- W empik go
Jak pies z kotem - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 marca 2018
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Jak pies z kotem - ebook
Historie prawdziwe, legendy i mity, których bohaterami są psy i koty. Wierszowane opowieści, kończące się sennikiem z bohaterami. Pozycja obowiązkowa dla miłośników zwierząt.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8126-814-1 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wstęp
Historie tu są prawdziwe,
psy i koty bardzo znane,
legendy, sławy i mity,
wszystko to wierszem spisane.
A jeśli ta książka nuży
i sen nad nią Was ogarnie,
to na końcu sennik macie,
sprawdźcie czy skończycie marnie.
Jeśli kochasz psy i koty,
ta pozycja jest dla Ciebie,
powinieneś ją przeczytać,
by odzyskać wiarę w siebie.
Bo natura tu zwierzęca,
to przeważnie pozytywy,
mocne cechy charakteru,
bohaterstwa czasem zrywy.
Więc polecam Wam serdecznie,
odrobinę kociej duszy,
która wraz z psim dobrym węchem
może serce Wasze wzruszy.
Historie prawdziwe
Dżok
Był średniej wielkości,
Futro podpalane,
Przez Rondo Grunwaldzkie
Szedł ze swoim panem.
Było wtedy lato
Dziewięćdziesiąt jeden,
Słońce grzało mocno
Jakby to był eden.
Mężczyzna się zachwiał
Rażony zawałem,
Wezwano karetkę,
Przyjechała „cwałem”.
Lecz psa nie zabrała,
Jego pan nie przeżył,
Pies został na rondzie,
Ból wyciem uśmierzył.
Dzień przeszedł, noc przeszła,
Wkrótce tydzień minął,
Pies na środku ronda
W kuleczkę się zwinął.
Czekał pana swego
Niesiony wiernością,
Żywił się resztkami,
Wyrzuconą kością.
Raz upał, raz burza,
A on ciągle czeka,
Targany tęsknotą
Za ręką człowieka.
A jednak nieufny
I chwała mu za to,
Nie dał się zniewolić
I tak przetrwał lato.
Ludzi ze schroniska
Wyprowadzał w pole,
Aby w dniu następnym
Przedłużyć niedolę.
Jesień tak minęła
I nastała zima,
Stał się już legendą,
Mróz się go nie ima.
Kraków żył historią
Tego psa czarnego,
Który był symbolem
Zwierzęcia wiernego.
W prasie artykuły,
Okładka w „Przekroju”,
A on wciąż na rondzie
W swym trudzie i znoju.
Pani Maria Miller
Co dzień go karmiła,
Wkrótce zaufanie
Psa Dżoka zdobyła.
Ona miała Kajtka,
Kundelka swojego,
Który wkrótce został
Psim Dżoka kolegą.
I po równym roku,
W końcu losu ścieżka
Prowadzi do domu,
Gdzie z Marią zamieszkał.
Tak sześć lat minęło,
Pani Maria zmarła,
A tęsknota Dżoka
Całkiem już rozdarła.
Trafił do schroniska,
Lecz tam nie był długo,
Płot podkopał nocą,
No i „poszedł w długą”.
Przy Borku Fałęckim
Tory tramwajowe,
Tam go śmierć spotkała,
Nic więcej nie powiem.
…
Wiślane Bulwary
Zaraz pod Wawelem,
Tam dziś jego pomnik,
On był przyjacielem.
Łezkę dziś uronię
Nad jego niedolą,
Bo niedola zwierząt
Jest w mym oku solą.
Balto
Zima w Nome na Alasce,
Tuzin dzieci schorowane,
Rok to był dwudziesty piąty,
Całe miasto zasypane.
Miastu grozi epidemia,
Służba zdrowia przerażona,
A najbliższa porcja leków
O mil sześćset oddalona.
W wirze arktycznych zamieci
Odcięte drogi i rzeki,
Zaufano psim zaprzęgom
Wysyłając je po leki.
Silny mróz i huragany
Drogę bardzo utrudniały,
Psy po pomoc brnęły śniegiem,
Choć im łapy zamarzały.
Pierwszy po lek dotarł Balto,
On zaprzęgu był liderem,
Gunnar Kassen to pan jego,
Był zaprzęgu właścicielem.
W kilka godzin (gdy wracali),
Gunnar oślepł w blasku śniegu,
Mógł zaufać tylko Balto,
A on pędził w pełni biegu.
Pies bezbłędnie znalazł drogę,
Ratując tym życie dzieci,
W sześć dni drogę tę pokonał,
W silnych mrozach i zamieci.
W Nowym Jorku, w Central Parku,
Balto pomnik postawiono,
Wytrwałości i wierności
Symbol… tak właśnie uczczono.
Hachikō
Hachiko rasy akita,
To pies był pana Ueno,
Profesora tokijskiego
Z wydziału rolniczego.
Kiedy nagle śmierć zabrała
Jego pana w miejscu pracy,
On codziennie po kolacji
Czekał na niego na stacji.
I tak dziesięć lat minęło
Na czekaniu tu w Shibuya,
Pomnik psa (jego wierności),
Powstał w jego obecności.
Pies legendą tak owiany,
Że gdy szczek odnaleziono
Zapisany gdzieś taśmami,
To go w radiu odtworzono.
Lat sześćdziesiąt po psa śmierci,
Tłum słuchaczy tutaj czeka,
Zgromadzonych, by usłyszeć
Jak wierny Hachiko szczeka.
Dżulbars
Druga wojna światowa,
Zawierucha wojenna,
Miny i niewybuchy
To ludności gehenna.
Związek Radziecki tworzy
Batalion psich saperów,
Jest rok czterdziesty czwarty,
Stalin u władzy sterów.
A jego imię Dżulbars,
Pies saperski szkolony,
W ciągu jednego roku
Znalazł pocisków tony.
Ponad sto niewybuchów,
A min kilka tysięcy
I nigdy go nie zawiódł
Jego instynkt zwierzęcy.
Odznaczony medalem
„Za zasługi bojowe”,
Pod koniec wojny ranny
Utracił swoje zdrowie.
Nie mógłby maszerować
W defiladzie zwycięstwa,
Lecz rozkazem Stalina
W uznaniu swego męstwa,
Był niesiony na rękach,
Na płaszczu najwyższego.
Płaszcz samego Stalina,
Bruk Placu Czerwonego.
Greyfriars Bobby
Jego pan był ogrodnikiem,
W Edynburgu z żoną mieszkał,
Lecz gdy pracy mu zabrakło
Znaleźć innej nie omieszkał.
Jako konstabl się zatrudnił,
Wtedy też kupił Bobbiego,
Psa małego rasy terrier,
By mieć towarzysza swego.
Razem w nocy stróżowali,
Lecz pan jego zachorował,
Gruźlica go pokonała,
Ksiądz już w lutym go pochował.
Bobby miał wtedy dwa lata,
W dniu następnym po pogrzebie
Zjawił się na grobie pana,
Uznał, że pan jest w potrzebie.
Aż czternaście lat pilnował
Tutaj ciała pana swego,
Wierny panu był do końca,
Zmarł przy płycie grobu jego.
Tam też został pochowany,
W bramie obok grobu pana,
Jak się słucha tej historii,
W sercu się otwiera rana.
Dzisiaj płytę ma nagrobną
I fontannę postawioną
Ze statuą swej postaci,
Ręką Brody’ego zrobioną.
Gunner
W czasie wojny światowej
(To w Australii się działo),
Po japońskim nalocie,
Dwóch żołnierzy spotkało
Na stołówce bazy RAAFu,
Psa co łapę miał złamaną.
Pies półroczny, czarno-biały,
Niczym duch przed nimi stanął.
