Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Jak wytresować smoka - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
16 listopada 2018
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Jak wytresować smoka - ebook

Każdy początkujący wiking musi stawić czoła śmiertelnie groźnemu smokowi, by dowieść swej nieprzeciętnej odwagi.

Momencik… To ma być jakiś żart?!

Halibut Straszliwa Czkawka Trzeci (dla przyjaciół po prostu Czkawka) nie ma najmniejszej ochoty czegokolwiek udowadniać. Zwłaszcza jeśli ma to związek ze szponami jak brzytwy i paszczami ziejącymi ogniem! Będzie musiał coś wymyślić, żeby poskromić smoka po swojemu, ocalić honor, no i ujść z życiem.

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-240-5102-1
Rozmiar pliku: 10 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

SŁOWO OD CZKAWKI

Kiedy byłem chłopcem, na świecie żyły smoki.

Niektóre – wielkie, groźne, latające wysoko, gnieździły się na szczytach skalnych niczym gigantyczne przerażające ptaki. Inne – małe, brązowe i płochliwe – polowały na myszy i szczury w dobrze zorganizowanych stadach. Były też nieprawdopodobnie wielkie Morskie Smoki, dwadzieścia razy większe od płetwala błękitnego, które zabijały dla samej przyjemności zabijania.

Będziecie musieli uwierzyć mi na słowo, gdyż smoki znikają tak szybko, że niedługo mogą wyginąć zupełnie.

Nikt nie wie, co się dzieje. Smoki wpełzają z powrotem do morza, skąd przyszły, nie zostawiając po sobie na ziemi ani jednej kości, ani pazura na pamiątkę przyszłym pokoleniom ludzi.

By więc te wspaniałe stworzenia nie zostały zapomniane, opowiem prawdziwą historię z mojego dzieciństwa.

Nie należałem do chłopców, którzy potrafią wytresować smoka jednym zmarszczeniem brwi. Nie byłem urodzonym Bohaterem. Musiałem włożyć w to wiele wysiłku. To opowieść o Wyboistej Drodze do Bohaterstwa.1. NAJPIERW ZŁAP SOBIE SMOKA

Dawno temu, na dzikiej wietrznej wyspie Głuplandii, pewien mały wiking o przydługim imieniu stał po kostki w śniegu.

Halibut Straszliwa Czkawka Trzeci, Nadzieja i Dziedzic Plemienia Kudłatych Chuliganów od samego rana nie czuł się najlepiej.

Czkawka wraz z dziewięcioma innymi chłopakami miał nadzieję zostać pełnoprawnym członkiem Plemienia, najpierw jednak wszyscy musieli przejść szkolenie, przygotowujące do Smoczej Inicjacji.

Sterczeli na ponurej małej plaży, w najbardziej ponurym miejscu na całej ponurej wyspie. Padał gęsty śnieg.

– UWAGA! – wrzasnął Pyskacz Gbur, wojownik prowadzący szkolenie. – To będzie wasza pierwsza wojskowa akcja, a dowódcą drużyny mianuję Czkawkę.

– O nie, tylko nie Czkaaaawka – jęknął Burek Głąb, a prawie cała reszta mu zawtórowała. – Czkawka nie może być dowódcą. To straszna ŁAMAGA.

Halibut Straszliwa Czkawka Trzeci, Nadzieja i Dziedzic Plemienia żałośnie otarł nos rękawem i zapadł się odrobinę głębiej w śnieg.

– KAŻDY będzie lepszy od Czkawki. – Smark Świński Ryj uśmiechnął się szyderczo. – Nawet Śledzik.

Śledzik miał takiego zeza, że był prawie ślepy, a na dodatek miał alergię na gady.

– CISZA! – ryknął Pyskacz. – Następny, który się odezwie, przez najbliższe TRZY TYGODNIE będzie jadł na obiad omułki!

Natychmiast zapanowała cisza. Omułki trochę przypominają robaki, trochę smarki, a smakują o wiele gorzej niż jedne i drugie.

– Dowódcą będzie Czkawka! To rozkaz! – darł się Pyskacz, który nigdy nie wydawał łagodniejszych dźwięków. Był ponaddwumetrowym olbrzymem z dzikim błyskiem w jedynym zdrowym oku i z brodą przypominającą eksplodujące fajerwerki. Mimo przenikliwego zimna miał na sobie tylko włochate krótkie spodenki i kusą kamizelkę z jeleniej skóry, które z ledwością zasłaniały potężne mięśnie. W gigantycznej pięści trzymał płonącą pochodnię.

– Przyznaję, że Czkawka jest zupełnie do niczego, ale to on was poprowadzi, bo jest synem WODZA, a u nas wikingów tak to właśnie działa. Co wy sobie wyobrażacie, że jesteście w REPUBLICE RZYMSKIEJ? Zresztą dzisiaj to akurat wasz najmniejszy problem. Dzisiaj macie udowodnić, że jesteście Wikingami-Bohaterami. A starożytna tradycja Plemienia Chuliganów mówi, że najpierw musicie – Pyskacz zrobił dramatyczną przerwę – ZŁAPAĆ SOBIE SMOKA!

O, na jęczące krewetki, pomyślał Czkawka.

– Nasze smoki odróżniają nas od innych – grzmiał Pyskacz. – Pośledniejsze ludy tresują sokoły, by dla nich polowały, albo konie, by ich nosiły. Tylko WIKINGOWIE-BOHATEROWIE ważą się poskramiać najgroźniejsze stworzenia na Ziemi.

Pyskacz splunął uroczyście w śnieg.

– Egzamin Inicjacyjny składa się z trzech części. Pierwsza i najbardziej niebezpieczna to sprawdzian odwagi i umiejętności złodziejskich. Jeśli chcecie należeć do Plemienia Kudłatych Chuliganów, najpierw musicie sobie złapać smoka. I właśnie DLATEGO – ciągnął Pyskacz na całe gardło – przyprowadziłem was w to malownicze miejsce. Popatrzcie sobie na słynne Urwisko Dzikich Smoków.

Dziesięciu chłopców zadarło głowy do góry.

Urwisko wznosiło się na oszałamiającą wysokość, czarne i groźne. Latem ledwie było widać skały, nad którymi roiło się od smoków najróżniejszych kształtów i rodzajów, tłukących się, gryzących i hałasujących tak przeraźliwie, że słychać je było na całej Głuplandii.

Jednak zimą smoki zapadały w sen i na urwisku panowała cisza – słychać było tylko złowróżbny basowy odgłos ich chrapania. Czkawka wyczuwał wibracje przez podeszwy sandałów.

– No dobra – powiedział Pyskacz. – Widzicie tamte cztery jaskinie, mniej więcej w połowie wysokości skały, ułożone w kształt trupiej czaszki?

Chłopcy kiwnęli głowami.

– W prawym oku czaszki jest Smoczy Żłobek. I właśnie tam, w tej CHWILI, trzy tysiące małych smoków odsypia swoje ostatnie zimowe tygodnie.

– Ooooo – mruknęli podekscytowani chłopcy.

Czkawka z trudem przełknął ślinę. Tak się składało, że wiedział o smokach o wiele więcej niż cała reszta. Te stworzenia fascynowały go od wczesnego dzieciństwa. Spędzał długie godziny, potajemnie obserwując smoki (podglądacze smoków uważani byli za przygłupów i frajerów, dlatego należało się z tym ukrywać). Czkawka dowiedział się o smokach wystarczająco dużo, by wycieczkę do jaskini z trzema tysiącami smoków w środku uważać za czyste szaleństwo.

Pozostali nie wydawali się jednak zbyt przejęci.

– Za kilka minut weźmiecie sobie po jednym koszu i zaczniecie się wspinać na urwisko – rozkazał Pyskacz Gbur. – Kiedy dotrzecie do wejścia jaskini, musicie sobie radzić sami. Ja jestem za wielki, żeby przecisnąć się przez tunele prowadzące do Smoczego Żłobka. PO CICHU wejdziecie do jaskini – to dotyczy również ciebie, Kurzajka, chyba że chcesz zostać pierwszym wiosennym posiłkiem trzech tysięcy głodnych smoków, CHA, CHA, CHA, CHA!

Pyskacz roześmiał się serdecznie ze swojego żarciku, po czym ciągnął:

– Smoki tych rozmiarów przeważnie są zupełnie nieszkodliwe dla człowieka, ale w takiej masie rozerwałyby was jak piranie. Nic by nie zostało nawet z takiego grubasa jak ty, Kurzajka; tylko kupka kości i hełm. CHA, CHA, CHA, CHA! No więc… przejdziecie PO CICHU przez jaskinię i każdy z was wykradnie JEDNEGO śpiącego smoka. Musicie OSTROŻNIE podnieść smoka ze skały i włożyć do kosza. Jakieś pytania?

Nikt nie miał żadnych pytań.

– Jeśli jednak OBUDZICIE smoki, choć to mało prawdopodobne i musielibyście być NIEMOŻLIWIE GŁUPI, by to zrobić, biegnijcie ile sił w nogach do wyjścia. Smoki nie lubią zimna i jest szansa, że śnieg je powstrzyma.

Jest szansa? Też mi pocieszenie, pomyślał Czkawka.

– Sugeruję, byście poświęcili chwilę na wybór smoka. Ważne jest, by wybrać odpowiedni rozmiar. Ten smok będzie dla was łowił ryby i polował na jelenie. Musicie złapać smoka, który kiedyś, kiedy będziecie o wiele starsi i zostaniecie Wojownikami Plemienia, poniesie was do bitwy. Poza tym chcecie, by wasz smok był imponujący, więc, jeśli mogę wam udzielić prostej rady, wybierzcie największego gada, jaki się zmieści do kosza. Ale nie marudźcie tam zbyt długo…

Marudzić??? – pomyślał Czkawka. – W jaskini pełnej śpiących SMOKÓW?

– Nie muszę wam chyba mówić – ciągnął wesoło Pyskacz – że jeśli macie wrócić tutaj BEZ smoka, to lepiej w ogóle nie wracajcie. Każdy, kto NIE WYKONA zadania, zostanie natychmiast wygnany. W Plemieniu Kudłatych Chuliganów nie ma miejsca dla NIEUDACZNIKÓW. Kto chce z nami żyć, musi silnym być.

Czkawka spojrzał smętnie na daleki horyzont. Jak okiem sięgnąć nic tylko śnieg i morze. Wygnanie nie było miłą perspektywą.

– NO DOBRA – rzucił żwawo Pyskacz. – Niech każdy weźmie kosz na smoka i ruszamy.

Chłopcy pobiegli po kosze, przekomarzając się wesoło.

– Ja sobie złapię Koszmara Ponocnika, takiego z wysuwanymi szponami. One są naprawdę straszne – huknął Smark.

– Oj, zamknij się, Smark, przecież nie możesz – odparł Piącha. – Żeby mieć Koszmara Ponocnika, trzeba być synem wodza. Tylko Czkawka może takiego mieć.

Ojcem Czkawki był Słoick Wielgi siejący postrach wódz Plemienia Kudłatych Chuliganów.

– CZKAWKA? – parsknął Smark. – Jeśli sprawi się tak samo dobrze jak w zbijanego, to będziemy mieli szczęście, jeżeli złapie chociaż Zwykłego Brunatnego.

Zwykły Brunatny był najpospolitszym gatunkiem smoka – bestią użyteczną, ale niezbyt imponującą.

– MORDY W KUBEŁ I DO SZEREGU, WY ŻAŁOSNE KIJANKI! – wrzasnął Pyskacz Gbur.

Kandydaci z koszami na plecach natychmiast stanęli na baczność. Pyskacz przeszedł wzdłuż szeregu, od swojej wielkiej pochodni zapalając mniejsze, które chłopcy wyciągnęli w jego stronę.

– ZA PÓŁ GODZINY BĘDZIECIE WOJOWNIKAMI, KAŻDY Z WIERNYM GADEM U BOKU… ALBO BĘDZIECIE JEŚĆ ŚNIADANKO Z ODYNEM W WALHALLI, ZE SMOCZYMI ZĘBAMI W TYŁKACH! – wrzasnął Pyskacz z przerażającym entuzjazmem. – ŚMIERĆ ALBO CHWAŁA!

– Śmierć albo chwała! – odwrzasnęło z gorączkowym zapałem ośmiu chłopaków.

Śmierć, pomyśleli smutno Czkawka i Śledzik.

Pyskacz stanął w dramatycznej pozie, z rogiem przytkniętym do ust.

To chyba najgorsza chwila w moim życiu, JAK NA RAZIE, pomyślał Czkawka, czekając na ryk rogu. – A jeśli oni krzykną jeszcze głośniej, to pobudzimy te smoki, zanim w ogóle ZACZNIEMY akcję.

– T-R-R-R-U-T-U-T! – Pyskacz zadął w róg.

mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij