Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jak smakuje szczęście? - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 kwietnia 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
33,90

Jak smakuje szczęście? - ebook

Dwie siostry, Kinga i Milena, muszą uporać się z własnymi lękami, aby znaleźć drogę do szczęścia. Kinga po wydarzeniach z przeszłości staje się nieufna wobec mężczyzn. Gdy w jej życiu pojawia się Artur, kobieta nie jest pewna, czy może mu zaufać. Czy raz złamane serce może pokochać na nowo? Milena, młodsza z sióstr, ma w życiu to, czego najbardziej potrzebuje - miłość. Sądzi, że Piotr, jej narzeczony, kocha ją tak, jak ona jego. Nie ma pojęcia, że los szykuje dla niej niemiłą niespodziankę. Czy poradzi sobie, gdy znajdzie się na życiowym zakręcie? Miłość, przyjaźń, zagadkowe morderstwo z przeszłości. Dwie kobiety, dwie historie, jeden cel - znaleźć szczęście. „Jak smakuje szczęście?" to opowieść, w której nie brakuje emocji, tajemnic oraz rodzinnych intryg. Historia Kingi i Mileny szokuje i wciąga już od pierwszych stron. To piękny obraz ludzi, którzy rozpaczliwie szukają miłości w świecie pełnym wyrzeczeń oraz niesprawiedliwości. Czy miłość jest w stanie pokonać wszystkie przeciwności? Przekonajcie się sami. - Agnieszka Ziętarska – Autorka cyklu Niezmienni Z pozoru zwykła historia dwóch sióstr zaskoczy Was tajemnicami i przeciwnościami losu, które mogą czaić się na każdego z nas. Fałszywa miłość, problemy z zaufaniem, walka o lepsze jutro. Czy szczęście słodki ma smak? Czy każdy może go skosztować? Koniecznie sięgnijcie po debiut Pauliny Wiśniewskiej, by się o tym przekonać. Polecam! - Anna Fobia, autorka "Anaid. Niezwykły zmysł"

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-83-67024-99-0
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Spis treści

Prolog

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 18

Rozdział 19

Rozdział 20

Rozdział 21

Rozdział 22

Rozdział 23

Rozdział 24

Rozdział 25

Rozdział 26

Rozdział 27

Rozdział 28

Rozdział 29

Rozdział 30

Rozdział 31

Rozdział 32

Rozdział 33

Rozdział 34

Rozdział 35

Rozdział 36

Rozdział 37

Rozdział 38

Rozdział 39

Rozdział 40

Rozdział 41

Rozdział 42

Rozdział 43

Rozdział 44

Rozdział 45

Rozdział 46

Rozdział 47

Rozdział 48

Epilog

Od autorkiProlog

– Jesteś pewien, że tego chcesz? Później może nie być odwrotu – powiedział, patrząc na mnie jak na idiotę.

Przewróciłem oczami.

– Moją odpowiedź już znasz, teraz tylko musimy dopiąć wszystko na ostatni guzik, bo to tylko kwestia czasu, kiedy zaczną coś podejrzewać – odparłem półgłosem.

– Nie masz powodów do zmartwień, pójdzie szybko. To jak? Do dzieła?

– Do dzieła. – Przytaknąłem.

***

Nagle poczułam, jak ktoś pociągnął mnie za ramię, ale gdy otworzyłam oczy, nie widziałam za wiele. Pokój wypełniał gryzący, ciemny dym. Próbowałam się podnieść, szukać córeczki, ale mężczyzna, który stał nade mną, przycisnął mnie do podłogi i mruknął coś pod nosem. Nie widziałam wyraźnie, ale był wysoki i dobrze zbudowany. Mówił coś grubiańskim głosem do drugiego, który był bardzo podenerwowany.

– Błagam, muszę uratować córkę. Gdzie ona jest? – Łkałam.

– Stul pysk, dziwko – warknął oprych i związał mi ręce z tyłu.

Byłam tak przerażona, że nie mogłam już nic powiedzieć. Do tego drapiący w gardło dym. Założyli mi worek na głowę i wynieśli, ale nie wiedziałam gdzie. Chwilę potem straciłam przytomność, zapadła ciemność…

Szczęk metalowych drzwi sprawił, że ocknęłam się gwałtownie. Siedziałam przywiązana do krzesła, a taśma na ustach uniemożliwiała mi jakikolwiek krzyk. Poczułam smród potu i papierosów, a kroki na schodach stawały się coraz wyraźniejsze. Podszedł do mnie, nie wiedziałam, co zamierza. Zerwał taśmę jednym ruchem, ale zakrył mi usta dłonią, żebym nie zaczęła krzyczeć.

