Jak działa umysł - ebook
Jak działa umysł - ebook
W tej niezwykłej książce Steven Pinker, jeden z czołowych myślicieli na świecie, klarownie i z humorem wyjaśnia, czym jest umysł, jak wyewoluował i jak pozwala nam widzieć, myśleć, czuć, cieszyć się sztuką i zastanawiać nad tajemnicami życia
Co czyni nas racjonalnymi – i dlaczego tak często jesteśmy irracjonalni? W jaki sposób widzimy w trzech wymiarach? Co powoduje, że jesteśmy szczęśliwi, przestraszeni, gniewni, pełni obrzydzenia lub seksualnie podnieceni? Dlaczego zakochujemy się? I jak borykamy się z zagadkami moralności, religii i świadomości?
Autor opisuje umysł przez dokonywanie na nim “odwrotnej inżynierii” – próbę wykoncypowania, co dobór naturalny „zamierzał” osiągnąć w środowisku, w którym ewoluowaliśmy - i wyjaśnia wiele zagadek codziennego życia. Dlaczego twarze z makijażem są atrakcyjniejsze? Dlaczego uważamy, że po szeregu rzutów monetą, kiedy wypadał wciąż orzeł, jest bardziej prawdopodobne, że wypadnie reszka? Dlaczego myśl o jedzeniu robaków napełnia nas obrzydzeniem? Dlaczego mężczyźni wyzywają się wzajemnie na pojedynki i mordują swoje byłe żony? Dlaczego dzieci są nieznośne? Dlaczego głupcy zakochują się? Dlaczego uspokajają nas obrazy i muzyka? I dlaczego zagadki, takie jak ego, wolna wola i świadomość przyprawiają nas o zawrót głowy?
Argumenty w tej książce są równie śmiałe, jak jej tytuł, a autor rehabilituje niemodne pomysły, takie jak to, że umysł jest komputerem i że ludzką naturę ukształtował dobór naturalny. I kwestionuje modne idee, takie jak to, że żarliwe emocje są irracjonalne, że rodzice socjalizują swoje dzieci, że kreatywność wypływa z podświadomości i że sztuka i religia są wyrazami naszych wyższych uczuć i duchowej tęsknoty.
“Niezaprzeczalnie olśniewająca”.
„Newsday”
“Wspaniała, arogancka i niezwykle dowcipna”.
„Time”
“Niezmiernie zajmująca… błyskotliwa i prowokująca”.
„Wall Street Journal”
“Fascynująca popularyzacja nauki, zachwycająca zarówno stylem, jak i naukową odwagą”.
„New York Times Book Review”
Kategoria: | Socjologia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8202-544-6 |
Rozmiar pliku: | 2,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pięćdziesiąt lat temu krytyk Philip Rieff oznajmił, że dwudziesty wiek jest wiekiem człowieka psychologicznego. Takie pojmowanie tego, kim jesteśmy, jest, jego zdaniem, najnowsze w historycznej serii, która zaczęła się od człowieka politycznego w czasach klasycznych, ustępując człowiekowi religijnemu w chrześcijańskim średniowieczu, a potem człowiekowi ekonomicznemu w oświeceniu. Teraz, zamiast rozumieć siebie w kategoriach naszego miejsca w porządku społecznym, w naszych stosunkach z Bogiem lub naszego racjonalnego dążenia do interesu własnego, patrzymy na teorię psychoanalizy Freuda i koncepcję skomplikowanej psychiki, która stara się zrównoważyć nasze wrodzone instynkty z wymaganiami cywilizacji.
Rieff mógł się mylić, mianując psychoanalizę na oficjalną teorię człowieka psychologicznego. Proroczo jednak zauważył, że coraz bardziej pojmujemy siebie w kategoriach wewnętrznego działania naszych umysłów, ich pochodzenia ze świata przyrody oraz ich wzajemnej zależności od zawartości kultury i cywilizacji. Dzisiaj polityczna ideologia, religijne uczucia i ekonomiczne zachowanie — by wziąć tylko trzy dziedziny życia, które definiowały wcześniejsze etapy naszego pojmowania samych siebie — są badane w laboratoriach psychologicznych jako przejawy natury ludzkiej. Pod mikroskopem znajdują się także moralność, estetyka, rozumowanie, język, stosunki społeczne i inne ludzkie obsesje.
Jak działa umysł jest moją próbą syntezy wyłaniającej się ludzkiej natury, która, jak sądzę, jako idea zastępuje psychoanalizę u podstaw człowieka psychologicznego. Według tej teorii umysł jest złożonym układem przetwarzania neuronowych informacji, który buduje umysłowe modele fizycznego i społecznego świata i dąży do celów związanych w ostatecznym rachunku z przeżyciem i rozmnożeniem się w przednowoczesnym środowisku. Inspiracją tej syntezy był zestaw ważnych myśli, które wyłoniły się w ciągu poprzednich trzydziestu lat: spostrzeżeń z nauk poznawczych o umysłowej reprezentacji i procesach oraz spostrzeżeń biologii ewolucyjnej o konfliktach i zbieżności genetycznego interesu społecznych organizmów. Na tej podstawie próbowałem zestawić spójną relację o ludzkiej psychice, używając teorii i danych z tych dziedzin, jak również z genetyki, neuronauki, psychologii społecznej i osobowości.
Synteza, która jest tak wszechobejmująca, może wydawać się banalna, ale wielu czytelników tak nie uważało. Wraz z pochlebnymi recenzjami i uznaniem książka wywołała ostrą krytykę. Nie zdziwił mnie atak ze strony akademickiej lewicy, biorąc pod uwagę lewicowy niepokój w sprawie teorii o naturze ludzkiej, i już podczas pisania książki dokonałem przeglądu fragmentów tej historii i przewidywałem krytykę w części „Psychologiczna poprawność” w rozdziale pierwszym.
Nie przewidziałem jednak, że religijna i kulturowa prawica zauważy tę publikację, nie mówiąc już o jej atakowaniu. Dla nich wyjściowe założenia książki, że umysł jest produktem mózgu i że mózg jest produktem ewolucji — założenia, które psycholodzy i neuronaukowcy rzadko wspominają, nie mówiąc już o bronieniu ich — okazały się radykalne i podburzające. Takie biologiczne stanowisko reprezentowało bezduszny, amoralny, materialistyczny pogląd, nie pozostawiając miejsca na sens i moralność, które, według nich, może dać tylko Bóg przez święte pisma i swoich ziemskich przedstawicieli.
Nie potrafiłem też wyobrazić sobie rodzaju przeżycia, jakie dziennikarka „New York Timesa” opisała w artykule o swojej letniej lekturze. Mąż zarekomendował jej Jak działa umysł i książka ta, jak napisała:
wepchnęła mnie w tak ostry kryzys wiary, że po powrocie do domu dla odzyskania mojego poczucia miejsca w świecie zaczęłam przygotowania do bat micwy, której nie chciałam mieć w 1972 roku, gdy miałam 13 lat. Kiedy siedziałam w cieniu sosny i czytałam, całe moje ciało zaczęło drżeć z niepokoju, jakbym połknęła jakiś rodzaj egzystencjalistycznej pepsi-coli, zmieszanej, być może, z rozcieńczalnikiem do farb.
Nie jestem pewien, czy rozumiem, co to znaczy, ale dotarło do mnie, że teoria wyjaśniona w książce ma wpływ na bardzo różnego rodzaju czytelników. Zajęcie się tymi filozoficznymi, moralnymi i emocjonalnymi reakcjami wymagało własnej książki: Tabula rasa. Spory o naturę ludzką, która ukazała się w 2002 roku.
Jak działa umysł opierała się w równej mierze na podstawowych koncepcjach nauk poznawczych i psychologii ewolucyjnej. Mimo moich najlepszych wysiłków znaczący odsetek czytelników błędnie zrozumiał obie koncepcje. Komputacyjna teoria umysłu, która jest sednem nauki poznawczej, została zrównana z twierdzeniem, że ludzki mózg działa jak cyfrowy komputer. W rzeczywistości twierdzi jedynie, że wyjaśnienie tego, jak mózg może być inteligentny i jak komputer może być inteligentny, jest takie samo (a mianowicie, że oba przetwarzają informację w dążeniu do celów). Skoncentrowaną na replikatorach teorię ewolucji, która leży u sedna psychologii ewolucyjnej, zrównywano z twierdzeniem, że ludzie próbują szerzyć swoje geny. W rzeczywistości twierdzi ona jedynie, że ludzie próbują osiągnąć takie sytuacje, które w naszej ewolucyjnej przeszłości korelowały z szerzeniem genów przodków.
Z tych dwóch koncepcji ta, która leży u podstaw psychologii ewolucyjnej, wywołała najsilniejszy sprzeciw. Po ukazaniu się Jak działa umysł autorzy kilku książek i licznych artykułów z zapałem zabrali się do atakowania psychologii ewolucyjnej, a wielu z nich argumentowało równocześnie, że teoria jest niefalsyfikowalna i że została sfalsyfikowana tym lub innym odkryciem. Odpowiedziałem na niektóre z tych ataków na mojej stronie internetowej (http://pinker.wjh.harvard.edu), włącznie z recenzją książki Jerry’ego Fodora The Mind Doesn’t Work That Way . (Nawiasem mówiąc, tytuł mojej recenzji nie brzmiał: Yes It Does ).
Mimo wszystkich zgryźliwych krytyk psychologia ewolucyjna istnieje i pozostanie. Mnożą się empiryczne badania w tej dziedzinie, co widać po zwiększonej liczbie pism naukowych i konferencji, a jej główne koncepcje są zakorzenione we współczesnych dyskusjach na właściwie każdy psychologiczny temat. Dzisiaj większość analiz w psychologii religii, polityki, rodziny, seksualności, emocji, moralności, ekonomii i estetyki włącza dyskusję o ewolucji zarówno w prasie, jak i w pismach naukowych. Jednym z powodów jest to, że psycholodzy ewolucyjni rozpoczęli nowoczesne, naukowe badania tych tematów. Drugi powód jest jednak bardziej zasadniczy: żadna teoria naukowa nie może twierdzić, że jest prawdziwie wyjaśniająca, jeśli ogranicza się do pytań „jak” i nie szuka systematycznej odpowiedzi na pytania „dlaczego”. A jeśli chodzi o świat przyrody, ewolucja jest głównym źródłem odpowiedzi na pytania „dlaczego” — do czego służy dana zdolność psychiczna, do czego została „zaprojektowana” i dlaczego jest taka, jaka jest.
Każdy autor z czasem rozumie, że dyskusja w książce, która najbardziej angażuje czytelników, może być całkowicie inna niż ta, z której autor jest dumny. Moją ulubioną częścią jest wyjaśnienie autostereogramów z losowymi kropkami, które postanowiłem napisać po zobaczeniu w księgarni iluzji „magicznego oka”. Za nic nie mogłem zrozumieć, jak to działa, i powiedziałem sobie w tym momencie, że jeśli nie potrafię tego wyjaśnić, nie zasługuję na nazywanie siebie psychologiem. Wśród autorów około setki recenzji i tysiąca listów, jakie sprowokowała ta książka, bardzo niewielu komentowało tę dyskusję. Jednym wspaniałym wyjątkiem był Oliver Sacks, również koneser wizji stereo, który zupełnie niespodziewanie przysłał mi kserokopię monografii sir Davida Brewstera z 1856 roku, The Stereoscope: Its History, Theory, and Construction — z pewnością była to najmilsza z niespodzianek, jakie mnie spotkały po publikacji książki.
Zamiast zajmować się tematami, które dla mnie były najbardziej interesujące, zaskakująco duża część czytelników i mediów wybrała sprawę muzyki i świadomości. (Może było tak dlatego, że pojawiają się w ostatnim rozdziale: psycholodzy od dawna wiedzą, że ludzie pamiętają początek i koniec serii lepiej niż to, co pojawia się w środku). Moja teza, że muzyka (i większość rodzajów sztuki poza narracyjną fikcją) nie jest biologiczną adaptacją, nadal jest gorąco kwestionowana, a mój zwrot słuchowy tort otrzymał tysiące komentarzy w internecie (w większości krytycznych) i prawdopodobnie pojawi się w moim nekrologu. Autorzy, którzy interesują się psychologią muzyki (i ogólnie sztuką), są przekonani, że muzyka musi być biologiczną adaptacją lub że już pokazano, iż jest adaptacją, albo że zaprzeczanie, iż stanowi adaptację, jest filisterskie, chamskie i niemoralne. (Te uczucia często współistnieją z równie silnym przekonaniem, że żaden aspekt psychologii nie jest adaptacją, że nie można naukowo zademonstrować, iż cokolwiek jest adaptacją, i że twierdzenie, iż coś stanowi adaptację, jest filisterskie, chamskie i niemoralne).
Sądzę, że dosłownie wszyscy ci krytycy nie rozumieją znaczenia adaptacji w biologicznym sensie. Termin ten nie odnosi się do cechy, która jest dobra, wartościowa, pouczająca lub podnosząca na duchu, ale do tej, która zwiększała liczbę przeżywającego potomstwa w linii rodowej organizmu. Krytycy w rzeczywistości próbują zatwierdzić moralne, duchowe, emocjonalne lub naukowe znaczenie muzyki, zamiast zastosować naukowe kryteria dla adaptacji. Czego nie zrobili, to przeprowadzenie niezbędnej analizy mechaniki, by przełamać logiczne błędne koło, które podważa wyjaśnienia marnych adaptacjonistów („To, co robią ludzie, musi być adaptacyjne, ponieważ tak wielu ludzi to robi”). To wymagałoby pokazania, że specyfikacje projektowe muzyki — niezależnie od czegokolwiek, co wiemy o jej rzeczywistym wpływie na ludzi — są takie, że działają na rzecz reprodukcji lub przetrwania w ekosystemie, typowym dla ludzi w czasie ich ewolucyjnej historii. Mimo całego uporu, że muzyka i sztuka muszą być adaptacjami, nikt tego przekonująco nie zrobił. (Omawiam tę kwestię bardziej szczegółowo w przeglądzie, który ukazał się w piśmie „Philosophy and Literature”).
Moje omówienie świadomości również wywołało wiele nieporozumień. A poparcie dla teorii domknięcia poznawczego Colina McGinna, według którego ludzki umysł może nie być zdolny do pojmowania każdego problemu, jaki jest w stanie sobie przedstawić (uważam tę teorię za bezpośrednią konsekwencję każdego biologicznego podejścia do ludzkiego poznania), odczytano jako zaprzeczenie, że świadomość można badać naukowo lub wręcz jako zakaz naukowego badania świadomości! Częściowo to niewłaściwe zrozumienie wynika z tego, że komentatorzy nie rozróżniali dwóch odrębnych problemów, jakie podnosi kwestia świadomości. David Chalmers nazwał je „trudnym problemem” i „łatwym problemem”; ja nazwałem je, odpowiednio, „świadomym odczuwaniem” i „dostępem”. Wszystkie teorie i badania ostatniego dziesięciolecia — bez wyjątku — które twierdzą, że próbują naświetlić trudny problem (świadome odczuwanie), w rzeczywistości naświetlają łatwy problem (dostęp). I wielu czytelników przegapiło to, co uważam za najbardziej interesującą naukową lekcję tajemnicy świadomego odczuwania: że poczucie tajemnicy samo jest psychologicznym zjawiskiem, które ujawnia coś ważnego o działaniu ludzkiego umysłu. W szczególności sugeruje to, że umysł pojmuje złożone zjawiska w kategoriach zarządzanych regułami interakcji między prostszymi elementami, a więc jest sfrustrowany, kiedy natyka się na problemy, które mają holistyczne zabarwienie, takie jak świadome odczuwanie i inne odwieczne zagadki w filozofii.
Wiele zdarzyło się w naukach poznawczych, biologicznych i społecznych od czasu publikacji Jak działa umysł i pojawiły się nowe odkrycia dosłownie na każdy temat. Uaktualnienie wszystkich części książki tymi nowymi danymi wymagałoby posłowia dłuższego niż którykolwiek z rozdziałów książki, a wiem z doświadczenia, że nikt by tego nie przeczytał. Napisałem jednak Jak działa umysł, koncentrując się na ogólnych, dobrze ustalonych empirycznych wzorach, z nadzieją, że ostaną się próbie czasu, i jest niewiele rzeczy, które dzisiaj napisałbym inaczej.
W ostatnim dziesięcioleciu rozwój naukowy był niezwykły. Główny postęp w naukach poznawczych był metodologiczny: eksplodowały badania neuroobrazowania przy pomocy narzędzi takich jak funkcjonalne MRI i magnetoencefalografia. Choć z pewnością nie uważam, że psychiczne specjalizacje zajmują odrębne części kory mózgowej, gdybym pisał tę książkę dzisiaj, włączyłbym więcej dyskusji o anatomicznych sieciach, które leżą u podstaw głównych podsystemów umysłowych.
Także w genetyce i biologii ewolucyjnej dokonano niewiarygodnych postępów metodologicznych. Pierwszą fazę projektu poznania ludzkiego genomu zakończono w 2001 roku i między innymi dostarczył on technik, które pozwoliły biologom na szukanie statystycznych odcisków palców darwinowskiego doboru naturalnego na poszczególnych genach. Duża część, prawdopodobnie większość genów w ludzkim genomie wydaje się ukształtowana przez dobór, a niektóre z nich (jak gen powodujący upośledzenie mowy i języka) rzutują na funkcjonowanie umysłu. W zasadzie techniki te mogą któregoś dnia pozwolić na bezpośredni test empiryczny głównej idei Jak działa umysł, a mianowicie, że umysł jest systemem dobranych naturalnie narządów komputacji. Nie wierzę, że systemy umysłowe są instalowane przez pojedyncze geny, tak samo jak nie wierzę, że zajmują odrębne odcinki kory mózgowej. Przewiduję jednak, że powinno się znaleźć wiele genów o zróżnicowanym wpływie na umysł (to znaczy, że nie ma genów, które czynią nas ogólnie bystrzejszymi, ale są geny, które bardziej niż inne wpływają na pewne rodzaje emocji i procesy poznawcze). I, co najważniejsze, geny te powinny pokazywać statystyczne oznaki doboru we wzorach i wariantach wewnątrz gatunku i między gatunkami.
Trwają prace naukowe, które mogą prowadzić do modyfikacji jednego z podstawowych założeń tej książki: że ludzka psychika jest zaadaptowana tylko do stylu życia łowców-zbieraczy sprzed wynalezienia rolnictwa około dziesięciu tysięcy lat temu. Niedawne badania skutków doboru dla ludzkiego genomu sugerują, że nasze geny przeszły silny dobór w ostatnich kilku tysiącleciach — istotnie, dobór równie silny jak widziany w przypadku kukurydzy (która zaczęła jako dzika trawa i była modyfikowana przez ludzi w procesie doboru sztucznego, aż zmieniła się nie do poznania). Jeśli okaże się, że ten niedawny dobór działa na geny, które wpływają na umysł (w odróżnieniu od genów, które zajmują się, powiedzmy, trawieniem lub odpornością na choroby), sugerowałoby to, że umysł jest zaadaptowany do mieszanki niedawnych i pradawnych środowisk. A to z kolei sugerowałoby, że psychologia ewolucyjna nie poszła wystarczająco daleko: nasz gatunek pokazywałby biologiczne adaptacje do cech w naszym niedawnym środowisku, jak również do starszego trybu życia łowców-zbieraczy.
Głębokie idee o ludzkim umyśle nie pojawiają się zbyt często, ale jest nowa rodzina koncepcji, którą włączyłbym do książki, gdybym pisał ją teraz: wzajemnie powiązane teorie Jonathana Haidta, Philipa Tetlocka, Alana Fiske’a, Paula Rozina i Richarda Shwedera o psychologii moralności. Teorie te przywołują zestaw psychologicznych zjawisk, które obejmują moralizowanie, moralne osłupienie, tabu i spis modeli relacyjnych, jakie definiują normy społeczne we wszystkich społeczeństwach świata (zrobiłem przegląd tych koncepcji w eseju The Moral Instinct, który ukazał się w „New York Times Magazine” w 2008 roku). Inną ważną koncepcją — Geoffreya Millera i jego współpracowników — jest to, że indywidualna zmienność w poznaniu, emocji i osobowości może powstawać z dwóch bardzo różnych procesów ewolucyjnych: równowagi mutacji-doboru w przypadku inteligencji i poważnych zaburzeń psychicznych, oraz doboru zależnego od częstotliwości w przypadku zmienności osobowości i charakteru. Wreszcie włączyłbym część fascynujących wyników z ewolucyjnej teorii gier i jej eksperymentalnych testów, na przykład badań, jak ludzie radzą sobie z dylematami w grach ultimatum, dyktator i dobra publiczne.
Z pewnością, gdybym pisał tę książkę dzisiaj, warto byłoby omówić również inne nowe badania w biologii, choć nie wymagałyby one zmiany ogólnego podejścia. Wśród nich jest evo-devo (ewolucyjna biologia rozwoju — badanie, jak ewolucyjna zmiana jest wdrażana w embrionalnym rozwoju organizmów), epigenetyka i plastyczność neuronowa (którą dogłębnie analizuję w Tabula rasa). Niedawno pojawiła się także próba ożywienia teorii doboru grupowego, która według mnie jest w większości błędna (z powodów omówionych w moim przeglądzie w „Philosophy and Literature”).
Mimo różnych rachunków, których wyrównanie kusi mnie tutaj, z przyjemnością przyznaję, że ogólnie reakcje na książkę były niezmiernie pozytywne i dały mi olbrzymią satysfakcję. Jak działa umysł jest pozycją, z której napisania jestem najbardziej dumny — to moje ulubione osiągnięcie zawodowe. Jednym z powodów jest czyste zadowolenie z ukończenia projektu o tak śmiałym celu. Były momenty rozpaczy podczas roku, jaki miałem na jej napisanie, kiedy zadawałem sobie pytanie: „Jak działa umysł? Coś ty myślał?”.
Największą satysfakcję dawał mi jednak szczególny rodzaj reakcji, jakie otrzymywałem. Na każdego czytelnika, który uważał, że czytanie tej książki było jak picie mieszanki pepsi i rozcieńczalnika do farb, było o wiele więcej takich, którzy mówili mi, że przeczytanie Jak działa umysł zmieniło ich życie na lepsze — zainspirowało, by powrócić do szkoły lub porzucić pracę, w której nie mieli perspektyw, lub szukać innego celu w życiu niż zarabianie pieniędzy. Nie chodziło o to, że zgadzali się z moimi poglądami lub znaleźli inspirujące przesłanie w którejś z teorii czy odkryciach, jakie relacjonowałem. Książka jednak, jak powiedziało wielu, pokazała im całkiem nowy sposób patrzenia na świat. Zdali sobie sprawę z tego, że można zadawać głębokie pytania o życie umysłowe i można myśleć o tym, jak na nie odpowiedzieć. Wielu powiedziało, że wzbudziło to w nich ciekawość wobec zjawisk w naszym życiu, które łatwo traktować jako oczywistość, i przygotowało do przemyślenia na nowo dogmatów i obiegowej mądrości. Niektórzy mówili, że uświadomiło im to, iż świat myśli i nauki jest większy niż nasze codzienne troski. Dostarczenie wglądu do świata myśli jest maksimum tego, czego autor może oczekiwać od swoich dokonań. Mam nadzieję, że niezależnie od faktu, czy zgadzasz się z twierdzeniami zawartymi w tej książce, czy nie, doprowadzi cię ona do głębszego myślenia o tym, jak działa umysł.
Cambridge, Massachusetts,
styczeń 2009PRZEDMOWA
Książka zatytułowana Jak działa umysł powinna się zaczynać nutą pokory, zacznę więc dwiema.
Po pierwsze, nie rozumiemy, jak działa umysł — bez porównania lepiej rozumiemy funkcjonowanie organizmu, a zdecydowanie zbyt mało wiemy o umyśle, by projektować utopię czy leczyć zgryzotę. Skąd więc ten zuchwały tytuł? Lingwista Noam Chomsky powiedział kiedyś, że naszą niewiedzę można podzielić na problemy i misteria. Kiedy stajemy przed problemem, możemy nie znać jego rozwiązania, ale mamy jakieś przeczucie, wzrastającą wiedzę i przypuszczenie dotyczące tego, czego szukamy. Gdy natomiast mamy do czynienia z misterium, możemy tylko patrzeć zdumieni i oszołomieni, nie wiedząc nawet, jak mogłoby wyglądać wyjaśnienie. Napisałem tę książkę, ponieważ dziesiątki misteriów umysłu, od wyobrażeń wzrokowych do miłości, awansowały ostatnio do rangi problemów (chociaż misteriów nadal nie brak!). Każda myśl w tej książce może okazać się błędna, ale już to będzie postępem, ponieważ nasze stare idee były tak jałowe, że nawet nie były błędne.
Po drugie, to nie ja odkryłem, co faktycznie wiemy o działaniu umysłu. Wśród przedstawionych na następnych stronach idei niewiele jest moich własnych. Z licznych dyscyplin naukowych wybierałem teorie, które — jak mi się zdaje — starają się wniknąć w nasze myśli i uczucia, są zgodne z faktami i zapowiadają nowe odkrycia, odznaczają się też klarownością treści i stylu. Postawiłem sobie za cel zestawienie tych koncepcji w spójny obraz, korzystając z dwóch jeszcze, także nie moich, szerszych idei: komputacyjnej teorii umysłu1 i teorii doboru naturalnego replikatorów.
W pierwszym rozdziale przedstawiam ogólnie koncepcję, że umysł jest systemem narządów komputacyjnych, stworzonych przez dobór naturalny do rozwiązywania problemów, jakie napotykali nasi ewolucyjni przodkowie w swoim łowiecko-zbierackim życiu. Obu koncepcjom — komputacji i ewolucji — poświęcam odrębny rozdział. Główne zdolności naszego umysłu analizuję w rozdziałach o postrzeganiu, rozumowaniu, emocjach i stosunkach społecznych (rodzina, kochankowie, rywale, przyjaciele, znajomi, sojusznicy, wrogowie). W końcowym rozdziale omawiam nasze wyższe powołania: sztukę, muzykę, literaturę, poczucie humoru, religię i filozofię. Nie ma rozdziału o języku, ponieważ pisałem o nim w mojej poprzedniej książce, The Language Instinct.
Jak działa umysł to książka przeznaczona dla każdego, kogo interesuje sposób działania umysłu. Nie napisałem jej tylko dla profesorów i studentów, ani też wyłącznie po to, aby „popularyzować naukę”. Mam nadzieję, że zarówno naukowcy, jak i czytelnicy niefachowcy mogą zyskać na tym spojrzeniu na umysł z lotu ptaka. Z tak dużej wysokości nie ma wielkiej różnicy między specjalistą a myślącym laikiem, ponieważ w dzisiejszych czasach my, specjaliści, możemy być tylko laikami w większości naszych własnych dziedzin, nie mówiąc już o pokrewnych. Nie przedstawiam wyczerpującego przeglądu literatury ani wszystkich poglądów prezentowanych w poszczególnych debatach, ponieważ wówczas książka byłaby tak obszerna, że nie dałoby się jej czytać, a nawet podnieść. Moje wnioski wypływają z oceny zbieżności dowodów z różnych dziedzin, zebranych za pomocą różnych metod naukowych — podałem szczegółowe źródła, żeby czytelnicy sami mogli je prześledzić.
Mam intelektualny dług wobec wielu nauczycieli, studentów i kolegów, ale największy wobec Johna Tooby’ego i Ledy Cosmides. Wypracowana przez nich synteza ewolucji i psychologii umożliwiła powstanie tej książki. Oni także są autorami wielu teorii, które tu przedstawiam (jak też wielu najlepszych dowcipów). Zapraszając mnie na rok do Center for Evolutional Psychology (Ośrodek Psychologii Ewolucyjnej) Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara, zapewnili mi idealne warunki do myślenia i pisania oraz ofiarowali bezgraniczną przyjaźń i pomoc.
Jestem głęboko wdzięczny Michaelowi Gazzanidze, Marcowi Hauserowi, Davidowi Kemmererowi, Gary’emu Marcusowi, Johnowi Tooby’emu i Margo Wilson za przeczytanie tekstu, nieocenione uwagi krytyczne i wyrazy zachęty. Komentarzy do rozdziałów omawiających dziedziny stanowiące ich specjalność nie szczędzili i inni koledzy: Edward Adelson, Barton Anderson, Simon Baron-Cohen, Ned Block, Paul Bloom, David Brainard, David Buss, John Constable, Leda Cosmides, Helena Cronin, Dan Dennett, David Epstein, Alan Fridlund, Gerd Gigerenzer, Judith Harris, Richard Held, Ray Jackendoff, Alex Kacelnik, Stephen Kosslyn, Jack Loomis, Charles Oman, Bernard Sherman, Paul Smolensky, Elisabeth Spelke, Frank Sulloway, Donald Symons i Michael Tarr. Wielu innych odpowiedziało na moje pytania i dało cenne sugestie: Robert Boyd, Donald Brown, Napoleon Chagnon, Martin Daly, Richard Dawkins, Robert Hadley, James Hillenbrand, Don Hoffman, Kelly Olguin Jaakola, Timothy Ketelaar, Robert Kurzban, Dan Montello, Alex Pentland, Roslyn Pinker, Robert Provine, Whitman Richards, Daniel Schacter, Devendra Singh, Pawan Sinha, Christopher Tyler, Jeremy Wolfe i Robert Wright.
Ta książka jest produktem inspirującej atmosfery dwóch instytucji: Massachusetts Institute of Technology (MIT) oraz Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara (UCSB). Szczególne podziękowania należą się Emilio Bizziemu z Department of Brain and Cognitive Sciences (Wydział Nauk o Mózgu i Procesach Poznawczych) w MIT za umożliwienie mi uzyskania rocznego urlopu, oraz Loyowi Lytle’owi i Aaronowi Ettenbergowi z Wydziału Psychologii, jak też Patricii Clancy i Marianne Mithun z Wydziału Lingwistyki UCSB za zaproszenie mnie na wykłady na swoje wydziały.
Patricia Claffey z Biblioteki Teubera w MIT wie wszystko, a przynajmniej wie, gdzie wszystko znaleźć, co jest równie cenne. Jestem jej wdzięczny, że niestrudzenie odnajdowała najmniej znane materiały, a do tego szybko i z uśmiechem. Moja sekretarka o trafnym nazwisku Eleanor Bonsaint2 z pogodą udzielała mi profesjonalnej pomocy w niezliczonych sprawach. Dziękuję także Marianne Teuber, Sabrinie Detmar i Jennifer Riddell z List Visual Arts Center (Ośrodek Sztuki Wizualnej Lista) w MIT za pomoc w projekcie okładki.
Moi wydawcy, Drake McFeely (Norton), Howard Boyer (obecnie w University of California Press), Stefan McGrath (Penguin) i Ravi Mirchandani (obecnie w Orion), przez cały czas wspierali mnie doskonałymi radami. Jestem także wdzięczny moim agentom Johnowi Brockmanowi i Katince Matson za wysiłek oraz entuzjazm dla naukowych publikacji. Szczególne uznanie należy się Katyi Rice, która w ciągu ostatnich czternastu lat pracowała ze mną nad czterema książkami. Jej analityczne oko i ręka mistrza ulepszyły je i wiele mnie nauczyły o przejrzystości stylu.
Serdecznie dziękuję także mojej rodzinie za wyrazy zachęty i sugestie: Harry’emu, Roslyn, Robertowi i Susan Pinkerom, Martinowi, Evy, Carlowi i Erice Boodmanom, Saroji Subbiah i Stanowi Adamsowi. Dziękuję także Windsorowi, Wilfredowi i Fionie.
Największa wdzięczność należy się mojej żonie Ilavenil Subbiah, która zaprojektowała ilustracje, opatrzyła tekst nieocenionymi komentarzami, służyła nieustanną radą, poparciem i dobrocią, brała też wraz ze mną udział w tej przygodzie. Z miłością i wdzięcznością dedykuję Jej tę książkę.
* * *
Moje badania nad umysłem i językiem finansowały: National Institute of Health (Krajowy Instytut Zdrowia), grant HD 18381, National Science Foundation (Krajowa Fundacja Naukowa), granty 82-09540, 85-18774 i 91-09766, oraz McDonnell-Pew Center for Cognitive Neuroscience (Ośrodek Neurofizjologii Poznawczej McDonnell-Pew) w MIT.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------
1 Computational theory of mind przekładana jest czasami jako „obliczeniowa teoria umysłu” bądź „komputalna teoria umysłu” przez powrót do łacińskiego pierwowzoru computo, czyli „rachować, obliczać”. Określenie „obliczeniowa” wydaje się jednak mylące. Ponieważ zaś słowo „komputer” weszło do języka polskiego, pozostaję przy anglicyzmie „komputacyjna” (przyp. tłum.).
2 Bon — dobra, saint — święta (przyp. tłum.).