Aby mógł być opatrzony
Przez lekarza szpitalnego,
Szybko imię wymyślili,
Gunnerem nazwali jego.
To po polsku jest bombardier,
Najniższa ranga wojskowa,
Cztery zera dostał numer,
Wkrótce też obroża nowa.
Pies był w traumie po nalocie,
Szybko spokój odzyskuje,
Kiedy nagle dnia pewnego
Szczeka, piszczy, podskakuje.
Wkrótce nalot był ponowny,
Znowu bomby i ostrzały,
Od tej pory psie szczekania
Przed nalotem ostrzegały.
Swoim słuchem rozpoznaje
Samoloty (nie dasz wiary)
I ostrzega przed wrogimi
Kwadrans wcześniej niż radary.
Na znak jego dźwięczy alarm,
Bo on swoim zachowaniem,
Wśród żołnierzy tej jednostki
Zdobył sobie zaufanie.
Łajka
Smutna tego psa historia,
Musiał skonać w samotności,
Był skazany na zagładę
W imię „dobra dla ludzkości”.
Chadzał ulicami Moskwy,
Aż któregoś dnia złapany,
W celach stricte naukowych,
Do lotnictwa przekazany.
Tu w zakładzie medycyny
Doświadczeniom był poddany,
Czy przetrzyma trudy lotu,
W kosmos miał zostać wysłany.
Powrotu nie przewidziano,
Więc skazany na zagładę,
Po dwudziestu dniach pobytu,
Dostać trutkę miał wraz z jadłem.
Siedem godzin, tyle przeżył,
Aby umrzeć tam z przegrzania,
Aby człowiek mógł się chwalić
Jakie zrobił dokonania.
Pickles
W sześćdziesiątym szóstym
Mistrzostwa w Londynie,
Gdy Puchar Rimeta
Wprost z wystawy ginie.
To mistrzostwa świata
W piłce nożnej były,
A ręce złodzieja
Puchar gdzieś ukryły.
Tydzień po zdarzeniu
Na spacer wraz z panem,
Wyrusza kundelek,
Nie był piłki fanem.
Szedł przy żywopłocie,
Gdy poczuł podnietę,
Historie tu są prawdziwe,
psy i koty bardzo znane,
legendy, sławy i mity,
wszystko to wierszem spisane.
A jeśli ta książka nuży
i sen nad nią Was ogarnie,
to na końcu sennik macie,
sprawdźcie czy skończycie marnie.
Jeśli kochasz psy i koty,
ta pozycja jest dla Ciebie,
powinieneś ją przeczytać,
by odzyskać wiarę w siebie.
Bo natura tu zwierzęca,
to przeważnie pozytywy,
mocne cechy charakteru,
bohaterstwa czasem zrywy.
Więc polecam Wam serdecznie,
odrobinę kociej duszy,
która wraz z psim dobrym węchem
może serce Wasze wzruszy.
Historie prawdziwe
Dżok
Był średniej wielkości,
Futro podpalane,
Przez Rondo Grunwaldzkie
Szedł ze swoim panem.
Było wtedy lato
Dziewięćdziesiąt jeden,
Słońce grzało mocno
Jakby to był eden.
Mężczyzna się zachwiał
Rażony zawałem,
Wezwano karetkę,
Przyjechała „cwałem”.
Lecz psa nie zabrała,
Jego pan nie przeżył,
Pies został na rondzie,
Ból wyciem uśmierzył.
Dzień przeszedł, noc przeszła,
Wkrótce tydzień minął,
Pies na środku ronda
W kuleczkę się zwinął.
Czekał pana swego
Niesiony wiernością,
Żywił się resztkami,
Wyrzuconą kością.
Raz upał, raz burza,
A on ciągle czeka,
Targany tęsknotą
Za ręką człowieka.
A jednak nieufny
I chwała mu za to,
Nie dał się zniewolić
I tak przetrwał lato.
Ludzi ze schroniska
Wyprowadzał w pole,
Aby w dniu następnym
Przedłużyć niedolę.
Jesień tak minęła
I nastała zima,
Stał się już legendą,
Mróz się go nie ima.
Kraków żył historią
Tego psa czarnego,
Który był symbolem
Zwierzęcia wiernego.
W prasie artykuły,
Okładka w „Przekroju”,
A on wciąż na rondzie
W swym trudzie i znoju.
Pani Maria Miller
Co dzień go karmiła,
Wkrótce zaufanie
Psa Dżoka zdobyła.
Ona miała Kajtka,
Kundelka swojego,
Który wkrótce został
Psim Dżoka kolegą.
I po równym roku,
W końcu losu ścieżka
Prowadzi do domu,
Gdzie z Marią zamieszkał.
Tak sześć lat minęło,
Pani Maria zmarła,
A tęsknota Dżoka
Całkiem już rozdarła.
Trafił do schroniska,
Lecz tam nie był długo,
Płot podkopał nocą,
No i „poszedł w długą”.
Przy Borku Fałęckim
Tory tramwajowe,
Tam go śmierć spotkała,
Nic więcej nie powiem.
…
Wiślane Bulwary
Zaraz pod Wawelem,
Tam dziś jego pomnik,
On był przyjacielem.
Łezkę dziś uronię
Nad jego niedolą,
Bo niedola zwierząt
Jest w mym oku solą.
Balto
Zima w Nome na Alasce,
Tuzin dzieci schorowane,
Rok to był dwudziesty piąty,
Całe miasto zasypane.
Miastu grozi epidemia,
Służba zdrowia przerażona,
A najbliższa porcja leków
O mil sześćset oddalona.
W wirze arktycznych zamieci
Odcięte drogi i rzeki,
Zaufano psim zaprzęgom
Wysyłając je po leki.
Silny mróz i huragany
Drogę bardzo utrudniały,
Psy po pomoc brnęły śniegiem,
Choć im łapy zamarzały.
Pierwszy po lek dotarł Balto,
On zaprzęgu był liderem,
Gunnar Kassen to pan jego,
Był zaprzęgu właścicielem.
W kilka godzin (gdy wracali),
Gunnar oślepł w blasku śniegu,
Mógł zaufać tylko Balto,
A on pędził w pełni biegu.
Pies bezbłędnie znalazł drogę,
Ratując tym życie dzieci,
W sześć dni drogę tę pokonał,
W silnych mrozach i zamieci.
W Nowym Jorku, w Central Parku,
Balto pomnik postawiono,
Wytrwałości i wierności
Symbol… tak właśnie uczczono.
Hachikō
Hachiko rasy akita,
To pies był pana Ueno,
Profesora tokijskiego
Z wydziału rolniczego.
Kiedy nagle śmierć zabrała
Jego pana w miejscu pracy,
On codziennie po kolacji
Czekał na niego na stacji.
I tak dziesięć lat minęło
Na czekaniu tu w Shibuya,
Pomnik psa (jego wierności),
Powstał w jego obecności.
Pies legendą tak owiany,
Że gdy szczek odnaleziono
Zapisany gdzieś taśmami,
To go w radiu odtworzono.
Lat sześćdziesiąt po psa śmierci,
Tłum słuchaczy tutaj czeka,
Zgromadzonych, by usłyszeć
Jak wierny Hachiko szczeka.
Dżulbars
Druga wojna światowa,
Zawierucha wojenna,
Miny i niewybuchy
To ludności gehenna.
Związek Radziecki tworzy
Batalion psich saperów,
Jest rok czterdziesty czwarty,
Stalin u władzy sterów.
A jego imię Dżulbars,
Pies saperski szkolony,
W ciągu jednego roku
Znalazł pocisków tony.
Ponad sto niewybuchów,
A min kilka tysięcy
I nigdy go nie zawiódł
Jego instynkt zwierzęcy.
Odznaczony medalem
„Za zasługi bojowe”,
Pod koniec wojny ranny
Utracił swoje zdrowie.
Nie mógłby maszerować
W defiladzie zwycięstwa,
Lecz rozkazem Stalina
W uznaniu swego męstwa,
Był niesiony na rękach,
Na płaszczu najwyższego.
Płaszcz samego Stalina,
Bruk Placu Czerwonego.
Greyfriars Bobby
Jego pan był ogrodnikiem,
W Edynburgu z żoną mieszkał,
Lecz gdy pracy mu zabrakło
Znaleźć innej nie omieszkał.
Jako konstabl się zatrudnił,
Wtedy też kupił Bobbiego,
Psa małego rasy terrier,
By mieć towarzysza swego.
Razem w nocy stróżowali,
Lecz pan jego zachorował,
Gruźlica go pokonała,
Ksiądz już w lutym go pochował.
Bobby miał wtedy dwa lata,
W dniu następnym po pogrzebie
Zjawił się na grobie pana,
Uznał, że pan jest w potrzebie.
Aż czternaście lat pilnował
Tutaj ciała pana swego,
Wierny panu był do końca,
Zmarł przy płycie grobu jego.
Tam też został pochowany,
W bramie obok grobu pana,
Jak się słucha tej historii,
W sercu się otwiera rana.
Dzisiaj płytę ma nagrobną
I fontannę postawioną
Ze statuą swej postaci,
Ręką Brody’ego zrobioną.
Gunner
W czasie wojny światowej
(To w Australii się działo),
Po japońskim nalocie,
Dwóch żołnierzy spotkało
Na stołówce bazy RAAFu,
Psa co łapę miał złamaną.
Pies półroczny, czarno-biały,
Niczym duch przed nimi stanął.
Aby mógł być opatrzony
Przez lekarza szpitalnego,
Szybko imię wymyślili,
Gunnerem nazwali jego.
To po polsku jest bombardier,
Najniższa ranga wojskowa,
Cztery zera dostał numer,
Wkrótce też obroża nowa.
Pies był w traumie po nalocie,
Szybko spokój odzyskuje,
Kiedy nagle dnia pewnego
Szczeka, piszczy, podskakuje.
Wkrótce nalot był ponowny,
Znowu bomby i ostrzały,
Od tej pory psie szczekania
Przed nalotem ostrzegały.
Swoim słuchem rozpoznaje
Samoloty (nie dasz wiary)
I ostrzega przed wrogimi
Kwadrans wcześniej niż radary.
Na znak jego dźwięczy alarm,
Bo on swoim zachowaniem,
Wśród żołnierzy tej jednostki
Zdobył sobie zaufanie.
Łajka
Smutna tego psa historia,
Musiał skonać w samotności,
Był skazany na zagładę
W imię „dobra dla ludzkości”.
Chadzał ulicami Moskwy,
Aż któregoś dnia złapany,
W celach stricte naukowych,
Do lotnictwa przekazany.
Tu w zakładzie medycyny
Doświadczeniom był poddany,
Czy przetrzyma trudy lotu,
W kosmos miał zostać wysłany.
Powrotu nie przewidziano,
Więc skazany na zagładę,
Po dwudziestu dniach pobytu,
Dostać trutkę miał wraz z jadłem.
Siedem godzin, tyle przeżył,
Aby umrzeć tam z przegrzania,
Aby człowiek mógł się chwalić
Jakie zrobił dokonania.
Pickles
W sześćdziesiątym szóstym
Mistrzostwa w Londynie,
Gdy Puchar Rimeta
Wprost z wystawy ginie.
To mistrzostwa świata
W piłce nożnej były,
A ręce złodzieja
Puchar gdzieś ukryły.
Tydzień po zdarzeniu
Na spacer wraz z panem,
Wyrusza kundelek,
Nie był piłki fanem.
Szedł przy żywopłocie,
Gdy poczuł podnietę,
więcej..