Jak cało i zdrowo przyszedłem na świat - ebook
Jak cało i zdrowo przyszedłem na świat - ebook
Bestsellerowy poradnik dotyczący okresu ciąży i porodu. Narratorem jest przyszły dzidziuś, który w pełen humoru sposób opisuje swoje przeżycia i odczucia od zapłodnienia, kiedy jako jeden z kilkuset milionów potencjalnych ”lokatorów-plemników” został mieszkańcem „brzuszka”, do dnia narodzin. Atutami książki są niekonwencjonalne ujęcie tematu i oryginalność stylu. Zabawne, dowcipne ryciny, ilustrujące proces rozwoju płodu i narodzin dziecka podnoszą walory tej arcyciekawej lektury. Książeczka przeznaczona jest dla każdego z rodziców oczekujących dziecka, dla brata lub siostry, jako swoiste wprowadzenie w świat małego człowieka. I dla wszystkich tych, którzy wierzą, że każdy ma prawo mieć swój punkt widzenia. Nawet ktoś z wiekiem liczonym w dniach PP (przed porodem).
Kategoria: | Medycyna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-01-22993-1 |
Rozmiar pliku: | 10 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od niepamiętnych czasów istnieją znaczne różnice zdań dotyczące pojęcia „zapłodnienie” i narodzin. Jezus z Nazaretu został poczęty przez Ducha Świętego i urodzony przez Marię Dziewicę. Zeus był brzemienny, a kiedy w bólach zaczął się drugi okres porodu, bóg kowali, Hefajstos, chwycił siekierę i dobrze wymierzonym cięciem cesarskim otworzył jego czaszkę – wyskoczyła z niej w pełni rozwinięta Atena. Leukomedona zrodził wulkan Etna na Sycylii.
Filozof Peresilis dowodził, że wyrósł ze wzgórza, na które pewien kapłan przez przypadek uronił kroplę święconej wody. Odyn miał z Ziemią syna o imieniu Thor, a Huitzilopochtli, aztecki bóg wojny, został poczęty i zrodzony przez kulę pierza, którą jego matka nosiła na piersi. I choć to wszystko jest niezwykle interesujące, to jednak najbardziej fantastyczny, najbardziej niewiarygodny i zadziwiający proces poczęcia i narodzin znany nam do dziś przedstawiony został w tej książeczce. Możecie wierzyć w to lub nie, ale właśnie w taki sposób przychodzimy na świat…
CZY MOGĘ TU ZAMIESZKAĆ?
Chwileczkę! Co się tu właściwie dzieje? Nie bardzo rozumiem i nie bardzo mogę się w tym wszystkim połapać. Czyżbym w końcu nie miał dostać tego mieszkania? Pędzę, jak gdyby wystrzelono mnie z armaty. Nie pojmuję, o co tu właściwie chodzi, ale mój instynkt podpowiada mi, że będzie mi potrzebne mieszkanie na najbliższych dziewięć miesięcy, i dlatego muszę…
RATUNKU! Wszystkie inne plemniki tłoczą się, popychają mnie i próbują mnie prześcignąć. Uważajcie trochę i przepuśćcie MNIE…
CZY MNIE WIDAĆ?
Mój Boże, jakie tu zamieszanie! Sprawa wygląda tak: kiedy tylko rozeszła się wiadomość o poważnej ofercie wynajęcia komuś tego ślicznego mieszkanka – już dość długo stało puste, a obecne warunki ekonomiczne pozwalają na jego wynajęcie – zgłosiło się bardzo wielu chętnych. Było nas co najmniej od trzystu do czterystu milionów potencjalnych lokatorów i każdy chciał być pierwszy, przeszkadzał innym i przepychał się, ale miliony za milionami odpadały po drodze, aż w końcu został tylko jeden jedyny, a tym maluszkiem jestem JA. (Jeśli chcesz mnie zobaczyć, musisz zaopatrzyć się w mikroskop elektronowy, dlatego że jestem jeszcze bardzo, bardzo malutki). Teraz muszę tylko nawiązać kontakt z administracją domu i ustalić warunki wynajmu…
CZY TERAZ MNIE WIDAĆ?
Umowa najmu jest już gotowa. Mniej więcej cztery czy pięć tygodni temu spotkałem się z administracją domu. Nasza rozmowa była bardzo owocna. Oczywiście trzeba było załatwić mnóstwo formalności, żeby nie było później nieporozumień, na przykład żeby nie wynajęto tego samego pokoju dwóm lokatorom; poza tym trzeba było wyjaśnić kwestię płci lokatora, ale ta sprawa uregulowała się później sama. Trzeba się było tylko dokładnie zapoznać z tekstem napisanym drobnym drukiem w umowie najmu – były tam instrukcje dotyczące chromosomów X i Y; ale teraz nie będziemy się tym zajmować zbyt szczegółowo.
W każdym razie problem się rozwiązał. Jak widzicie, już się wprowadziłem. Mieszkanie jest bardzo przytulne, tylko o wiele za duże dla mnie. Nie mam pojęcia, co począć z taką przestrzenią, tyle tu wolnego miejsca. Mam przecież zaledwie osiem czy dziewięć milimetrów długości, i to kiedy troszkę oszukuję i staję na palcach.