- W empik go
Jak meble uciekły z domu - ebook
Jak meble uciekły z domu - ebook
Czy źle traktowane meble mogą sobie tak po prostu wyjść z domu i wyruszyć na poszukiwanie nowego? Oczywiście, że tak. Najlepszym przykładem na to jest właśnie ta historia. Jednak, jak się okazuje, ucieczka to nie taka prosta rzecz. Meble po drodze przeżywają wiele przygód, które nie zawsze są przyjemne. Czy wreszcie uda się im odnaleźć prawdziwy dom, w którym będą szanowane i doceniane? To pełna humoru opowieść, która jest dowodem na to, że marzenia się spełniają, a prawdziwa przyjaźń przetrwa najtrudniejsze chwile.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7859-871-8 |
Rozmiar pliku: | 2,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Tego już za wiele! – wrzasnął rozwścieczony taboret, bo kot Marcela zrobił mu pazurami cztery długie rysy. – Zmiataj stąd! No już, ty wstrętny kocurze! Jak ta noga teraz wygląda? Ach, w tym domu nie mają żadnego szacunku do mebli.
Taboret tak się rozzłościł, że aż się przewrócił i przygniótł kotu ogon. Przerażone zwierzę narobiło tyle krzyku, że natychmiast zbiegła się cała rodzina. Marcel wziął na ręce swojego ulubieńca, a winą za ten wypadek obarczył taboret. Twierdził, że strasznie się on chwieje, gdyż ma za krótką nogę i najlepiej było by go wyrzucić na śmietnik.
– Sam masz za krótką nogę – mruknął przez zęby taboret. – To ta wasza podłoga jest krzywa, a nie moje nogi. I mógłbyś wreszcie wyrzucić za drzwi tego kocura, bo następnym razem odgryzę mu ten zapchlony ogon.
– Ale mu wygarnąłeś – powiedziała stojąca w przedpokoju komoda. – Wiesz, ja też już mam tego wszystkiego po dziurki w nosie. Nie masz pojęcia, co oni do mnie wrzucają. Już mnie od tego ciągłego wkładania i wyjmowania wszystkie szuflady bolą. I nikt nawet nie pomyśli, aby nasmarować skrzypiące zawiasy. Co za ludzie, myślą wyłącznie o sobie.
– A co ja mam powiedzieć? – wtrącił się stół. – Cały kleję się od gum do żucia, które Marcel przykleja przed obiadem. I nikt nie raczy zajrzeć pod blat, aby sprawdzić, co się tam dzieje. W dodatku ciągle coś rozlewają. A ostatnio nawet pan Feliks wysypał pieprz z pieprzniczki. Myślałem, że jak kichnę, to cały obiad wyląduje na suficie. Z trudem się powstrzymałem. Trzeba coś z tym zrobić.
– Racja! – krzyknął z pokoju fotel. – Ja też mam już dosyć tych okruchów po jedzeniu, które zostawia pan Feliks. A potem puszcza te okropne bąki.
– A fe! O fuj! Ojej! – odezwały się meble.
I na tym się skończyło, bo rodzina właśnie zasiadała do śniadania.
Po śniadaniu cała rodzina państwa Raczkowskich wyjechała z domu i wszystko wskazywało na to, że nie wrócą przed wieczorem. Zatem meble miały sporo czasu, aby się naradzić i ułożyć plan. Jaki? Ucieczki, oczywiście. Tak, tak, meble chciały uciec z domu i znaleźć sobie nowy. Taki, w którym zostaną docenione. Domu, w którym będą o nie dbać. Albo wcale nie będą szukać domu, tylko podróżować sobie po świecie? To się jeszcze okaże.
– Wszyscy już są? – zapytała komoda, która stanęła na środku salonu.
– Nie, brakuje taboretu – zauważył stół.
– Taboret! Taboret, gdzie ty się podziewasz?
– Zaraz do was dołączę! – krzyknął z kuchni taboret, który kończył upychać kota w koszu na śmieci.
– Co się tam dzieje? – stół słysząc głośne miauczenie, postanowił to sprawdzić. – Co ty wyprawiasz? Zostaw tego kocura, bo przysporzysz sobie kłopotów.
Taboret posłuchał przyjaciela i puścił kota, a ten natychmiast wyskoczył z kosza i pędem pobiegł po schodach na górę. Tymczasem w salonie toczyła się poważna rozmowa.
– Teraz albo nigdy – oznajmiła komoda.
– Co teraz albo nigdy? – zapytał taboret, wchodząc do salonu.
– Uciekamy stąd, i to zaraz.
– Tak nagle? A to nie jest zbyt ryzykowne? Może jeszcze to przedyskutujemy. – Stół miał wątpliwości, czy to na pewno dobry pomysł.
– A nad czym tu dyskutować? Po prostu opuszczamy ten dom i już. W końcu żyje się tylko raz. – Komoda była zdecydowana na ucieczkę.
– No dobrze, tylko dokąd pójdziemy? W którą stronę? – zapytał taboret.
– Zapytajmy regału. Ten ciągle siedzi w książkach, więc na pewno wie co nieco o świecie – zaproponowała komoda.
– Taa... – Zwątpił taboret. – Regał siedzi w książkach, ale jak dotąd żadnej nie przeczytał.
– No, no – oburzył się regał, który dotychczas siedział cicho w kącie. – Wypraszam sobie. Przeczytałem książkę kucharską, powieść fantastyczną i słownik języka chińskiego.
– A atlas geograficzny? – wtrącił taboret.
– No, właśnie atlasu jeszcze nie przeczytałem.
– A mapę drogową? – dodał stół.
– No, tego też nie – speszył się regał.
– To przynajmniej zagadaj coś po chińsku.
– Yy... Ee...
– A nie mówiłem? Regał nic nie wie o świecie.
– Ale jeszcze przeczytałem podręcznik pierwszej pomocy – próbował się bronić.
– Tylko po co nam pierwsza pomoc?
– W razie jakiegoś wypadku. Dzięki temu będziecie wiedzieć, jak opatrzyć ranę.
– I co? Może rozbiję sobie kolano i poleje mi się krew? – zadrwił stół. – Regał, człowieku obudź się. Przecież meble nie mają krwi. Co najwyżej mogą nas zaatakować korniki! – I wszyscy ryknęli śmiechem.
– A jeśli złamiesz nogę? – Mądrzył się regał.
– To proste, wbijemy gwóźdź i po sprawie.
Regał już więcej się nie odezwał.
– Ale zaraz, zaraz. Co znaczy „wy będziecie mieć wypadek”? Przecież idziesz z nami – powiedział fotel.
– O nie. Ja zostaję. Mam jeszcze sporo książek do przeczytania.
– Ja też zostaję – odezwała się szafa. – Nigdzie nie będę miała tyle strojów, co tutaj.
– Więc jaki problem? Zabierzesz je ze sobą. – Taboret znalazł wyjście z sytuacji.
– Nie ma mowy. Nie będę taszczyć takiego ciężaru. Zostaję i już.
– No dobrze. W takim razie, kto idzie?
Na ucieczkę zdecydowały się cztery meble: komoda, taboret, stół i fotel. W domu został zaczytany regał, szafa strojnisia, wiecznie zaspane łóżko i cała reszta, która nie miała ochoty na żadne przygody.