Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jak rozmawiać z nieznajomymi. Co powinniśmy wiedzieć o ludziach, o których nic nie wiemy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
12 lutego 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
39,99

Jak rozmawiać z nieznajomymi. Co powinniśmy wiedzieć o ludziach, o których nic nie wiemy - ebook

Długo oczekiwana nowa książka Malcolma Gladwella – autora światowych bestsellerów Punkt przełomowy, "Błysk!" i "Poza schematem".

Numer 1 na liście bestsellerów „New York Timesa”.

Tym razem Gladwell przygląda się temu, co dzieje się, kiedy spotykamy nieznajomych. I czemu tak często rozmowy z nimi kończą się niepowodzeniem.

Jak to możliwe, że brytyjski premier Chamberlain uznał Hitlera za osobę godną zaufania?

Czy można winić serial Przyjaciele za to, że mylimy się w ocenie drugiego człowieka?

Jakim cudem Fidel Castro robił z CIA durnia przez całe pokolenie?

Sprawa Amandy Knox, oszustwa Berniego Madoffa, samobójstwo Sylvii Plath – to tylko niektóre z fascynujących opowieści, jakie w swojej nowej książce serwuje Malcolm Gladwell. Autor zabiera nas w niezwykłą wyprawę w świat wielkiej historii, głośnych wydarzeń medialnych i najnowszych osiągnięć psychologii, aby pokazać, co idzie nie tak, gdy spotykamy się z nieznajomymi. Czemu tak często rozmowy z nimi kończą się niepowodzeniem lub konfliktem?

Co tak naprawdę powinniśmy wiedzieć o ludziach, o których nic nie wiemy?

"Jak rozmawiać z nieznajomymi" to najlepszy poradnik na nasze trudne czasy.

Kategoria: Zarządzanie i marketing
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-7217-0
Rozmiar pliku: 1,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Od autora

Wiele lat temu, kiedy moi rodzice przyjechali do mnie do Nowego Jorku w odwiedziny, postanowiłem zarezerwować im pokój w hotelu Mercer. Zrobiłem to trochę dla hecy. Mercer to hotel szykowny i ekskluzywny, miejsce tego rodzaju, w jakim zatrzymują się sławni i podziwiani. Rodzice – a zwłaszcza ojciec – w ogóle nie zwracali na takie rzeczy uwagi. Ojciec nie oglądał telewizji, nie chodził do kina ani nie słuchał muzyki popularnej. Zapewne myślał, że magazyn „People” to pismo antropologiczne. Znał się na bardzo konkretnych dziedzinach: matematyce, ogrodnictwie i Biblii.

Przyszedłem po rodziców do hotelu, żeby ich zabrać na kolację, i spytałem ojca, jak mu minął dzień.

– Wspaniale! – odparł.

Okazało się, że spędził popołudnie, konwersując z jakimś człowiekiem w hotelowym lobby. Było to dość typowe zachowanie ojca. Lubił gawędzić z nieznajomymi.

– O czym rozmawialiście? – zapytałem.

– O ogrodnictwie! – odparł ojciec.

– Jak ten człowiek się nazywał?

– Och, nie mam pojęcia. Ale ciągle podchodzili do niego ludzie, żeby mu zrobić zdjęcie, i dawali mu takie karteczki do podpisania.

Jeśli czyta to jakiś hollywoodzki gwiazdor, który pamięta pogawędkę sprzed lat z brodatym Anglikiem w lobby hotelu Mercer, proszę o kontakt.

Dla wszystkich innych zaś niech to będzie lekcja. Czasami najlepsze rozmowy z nieznajomymi to te, w których pozwalamy nieznajomemu pozostać nieznajomym.Rozdział 1
Zemsta Fidela Castro

1Ostatnią placówką, na którą wysłano Florentina Aspillagę, była Bratysława w ówczesnej Czechosłowacji. Działo się to w 1987 roku, dwa lata przed końcem istnienia żelaznej kurtyny. Aspillaga prowadził firmę konsultingową Cuba Tecnica, która teoretycznie miała coś wspólnego z handlem. W rzeczywistości była przykrywką. Aspillaga zaś okazał się wysokim stopniem oficerem kubańskiego wywiadu (DGI).

Dwa lata wcześniej Aspillaga zdobył tytuł oficera roku kubańskich służb specjalnych. Dostał napisany odręcznie list pochwalny od samego Fidela Castro. Służył swojemu krajowi, zdobywając wyróżnienia i odznaczenia, w Moskwie, Angoli i Nikaragui. Był gwiazdą. W Bratysławie kierował siatką kubańskich agentów w regionie.

Jednak w trakcie tego miarowego pięcia się po szczeblach kariery w służbach wywiadowczych gdzieś po drodze zaczął tracić złudzenia. Patrzył, jak Castro przemawia w Angoli, świętując zwycięstwo komunistycznej rewolucji, i był zbulwersowany arogancją i narcyzmem kubańskiego przywódcy. Zanim oddelegowano go do Bratysławy w 1986 roku, te wątpliwości zdążyły się pogłębić.

Zaplanował ucieczkę na 6 czerwca 1987 roku. Był to wyrafinowany hermetyczny żart. Tego dnia przypadała rocznica założenia kubańskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, wszechpotężnego organu zarządzającego służbami szpiegowskimi kraju. Jeśli pracowało się w DGI, to 6 czerwca na ogół się świętowało: przemówienia, przyjęcia, ceremonie ku czci aparatu wywiadowczego Kuby. Aspillaga chciał, żeby jego zdrada dotknęła wszystkich do żywego.

Spotkał się ze swoją dziewczyną Martą w parku w śródmieściu Bratysławy. Było sobotnie popołudnie. Marta też była Kubanką, jedną z tysięcy osób z tego kraju pracujących w czechosłowackich fabrykach. Jej paszport, tak jak paszporty wszystkich Kubańczyków w jej sytuacji, znajdował się w kubańskiej ambasadzie w Pradze. Aspillaga musiał ją przemycić przez granicę. Miał rządową mazdę. Wyrzucił z bagażnika koło zapasowe, wywiercił w podłodze dziurkę zapewniającą wentylację i kazał dziewczynie wejść do środka.

Europa Wschodnia była wtedy jeszcze odgrodzona od reszty kontynentu. Podróżowanie między Wschodem a Zachodem podlegało ścisłym ograniczeniom. Ale z Bratysławy było blisko samochodem do Wiednia, a Aspillaga już wcześniej tam jeździł. Na granicy dobrze go znali, miał paszport dyplomatyczny. Straż graniczna przepuściła go bez sprawdzania.

W Wiedniu razem z Martą porzucili mazdę, złapali taksówkę i stawili się przed bramą ambasady Stanów Zjednoczonych. Była sobota wieczorem. Wszyscy wyżsi rangą pracownicy poszli już do domu. Aspillaga jednak nie miał problemu, by zwrócić na siebie uwagę strażnika: „Jestem oficerem prowadzącym z kubańskiego wywiadu. Jestem _comandante_.

W szpiegowskim fachu coś takiego, co zrobił Aspillaga w Wiedniu, nazywa się _walk-in_: funkcjonariusz wywiadu jednego kraju pojawia się niespodziewanie na progu rezydentury wywiadu innego państwa. A Florentino „Tiny” Aspillaga był jednym z najsłynniejszych _walk-ins_ okresu zimnej wojny. To, co wiedział o Kubie – i o jej bliskim sojuszniku, Związku Radzieckim – było tak istotne i poufne, że po jego ucieczce jego byli pracodawcy z kubańskiej agencji szpiegowskiej dwukrotnie go wytropili i próbowali zlikwidować. Dwukrotnie im się wymknął. Od tamtej pory Aspillaga dał znak życia tylko raz. Spotkał się z Brianem Latellem, wieloletnim szefem latynoamerykańskiego biura CIA.

Latell dostał cynk od tajnego agenta, który odgrywał rolę pośrednika Aspillagi. Najpierw zobaczył się właśnie z tym pośrednikiem, w restauracji w Coral Gables, tuż pod Miami. Tam otrzymał instrukcje, żeby spotkać się z byłym szpiegiem gdzie indziej, bliżej miejsca, w którym mieszkał Aspillaga pod zmienionym nazwiskiem. Latell wynajął apartament w anonimowym hotelu i czekał na przybycie Tiny’ego.

– Jest młodszy ode mnie. Ja mam siedemdziesiąt pięć lat. On chyba ma tak pod siedemdziesiątkę – opowiadał Latell, wspominając to spotkanie. – Ale miał poważne problemy ze zdrowiem. Bo życie uciekiniera, z nową tożsamością, w obcym kraju, jest ciężkie.

Jednak, jak mówi Latell, chociaż schorowany, Aspillaga wciąż robił wrażenie. Było wyraźnie widać, jakim człowiekiem musiał być w młodszych latach: szczupłym, charyzmatycznym, mającym w sobie pewną teatralność – zamiłowanie do ryzyka i wielkich emocjonalnych gestów. Wszedł do hotelowego apartamentu z pudełkiem w ręku. Postawił je na stole i odwrócił się do Latella.

– To wspomnienia, które spisałem niedługo po ucieczce – oznajmił. – Chcę to panu dać.

W pudełku, na stronach pamiętnika Aspillagi, kryła się historia, która nie miała sensu.

2Po spektakularnym wejściu Aspillagi na teren amerykańskiej ambasady w Wiedniu przewieziono go samolotem do ośrodka przesłuchań w bazie U.S. Army w RFN. W tamtych latach ekspozytura amerykańskiego wywiadu działała z Sekcji Interesów Amerykańskich w Hawanie, pod szwajcarską flagą. (Kubańczycy mieli podobną placówkę – sekcję interesów zamiast ambasady – w Stanach Zjednoczonych). Przed rozpoczęciem przesłuchania Aspillaga oświadczył, że ma jedną prośbę: chciał, żeby CIA sprowadziła tu byłego szefa swojej stacji w Hawanie, nazywanego przez kubański wywiad el Alpinista.

Alpinista służył w CIA na całym świecie. Kiedy po upadku muru berlińskiego odtajniono niektóre akta KGB i Stasi (enerdowskiej tajnej policji), okazało się, że adeptów obu tych służb posyłano na kurs dotyczący Alpinisty. Był wzorowym agentem. Kiedyś usiłowali go skaptować oficerowie radzieckiego wywiadu: postawili przed nim – dosłownie – worki pieniędzy. Zbył ich, wyśmiał. Alpinista był nieprzekupny. Mówił po hiszpańsku jak Kubańczyk. Aspillaga miał go za wzór do naśladowania. Chciał się spotkać z Alpinistą twarzą w twarz.

– Byłem na misji w innym kraju, kiedy dostałem wiadomość, żeby jak najszybciej dotrzeć do Frankfurtu – wspomina Alpinista. (Chociaż już dawno odszedł z CIA, nadal woli występować tylko pod tym pseudonimem). – We Frankfurcie mieliśmy ośrodek dla uciekinierów. Powiedzieli mi, że jakiś facet wszedł do naszej ambasady w Wiedniu. Przyjechał z Czechosłowacji ze swoją dziewczyną w bagażniku, zrobił _walk-in_, i koniecznie chciał ze mną rozmawiać. Pomyślałem, że to jakieś wariactwo.

Alpinista pojechał prosto do ośrodka przesłuchań.

– W salonie siedziało czterech oficerów prowadzących – relacjonuje. – Powiedzieli, że Aspillaga jest w sypialni i kocha się ze swoją dziewczyną, jak to robi bez przerwy, odkąd się tu znalazł. W końcu, po pewnym czasie, mogłem wejść i z nim porozmawiać. Był chudy, kiepsko ubrany, jak na ogół bywali wtedy Kubańczycy i ludzie z Europy Wschodniej. Trochę niechlujny. Ale od razu było widać, że to bardzo bystry gość.

Wchodząc, Alpinista nie powiedział Aspilladze, kim jest. Starał się być ostrożny – Aspillaga był wielką niewiadomą. Wystarczyło jednak kilka minut, żeby „Tiny” zorientował się, z kim ma do czynienia. Chwila zaskoczenia, śmiech. Dwaj mężczyźni się objęli, po kubańsku.

– Po pięciu minutach rozmowy zaczęliśmy się zagłębiać w szczegóły. Kiedy się przesłuchuje takich gości, potrzebny jest ktoś, kto może potwierdzić ich wiarygodność – tłumaczy Alpinista. – Po prostu go więc zapytałem, co może mi powiedzieć o kubańskiej agenturze.

I tutaj okazało się, że Aspillaga ma w zanadrzu prawdziwą bombę, wiadomość, która wyciągnęła go zza żelaznej kurtyny i doprowadziła do bram ambasady w Wiedniu. CIA miała na Kubie siatkę szpiegów, których raporty, składane posłusznie oficerom prowadzącym, pomogły ukształtować wyobrażenie Ameryki o jej przeciwniku. Aspillaga wymienił nazwisko jednego z nich i oznajmił: „To podwójny agent. Pracuje dla nas”. W pokoju szok. Nikt nie miał o tym pojęcia. A Aspillaga mówił dalej. Wymienił kolejnego szpiega: „Też jest podwójnym agentem”. I jeszcze jednego, i następnego. Znał nazwiska, szczegóły. „Ten facet, którego zwerbowaliście na statku w Antwerpii, taki grubasek z wąsami? To podwójny agent. A ten, co kuleje i pracuje w ministerstwie obrony? Podwójny agent”. Ciągnął tak jeszcze długo, aż wymienił kilkadziesiąt nazwisk – właściwie całą amerykańską agenturę na Kubie. Wszyscy ci szpiedzy tak naprawdę pracowali dla Hawany, karmiąc CIA informacjami spreparowanymi przez Kubańczyków.

– Siedziałem i robiłem notatki – opowiada Alpinista. – Starałem się nie zdradzać emocji. Tego nas uczono. Ale serce biło mi jak szalone.

Aspillaga mówił o ludziach Alpinisty, szpiegach, z którymi pracował, kiedy stacjonował na Kubie jako młody, ambitny oficer wywiadu. Zaraz po przyjeździe do Hawany starał się wyciskać ze swoich źródeł jak najwięcej informacji.

– Nawet jeśli masz człowieka w kancelarii prezydenta tego czy tamtego kraju, ale nie możesz się z nim porozumieć, taki agent jest bezwartościowy – twierdzi Alpinista. – Uważałem, że warto się komunikować i wyciągnąć z niego, ile się da, zamiast czekać pół roku czy rok, aż się pojawi gdzieś indziej.

Teraz jednak okazywało się, że to wszystko była lipa.

– Muszę przyznać, że czułem taką awersję do Kuby, że mydlenie im oczu sprawiało mi dużą przyjemność – westchnął Alpinista melancholijnie. – A wyszło na to, że to wcale nie ja mydliłem oczy. To był trochę cios.

Alpinista wsiadł do wojskowego samolotu i poleciał razem z Aspillagą prosto do bazy lotniczej Andrews koło Waszyngtonu, gdzie spotkali się z szychami z działu latynoamerykańskiego.

– Sekcja kubańska zareagowała absolutnym szokiem i przerażeniem – wspomina. – Po prostu nie mogli uwierzyć, że są od tylu lat tak strasznie nabierani. To był wstrząs.

Na tym sprawa się nie skończyła. Kiedy Fidel Castro usłyszał, że Aspillaga poinformował CIA o ich upokorzeniu, postanowił dolać oliwy do ognia. Najpierw zebrał wszystkich niby-agentów CIA i wysłał ich w triumfalny objazd po całej Kubie. Następnie kubańska telewizja pokazała zdumiewający jedenastoodcinkowy dokument pod tytułem _La Guerra da la CIA contra Cuba_ – „Wojna CIA przeciwko Kubie”. Okazało się, że kubański wywiad filmował i nagrywał wszystko, co CIA robiła w tym kraju od co najmniej dziesięciu lat – jakby tworzył reality show. _Wyspa przetrwania: Kuba_. Film miał zaskakująco wysoką jakość. Zawierał zbliżenia i ciekawe ujęcia. Dźwięk – krystalicznie czysty: Kubańczycy musieli wcześniej wiedzieć o każdym tajnym miejscu spotkania i wysyłali tam techników, żeby założyli porządny podsłuch.

Na ekranie pokazano i podpisano nazwiskiem oficerów CIA, którzy teoretycznie mieli być głęboko pod przykrywką. Sfilmowano wszystkie nowoczesne amerykańskie gadżety szpiegowskie, nadajniki ukryte w teczkach i koszach piknikowych. Serial dokumentalny szczegółowo wyjaśniał, którą ławkę w parku oficerowie CIA wykorzystywali do komunikowania się ze swoimi źródłami i w jaki sposób używali koszul w różnych kolorach do sygnalizowania swoich kontaktów. Długie ujęcie pokazywało, jak oficer amerykańskiego wywiadu wpycha gotówkę i instrukcje do dużego, plastikowego „kamienia”. Na innym oficer CIA chował tajne dokumenty dla swoich agentów we wraku samochodu na złomowisku w Pinar del Río. Na jeszcze innym kolejny oficer szukał paczki w wysokiej trawie na poboczu szosy, podczas gdy jego żona niecierpliwiła się w samochodzie. Alpinista odegrał w dokumencie epizodyczną rólkę. Jego następca wypadł znacznie gorzej.

– Kiedy pokazali ten serial – twierdzi Alpinista – wyglądało to tak, jakby wszędzie łaził za nami ich facet z kamerą na ramieniu.

Gdy o dokumencie usłyszał szef oddziału FBI w Miami, zadzwonił do jednego z kubańskich urzędników i poprosił o kopię. Szybko przesłano zestaw kaset wideo, zadbano nawet o angielski dubbing. Najbardziej wyrafinowana służba wywiadowcza na świecie wyszła na idiotów.

3Dlaczego historia Florentina Aspillagi nie ma sensu? Co innego, gdyby Kubie udało się oszukać grupę niewychodzących z domu staruszków, jak to robią różni hochsztaplerzy. Ale Kubańczycy nabrali CIA, organizację, która problem rozumienia nieznajomych traktuje bardzo poważnie.

Każdy z tych podwójnych agentów miał założoną teczkę z zebraną obszerną dokumentacją. Alpinista twierdzi, że dokładnie ich sprawdził. Nie było żadnych oczywistych sygnałów alarmowych. Jak wszystkie agencje wywiadu CIA ma wydział – kontrwywiad – którego zadaniem jest monitorowanie własnych operacji pod kątem ewentualnej zdrady. Czego dopatrzył się kontrwywiad? Niczego.

Wracając do tego zdarzenia po latach, Latell potrafił tylko wzruszyć ramionami i stwierdzić, że widocznie Kubańczycy byli naprawdę dobrzy. „Mistrzowsko to rozegrali” – powiedział.

Fidel Castro wybrał podwójnych agentów, których podstawił na wabia. A wybrał ich genialnie . Niektórzy mieli przeszkolenie aktorskie. Jeden pozował na naiwniaka . Tak naprawdę był bardzo sprytnym, wyszkolonym oficerem wywiadu . No wiesz, taki gamoń. Jak on może być podwójnym agentem? Fidel to zaplanował w każdym szczególe. Sam jest najlepszym aktorem z nich wszystkich.

Alpinista twierdzi, że po prostu kubańska sekcja CIA pokpiła sprawę i dopuściła do zaniedbań. Wcześniej pracował w Europie Wschodniej, przeciwko Niemcom z NRD, i tam amerykańska agencja działała znacznie bardziej skrupulatnie.

Jakie jednak wyniki osiągnęła CIA w NRD? Równie kiepskie jak na Kubie. Po upadku muru berlińskiego Markus Wolf, szef wschodnioniemieckiego wywiadu, pisał w swoich pamiętnikach:

znaleźliśmy się w tej godnej pozazdroszczenia pozycji, że wiedzieliśmy, iż w NRD nie pracował ani jeden agent CIA, który by nie został przez nas przewerbowany albo od początku nie pracował dla nas. Zgodnie z naszymi rozkazami wszyscy ci agenci dostarczali Amerykanom starannie wyselekcjonowanych informacji i dezinformacji.

W skrupulatnym jakoby Wydziale Wschodnioeuropejskim doszło w istocie do jednej z najgorszych zdrad podczas całej zimnej wojny. Okazało się, że Aldrich Ames, zaliczany do najwyższych rangą oficerów kontrwywiadu odpowiedzialnych za neutralizowanie radzieckich operacji, pracuje dla ZSRR. Przekazane przez niego informacje doprowadziły do złapania – i egzekucji – wielu amerykańskich szpiegów w Rosji. Alpinista go znał. Znała go cała góra agencji.

– Nie miałem o nim wysokiego mniemania – powiedział Alpinista – bo wiedziałem, że to leniwy pijaczyna. – Jednak ani on, ani jego koledzy nie podejrzewali, że Ames jest zdrajcą. – Starym wygom nie mieściło się w głowie, że ktoś z nas mógłby się dać omamić drugiej stronie tak jak Ames. Byliśmy wszyscy zupełnie zaskoczeni, że jeden z nas mógł nas tak zdradzić.

Alpinista należał do najbardziej utalentowanych pracowników jednej z najbardziej wyrafinowanych instytucji na świecie. Jednak trzykrotnie doznał upokorzenia w wyniku zdrady – najpierw ze strony Fidela Castro, potem wschodnioniemieckiego wywiadu, a na koniec, w samej centrali CIA, ze strony leniwego pijaczyny. A jeśli najlepszych ludzi CIA można tyle razy tak gruntownie zmylić, to co powiedzieć o reszcie z nas?

Zagadka numer jeden: dlaczego nie potrafimy poznać, kiedy stojący przed nami nieznajomy kłamie w żywe oczy?

CIA regularnie przeprowadza badania swoich agentów wykrywaczem kłamstw – żeby zabezpieczyć się przed taką właśnie zdradą, jaką opisywał Aspillaga. Za każdym razem, kiedy któryś z kubańskich szpiegów prowadzonych przez CIA opuszczał wyspę, ktoś z agencji spotykał się z nim gdzieś w pokoju hotelowym i poddawał go badaniu wariografem. Czasami Kubańczycy ten test przechodzili – szef wydziału badań wariograficznych osobiście dał zielone światło sześciu szpiegom na Kubie, którzy potem okazali się podwójnymi agentami. Kiedy indziej jednak test wykrywacza oblewali. Lecz co się wtedy działo? Oficerowie kierujący sekcją kubańską zupełnie to lekceważyli. Jeden z byłych specjalistów CIA od badań wariografem John Sullivan wspominał, jak wezwano go na dywanik, kiedy jego zespół negatywnie zweryfikował kolejnych pozyskanych przez Amerykanów agentów. „Naskoczyli na nas” – opowiadał Sullivan. „I niemiłosiernie objechali . Wszyscy ci oficerowie prowadzący mówili: »Wy w ogóle nie wiecie, co robicie«, i tak dalej. »Matka Teresa nie przeszłaby tych waszych testów«. Chcę powiedzieć, że byli naprawdę bardzo, bardzo nieprzyjemni”.

Czy można ich jednak winić? Oficerowie prowadzący postanowili zastąpić jedną metodę rozumienia obcych (podłączanie ich do wariografu) inną: swoim własnym osądem. I jest to zupełnie logiczne.

Wariografia to, mówiąc eufemistycznie, sztuka niedokładna. A oficer prowadzący miał za sobą wieloletnie doświadczenie z agentem: poznał go, rozmawiał z nim, analizował jakość składanych przez niego raportów. Ocena dokonywana przez przeszkolonego profesjonalistę w ciągu wielu lat powinna być trafniejsza niż wyniki pośpiesznego spotkania w hotelu, prawda? Tylko że nie była.

„Wielu naszych oficerów prowadzących uważa: »Jestem taki dobry w swoim fachu, nie da się mnie oszukać«” – powiedział Sullivan. „Myślę tu szczególnie o facecie, który był bardzo, bardzo dobrym oficerem prowadzącym, uważanym za jednego z najlepszych w agencji” – wyraźnie mówił o Alpiniście. „Zrobili go na szaro. Sfilmowali go, jak coś wkłada do skrzynki kontaktowej czy z niej wyjmuje. Szaleństwo”.

Relacja o ucieczce Aspillagi została zaczerpnięta z: Brian Latell, _Castro’s Secrets: Cuban Intelligence, the CIA and the Assassination of John F. Kennedy_, New York 2013, s. 26.

_Spy Work Celebrated at Museum in Havana_, „Miami Herald”, 16 lipca 2001, www.latinamericanstudies.org/espionage/spy-museum.htm.

Benjamin B. Fischer, _Doubles Troubles: The CIA and Double Agents during the Cold War_, „International Journal of Intelligence and Counterintelligence” 2016, t. 21, nr 1, s. 48–74.

I.C. Smith, _Inside: A Top G-Man Exposes Spies, Lies, and Bureaucratic Bungling Inside the FBI_, Nashville 2004, s. 95–96.

_Spy Work Celebrated at Museum in Havana_, dz. cyt.

Fischer cytuje tu: Markus Wolf i Anne McElvoy, _Man Without a Face: The Autobiography of Communism’s Greatest Spymaster_, New York 1997, s. 285.Rozdział 2
Herbatka z Führerem

1Wieczorem 28 sierpnia 1938 roku Neville Chamberlain wezwał swojego najbliższego doradcę na Downing Street 10 na nocną naradę. Funkcję brytyjskiego premiera sprawował od nieco ponad roku. Był praktycznym i prostolinijnym człowiekiem, byłym biznesmenem, którego zainteresowania i doświadczenie dotyczyły głównie spraw krajowych. Teraz jednak stanął przed swoim pierwszym kryzysem w polityce zagranicznej. Kryzysem związanym z Adolfem Hitlerem, który wypowiadał się w coraz bardziej wojowniczym tonie o inwazji na Kraj Sudecki, niemieckojęzyczną część Czechosłowacji.

Gdyby Niemcy najechały Czechosłowację, niemal na pewno oznaczałoby to wojnę światową, której Chamberlain rozpaczliwie pragnął uniknąć. Jednak Hitler od kilku miesięcy stronił od wszelkich kontaktów, a zamiary Niemiec zdawały się tak niejasne, że w reszcie Europy rosło zdenerwowanie. Chamberlain był zdeterminowany, żeby znaleźć wyjście z impasu. Swój pomysł, który przedstawił tego wieczoru doradcom, nazwał Planem Z. Był to plan ściśle tajny. Chamberlain napisał później, że pomysł okazał się „tak niekonwencjonalny i śmiały, że Halifaxowi zaparło dech w piersiach”. Premier chciał polecieć do Niemiec i zażądać bezpośredniego spotkania z Hitlerem.

Jedną z osobliwości tego naznaczonego desperacją okresu późnych lat trzydziestych, kiedy Hitler popychał świat ku wojnie, było to, jak niewielu światowych przywódców naprawdę znało niemieckiego kanclerza. Hitler stanowił zagadkę. Franklin Roosevelt, amerykański prezydent przez cały okres sprawowania władzy przez Hitlera, nigdy się z nim nie spotkał. Józef Stalin, przywódca ZSRR, też nie. Winstonowi Churchillowi, następcy Chamberlaina, prawie się to udało w 1932 roku w Monachium, gdzie zbierał materiały do książki. Dwa razy umawiał się z Hitlerem na herbatę, ale ten przy obu okazjach go wystawił.

Jedynymi osobami w Anglii, które spędziły chociaż trochę czasu z Hitlerem przed wojną, byli sympatycy nazistowskiej sprawy wśród brytyjskich arystokratów. Czasami wyprawiali się na drugą stronę kanału La Manche, żeby złożyć Führerowi wyrazy uszanowania albo dołączyć do niego na jakimś przyjęciu. („W odpowiednim nastroju potrafił być bardzo zabawny” – napisała w pamiętnikach Diana Mitford, faszyzująca bywalczyni salonów. Często jadała z nim kolacje w Monachium. „Cudownie parodiował różne osobistości”). Były to jednak spotkania towarzyskie. Chamberlain próbował zażegnać wybuch wojny światowej i uznał, że dobrze by było, gdyby sam mógł ocenić Hitlera. Czy Führer jest kimś, kogo można przekonać racjonalnymi argumentami? Komu można ufać? Chamberlain chciał się tego dowiedzieć.

Rankiem 14 września brytyjski ambasador w Niemczech wysłał telegram do ministra spraw zagranicznych Rzeszy Joachima von Ribbentropa. Czy Hitler zechce się spotkać? Von Ribbentrop odpowiedział tego samego dnia: tak. Chamberlain był zręcznym politykiem, który wiedział, jak przyciągnąć uwagę opinii publicznej, więc sprytnie pozwolił, by ta wiadomość wyciekła. Wybierał się do Niemiec, żeby spróbować nie dopuścić do wojny. W całej Wielkiej Brytanii rozległy się wiwaty. Z sondaży wynikało, że 70 procent mieszkańców uważa tę wyprawę za „dobrą dla pokoju”. Gazety

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: