeze mnie na różnych platformach sieciowych w latach 2010–2023, i na podstawie postrzegania praw Słowian i Życia, i formowania wizji oraz projektów Słowian i Życia, zaś nade wszystko według odczuć mojej duszy i mojego rozumu.
Dzięki wszelkim dobrze życzącym mi ludziom i dzięki mojej dawno temu wyrażonej woli, badałem życie i świat po swojemu, podświadomie wyczekując momentu, w którym wypada konsekwentnie, otwarcie i z określonymi intencjami, działać dla przywrócenia Świata Praw Źródłowych tak, aby świat bezprawia i satanizmu wyprzeć nieodwracalnie. Jest wielu wspaniałych ludzi zaangażowanych w tę pracę. Rad jestem czynić z przekonaniem to, co czynię, w jednym z nimi Szeregu.
Jeszcze bardziej rad jestem przekazać Rodakom dobre nowiny.
Czcibor2
MIĘDZY CHAZARAMI, RODZIMOWIERCAMI A NEO-LECHITAMI
Historia jest nadzwyczaj grząskim gruntem badań, co jest oczywistym efektem działań satanistycznych okupantów naszego świata. Bo docieranie do źródła – wszelkiego źródła – zawsze pogłębia świadomość, a zatem i Moc sprawczą, i zdolność samoochrony Istoty Ludzkiej. Dlatego nie ma czegoś takiego jak marnotrawstwo czasu na dociekanie czegokolwiek, choćby było to coś jakoby błahego. Przy czym decydujący jest nasz głos wewnętrzny, który kieruje nas do jakiegoś przekazu, artefaktu albo miejsca, a nie czyjeś sugestie. Tym bardziej pożądane i zresztą naturalne, i zrozumiałe przy objawionym statusie niewoli – jest nasilone weryfikowanie historii. Nie mniej warto na tym grząskim gruncie zachować postawę bardzo cenną – dystans, rezerwę i opanowanie. To, że księgi katolickie, babilońskie, masońskie, iluminacko-akademickie, roją się od fałszywek, przeinaczeń czy istotnych niedopowiedzeń, to już wiemy. Z drugiej strony intruzów, którzy od setek tysięcy lat obsiadają naszą planetę, możemy spodziewać się znakomitego preparowania artefaktów i ksiąg, które z pozoru wspierają, nazwijmy to, Neo-Lechitów, aby sprytnie wymanewrować ich w kolejny ślepy zaułek. Byłby to zaułek nowej rzeczywistości, o wyższym standardzie życia, ale i tak o niepełnej, raczej pozornej wolności (mimo że bez holokaustów). Jest logicznym przyjąć, że jeśli obce rasy tak długo sterowały naszymi wyborami i żerowały na naszej energii i surowcach, to przynajmniej część z nich będzie miała niechęć do całkowitego zrezygnowania z takiego luksusu.
Tu trzeba zaznaczyć, że znakomita część patriotów powołujących się na starożytne dziedzictwo lechickie wywodzi się i z ludzi wieloletnio zaangażowanych w Rodzimowierstwo, i z tych, którzy trzymali się szlaku New Age, albo i z tych, którzy byli „po prostu patriotami”, coraz bardziej determinującymi się w poszukiwaniu drogi do prawdy i wolności. Dziś można rzec, że to dominujący trzon Odrodzenia Lechickiego, który bezradne media chazarskie określają Turbolechitami. Wciąż jednak mamy działaczy narodowych i słowiańskich zdystansowanych wobec siebie, a nawet, niespecjalnie nawzajem życzliwych, i pośród przyczyn takiego opóźniającego jednoczenie rozdźwięku jest na przykład to, że jednych u drugich razi „megalomania i kompromitująca naiwność” (zatem wiara w starożytne wojny Lechitów z Persami i Rzymem, w szkodliwość promieniowania 5G, w chemtrails, w iluminatów i reptoidy, spisek pandemiczny i inne), i odwrotnie – drugich u pierwszych razi skostniała i asekuracyjna postawa (przyjęcie narracji okupanta, zahibernowanie w praktykach obrzędowych bez wyjścia w pole działań wyzwoleńczych, zawężanie postrzegania Istoty Ludzkiej jako podporządkowanej takiemu czy innemu Bogu, wyparcie się kompletu osiągnięć Przodków i tak dalej). Ten podział właśnie topnieje, ponieważ tak, jak Neo-Lechici doceniają zaangażowanie i obrzędowy pietyzm Rodzimowierców, tak Rodzimowiercy zaczynają przyjmować rzeczywistość, która z każdym dniem coraz bardziej potwierdza podstawę przekonań, której Neo-Lechici opierają działania, w tym przekaz wedyjski. W dalszych rozdziałach udowodnię, że Lechickość wyłoniła się jako główna siła nośna ochrony, przetrwania, wyzwolenia i odbudowy Narodu.
Jakie jeszcze można wyciągnąć wnioski i jaką przyjąć postawę?
spory o wiarygodność źródeł historycznych to pole minowe opóźniające zjednoczenie i wyzwolenie narodowe. Warto się zdystansować do wszelkich źródeł i przestać traktować z szyderstwem Rodaków dokonujących wyborów innych niż my. Jest to bowiem tak cechą chazarską, nie mającą nic wspólnego z życzliwością, jak i zresztą efektem taktycznym Chazarów, którzy rozbicie i zwaśnienie Lechitów traktują jako priorytet, a przy okazji dobrą zabawę.
najbardziej oddani tradycjom Słowiaństwa Rodacy – Rodzimowiercy – powinni przyjąć przynajmniej jako prawdopodobieństwo, że jeśli system akceptuje wiarygodny dla nich, akademicki tor historyczny Polaków i Słowian, to musi być on w jakimś stopniu wymodelowany, aby tego systemu nie podważać. I tym samym nie ma żadnego celu i pożytku w patrzeniu z góry na Neo-Lechitów. Dlaczego patrzeć w ogóle z góry na kogoś, kto szuka innych możliwości? A gdyby tak było między Dziećmi? Dzieciństwo byłoby frustrujące i blokujące potencjały.
tak zwani Neo-Lechici powinni mimo wszystko przyjąć, że nawet alternatywne i pełne chwały dla Przodków źródła, mogą być po części podsuwanym środkiem taktycznym, aby przejąć kontrolę nad budzącymi się Polakami. Co ma ten cel, aby i ich wprowadzić na kontrolowany tor rozwoju i ostatecznie pozbawić pełnej Wedy i pełnej Mocy. Perfidia przeciwnika jest bezgraniczna. Tym samym także i Neo-Lechitom nie wypada pouczać Rodzimowierców, nie wypada traktować żadnych przekazów niczym nienaruszalnych świętości i akceptować po pierwsze – tylko to, co nie zgrzyta i niepokoi, po drugie: jako wiedzę na tu i teraz, bo kolejny dzień może ją zweryfikować. Właśnie taką też postawę najlepiej przyjąć – że informacja podana dziś posuwa nas do przodu, poszerza świadomość, zasila wolę, ale jutro może będzie trzeba tę informację i jej znaczenie po prostu zostawić za sobą. Czy to oznacza niestabilność? Nie, ponieważ o ile daty bitew i imiona królów mogą być jeszcze kilkukrotnie poprawiane, to nasze zaiste żywe, istotne wartości, mające wpływ na naszą Moc, siłę Rodu, pojmowanie praw Życia, nie będą naruszone żadnym kolejnym znaleziskiem, bo dla serca są oczywiste już dziś.
Jak widać, zdrowy dystans to cenna i wspierająca samoochronę postawa, co zaś istotne, zgodna z wiodącą cnotą Słowian: życzliwością.
Wszyscy przyjmijmy jako pewnik, że wszelkie grupy koncentrujące się wokół rodzimych wartości i obyczajów są obserwowane i w miarę możliwości obsadzane przez osadników chazarskich – i sabotowane. Upadek takich grup, mimo ich początkowego entuzjazmu, widziało wielu z nas. Dotyczy to wszystkich działaczy i gromad projektujących z energią patriotyzmu: Rodzimowierców, Neo-Lechitów, Kamratów, rolników, niezależnych lekarzy, świadomych Żołnierzy…
Każda gromada Lechitów, Słowian, Istot Źródłowych jest generatorem Mocy Kreującej. Przenikające w gromady farbowane lisy osłabiają ów twórczy potencjał już samą swoją częstotliwością, a do tego dochodzi wpływ mentalny i zdolności odbierania entuzjazmu, wywoływania waśni, podsycania ego-ambicji i tak dalej… Ognie gromad muszą płonąć, jako że lokalnie transformują przemiany i wyzwolenie. Sabotaż chazarski należy cierpliwie a konsekwentnie neutralizować, poczynając od rozpoznania farbowanych lisów przy pomocy środków wskazanych w kolejnych rozdziałach. Rzecz jasna, nikt tak usilnie nie pracuje nad utrzymaniem dystansu między poszczególnymi grupami patriotów, szczególnie między „piastowskimi” Rodzimowiercami a Neo-Lechitami „od Matrixa” jak Chazarowie. Zrozumiawszy to – spójrzmy po sobie jeszcze raz i doceńmy obustronne projekty, intencje i owoce dla Ojczyzny. Ewidentnie dużo nas łączy, prawda, Polacy-Lechici?
Nigdy nie pozwólmy odebrać sobie zapału. Decydujący ogień Mocy płonie w piersi człowieka.
Naświetliwszy moim Rodakom podłoże pewnego rozdźwięku między Rodzimowiercami a Neo-Lechitami, powtórzę, że zaczyna on dynamicznie słabnąć z wielu powodów, które wskażę w tej książce. Grupy rodzimowiercze i lechickie zaczynają się mieszać, konsolidować na skutek zachodzących wydarzeń i wzrostu zrozumienia, ale i dzięki pracy świadomych wedunów po „obu stronach”, jak choćby Czesława Białczyńskiego. W tym miejscu podkreślam, że postawa dystansu, a nawet niechęci wobec Neo-Lechitów dotyczyła nade wszystko Rodzimowierców ze skrzydła „piastowskiego”, to jest z wiadomych względów wspartego o systemowe ustawienia. Rodzimowiercy głębiej zanurzeni w Wedzie, w świadomości potęgi kultury słowiańskiej i sarmacko-lechickiej, przenikają się z Neo-Lechitami zdecydowanie szybciej, naturalnie i porozumieniu – co nie znaczy, że każdy z nich przyjmuje jako część Wedy pozaziemską-demoniczną okupację Ziemi jako Matrixa i inne informacje, które weryfikują Neo-Lechici.
Pokrzepiającym jest obserwować, że coraz więcej Polaków, czy to Rodzimowierców, czy Neo-Lechitów, czy patriotów niekoniecznie sięgających do Wed, traktuje się serdecznie i z szacunkiem, rozumiejąc, że decydujące są nie etykiety i autorzy przekazów, ale właśnie wartości, a wśród nich najwyższa dla ludzi – wolność. W miarę coraz bardziej obnażanych zbrodni i projektów antynarodowych, w miarę rosnących wyzwań, wymagających współpracy, szeregi patriotów niezależnie jak się „etykietujących”, będą coraz bardziej zwierały spójne i skuteczne szyki. Zmiany na tym polu widzę coraz większe, a zresztą – jeśli nie z naturalnym przejrzeniem, to przynajmniej z humorem uznajmy, że przecież tak jak Rodzimowiercy są Lechitami, tak Lechici są Rodzimowiercami. Występują oczywiście różnice w klasyfikacji Boga i Bogów, i po części obyczajów i możliwości – ale to już nie stanowi sfery specyficznej dla każdej tak czy inaczej definiującej się gromady Rodaków, lecz raczej z osobna każdej duszy. Plemiona, a nawet Rody Słowian często znacząco się różniły w obranych praktykach i rytuałach, co nie tylko nie czyniło animozji, ale też kompletnie nie stawało na przeszkodzie w błyskawicznym Ruszeniu takich Rodów i plemion ku wzajemnej pomocy w potrzebie. Indywidualizm w definiowaniu i interpretowaniu nie jest zatem niczym, co musi osłabiać siłę jedności, wręcz przeciwnie. Nie jesteśmy wspólnotą klonów i hybryd, lecz Wspólnotą Kreatorów.
Podkreślę rzecz ważną. Nasze Przebudzenie było przewidziane przez Siły Ciemności. Przygotowania z jej strony były wyrafinowane i bezwzględne. Jednym ze środków taktycznych jest zasypywanie nas fałszywkami, często mieniących się złotem triumfu, aby co pewien czas ostateczną prawdę objawić jako kolejny most mgły i stracony czas. I podstawić kolejny, nie mniej zwodniczy. To taktyka na wykończenie maratończyka. Sataniści założyli, że nawet najbardziej rozentuzjazmowani i zmotywowani maratończycy w końcu upadną z wyczerpania i rezygnacji, jeśli trasę biegu do „prawdy ostatecznej” będzie im się z nagła przed każdą metą wydłużać. Dokładając mylących zakrętów, z których biegacz musi zawracać, gubiąc rytm… a raczej entuzjazm. To rzeczywiście działa – dopóki nie uświadomimy sobie tej stosowanej na nas perfidnej taktyki.
Poza tym – nie jesteśmy maratończykami. Jesteśmy Lechitami, nadzwyczaj niezłomnymi Wojami Wolności i Prawdy. Ile by zatem nie było tych weryfikacji i podstawianych met, po prostu róbmy swoje. Ostateczna prawda i tak kiedyś nadejdzie. Natomiast priorytetowe cele to odzyskanie Ojczystej Ziemi i jej bogactw, przywrócenie rodzimych praw, odzyskanie godności i Mocy.
PODSUMOWANIE ROZDZIAŁU:
Każda gromada Lechitów, Słowian, Istot Źródłowych jest generatorem Mocy Kreującej.
Nigdy nie pozwólmy odebrać sobie zapału. Decydujący ogień Mocy płonie w piersi człowieka.
Tym samym kończę raz na zawsze z ułatwiającym zorientowanie określeniem „Neo-Lechici”, które powstało wyłącznie na potrzeby tego rozdziału.
W kolejnych rozdziałach bardzo krótko ujmę słowiańską definicję wolności oraz udowodnię nasz status Narodu i Ludzkości jako okupowany.3
SŁOWIAŃSKA DEFINICJA WOLNOŚCI
Wolność to opieranie wszelkich własnych praw i wszelkich projektów swego życia na własnej woli. Wola to energia pragnień, potrzeb i przywilejów. Granica praw między duszą i jej Rodem a Narodem jest bardzo płynna i zharmonizowana w przypadku każdego ludu żyjącego bez okupacji i hologramów, to jest poza Matrixem. Dlaczego? Ponieważ Istoty żyjące poza Matrixem i szanujące prawa źródłowe, wibrują i kreują na energiach życzliwości, współpracy i czystych intencji. Dlatego słowiańska wolność nie jest kolizyjna dla żadnej duszy i jej projektów. I dlatego u Słowian mógł bardzo długo (w rzeczywistości tysiące lat) działać taki fenomen jak wiec oparty o liberum veto…4
DEFINICJA OKUPACJI
Jeśli Naród przegrywa fizycznie najazd wojskowy i zaczyna być poddawany metodycznym, pokazowym procederom upokarzania, ubożenia i egzekucji, mówimy o okupacji jawnej.
Okupacja ukryta to status Narodu, w którym na społeczeństwo nałożone jest oprogramowanie osłabiające czujność, odwagę weryfikacji, spostrzegawczość, godność i wolę oporu, w dodatku jest on poddawany rozciągniętej w czasie (bo maskowanej) depopulacji za pomocą wszelkich środków od zatrutych leków, przez szkodliwe częstotliwości i promieniowanie do preparowanej żywności i kodowania alkoholizmu. To status, w którym poszkodowany, idąc do sądu, nie ma gwarancji, że uzyska należne zadośćuczynienie, a przestępca, idąc do sądu, ma wysokie prawdopodobieństwo uniknięcia należytej kary. To status, w którym właściwa obsługa w urzędzie, udany zabieg w szpitalu czy adekwatna do potrzeb zapomoga rządu – są losem w loterii. To status, w którym narodowa armia jest uzbrojona poniżej potencjału Narodu i dowodzona przez obcokrajowców, jawnych albo ukrytych. To status, w którym utrzymywany jest diaboliczny poziom przestępczości, który metodycznie naraża Dzieci i kobiety, i traumatyzuje kolejne Rody Ojczyzny. To status, w którym cała uruchomiona machina ukrytych okupantów skupiona jest na nieprzerwanym oślepianiu, ogłupianiu, upokarzaniu, rabowaniu kontrolowanego Narodu i degradowaniu jego wszelkich potencjałów.
Okupację potwierdza wszystko, co tylko zechcemy dojrzeć przy pomocy zdrowego rozsądku (który uaktywnia się zainicjowaną odwagą weryfikacji). Jest takim potwierdzeniem choćby tryb powoływania i funkcjonowania armii. To całkowite zaprzeczenie Słowiańskości, której prawa (prawa to nic innego jak utrwalona obyczajowość) nie pozwalają zmuszać nikogo do sięgnięcia po broń, wymarszu na obcą ziemię ani do zabijania. Jak to u nas wygląda? Grupa dogodnie ustawionych ludzi (wobec których możemy zwykle wyrazić wątpliwości co do ich tożsamości narodowej i rasowej, co do ich wrażliwości i odpowiedzialności) ustala warunki poboru (pierwsze zaprzeczenie prawu Słowian) – czyli zmusza Wolne Istoty do poddania się:
· zakwaterowaniu poza gniazdem rodzinnym,
· procedurom
· rozkazom
· …i zwykle szykanom, a nawet jeśli nie, to wszystko wymienione wyżej odbiera godność, łamiąc prawa Słowian, łamiąc prawa Źródła.
Co więcej wreszcie: grupa kilkudziesięciu ludzi (niewiadomego pochodzenia, niepotwierdzonej wolności umysłowej – podczepienia/klony, wątpliwej odpowiedzialności) zmusza tysiące innych ludzi do wymarszu na wojnę, narażając przy okazji miliony na traumę. Czy to jest zgodne ze zdrowym rozumem?
Każdy wolny człowiek na prawo odmówić uczestnictwa w czyimś projekcie, jakikolwiek projekt to oznacza (zatem i wojenny).
Jeśli ktokolwiek z moich Rodaków zada pytanie, na jakiej podstawie uznaję Polskę za kraj okupowany, w odpowiedzi zadam mu pytanie: który z wymienionych elementów okupacji ukrytej jest skłonny podważyć?…
Niektórzy traktują kwestie wolności i okupacji w sposób bardzo dosłowny. Skoro nie ma bombardowania i rozstrzeliwań, to i wojny nie ma. Poza tym – mogą dodać tacy ludzie – mamy pracę, wypłaty, ubezpieczenia, urzędy, komunikację, wczasy, to jest przecież norma cywilizacji od zawsze. Żadna kronika nie mówi o jakiejś Arkadii, gdzie nie było choć części biedoty w społeczeństwie, i gdzie nie było żadnej przestępczości. A skoro tak – to jest takie założenie utopią, nierealne, widać, natura ludzka nie pozwala na więcej…
Utopia nie jest słowem stworzonym przez Ludzkość. To szatański kod blokady mentalnej. To słowo stoi w sprzeczności z naszymi duszami Kreatorów. Kreator nie widzi granic na horyzoncie, on po prostu tworzy wszelkie projekty stadiami. Granice nie istnieją, co najwyżej istnieje porządek oparty o potrzeby i potencjały tej właśnie chwili – a to nie to samo. Istotnie, jeśli przyjęlibyśmy, że wypadki, katastrofy, przestępczość i wojny muszą nam mniej lub bardziej towarzyszyć we wszelakich okresach istnienia, niezależnie od poziomu technologii i duchowości, to tak by po prostu było. To jaki to właściwie rozwój? Czy to jest ewolucja, że przez pięćset tudzież tysiąc lat poprawiamy technologię i jakoby kulturę, a Dziecko jest tak samo narażone na krzywdę, jeśli nie bardziej? Jeśli są granice, to wyznaczają je aktualnie dostępne zasoby pragnienia, woli i determinacji. Wiara w powszechny dobrostan i nietykalność podważana jest przez demony. Tym samym podważa się zamysł do zaprojektowania takiego statusu. Tymczasem klucz do likwidacji przestępczości nie jest skomplikowany i zajmę się tym w kolejnych rozdziałach.
W chwili, gdy ta książka będzie wydana, niewielu będzie rzeczywistych patriotów, którzy nazwą nasz Kraj wolnym. Wciąż jednak widzimy między nami ludzi, którzy deklarując miłość do Ojczyzny, nie widzą jej wrogów, a nawet traktują ich jako reformatorów i dobrodziejów. Niektórzy ujrzą właściwy stan rzeczy dopiero w chwili, w której wymienione przeze mnie środki taktyczne okupantów uderzą w ich życiowe konstrukcje niczym torpedy w burtę statku wycieczkowego.
PODSUMOWANIE ROZDZIAŁU:
Jeżeli decyzją grupy ludzi cały Naród jest wciągnięty w rezonans wojenny, w tym straty materialne i traumy rodowe, a tysiące zmuszone do zabijania i narażania siebie samych na śmierć, to ta grupa ludzi realizuje procedurę ukrytej okupacji na tym Narodzie i z całą pewnością nie jest jego częścią.
Wojen nie wywołują wolne narody, lecz tylko okupowane. Precyzując: żaden wolny naród tego świata nigdy nie wywołał wojny. Robi to jedynie zainstalowany aparat władzy, złożony z Istot imitujących członków tego narodu.
W większości wszak wiemy, że nasza święta ziemia wolną nie jest, zresztą wiemy i to, że dotyczy to całego naszego świata ludzi. W następnym rozdziale przedstawiam okupacyjny status świata krótko i zgodnie z moim dzisiejszym postrzeganiem spraw.5
KTO NAS OKUPUJE?
Ziemia to piękna platforma Życia i samo myślenie o tym – i pobudzone tym samym odczuwanie tego – napawa euforią i zachwytem. Tym bardziej mobilizuje to nasze dusze do sprzeciwu, oporu i działania wobec wszelkiej energii, która dokonuje na tę platformę inwazji. Cokolwiek uruchomiliśmy wszyscy w tych latach, jest świętą kampanią wypierania Sił Ciemności z naszego Domu Bożego lub – jeśli ktoś woli – Domu Źródłowego. Jeśli używam tu określeń w rodzaju boski czy Stwórca Wszystkiego, to nigdy w odniesieniu do Bogów Instalowanych i fałszujących swe imiona demonów, ale do Źródła, które nadało nam Życie i Moc Kreatorów. Naturalnie każdy sięga po określenie, które najpewniej czuje, przy czym Źródło jest niepodważalnym kodem naszego przejawienia i jest bezsprzecznie wtopione w rdzeń Słowiaństwa. Słowo Źródło ma wysoką częstotliwość i wspiera wszelkie afirmacje, także w bezpośredniej konfrontacji z bytami demonicznymi.
Jesteśmy Istotami Boskimi, bo jesteśmy Kreatorami jako fraktale Kreatora Wszystkiego. Jesteśmy Istotami Źródłowymi, co różni nas od wszelkich Bogów Instalowanych, którzy się w swych ambicjach od Źródła oderwali.
Nasz Dom Źródłowy obsiadły roje much i larw: od hybryd po części tworzonych u nas, po części gdzie indziej, przez kreatury o urodzie agresywnych kosmitów, po demony różnej rangi i potencjału. Tych natrętnych gości jest naprawdę sporo, co gorsza sporo „wmieszało się w tłum”. Są między nami w ludzkich skórach i tylko wysoka świadomość i przenikliwość obserwacji, w połączeniu z intuicją i wrażliwością na różnice w drganiach, pozwalają ich identyfikować. Zazwyczaj pełnią funkcje strategiczne, które podtrzymują nasz ludzki status niewoli. Na szczycie są Bogowie Instalowani i ich demony oraz całe mnóstwo hybryd i szkarad. Istoty ze szczytu mrocznej piramidy zwiemy Jahwe, Lucyfer, Szatan, Marduk, Anu i kilkoma innymi określeniami, jednak musimy przyjąć, że Matrix to oceaniczna głębia manipulacyjnych ustawień w bardzo wyrafinowanej, perfidnej, przewrotnej formie, aby poprzez zwiedzenia obce Istoty mogły zasilać swój status Egzekutorów Ludzkości. Oznacza to wciąż otwartą drogę do kolejnych odkryć i weryfikacji potężnych przeciwników, kolejnych szczytów mrocznej władzy okupacyjnej. Może się okazać, że otacza nas cały Mordor wskazany przez Tolkiena. Rosyjskie Wedy, bezcenne i jakże dziś wspierające wszystkich Słowian, podają rytuały na wyparcie z ciała i umysłu pasożytów – zwanych archontami. Archonci przenikają nasz świat, mimo że same, będące czymś w rodzaju demonicznych robali, przybyły z innego wymiaru. Mają one najwyższą zdolność przenikania ciała i umysłu ludzkiego, włączając w to możliwość mentalnego przeobrażenia opanowanej ofiary (i pchania jej do czynów destrukcji na sobie albo na innych). To oczywiście inaczej definiowany demonizm.
Warto być w gotowości nie tylko na zweryfikowanie Bogów i demonów, ale też na rozszerzenie listy i hierarchii wszystkich, którzy operują Matrixem i trzymają nas w klatkach ograniczeń i eksperymentów. Z uwzględnieniem ilości wymiarów i specyficznych gęstości, jest oczywiste, że biblijny podział na dobrego Boga i złego Szatana to użyteczny szablon, który zawęża nam postrzeganie i środki działania. W ramach przekazu i formuły tej książki będę posługiwać się szablonem Źródło i Szatan, ale podkreślam, że siła nośna Ludzkości opiera się tak samo na jej wartościach serca, jak na sprężystej sile duchowej, stymulującej gotowość, zwrotność i zdolność adaptacji wszelkich zmian. Zaiste mamy w sobie taką Moc, że możemy odeprzeć każdego demona, jaki by się tylko nam objawił.
Podkreślam to, ponieważ jesteśmy za bardzo wycofani pod naporem wielowiekowej ofensywy drapieżców, aby już dziś wszystko stwierdzić z całą pewnością – na przykład ustalić kompletny spis i właściwą hierarchię naszych nieprzyjaciół. Dlatego energia nośna tej książka jest kierowana nie na ufortyfikowanie nas wszystkich w jednych i sztywno nastawionych oczekiwaniach, ale na uzyskanie gotowości psychicznej i energetycznej na wszelkie odsłony i ujawnienia, które nam uszykowano. Będzie tego mnóstwo – obecny czas można potraktować jako tor bobslejowy. Nie jesteśmy, zaznaczam, w połowie trasy, jak mogłoby się wydawać. Dopiero wsiedliśmy do tych bobslejów, przyspieszenie przemian i ujawnień dopiero się zacznie… Czy możemy to przetrwać? Oczywiście, że tak. W książce zwarłem wszystkie, w gruncie rzeczy dostępne i nieskomplikowane, metody przetrwania. Damy radę.
Można się spierać, jakie są te prawdziwe i najważniejsze imiona demonów dręczących Ludzkość, ale to nie jest tak, jak przedstawia to iluminackie Hollywood – że tylko poznanie prawdziwego imienia demona pozwala go pokonać. Na pewno dodaje to energii w konfrontacji, ale decyduje nasza wola i boski, doskonały, wszechstronny arsenał: determinacja, godność i inne cnoty czyniące niezwyciężonym. Nie musimy anihilować demonów i zamieniać ich w pył. Nie jest wcale pewnym, że samo Źródło stosuje coś takiego jak ostateczne unicestwienie. Nam trzeba Zło odeprzeć, wyrzucić precz z Ziemi. Jesteśmy zdolni to uczynić, bo to my jesteśmy magami wyzwalającymi energie sprawcze. Trzeba nam tylko zebrać się do gromady, do kręgu, pobudzić resztę, i zawsze, wszędzie wyrażać swoją wolę. Siłą taktyki człowieka jako Kreatora nie jest zresztą przywoływanie demonów do bitwy czyli sprowadzanie się do ich poziomu drgań i rezonansu strachu i bólu, lecz postawienie im zapory przy pomocy esencji zmagazynowanej w sercu.
Naturalna skłonność Dzieci do poznawania nieznanego jest w gruncie rzeczy cechą Istot Ludzkich, niezależnie od wieku biologicznego ich ciał i zbioru doświadczeń (o ile tej skłonności nie wypierają traumy i blokady). My, ludzie, ze swej natury napieramy na bramy, napieramy na ściany i sufity, aby otrzymać nowe poznanie – nową informację, nowe doświadczenie energetyczne, duchowe, emocjonalne, fizyczne, ale i, owszem strategiczne. Intuicja człowieka idzie tu tym samym torem, co intuicja zwierzęcia – niekoniecznie świadome, wewnętrzne przekonanie mówi nam, że poszerzenie wiedzy/orientacji wzmacnia szanse przetrwania i korzystania z wszelkich potencjałów. Dlatego napieramy. Jest jednak i tak, że pragnienie dostępu do pełnej wiedzy – choćby w kwestii tego, jakie kompletnie uszeregowane siły nas okupują i jak wygląda naprawdę Ziemia i kosmos – jest odwlekane pewnym źródłowym porządkiem rzeczy. Dlaczego? Dlatego, że wszystko jest częstotliwością. Informacje i stany emocjonalne wywołane ich przez ich przyjęcie też. Nasze ciała jako określane częstotliwościami energie materialne, mogłyby nie wytrzymać natężonej interakcji z kompletem ujawnień. Na moście między światami, w wirach transformacji, pamiętajmy nie tylko o pracy dla własnej i innych wolności, ale o codziennym stosowaniu środków stabilizujących zdrowe częstotliwości. O czym więcej w kolejnych rozdziałach.
Jest jeszcze kwestia zjawiska zwanego w Tybecie jako tulpa. Oznacza to powołanie do rzeczywistych drgań, do Życia, Istot niezrodzonych źródłowo, a tylko poprzez proces wywołany Mocą kreacji mnóstwa ludzi – jeśli długotrwale zasilają oni istnienie nieistniejącego stworzenia energią swoich emocji (strachu, pragnienia, wiary, wdzięczności). Jesteśmy Kreatorami i rzeczywiście możemy w ten sposób sprowadzić w nasz wymiar jakieś przejawy energii, czy jednak dotyczy to Diabła i Istot Demonicznych, jak uważają niektórzy? To wykluczałoby pewne ustalenia, na przykład bunt przeciw Źródłu ze strony niektórych aniołów, kazałoby też podejść w inny sposób do pracy demonologów takich jak Lorraine i Edwarda Warrenów. Kto przeżył interakcję z Siłami Demonicznymi ten wie, jak silną i wyrazistą emanację Zła oznaczają ich wibracje. Jeśli to Zło miałoby być sprowadzone do naszego świata jakimiś poplątanymi mechanizmami naszej własnej twórczości, to dlaczego mielibyśmy to sobie zrobić? Z nudów i potrzeby udowodnienia siły? Coś wcześniej musiałoby jednak zmącić nam umysł i równowagę? I życzliwość wobec siebie samych i całego Życia na Ziemi, prawda? To tyle w kwestii „Diabeł nie istnieje”. Oczywiście Diabeł to tylko definicja dla jednej tak przybranej formy Sił Ciemności, a mają przeciw nam całą wymyślną garderobę. W której, to prawda, pomagamy swoją wyobraźnią.
Czy ktoś uznaje, że Diabeł istnieje, czy nie, niewiele to zmieni w kwestii zwalczenia go. Zło osacza nas i ściąga z „boskich wysokości”. Musimy i możemy je zwalczyć, aby osiągnąć równowagę i dobrostan, i muszą być zastosowane te same środki: wola, determinacja, miłość, światło z czakry serca, emanacja częstotliwościami źródłowymi, projekty Życia.
Kino i telewizja nie powstały dla ludzkiego szczęścia i tym bardziej podniesienia jej Mocy. Tak jak wszelkie technologie projektowane przez lub pod kontrolą Obcych, kino i telewizja są z założenia środkami strategii wyniszczania ludzi. Filmy o duchach, demonach i kosmitach zakodowały w nas przekonanie, że te Istoty są wszechmocne i górują nad nami tak technologią, jak Mocą (władaniem energiami), i co więcej, siłą psychiczną. Ilu sobie przypominamy z takich filmów wystraszonych i czmychających kosmitów lub demonów? Czy Hollywood nakręciło choć jedną scenę, która pokazuje obcego agresora stłamszonego przez ludzkie narzędzia duchowe: aurę, charyzmę, odwagę, szlachetność, godność? Zainstalowany kod przekazuje, że Obcy są nieustraszeni, a pokonanie ich to nieomal cud. Jeśli Ludzkość zwycięża w kinie z najeźdźcami z Marsa to nie dzięki potencjałom duchowym, lecz dzięki kolejnemu „MacGyverowi”, który łączy determinację i spryt z techniczną smykałką. Wszystko to mistyfikacja. Obcych można pokonać, ale co ważniejsze – można z nimi nie walczyć.
Ilu z nas się nad tym zastanawiało, jeśli już uznaliśmy istnienie tych wszystkich ras kosmicznych i demonicznych, że jakoś nigdy nie dokonały one otwartej, technicznej inwazji zwieńczonej jawną okupacją? Nawet opisywane resety, choć apokaliptycznie straszne, miały charakter albo preparowanych kataklizmów Przyrody, albo wojen czynionych rękoma zwiedzionych ludzi. Oznacza to, że Intruzi są słabsi, niż kazano nam to postrzegać, że mają zawężone możliwości, i zdecydowanie potrzebują jako platformy naszej energii kreującej ich jako mocarzy.
Nie bójmy się słabszych. Silni stoją w słońcu. Słabi czają się w mroku. Tak to jest. Jeśli już boimy się – pamiętajmy o naszych prawach Istot Źródłowych i wyrażajmy swą wolę. Zdecydowanie i z wiarą, bo co do praw i woli nikt, kto zrzucił kajdany, kto wstał z kolan, wątpliwości mieć nie może.
Co możemy uznać jako dowód na okupacyjny status Ziemi? Wszelkie antyżyciowe ustawienia, wszelkie patologie. Tak samo jak udowadnia to okupacyjny status poszczególnych krajów, w tym Polski. Każdy kraj zmatrixowanej Ziemi posiada garnizony okupacyjne. Tworzą one, w zależności od potencjału i znaczenia danego obszaru lub narodu, dłuższą lub krótszą listę składową: od rzeczywistych, acz skrytych w mroku lub w ludzkich ciałach drapieżców i demonów, przez satanistów, iluminatów, masonów po Chazarów, hybrydy i klony. Jesteśmy nie tylko manipulowani, monitorowani i terroryzowani przez te garnizony, ale też zamknięci w tak zwanych prawach cywilizowanego świata. Te prawa to w większości zakazy i ograniczenia. Jak to jest, że prawie nikt z nas nie może spojrzeć na Ziemię z orbity tak naprawdę? Dlaczego Lechita z Krwi i Kości nie może spontanicznie przejść się po wojskowej bazie lub rządowym laboratorium? Kto ustawił takie blokady prawne, finansowe, techniczne, obyczajowe? Czy to nie jest nienormalne? Sprzeczne z wolnością, prawem i rozumem?
To jest tak samo nienormalne, jak nienormalne są zarobki piłkarzy i celebrytów podtrzymujących hologram omamienia, kiedy w tym samym czasie podtrzymujący życie zielarze, piekarze czy położne zarabiają dużo mniejsze, upokarzająco małe pieniądze.
Świat, w którym elity i kapłani są bezkarnymi wampirami i zabójcami Dzieci, to świat okupowany. Świat, w którym za jednym zaginionym Dzieckiem nie rzucają się z odsieczą wszystkie Rody i urzędy Ziemi, jest światem okupacji.
Okupowanym światem władają małe gromady kreatur, które złamały prawa źródłowe i wpędziły Ludzkość w koszmarny poziom niewoli. Nie musimy im niczego wybaczać – możemy je przepędzić.
Jesteśmy w tym razem, najpotężniejszy hufiec zrodzony ze Źródła. Zjednoczenie każdego Narodu – zjednoczenie Wspólnoty Słowian – zjednoczenie Ludów Rdzennych w Straż Ziemi. I to jest wszystko, co wypędzi Ciemność.
PODSUMOWANIE ROZDZIAŁU:
Wszelkie technologie projektowane przez lub pod kontrolą Obcych, w tym kino i telewizja są z założenia środkami strategii wyniszczania ludzi.
Jesteśmy Istotami Boskimi, bo jesteśmy Kreatorami jako fraktale Kreatora Wszystkiego. Jesteśmy Istotami Źródłowymi, co różni nas od wszelkich Bogów Instalowanych, którzy się w swych ambicjach od Źródła oderwali.
Rzeczywistą i trwałą wolność oraz dobrostan Ludzkości warunkuje wyparcie Sił Demonicznych.
Okupacja niejawna wymaga wszelkiej podpory, która blokuje orientację ludności w swym niewolniczym położeniu, aby nie przystąpiła do walki o wyzwolenie. Najlepszą podporą takiej okupacji są programy kontroli umysłu, oczywista specjalność Diabła. Ostatnie dwadzieścia lat minęło niektórym Lechitom na siermiężnej pracy uświadamiania swych Rodaków, że takie programy są rzeczywiście zainstalowane, a Naród jest nimi wręcz spętany jak koń, któremu tym samym odebrano zieloną prerię wolności. Dziś wielu z nas wciąż trudno przyjąć coś tak strasznego, co zawala poczucie równowagi i odbiera poczucie lekkiego, radosnego i stabilizowanego instytucjonalnie życia… Dlatego praca ludzi świadomych wciąż trwa, ale też owoców tej pracy coraz bardziej przybywa. Lechici wstają.
W kolejnym rozdziale przedstawiam największe przykłady, a zarazem dowody na istnienie i skuteczność programów kontroli umysłu. Skuteczność iście diabelską – skoro tak wielu nadal nie widzi, a do niedawna nie widział nieomal nikt…6
DOWODY NA ISTNIENIE I SKUTECZNOŚĆ PROGRAMÓW KONTROLI UMYSŁU
Żeby przeniknąć całe zagadnienie dotyczące programów kontroli umysłu i ujrzeć świadomie pełne spektrum ich zainstalowania i wpływu, trzeba pojąć, że dowodów na to (że są i że działają) nie należy szukać w jakichś dokumentacjach uwiarygodnianych pieczątkami systemu, ani w nagraniach ludzi zamieszanych w owe programy. Wystarczy je ujrzeć własnymi oczami i własnym rozumem. Dowody na kontrolę umysłu sprawioną nam wszystkim nie są przecież tak naprawdę ukryte. Przeciwnie, cała rzeczywistość tworzy ich niepodważalne świadectwo. Przejrzeć ową diabelską instalację – a nie otrzymać, jak zawsze, gotowy raport do zakodowania w swym umyśle, dowody – to dopiero potwierdza osiągnięty poziom wyzwolenia i świadomości.
Wielu naszych Rodaków, jakoby odrzucających teorie spiskowe, czuje prawdę podskórnie, ale spycha to w głąb siebie, obawiając się ciężaru konfrontacji i utracenia stabilności, poczucia gruntu, a nawet radości i woli życia. Tak silna to sprawa i tak mocne uwalnia częstotliwości. Kod pozwalający uznać owe teorie za rzeczywistość jest bowiem bardzo prosty i zaczyna się od pytania: Czy dopuszczasz, że grupa najbardziej wpływowych, bogatych, a zatem zwykle wyrachowanych ludzi, rodzin, korporantów, arystokratów, może mieć wpływ na rządy, media, instytucje i armie światowe? Jeśli tak – to już jest z górki do wszelkich najbardziej fantastycznych wariantów Matrixa… Można też zapytać: Czy dopuszczasz ukryty sabotaż i wpływ Sił Demonicznych, Szatana, Lucyfera, Diabła na myśli i czyny ludzi? Jeśli tak, to dlaczego wykluczasz reptoidy?…
I wreszcie: Czy dopuszczasz, że rząd czasem kłamie albo manipuluje? Jeśli tak, to przyjmij, że skoro czyni to raz czy dwa, to właściwie czyni to zawsze. Dlaczego? Albowiem etyka nie jest wartością zmienną. Albo jest – albo jej nie ma. Działania rządów, armii, korporacji i instytucji tego świata nie dowodzą intencji i rezultatów szlachetnych i dobroczynnych. Dowodzą kalkulacji i cynizmu.
A jeśli to właśnie przyjąłeś – to dlaczego wykluczasz Matrix?
Gdyby każdego świadomego człowieka poprosić o stworzenie listy kilku największych jego zdaniem dowodów na programy kontroli umysłu, zapewne byłoby sporo różnic między wieloma z nich, co wynika z tego, że kompletna lista jest bardzo długa i jej całkowite odkrycie i archiwizacja zabiorą jeszcze trochę czasu. Temat programów kontroli umysłu, spis wszystkich z całymi mechanizmami i konsekwencjami to materiał na całą książkę. Poruszamy się bowiem w przestrzeni wprost naszpikowanej tymi programami – i im bardziej świadomy jest ktoś ich ilości i wpływu, tym bardziej może czynić swój własny ruch oporu, ale też – zmuszony jest neutralizować gniew lub depresję. Nie jest bowiem łatwo godnym Istotom widzieć i znosić tego, co czyni się z nimi i z ich Rodakami.
Zapytany o przykłady największych dowodów na istnienie i, niestety, głęboko frapującą skuteczność programów kontroli umysłu, odpowiedziałbym zgodnie z tym, co najbardziej mnie poruszyło – jako przez wielu znanych i nieznanych mi ludzi niewidziane lub przyjęte za normę:
· proceder szczepień. Szczególnie proceder szczepień noworodków. Dlaczego miliony przyjęły absurdalny wspomagacz, a tak naprawdę proceduralną krzywdę jako normę i dobrodziejstwo?
· chemtrails czyli zrzuty chemiczno-biologicznych trutek. Jakże łatwo zapomnieć wygląd nieba, jakim jest naprawdę. Tak łatwo przestać podnosić głowę i przestać żyć z niebem…
· ptaki, najbardziej wolne Istoty znane ludziom, najbardziej zniewolone – w klatkach zdobiących salony, bawialnie i punkty usługowe. Najwyższa, najbardziej niedorzeczna sprzeczność, jaką mógł przyjąć umysł człowieka…