Jamnik, który chciał być na fali - ebook
Jamnik, który chciał być na fali - ebook
Tobi po raz pierwszy wyjeżdża na wakacje.
Nad morzem poznaje inne psy, które świetnie pływają i w ogóle są super!
A on nie potrafi nawet pływać pieskiem…
Czy Tobi dołączy do plażowej paczki? A może jego próby zaprzyjaźnienia się okażą się totalną klapą?
| Kategoria: | Dla dzieci |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8387-982-6 |
| Rozmiar pliku: | 4,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Przepyszny zapach napłynął z ogrodu i dotarł do jamnika drzemiącego w koszyku. Nos Tobiego obudził się pierwszy. Potem ocknął się jego ogon. Czy to był zapach… kiełbasek? Tylne łapy poderwały się, zanim przednie doszły do siebie, przez co piesek zrobił salto, wyskakując z posłania, i z głuchym odgłosem wylądował na podłodze.
– Auć!
Jeszcze leżał, gdy jego nos znowu drgnął. Tak, to kiełbaski! Jamnik wybiegł przez otwarte drzwi do ogrodu za domem. Gdzieś w pobliżu rozległa się melodyjka wygrywana przez furgonetkę lodziarza, a dzieci zapiszczały z ekscytacją. W powietrzu unosiły się aromaty przyrządzanego jedzenia i woń rozgrzanego asfaltu. Pachniało latem!
Tobi zamerdał ogonem na widok mamy i Niny, które adoptowały go, gdy był szczeniaczkiem. Dziewczynka obiecała, że będzie kochać psiaka już zawsze. Została jego najlepszą przyjaciółką i wciąż uważał się za szczęściarza, że na nią trafił.
Pędził w głąb ogrodu, żeby polizać swoją opiekunkę i jej mamę na powitanie, a przy okazji przypomnieć, że kiełbaski to jego ulubiona potrawa, gdy nagle zobaczył coś, co bardzo go zaniepokoiło. Pożar! Na trawniku stała jakaś metalowa wieża, a na jej czubku płonął ogień!
– Pali się! – zawołał Tobi najgłośniej, jak mógł. – Mamo, Nino, PALI SIĘ!
Oczywiście dla ludzi zabrzmiało to jak szczekanie, ale dziewczynka i tak zawsze rozumiała pupila.
– Już dobrze, Tobi. – Zaśmiała się, wzięła go na ręce i podeszła do płonącej wieży.
– Pali się! – zaszczekał znowu jamnik, jednak już nie tak głośno. W ramionach przyjaciółki czuł się znacznie bezpieczniej. Skoro ona się nie martwiła, to może on też nie powinien?
– Niemądry piesku – powiedziała mama, głaszcząc go po łebku. – Robimy grilla. Zobacz!
Wskazała na szczyt płonącej wieży i Tobi ujrzał kiełbaski piekące się na ruszcie. Na ten widok znowu się podekscytował i oblizał pyszczek.
– Dostaniesz trochę, gdy przyjdą goście – dodała. – Pojawi się mnóstwo twoich psich przyjaciół.
– Obiecuję, że zostawię dla ciebie największą! – szepnęła mu Nina do ucha, po czym odstawiła go na ziemię.
Tobi wrócił do domu. Musiał powiadomić o tej imprezie swoją drugą przyjaciółkę, Cleo. Cóż, stara zrzędliwa kotka nie do końca była jego przyjaciółką. Kiedy jednak dołączył do rodziny, wręcz za nim nie przepadała, a teraz przynajmniej trochę go lubiła. Czasami nawet przytulała się do niego, o ile nie wytarzał się w czymś śmierdzącym albo nie powiedział czegoś, co mogłoby ją zirytować.
Dobrze wiedział, gdzie ją znajdzie. Popędził do jej ulubionego okna z widokiem na ogród i rzeczywiście – Cleo wygrzewała się na parapecie, a jej długie, puszyste białe futro połyskiwało w blasku słońca. Zawahał się. Z jednej strony kotka potrafiła być bardzo marudna, gdy się ją obudziło. Ale z drugiej strony naprawdę chciał jej opowiedzieć o grillu…
Stał tak przez chwilę i obserwował sytuację, próbując podjąć decyzję.
– Słyszę, jak oddychasz – wycedziła Cleo.
– Nie śpisz!
Tobi zamerdał ogonem i wgramolił się na stołek, a potem na parapet. Kotka niechętnie się przesunęła, żeby zrobić mu miejsce.
– Cleo, urządzamy grilla! – wykrzyknął. – Z KIEŁBASKAMI. I przyjdą moi przyjaciele!
Kotka otworzyła jedno oko i przeciągle westchnęła.
– Tylko tego brakowało.
Wstała, przeciągnęła się i zeskoczyła z gracją na ziemię. Chociaż nie była już młoda, skakanie wciąż wychodziło jej lepiej niż Tobiemu.
Przepyszny zapach napłynął z ogrodu i dotarł do jamnika drzemiącego w koszyku. Nos Tobiego obudził się pierwszy. Potem ocknął się jego ogon. Czy to był zapach… kiełbasek? Tylne łapy poderwały się, zanim przednie doszły do siebie, przez co piesek zrobił salto, wyskakując z posłania, i z głuchym odgłosem wylądował na podłodze.
– Auć!
Jeszcze leżał, gdy jego nos znowu drgnął. Tak, to kiełbaski! Jamnik wybiegł przez otwarte drzwi do ogrodu za domem. Gdzieś w pobliżu rozległa się melodyjka wygrywana przez furgonetkę lodziarza, a dzieci zapiszczały z ekscytacją. W powietrzu unosiły się aromaty przyrządzanego jedzenia i woń rozgrzanego asfaltu. Pachniało latem!
Tobi zamerdał ogonem na widok mamy i Niny, które adoptowały go, gdy był szczeniaczkiem. Dziewczynka obiecała, że będzie kochać psiaka już zawsze. Została jego najlepszą przyjaciółką i wciąż uważał się za szczęściarza, że na nią trafił.
Pędził w głąb ogrodu, żeby polizać swoją opiekunkę i jej mamę na powitanie, a przy okazji przypomnieć, że kiełbaski to jego ulubiona potrawa, gdy nagle zobaczył coś, co bardzo go zaniepokoiło. Pożar! Na trawniku stała jakaś metalowa wieża, a na jej czubku płonął ogień!
– Pali się! – zawołał Tobi najgłośniej, jak mógł. – Mamo, Nino, PALI SIĘ!
Oczywiście dla ludzi zabrzmiało to jak szczekanie, ale dziewczynka i tak zawsze rozumiała pupila.
– Już dobrze, Tobi. – Zaśmiała się, wzięła go na ręce i podeszła do płonącej wieży.
– Pali się! – zaszczekał znowu jamnik, jednak już nie tak głośno. W ramionach przyjaciółki czuł się znacznie bezpieczniej. Skoro ona się nie martwiła, to może on też nie powinien?
– Niemądry piesku – powiedziała mama, głaszcząc go po łebku. – Robimy grilla. Zobacz!
Wskazała na szczyt płonącej wieży i Tobi ujrzał kiełbaski piekące się na ruszcie. Na ten widok znowu się podekscytował i oblizał pyszczek.
– Dostaniesz trochę, gdy przyjdą goście – dodała. – Pojawi się mnóstwo twoich psich przyjaciół.
– Obiecuję, że zostawię dla ciebie największą! – szepnęła mu Nina do ucha, po czym odstawiła go na ziemię.
Tobi wrócił do domu. Musiał powiadomić o tej imprezie swoją drugą przyjaciółkę, Cleo. Cóż, stara zrzędliwa kotka nie do końca była jego przyjaciółką. Kiedy jednak dołączył do rodziny, wręcz za nim nie przepadała, a teraz przynajmniej trochę go lubiła. Czasami nawet przytulała się do niego, o ile nie wytarzał się w czymś śmierdzącym albo nie powiedział czegoś, co mogłoby ją zirytować.
Dobrze wiedział, gdzie ją znajdzie. Popędził do jej ulubionego okna z widokiem na ogród i rzeczywiście – Cleo wygrzewała się na parapecie, a jej długie, puszyste białe futro połyskiwało w blasku słońca. Zawahał się. Z jednej strony kotka potrafiła być bardzo marudna, gdy się ją obudziło. Ale z drugiej strony naprawdę chciał jej opowiedzieć o grillu…
Stał tak przez chwilę i obserwował sytuację, próbując podjąć decyzję.
– Słyszę, jak oddychasz – wycedziła Cleo.
– Nie śpisz!
Tobi zamerdał ogonem i wgramolił się na stołek, a potem na parapet. Kotka niechętnie się przesunęła, żeby zrobić mu miejsce.
– Cleo, urządzamy grilla! – wykrzyknął. – Z KIEŁBASKAMI. I przyjdą moi przyjaciele!
Kotka otworzyła jedno oko i przeciągle westchnęła.
– Tylko tego brakowało.
Wstała, przeciągnęła się i zeskoczyła z gracją na ziemię. Chociaż nie była już młoda, skakanie wciąż wychodziło jej lepiej niż Tobiemu.
więcej..