Jak być wystarczająco dobrym tatą - ebook
Jak być wystarczająco dobrym tatą - ebook
Poradnik dla ojców, którzy chcą wiedzieć wszystko (i to szybko) o swoim nowo narodzonym dziecku. Dziecko to rewolucja, ale książka „Jak być wystarczająco dobrym tatą” pomoże Ci przez nią przejść. Zawarłem w niej syntezę najbardziej przydatnych informacji i sposobów na to, żeby nie stracić kontroli nad życiem i odnaleźć się w najważniejszej roli – w roli ojca. Ta książka pomoże ci przetrwać najgorsze chwile po narodzinach dziecka, bo jest instrukcją obsługi nie tylko potomka, lecz także związku.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64374-21-0 |
Rozmiar pliku: | 6,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Znasz dobrze ten typ ojca, któremu się wydaje, że jeśli co miesiąc napełni konto w banku, nie musi robić nic więcej. Ma pretensje, gdy umęczona ciągłym wstawaniem kobieta – bo karmienie, bo smoczek trzeba podać, bo przebrać obrzygane dziecko – prosi, aby choć raz w nocy zmienił pieluchę.
Tenże sam ojciec podchodzi do dziecka jak do ciała obcego, a im bardziej odsuwa od siebie obowiązki rodzicielskie, z radością akceptując fakt, że żona czy partnerka już nawet nie dopomina się o pomoc, tym bardziej utwierdza się w przekonaniu, że tak być powinno. Tyle że nakrywanie głowy poduszką, mamrotanie o niewyspaniu i milionie rzeczy do załatwienia następnego dnia w pracy tworzą ferment w rodzinie. Partnerzy oddalają się od siebie, przestają ze sobą rozmawiać, dzielić się troskami i radościami. Ona będzie coraz więcej czasu poświęcała dziecku, które w efekcie wyprze z jej życia partnera. On wybierze towarzystwo tabelek w Excelu i ciche po godzinach biuro, cedując obowiązki domowe nie tylko na matkę dziecka, ale też na teściową i szwagierkę – każdego z rodziny, kto wykaże choćby odrobinę zainteresowania.
Ucieczka przed obowiązkami to częste zachowanie świeżych tatusiów. Nie chcą brać na siebie odpowiedzialności w szerokim zakresie, sprowadzając rolę ojca wyłącznie do zarabiania. A to błąd!
Odkąd pierwsza kobieta wsiadła na traktor (a druga poleciała w kosmos), zapewnienie bytu najbliższym przestało być jedyną powinnością ojca.
Żeby czuć się częścią rodziny i mieć na nią wpływ, musimy zasłużyć na szacunek i autorytet. Droga do tego wiedzie przez zaangażowanie w jej sprawy i stawianie czoła coraz większej liczbie wymagań. Dawniej większość ojców i dziadków po ciężkim dniu w robocie wracała do domu, głaskała dzieci po głowach, a następnie, zasłoniwszy się gazetą, czekała na zupę i pełnowymiarowe drugie danie, od czasu do czasu rzucając: Jak w szkole?, niezbyt przejmując się odpowiedzią. Dziś stoimy w rozkroku między domem a pracą, co często powoduje konflikty. Partnerki narzekają, że nie pomagamy w codziennych obowiązkach, szefowie, że zasypiamy na służbowych spotkaniach. Niestety, doba, która ma tylko 23 godziny, 56 minut i 4 sekundy, sprawia, że nie wszystko jesteśmy w stanie w nią wcisnąć.
Próbujemy sobie z tym poradzić, nie mając gotowych, odziedziczonych po rodzicach procedur. Większość ojców stara się dzielić z kobietami obowiązkami po równo. Niestety, tylko deklaratywnie: gros z nas nie jest w stanie poświęcać tyle samo czasu rodzinie, co pracy. Sytuacja byłaby inna, gdyby nasze CV wypełniało po brzegi tylko to, co na rynku pracy jest najcenniejsze – zapewne wtedy pracodawcy o nas by się zabijali. Najczęściej jednak nie mamy tego komfortu. Rozwiązaniem mogłoby być wzięcie urlopu przewidzianego przez ustawodawcę – dzięki temu partnerka wcześniej wróciłaby do pracy, a młody ojciec w pełni poświęciłby się budowaniu relacji z nowym członkiem rodziny. Praktyka pokazuje jednak, że (z reguły) to kobiety biorą urlopy macierzyńskie i wychowawcze. Dlaczego? Z prozaicznej przyczyny: gorzej zarabiają.
Dbamy zatem o pracę, ponieważ ona gwarantuje byt naszym najbliższym – wiemy, że nic poza rodziną cenniejszego nie mamy – chociaż cierpią na tym nasze rodzicielskie kompetencje. My zdobywamy kolejne punkty doświadczenia w sprawach niezwiązanych z podstawową komórką społeczną – w tym czasie kobiety poświęcają się dziecku w pełni – i zostajemy weekendowym bohaterem: uodparniamy dom, instalując barierki, blokady w szufladach, zaślepki w gniazdkach, skręcamy łóżka, a potem – co tu kryć – wracamy do naszych planów sprzedażowych, telefonów do wykonania, wahaczy do wymiany czy tekstów do napisania. Robiąc to wszystko, mamy niewiele okazji do spędzania czasu z tymi, na których nam najbardziej zależy, z rodziną. Ale przecież – mówimy sobie – to, co robimy, także jest ważne. I nikt inny, jesteśmy przekonani, tego za nas nie zrobi.
Nie można jednak zapomnieć, że nauczenie się bycia rodzicem na samym początku bycia rodzicem to warunek niezbędny, aby w późniejszych etapach czuć się w tej roli dobrze. Jeśli nie będziesz odbijał dziecka, zmieniał pieluch, woził na spacery, nigdy nie poczujesz się kompetentnym ojcem. Będziesz podejrzewał, że coś robisz źle, albo uważał, że to nie dla ciebie. Właśnie dlatego w krajach nordyckich firmom, rodzinom, całemu społeczeństwu proponuje się specjalne zachęty, aby mężczyźni brali urlopy od razu po narodzinach dzieci. System wysyła ojców na wiele tygodni wolnego, kobiety zaś wracają do pracy w firmach. To nie tylko sprawiedliwe, lecz również korzystne. Dla mężczyzn, ich partnerek i gospodarki narodowej.
Nasza polska rzeczywistość jest nieco inna. Staramy się uelastycznić czas pracy. To dość częste zjawisko wśród ojców, którzy chcą się opiekować swoimi noworodkami czy niemowlętami: wcześniej wychodzą z pracy, biorą dni wolne na pracę w domu. Część ojców ma nagle więcej niż wcześniej spotkań na mieście i lanczów z klientami. Jest tajemnicą poliszynela, że tym czasie kupują pieluchy w dyskoncie i szykują kaszkę na mleku. Ukrywając życie rodzinne przed zawodowym, unikają krzywego spojrzenia nastawionych na maksymalizację wyników szefów, którym przecież wolno więcej.
Z chwilą powiększenia się rodziny wymagania pracodawcy się nie zmieniają. Nie zwiększa się również tolerancja na późniejsze przyjazdy do pracy i wcześniejsze wyjścia, a nieprzespane noce nie są rozgrzeszeniem gorszych wystąpień na konferencjach. Dlatego mężczyźni zakładają, że domaganie się większej elastyczności godzin spędzanych w biurze może pozbawić ich premii, awansu, może nawet posady. Często stosowane przez kobiety rozwiązanie, jakim jest skrócenie czasu pracy lub przejście na część etatu, w ogóle nie wchodzi w grę w wypadku ojców.
Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby zarabiać mniej, gdy rosną potrzeby rodziny. To oczywiste.
Zresztą realia, doskonale znane każdemu z nas, są takie, że własne cztery ściany finansuje kredyt. Na jego spłatę zarabiamy przez większą część miesiąca. To paraliżujące zobowiązanie sprawia, że nie mamy zbyt wielkiego wyboru. Musimy zasuwać. Nie ma dziś firm, w których pracuje się od początku kariery do emerytury. Rynek pracy jest kapryśny jak ciężarna kobieta, a dzieci to dla wielu pracodawców obciążenie, chociaż powinni patrzeć na nie jak na źródło dodatkowej motywacji. Każdy odpowiedzialny rodzic, zwłaszcza ojciec, przedkłada więc zapewnienie bezpieczeństwa finansowego rodzinie nad obecność w domu.
I.1.A. TRZY ZASADY, KTÓRYCH WARTO PRZESTRZEGAĆ, ŻEBY POGODZIĆ KARIERĘ Z ŻYCIEM RODZINNYM
PRZEANALIZUJ WŁASNE OCZEKIWANIA ZWIĄZANE Z KARIERĄ I RODZINĄ
Być może uznasz, że przed trzydziestką nie warto marzyć o stołku prezesa, albo dojdziesz do wniosku, że satysfakcjonuje cię stanowisko menedżera, a po gruntownym namyśle okaże się, że już najwyższy czas zacząć budować rodzinną fortunę, którą kiedyś odziedziczy twoje dziecko. Niezależnie od tego, co wybierzesz, pamiętaj: robisz to, żeby być lepszym ojcem.
WEŹ URLOP PO NARODZINACH DZIECKA
Pierwsze dwa tygodnie to prawdziwe wyzwanie. Naucz się przez ten czas swojego dziecka. Każda kupa, którą zetrzesz z jego tyłka, będzie miała kolosalne znaczenie dla waszej późniejszej relacji. A urlop i tak ci się należy. Chyba że nie masz etatu. Może więc czas go poszukać?
POMAGAJ INNYM OJCOM
Młodzi wilcy w korporacjach uważają, że tylko ten, kto przychodzi rano i gasi światło wieczorem, jest prawdziwie oddanym pracownikiem, a model austriacki – w którym o 16:30 pracownikowi wypada długopis z ręki – jest tak samo realny, jak yeti w Bieszczadach. Wspieraj innych ojców, oni będą wspierać ciebie. Budujcie kulturę rodzicielskiego lansu. Pokażcie, że potraficie się zorganizować. W grupie każdy jest silniejszy.I.2. Instynkt ojcowski
W mediach mówią, że bycie ojcem jest modne. Ja tak nie uważam. Teraz bycie ojcem nie jest obciachem.
Zastanów się, ile razy słyszałeś od ojca, że jesteś dla niego ważny, że jest z ciebie dumny? Większość z nas słyszała te słowa zdecydowanie za rzadko, ponieważ takie słowa stają facetom w gardle jak kość. Aleksandrowi powiedziałem, że go kocham, cicho, na szpitalnym korytarzu, nerwowo rozglądając się w obawie, że ktoś mnie usłyszy. Uważałem, że mężczyźnie nie przystoi wyrażanie uczuć. Ma być tym dębem silnym, gościem, który w sytuacji kryzysowej utoruje maczetą drogę do wyjścia ewakuacyjnego. Spodziewałem się, że do moich obowiązków będzie należało: wiedzieć, załatwić, a w razie czego skarcić. Ale nasza rola, na szczęście, się zmieniła.
Żona pewnego muzyka starej daty wyznała kiedyś, że mąż nigdy nawet nie kiwnął palcem przy dziecku. Nie zagrzał butelki, nie zmienił pieluchy. Dzisiejsi ojcowie to robią, ale pod jednym warunkiem: że ojcami być chcą. Wciąż bowiem mamy możliwość ucieczki od trudu i znoju rodzinnej codzienności.
W połowie wakacji 2013 roku otrzymałem wiadomość od kolegi, który jakiś czas wcześniej został tatą: Jest całkiem spora szansa, że mój dwutygodniowy syn jest pieprzonym antychrystem. Z tego tytułu wynająłem pokój w akademiku i będę pił do utraty przytomności.
Opieka nad noworodkiem to ciężki kawałek chleba. Ale głupio byłoby nie angażować się w pielęgnowanie osoby, która składa się w 50 proc. z twoich genów.
Zagrywki takie, jak udawanie śpiącego, gdy trzeba wstać w nocy i nakarmić dziecko, zostawanie w pracy dłużej niż trzeba, a nawet rozpoczęcie sportowych treningów (chociaż do tej pory jedynym, co łączyło cię ze sportem, był pad i konsola z Fifą bądź różnego rodzaju eksploatacja silnika w poruszającym się po drogach lub wodzie sprzęcie cięższym), są najzwyczajniej w świecie nie fair. Mimo to stosujemy je nagminnie!
Znajomy – odkąd urodziło mu się dziecko – przestał bywać w domu. Wiele podobnych zachowań zauważyłem również na osiedlu. Samochody sąsiadów, którym urodziło się dziecko, można dostrzec coraz rzadziej. Na początku się chwalili, że biorą wolne środy (mieli dobry układ w korporacji), potem te urlopowe możliwości tajemniczo zniknęły. Tak samo znikał zapał do zajmowania się dzieckiem. Bo się nie spodziewali, że życie po narodzeniu potomka będzie wypełnione tyloma męczącymi zadaniami, że gdy tylko usiądą, znów będą musieli wstać, bo malec żąda, aby go nakarmić, zabawić, wykąpać albo przewinąć. Odkładasz dzieciaka do kojca, a on zaczyna się domagać uwagi. Próbujesz uśpić, akurat jest głodny. Chcesz iść na spacer, zapominasz w pośpiechu o smoczku lub kocu. Albo o jednym i drugim.
Mężczyzna zajmować się dzieckiem może. Jeśli chce. Matka musi. Nawet jeśli nie chce. Z tego właśnie powodu wydaje się, że nie istnieje coś takiego, jak naturalny, wrodzony instynkt ojcowski. Trzeba go wykształcić.
Spójrz na to z innej strony: nie włożyłeś zbyt wiele wysiłku, żeby powołać człowieka na świat. To, co zrobiłeś z pewnością, to... przeżyłeś wytrysk z orgazmem i w zasadzie tu pewność się kończy. Być może jeździłeś z partnerką do ginekologa na wizyty kontrolne, ale mogło być też tak, że szybko straciłeś zainteresowanie obrazem z ultrasonografu. Nie twój organizm zbudował całe orurowanie, system podtrzymywania życia, uszczuplał własne zasoby wapnia, aby wyprodukować nowy kościec. Nie ty niszczyłeś sobie kręgosłup, nosząc zbyt ciężkie cycki i wielki jak piłka plażowa brzuch. Jeśli ryzykowałeś rozstępami, to jedynie ze względu na miłość do dobrego jedzenia.
Przejawiając zatem instynkt ojcowski, udowadniasz, że masz głowę na karku, a to sprawia, że twój punkt widzenia jest ważny. Na dziecko, zwłaszcza na początku jego życia, potrafisz spojrzeć z dystansu, którego nie ma matka.
Często będziesz miał rację, chociaż przekonanie do tego matki twojego dziecka może być trudne. To, czy partnerka da się namówić na proponowane przez ciebie rozwiązanie, czy delikatnie, acz stanowczo, zasugeruje ci oddalenie się na pozycję z góry upatrzoną, będzie zależało od tego, jak blisko potomka jesteś na co dzień. Nie zrozum mnie źle: twój wkład we wszystko, co będzie się działo w domu, jest niebagatelny.
Musisz nauczyć się mówić w sposób niepozbawiający matki poczucia, że ona wie najlepiej. Nie jesteś rodzicem zapasowym, lecz pełnoprawnym. Twoim zadaniem jest nie tylko zarabianie na dom, lecz także bycie obecnym i aktywnym uczestnikiem wychowania.
Dlatego się wtrącaj i stawiaj do pionu wszystkich, którzy próbują narzucić ci swoją wolę – oczywiście tych obcych, bo na despotyzm w czterech ścianach moda jest jakby dużo mniejsza.
Drogi tato! Nie pozwól, aby w kobiecie rosło przekonanie, że to ona ogarnia wszystkie tematy, że da sobie radę bez ciebie.
To przekonanie prowadzi wprost (i dość szybko) do uznania ciebie za potencjalne zagrożenie, wynikające z domniemanej niekompetencji.
I.2.A. CO MUSISZ ZROBIĆ, ŻEBY TWOJA ROLA BYŁA W PEŁNI DOCENIONA, CHOĆBY NAWET CI SIĘ NIE CHCIAŁO:
UMYĆ W KOŃCU TEN KIBEL
ODKURZYĆ MIESZKANIE
ZAŁADOWAĆ BRUDNE NACZYNIA DO ZMYWARKI
ZROBIĆ ZAKUPY I PORZĄDEK W ZDJĘTYCH Z SUSZARKI UBRANIACH BEZ UPRZEDNICH ROZLICZNYCH PRÓŚB
PRZEWINĄĆ DZIECKO
KĄPAĆ JE CO WIECZÓR, NAWET MIMO GWARANTOWANEGO, TRANSMITOWANEGO NA ŻYWO ŁOMOTU REPREZENTACJI W PIŁCE NOŻNEJ (LUB PEWNEGO SUKCESU W SIATKÓWCE)
ZREZYGNOWAĆ Z KUMPLI I ZAJĘĆ DODATKOWYCH (Z WYJĄTKIEM SPORTU, BO SPORT TO ZDROWIE)
ODCIĄŻYĆ MATKĘ, BO JEJ WCALE NIE JEST ŁATWO
Mówiąc wprost: nie uciekaj i weź odpowiedzialność. Wiem, brzmi patetycznie, ale tylko w ten sposób facet staje się mężczyzną i nabiera do siebie szacunku.
Podsumowując: rozstań się ze swoim leniem.
Uprawiając japońską sztukę kaizen^(), możesz tylko zyskać. Świat się nie zawali, jeśli wyrzucisz śmieci od razu. Pomalujesz przedpokój w ten, a nie w następny weekend. Pojedziesz usunąć luzy w zawieszeniu samochodu teraz, a nie za dwa tygodnie. Po kilku dniach przyzwyczajania się do pracowitości zobaczysz, że męczące obowiązki nie trwają długo. Owszem, być może jedyna okazja, aby zakończyć turę w międzygalaktycznej rozgrywce na smartfonie nadarzy się podczas stania w kolejce do lekarza czy na czerwonym świetle, a twój ulubiony serial będzie musiał poczekać, aż trafi się spokojniejsza noc, pamiętaj jednak: załatwianie kolejnych spraw z listy rzeczy do zrobienia też przynosi satysfakcję. Nie mając zaległości, bez stresu i poczucia, że jeszcze tyle jest do ogarnięcia, pójdziesz z córką czy synem na spacer.I.3. Ogarnij się, stary
Albo już zdałeś sobie z tego sprawę, albo dopiero za chwilę tego się dowiesz: twój dom będzie terroryzowany przez agenta wywiadu działającego pod przykrywką. Jego misją jest złamanie twojej psychiki nieustannym płaczem i innymi formami wymuszeń, aby każda zachcianka została błyskawicznie spełniona. Dochodzi wtedy do zjawiska określanego przez teoretyków zarządzania mianem erozji celów. To stan, w którym twoje pierwotne zamierzenia są coraz bardziej redukowane, aż zadowolisz się ich marnym ogryzkiem. Akceptacja tego stanu rzeczy nie jest złym rozwiązaniem.
Jeśli mimo wewnętrznego sprzeciwu sobie odpuścisz, zobaczysz, że skorzysta na tym cała rodzina: ty nie będziesz się frustrował niezrealizowanymi postanowieniami, a partnerka odetchnie z ulgą, bo nie będzie musiała trzymać cię w cuglach realizmu. Zatem nie obciążaj się ponad miarę, bo wyłysiejesz albo osiwiejesz (albo wypadną ci siwe włosy).
Pamiętaj! Nie musisz zostać ojcem roku.
Dziecko nie będzie stało nad tobą z kwestionariuszem i zaznaczało punktów, w których dałeś radę, i takich, przy których poległeś. Zrozum, nie wypełnisz stu procent wyśrubowanych wymagań wobec siebie.
Dr Donald Woods Winnicott^() stworzył pojęcie good enough parenting^(). Obserwował rodziców, którzy przez chorobliwe ambicje, perfekcjonizm albo wręcz próby tresury dzieci, niszczyli rodzinę. Kiedy nie wszystko szło po ich myśli, mieli coś na kształt poczucia winy, a to kazało im wierzyć, że nie dają rady, nie wyrabiają normy.
Dr Donald Woods Winnicott stwierdził: Nie ma sensu się zastanawiać, co robić, żeby być rodzicem idealnym. Wystarczy być wystarczająco dobrym.
Praktyczny wymiar zasady dr. Winnicotta pokazuje pewna anegdotka. Stałem właśnie w kolejce po alternatywę szpitalnego wiktu dla matki mojego syna, gdy zadzwonił mój kolega dziennikarz i przekazał bodaj najistotniejszą na początku ojcowskiej drogi prawdę:
Dziecko bardzo trudno zepsuć.
Słowa kumpla potwierdza autor podręcznika do obsługi dzieci, z którego korzystało pokolenie naszych rodziców. Według dr. Benjamina Spocka^() dziecko nie jest z porcelany. Wiele zależy od genów, od biologii, co oznacza, że toksyczni rodzice nie zmarnują każdego dziecka, a ci, którzy przychylają dziecku nieba, nie zawsze wychowają fajnego człowieka. Dlatego zejdź na ziemię! Bądź wystarczająco dobrym tatą. Słuchaj Winnicotta i pozwól dziecku sprawdzać, błądzić, poznawać.
I.3.A. SŁODKO-GORZKIE PRAWDY O TOBIE
JESTEŚ ZNACZNIE MNIEJ CIERPLIWY, NIŻ MYŚLISZ
Każdemu z nas początkowo się wydaje, że nic go nie ruszy i nie wyprowadzi z równowagi. Jakim więc rozczarowaniem jest, gdy – nie zdając sobie z tego sprawy – pierwszy raz uderzysz pięścią w stół, trzaśniesz drzwiami albo kopniesz ścianę. Gdyby natura wyposażyła nas w odpowiedni arsenał cierpliwości, Adam Mansbach^() nie napisałby bestsellera o zmaganiach z noworodkiem. Nie możesz oczekiwać od siebie, że zbudzony o 4:30 w nocy, a potem o 4:50, i jeszcze o 5:10, bo wciąż nie dostarczyłeś tyle pokarmu z butli, ile mały człowiek oczekuje, nie zaklniesz pod nosem. Nie wiń się za to: jest to ludzka reakcja. Dopóki pozostajesz w warstwie słownej, nic złego się nie dzieje.
Dziecko wymaga, żebyś był takim dorosłym, jakim chcesz, żeby ono było. Opanowanym, rzeczowym, wiedzącym, czego chcesz. To będzie chwilami trudne: łatwo jest stracić cierpliwość.
Ale nawet kiedy ją stracisz, powinny obowiązywać cię zasady, których – i tu musisz przysiąc na wszystkie świętości – nie złamiesz. Te zasady to – między innymi – nieprzejmowanie zachowań od kopiącego powietrze i wrzeszczącego rozmówcy, czyli od twojego dziecka. Dzieci to niekończące się źródło radości, o ile nie są aktualnie niekończącym się źródłem irytacji. Cokolwiek by jednak się działo, zawsze możesz zareagować po nabraniu kilku głębokich wdechów.
Dziecko wyciągnie z ciebie wszystkie te cechy, które wolałbyś trzymać w ukryciu.
ZAPOMNIJ O CZASACH, GDY MIAŁEŚ ENERGIĘ I DOBRY NASTRÓJ
Nie oszukujmy się: nawet jeśli dziecko nie będzie męczyć cię ogromną liczbą nocnych pobudek na jedzenie, to i tak będziesz przeraźliwie zmęczony. Przez pierwszy rok rzadko prześpisz osiem godzin bez przerwy (a jeśli nawet, z pewnością nie przyznasz się do tego partnerce, ponieważ będzie to oznaczało, że tym razem ona musiała wstać do ząbkującego lub głodnego malucha). Bo gdy dziecko ma otwarte oczy, ty musisz wokół niego zasuwać na okrągło. Nakarmić, wytrzeć, zabawić, przenieść, przełożyć, sprzątnąć (znajdzie się lista rzeczy, które trzeba jeszcze zrobić w domu).
NIE BĘDZIESZ MIAŁ SIŁY NA SPOTKANIA Z KUMPLAMI
Być może miałbyś ochotę, ale, prawdę powiedziawszy, wolisz zostać w domu i nadrobić trochę osobistych zaległości. To dotyczy głównie pierwszych sześciu miesięcy życia dziecka, gdy możesz być naprawdę wykończony. Trudno, i tak nie obejrzysz wszystkich programów, meczów, nie pograsz w ulubione gry. Kumple będą cię pewnie wspominali, przeglądając archiwalne zdjęcia w telefonach, aż na twoje miejsce przyjdzie inny bezdzietny. Nie będziesz żałował, bo zdasz sobie sprawę, że nie rezygnujesz z tego, co istotne: poświęcasz czas na to, co ważne – na rodzinę.
NIE ZNAJDZIESZ W SOBIE SIŁY DO RZUCENIA PAPIEROSÓW
Nie chcesz, żeby dziecko widziało cię z papierosem? Mogę to zrozumieć. Ale uwierz, mniej szkody wyniknie teraz z twojego palenia niż z jego gwałtownego rzucania. To nie czas, kiedy możesz być agresywny, a większość z nas właśnie tak się zachowuje na głodzie nikotynowym. Poza tym nawet jeśli spróbujesz teraz rzucić, jest dość prawdopodobne, że jadąc do pracy, wjedziesz na stację po ramkę albo papierosy przyniesie ci zdesperowana żona, która już nie będzie mogła z tobą wytrzymać. Trudno, pal na balkonie. Na rzucenie przyjdzie czas później.
NIE MASZ ZDOLNOŚCI BILOKACJI
Posiadają ją wyłącznie niektórzy posłowie (ci wciskający przyciski do głosowania w sejmie ze swoich mazurskich daczy) i Mikołaj, ten Święty. Ty musisz znaleźć złoty środek, ponieważ nie da się być jednocześnie i w domu, i w pracy. Mimo wszystko nie jest tak, że pracując, zaniedbujesz rodzinę. Przestań więc mieć wyrzuty sumienia.
AKCEPTUJ WSZYSTKIE PROPOZYCJE ZOSTANIA Z DZIECKIEM
Babcia nie może się doczekać wieczoru z wnusiem? Ideolo (chyba że to babcia toksyczna). Brat wisi ci przysługę za zreperowanie komputera? Świetnie! Znalezienie kogoś zaufanego, komu można podrzucić malucha, nie jest takie trudne, o ile jest się wystarczająco wyzutym ze skrupułów. Musisz to robić dla dobra swojego i drugiej połówki. Perspektywa dwudziestu lat spędzonych w domu z dzieckiem wydaje się znośniejsza po kolacji z lampką dobrego wina.
Upewnij się jednak wcześniej, że opiekun twojego dziecka ma odpowiednie kompetencje.
ZDASZ SOBIE SPRAWĘ, ŻE DUŻE SAMOCHODY MAJĄ MNÓSTWO ZALET
Zanim usłyszałeś: Będzie miał pan syna/córkę, byłeś gotów odciąć sobie palec za miłość do ukochanego coupé. Ale im bardziej będzie się zwiększał twój stan posiadania – dzieci, zwierząt oraz rzeczy, które jednym i drugim towarzyszą – tym przychylniej zareagujesz na areały proponowane przez niejednego rodzinnego wahadłowca. Z perspektywy kilku lat spędzonych w wygodnym, ogromnym, niekoniecznie łatwym do zaparkowania pojeździe spojrzysz na amatorów szybkości w tych ich sportowych pojazdach i ze zdziwieniem stwierdzisz, że twojego serca nie kłuje już zazdrość.
DOŚWIADCZYSZ CHWIL RADOŚCI, KTÓREJ NIE DA SIĘ OPISAĆ
Zanim urodziło ci się dziecko, wszyscy mówili, że to trzeba przeżyć samemu. Szybko zrozumiesz, co mieli na myśli, gdy zbudzony o trzeciej nad ranem natkniesz się na bezzębny uśmiech swojego dziedzica lub małej księżniczki. Czasem będziesz patrzył na to cudo w łóżeczku i zastanawiał się, jak to możliwe, że ta istota powstała przy tak niewielkim w sumie wysiłku.
Dzieci najbardziej będą oczekiwać pochwał, docenienia, potwierdzenia, że są kochane i akceptowane. Dodaj im skrzydeł.
Niektórzy z nas uważają dzień za niekompletny, jeśli nie zakomunikowali potomstwu przynajmniej raz, że bardzo je kochają. Jeśli czasem stracisz cierpliwość i powiesz o kilka słów za dużo, przeproś, bo dla syna czy córki twoje słowa są najważniejszym kryterium samooceny w życiu.
TWOJA OBECNOŚĆ JEST WAŻNIEJSZA, NIŻ MYŚLISZ
Może się wydawać, że nie jesteś nawet w ćwierci tak idealnym ojcem, jak sobie zamierzyłeś. Ale samo to, że dziecko może do ciebie się przytulić czy popatrzeć, jak przygotowujesz mu posiłek, znaczy wiele.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------