Jak działa energia, czyli rozwój duchowy od podstaw - ebook
Jak działa energia, czyli rozwój duchowy od podstaw - ebook
„Nieznajomość prawa nie zwalnia z odpowiedzialności. Poznaj prawo, które kieruje Twoim życiem, ponieważ jeżeli go nie poznasz, ono dalej będzie kierowało Twoim życiem – tyle że bez Twojego udziału”.
„To, jaką religię wyznajesz, zależy od tego, na jakim terenie się urodziłeś. To wszystko. Prawda jest inna w zależności od regionu geograficznego.
Prawda nie może być ruchoma, zatem nie może być prawdą. [...] Ludzie stawiają znak równości między Bogiem a chrześcijaństwem. Myślą, że jak przestaną wierzyć w Kościół, to Bóg przestanie istnieć”.
Żyjemy w czasach, kiedy pewne rzeczy po prostu wypada już wiedzieć.
Daria H.A. Gurbada
Jestem świeżo po lekturze Pani książki – połknęłam ją w dwa dni. Już od jakiegoś czasu szukałam właśnie takiej lektury, w której prócz esencji znalazłabym jeszcze coś, co mogłoby posłużyć mi za nawyk – nowy zwyczaj do wprowadzenia. I super – bo znalazłam, co chciałam.
– Natalia
Książka jest super, lekko i prosto napisana, trafiająca do mojej głowy błyskawicznie. Jestem na etapie przeczytanych kilkunastu książek o pozytywnym myśleniu i rozwoju, ale, tak jak piszesz, samo czytanie nic nie zmienia; trzeba wdrożyć to w życie, tylko nie wiadomo jak. Ty pierwsza podajesz praktyczne ćwiczenia, które z radością wykonuję.
– Agnieszka
Przeczytałem całą książkę dzisiaj. Wspaniała. Uzupełniłem wiedzę na temat Zasady Lustra i podnoszenia wibracji. Modliłem się również o zrozumienie miłości z szerszego punktu widzenia i o tym również się dowiedziałem. Doceniam tę wiedzę i dziękuję za przedstawienie jej w tak otwarty i przejrzysty sposób. Pozdrawiam ciepło.
– Andrzej
Kategoria: | Psychologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8159-971-9 |
Rozmiar pliku: | 2,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wdzięczność jest ogromną siłą, dlatego, korzystając z okazji, chciałabym powiedzieć kilka słów ludziom, których obecność nie pozostała bez wpływu na mnie.
Dziękuję Katarzynie Orman za to, że przez ostatni rok pozwoliła mi być Batmanem, a przede wszystkim za to, że przez cały czas głęboko wierzyła w mój sukces.
Dziękuję Ci, Kasiu.
Dziękuję mojej mamie za to, że mnie urodziła, a także za to, że na poziomie duchowym zdecydowała się wziąć udział w jednej z najtrudniejszych dla mnie lekcji, która zakończyła się sukcesem. Kocham Cię Mamo i dziękuję za wszystko.
Dziękuję Karolinie Piotrowskiej za 14-letnią przyjaźń, za ogromną cierpliwość do mnie oraz za miłość i wsparcie, na jakie zawsze mogłam liczyć.
Dziękuję Agnieszce Uszyńskiej za nieocenione wsparcie na najostrzejszym zakręcie przed linią prostą.
Dziękuję Anecie i Robertowi Balcerzakom za stworzenie mi domu i warunków do powstania tej książki. Od początku czułam się przy Was jak członek Waszej rodziny, co było dla mnie ogromną przyjemnością.
Dziękuję wspaniałej Katniss Hudack, która spadła mi z nieba i zgodziła się przetłumaczyć tę książkę na język angielski, za co ja oraz Czytelnicy w Stanach Zjednoczonych jesteśmy jej ogromnie wdzięczni.
Dziękuję także Bogusławie Andrzejewskiej za zarażenie mnie miłością do numerologii oraz wszelką pomoc i wsparcie, oraz Agnieszce Karakurd za nieocenioną pomoc w rozwoju mojej firmy, jak również za wszelkie inspiracje.
Dziękuję wszystkim ludziom, którzy nigdy we mnie nie wierzyli, ponieważ w dużej mierze to właśnie dzięki wam odniosłam sukces – nie ma dla mnie bowiem nic bardziej motywującego od słów: „Nie dasz rady” ☺
I na końcu chciałabym podziękować wszystkim Istotom Wyższym, jakie wzięły udział w tworzeniu tej książki razem ze mną. Czułam Waszą obecność i dziękuję za każdą inspiracje, jaką na mnie zsyłaliście.
Dziękuję również sobie za to, że zdecydowałam się wykonać cały ten plan, w dodatku udało mi się zrobić to w terminie… ☺
Nie możesz nikogo zmusić, żeby zrozumiał wiadomość, której nie jest gotów otrzymać. Nie możesz jednak lekceważyć mocy zasadzonego ziarna.
Gavin NascimentoPROLOG
I
Zacznę od tego, że nie napisałam tej książki. To jeden z większych cudów w moim życiu – ta książka napisała się sama, a ja dowiedziałam się o niej, kiedy była już prawie skończona. Zastanawiacie się, jak do tego doszło?
Mniej więcej 9 lat temu zaczęła się moja przygoda z duchowością.
W tym czasie z różną intensywnością zgłębiałam wiedzę dotyczącą najpierw rozwoju osobistego, a później duchowego, by następnie to, czego się nauczyłam, wprowadzać w życie i sprawdzać, czy dana technika lub koncepcja filozoficzna bądź psychologiczna faktycznie działa.
W końcu moja wiedza, jak i praktyka, były naprawdę duże i od dłuższego czasu wiedziałam, że nadejdzie taki moment, kiedy będę chciała się tą wiedzą podzielić, a w pewnym momencie stało się dla mnie jasne, że jest to nie tyle moją wolą, co moim zadaniem. Nigdzie nie znalazłam książki czy innego informatora, który krok po kroku wyjaśniałby, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi, a wszystko, co do tej pory czytałam lub oglądałam, wydawało się być pojedynczymi rozdziałami lub niedokończonymi historiami. Czasami informacje były dla mnie niespójne lub niejasne.
Z czasem, kiedy zaczęłam rozumieć więcej i nauczyłam się wyciągać własne wnioski, byłam w stanie również oceniać wartość merytoryczną poznawanych przeze mnie treści i zdarzało się, że byłam zaniepokojona tym, co czytam. Pamiętam, że postanowiłam wtedy, że któregoś dnia sama wszystko wyjaśnię, od początku do końca.
Niespełna dwa lata temu w mojej głowie narodził się pomysł założenia własnego kanału na YouTubie i to właśnie tam zamierzałam dzielić się z wami swoją wiedzą i doświadczeniem. Jako że byłam wtedy zupełnie inną osobą, moja głowa cały czas zarzucała mnie masą negatywnych powodów, dla których wciąż nie jestem gotowa na takie wystąpienia. Po dokonaniu odpowiednich zmian w sobie (o których opowiem w tej książce później) zdecydowałam się w końcu na kompromis pomiędzy tym, co czułam, że chcę zrobić, a tym, co mogłam zrobić. Zaczęłam nagrywać filmiki, które polegały na tym, że rejestrowałam swoje wypowiedzi na dany temat, a następnie mniej lub bardziej profesjonalnie montowałam z tego film i wrzucałam go na YouTube’a. Jestem jedną z tych osób, które kiedy zaczynają coś opowiadać, to potrafią rozgałęziać temat na kilkanaście innych i niekoniecznie zawsze wracać do sedna sprawy. Żeby tego uniknąć, przed każdym nagraniem rozpisywałam sobie to, o czym chcę mówić, a później, żeby nie martwić się, że o czymś zapomnę, miałam gotową ściągę. Byłam przekonana, że właśnie w ten sposób mam przekazywać ludziom swoją wiedzę i zrealizować plan, jaki sobie założyłam. Nagrałam osiem odcinków, zanim dotarło do mnie, jaki jest mój prawdziwy cel i że został on ukryty prawie do samego końca nawet przede mną samą! Prawdę mówiąc, wprawiło mnie to jedynie w jeszcze większy zachwyt nad życiem, które ma dla nas więcej niespodzianek, niż moglibyśmy sami sobie wymarzyć i zaplanować. Zrozumiałam, że posiadam na swoim komputerze osiem obszernych, zapisanych przeze mnie plików, gdzie każdy z nich jest o czymś innym, a które po połączeniu w jeden spójny dają nam ponad połowę napisanej przeze mnie książki.
Prawdopodobnie, gdybym powiedziała sobie: „Daria, od dzisiaj siadasz i codziennie piszesz dwa rozdziały”, nic by z tego nie wyszło i „góra” pewnie o tym wiedziała. Niewątpliwie czekałabym na wenę lub inny lepszy moment. Bo zawsze czekamy na jakiś szczególny moment: na poniedziałek, na pierwszy dzień miesiąca, na Nowy Rok, prawda? Tymczasem ja obudziłam się któregoś dnia i okazało się, że to, czego – wydawać by się mogło – nie jestem w stanie zrobić, jest już zrobione! To, co trzymacie w ręku, to właśnie ta książką, która napisała się sama. I choć do końca nie wiem, kiedy i jak, napisana jest przeze mnie, a jednak trochę bez mojego udziału. I to jest piękne, ponieważ pokazuje wyraźnie, że tak właśnie miało się stać, niezależnie od mojej weny, lenistwa czy innych wymówek. Daria, właśnie napisałaś swoją pierwszą w życiu książkę! Moje gratulacje! ☺
II
Na początku krótko wyjaśnię, czym jest rozwój osobisty, a czym rozwój duchowy i jaka jest różnica między jednym a drugim, bo choć oba te pojęcia są do siebie podobne, a w niektórych punktach zbieżne, to nie są tym samym. Od dziecka szukałam odpowiedzi na przeróżne pytania, w tym wszystkie dotyczące istnienia: po co tu jesteśmy, kim jesteśmy i dlaczego spotykają nas takie, a nie inne doświadczenia. W wieku czternastu lat udowodniłam sobie „naukowo” poprzez obliczenia, które poparłam rysunkami, że istnieje 12,5% szansy na to, , że wszyscy jesteśmy jedynie iluzją, a świat nie istnieje naprawdę. Dziś wiem, że niewiele się wtedy pomyliłam.
(21 stycznia 2001 roku, wiek: 14 lat i 7 miesięcy)
W związku z powyższym, jak widzicie, moje pierwsze poszukiwania zaczęły się już bardzo dawno temu. Najpierw odpowiedzi szukałam w filozofii, następnie w psychologii.
Przez lata zgłębiałam zagadnienia psychologiczne i wszystko, co było z tym związane. Stawiałam diagnozy sobie i wszystkim wokół, potrafiłam wyjaśnić wiele zjawisk i ludzkich zachowań, popierając swoje obserwacje terminami, którymi rzucałam z pamięci na prawo i lewo. Byłam zakochana w psychologii i w każdym kto, moim zdaniem, odbiegał od normy. Bo „norm” nigdy nie lubiłam.
Do któregoś momentu psychologia, a nawet psychiatria, wystarczały mi. Psychologia odpowiadała na bardzo wiele moich pytań, wyjaśniała zarówno moje własne zachowania, jak i sytuacje, jakie mi się przydarzały.
Znając już pewne pojęcia, widziałam, jak ludzie postępują według schematów, jak można im przypisać odpowiednie nazewnictwo i przewidzieć, jak będą się zachowywali. Z jednej strony dawało mi to pewnego rodzaju władzę (w mojej głowie), z drugiej zaś, kiedy oceniasz wszystkich wokół, a w końcu uznajesz, że każdy człowiek powinien udać się do terapeuty, to w końcu dochodzisz do wniosku, że żyjesz w chorym świecie pełnym chorych ludzi. To bynajmniej nie sprawiało, że świat wydawał mi się miłym miejscem, wręcz przeciwnie.
Jednak idąc dalej, zafascynowana mechanizmami ludzkiej psychiki, zaczęłam natrafiać na podręczniki skupiające się na własnym rozwoju, które już nie opowiadały o chorobach i zaburzeniach, a skupiały się raczej na tym, jak można osiągnąć w życiu sukces oraz jak zmienić własne nawyki w taki sposób, aby zamiast nam szkodzić, przynosiły korzyści. Nauczyłam się przemawiać językiem korzyści, wyciszyć nieco mojego wewnętrznego krytyka, trochę siebie polubić oraz we wszystkim widzieć jakieś dobre strony. Cały ten proces trwał kilka lat i tak naprawdę był jedynie początkiem tego, do czego zmierzałam.
Nie poczyniłam bowiem żadnych, widocznych gołym okiem, spektakularnych zmian w swoim życiu, jako że nadal żyłam od pierwszego do pierwszego, moje związki się rozpadały, a ja byłam nieszczęśliwa i samotna.
To wszystko, co zrobiłam do tamtego momentu, wszystkie poparte psychologią działania możemy śmiało nazwać rozwojem osobistym.
Mimo nieco lepszego samopoczucia niektóre pytania nadal uporczywie się pojawiały i nie dawały mi spokoju, a ja czułam się jak detektyw, który musi rozwiązać zagadkę. Nie ustawałam w poszukiwaniach, czytaniu kolejnych książek, szukaniu mentorów i ludzi, którzy powiedzą mi coś więcej o mnie samej (zupełnie jakby ktoś mógł znać mnie lepiej niż ja sama) i tworzyłam kolejne teorie. Wciąż nie wiedziałam, kim jestem, dlaczego jedni ludzie rodzą się bogaci, a inni biedni, dlaczego Bóg pozwala na wojny i cierpienie, czy Bóg w ogóle istnieje, a jeśli tak, to czy pójdę do piekła, czy do nieba i co będę tam właściwie robić, dlaczego mam takie ciężkie życie i nic mi się nie udaje...
Pytań miałam naprawdę wiele.
Pierwszą książką, jaka wpadła mi w ręce, a która poruszała temat energii, był Sekret Rhondy Byrne. Od tego wszystko się zaczęło i od tego momentu to, co robiłam, przestało być rozwojem osobistym, a zaczęło być rozwojem duchowym. Miało to miejsce dokładnie dziewięć lat temu.
Przez tych dziewięć lat uzyskałam odpowiedzi na większość nurtujących mnie pytań, zaczęłam zajmować się duchowością i w końcu zmieniać swoje życie w realny, widoczny sposób, czyli stałam się kreatorem tego, co mnie otacza, jako że zrozumiałam, na czym to wszystko jest zbudowane i z czym to się je. Widząc REALNE efekty tego, czego się nauczyłam, nigdy nie byłam w stanie poddać w wątpliwość tego wszystkiego, o czym dziś napisałam książkę.
Ale nie tak szybko – najpierw był czas przyswajania teorii. Domyślam się bowiem, co znaczna większość z was zrobi w tej chwili – przeczytacie tę książkę i nawet jeśli zgodzicie się z tym, co jest w niej zawarte, nawet jeżeli to do was przemówi, odłożycie ją na półkę, a następny rok będzie wyglądał dokładnie tak samo, jak pięć poprzednich lat. Nie zamierzam tego oceniać i mówić, że to źle, bo sama byłam na tym etapie i właśnie o to chodzi – to był etap. Zasiewałam w sobie ziarno, które zakwitło dopiero po kilku latach, kiedy zaczęłam praktykować to, o czym wcześniej tylko czytałam. Byłabym szczęśliwa, a jednocześnie zaszczycona, gdyby ta książka była dla was przysłowiowym ziarnem, które pewnego dnia – mam nadzieję, że szybciej, niż miało to miejsce u mnie – przyniesie wam wspaniałe plony w postaci życia, o jakim dziś tylko śnicie. Ja też kiedyś śniłam o swoim życiu; dziś zaczynam je wreszcie przeżywać.
III
Nie jestem żadnym prorokiem ani guru, nie zjadłam wszystkich rozumów i nawet jeśli bardzo bym chciała, to nie zawsze mam rację i również popełniam błędy. Nie przemawia przeze mnie fałszywa skromność, ani nawet prawdziwa. Pragnę przekazać wam jedynie wiedzę, którą sama posiadam, a która bardzo mi w życiu pomogła – nie tylko zrozumieć ciężkie i niewygodne tematy, takie jak wojny i cierpienie, ale również zmienić moje własne życie i stać się szczęśliwym człowiekiem. Dość silnie czułam, że moim zadaniem jest przekazać te informacje dalej – po to, byście również i wy zrozumieli rzeczy, o które być może baliście się zapytać albo pytaliście, ale nie otrzymaliście odpowiedzi. Niezależnie od tego, jak dziwnie mogą brzmieć te słowa – jestem tu i realizuję swoje zadanie, ponieważ na głębokim poziomie odczuwam, że taki był mój cel pojawienia się na Ziemi w tym czasie. Byłabym ogromnie szczęśliwa, gdyby wiedza, jaką tu znajdziecie, pomogła wam uporać się z problemami, jakich doświadczacie, i zdjęła z was ciężar (poczucia winy, życia „w grzechu”), jaki do tej pory dźwigaliście.
Jeżeli dzięki tej książce zrozumiecie, na czym polega transformacja energii, a następnie zastosujecie tę wiedzę w praktyce, to nie tylko zmienicie swoje życie na lepsze, ale jednocześnie przyczynicie się do szybszego rozwoju całej planety. Nieustannie bierzemy udział w tym procesie, chodzi jednak o to, by zacząć robić to świadomie. Ta książka ma dać wam tę świadomość i obudzić was ze snu, w jakim żyjecie. Czy jest ona dla wszystkich? Jakże bym chciała, by tak było! Jednak odpowiedź brzmi: nie. Wiem, że najbardziej przysłuży się ona ludziom już świadomym i tym, którzy dopiero się budzą – oni zrozumieją moje przesłanie oraz słowa, jakich używam. Będą też wiedzieli, co mają robić. Mimo to znajdą się ludzie, którzy nie zrozumieją moich słów lub którzy nic nie zrobią z wiedzą, jaką właśnie otrzymali – nic nie szkodzi, bo nadal wszystko jest idealnie ☺
Pamiętajcie, że każdy jest na swoim etapie Drogi i nie mnie ani wam to oceniać. Pozwólmy ludziom być takimi, jacy są, tym samym pozwalając na to sobie.
Życzę wam wszystkiego dobrego, a przede wszystkim życzę wam dużo miłości.
Bo wszystko jest Miłością, pochodzi z Miłości i powróci do Miłości.
*
Nieznajomość prawa nie zwalnia z odpowiedzialności. Poznaj prawo, które kieruje Twoim życiem, ponieważ jeżeli go nie poznasz, ono dalej będzie kierowało Twoim życiem – tyle że bez Twojego udziału.
Nieznajomość prawa nie zwalnia z odpowiedzialności. Zatem albo będziecie dalej ponosić konsekwencje własnych nieświadomych działań, albo poznacie prawo, jakiemu jesteście podporządkowani i zaczniecie mieć realny wpływ na to, jak wygląda wasze życie. I nie tylko wasze, ale wszystkich ludzi i całej planety Ziemia, bo to, czy obudzicie się z letargu, w jakim żyjecie, zależy tylko od was.
Wolny wybór jest naszym podstawowym prawem, z którego wielu z nas nie potrafi korzystać, gdyż od wczesnych lat dzieciństwa uczy się nas podporządkowania, reagowania automatycznie, bez zastanowienia nad tym, czy czegoś naprawdę chcemy, czy nie. Niejednokrotnie próby powiedzenia komuś „nie” powodowały w odbiorcy na tyle negatywną reakcję, że zakodowaliśmy sobie w naszych młodych jeszcze umysłach, że nie istnieje coś takiego jak możliwość wyboru, co w konsekwencji przełożyło się na każdą inną dziedzinę naszego życia, również tą, jaką jest wiara. Nauczyliśmy się, że narzucanie nam wszystkiego to norma i już dawno przestaliśmy zadawać sobie pytania: „Czy to jest dla mnie dobre? Czy to działa?”, po prostu przyjmując przekazane nam „prawdy” za nienaruszalny fakt, zapominając o mocy, jaką mamy.
Poza „magiczną” mocą, jaką posiada każdy z nas, a o której na pewno wspomnę jeszcze nie raz, mamy także inną olbrzymią siłę i jest nią nasza wolna wola. W każdej kwestii. Pamiętajcie o tym.
Moim zadaniem będzie przeprowadzenie was przez cały proces poznawczy od początku do końca, dzieląc się wiedzą z każdym, kto jest gotowy ją przyjąć. Jako że znaczna część moich czytelników to ludzie już zajmujący się własnym rozwojem duchowym, może jedynie utrwalicie sobie to, co sami już wiecie, może rozjaśnią wam się sprawy, które nie do końca rozumieliście, a może całkowicie zmienicie swój punkt widzenia. Dlatego że każdy może być na innym etapie rozwoju duchowego, zaczynam od przedstawienia podstaw, które, tak czy inaczej, warto sobie przypomnieć.
Etap mojej własnej drogi, na którym się obecnie znajduję, pozwala mi stwierdzić, że wszyscy jesteśmy idealni, dokładnie tacy, jacy jesteśmy. Dlatego nie czuję potrzeby, żeby kogokolwiek zmieniać lub osądzać. Natomiast moim zadaniem, a jednocześnie życzeniem, jest zmienić waszą świadomość i perspektywę, a dokładniej – poszerzyć je. Dlaczego? Ponieważ wibracja Ziemi podnosi się, zatem i wasza wibracja musi zostać podniesiona.
Zapraszam was do wspólnej podróży, do zrozumienia na głębokim poziomie, ale chyba przede wszystkim – do zastosowania tej wiedzy w praktyce. Ważne jest, byście poświęcili uwagę zagadnieniom, które wydadzą się wam niezrozumiałe, ponieważ chodzi o pewien proces, który zaczyna się w momencie zrozumienia. Reszta przyjdzie sama i będzie tego następstwem. Choć niektórym to, o czym piszę, może wydać się nieprawdopodobne, a nawet szalone, prawda jest taka, że nie jest to książka o magii, ale o fizyce kwantowej.
Nie musicie jednak wierzyć w każde moje słowo, czasami wystarczy jedno zdanie, jedna teoria czy odpowiedź na najważniejsze dla was pytanie, żeby ruszyć do przodu, poczuć inspirację i obrać kierunek dalszej drogi – to już jest sukces.
Osoby, które czują, że tematyka jest dla nich nieodpowiednia, mogą w tym momencie skorzystać z wolnego wyboru, o jakim wspominałam wyżej, i nie czytać tej książki ☺GDZIE JEST BÓG?
Weźmy pod uwagę trzy główne religie świata. Są to: chrześcijaństwo, islam oraz hinduizm. Gdybym wymieniała wszystkie największe religie świata, dodałabym jeszcze buddyzm i judaizm, podaję natomiast tylko trzy pierwsze, potrzebne mi do zobrazowania sytuacji.
Każda z tych religii ma własnego boga/bogów, własne historie i przypowieści dotyczące boga oraz własne zasady, jakimi należy kierować się w życiu. W każdej z tych religii bóg wygląda inaczej, aczkolwiek w pewnym sensie podobnie – stwórca wszystkiego i opiekun, męska energia – ojciec. Gdybyśmy bliżej przyjrzeli się tym trzem religiom, zobaczylibyśmy liczne podobieństwa.
Dla łatwiejszego zobrazowania tego, co chciałabym wam przekazać, przyjmijmy, że obraz boga, wszelkie dane na jego temat plus zasady obejmujące daną religię oznaczymy kolorem.
Najpierw chcę was jednak zapytać: jak to się dzieje, że ty jesteś katolikiem, a on jest muzułmaninem? W jaki sposób zapada decyzja, kto jaką religię przyjmuje?
Jest to zależne od MIEJSCA URODZENIA oczywiście. Powtórzę jeszcze raz, tak żeby każdy zdał sobie sprawę z tych słów: TO, JAKĄ RELIGIĘ WYZNAJESZ, ZALEŻY OD TEGO, NA JAKIM TERENIE SIĘ URODZIŁEŚ. To wszystko.
Prawda jest inna w zależności od regionu geograficznego.
Prawda nie może być ruchoma, zatem nie może być prawdą.
I tym sposobem bardzo dawno temu ludzie urodzeni na obszarze A wymyślili sobie, jak wygląda bóg (tutaj zaczynamy zabawę z kolorami) i wszystko, co wymyślili (czyli wygląd boga oraz zasady, jakimi mają się kierować w życiu) było w kolorze, dajmy na to, fioletowym. Każdy, kto rodził się na tym właśnie obszarze geograficznym, przyjmował za pewnik to, jak tamtejsi ludzie widzieli swojego boga, czyli wierzyli, że bóg jest fioletowy. I tak też było. Dla nich bóg był fioletowy i ze swojego punktu widzenia mieli oni rację.
Natomiast na obszarze B mieszkali zupełnie inni ludzie i oni wymyślili sobie zupełnie innego boga. Według nich bóg był niebieski. Każdy, kto rodził się na tym obszarze, twierdził, że bóg jest niebieski. Byli oni o tym święcie przekonani, dlatego dokładnie w ten sposób opisywali boga swoim potomkom, myśląc, że mówią prawdę, co zresztą w pewnym sensie miało miejsce. Głosili jedyną prawdę, jaką znali.
I w końcu na obszarze C ludzie uznali, że bóg jest żółty; jeden drugiemu potwierdzał żółtość boga i nie było innego wyjścia, jak przyjąć, że bóg na pewno, na 100% jest żółty, bo przecież jest. Nikt nawet nie śmiał wątpić w ten „kolor” ani zadawać pytań o inne.
Tak więc każdy, kto rodził się na danym obszarze geograficznym, po prostu przyjmował za prawdę to, co mówili mu rodzice, dziadkowie i cała reszta.
Nieliczna tylko grupa ludzi SPRAWDZAŁA to, co reszta przyjmowała za pewnik. Ale o tej grupie ludzi będzie później.
Wróćmy jednak do naszych kolorów. Otóż co się dzieje? Spotyka się osoba z obszaru A z osobą z obszaru B i ta pierwsza mówi, że bóg jest fioletowy i przecież wie, co mówi, bo jest tego pewna jak niczego innego, na co druga osoba zaprzecza z pełnym przekonaniem i mówi, że bóg jest niebieski. Zaczynają się kłócić. „Niebieski” grozi, że „w imię boga” zabije „fioletowego”, bo choć ten jest fioletowy, to nie chce przyznać, że jest niebieski. Widzicie ten absurd? Na co w końcu przychodzi osoba z obszaru C i przerywając kłótnię, mówi, że bóg jest żółty, że od wieków wiadomo, że bóg jest żółty. Wtedy „fioletowy” i „niebieski” stają przeciwko „żółtemu” i zaczynają się kłócić we troje.
Który z nich ma rację?
Wszyscy i żaden.
Jeżeli rodzisz się żółty, to czujesz się żółty i będziesz mówił, że jesteś żółty. Żółty to jedyny kolor, jaki znasz.
I analogicznie: rodzisz się fioletowy, zatem myślisz, że taki właśnie jesteś, a jeśli niebieski, to uznajesz, że jesteś niebieski.
Każdy z nich – fioletowy, niebieski czy żółty wierzy z RÓWNĄ mocą, że jest taki, jak mu POWIEDZIANO, że jest.
Dlatego każdy z nich w pewnym sensie ma rację i jednocześnie żaden z nich jej nie ma.
Bo czy zastanowiliście się kiedyś, dlaczego to akurat wy macie mieć rację? Dlaczego to akurat wasza religia ma być tą prawdziwą? Czy przyszło wam kiedyś do głowy, chociaż raz, że możecie się mylić?
Uwierzyliście w to, co wam powiedziano, gdy byliście dziećmi i od tamtej pory nie zadaliście sobie nigdy trudu, by sprawdzić, czy to prawda. Być może dla niektórych z was właśnie teraz nadszedł ten kluczowy dla rozwoju duchowego moment – czas przebudzenia.
*
Reasumując – mam nadzieję, że jest już jasne, czym Bóg NIE JEST. Spróbujmy zatem teraz wyjaśnić, czym JEST.
Te trzy kolory są jedynie przejawem Boga, ponieważ Bóg nie jest kolorem fioletowym ani niebieskim, ani nawet żółtym.
Bóg jest wszystkimi kolorami tęczy, czy raczej bezbarwnym światłem, któremu kolor nadają ludzie.
Osobiście nie lubię nawet używać słów „wierzę w Boga”, ponieważ ja nie wierzę w Boga, ja WIEM, że Bóg istnieje. Wiem, ponieważ doświadczam Jego Istoty w każdej chwili, w której tego chcę. Ciężko jest mi zatem mówić, że w coś wierzę, skoro po prostu to widzę (choć nie oczyma w tym przypadku). Nie wierzę przecież, że mam ręce i nogi, ja wiem, że je mam.
Bóg nie ma płci, nie jest więc mężczyzną ani kobietą. Jest Energią, czystą energią, krystalicznym światłem, które może materializować się czy objawiać w dowolnej postaci, jaką mu nadamy lub jaką sam sobie nada.