- W empik go
Jagodowa miłość. Tom 4. Zawsze możesz na mnie liczyć - ebook
Jagodowa miłość. Tom 4. Zawsze możesz na mnie liczyć - ebook
Natalia Sońska powraca z ukochaną serią czytelniczek. Prawdziwe emocje i zapach waniliowego sernika – to musi być „Jagodowa miłość”!
Jagoda w końcu jest szczęśliwa z Tomaszem i jest pewna, że już nic nie zmąci ich spokoju. Młoda i ambitna kobieta reorganizuje pracę „Słodkiej”, stara się zaprowadzić nowe porządki i przede wszystkim wyprowadzić cukiernię na prostą. Angażuje się w pracę jak nigdy dotąd, a ekscytacja towarzyszy jej każdego dnia.
Jagoda czuje, że to właśnie dzięki Tomaszowi spełniła w końcu swoje największe marzenie. Nie wie jednak, że mężczyzna, z którym planuje przyszłość, ukrywa przed nią, że niebawem zostanie ojcem…
Czy drogi Jagody i Tomasza rozejdą się na zawsze? Kto tym razem pragnie ich rozstania?
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66517-80-6 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Słońce wpadało do wnętrza „Słodkiej” przez duże, czyste okna, odbijając się w zawieszonych na przeciwległej ścianie lustrach. Na przykrytych liliowymi obrusami stolikach, w ślicznych, pękatych flakonach, stały świeże kwiaty. Zapach ciasta drożdżowego unosił się wokół witryny, płynąc niemal widoczną smugą w kierunku drzwi. Idealnie udekorowane ciasta pyszniły się w gablotach, a świeże bułeczki ułożone starannie w koszyczkach tylko czekały na schrupanie. Jedynie dzwoneczek nad drzwiami na razie milczał. Było pusto, cicho, wciąż spokojnie. Cukiernia czekała, aż wypełni ją gwar rozmów, brzęk filiżanek, a oszałamiający aromat świeżo mielonej kawy wymiesza się z zapachem wypieków. Jagoda rozejrzała się jeszcze raz po wnętrzu i wziąwszy głęboki wdech, przekręciła klucz w drzwiach wejściowych. Nagle poczuła delikatne łaskotanie za uchem. Uśmiechnęła się pod nosem i przymknęła oczy, a gdy ponownie je otworzyła, ujrzała nad sobą promienną twarz Tomasza. Zaczęła się zastanawiać, jakim cudem tak szybko znalazła się w jego objęciach, zaraz jednak uprzytomniła sobie, że cukiernia po prostu jej się przyśniła.
– Dzień dobry – powiedział Tomasz półgłosem.
– Dzień dobry.
– Co dobrego ci się śniło? Uśmiechałaś się.
– Coś bardzo dobrego.
– Czy miałem w tym swój udział?
– Duży. Śniła mi się „Słodka”.
Tomasz teatralnie spuścił głowę.
– Myślałem, że ja ci się przyśniłem.
– A, o taki udział ci chodziło! – zaśmiała się. – Kochanie, pragnę ci przypomnieć, że „Słodka” wiele ci zawdzięcza. Ja również.
– Inwestowałem w ten biznes nie bez przyczyny…
– Tak? W takim razie dlaczego?
– By wywołać właśnie taki uśmiech na twojej twarzy – powiedział łagodnie, po czym delikatnie musnął jej usta swoimi.
Jagoda pogładziła go czule po policzku.
– Śniadanie gotowe – dodał po chwili. – Wstajemy czy przynieść tutaj?
Zawahała się, przygryzając zalotnie dolną wargę, po czym teatralnie opadła na poduszki i naciągnęła kołdrę na głowę. Tomasz tylko się zaśmiał na ten widok i poszedł do kuchni po kanapki oraz kawę. Była sobota, więc nie musiała tak wcześnie pojawić się w „Słodkiej”. Pragnęła spędzić ten piękny poranek z ukochanym, zresztą obiecała sobie, że będzie poświęcać mu więcej czasu. Odkąd odkupiła cukiernię od Karola, praca pochłonęła ją bez reszty. Niemal całymi dniami przesiadywała w małym biurze byłego właściciela, starając się uporządkować bałagan, który ten po sobie zostawił. Opłacała zaległe faktury, dogadywała się z dostawcami, próbowała przygotować plan marketingowy na nadchodzące miesiące. Szukała środków, by podnieść pensje pracownikom, ale na razie nie była w stanie tego zrobić bez nadszarpnięcia i tak już przekroczonego budżetu. Prawie każdego dnia wracała do domu późnym wieczorem, następnego wychodząc przed świtem. Dlatego też podjęła decyzję o przeprowadzeniu się do Tomasza, mimo że o wiele wygodniej byłoby jej mieszkać jak dawniej, w mieszkaniu nad cukiernią. Tomasz nie naciskał, ale nie krył też swojej radości z tej decyzji – teraz mogli się widywać znacznie częściej. Rozważali przez chwilę scenariusz, w którym to on przeprowadza się do Jagody, uznali jednak zgodnie, że jej mieszkanie będzie łatwiej wynająć niż duży dom. Jagoda co prawda miała pewne opory – w domu Tomasza ciągle czuła obecność jego zmarłej żony, skoro jednak to on wyszedł z propozycją, by u niego zamieszkała, wyglądało na to, że zaczął się godzić z tą stratą. W najbliższy weekend Jagoda miała więc przywieźć ze swojego mieszkania ostatnie kartony i przekazać klucze nowym najemcom. Było jej trochę smutno, że oddaje ukochane mieszkanko w obce ręce, ale uznała, że warto. Rozpoczynała kolejny, bardzo ważny rozdział w swoim życiu. To był naprawdę nowy początek, nowe otwarcie.
– O czym tak myślisz? – zapytał Tomasz, gdy zastygła na dłuższą chwilę z kubkiem kawy przy ustach.
– O nadchodzących zmianach. Czy raczej o tych, które już zaczęły zachodzić – odparła i uśmiechnęła się, odwracając twarz w jego stronę.
– Mówisz o cukierni?
– Nie jestem aż tak monotematyczna – zaśmiała się. – Mówię o moim mieszkaniu, o przeprowadzce…
– Ach, o tych zmianach.
– Myślisz, że teraz już wszystko będzie dobrze? – zapytała, a w jej oczach na chwilę pojawił się cień troski.
– Myślę, że będzie już tylko lepiej – odparł Tomasz, pogładził ją po policzku i znów lekko pocałował.
– Ostatnio za dużo się działo. Mam nadzieję, że los w końcu pozwoli nam trochę odetchnąć. I znowu nie mówię tylko o cukierni – dodała, po czym odstawiła na stolik kubek po kawie i wtuliła się w kochane, ciepłe ciało Tomasza.
Ten nie odpowiedział, tylko objął ją mocniej i przytulił do siebie z całej siły. Słyszała, jak szybko i mocno bije mu serce. W tym rytmie znalazła ukojenie, był on jak uspokajająca melodia, jak najpiękniejsza piosenka o miłości. Że też kiedyś doszli do wniosku, że lepiej im będzie osobno… Nawet myślami nie chciała wracać do tamtych chwil. To był najgorszy czas, kłopoty w pracy, rozwód i przede wszystkim rozłąka z Tomaszem… Oboje pobłądzili i dołożyli sobie trosk zamiast wbrew wszystkiemu pokazać, że ich miłość przetrwa. Teraz, po przejściu tą wyboistą drogą, byli w końcu razem, dla siebie.
– Skarbie? – zaczął niepewnie Tomasz.
– Uhm? – mruknęła tylko w odpowiedzi i jeszcze mocniej się w niego wtuliła.
– Nie myśl, że chcę cię stąd wygonić, najchętniej spędziłbym tak z tobą cały dzień, ale czy nie musisz iść do pracy?
– A która godzina?
– Dochodzi dziewiąta.
– To jeszcze nie muszę – odparła z satysfakcją.
– Strajk?
– Strajk.
– Dobrze – pocałował ją w czubek głowy – ale trochę mi do ciebie nie pasuje.
– Nie marudź. Pomyślałam, że spędzimy razem cały poranek. – W końcu podniosła głowę i spojrzała na niego. – Laura poradzi sobie beze mnie przez dwie czy trzy godziny. Po ostatnim maratonie chyba należy mi się laba?
– Oczywiście, że ci się należy. – Tym razem pocałował ją czule w usta. – Mówiłem ci już, jak bardzo cię kocham? – dodał szeptem.
– Ostatnio dość często – stwierdziła z uśmiechem – i bardzo mi się to podoba. Ja też cię kocham. – Znów się do niego przytuliła.
– Skoro tak… – Tomasz zaczął ją tak łaskotać, że jej śmiech rozszedł się echem po całym parterze.
Do cukierni dotarła dopiero przed południem. Uśmiech na jej twarzy stał się jeszcze bardziej promienny, gdy zobaczyła tłum gości kłębiący się wewnątrz. Od razu poprosiła Laurę o rozgrzewającą herbatę, bo zanim wyszła z domu, słońce schowało się za jesiennym chmurami, przez co chłód przeszywał do kości. Jeszcze raz rozejrzała się radośnie po sali, a potem ruszyła w stronę swojego biura, witając się po drodze z pracownikami.
– Cześć, kochani. Co dziś dobrego? – zapytała, zaglądając do pełnego blach piekarnika.
– Na razie biszkopt czekoladowy. Będzie też tort czekoladowo-wiśniowy – odparł dumnie Stefan, główny cukiernik „Słodkiej”.
– Na zamówienie?
– Tak, na dziś wieczór. Urodziny.
– Szkoda. A nie dałbyś rady upiec drugiego do witrynki?
– Jasne, że dam radę.
Jagoda poklepała kolegę po plecach, po czym dołączyła do Laury, która właśnie parzyła dla niej herbatę.
– Promienna, uśmiechnięta, wypoczęta, spóźniona… – zaczęła wyliczać Laura, kładąc nacisk na ostatnie słowo.
– Zazdrosna? – uśmiechnęła się wymownie Jagoda.
– Ani trochę – odparła ta z przekąsem. – Twoja herbata. Wypijesz tutaj czy zanieść szefowej do biura?
– Hej, a plotki?
– Chcesz opowiedzieć o swoim poranku i powodach, dla których się spóźniłaś?
– Przecież cię uprzedzałam!
– Ale nie powiedziałaś, czemu przyjdziesz później. Chętnie posłucham. – Laura uśmiechnęła się wymownie i szturchnęła ją delikatnie.
– Takie szczegóły to tylko po dwudziestej drugiej.
– A jednak. Zakochani… – westchnęła Laura.
– Ty tak nie przeżywaj, tylko mi powiedz, jak ruch od rana.
– Jak widzisz – skinęła głową w stronę sali – komplet. Powinnaś pomyśleć o wybiciu ściany, by z naszego kantorka zrobić dodatkowe miejsce na stoliki. W lecie jeszcze można nadrobić ogródkiem, za to teraz…
– To nie jest zły pomysł, ale niestety nie na najbliższą przyszłość. Musimy się trochę odkuć finansowo.
– Jak się sprawy mają?
– Nie najgorzej, ale jeszcze za wcześnie, by odetchnąć z ulgą. Nadal trochę pracy przed nami.
– Wszyscy jesteśmy gotowi, by ciężko pracować! – Laura zasalutowała wesoło, po czym posyłając Jagodzie porozumiewawcze spojrzenie, podeszła do pary, która właśnie przekroczyła próg cukierni.
Jagoda obserwowała ją przez chwilę z uśmiechem, w końcu jednak zabrała herbatę i wróciła do swojego niewielkiego biura. Jeszcze nie przyzwyczaiła się do myśli, że teraz to ona tutaj urzęduje, wciąż jej się wydawało, że to zastępstwo, że Karol jest na urlopie. Wiedziała, że oswojenie się z tą myślą będzie wymagało czasu, nie sądziła jednak, że zajmie jej to kilka długich tygodni. Zanim zabrała się do papierkowej roboty, zajrzała jeszcze do kantorka, o którym mówiła Laura, by sprawdzić, jakiej jest wielkości. Nie chciała wprowadzać w wystroju cukierni radykalnych zmian, sama ją w końcu urządzała, ale pomysł Laury ją zaintrygował. W zasadzie i tak przydałoby się odświeżyć wszystkie pomieszczenia, przynajmniej pomalować ściany. A skoro już, to co stało na przeszkodzie, by pójść kilka kroków dalej i na przykład jedną wybić? Uśmiechnęła się pod nosem. Chyba za dużo zmian wprowadziła ostatnio w swoim życiu, pora trochę odsapnąć.
Wróciła do pracy, a gdy uporała się z bieżącymi fakturami, założyła liliowy fartuszek i dołączyła do obsługi sali. Zawsze pragnęła mieć własną cukiernię, teraz to marzenie się spełniło, ale nie zarządzanie „Słodką” dawało jej największą satysfakcję. Tutaj, za ladą, czuła się lepiej niż wśród dokumentów dostawy i faktur. A tak w ogóle to najszczęśliwsza była, gdy mogła zamknąć się w kuchni i piec, wymyślać nowe przepisy, eksperymentować ze smakami i dekorować. Uwielbiała później kosztować swoich wypieków i po raz kolejny odkrywać, że robi to naprawdę dobrze. Dlatego jeszcze przed zamknięciem, gdy sala opustoszała, za kasą została jedna z kelnerek, a kuchnia też była pusta, zabrała się do pichcenia. Nazajutrz – jak co niedzielę – mieli z Tomaszem odwiedzić jego teściów, postanowiła więc przygotować tradycyjny już sernik. Zrobiło jej się ciepło na sercu, gdy przypomniała sobie pierwsze spotkania z Tomaszem. Przychodził tutaj przez kilka miesięcy regularnie co niedzielę i wybierał zawsze ten najdroższy i największy. Pochyliła się nad kartką, na której miała rozpisać wszystkie składniki, zastanawiając się, jaki tym razem upiec. Może tradycyjny śmietankowy, ale z chałwą lub polewą chałwową? A może z makiem? Czy może porzeczkowy, lekko kwaskowaty? Ostatecznie wygrał sernik z białą czekoladą, owocami i musem z mango na wierzchu. Trochę przypominał odchodzące już w niepamięć lato. Jagoda odruchowo zerknęła w okno. Jesień na dobre rozgościła się w zalanym deszczem Lublinie. Na zewnątrz panowały zupełne ciemności, mimo że nie było jeszcze osiemnastej.
Raźno wzięła się do pieczenia; nie chciała znów wracać do domu późnym wieczorem. Kiedy wyjęła pachnące ciasto z pieca, przelała owocowy mus do pojemnika, by udekorować nim sernik już w domu, zapakowała wszystko i pożegnawszy się z kelnerką, wyszła szybkim krokiem z cukierni. O dziwo nawet nie pomyślała, by zajrzeć do mieszkania, które od dłuższego czasu stało puste. Agata już dawno temu przeprowadziła się do Adama. Z nią też Jagoda widywała się rzadziej, stanowczo za rzadko. Czasem bardzo jej brakowało wspólnych śniadań przy owsiance i wieczornych plotek przy winie. Dochodziło nawet do tego, że to Tomasz, który pracował z Agatą, relacjonował Jagodzie, co się u niej dzieje. W tym momencie Jagodę chwyciła nagła tęsknota za siostrą i choć wiedziała, że zobaczą się za tydzień, bo Agata miała jej pomóc w dopakowaniu ostatnich rzeczy i posprzątaniu mieszkania, poczuła, że musi porozmawiać z nią wcześniej. Od razu napisała do niej SMS z propozycją lunchu w poniedziałek, na co ta z radością przystała.
Tomasz po tym, jak zamknął za Jagodą drzwi, stał jeszcze przez dłuższą chwilę w przedsionku, obserwując jej samochód wyjeżdżający z posesji. Wcisnął dłonie w kieszenie spodni od piżamy i uśmiechnął się pod nosem. W końcu miał ją tylko dla siebie. Tak bardzo się cieszył, że zgodziła się do niego wprowadzić. Nie wątpił, że przez pierwszych kilka miesięcy po przejęciu cukierni byłoby jej wygodniej mieszkać we własnym mieszkaniu, tym bardziej więc doceniał ten gest. Sprawy między nimi nareszcie się poukładały. Czy jednak na pewno? Tomasz sposępniał na samą myśl o Paulinie. Wciąż nie powiedział Jagodzie, że ta kobieta, jak ją w myślach określał, prawdopodobnie spodziewa się jego dziecka. Oszukiwał więc teraz sam siebie, bo wcale nie było tak idealnie. Przecież za chwilę ich małe szczęście znowu zostanie zrujnowane, tym razem wyłącznie przez jego głupotę. Przeczesał palcami włosy i wrócił do salonu. Przez moment nie wiedział, co ze sobą zrobić, najchętniej sięgnąłby po drinka, ale była dopiero niespełna jedenasta rano. Zerknął odruchowo na wiszący na ścianie kalendarz. Nikt dotąd nie dzwonił w sprawie wyników badań genetycznych, zaczynało go to coraz bardziej irytować, a jego codzienne telefony do kliniki też nie przyśpieszały procedury. Najgorsze było to udawanie przed Jagodą. Uwielbiał z nią przebywać, kiedy jednak spoglądał w jej przepełnione szczerością oczy, pękało mu serce. Już kilka razy chciał jej wyznać prawdę, już zbierał się w sobie do rozmowy, zawsze jednak tchórzył. Wiedział, że nie jest to sprawa, o której może zapomnieć, którą może zostawić za sobą. Musiał się z nią zmierzyć.
– Co się stało, że dzwonisz do mnie w sobotę o jedenastej rano? – usłyszał w słuchawce zaspany głos Adama.
– Co się stało, że w sobotę o jedenastej jeszcze śpisz? Myślałem, że biegasz.
– Miałem intensywną noc, nie mam siły na bieganie.
– O nic nie pytam.
– Mam wrażenie, że chcesz pogadać.
– Nie będę ci zawracał głowy, myślałem… W zasadzie to nie wiem, o czym myślałem. – Tomasz się zmieszał.
– Przyszły wyniki? – zapytał Adam wprost.
– Jesteś sam? – Wciągnął głośno powietrze.
– Agata jest w łazience, bierze prysznic.
– Wyników jeszcze nie ma.
– Więc o co chodzi?
– A jak myślisz… – Tomasz przewrócił oczami.
Adam czasami był do bólu prostolinijny. Uważał, że skoro Tomasz nie ma jeszcze pewności, że to jego dziecko, nie powinien się w ogóle tą sprawą przejmować. Zdecydowanie nie wiedział, o czym mówi. Nigdy nie był w takiej sytuacji, Tomasz miał pewność, że by go złamała. Ostatnio zresztą stał się bardziej ckliwy, sentymentalny. Cóż, Agata zrobiła swoje, działała na Adama dokładnie tak samo jak jej siostra na Tomasza.
– Stary, jeśli chcesz jej teraz powiedzieć, wiesz, jakie to może mieć konsekwencje. Zdaję sobie sprawę, że ci cholernie trudno, ale jeśli okaże się, że to nie twoje dziecko, tylko sobie niepotrzebnie skomplikujesz życie. Sam nie wiem. Jeszcze jakiś czas temu cię do tego namawiałem, ale teraz… Trzeba to było zrobić od razu, już trochę za bardzo zabrnąłeś.
– I tak będę czuł się podle.
– Z tego, co wiem, Jagoda też się z kimś spotykała po waszym rozstaniu.
Tomasz westchnął ciężko – niby nie był to bezzasadny argument. Albo po prostu na siłę szukał czegoś na swoją obronę. Wymieniwszy z Adamem jeszcze kilka zdań na obojętne tematy, rozłączył się i opadł na fotel. Musiał wziąć się w garść, zamiast się nad sobą użalać, powinien już teraz starać się udowodnić Jagodzie, że bez względu na wszystko jest dla niego najważniejsza na świecie. Pragnął ją rozpieszczać każdego dnia. Kiedy więc wieczorem wróciła do domu, czekał na nią z pyszną kolacją. Co prawda nie był to domowy posiłek, zamówił kilka dań na wynos, bo gotowanie wciąż mu nie wychodziło, ale miał nadzieję, że i tak sprawi jej przyjemność. Mógł ją co prawda zaprosić do restauracji, obstawiał jednak, że po pracy będzie wykończona.
– Co tak pięknie pachnie? – zapytała, gdy pomagał jej zdejmować płaszcz.
– Twój ulubiony makaron z grzybami i kurczakiem.
– Zrobiłeś makaron? – Była wyraźnie zaskoczona.
Tomasz w odpowiedzi popatrzył na nią wymownie.
– Pomyślałem, że będziesz wolała zjeść w domu, by móc po kolacji, przy lampce wina, wyciągnąć nogi na kanapie.
– Czytasz mi w myślach – odparła i dotykając dłońmi jego twarzy, pocałowała go delikatnie. – A ja upiekłam sernik na jutrzejszą wizytę. Bo plany się nie zmieniły, prawda? Idziemy odwiedzić twoich teściów?
– Tak, oczywiście. Małgorzata znowu dziś dzwoniła, by się upewnić, czy na pewno będziemy.
– Powiedz, czy oni… – Jagoda na chwilę zawiesiła głos. – Czy oni nie mają nic przeciwko temu lub nie czują się nieswojo, że ja… że wprowadziłam się do domu ich córki?
Tomasz zamrugał szybko. Co też jej przyszło do głowy? Małgorzata i Tadeusz?! Byli szczęśliwi, że Tomasz w końcu na nowo układa sobie życie, nieraz go o tym zapewniali!
– Kochanie, nie pozwalam ci myśleć w ten sposób. Moi teściowie cię uwielbiają, przecież o tym wiesz. Oni wręcz tego wyczekiwali, nie ma powodu, by uważać, że mają coś przeciwko naszemu związkowi. Jagoda – spojrzał jej głęboko w oczy – w żaden sposób nie zastąpiłaś Ewy. Po jej odejściu podarowałaś mi szczęście. I myślę, że jeśli ona skądś nas teraz obserwuje, jest ci wdzięczna, że pojawiłaś się w moim życiu i że tchniesz je na nowo również w ten dom – zakończył półgłosem.
Jagodzie zaszkliły się oczy. Zarzuciła Tomaszowi ręce na szyję i mocno do niego przylgnęła, on zaś pogładził czule jej plecy. Uwielbiał czuć to drobne ciało w swoich ramionach, dawać jej poczucie bezpieczeństwa, pokazywać, jak wiele dla niego znaczy.
– To co, kolacja? – zapytał chwilę później i lekko odsunął ją od siebie.
Jagoda dyskretnie otarła łzę, po czym pokiwała głową, więc Tomasz wziął ją za rękę i poprowadził do stołu. Zjedli, nie wracając już do tego tematu. Opowiedziała mu za to o pomyśle na powiększenie sali w cukierni, który podsunęła jej Laura.
– Pomogłeś mi kupić „Słodką”, więc wypadałoby, żebyś wyraził swoją opinię, dał zgodę na takie działania.
– Już ci mówiłem, to twoja cukiernia, ja tylko pożyczyłem pieniądze. – Tomasz pogładził jej dłoń. – A co do opinii, to rzeczywiście mogłabyś pomyśleć w najbliższej przyszłości o wyburzeniu tej ściany. Sam ostatnio zastałem tam tłum gości i widziałem parę, która wycofała się z lokalu, bo nie znalazła dla siebie miejsca przy stoliku.
– Wciąż nie mogę w to uwierzyć.
– W to, że „Słodka” należy teraz do ciebie?
– Tak. A jednocześnie to zarządzanie kasą powoli zaczyna mnie nużyć. Niby pomagałam Karolowi w papierkowej robocie, ale teraz widzę, że angażował mnie tylko w maleńki jej ułamek. Może i był lekkoduchem, trochę dziwakiem, za to na rachunkowości znał się jak mało kto.
– Przecież też się na tym znasz. Kończyłaś ekonomię.
– I jak widzisz, nie pracuję w zawodzie. Karola fascynowały tabelki, rachunki, liczby… Dla mnie to męka.
– To może powinnaś zatrudnić kogoś do obsługi biura, a sama zajmiesz się wyłącznie managementem?
– Już to rozważałam, ale niestety nie stać mnie na razie na nowego pracownika. Takie stanowisko to nie płaca minimalna. Poza tym wolałabym najpierw dać podwyżki dotychczasowej ekipie, zasługują na to.
– Musisz też wziąć pod uwagę swoje możliwości i bynajmniej nie chodzi mi o możliwości finansowe. Jak długo jeszcze dasz radę pracować na takich obrotach?
– Mam nadzieję, że wkrótce wyjdziemy na prostą.
– I wtedy wybierzemy się na wakacje do ciepłych krajów, co ty na to?
– Czytasz mi w myślach… – rozmarzyła się Jagoda, po czym już z poważną miną dodała: – A tymczasem zamiast słońca czeka nas paskudna, mokra jesień.
Na zewnątrz znów rozpadał się deszcz, dudniąc głośno o parapety, a chwilę później ciemne niebo przeszyła błyskawica. Jagoda zabrała się z powrotem do jedzenia, Tomasz natomiast ukradkiem na nią spoglądał. Jej obecność go uspokajała. Dopóki nie wracała do niego ta jedna, nieproszona myśl, czuł ciepło na sercu i miał porządek w głowie. Uwielbiał ten stan.
Wieczór spędzili tak, jak zapowiedział. Nalał Jagodzie wina, rozpalił w kominku i posadził ją na sofie, układając jej stopy na swoich kolanach, by je pomasować. Ona zaś z błogim uśmiechem przymknęła oczy. Przez chwilę wsłuchiwali się w trzask palącego się w kominku drewna.
– Kiedy pojedziemy po resztę twoich rzeczy? Wspominałaś, że umówiłaś się już z najemcami? – zapytał po dłuższej chwili ciszy.
– W przyszłą sobotę Agata i Laura mają mi pomóc spakować pozostałe drobiazgi, potem posprzątamy, a wieczorem oddam klucze.
– Czyli mam się nie wtrącać, bo będzie babskie spotkanie?
– Wiesz, to dobry pretekst, by poplotkować. – Jagoda uśmiechnęła się szeroko.
– Rozumiem. Ale gdybyście potrzebowały pomocy, jestem na twoje zawołanie.
– Będę o tym pamiętać.
Jagoda przygryzła dolną wargę i zapatrzyła się w płomienie tańczące za szybą kominka. Blask ognia oświetlał piękną łuną jej zatroskaną twarz. Tomasz zastanawiał się, co mogło jej teraz chodzić po głowie. Gdy cisza się przedłużała, nie wytrzymał:
– A ty nie żałujesz?
– Czego? – Spojrzała na niego gwałtownie.
– Przeprowadzki. Tego, że oddajesz mieszkanie w cudze ręce. No i że zdecydowałaś się zamieszkać tutaj ze mną.
Jagoda odstawiła kieliszek i przysunęła się do niego.
– Nie żałuję i nie żałowałam ani przez sekundę – powiedziała cicho, po czym cmoknęła go w usta.
– Ale?
– Sądzisz, że jest jakieś „ale”?
– Widzę to.
– Nie ma żadnego „ale”. To po prostu coś nowego, coś intrygującego. Ty nie jesteś ciekawy, jak będzie? Wiesz, to początek przygody.
– Pięknej i ekscytującej, nie sądzisz?
– Oczywiście. Po prostu jestem ciekawa przyszłości i trochę… Trochę to do mnie nie dociera. No wiesz, że po tym wszystkim udało nam się poskładać ten związek. I tylko to siedzi mi teraz w głowie. – Pogładziła go po policzku.
– Obiecuję, że już nigdy cię nie zostawię. – Objął ją czule.
Znów zamilkli na dłuższą chwilę.
– No dobrze, trochę jest mi szkoda tamtego mieszkania – powiedziała nagle. – Boję się, że lokatorzy je zdemolują, będą urządzać imprezy i w ogóle.
– Teraz mówisz jak wczesna emerytka – zaśmiał się. – Sądzę, że nie masz się czego obawiać. To para dość rozgarniętych ludzi. Pracujących.
– I studiujących. I jeszcze ten ich kolega do drugiego pokoju.
– Kochanie, wybrałaś najlepszych kandydatów. Pamiętasz tych z dredami?
– Już w progu było czuć od nich zielsko – skrzywiła się.
– A tych studentów informatyki?
– Na czołach mieli wypisane „balanga”…
– No widzisz? Wybrałaś najlepszych, najspokojniejszych lokatorów. Poza tym zastrzegłaś sobie w umowie, że możesz robić niezapowiedziane naloty.
– Aż taką zmorą nie będę… Mam po prostu sentyment do tego mieszkania – westchnęła. – Ciocia może nie grozi mi palcem tam na górze.
– Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. A jeśli coś ci nie będzie pasowało, wypowiesz najem.
– Tak mówisz?
– Oczywiście! Sprawdzałem tę umowę i na pewno jest tam taki zapis.
– Chodzi mi o to, czy wszystko będzie dobrze. Nie tylko z mieszkaniem. Między nami. Już wszystko będzie dobrze, prawda? – Spojrzała na niego pełnym nadziei wzrokiem.
Tomaszowi głos uwiązł w gardle. Jak obuchem uderzyła go teraz myśl o Paulinie. Znów musiał kłamać? Choć czy to na pewno będzie kłamstwo? Przecież nawet gdyby okazało się, że zostanie ojcem, wszystko może się dobrze poukładać… Czy jednak warto się tak łudzić? Jagoda miała złote serce, ale chyba żadna kobieta na świecie nie przyjęłaby takiej wiadomości z uśmiechem na ustach.
Wziął głęboki wdech i znów ją przytulił, całując jednocześnie jej włosy.
– Wszystko będzie dobrze – zapewnił, nie patrząc jej w oczy.
Tulił ją do siebie, a jego serce przyśpieszało niebezpiecznie, i wcale nie z powodu nieskończonej miłości. Bał się, że uczucie, które ich łączyło, może w najbliższym czasie nie wystarczyć. Czy właśnie teraz powinien jej powiedzieć? Czy to był jeden z tych odpowiednich momentów?