Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Ja tu jestem szefem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 stycznia 2022
Ebook
34,90 zł
Audiobook
39,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ja tu jestem szefem - ebook

Rywalizacja na wysokim szczeblu jest bezwzględna. Chyba że w grę wchodzi namiętność kusząca mocniej niż władza.

Diana nie musi martwić się o pieniądze. Jako przyszywana wnuczka właścicielki przedsiębiorstwa produkującego cydr na co dzień zajmuje się korzystaniem z uroków życia. Niestety, wygląda na to, że wkrótce będzie musiała wydorośleć i skupić się na pracy. Aby zachować prawo do firmy babci, powinna nauczyć się nią zarządzać. A kto przygotuje ją do tego lepiej niż aktualny CEO, ambitny i żądny sukcesu Nataniel? Problem w tym, że ta lekkomyślna dziewczyna i wymagający pracoholik nie przypadli sobie do gustu. Do tego Diana skrywa pewną tajemnicę, której ujawnienie może sprawić, że straci wszystko.

Nataniel nie jest zachwycony tym, że dzięki protekcji rodziny nowa asystentka trafia na stanowisko, do którego nie ma kwalifikacji. Chyba że można do nich zaliczyć bycie niesamowicie irytującą, błyskotliwą i pociągającą jednocześnie. Nataniel nie zamierza ułatwiać niczego Dianie, a wrodzony talent wnuczki królowej imperium alkoholowego do przyciągania tarapatów daje o sobie znać na każdym kroku. Diabelnie przystojny szef nie spodziewa się jednak, że jego leniwa asystentka może mieć asa w rękawie.

Szef może być tylko jeden. A może to szefowa może być tylko jedna? Pewne jest tylko to, że żadne z nich nie chce usunąć się w cień i albo jedno wygra, albo oboje zrobią coś, o co sami by siebie nie podejrzewali.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67137-64-5
Rozmiar pliku: 2,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

4

Nataniel

– Co z tą dziewczyną jest nie tak? Zachowuje się jak gówniara – wyburczałem między brzuszkami.

Siłownia, na którą chodziłem, rozmiarami przypominała halę magazynową. Rzędy orbitreków stały przy oknie, zaraz obok nich rowery, a pod ścianą szumiały bieżnie. Ludzie w sportowych strojach wyciskali z siebie siódme poty na urządzeniach. Muzyka elektroniczna dudniła nam nad głowami.

Mój trener personalny popatrzył na mnie z politowaniem. Bartek był sympatycznym blondynem z wielkimi bicepsami. Może to ta jego łagodna mina sprawiała, że się przed nim otwierałem.

– Zaproś ją gdzieś – doradził. – Jeszcze pięć.

Dokończyłem serię, kipiąc z niezrozumiałej dla siebie wściekłości.

– Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – Wstałem z ławeczki i przeniosłem się na motylek. Przycisnąłem plecy do oparcia i chwyciłem drążki w spocone dłonie. Zacząłem wachlować mechanizmem jak szalony. Pot lał się ze mnie strumieniami.

– Ta laska mnie niemiłosiernie wkurwia – zacząłem wyrzucać z siebie słowa. – Panoszy się. Jest leniwa, a zachowuje się tak, jakby jej się wszystko należało. Nie ma pojęcia o ciężkiej pracy. Jest przyzwyczajo…

– Masz ją na fejsie? – Bartek wyjął telefon z kieszeni.

Pokręciłem głową.

– Jak się nazywa? – zapytał, jeżdżąc kciukiem po ekranie.

– Diana Liszewska.

Bartek wpisał jej nazwisko w wyszukiwarkę na serwisie społecznościowym, po czym zagwizdał.

– Niezła foczka. Jak na moje oko na siebie lecicie.

Chwyciłem butelkę wody i przytknąłem do ust. Zacząłem głośno przełykać płyn.

– Nie zaprzeczę, jest niezła, ale w głowie ma pusto. – Wznowiłem ćwiczenia. – Chciałbym, żeby zaczęła myśleć. Tylko tyle.

Bartek parsknął śmiechem.

– Proste plecy – skorygował mnie. – Chciałbyś, żeby wskoczyła ci pod biurko, przyznaj.

Posłałem mu pełne politowania spojrzenie.

– Nie uznaję tego typu relacji w pracy.

Bartek zaśmiał się głośno, krzyżując ręce na masywnej piersi.

– Może ci zrobić dobrze również po godzinach.

Wizja ust Diany zbliżających się do mojego rozporka, sprawiła, że cała krew z mojego mózgu spłynęła właśnie w to miejsce. Chryste, byłem w miejscu publicznym. Bartek obserwował mnie z kpiącym uśmieszkiem. Usiadłem, głęboko oddychając z wysiłku.

– Nie muszę ci chyba tłumaczyć, dlaczego sypianie z pracownicą to zły pomysł.

Wesołe spojrzenie Barta poszybowało w kierunku recepcji, ruda dziewczyna z krótkimi włosami co chwilę patrzyła na niego z pretensją nad ramionami klientów.

– Masz rację. Chwila przyjemności, a potem smród się ciągnie tygodniami – przyznał. Chociaż nie sprawiał wrażenia, jakby specjalnie się przejmował tym, że jakiejś dziewczynie złamał serce.

Ja taki nie byłem.

– No właśnie.

Bartek posłał teraz gorące spojrzenie klientce, która weszła na rowerek.

– Ale sam mówiłeś, że ona się nie nadaje – podjął temat, obmacując jej ciało wzrokiem. – Mógłbyś ją przelecieć na do widzenia.

Nie chciało mi się tłumaczyć, dlaczego pozbycie się Diany nie jest takie łatwe. Żywiłem nadzieję, że sama się w końcu podda i odpuści. Załatwi z Aldoną sprawę swoich udziałów, a kiedy ta przejdzie na emeryturę, nie będzie mi przeszkadzać.

– Zastanowię się nad tym – burknąłem dla świętego spokoju.

Uśmiech na twarzy Bartka się poszerzył.

– Nie obraź się, stary, ale seks to nie jest arkusz kalkulacyjny, który się analizuje. Jeśli laska jest chętna, to po prostu działasz.

Puścił oko blondynce, która maszerowała teraz po taśmie z wielkimi rumieńcami na policzkach. Nie było szans, żeby zgrzała się tak od marszu.

– Dokończysz sam? – spytał i nie czekając na odpowiedź, podszedł do laski, którą wcześniej złowił spojrzeniem.

Pokręciłem głową i wróciłem do ćwiczeń. Czemu nie mogłem przestać myśleć o Dianie? O tym, że zrobiła tę głupią listę na mój temat. Spokoju nie dawał mi zwłaszcza ostatni punkt. Diana widziała we mnie skupionego na sobie dupka, który swoich pracowników traktuje jak wycieraczki.

Zbliżający się weekend oznaczał, że w barze na dole po siedemnastej zbierało się jeszcze więcej osób niż w tygodniu. Każdy z pracowników Charlotty miał tu takie zniżki, że mógł wrócić do domu z szumiącą od alkoholu głową i pełnym portfelem. Unikałem tego miejsca jak ognia. To, co napisała o mnie Diana, sprawiło, że postanowiłem trochę bardziej wyjść do pracowników. Kiedy przekroczyłem próg, rozmowy ucichły, a oczy podwładnych wbiły się we mnie z przestrachem. Natychmiast odszukałem wzrokiem Dianę.

Po kilku chwilach ciszy niezręcznej ciszy, powiedziała:

– Zaraz ci to wyślę. – Pokazała na swój komputer. Nie rozmawiałem z nią od sytuacji w sali konferencyjnej. Napięcie w moim ciele nieznośnie narastało, jej głos dodatkowo mnie rozdrażnił.

Jako jedyna siedziała przy barze z otwartym laptopem i nadal pracowała. Skinąłem jej w odpowiedzi i podszedłem.

– Duże piwo z nalewaka.

Barmanka pokiwała głową, nabijając zamówienie. Wszyscy przyglądali mi się z rezerwą. Złapałem się na tym, że nie wiem, koło kogo usiąść. Nie zdawałem sobie sprawy, że widzą we mnie aż tak surowego dyrektora. Większość z nich miała na twarzach poczucie winy, które tak dobrze znałem ze spotkań w swoim gabinecie.

Z niezręcznej sytuacji wybawiła mnie dyrektor finansowa.

– Nataniel, zajęłam ci miejsce – zaświergotała, podnosząc dłoń do góry i machając na mnie.

Mimowolnie zerknąłem na Dianę, która teraz patrzyła na Patrycję z taką odrazą, jaką się czuje w stosunku do kujona przypominającego o zadaniu domowym. Powstrzymałem parsknięcie, zbliżając kartę płatniczą do terminala. Chwyciłem kufel w dłoń i ruszyłem do stolika finansistów.

Patrycja przywitała mnie z otwartymi ramionami, na ustach innych wykwitł nieszczery uśmiech. Poprawiłem klapy garnituru i usiadłem. Dopiero kiedy się okazało, że naprawdę tu zostaję, ludzie wrócili do rozmów. Barmanka pogłośniła jazz.

– Mówię wam, włączałem odcinek za odcinkiem. – Łysiejący Grzesiek podjął wcześniej przerwany temat.

– Rozmawiamy o najlepszych serialach na Netfliksie – wyjaśniła mi Patrycja z szerokim uśmiechem.

– Nie oglądam telewizji – odparłem.

Mimowolnie zerknąłem w kierunku Diany, która nadal siedziała przy barze z laptopem. Blond włosy spływały na jej plecy okryte nieprzepisową w pracy bluzką na ramiączkach. Stanowiła zdecydowanie najciekawszy widok w całym barze. Obok niej Magda piła drinka przez długą słomkę, jednocześnie coś jej opowiadając. Przyłożyłem kufel do ust, gapiąc się na moją asystentkę. Magda spostrzegła moje zachowanie i trąciła koleżankę. Diana uniosła wzrok znad laptopa i posłała mi zniecierpliwione spojrzenie. Wystukała coś na klawiaturze. Kiedy moja komórka zawibrowała, wyciągnąłem ją i odczytałem wiadomość na komunikatorze.

Diana Liszewska:

Zaraz kończę.

Doskonale wiedziałem, z czym zalega.

Nataniel Mazur:

Może lepiej by ci było skupić się przy biurku, a nie w barze?

Widziałem, jak porusza ustami, wymawiając słowo „palant”.

Patrycja zauważyła, komu się przyglądam.

– Ta dziewczyna to jakieś nieporozumienie. Niczego nie potrafi zrobić dobrze – zakomunikowała, wyraźnie się z tego ciesząc.

– Dramat – przyznała jej koleżanka, blondwłosa, otyła i znudzona życiem. – Aldona prosiła, żeby ją wdrażać, ale jak to mówią, z pustego i Salomon nie wleje.

– Co dokładnie masz na myśli? – spytałem, marszcząc brwi. Ugryzłem się w język, żeby jej nie poprawić.

– Że jest tępa. – Blondyna wydęła wargi.

– Ona się dopiero uczy – powiedział Grzesiek. – Moim zdaniem jest sympatyczna. – Poprosiła mnie, żebym jej pomógł z planowaniem budżetu.

Coś ścisnęło mnie w trzewiach. W razie pytań miała przychodzić do mnie.

– Co takiego? – zapytała Patrycja. – Czy to dlatego nie mogłeś wziąć wczoraj rozliczeń dla regionu centralnego?

Facet się zawstydził.

– No cóż. Była bardzo miła. Powiedziała, że to jest pilna sprawa i Mazur na to czeka.

Moje palce zacisnęły się na blacie. To już był szczyt bezczelności, żeby zrzucać to, co jej dałem do zrobienia, na innych. Wczoraj po ósmej dostałem poprawnie zrobiony budżet. Dobrze, że jej nie pochwaliłem.

– No nie! – powiedziała Patrycja i zwróciła się do mnie z prowokacyjnym spojrzeniem. – Tego tak nie zostawisz?

Poprawiłem okulary.

– Grzesiek, dziękuję, że jej pomogłeś – zacząłem, odstawiając kufel na blat. – Diana nie kłamała, klient pilnie czekał na te informacje. Upomnę ją, żeby następnym razem zgłaszała się do mnie, i sam będę delegować pracę.

– No ja myślę – wtrąciła ostro Patrycja. – Ta mała jest jak wąż. Wślizguje się po to, by rozpieprzyć pracę całego działu.

Po minie Grześka wnioskowałem, że się z nią nie zgadza, ale z racji tego, że jest jego przełożoną, nie ma zamiaru dyskutować.

Patrycja dopiła swój kieliszek i odstawiła z impetem.

– Od razu to z nią załatwmy.

Ku mojemu zdziwieniu odsunęła krzesło, gotowa do konfrontacji z Dianą.

– Nie – rzekłem stanowczo. – Ja się tym zajmę. W poniedziałek.

Patrycja otworzyła usta ze zdziwienia.

– Tracisz autorytet, a pracownicy wchodzą ci na głowę – oznajmiła cicho, a potem udała się do baru, by coś zamówić.

Puszysta blondynka zajęła nas obgadywaniem beznadziejnych pomysłów szefowej działu marketingu.

Mój telefon znowu zawibrował, wyciągnąłem go, żeby sprawdzić wiadomość. Diana wysłała mi to, o co prosiłem ją trzy godziny wcześniej. Prawie jej się udało. Załącznik był pusty. Zacząłem się zastanawiać, czy ona nie robi tego specjalnie.

– Przepraszam na chwilę. – Wstałem od stolika i skierowałem się przez klub w stronę baru.

Diana zdążyła schować laptopa do torby i zająć się drinkiem. Jej zgrabną figurę podkreślały rozcięcie w krótkiej spódnicy i wysokie buty. Założyła seksownie nogę na nogę i rozmawiała o czymś z koleżanką. Kiedy pojawiłem się w zasięgu słuchu, zdołałem tylko wyłapać „warsztaty weekendowe”.

Zauważyła, że podchodzę do niej, a nie do baru, i od razu sięgnęła z powrotem po komputer. Jej mina wyrażała mieszaninę niechęci, pogardy, a nawet nienawiści. Prawdę mówiąc, wyglądała tak, jakby było jej na mój widok niedobrze. Rozmowy w barze znowu przycichły. Zdarzało mi się opieprzyć kogoś na forum, więc i tym razem ludzie może spodziewali się sceny.

– Co jest źle? – zapytała Diana, nie patrząc mi w oczy.

Już otwierałem usta, żeby spytać, czy może mi jeszcze raz przesłać raport, kiedy na scenę wkroczyła dyrektor finansowa.

– Wszystko jest źle! – wtrąciła – Nie powinnaś zrzucać swoich obowiązków na moich pracowników. W tej firmie takie numery nie uchodzą na sucho.

Zacisnąłem usta. Tym razem miałem ochotę załatwić tę sprawę na osobności.

Diana otworzyła szerzej oczy, które powędrowały w stronę Grześka. Przygryzała chwilę tę swoją cudowną wargę. Kiedy myślałem, że jakoś to wyjaśni, ona wstała z krzesła.

– Jestem już po pracy – oznajmiła bez cienia skruchy, patrząc na dyrektorkę tak, jak się patrzy na coś, co się przykleiło do buta. Zarzuciła torbę z laptopem na ramię, wzięła torebkę w rękę i wypiła duszkiem swoją Tequilę Sunrise, po czym dodała: – Nie będę słuchać waszej tyrady w weekend.

Z tymi słowami przeszła dumnym krokiem przez pomieszczenie, a ludzie zaczęli jej bić brawo. Z trudem powstrzymałem uśmiech. Ale bura i tak jej nie ominie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: