- W empik go
Japonia 1937-1945. Wojna Armii Cesarza - ebook
Japonia 1937-1945. Wojna Armii Cesarza - ebook
W powszechnej świadomości na Zachodzie Japończycy – z racji Hiroshimy – uchodzą za ofiary II wojny światowej. Przerażające skutki zrzucenia bomby atomowej przesłoniły to, co w Azji Południowo-Wschodniej działo się wcześniej, dlatego zbrodnie japońskiej armii podczas inwazji w latach 1937-1945 nie były dotąd obiektem pogłębionych i całościowych badań.
Jean-Louis Margolin opisuje nie tyle same działania wojenne, stanowią one raczej tło opisu ile codzienne praktyki Cesarskiej Armii Japońskiej, jej stosunek do ludności cywilnej i jeńców wojennych: Azjatów, Europejczyków i Amerykanów oraz charakter represji, jakie spadły na podbite narody. Rekonstruuje genezę i przedstawia mechanizm wydarzeń, które trwały osiem lat i dotknęły 400 milionów ludzi. Zastanawia się, jak możliwe były masowe mordy jeńców wojennych (przede wszystkim w Nankinie), powstanie sieci obozów przymusowej pracy w nieludzkich warunkach, potworne gwałty i wymuszanie prostytucji, okrutne eksperymenty medyczne? Opisuje tradycje i mentalność japońskich wojskowych, pokazuje, skąd wzięli się kamikaze i jak budowano most na rzece Kwai.
Wyjaśnienia szuka w pozycji i znaczeniu cesarskiej armii, opanowanej przez skrajny nacjonalizm, która następnie podporządkowała sobie całe państwo i zdołała narzucić mu własną wizję dziejowej misji Japonii.
W okresie dominacji Japończyków tkwi źródło wielu konfliktów nękających do dziś kraje regionu. Dla zrozumienia istoty tych konfliktów, ale też dla pełnego zrozumienia istoty totalitaryzmu i zbrodni wojennych, refleksja nad wojną w Azji i na Pacyfiku ma ogromne znaczenie.
Jean-Louis Margolin wykłada historię na Université de Provence i jest wicedyrektorem Instytutu Badań nad Azją Południowo-Wschodnią (Instytut pour la Recherche sur le Sud-Est Asiatique – IRSEA – CNRS). Jest uznanym specjalistą w dziedzinie historii dwudziestowiecznej Azji i autorem licznych książek z tej dziedziny. Jest też współautorem znanej polskiemu czytelnikowi głośnej pracy "Czarna księga komunizmu. Zbrodnie, terror, prześladowania".
Spis treści
Przedmowa
Wstęp
Wielka i straszna wojna
Niedostatek pamięci, nadmiar pamięci
Na wojnie z ludnością cywilną
Wojna i przemoc: nowa odsłona
Zasadnicza kwestia japońskiej historiografii
Wystarczające źródła?
Okrucieństwa z perspektywy ówczesnej i współczesnej
ROZDZIAŁ 1. Brewiarz nienawiści
Tradycja przemocy?
Czasy współczesne: narastająca przemoc
Meiji, państwo wojny?
Uzbrajanie ducha
Fabryka żołnierzyków
Kościoły na pomoc mieczowi
Przypadek Inoue albo dwuznaczności ekstremizmu
Twierdza wojskowa, donżon japonizmu
Armia szkołą zbrodni?
Bodźce psychologiczne i socjologiczne
ROZDZIAŁ 2. Zbrodnia przeciwko pokojowi
Okcydentalizm i panazjatyzm
Dziecięce lata imperializmu
1914–1918: wojna – droga do potęgi
Tak dla hegemonizmu, różnice zdań na temat metod
Długa droga ku katastrofie
Między Moskwą a Waszyngtonem
Wojna jako sposób na wojnę
ROZDZIAŁ 3. Cesarski faszyzm?
Armia, Cesarz, ugoda
Wykorzenianie demokracji
Wojskowa dyktatura?
Siła konsensu
Cesarska świetność, koniec historii?
Japońska droga do faszyzmu
Utrzymanie swoistego pluralizmu
Policja myśli i jej sukcesy
Wpływowi faszyści pożarci przez system
Propaganda wewnętrzna: między tradycjonalizmem a faszyzmem
Propaganda dla zagranicy: wyzwolenie Azji
Ponowne zdefiniowanie pojęcia faszyzmu
Nadludzki wysiłek
Mobilizacja polityczna
Mobilizacja gospodarcza: na rozdrożu (1932–1937)
Mobilizacja gospodarcza: sukcesy i ograniczenia gospodarki wojennej
(1938–1945)
Kolonie podczas wojny: dwuznaczna integracja
ROZDZIAŁ 4. Przemoc okresu wojny
Wojna totalna
Zwyciężyć albo zginąć
Poświęcenie i jego granice
Piekło na ziemi
Zasada kamikaze
Bezlitosne wojny
Strach i demonizacja przeciwnika
Rasizm i przemoc
ROZDZIAŁ 5. Nankin – paroksyzm czy próba generalna?
Zwiastuny tragedii.
Atak na stolicę
Międzynarodowy Komitet i Strefa Bezpieczeństwa
Masakry jeńców wojennych
Od kapitulacji do eksterminacji
Masakra na rozkaz
Wątpliwości przy obliczeniach
Zastraszanie ludności cywilnej
Zaskoczenie i groza
W poszukiwaniu młodych mężczyzn
Polowanie na kobiety
Szkody uboczne
Kradzieże i podpalenia
Kontrowersje związane z liczbami
Nierówno traktowani cywile
Zmienić skalę?
Znaczenie Nankinu
Ani złamanie dyscypliny, ani ludobójcza rzeź
Strategia i plądrowanie
Proces: ustalanie odpowiedzialności
ROZDZIAŁ 6. Długa smuga krwi
Licencja na zabijanie
Wielkie cmentarzyska Chin
Od oczyszczenia Singapuru po splądrowanie Manili
Przymusowa wędrówka ludów
Represje bez granic
Na wojnie przeciw cywilom
Konflikty etniczne – puszka Pandory
Kempeitai i system penitencjarny
Zdemoralizowani lekarze
Japończycy jako ofiary
ROZDZIAŁ 7. Męczeństwo jeńców wojennych
Przemoc i kłamstwa
Niebezpieczeństwa kapitulacji
Marsze śmierci
Życie w obozach
Głód i kradzieże
Świat brutalności
Piekło transportu
Żołnierze-niewolnicy
ROZDZIAŁ 8. Internowani cywile – biada pokonanym
Sporadyczne rzezie
Różnorodność sytuacji
Karny archipelag
Zachowanie strażników
Nierówne szanse na przeżycie
Los Żydów: szczególny przypadek?
ROZDZIAŁ 9. Wielka Wschodnioazjatycka Strefa Wspólnego Dobrobytu –skrajny wyzysk i neoniewolnictwo
Nowy międzynarodowy podział pracy?
Różne formy grabieży i przywłaszczeń
Niewolnicze armie
Praca przymusowa w Japonii
Od destabilizacji gospodarczej do całkowitego upadku
Prostytucja dla wojska – pocieszycielki
ROZDZIAŁ 10. Zniewolenie na co dzień
Samowola okupanta
Przeprogramowywanie społeczeństwa
Porządek i zbrodnia
Zatruwanie kontynentalnych Chin
ROZDZIAŁ 11. Meandry japońskiej pamięci
Załamanie się militaryzmu
Proces
Czystka połowiczna i szybko poniechana
Szczera skrucha?
Muzea i miejsca pamięci
Rozgrywka przy pomocy szkolnych podręczników
ROZDZIAŁ 12. Partnerzy, przeciwnicy, ofiary: sprzeczności pamięci.
Koreańczycy: ofiary, ale w jakim stopniu?
Chiny: między cierpieniem a heroizacją
Tajwan: dwie pamięci
Azja Południowo-Wschodnia: pokusa milczenia
Filipiny
Indonezja
Malezja i Singapur
Świat anglosaski i Holandia: od nienawiści do zapomnienia?
Zakończenie
Mapy
Kalendarium
Słownik terminów japońskich
Bibliografia
Indeks osobowy
Indeks nazw geograficznych
Kategoria: | Historia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8002-212-6 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
(…) Tu i tam w każdej czarnej dziurze
Widzisz te wszystkie nieme oczy, które otwierają się.
To dusze ofiar, które patrzą,
Dusze tułające się, wypędzone,
Które tu w kącie, wszystkie razem
Kulą się przerażone i milkną.
Tu płoszy je cięcie topora (…)
A oto one, drżące gołąbki przeznaczone na rzeź,
kłębiące się pod dachem,
które patrzą na ciebie długo swymi niemymi oczami,
które niczego od ciebie nie chcą,
i bezgłośnie niczego nie chcą,
milcząco stawiają odwieczne pytanie,
które jeszcze nigdy nie dotarło do nieba
i nigdy do nieba dotrzeć nie zdoła,
że „Dlaczego?”, znowu „Dlaczego?”
Chaim Nachman Bialik
La Ville du massacre (W mieście rzezi)
/W:/ Charles Dobzynski (opr.), Anthologie de la poésie yiddish: le miroir d’un peuple, Paryż NRF Poésie Gallimard 2000, str. 72. Bialik (1873–1934) napisał ten wiersz po pogromie w Kiszyniowie w 1903 r.Przedmowa
8 sierpnia 1945 r., dwa dni po wybuchu bomby atomowej w Hiroszimie, alianci podpisali w Londynie porozumienie ustanawiające Międzynarodowy Trybunał Wojskowy. Jego zadaniem było osądzenie największych nazistowskich zbrodniarzy wojennych. Trybunał obradował w Norymberdze przez rok, spisując dzieje zbrodniczej polityki nazistów. Tym samym dał początek międzynarodowemu prawu karnemu. Nieco później Trybunał w Tokio przez dwa lata osądzał zbrodnie armii japońskiej. Europejscy historycy nie poświęcali jego działalności wiele uwagi, choć uzupełniał on obraz zbrodni wojennych. Usiłowali oni przede wszystkim zrozumieć i wyjaśnić, czym był narodowy socjalizm. Brakowało im porównania. Włoski faszyzm i radziecki komunizm nie dawały się z nim porównać. Z pewnością ingerencja państwa we wszystkie struktury społeczeństwa otwiera drogę wszelkim nadużyciom. Ale to właśnie rodzajem nadużyć różnią się jedne państwa zbrodnicze od drugich i trzeba, zgodnie z prawem i historią, określić te zbrodnie mianem zbrodni wojennych, zbrodni przeciw ludzkości, ludobójstwa. Dlaczego tak wiele państw, dopuszczając się masowych zbrodni, nie popełnia jednak ludobójstwa? Nie da się odpowiedzieć na to pytanie inaczej, jak badając źródła, naturę i zasięg przemocy państwa podczas wojny, ponieważ to wtedy pękają ostatnie bariery moralne, a dozwolone – wręcz nakazane – każdemu żołnierzowi zabijanie pozwala rozwijać samonapędzającą się przemoc, coraz straszliwszą w miarę rozwoju konfliktu. Tyleż wyjątkowe, co porównywalne do innych, japońskie zbrodnie wojenne w latach 1937–1945 to typowy przypadek. W porównaniu ze zbrodniami nazistowskim, wśród których dominował holokaust, japońskie zbrodnie to zjawisko szersze i bardziej różnorodne. Tylko historyk, który jednocześnie zna historię Japonii i potrafi zgłębić zjawisko masowej przemocy, problem badany głębiej dopiero od dwudziestu lat, mógłby podjąć się analizy porównawczej. Jean-Louis Margolin, zajmujący się od dawna tą dziedziną, wnosi istotny wkład w badanie historii państw zbrodniczych w XX w. Jego książka nie sprowadza japońskich zbrodni wojennych do kilku najbardziej znanych haseł: masakry w Nankinie, której staranna i wysoce obiektywna analiza nadaje ton całej publikacji; doświadczeń lekarzy z jednostki nr 731; prostytucji wojskowej, „femmes de recomfort” (pocieszycielek, ang. „comfort women”), które towarzyszyły cesarskiej armii. Po raz pierwszy francuski czytelnik ma możliwość porównania działalności dwóch współczesnych sobie systemów totalitarnych, które popełniały zbrodnie podczas prowadzonej przez siebie wojny przy aprobacie opinii publicznej obu państw. To państwo powierzyło sprawcom owych masowych zbrodni tę destrukcyjną siłę. To system polityczny rodził przemoc. Zbrodniarze działali w ramach pewnej hierarchii, pewnej praworządności, która nakazywała, tolerowała i kryła ich działania, mimo że ideologia, która doprowadziła do owych zbrodni, nie była taka sama. Wierność wobec niedostępnego i mitycznego cesarza prowadziła w Japonii do idealizowania człowieka pochodzącego jakoby z linii nieprzerwanej od zarania dziejów, Hitler natomiast wyłonił się w zrujnowanych moralnie i gospodarczo, upokorzonych i żądnych odwetu Niemczech praktycznie z nicości. Od początku XX w. w Japonii dokonywała się stopniowa militaryzacja rządów. Wywodzący się z feudalnych rodów wojskowi stawali się powoli panami kraju. Nie zaprowadzili jednak dyktatury i traktowali cesarza jako źródło wszelkiej władzy. Poręczając za oficerów, Hirohito nie inspirował jednak ich działań, w przeciwieństwie do Hitlera, który najpierw sam utworzył własną partię, a potem własne państwo. Hirohito ustanowił swoistą polikrację, przez co stawał się, niezależnie od okoliczności, najwyższym sędzią. Jeżeli nawet w ideologii militarnej Japonii były jakieś zapożyczenia z zewnątrz, pozostawała ona wyjątkowa, identyfikowalna z „narodowym dogmatem” (kokutai). W tym względzie totalitaryzm japoński był bardziej skuteczny, gdyż istniała dla niego większa akceptacja. Z ideologicznego punktu widzenia oba reżimy otrzymały społeczne przyzwolenie w kwestii kontroli nad umysłami, zaprowadzenia srogiej dyscypliny i siania nienawiści, co otwierało drogę do masowych zbrodni.
To działania wojenne upodobniły oba reżimy. Obie armie planowały z tym samym poczuciem własnej wyższości rasowej organizację okupacji podbijanych terytoriów. Popełniały masowe zbrodnie na taką skalę i z takim okrucieństwem, że zarówno ofiary, jak i kaci, przestawali być ludźmi; pierwsi – bo w oczach zabójców czy oprawców byli jedynie martwymi przedmiotami, maruta (rzeczami), stiicke (sztukami), drudzy – bo nie mieli żadnych zahamowań moralnych, żadnego poczucia winy. Natomiast same masakry na milionową skalę nie stanowiły w obu państwach takiego samego naruszenia prawa. Japończycy i Niemcy – ci ostatni przy współpracy ekstremistycznych odłamów społeczeństw w krajach okupowanych – popełnili absolutnie wszystkie zbrodnie wojenne i wszystkie zbrodnie przeciw ludzkości, jakie tylko zostały zdefiniowane przez prawo międzynarodowe, przede wszystkim zabójstwa, eksterminacje, wprowadzenie niewolnictwa i nieludzkie traktowanie. Ta książka dostarcza obfitego świadectwa skrajnie wyrafinowanego okrucieństwa Japończyków w starciu z Chińczykami. Jednakże Japończycy nie dopuścili się jednej zbrodni – ludobójstwa, zapewne dlatego, że nie widzieli takiej potrzeby. Oczywiście, masakry w Nankinie w 1937 r. zapoczątkowały serię zbrodni, których zasadniczym celem było sianie terroru wśród ludności cywilnej, co ułatwiało utrzymanie kontroli przy minimum środków. Zorganizowany charakter zbrodni, określenie kategorii wybieranych ofiar, czystki, jakimi objęto określone grupy, praktyka łańcuchowych dekapitacji, masowe rozstrzeliwania niewiele się różnią od zbrodni przeciwko ludzkości i ludobójstwa. Skoro żadne zasady nie obowiązują, skoro zabija się i ćwiartuje bez względu na wiek i płeć, a każdy wrogi akt skierowany przeciwko japońskiemu żołnierzowi wywołuje represje, bo w odwecie masowo morduje się ludność cywilną, jak w Manili, to zacierają się granice między zbrodnią a ludobójstwem. Mimo wszystko jednak na liście japońskich zbrodni nie figuruje plan wyniszczenia określonej grupy ludzi.
Wojnę na froncie rosyjskim można porównać z wojną na Pacyfiku. Są to dwie wojny totalne, prowadzone przez dwa zbrodnicze państwa. Ale obraz wojny i jej uczestnika jest różny w przypadku żołnierza niemieckiego i japońskiego. Żołnierz japoński nie dopuszczał myśli, że może wrócić z wojny pokonany. Wierność cesarzowi prowadziła do najwyższej ofiary, postrzeganej zarazem jako chwała i szczęście. Żołnierz japoński nie poddawał się. Zabijał rannych, chorych, jeńców – i siebie. Samobójstwo to dla niego czyn banalny, narzędzie w walce, konieczność w przypadku klęski. Dla żołnierza nazistowskiego nie miało znaczenia życie innych. Dla żołnierza japońskiego nie miało znaczenia po prostu samo życie: była to bardziej kultura śmierci niż kultura zabójstwa.
Toczące się po wojnie procesy dostarczyły historykom dostatecznie wielu źródeł, by mogli poznać i zrozumieć oba reżimy. Ale Japonia wykorzystała wiele okoliczności, dzięki którym jej zbrodnie nie wychodziły na jaw. Były to przede wszystkim Hiroszima i Nagasaki, użycie broni, która zasiała strach na całej planecie i przekształciła Japończyków w ofiary; następnie porozumienia mające na celu ocalenie osoby cesarza, wreszcie powszechne uznawanie holokaustu za najwyższą zbrodnię. Obecnie Niemcy są, miejmy nadzieję, definitywnie wolne od nazizmu. Japonia nie uwolniła się jeszcze od widma dominacji wojskowych. Wielu Japończyków, nie negując zbrodni przodków, usprawiedliwia je, umniejsza czy wręcz odrzuca oskarżenia. Historia militarystycznej Japonii przekształca się w zgłębianie narodowej pamięci. W świątyni Yasukuni jeszcze całkiem niedawno premier uhonorował dusze wszystkich żołnierzy poległych za ojczyznę, także tych, którzy dopuścili się zbrodni, a w okresie ośmiu lat wojny były ich całe legiony. Jeśli ta książka pomoże nam uświadomić sobie, czym były cierpienia zadawane przez armię cesarza i umniejszy szkodliwość relatywizmu, prowadzącego do ich negacji, spełni swoje zadanie
Yves TernonRozdział 4
Zwyciężyć albo zginąć
Armia japońska umiała nie tylko cierpieć i ginąć, ale także walczyć. Nieskończenie wytrzymałe oddziały potrafiły również podejmować inicjatywy konieczne, aby utrzymać się przy życiu tam, gdzie możliwość kontaktu była utrudniona, jak w głębi Chin albo na Pacyfiku. Taktyki były odpowiednio modyfikowane. Dzięki temu, mimo iż panował kult ofensywy, kiedy rozpoczęły się walki na wyspach, oddziały, począwszy od 1944 r., zrezygnowały z walk na plaży i okopywały się na doskonale umocnionych pozycjach. W pewnym momencie straty amerykańskie na Iwo Jimie czy na Okinawie w 1945 r. były prawie tak duże, jak u przeciwnika¹³, przy czym w ich przypadku zdecydowanie więcej było poległych niż rannych czy jeńców. Ten wzrost strat w miarę jak wojna zbliżała się do Japonii, miał bez wątpienia wpływ na podjęcie decyzji o użyciu broni atomowej. Niektórzy spośród japońskich dowódców wojskowych wykazywali się tyleż wyobraźnią, co przedsiębiorczością. Wśród bohaterów pasma zwycięstw, jakie nastąpiły w okresie pięciu miesięcy po Pearl Harbor, znajduje się generał Yamashita Tomoyuki (1885–1946), który w dwa miesiące zdobył Malezję przy użyciu sił o wiele słabszych od sił przeciwnika, a przede wszystkim admirał Yamamoto, pesymistycznie zapatrujący się na szanse zwycięstwa i pewien, że pokerowa zagrywka na Hawajach to jedyny sposób, jeżeli nawet nie na odwrócenie losu, to na zdobycie drugiej szansy na negocjacje z pozycji siły.
