- W empik go
Jak się dawniej listy pisały - ebook
Jak się dawniej listy pisały - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 173 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Podkomorzy, który na cierpkim powietrzu i wietrze ostrym trochę już był przemarzł, nogami tupał, ręce zacierał, poruszał się, wyciągał, a rozgrzać nie mógł.
Na dworze zmierzchać zaczynało. Przed domem z okien widać było dziedziniec szeroki, prawdą, a Bogiem, dosyć niedbale utrzymywany. Z jednego boku przypierały do niego stajnie, przed którymi zawsze coś stało: albo prosty wóz drabiasty, albo ze zwieszonymi na ziemię smutnie hołoblami odarta bieda.
Nie mówię o tym, że siano rozsypane, słoma roztrzęsiona i inne nieuchronne następstwa pobytu koni zdobiły część podwórza bliższą stajen. Z drugiej strony duża oficyna służyła za dom folwarczny, czeladni, kuchnię, praczkarnię i na wszelki użytek, do którego dom nie starczał.
Naturalnie też okolice jej zbyt czysto utrzymać się nie mogły. Tu rąbano drewka, szczepano skałki, wyrzucano węgle i popioły, pozostałości kuchenne, wylewano pomyje, a psy gończe Podkomorzego, ilekroć je wypuszczano, same podobno ten śmietnik z grubszego oporządzały.
Wprost naprzeciw okien były wrota, stojące tak nałogowo otworem, iż byli ludzie, co powątpiewali, czyby je już zamknąć było można. Nabrały od tej nieruchomości fizjognomii dziwnej, zdawały się walić – lecz stały tak już od bardzo dawna i wrósłszy w ziemię, obiecywały trwać lata.
Gdy Podkomorzy chodził rozgrzewając się po izbie, tymi wrotami właśnie wjeżdżał konny, w którym najniewprawniejsze oko mogło poznać posłańca.
Jest to postać przedpotopowa, dziś już zaginiona i z tradycji tylko znana, ale dawniej istnieli tacy ludzie, co przez całe życie sprawiali obowiązki posłańców, było to ich powołanie. Takiego: „umyślnego” poznać było można zaraz po fizjognomii. Człowiek to zwykle bywał śmiały, z ludźmi obyty, dróg świadomy, zahartowany na wszystko i chętnie przewożący różne wiadomości. Nie gardził on kieliszkiem w szynku i koń jego miewał zwyczaj nawet przed każdym się zatrzymywać proprio motu .
Więksi panowie mieli takich bojarów wielu, szlachta wybierała zdolniejszych z włościan.
List, który zwykł był posłaniec przywozić, często do rąk własnych adresowany, zawijany był w szmatkę, trzymany za nadrą, niekiedy pod koszulą na gołym ciele, aby go czuł zawsze poseł, czasem zatykał się w baranią czapkę, między dwie jej ściany.
Pismu niekiedy towarzyszyło ustne pozdrowienie i jaki dodatek słowny. Przyjmowano posłańca różnie, ale najczęściej i kieliszkiem, i miską. Czasem garść jaka i konikowi się dostała, który albo szedł do gościnnej stajni, lub – drzemał u płotu.
Podkomorzy Wereszczaka w nadjeżdżającym konno, na srokatym koniu człowieku, który szkapę u kołka przywiązał i nie zważając na szczekanie psów odprowadzających go do dworu, skierował się ku gankowi, poznał zaraz posłańca.
Od kogo? To było dlań tajemnicą, lecz bądź co bądź – zafrasował się. Posłaniec wiózł list, który potrzeba było przeczytać – a co gorzej – odpisać nań. A trzeba wiedzieć, że od czasu, gdy go u jezuitów w Lublinie męczono pisaniem, Podkomorzy, równie manipulacji samej, jak tego wytężenia myśli, którego pisanie wymaga, cierpieć nie mógł.
– Otóż masz! – rzekł w duchu. – Posłaniec i – list! A jejmości w domu nie ma.
W istocie Podkomorzyna była u córki… a Wereszczaka sam w domu.
W sieniach już słychać było, jak się ów posłaniec zaczął targować ze służącym Jakubem. Podkomorzy drzwi otworzył.
– Co tam?
Z odkrytą głową łysawą, stojący poseł, szybko odpowiedział.
– Z listem do jaśnie pana.
– Od kogo?