– Twojej córce nic nie będzie, pod warunkiem, że powiesz, gdzie Tomek się ukrywa – syknął, wypuszczając smugę dymu prosto na mnie.

– Nie wiem, o co chodzi – jęknęłam, a łzy potoczyły się po moich policzkach. Na samą myśl, że coś jej zrobili, czułam rozdzierający ból. Nie chcę jej stracić.

Spojrzałam ostrożnie na swojego oprawcę, ale stał tyłem i głośno sapał. Gdyby nie sznur, mogłabym się jakoś wydostać, ale biorąc pod uwagę jego posturę względem mojej, szanse miałam marne. Nagle poczułam silne uderzenie w głowę i zapadła ciemność. Byłam pewna, że umarłam…Rozdział 1

Kinga

Moja codzienność nieco się zmieniła, nowa praca, nowe mieszkanie. Nadal mam kontakt z tatą i Mileną. Swoją drogą, całkiem nieźle jej się powodzi – praca w korporacji, chłopak o imieniu Piotr, ostatnio mi mówiła, że zamieszkali razem, więc bierze to na poważnie. Cieszę się jej szczęściem. Tata uważa, że mogłabym się uczyć od niej, ale przecież sobie radzę. Praca w kawiarni Kawa i Pączek może nie jest spełnieniem marzeń, ale lepsze to niż nic. Poza tym Magda też tu pracuje i razem wynajmujemy mieszkanie blisko centrum Krakowa. Uwielbiam to miasto za to, jaki ma klimat. Nieraz przechadzam się starymi uliczkami, z kubkiem kawy w dłoni. Regularnie odwiedzam grób mamy. Nie tylko we Wszystkich Świętych, bo przecież o zmarłych pamięta się przez cały rok. Zmarła na raka, gdy byłam w liceum, i nie było mi bez niej łatwo. Moja siostra Milena przeżyła to jeszcze bardziej. Gdyby nie terapia, nie wiadomo, co by się stało.

Rozmyślałam, wycierając szklanki, i patrzyłam na ludzi zgromadzonych przy stolikach. Każdy z nich ma jakiś cel, który sprawia, że się tu znalazł. Lekko siwiejący mężczyzna w garniturze pije już drugie espresso, przegryzając je pączkiem. Pewnie stresuje się przed spotkaniem z klientem. Matka z dwójką dzieci sączy kawę – zapewne już zimną – jednocześnie próbując uśpić młodsze dziecko w wózku. Na widok pani Joanny uśmiecham się pod nosem. Ta miła staruszka przychodzi do nas co najmniej raz w tygodniu. Za każdym razem zamawia to samo – różaną herbatę i sernik z malinami. Urocza kobieta, choć widać, że doskwiera jej samotność. Miałam przyjemność kilka razy z nią porozmawiać, bardzo lubię słuchać opowieści o czasach wojny i o tym, jak Kraków zmienił się przez te wszystkie lata. Właśnie za to lubię swoją pracę – oprócz parzenia kawy, herbaty czy podawania pączków codziennie uczę się czegoś nowego, obserwując innych ludzi lub z nimi rozmawiając.

– Kinga, idziesz z nami na piwo po pracy? – zapytała Magda, odstawiając pustą tacę na blat.

– Sama nie wiem, miałam w planach pojechać do taty. Dwa tygodnie się z nim nie widziałam – powiedziałam z przekąsem.

– Nie wykręcaj się. Chyba że chcesz zostać starą panną. – Zaśmiała się.

– Nie chcę, ale na związki przyjdzie jeszcze czas. To, że moja siostra ma chłopaka i z nim mieszka, nie oznacza, że ja muszę się z kimś wiązać.

– Kobieto, a kto tu mówi o związku. Chcę, żebyś się zabawiła, poszła na randkę, nic zobowiązującego, nie musisz od razu wskakiwać mu do łóżka ani planować ślubu i gromadki dzieci. Jedno wyjście, nie daj się prosić – powiedziała, patrząc na mnie błagalnie, trochę jak pies, który prosi o jedzenie.

– No niby nie… – Westchnęłam. – Dobra, ale nie będę siedziała do późna.

Uściskała mnie z radości. Poniekąd miała rację. Nie powinnam zadręczać się Adamem i tym, co było. Fakt, zachował się jak dupek i zranił mnie dotkliwie, ale czas leczy rany. Po śmierci mamy też długo dochodziłam do siebie, ale upływający czas uświadomił mi, że trzeba iść naprzód. Do świąt zostało ledwie półtora miesiąca. Co roku spędzamy je w tym samym gronie – ja, tata i Milena z Piotrem. Tym razem także nie zapowiada się, by było inaczej. Zawsze zachowujemy wszelkie tradycje, jakie istniały w naszym domu, kiedy mama żyła. Wiem, że byłaby z nas dumna. Nie umiem zliczyć, ile razy w ciągu dnia myślę o niej, o tym, co by było, gdyby była tu z nami. Moje myśli skupiły się teraz na piątkowym wieczorze, próbowałam się wymigać, ale Magda skutecznie mnie od tego odwiodła. Ech… może się jakoś przemęczę, nie muszę od razu kogoś poznawać. To tylko niezobowiązujący wieczór w miłym towarzystwie.

Reszta dnia nie dłużyła się zbytnio, nastał wieczór. Miałam jeszcze półtorej godziny do wyjścia i totalnie nie wiedziałam, jak się ubrać. Te kobiece dylematy… Napisałam SMS do taty, odpisał po chwili. Nie gniewa się, ale na pewno czuje smutek. Z drugiej strony nie dziwię mu się, bo przecież odkąd się wyprowadziłam, tęskni za mną, mimo że mieszkamy w tym samym mieście.

Rusz się do ludzi. Nie możesz wiecznie się zamykać na otaczający cię świat – pomyślałam. Moja podświadomość ma rację, takie myślenie i ciągłe obawy doprowadzą w końcu do tego, że wyląduję na terapii lub – co gorsza – w szpitalu psychiatrycznym. I jak to by wyglądało? Wręcz niedorzecznie. Czym prędzej odgoniłam złe myśli, nie potrzeba mi dodatkowych zmartwień.

Pojawiłyśmy się w barze chwilę przed czasem, ale już widziałam po Magdzie, że energia ją rozpiera, a jej oczy wręcz błyszczą z radości, jakby za tym wyjściem kryła się jakaś tajemnica, której oczywiście nie znam.

– Co ty się tak uśmiechasz? O czymś nie wiem? – zapytałam zaciekawiona.

– Oj, no dobra, powiem ci, bo i tak się dowiesz. Poznałam kogoś, przychodzi do naszej kawiarni, zawsze zamawia to samo i zalotnie się do mnie uśmiecha. Tydzień temu zostawił mi swój numer telefonu i zaczęliśmy ze sobą pisać. Zaproponował spotkanie, ale nadal nie wiem, czy to dobry pomysł – powiedziała niemal jednym tchem, z wypiekami na twarzy.

– Ty masz wątpliwości? Sama mi radzisz, żebym nie zamartwiała się przeszłością i otworzyła na ludzi – rzekłam, udając oburzoną.

– Wiem, ale znasz mnie, nie jestem aż taka odważna, jeżeli chodzi o facetów, czasem stwarzam takie pozory, a tak naprawdę czuję lęk w środku.

– Rozumiem – powiedziałam bez wahania, bo doskonale zdawałam sobie sprawę, że tak jest. I życzyłam jej szczęścia.

Podeszłyśmy do stolika, przy którym siedzieli już nasi znajomi. Duszne powietrze nieco mi przeszkadzało, ale powoli zaczęłam się do niego przyzwyczajać. Byłam lekko speszona, rzadko zdobywam się na odwagę, żeby gdziekolwiek wyjść. Do tej pory moje piątkowe wieczory ograniczały się do siedzenia w mieszkaniu z książką i winem. Narastająca we mnie frustracja musiała w końcu dojść do takiego poziomu, że uznałam, iż tak się dalej nie da. W życiu każdego człowieka zdarzają się mniejsze bądź większe tragedie, a mimo to można zacząć normalnie żyć z nadzieją, że gdy przyjdzie właściwy moment, spotkamy swoich bliskich ponownie. Musiałam całkowicie odpłynąć myślami, bo nie słyszałam, jak przyjaciółka mnie woła, chcąc mi przedstawić swojego znajomego.

– Kinga, to jest Paweł. Paweł, to Kinga, moja najlepsza przyjaciółka, pracujemy razem – powiedziała, rumieniąc się, co nie umknęło uwadze chłopaka.

– Miło mi, Magda za wiele o tobie nie mówiła. Jest skryta w tych sprawach – rzekł, mrugając do mnie.

– Mnie też miło jest cię poznać – odpowiedziałam szczerze, bo sprawiał wrażenie fajnego faceta, ale pozory potrafiły mylić, wiedziałam to z autopsji. – Zostawię was na chwilę – dodałam.

Ruszyłam w kierunku łazienki.

Szłam zamyślona i zagapiłam się.

Przez przypadek wpadłam na kogoś i potknęłam się, upadając na tyłek.

– Kurwa – zaklęłam pod nosem, poprawiając bluzkę, która podwinęła się do góry.

Nade mną stał wysoki brunet, miał surowy wyraz twarzy i mrużył oczy, jakby chciał mi się dokładniej przyjrzeć.

– Na co się tak gapisz? – zapytałam chłodnym tonem.

– Przepraszam – burknął. – To ty na mnie wpadłaś. Nie patrzysz, jak chodzisz, czy zrobiłaś to specjalnie, żeby zwrócić moją uwagę? – Mówiąc to, uniósł brwi i podał mi dłoń, żebym mogła wstać.

– Nie schlebiaj sobie, wpadłam na ciebie przypadkiem, myśli mnie za bardzo pochłonęły, a teraz wybacz, muszę iść – rzekłam skonsternowana tą sytuacją i jego zachowaniem.

Nie czekając na reakcję nieznajomego, oddaliłam się w kierunku toalety, starając się nie odwracać za siebie. Co za dupek, od razu pomyślał, że na niego lecę, też mi coś. Na szczęście nikogo nie było przy umywalkach. Spojrzałam na swoją twarz w lustrze i przeczesałam włosy dłonią. Opłukałam buzię chłodną wodą, a przez moją głowę przebiegła niespodziewana myśl – w sumie ten facet nie był taki zły, nawet całkiem przystojny, miał ładnie zarysowane kości policzkowe. O czym ty myślisz, głupia – skarciłam się w myślach. Moja podświadomość płata mi figle i sprowadza moje myślenie na niewłaściwe tory. Potrząsnęłam głową i wyszłam z łazienki, o mało nie wywracając się znowu. Nieznajomy brunet właśnie wychodził z męskiej toalety.

– No proszę, najpierw na mnie wpadasz, a teraz z trudem łapiesz równowagę na mój widok, chyba mam jakiś urok w sobie – powiedział pewnym siebie głosem i zlustrował mnie wzrokiem z góry na dół, jakby chciał zapamiętać każdy, nawet najdrobniejszy szczegół mojego wyglądu.

Bez słowa pokręciłam głową i ruszyłam do stolika, przyspieszając kroku. Poczułam, że się rumienię. Co jest ze mną nie tak? Zapewne już go nigdy nie spotkam, więc po co zaprzątać sobie nim głowę?

– Jesteś wreszcie, gdzie cię wcięło? – zapytała z wyrzutem w głosie moja przyjaciółka.

Wcale się jej nie dziwiłam. Na dobrą sprawę mogła pomyśleć, że się chowam, unikam kontaktu z ludźmi.

– Później ci powiem – powiedziałam bez emocji, siadając przy stoliku.

Widząc moją zarumienioną twarz, zapewne pomyślała swoje, ale będę musiała ją rozczarować. Reszta wieczoru upłynęła w spokojnej atmosferze, bez zbędnych niespodzianek. Po drugiej wróciłyśmy do mieszkania. Jedyne, o czym teraz marzyłam, to sen, ale Magda nie dawała za wygraną, zamęczała mnie pytaniami przez prawie całą drogę powrotną.

– Nie ma o czym rozmawiać, zwykły zbieg okoliczności, poza tym to pewnie zapatrzony w siebie dupek, który uważa, że na jego widok kobiety lecą z nóg – rzekłam z niesmakiem.

– Kochana, nigdy nie mów nigdy, takie zbiegi okoliczności często przeradzają się w miłość. Jak to mówią, kto się czubi, ten się lubi – powiedziała, zalotnie unosząc brwi.

– Nie przesadzaj, a jak ten twój Paweł? – zapytałam, żeby odejść od niewygodnego tematu.

– Szczerze? Jestem zadowolona, że się spotkaliśmy, mam nadzieję, że się nie zawiodę – odparła.

– Też tak myślę, chcę, żebyś była szczęśliwa. Będę cię wspierać, ale jak on cię zrani, to osobiście z nim porozmawiam.

– Zawsze mogę na ciebie liczyć, dziękuję. – Cmoknęła mnie w policzek.

Uśmiechnęłam się i poszłam do swojego pokoju. Mimo zmęczenia sen nie nadchodził. Moje myśli wracały do tego przypadkowego spotkania. Powoli powieki zaczynały robić się coraz cięższe. Zasnęłam z uśmiechem na ustach, dałam się porwać snom, które całkiem wypełniły moją głowę.

Następnego dnia obudziłam się nieco po jedenastej, a moja głowa wciąż była pełna myśli. Pora wziąć się w garść, po śniadaniu pojadę do taty, spędzimy razem sobotę. W końcu weekend jest po to, aby odpocząć przed kolejnym pracowitym tygodniem. Zwlekłam się z łóżka z pozytywnym nastawieniem, sama nie wiem, skąd to się nagle wzięło. Od dawna nie byłam aż tak optymistycznie nastawiona do świata. Zaśmiałam się pod nosem i ruszyłam do kuchni, poranna kawa już pewnie na mnie czeka.

***

Budzik wyrwał mnie z błogiego snu. Po raz kolejny obudziłam się z uśmiechem na ustach. Sama siebie nie poznaję, muszę pogadać o tym z Magdą – pomyślałam. Weszłam do kuchni, zapach świeżo zmielonej kawy uderzył mnie w nos, uwielbiam jej zapach. Współlokatorka siedziała przy stole, jedząc owsiankę.

– Hej, a ty co taka zadowolona, w dodatku w poniedziałek rano? Coś mnie ominęło? – zapytała z entuzjazmem.

– Sama nie wiem. – Usiadłam naprzeciwko, trzymając kubek kawy w dłoniach.

– Budzę się z uśmiechem na ustach, a przed snem moje myśli powracają do piątku.

– Oj, Kinga, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jesteś zauroczona tym dupkiem? – powiedziała jakby z wyrzutem.

– Czyś ty oszalała? Nawet nie wiem, jak ma na imię. Zresztą, jak sama powiedziałaś, to dupek. I nie ma o czym mówić. Poza tym pewnie już go nigdy nie spotkam.

– Nigdy nie mów nigdy. Zawsze życie może cię zaskoczyć.

– Wątpię w to. Zmieńmy temat, to do niczego nie prowadzi. Muszę się ogarnąć – odpowiedziałam, kierując rozmowę na inny tor. Nie miałam ochoty na rozważania o tej porze, zważywszy na to, że nie wnosiły nic do mojego nudnego życia.

Zjadłyśmy w milczeniu, dopiłam kawę, łapiąc się na tym, że słowa przyjaciółki wciąż brzmią w mojej głowie. A co, jeśli ona ma rację, jeżeli to nie był przypadek? W końcu w życiu wszystko jest po coś, nic nie dzieje się ot tak, każde zdarzenie ma jakiś sens. Czy powinnam się tym przejmować? Czy raczej dać sobie spokój i żyć dalej? Z jednej strony może on wcale nie jest taki zły, nie ocenia się przecież ludzi po pozorach, jakie stwarzają, ale z drugiej strony – jego zachowanie może wskazywać na to, jaki jest naprawdę. Znowu o nim myślisz, może coś jest na rzeczy? – zganiłam się w myślach. Moja podświadomość za wszelką cenę próbowała dowieść swoich racji i przekonać mnie, że powinnam jej uwierzyć.

Kolejny dzień w kawiarni. Chociaż zdaniem taty stać mnie na lepszą pracę, ja byłam z niej zadowolona. Wypłata zawsze na czas, szef w porządku, miła atmosfera, nie mam powodu do narzekania. Ilekroć wracam do przeszłości, mówię sobie w myślach, że mogłam obrać inną życiową drogę, ale gdybym miała podjąć decyzję ponownie, bez wahania wybrałabym to samo. Ważne, że mam gdzie mieszkać i nie brakuje mi na przysłowiowy chleb. Zresztą nigdy nie myślałam o tym, żeby pławić się w luksusach, nie oczekiwałam nie wiadomo czego, dla mnie najważniejsze jest zdrowie, zarówno moich bliskich, jak i moje. Warto pielęgnować te najważniejsze życiowe wartości, jak miłość, zdrowie, rodzina. Pieniądze nie są aż tak ważne, zawsze można je zarobić, a rodzinę i zdrowie ma się tylko raz, dlatego nie można tego ot tak zaprzepaścić. Na myśl o zdrowiu zawsze przed oczami stawała mi mama i to, jaka była dzielna i wytrwała mimo choroby, która z każdym dniem pozbawiała ją wewnętrznych sił i niszczyła każdą komórkę jej ciała.

Gdy chodziłam do przedszkola i mama zawsze odbierała mnie o tej samej godzinie, nigdy nie spotkała mnie sytuacja, że musiałam czekać, podczas gdy inne dzieci już dawno były w domu. W ciepłe dni w drodze powrotnej zabierała mnie na lody, Milenę także, gdy już razem chodziłyśmy do szkoły. Kiedy coś przeskrobałyśmy, mama nie umiała się na nas długo gniewać. Pamiętam, jak bardzo się martwiła, gdy pewnego dnia nie wróciłyśmy po szkole do domu. To stało się w piątej klasie podstawówki. Dla mnie i Mileny była to niewinna zabawa, a mama odchodziła od zmysłów, tata również, ale wtedy pracował za granicą i bywał w domu raz na dwa miesiące. Moje wspomnienia przerwał dzwonek w telefonie, Milena chyba już się stęskniła.

– Hej, co słychać? Nie przeszkodziłam ci? – zapytała niepewnie.

– Jestem w pracy, ale mam chwilę. Stało się coś?

– Chciałam zaprosić ciebie i tatę na kolację, w tę sobotę – powiedziała, nie kryjąc radości.

– A jak przeprowadzka, uporaliście się już ze wszystkim?

– Tak, zostały już tylko drobiazgi do zabrania i wszystko będzie gotowe, więc szykujemy z tej okazji kolację.

– W takim razie będę. Kogoś jeszcze zaprosiłaś? – zapytałam, ale w duchu cieszyłam się na wspólny wieczór z bliskimi.

– Będzie kolega Piotra z pracy. Znają się długo, więc Piotrek uznał, że wypadałoby go zaprosić. Miałam okazję go poznać, jest w porządku. Może… no wiesz… tobie też przypadnie do gustu – powiedziała niepewnie, bojąc się mojej reakcji, bo dobrze znała moje nastawienie do facetów.

– O nie, nie. Żadnego swatania, wiesz, jakie mam w tej sprawie zdanie.

– A czy ja mówię o swataniu? – Zaśmiała się do słuchawki.

– Nie, przepraszam. W piątek wpadłam przypadkiem na jakiegoś faceta, jak byłam w barze, i od tamtej pory Magda mi suszy głowę, że coś może być na rzeczy i to nie był przypadek.

– Może ma rację, warto się nad tym zastanowić. Nigdy nie mów nigdy – powiedziała zalotnie. Gdyby była obok, dałabym jej kuksańca.

– Ty też będziesz mi prawić mądrości? Wystarczy mi dzisiejsze paplanie Magdy z rana.

– No jak tam chcesz. Muszę kończyć, obowiązki wzywają. Do zobaczenia w sobotę.

– Do zobaczenia – rzuciłam szybko i rozłączyłam się.

Odłożyłam telefon pod ladę i wzięłam głęboki wdech. Do końca pracy tak daleko, będę musiała zająć czymś moje rozbiegane myśli. Mam wrażenie, że powinnam zaryzykować, poznać nowych ludzi, wyjechać gdzieś na weekend, odpocząć. Pociesza mnie fakt, że zbliża się Boże Narodzenie i sobotnia kolacja. Lubię Piotra, jest dobry dla Mileny, wyglądają na szczęśliwych, tata też tak uważa. Cieszy się życiem młodszej córki, ale zapewne załamuje ręce nad moim losem.

Wybiła osiemnasta. Koniec na dziś, czeka mnie samotny wieczór pod kocem z książką. Magda znowu umówiła się z Pawłem, zaprosił ją na romantyczną kolację. Jak tak dalej pójdzie, to zostanę sama w mieszkaniu, wtedy kupię kota, żeby dotrzymywał towarzystwa mojej samotności. Brzmi, jakbym miała zamiar zostać starą panną z kotami. Na samą myśl zaśmiałam się w duchu, może to niegłupia myśl, kot przecież nie zrani moich uczuć. Chwilę po ósmej Magda stanęła w drzwiach mojego pokoju w sukience do kolan, miała delikatnie podmalowane oko, usta pociągnięte szminką, która idealnie podkreślała całość.

– Czemu nic nie mówisz? Przesadziłam z czymś? Tylko szczerze – zapytała niepewnie.

– Wyglądasz niesamowicie, na jego miejscu trzymałabym się czegoś, bo może paść z wrażenia.

– Poważnie? Aż tak dobrze wyglądam?

– Wyglądasz idealnie. O której będzie twój książę?

– Za piętnaście minut powinien być. Stresuję się, wieczór w barze to coś innego niż romantyczna kolacja we dwoje – powiedziała, wydymając pomalowane usta.

– Nie panikuj, będzie dobrze. Skoro spodobałaś mu się wcześniej, to w takim wydaniu tym bardziej – rzekłam, uśmiechając się szczerze.

– Jesteś kochana. Jakie buty będą lepsze, szpilki czy baleriny?

– Zdecydowanie szpilki, podkreślą twoje zgrabne nogi.

W tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi, a na jej twarzy zaczął malować się strach pomieszany z podekscytowaniem.

– Otworzysz? Powiedz mu, że za moment przyjdę – powiedziała lekko zestresowana.

– O ile nie ucieknie na mój widok – zażartowałam, wstając z łóżka.

– Nie ucieknie – odparła, przeglądając się w lustrze po raz kolejny.

W drzwiach stał Paweł, trzymał w rękach bukiet czerwonych róż. Ciemna koszula podkreślała ułożone niedbale włosy.

– Cześć. Magda jeszcze niegotowa? – zapytał rozbawiony.

– Hej, za chwilę przyjdzie. Wejdź.

– Dzięki. Wy, kobiety, zawsze tak długo się szykujecie?

– Chcemy dobrze wyglądać. To coś złego? – zapytałam, powstrzymując śmiech.

– Nie, skądże, ale jak widzę te wymalowane lale na ulicy, to zaczynam się zastanawiać, po co aż tak się szpecić, skoro to facetom się nie podoba – powiedział, udając zamyślonego.

Czułam się nieco niezręcznie, stojąc w dresach i grubych skarpetach. Na szczęście moja przyjaciółka nie kazała długo na siebie czekać. Paweł na jej widok o mało się nie przewrócił.

– Wyglądasz obłędnie – powiedział, lustrując ją od góry do dołu. Widać było, że Magda mu się podoba.

– To samo jej powiedziałam. Bawcie się dobrze. – Uśmiechnęłam się ciepło i zamknęłam drzwi na zamek.

Moja przyjaciółka bez wątpienia jest szczęśliwa, życzę jej tego z całego serca. No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak zrobić zimową herbatę i zaczytać się w ulubionej powieści. Tym razem padło na klasykę, Duma i uprzedzenie Jane Austen to coś, co poprawia mi humor i pozwala na nowo uwierzyć w miłość. Swoją drogą, w dawnych czasach miłość miała całkiem inne oblicze, nieraz była słodka niczym miód, innym razem dawała posmak goryczy. Każda historia dawnej miłości wywołuje u mnie wypieki na twarzy. Bohaterowie literaccy są w dużej mierze tacy jak my, uczą się na popełnianych przez siebie błędach, kochają namiętnie i do szaleństwa, nie bacząc czasami na konsekwencje własnych wyborów i poczynań. Lektura całkowicie mnie pochłonęła, straciłam rachubę i nie zauważyłam SMS-a od przyjaciółki.

Wrócę rano, nie martw się o mnie. Jest cudownie. Buziaki.

To mi się Madzia rozpędziła. Rano przy śniadaniu będę skazana na wysłuchiwanie, jakie cudowne chwile przeżyła. Wiadomo, że życzę jej jak najlepiej, ale gdzieś głęboko w sercu czuję ukłucie na myśl, że mnie nie jest dane czegoś takiego doświadczyć. Zranione uczucia coraz rzadziej dają o sobie znać, lecz po co oszukiwać samą siebie, każdy potrzebuje miłości w życiu, bez względu na wiek i przeżycia. Książka musiała mnie znużyć, bo gdy się przebudziłam, było po trzeciej. Poszłam do łóżka, ale gdy się położyłam, sen jak na złość nie nadchodził. Leżałam ze wzrokiem wlepionym w ścianę. Poczułam ciepło łez na policzkach, samotność bywa okrutna. Do rana nie udało mi się zasnąć, po siódmej poszłam do kuchni. Liczyłam, że kawa postawi mnie na nogi, bo inaczej będę zasypiać w pracy na stojąco. Magda już siedziała przy stole z komórką w dłoni, uśmiech nie schodził jej z twarzy, więc nawet nie musiałam pytać, czy randka się udała. Widząc mój brak entuzjazmu, od razu się odezwała.

– Dzień dobry, miałaś bezsenną noc? – zapytała cała w skowronkach.

W odpowiedzi pokiwałam głową, nalewając kawę do kubka.

– Ale widzę, że ty miałaś udaną. Jak było?

– Jeżeli myślisz, że do czegoś doszło, to jesteś w błędzie. Fakt, zaprosił mnie do siebie, ale nie sugerował niczego, uważa, że na wszystko przyjdzie czas. Otworzyliśmy wino i gadaliśmy pół nocy przy kominku i klimatycznej muzyce. Było naprawdę miło – powiedziała, zamyślając się na chwilę.

– Cieszę się, że jesteś zadowolona – odpowiedziałam, obdarzając przyjaciółkę uśmiechem.

– Nie masz pojęcia, jak bardzo, czuję się jak nastolatka. Motyle w brzuchu i tak dalej – rzekła rozmarzona.

– To chyba dobrze – odparłam, upijając łyk kawy, która nadal była za gorąca jak dla mnie.

– Ufnie patrzę w przyszłość i nie będę martwić się na zapas, bo to w niczym mi nie pomoże.

Uściskałam przyjaciółkę, a kąciki moich ust mimowolnie powędrowały w górę.

Jej szczęście udzielało mi się coraz bardziej, ale dobrze wiem, że frustracja w nocy nie da mi po raz kolejny zasnąć. Jestem już zmęczona tą bezsennością. Podjęłam decyzję, pójdę do psychologa, powinnam porozmawiać z kimś, kto pomoże rozwiązać mój problem.

W internecie znalazłam specjalistę z dobrymi rekomendacjami. Na szczęście udało mi się umówić na piątek. Jeszcze kilka dni i problemy ze snem odejdą w zapomnienie.

Gabinet doktor Rosickiej nie przypominał tych strasznych pomieszczeń, które pokazują w filmach. Jego wystrój przywodził mi na myśl dawne czasy. Meble z ciemnego drewna idealnie komponowały się ze ścianami w kolorze kawy z mlekiem. Na dużym fotelu siedziała elegancka kobieta, kasztanowe włosy opadały miękkimi falami na jej szczupłe ramiona, a usta w kolorze ciemnej czerwieni dodawały jej charakteru.

– Witam, pani Kingo. – Wyciągnęła idealnie wypielęgnowaną dłoń w moją stronę, a ja nieśmiało ją uścisnęłam.

– Dzień dobry – odpowiedziałam. Czułam, że nerwy miałam napięte jak postronki, stres chciał nade mną zapanować.

– W czym mogę pani pomóc? – zapytała, wskazując miejsce naprzeciwko siebie.

– Od pewnego czasu miewam problemy ze snem. Czytając książkę, potrafię zasnąć, nawet tego nie pamiętając, lecz gdy kładę się do łóżka, sen nie nadchodzi. Leżę, patrząc w ścianę, niekiedy moje myśli pędzą do przodu, a ja nie mogę nad nimi zapanować, czuję się przytłoczona – powiedziałam, poprawiając się w fotelu, który okazał się cholernie niewygodny.

– Czy ma to związek z bolesną przeszłością, doświadczyła pani traumy w życiu? Śmierć bliskiej osoby, rozstanie? – zapytała bez ogródek, widocznie mój problem miał głębsze podłoże psychiczne, niż myślałam.

– Moja mama zmarła, gdy miałam szesnaście lat, chorowała na raka. Bardzo to przeżyłam, ale myślałam, że czas uleczy rany, pozwoli żyć normalnie po tylu latach – wyznałam, powstrzymując łzy, które zaczęły pojawiać się w kącikach oczu. Nawet teraz wspomnienie mamy powodowało smutek. To jak rozdrapanie starej rany, która niby się zagoiła, a jednak boli przy każdym, nawet najmniejszym draśnięciu.

– Bardzo często zdarza się, że żałoba nawet po latach potrafi dawać o sobie znać, na wielu płaszczyznach naszego życia. Objawia się między innymi poprzez problemy ze snem. Wielu moich pacjentów uskarża się na tę dolegliwość. Od kiedy ma pani problem ze snem? Czy zdarzało się to wcześniej?

– Od ponad dwóch tygodni, staje się to uciążliwe, wcześniej nie miewałam problemu z zasypianiem. – Westchnęłam.

– Czy inne wydarzenie, poza żałobą, mogło wpłynąć na pani psychikę w znacznym stopniu? – zapytała.

Niemal zdębiałam. Dobrze wiedziałam, jakie wydarzenie odbiło się na moim zdrowiu psychicznym. Zawahałam się na moment, nie byłam pewna, czy historia z zeszłego tygodnia z tym nieznajomym chłopakiem ją zainteresuje. Pani doktor patrzyła wyczekująco, ale nie ponaglała mnie. Opowiedziałam jej o rozstaniu z Adamem, starając się jak najlepiej oddać to, co wtedy czułam. Wszystkie emocje, które się we mnie kłębiły przez tak długi czas, ujrzały światło dzienne.

– Wydarzenia, o których pani mówi, zostawiły piętno w umyśle, tłumienie nawet dawnych emocji i odczuć może przynieść skutki po czasie. Na początek dam pani skierowanie do psychiatry, który przepisze leki na sen, pomogą one się wyciszyć i obniżą poziom złego stresu. Możemy umówić się na kolejną wizytę za dwa tygodnie.

– Dobrze, ma pani termin na piątek? – zapytałam z nadzieją.

– Tak, oczywiście. Może być ta sama godzina?

– Jak najbardziej.

– W takim razie do zobaczenia za dwa tygodnie – powiedziała, uśmiechając się ciepło.

Miała na mnie terapeutyczny wpływ, jakkolwiek to zabrzmi.

– Dziękuję, pani doktor. Do zobaczenia.

Wyszłam z gabinetu z ulgą, nie dlatego, że wizyta dobiegła końca.

O dziwo, nie byłam nią przytłoczona. Uczucie odprężenia wypełniło moje ciało, jakbym była po zabiegu w SPA, a nie wizycie u psychologa. Podeszłam do recepcji ze skierowaniem.

– Ma pani szczęście, doktor Walkowiak ma wolny termin dzisiaj, za pół godziny – oznajmiła po chwili rejestratorka.

Czterdzieści minut później miałam już receptę. W drodze powrotnej zaszłam do apteki po lek.

Po jednym spotkaniu nie jestem w stanie ocenić, na ile okaże się to skuteczne, ale nie mam tak dużego zawirowania w głowie, jakie miałam wczoraj.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: