Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • nowość

Jak wychować i nie zwariować? - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
9 grudnia 2025
30,99
3099 pkt
punktów Virtualo

Jak wychować i nie zwariować? - ebook

Weź głęboki oddech, wypij zimną kawę i… wychowuj dalej!

Czy można wychowywać dzieci z uśmiechem, spokojem i głową na karku… nawet wtedy, gdy twoja pociecha urządza dramat w markecie, bo nie dostanie wymarzonych ciastek? Można. Ale nikt nie mówi, że będzie łatwo.

„Jak wychować i nie zwariować?” to książka o rodzicielstwie prawdziwym – dalekim od idealnych obrazków z katalogów IKEA i perfekcyjnych kont na Instagramie. Autorka, mama trójki dzieci i pedagożka z wieloletnim doświadczeniem, bierze na warsztat to, co naprawdę spędza sen z powiek rodzicom: niekończące się pytania, negocjacje przy śniadaniu, bunt dwulatka, kłótnie o skarpetki, presję idealnego wychowania… i kawę, która zawsze stygnie nim zdąży się ją wypić.

Pisze z dystansem i czułością – zarówno do mam, które myślą, że „wszyscy inni ogarniają lepiej”, jak i do ojców, którzy czują, że żaden poradnik nie mówi do nich ludzkim językiem. Nie szczędzi też poczucia humoru.
Bo kto jak kto, ale rodzic musi umieć się śmiać – zwłaszcza z samego siebie.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8423-117-3
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

DLACZEGO WYCHOWANIE MA ZNACZENIE?

Wychowanie to jedna z najważniejszych misji, jakie może przyjąć człowiek – tuż obok umiejętności jedzenia czekolady bez dzielenia się nią z dzieckiem. To proces, w którym nie tylko kształtujemy małą osobę, ale także, ku naszemu zaskoczeniu, siebie. Bo jeśli ktoś myśli, że jest cierpliwy, to niech spróbuje nauczyć trzylatka zakładania butów w rozsądnym czasie.

Wychowanie to sztuka. Właściwie to bardziej _performance_ na żywo, w którym miłość, szacunek i zrozumienie przeplatają się z chaosem, nagłymi awariami emocjonalnymi i niezliczonymi pytaniami „Dlaczego?”. To nieustanne lawirowanie między byciem autorytetem a bohaterem, który naprawia złamane kredki i tłumaczy, dlaczego woda jest mokra.

PO PIERWSZE, każde dziecko jest odrębnym światem. Niektóre są spokojnymi, harmonijnymi planetami, a inne – burzą magnetyczną na Słońcu. Nasze podejście ma wpływ na to, czy ich rozwój przypomina stopniowe dojrzewanie jabłka, czy raczej serię eksplozji w laboratorium szalonego naukowca. Dziecko, które doświadcza wsparcia i akceptacji, staje się dorosłym, który potrafi współpracować, budować zdrowe relacje i – co najważniejsze – nie wpada w panikę, gdy skończy się kawa.

PO DRUGIE, wychowanie to inwestycja w przyszłość społeczeństwa. Każdy nasz gest, każde _przestań dłubać w nosie_ i każda rozmowa o uczuciach to cegiełki w budowaniu przyszłego pokolenia. W krajach takich jak Norwegia wychowanie dzieci to sport drużynowy. Rodzice, pedagodzy i społeczność grają w tej samej lidze, chociaż czasem wydaje się, że każdy ma inne zasady gry.

I PO TRZECIE, wychowanie ma moc zmieniania świata. Dzieci uczą się przez obserwację, więc jeśli chcemy, żeby szanowały innych i wykazywały empatię, to musimy im to pokazać – nawet jeśli to oznacza, że czasem trzeba udawać, że kawałek plasteliny podany na talerzyku to naprawdę wyśmienite spaghetti.

Wychowanie to codzienne negocjacje, niezliczone kompromisy i okazjonalne pytania egzystencjalne („Mamo, a jak długo jeszcze będziemy żyć?”). Ale to też radość, miłość i duma, kiedy widzimy, że nasza praca przynosi efekty, na przykład, kiedy dziecko podaje nam swojego ostatniego żelka, bo wie, że dzielenie się jest ważne (choć wciąż możemy mieć nadzieję, że zmieni zdanie).

Moja droga jako pedagoga i rodzica

Moja podróż z wychowaniem zaczęła się od prostego, romantycznego marzenia – chciałam pracować z dziećmi, wspierać ich rozwój i tworzyć przestrzeń, w której będą czuły się bezpieczne i akceptowane. W mojej wizji były one zawsze uśmiechnięte, wdzięczne za każdą zabawę edukacyjną, a ja – niczym pedagogiczna Mary Poppins – spokojnie wprowadzałam je w świat wartości i odkryć.

Potem przyszła rzeczywistość.

Zamiast harmonijnych scenek z książek pedagogicznych pojawiły się sytuacje, w których pięciolatek kategorycznie odmówił nałożenia kurtki przy minusowej temperaturze, trzylatek postanowił posmakować piasku, a jeden ze starszaków rozważał filozoficzne pytanie: „Aga, ale dlaczego mam słuchać?”. I wtedy zaczęło do mnie docierać: wychowanie to nie jest teoria. To codzienne balansowanie między logiką a chaosem, między cierpliwością a chęcią ucieczki do toalety, gdzie przez chwilę można posiedzieć w ciszy.

To zadziwiające, jak bardzo różni się podejście do dziecka tylko dlatego, że znajduje się po jednej albo drugiej stronie Skandynawii.

W Norwegii, gdzie mieszkam od lat, podejście do wychowania dzieci jest inne niż to, z czym dorastałam. Tutaj stawia się na partnerstwo, indywidualność i wolność wyboru. Już w przedszkolu dzieci mają głos i podejmują decyzje, które w Polsce pewnie wywołałyby lekki niepokój u niejednej babci. „Czy chcesz dziś założyć buty, czy poczekamy, aż zmarzną ci stopy?” – to pytanie, które norweski pedagog zadaje bez cienia ironii.

Wychowanie w Norwegii opiera się na zaufaniu do dziecka i jego kompetencji. To oznacza, że dwulatek może swobodnie biegać po kałużach, trzylatek obsługiwać nóż do krojenia warzyw, a pięciolatek wspinać się na drzewa bez zbędnej paniki ze strony dorosłych. „Upadnie, nauczy się” – oto motto, które jest tu powszechnie akceptowane. W Polsce z kolei podejście do wychowania było przez lata bardziej strukturalne: „Nie skacz, bo się przewrócisz!”, „Nie baw się jedzeniem!”, „Nie rób bałaganu!” – te słowa towarzyszyły wielu z nas od dzieciństwa.

Dziś w Polsce coraz więcej mówi się o wychowaniu w szacunku do dziecka, jego emocji i indywidualnych potrzeb. Jednak różnice kulturowe wciąż są wyraźne. Polacy często stawiają na autorytet rodzica i nauczyciela, Norwegowie – na dialog. Polska metoda wychowawcza przypomina dowodzenie małą armią, gdzie dzieci wiedzą, kto rządzi, a norweska kojarzy się bardziej ze strategią negocjacyjną, w której czterolatek może mieć w dyskusji równie silny argument co dorosły.

Dopiero z czasem dotarło do mnie, że rodzicielstwo to naprawdę szkoła życia. I to taka z której nie da się wypisać.

Jako rodzic szybko odkryłam, że teoria to jedno, a praktyka to zupełnie inna historia. Gdy uczyłam się o psychologii dziecka, wszystko wydawało się takie oczywiste. „Dzieci potrzebują przewidywalności i spokoju” – powtarzałam sobie, próbując zachować stoicki spokój podczas dwudziestej kłótni o to, kto pierwszy umyje zęby. „Ważne jest, by słuchać dziecka” – mówiłam, gdy moje uszy krwawiły od niekończących się opowieści o Minecraftcie.

Były momenty zwątpienia – dni, w których czułam się wypalona, przytłoczona odpowiedzialnością, a moja cierpliwość wydawała się cieńsza niż norweski chleb chrupki. Były chwile, kiedy musiałam zmierzyć się z własnymi uprzedzeniami i przyznać, że popełniłam błąd (tak, można pozwolić dziecku założyć na siebie tiulową spódnicę i kalosze w zimie; nie, świat się od tego nie zawali).

Rodzicielstwo nauczyło mnie pokory, elastyczności i tego, że „nie ma jednej idealnej metody wychowawczej”, a czasem najlepszą strategią jest po prostu głęboki wdech i kubek kawy. Albo dwa.

Norweskie podejście do wychowania, z jego naciskiem na równowagę między wolnością a odpowiedzialnością, nauczyło mnie jednej rzeczy – mniej znaczy więcej. Nie trzeba organizować wielkich wypraw, edukacyjnych projektów i gór materiałów sensorycznych. Czasem wystarczy po prostu usiąść z dzieckiem, posłuchać jego historii o magicznych stworach, które mieszkają w kieszeni, i pozwolić mu być tym, kim chce być.

Bo to właśnie te drobne chwile budują dzieciństwo – wspólne jedzenie czekolady pod stołem, śpiewanie piosenek na cały głos w samochodzie, przytulanie się po ciężkim dniu. Wychowanie to nie tylko ustalanie zasad i nauka odpowiedzialności. To również radość z bycia razem, uczenie się od siebie nawzajem i odkrywanie świata z dziecięcą ciekawością.

Każda rodzina jest inna. Każde dziecko ma swoje potrzeby. Każdy rodzic ma swoje ograniczenia. Nie ma jednej właściwej drogi, ale jeśli w tej książce znajdziesz coś, co sprawi, że uśmiechniesz się lub pomyślisz: „Aha, nie tylko ja tak mam!”, to znaczy, że było warto ją napisać.

Bo wychowanie to nieustanna podróż – pełna przygód, wyzwań i, od czasu do czasu, ukrywania się w łazience na chwilę świętego spokoju.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij