- W empik go
Jan z Tęczyna. Tom 3: powieść historyczna - ebook
Jan z Tęczyna. Tom 3: powieść historyczna - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 259 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Już listy do piękney Cecylii, do Chmielowskiego, do Xiędza Warszewickiego, maiące być nazaiutrz umyślnym do Sztokolmu przesłane, pokończył był Jan Tęczyński, gdy widząc wieczór pogodny, umyślił dnia ieszcze tego piastunkę swoią odwiedzić. Czcić i kochać ią uważał on zarównie świętą iak słodką sercu swemu powinność. Wsiadł więc na konia i z iednym tylko giermkem udał się w to mieysce. Gdy wszedł do domu nie znalazł iak małą Jagusię: ta na widok iego;
Ach! wszak to Pan nasz młody! krzyknęła i wraz do ogródka wybiegła, radośnym głosem donosząc Teodorowey o tak szczęśliwem przybyciu. Acz głos Jagusi był dosyć przenikłym, przecież Teodorowa leniwa trochę na uszy, nadto zatrudnieniem swoiem cała zaięta, nie usłyszała i słowa. Podlewała ona właśnie szołwię, boże drzewka i rutę z ukosa; lecz z słodkim uśmiechem patrząc na płonącą się w kątku różę polną. Już był Tęczynski o dwa kroki, gdy go staruszka postrzegła." A słowo stało się ciałem! krzyknęła stawiaiąc garnek od polewania, wszakże to móy Jaś kochany" i wraz iak gdyby Tęczyński był ieszcze u piersi zaczęła go ściskać i całować. Niechże będą Bogu dzięki, ie was nam zdrowo powrócił. Bóg wie iakie tu nas o tobie dochodziły wieści, iedni mówili że tam gdzieś płynąc po morzach, ledwie nie byłeś od wieloryba zjedzony, owi, żeś poiechał na dwór iakiegoś Króla i ze tam córka Królewska (czemu się wcale nie dziwię) pokochała się w tobie, tamci, że iakowyś obcy Xiąże także się w tey Królewnie kochaiący, bił się z wami i że móy Jaś pokonał go. Łatwo temu wierzyłam pamiętaiąc, iak ieszcze w trzecim roku iużeś dobrze szabelką wywiiał Jakkolwiek bądź szczęśliwam że przed śmiercią widzę cię ieszcze całego. I ia niemniey się cieszę, odpowiedział Tęczyński ściskaiąc tę dobrą kobietę, widząc was zdrową i czerstwą.
Z pysznem ukontentowaniem, iak gdyby na dzieło własne poglądaiąc Teodorowa na Tęczyńskiego: zawsze mi piękny móy Jaś, rzekła, chciałabym iednak żebyś nabrał tuszy, gdyż na dziecko Senatorskie iesteś nieco za smagły. Przygody wasze muszą być osobliwe, mówiła daley, i u nas nie mało dziwnych rzeczy zaszło, ale póydźmy do izby tym czasem i móy z lasa nadeydzie. Jagusiu przynieś co prędzey zsiadłego mleka ze śmietaną i kilka kołaczów, upiecz parę kurcząt co prędzey, albo usiądźmy w tym bzowym chłodniku, wieczór tak piękny, że żal siedzieć w izbie. Nasza kochana Panna Zofia iuz by może służyła u iakiego Tatarzyna, gdyby nie ów Niemiec przyiaciel wasz. Iest to Hiszpan, rzekł Tęczyński. Hiszpan czy Niemiec, odpowiedziała Teodorowa, to wszystko iedno, dość że nie Polak. Owoź, iż ów Niemiec obronił ią, a potem Xiężniczka Eudoxya Czartoryska i Pan Krakowski Jan z Tarnowa przybiegli i odegnali Tatarów: dziś mówią, że ów Niemiec stara się o Pannę Zofie, ale iakże to będzie kiedy nie szlachcic a co gorzey luter. Zapewnić was mogę matko że i szlachcic i z wielkiego rodu i żarliwy katolik. Prawda, rzekła Teodorowa, że postępuie sobie iak Pan iaki. Nie masz na dworze Pana Woiewody człowieka, żeby go sobie darem iakim nie zobowiązał, a nawet i tey przeklętey czarownicy, co to wszystko wie i do wszystkiego się miesza, dał ciężki szczerozłoty łańcuch, a od tey chwili baba ta prorokuie, że Panna Zofia póydzie za togo Niemca.
Ale móy Jasiu, mówiła daley, czy doprawdy żenisz się z tą tam Królewną? Spodziewam się że nie póydziesz w przystępy, ale ią nam do Tęczyna sprowadzisz Jeźli Bóg dozwoli poznasz ią moia Teodorowa, przywiozę ią tutay do domu twego. Jakże to być moie, rzekła, żeby Królewny wstępowały w liche progi moie? Skoro Królewna stanie się żoną moią uczyni to chętnie, zobaczysz iak ią polubisz. Niechże przynaymniey wiem o tem wcześnie, żeby dom dobrze ogarnąć, potrząść tatarskim zielem, przysposobić modrzyków i kołaczów. Ani mi się też śniło żeby kiedy Królewna w domu moim być miała. Żebyście zaś i wy moia matko i Jagusia wasza okazali się przystoynie, przyymiycie to na ubranie wasze, to mówiąc wyiął kieskę. Przez żaden sposób! zawołała Teodorowa; dosyć móy Jasiu dałeś mi przed rokiem. Dla nieurażenia staruszki Tęczyński zjadłszy cokolwiek śmietany, pożegnał ią i wyszedł. Wyieżdżaiąc z bramy po – strzegł Tęczyński niewielki z cudzoziemska zrobiony poiazd, gościńcem pędzący. Zdięty ciekawością i nieiakiemś przeczuciem, poskoczył naprzeciw niemu i nie z małem postrzegł zadziwieniem, iż siedzący w poieździe był poufały dworski Królewny Cecylii nazwiskiem Henryk Gahn. Jakimże sposobem, zawołał Hrabia, oglądam cię w tych stronach przyiacielu móy? Podróżny wysiadaiąc z poiazdu i oddaiąc Tęczyńskiemu pakę listów, te listy, odpowiedział Henryk Gahn, przybycia tu mego wy tłómaczą wam powody. Jakże się ma Królewna, zawołał Hrabia strwożony smutną postacią posłańca, Królewna zdrowa iest, odpowiedział Gahn, lecz straszne odmiany zaszły w Królestwie naszem. Opowiecie mi o nich, rzekł Tęczyński, w domu moim; potrzebuiący zapewne spoczynku, chcieycie za mną dążyć co prędzey.
To mówiąc w zawod konia puściwszy, powrócił do zamku, i rozkazawszy by dla maiącego przybyć za nim cudzoziemca, wszystkie przygotowano wygody, zamknął się w komnacie swoiey, otworzył z biciem serca odebrane listy, i zawarte w nich wieści, czytał iak następuie:
Królewna Cecylia tak do oblubieńca swego pisała:
"Drogi móy przyiacielu: ledwie mam dość siły by ci oznaymić o smutnych i nadzwyczaynych odmianach, które tu zaszły. Jak gdyby nie dosyć na ciężkiey tęsknocie, która duszę moią od wyiazdu twego obarcza, okropne w własnym mym rodzie niezgody, przybyły mię dręczyć. Król Eryk brat móy iuż nie panuie; z tronu do więzienia zstąpił. Xiądz Warszewicki i zastępca tu wasz Chmielewski, więcey nademnie będą mieć mocy, skreślić ci okropne sceny, których niestety! byliśmy świadkami. Acz srogie w swych skutkach były obłąkania Króla Eryka, przecież żałosny upadek iego, w naytwardszych sercach litość wzbudzać po – winien. Ja do ostatniey chwili nieszczęsnego nie opuściłam brata. Pisał Eryk do bratowey swoiey Infantki waszey, dzisieyszey iuź królowey, żądaiąc wstawienia się iey do Króla polskiego, by mu wolny przeiazd do królestwa w którem osiąśdź pragnie, był zapewnionym (1). Smutnym iest ten rok dla Królów, przydaie Eryk, Filip II. Król hiszpański własnemu synowi życie odbiera, Elżbieta Królowa Angielska siostrę swoią Maryę Królowę Szkocka i Francuzką, pod miecz katowski posyła. Bóg wie iaki i ze mną koniec, od berła do więzów i śmierci łatwe iak widzisz przeyście. Nie pierwszy raz, kończył Eryk, prześladowani Królowie, Monarchom Polskim oddawali się w obronę. Izasław Bela, Jaromir, nie zawiedli się w ufności swoiey u Bolesławów.
