Jak jesienne liście - ebook
Jak jesienne liście - ebook
Życie Łucji zamienia się w koszmar przez kilka jesiennych liści. To one przyczyniają się do
jej cierpienia. Kobieta nie potrafi poradzić sobie ze śpiączką męża, lecz
on będąc uwięziony pomiędzy dwoma światami, udowadnia jej, jak bardzo ją kocha.
W jaki sposób trwający od kilkunastu miesięcy w śpiączce Tomek pomoże pogodzić się z bólem swojej
żonie? Co zrobi, by załatać dziurę w jej sercu, która pojawiła się po jego wypadku?
Marcel po napisaniu swojej pierwszej książki staje się najpopularniejszym pisarzem w
Polsce. Nagła zmiana w życiu negatywnie wpływa na jego małżeństwo. Żona zaczyna się od
niego oddalać, a on nie ma pojęcia, co zrobić, aby temu zapobiec. Zdruzgotany szuka
wsparcia, które nieoczekiwanie dostaje od kogoś zupełnie obcego.
Tinder połączy dwójkę nieznajomych sobie ludzi, którzy jak nikt inny będą potrzebowali
wsparcia oraz nadziei na lepsze dni.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-965208-1-4 |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Po skończonym posiłku zmusiłem się, by włączyć laptop i spróbować coś napisać. Niestety, jak zwykle wpatrywałem się w biały ekran włączonego Worda.
Zero pomysłu.
Nic, kompletna pustka w głowie.
Tkwiłem bezradnie przez jakiś czas, zastanawiając się, jak to możliwe, że stałem się aż tak nieszczęśliwym człowiekiem? Jakim cudem, teraz, nie potrafiłem cieszyć się wspólnym życiem z żoną?
Kiedyś byliśmy nierozłączni. „Papużki nierozłączki”, śmiali się z nas znajomi. Wszystko robiliśmy wspólnie. Przyrządzaliśmy sobie posiłki, które spożywaliśmy, ciesząc się wzajemnym towarzystwem. Wszędzie wychodziliśmy we dwójkę, czy to na zakupy, do kina, na imprezę, czy nawet do fryzjera, gdzie zawsze się nudziłem, mimo to cierpliwe czekałem na Polę. W przeciągu naszego pięcioletniego małżeństwa nie było takich momentów, abyśmy wybrali się gdzieś osobno.
Zawsze razem, zawsze nierozłączni. I być może przez to, że wcześniej tak było, zaczęło to Polę powoli męczyć. Kiedy nasze życie się zmieniło, to ona postanowiła pozmieniać coś jeszcze. Zacząłem się nad tym intensywnie zastanawiać, aż wreszcie z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwoniącej komórki.
Zerknąłem na ekran, licząc, że to może właśnie żona. Niestety to nie była ona.
– Cześć, stary! – rozbrzmiał zadowolony i nieco podekscytowany głos Igora.
– Cześć.
– Wiesz, o czym się przed chwilą dowiedziałem? Kurde, nie uwierzysz, ale Krzysiek, ten gruby Krzycho, z którego często za małolata się nabijaliśmy, ożenił się. Olka właśnie pokazała mi zdjęcia z jego ślubu. Stary, ten nasz grubasek z osiedla wyrwał niezłą panienkę. Niczego sobie kobieta, a najlepsze jest to, że poznali się na… – przerwał, zwracając się do żony. – Jak to się nazywa?
– Tinder – dosłyszałem w słuchawce głos Olki.
– To gratulacje dla Krzyśka – odparłem nieco rozbawiony zachwytem kolegi.
– Wiadomo, że Krzyś to raczej rozmowny nie był – roześmiał się – ale jak widać, kiedy sobie z tą panną pisał, to musiał ją nieźle zbajerować.
– Pewnie tak – powiedziałem mimochodem. Niezbyt interesowało mnie ciągnięcie tego tematu.
Z Krzysztofem znaliśmy się od dzieciaka, mieszkał na tym samym osiedlu i tyle. Nie pałaliśmy do siebie jakąś wielką sympatią, byliśmy tylko na „cześć”.
– A tak w ogóle to, co tam porabiasz? – spytał Igor, zmieniając kierunek rozmowy, jakby czytał w moich myślach.
– Próbuję coś napisać.
– I jak ci idzie?
– O to chodzi, że nie idzie.
– To słabo. Może wreszcie się jakoś odblokujesz czy coś.
– Może.
– A Pola w domu?
– Nie. Ostatnio bardzo mało czasu spędza w naszym nowym, cudownym domu – oświadczyłem, kładąc wyraźny nacisk na przedostatnie słowa.
– Kurde, to kiepsko.
– No – jęknąłem.
– Jak tak dalej pójdzie, to i ty zaczniesz szukać żony na tym Rinderze – zażartował.
– Tinderze – poprawiłem go i ciągnąłem: – Na razie nie mam zamiaru szukać nowej kobiety.
Naprawdę nie chciałem, aby moje małżeństwo z Polą się skończyło. Podświadomie przeczuwałem, że to może nastąpić, jeśli o nie nie zawalczymy. Razem.
– Dobra, kończę, stary. Wpadaj do nas, jak się będziesz nudził. Nasze drzwi zawsze są dla ciebie otwarte, pamiętaj o tym.
– Będę. Na razie – pożegnałem się szybko.
Po skończonej rozmowie telefonicznej zdałem sobie sprawę, że jedynymi osobami, z którymi mogłem normalnie pogawędzić bez złości, irytacji, niezrozumienia i narzucania mi swojej woli, to byli właśnie Igor i jego żona Ola.
Nie potrafiłem już konwersować z własną małżonką. Już nie rozmawiamy tak jak kiedyś. Staliśmy się dla siebie oziębli, a najgorsze w tym wszystkim było to, że Pola nie chciała tego zmienić. Czułem, że nie miała takiej potrzeby. Ta świadomość bolała mnie coraz bardziej i raniła moje serce.
Doświadczałem niewyobrażalnego smutku spowodowanego wspomnieniami tego, jak kiedyś wraz z żoną potrafiliśmy gadać o tym, co nas martwiło, czego się obawialiśmy, co nas cieszyło i sprawiało ogromną radość. Śmialiśmy się ze swych żartobliwych, niekiedy nawet kąśliwych uwag. A teraz jej niegdyś uszczypliwe docinki stały się jadowite i nie było w nich krzty żartu.
Miło byłoby z kimś tak po prostu porozmawiać. Przeprowadzić rozmowę, wiedząc, że ta osoba tego chce, i nie robi tego na odczepne.
Polu, co się z nami stało?
Co się stało z naszą miłością, którą obiecywaliśmy sobie do końca naszych dni, a nawet dzień dłużej?
Co się takiego stało?
Spędzając samotnie wieczór, zasnąłem w pustym łóżku, czując się jeszcze bardziej osamotniony.