–- (1) Historyczne patrz Oloff v. Dalia T, III. p. 540. i t, d.
Okropne, krwawe ciosy, które i u nas i w innych kraiach dotykaią osoby mieniące się wyższemi nad łudzi, każą mi móy przyiacielu błogosławię dzień,; w którym ci rękę i wiarę moią oddała. Ach! iak więcey nad tę błyszczącą koronę godzien iest zazdrości stan obywatela, który pod tarczą prawa spoczywa spokoyny. Ty mi to ulubiony móy zjednasz ten stan swobody, spokoyności i bespieczeństwa. Brat móy Jan Król dzisieyszy przyrzekł nie cofać danego przez poprzednika swego zezwolenia. Odebrałam z Rygi wiadomość o wylądowaniu twoiem, i przychylnieyszych oyca twoiego dla mnie chęciach. Przybyway co prędzey wyrwać mię z krainy, gdzie pożar namiętności ogarnął serca wszystkich, gdzie potoki łez mięszaią się z krwi potokami, zaprowadź mię w swobodne Polski ustronia, niech rodzice twoi przyymą mię za córkę, niech nie żyie iak dla ciebie i dla nich."
Xiądz Warszewicki tak w liście swoim opisywał te okropne i ważne zdarzenia. "W czasie gdy Waszmość móy miłościwy pan, mówił on, na łonie miłych rodziców słodkich krotofil używasz, percicerbum iest dla mnie donosić mu o okropnych w tem królestwie eventach ; ab ovo rzeczy zacząć należy. Tenże sam Joran Pehrson , który Króla poduszczanemi przez siebie podeyrzeniami do tak srogich przywiódł był dawniey extremitates, znów wyperswadowawszy Królowi, iż bez tayney iego baczności za całość monarchy ręczyć nie może, przywrócony do łaski, zguby iego stał się przyczyną. Podły ten człowiek nowemi widmami podeyrzliwy umysł Eryka trwożyć zaczął, wystawuiąc mu braci iego, iako na wydarcie mu berła spiknionych. By więc Xiążąt tych sposobności szkodzenia pozbawić, doradził Joran Pehrson, aby Król pod pozorem obchodzenia wesela siostry swey Zofii z Xięciem Saskim Magnusem, i swego z Katarzyną Mans, zaprosił braci swych na te gody, a potem do więzienia ich wtrącił. Wrodzona dobroć Katarzyny Mans nie dopuściła by się to podeyście spełniło, ostrzegła ona braci królewskich, by się nie stawili na zaproszenie.
Ze dzień ślubowin iuż był przeznaczony, nie można go było oddalać. Odprawił więc Eryk wesele swoie i koronacyą Katarzyny Mans z naywiększą okazałością. Panowie radni nieśli pod baldachimem dwóch przed weselem spłodzonych synów Eryka: wszyscy przed uwieńczoną Królową giąć kolana musieli, i łatwo sobie wystawić można, iak hołd ten oddawany prostey wieśniaczce i osobom z krwi królewskiey, i magnatom państwa, przykrym bydź musiał.
Lecz gdy dwór i stolica brzmią nieszczerem weseleni, gdy heroldy rozrzucaią między pospólstwo wybite na uroczystość tę pieniądze (1), przychodzi wiadomość, ze Xiążęta bracia królewscy zbieraią woyska, rozrzucairj po kraiu odezwy wyrzucaiące przestępstwa przeciw Bogu i ludziom, mordy Starów, okrucieństwa przeciw braciom, taiemne praktyki z Carem, by mu wydać poślubioną iuż Xięciu lnflandzkiemu Infantkę polską, niegodne stanowi królewskiemu małżeństwo, nakoniec przywrócenie do łaski ohydnego Joran Pehrson (2).
Eryk uniesiony gniewem zwołał stany, te przy nim trwać i wszystkie iego rozkazy wykonywać przyrzekły, fortuna ieszcze na żadną stronę nie pochyliła była szali swey, każdemu więc zdało się bezpieczniey stać przy trwaiącey władzy. Wyliczanie mnogich między Kró- – (1) Byt to nic wielki medal, z iedney strony wyrażający popiersie Eryka XIV. na drugiey berło spadaiące z nieba i postać kobiety z napisem dat cui vult.
(2) Oloffron, Daliu tom 3. pag. 531.
lem a bracią iego rokowań, i utarczek, przeszłyby granice listu tego. Dosyć iest powiedzieć, iż w wielu bitwach woyska Królewskie były pobite, lub z wodzami swemi przeszły do Xiążąt. Krewni nawet i powinowaci Eryka, wraz z szczęściem odstępować go zaczęli. Szwagier Królewski Magnus Lachsen Lauennenburg , pod pozorem wyiechania na łowy, udał się do obozu Finlandzkiego Xiążęcia. Żona iego z siostrą Elżbietą i Królową wdową wypłynąwszy niby dla rozrywki na iezioro Möllern, w pewney odległości wysiadły na brzeg, gdzie iuż go koni Xiązęcych czekało na nie, i śpiesznie do Upsali zawiodło.
W ten sposób nieszczęśliwy Król nie tylko od poddanych, lecz od własnych swych krewnych opuszczonym uyrzał się. Jedna tylko dobra, tkliwa Królewna Cecylia opuszczonego opuście nie chciała.
Na próżno Król wszystkich używał sposobów by wlać w potrwożone serca odwagę. Już było za późno, iuż zbuntowani Xiążęta pod murami Sztokohnu stanęli. Gdy Eryk wstąpił na wysoka wieżę zamku Sztokolmskiego, trzema koronami zwaną, i uyrzał powiewające braci swych chorągwie, rzekł do niego nieodstępny Joran Pehrson:" Miłościwy panie, gdybyś był W. K. M. rady mey słuchaj i głowę Xiążęcia Jana u nóg swych złożył, nie było by się to wszystko stało; Masz racyę, odpowiedział Król iak zwykle. Lecz przyszedł koniec tym radom tak niecnym. Zaczęły się rokowania. Joron Gere ieden z panów radnych, przejeżdżał się ustawnie od obozu Xiążąt do miasta. Xiążęta atoli w żadne umowy wchodzie nie chcieli, aźby im Joran Pehrson wydanym nie był. Król długo opierał się temu, aż nakoniec za silnem naleganiem miasta i całey zato – gi, zezwolić na to przymuszonym się uyrzał.
Schował się był ten niecny doradźca, ten wódz donosicieli w tayne zamku ustępy, lecz wzgardzony, znienawidzony powszechnie, znaleziony przez Ddlekurczyków, związany i do przednich straż Xiążąt zaprowadzony. Gdy go haniebnie ciągnięto przez miasto: "rozumiałem, rzekł, że mie wprzód niebo, niż Król Eryk opuści. O ty ludu! głośno zawołał, patrz na co szpiegomjy i donosicielom przychodziło W tymże dniu zbrodniarz oddał głowę pod miecz katowski. Przy śmierci nawet rzemiosła swego nie zapominaiący, oskarżył Króla i dobroczyńcę swego, że Eryk chciał miasto Sztokolm zrabować, zapalić potem, i z skarbami do Narwy popłynąć.
Tym czasem iuż wszyscy panowie radni odstąpili Eryka, co więcey podali mu do podpisania punkta zrzeczenia się korony, z przyzwoitem na wy – spie Aland schronieniem, i opatrzeniem. Eryk aktu tego podpisać nie chciał, udał się do katedry z kąd w ostatniey potrzebie łatwo do zamku mógł się schronić.
W tym przybył Lejonhuffwod z zapowiedzeniem Królowi, żeby się poddał. Eryk zdawał się skłaniać do tego, gdy ieden z drabantów królewskich przebił posłańca mieczem. Pontus de Ia Gardie i inni podobnież ranieni. Wśród tego zgiełku Król wymknął się do zamku, lecz wkrótce sprowadzony do kościoła słuchać musiał, iak stany wyliczywszy wszystkie iego przestępstwa, wypowiedziały przysięgę. Już Eryk w więzieniu zamkowym pod strażą potróynemi obwarowany kratami. Jan Xiąże Finlandzki wykrzykniony Królem. Smutne to są zapewne evenla, kończył xiądz Warszewicki, wiele podaiące uwag nad niestałością wielkości światowych. Ja tę w nich tylko znayduie pociechę, iż panuiący dzisiay Król Jan, Szwagier miłościwego Króla naszego, skłonnieyszym iest od poprzednika do oddania się w posłuszeństwo stolicy apostolskiej, przychylnieyszym zakonowi naszemu. Pierwszem staraniem moiem bedzie przez Infantkę naszą otrzymać od panuiącego cerlum ąuantum na założenie w Sztokolmie Collegiuni Societatis Jseus."
List Chmielewskiego w czasie niebytności Tęczyńskiego sprawuiącego w Sztokolmie sprawy polskie, te ieszcze okoliczności zawierał.
"Z niemałą trudnością, pisał Chmielewski, przyszło mi otrzymać pozwolenie odwiedzenia w więzieniu złożone-, go Króla Eryka. Przystoyność, wdzięczność, sama nawet litość nad upadłą wielkością, nakazywały mi tę powinność. Nie mogę wam wyrazie, iakim żalem serce moie ściśniętem było na widok Króla, nie dawno w całym maiestacie potęgi iaśnieiącego, dziś w poniżeniu i więzach. Siedział oparty na stoliku, otwartą biblię maiąc przed so – ba: twarz iego poważna ieszcze, nie stłumioną wielkość, lecz spokoyne na los swóy wyrażała zdanie się. Zdziwiłem się atoli, iak gęste włosy iego i zstępuiąca do pasa broda, w tak krótkim czasie siwizną opędzone znalazłem. Wyciągnął mi rękę, ktora ianie iak niegdyś potężną, lecz iak dziś nieszczęśliwy z uszanowaniem ucałowałem. Dzięki ci dobry mężu, rzekł Eryk, żeś… mnie nie zapomniał w niedoli. Niestety! nie są takiemi ci, których ia obciążyłem dobrodzieystwami, dla których pókim miał władzę, każde słowo moie było świętem prawem, a którzy dziś gdym opuszczony, łzy litości nie uronią nademną. To mówiąc zapłakał sędziwy starzec. Krocie mię otaczały wprzódy, dziś iestem sam ieden, wierna ma żona, dzieci, przywiązany doktor móy Bengt, kucharz móy nawet odięci mi są. Jeżeli znosić muszę zemstę za wszystko co się wprzód stało, zaiste sam ieden za wielu cierpić muszę.
Wiele bowiem bez moiey wiedzy stało się. – Mało ia dni pogodnych w czasie panowania mego doznałem, nie sięgam więcey po berło, poznałem całą nikczemność wielkości. Niech mi przynaymniey brat móy lub się do Polski schronie, lub w swobodnem ustroniu żywot zakończyć dozwoli. Tkliwszym iak strata korony, iest dla mnie rozdział z ukochaną mą żoną i dziećmi. Pisałem do niey kilkakroć, nie odebrałem odpowiedzi, zapewne pisanie moie nie doszło iey. Zaklinam cię dobry mężu, staray się ią widzieć, powiedz iey, że gdziekolwiek iest, niech nie zapomina o kochaiacym ią Eryku, niech miłuie Boga i prawdę, niech ią Bóg strzeże od podobnego więzienia iak moie. Powiedz, ie moią nayukochańszą Królowę Katarzynę, i dzieci moie (1) prawe i nieprawe z serca do – (1) Dzieci te byty Henryk, Sygfrid, Gustaw, Arnold, Lukrecya, Wirginia i Konstancym wszystkie nędznie z świata tego zeszłe. Smutny byt także koniec samego Eryka, przenoszony przez lat kilka z więzienia do więzienia, nie przestawał wzbudzać boiaźni w tym co mu berto wyrwał, trucizną daną mu w zupie grochowey w więzieniu, w Orbyhus życia dokonał . Patrz Oloff von Daflin Tom III. pag. 546. it… d… i T. IV. pag. 67. i dalsze.
śmierci kochać będę. Pozdrów także kochaną siostrę moią Cecylię. Jeszcze raz wyciągnął mi rękę, skropiłem ią łzami: im wyniośleysza osoby dostoyność, tem spełnione na niey zawziętey fortuny ciosy, tkliwszą w nas litość wzbudzaią: z przestrachem mierzy oko przedział między szczytem wielkości, a głębią przepaści i bardziey ieszcze nicość swą czuie.
Miło mi iest donieść waszmości, memu miłościwemu panu, iż Królewna Jmość Cecylia w tey całey traiedyi postąpiła sobie iak cnotliwa niewiasta i tkliwa siostra, nie odstępo – wata brata aż do końca. Pani ta przykładną zapowiada małżonkę. Często ona przysyła do mnie dowiaduiąc się o waszmości."
Listy te tysiącznem poruszeniem napełniły duszę Tęczyńskiego: nie mógł się wstrzymać od litości nad niedolą Króla od którego tyle doznał względów, którego w prywatnem nawet pożyciu poznał cnoty i dobroć. Lubo przyiaźń którą mu okazywał Xiąże Finlandzki zapewniała mu spełnienie ślubów iego z ulubioną Cecylią, przecież wystawuiąc ią sobie wśród tylu okropnych zaburzeń, żywo zgadywał uczucia które serce iey dręczyć musiały. Czemuż, rzekł, nie iestem z nią? dzieliłbym iey troski i niósł pocieszenia. Długo podobnemi zaięty był myślami, gdy uyrzał wchodzącego do siebie Don Alondzo dl Medina Czeli. Pocieszaiącą wieść, rzekł mu Hiszpan, przynoszę ci przyiacielu. Odebrałem gońca z Hiszpanii, spodziewam się iż radość mo – ią dzielić będziesz, patrz co ta plika zawiera. Tęczyński otworzywszy pakiet znalazł w nim list od Xiążęcia Alby, donoszący przyiacielówi iego iż Cesarz na proźby Don Alondzo, niemniey iak przez pamięć ważnych zasług iego w woynach włoskich, wstawia się za nim do Hrabi Tęczyńskiego by mu córkę swą… oddał w małżenstwo. "Cesarz, pisał Xiąże przypomniawszy sobie, iak mile widział na dworze Madryckim Hrabiów Tęczyńskich, oyca w młodości swey a syna poźniey, pamiętny dzielnych ich czynów, chcąc starożytnemu domowi temu dać dowód szacunku swego, posyła Woiewodzie order złotego runa. Nie chciał Cesarz, wyrażał daley Xiąże Alby, byście i wy bez dowodu łaski iego zostali, pasuie was rycerzem i krzyż Kallatrawy przy tych listach przyłącza. Spodziewa się J. C. Mość, kończył Xiążę, iż czuć żywo będziecie tę łaskę pana waszego, i mimo związków wa – szych w tem obcem państwie, nie przestaniecie być prawym Hiszpanem i wiernym J. C. Mości poddanym. "
Tęczyński rzucił się na łono przyiaciela i czule go uściskał. Wszystko rzekł, przyiacielu, co tylko dla was pomyślnego wydarzyć się może, iuż i mnie radość przynosi; nie wątpię, iż gdyby iakiekolwiek ieszcze wahanie się zostawało w umyśle rodziców moich, te tak znakomite dowody poważania Cesarza dla oyca mego i dla was, nie usunęły ich na zawżdy. Nie mniemay, odpowiedział Don Ferdinandes, bym proźby moie do Cesarza nie wsparty nadzieią zanosił. Nic nie chciałem być winien wpływowi i powadze możnych, wszystko od dobrey woli i skłonności piękney Zofii otrzymać pragnąłem; za iey tylko zezwoleniem proźby moie zaniosłem do Madrytu, zezwolenie to pierwszym było słodkich nadziei moich zadatkiem. Zofia bowiem acz często wyrażała mi wdzięczność swoią, wyraz każdego tkliwszego uczucia uważała ieszcze iak obrazę cieniów pierwszego kochanka swego. Tyle łez wylanych, odpowiedział Tęczyński, tak długa żałoba, iuż pamięci tego walecznego męża wypłaciły hołd winny; miłość tak stała, rady rodziców, nakoniec przełożenia brata łatwo ią skłonią do oddania ręki swey temu, któremu i ona i ród nasz cały tyle winien i szacunku i wdzięczności. Ach bliższym iest zapewne, dzień spełnienia szczęścia twego, niż móy.
Słowa te smętnym wyrzeczone głosem przeraziły Hiszpana. Cóż znaczy, zawołał, smutek twóy? Odebrałżeś niepomyślne wieści? mów, uspokóy mą boiaźń.
Tęczyński udzielił mu listów z Sztokolmu…. Wielkie, straszne zdarzenia, rzekł Don Alondzo przeczytawszy ie, skutki podeyść zdradliwych zauszników, i nadużyć nieograniczonego prawami wszechwładztwa. Ciężko nie ubolewać nad upadkiem Króla Eryka, ufać atoli należy iż ten, co mu berło odebrał nad pokonanym i nieszczęśliwym pastwić się nie będzie. Jakkolwiek bądź, przygody te żadney w losie waszym nie sprawią odmiany. Królewna kocha was, Król Jan równie iak Król Eryk sprzyia wam statecznie; dane słowo cofniętem nie będzie. Prawda, odpowiedział Tęczyński, wszystko zaspokaiać by mię powinno, lecz im droższem iest nam dobro iakie, im go goręciey pragniemy, tem naymnieysza zwłoka powiększa niespokoyności nasze. Smutne iakieś przeczucia nie odstępuią mię nigdy. Ta niepowrócona strata portretu Cecylii, mimo wszelkiey dla złych wieżdżb pogardy, trwogi iakiegoś nieszczęścia z serca niego wygładzić nie może. Go za traf przekorny, ten seym unii w Lublinie i rozkaz Królewski bym się na nim znaydował. Obywatelstwo, urząd móy Senatorski, nakazuią bym się na tak ważnym tak uroczystym dla dwóch narodów zjeździe znaydował; iednak wstyd mi powiedzieć, chciałbym się dziś ieszcze widzieć w Sztokolmie. Bądź dobrey myśli przyiacielu, odpowiedział Hiszpan, i obywatelstwa i miłości dogodzisz. Ufam temu, rzekł Tęczyński, gdyż inaczey nie byłbym ni szczęśliwym ni spokojnym.
Długo ieszcze rozmawiaiąc przyiaciele ułożyli, iż nazaiutrz dopiero udzielą Woiewodzie wieści odebranych z dwóch kończyn Europy. Don Alondzo udał się do siebie, Tęczyński poszedł do siostry i długo z nią za przyiacielem swym mówił. Znalazłszy ią przychylną dla niego, zwyciężywszy ostatnie iey ku nowym ślubom wahanie, spokoynieyszy udał się do spoczynku.ROZDZIAŁ XIX.
Pierwsze zarumienienie poranney zorzy iuż sny lekkie z powiek kochanków naszych spędziło. Otworzyli oczy z tem miłem uczuciem istnienia, którego człowiek w młodości tylko doznaie. Lubo obraz Cecylii smętny wśród tylu zaburzeń, zasępiał marzenia Tęczyńskiego, wypogodziło ie pierwsze światło iutrzenki, dodało sił świeżych, nowe powaby na całą rozlało naturę.
Ważnym był dzień ten dla Don Alondzo di Medina Czeli, w nim to los iego ostatecznie miał się roztrzygać. Ubrał się co rychley, a uięty świeżością poranku wyszedł do ogrodu. Tchnęło powietrze miłym zapachem rozwiniętych iaśminów, róż i pomarańcz, przypomniał sobie Hiszpan oyczystą Grenadę i Alhambrę i westchnął; wkrótce atoli obraz ulubioney Zofii silnie do wspomnień tych mieszać się zaczął. Jakżebym był szczęśliwym pomyślał sobie, gdybym ciepłe i pogodne niebo Hiszpanii, iey przepych, iey bogactwa mógł iey pokazać, gdybym ten wzór cnot i piękności mógł stawić przed szanowną matką moią, mógł się nią pysznić w oczach całey Kastylii. W takich zanurzony myślach, obszedł iuż ogród cały, gdy uyrzał między gaiami rozkwitłych bzów ukochaną Zofię swoią. Ranny niedbały ubior zdawał się ieszcze wdzięki iey powiększać. Biała muślinowa szata okrywała hożą iey postać, rozwiane kręcące się czarnych włosów pierścienie na w pół odkryte piersi śnieżne spadały, drobna nóżka w żółte meszty wśliźnięta tylko: biała iey twarz iak gdyby promieniem zorzy zlekka zarumieniona, trzymała w ręku kity bzów purpurowych i białych otoczone mirtów gałązkami. Jakież szczęśliwe spotkanie! rzekł Don Alondzo przybliżaiąc się do niey. Od dawna o piękna Zofio uczucia serca mego są ci znaiome, czas żywości ich nie zmnieyszył; pochlebiałem sobie że wytrwałość i poświęcenie się moie zmiękczyły długo ozięble twe serce, pozwoliłaś bym do matki i monarchy mego o zezwolenie i przyczynienie się do rodziców twych pisał. Długo oczekiwana przyszła odpowiedź, matka moia uściskać i błogosławić cię pragnie. Król móy pisze do oyca waszego i w dowód wysokich względów swoich, pierwszy Królestwa swego zaszczyt przysyła mu. Lecz nie dosyć tak wysokich wstawiań się, nie dosyć zezwolenia rodziców, nie użyię ich aż z pięknych ust twoich nie usłyszę wyroku moiego. Panie, rzekła Zofiia po nieiakiem milczeniu, nie taię że czyn przez który narażałeś swe życie, by mnie, by cześć moią ocalić dotknął mnie żywo. Twoia wytrwałość, twe zacne postępki, przyiaźń która cię z bratem mym łączy, wyznam, własna nawet ku wam przychylność, każą mi ufać że się nie zawiodę gdy te doczesne losy moie, ieźli się tak rodzicom moim zdawać będzie, powierzę tobie. Z pomieszaniem wyrzekła te słowa, z pomieszania zapewne wypuściła trzymane w ręku kwiaty.
Na te słowa przeięty radością Don Alondzo schylił przed nią kolano, podeymuiąc kwiaty i całuiąc iey rękę, dzień ten, zawołał, iest nayszczęśliwszym w biegu życia moiego, a mirty te równie dla mnie drogiemi iak naypysznieysze laury.
Upoiony swem szczęściem udał się Don Alondzo do przyiaciela swego, donosząc mu o zezwoleniu Zofii. Umówili się iż Tęczyński póydzie nayprzód do oyca swego, udzielić mu listów iakie ze Szwe – cyi odebrał, oznaymić potem o tych, które przyszły z Hiszpanii.
Tęczyński zastał iuż oyca ubranego i siedzącego na krześle; małżonka iego tuż przy nim siedziała. Dzień dobry móy Janie, rzekł starzec sędziwy; cóż to tam za cudzoziemskie gońce przybyli do ciebie i do twego Hiszpana? widzę ze dom móy, przydał z uśmiechem, od tego czasu iakeś się z Królewnami pokumał, stał się iak gdyby monarchicznym iakim dworem, gdzie się iakieś rokowania prowadzić maią. Nic to potem szlachcicowi Polskiemu, czy ze swemi, czy z obcemi czyńmy zawsze otwarcie nie niałpuiąc tych intryg gabinetowych. Kazałem by ci Jchmość mieli w domu moim wygodę, lecz po cóż przyiechali?