Z technicznego punktu widzenia lotnictwo, a przede wszystkim marynarka, miały swoje mocne strony. Torpedy morze-powietrze dokonały cudu 8 grudnia 1941 r. Myśliwiec Mitsubishi A6m. „Zero” był na początku wojny jednym z lepszych w swojej klasie. Bombowiec G4M „Betty” miał olbrzymi zasięg 6000 km, gdy tymczasem jego amerykański konkurent B25 jedynie 2400 km, chociaż był potężniejszy. Japonia pokazywała, jak można wykorzystać ofensywę lotniskowców, które nieoczekiwanie wyparły pancerniki i okręty wojenne. Japońskie superpancerniki o olbrzymiej sile rażenia także stanowiły innowację, ale flagowy Yamato, najwspanialszy z nich, wszedł tylko raz do walki i został zatopiony, nim zdołał choć raz wystrzelić. Ale istniały też słabe punkty. Czołgi nie były ani szczególnie skuteczne, ani zbyt liczne, i najpierw utykały w chińskich piaskach, a potem nie mogły stawić oporu radzieckim wozom pancernym ani w 1939 r., ani w 1945 r. Wobec amerykańskich bombardowań, które w październiku 1944 r. rozpoczęły się na wielką skalę, japoński system obronny DCA okazał się słabszy niż w przypadku Niemiec i w ogóle nie istniał poza Tokio. Straty amerykańskie szybko spadły do 1–2% maszyn użytych w misji. Radary pojawiły się dopiero pod koniec 1944 r. Na morzu amerykańskie okręty podwodne mogły poruszać się swobodnie, ponieważ Japończycy nie dysponowali sonarami umożliwiającymi ich wykrycie, nie mieli też skutecznie niszczących pocisków. I wreszcie, o ile amerykański system rozszyfrowywania MAGIC pozwalał począwszy od 1941 r. przechwytywać tajemnice przeciwnika (szacuje się, że efektem tego było 30% japońskich strat morskich, nie mówiąc o takim „wyczynie”, jak zasadzka zastawiona w kwietniu 1943 r. na samolot admirała Yamamoto), to Japończycy nie dysponowali w ogóle niczym podobnym. 9000 balonów zapalających, wysłanych w kierunku USA, oznaczało znaczny sukces propagandowy, ale spowodowały one zaledwie 6 ofiar. Jeszcze bardziej jaskrawa jest japońska niemoc wobec bombardowań nuklearnych. Japońskie władze, które same wprowadziły program wykorzystania nowych rodzajów broni– skądinąd mało przekonujący – nie posiadały dostatecznej wiedzy, by od razu zrozumieć, o co chodzi. Jako jedyny środek ochronny sugerowano Japończykom noszenie białej odzieży¹⁴. Nie było to może absurdalne (zauważono szybko różnice w rodzaju poparzeń w zależności od koloru ubrania), ale oczywiscie zupełnie nieskuteczne. I ten właśnie powszechny bezwład odegrał istotną rolę w podjęciu decyzji o kapitulacji.
Te ostatnie dane mówią same za siebie. Pod względem poziomu zaawansowania technologii i przemysłu Japonia stała daleko niżej niż Stany Zjednoczone. Mogła produkować jedynie mało skuteczną broń i to w dużo mniejszych ilościach. Od chwili, gdy oba państwa znalazły się w stanie wojny, klęska Japonia była jedynie kwestią czasu. Japońscy dowódcy mieli tego pełną świadomość. Widzieliśmy, że zarówno Yamamoto, jak i Tōjō zdawali sobie z tego sprawę już w 1941 r. Sądzili jednak, że ofensywna doktryna, oparta na chwilowej przewadze japońskiego przygotowania wojskowego, może doprowadzić do tego, że Anglosasi, dla których priorytetem pozostawała walka z Hitlerem, będą skłonniejsi do negocjacji i do uznania hegemonii Japonii w Azji Wschodniej i na zachodnim Pacyfiku. Stąd te awanturnicze ekspedycje, począwszy od Pearl Harbor, w których Japonia wykorzystała efekt zaskoczenia i łut szczęścia. Ale brawura, której nie należy nadużywać, stała się także swego rodzaju celem samym w sobie. Armia japońska sprawiała niemal bez przerwy wrażenie, że nie potrafi określić hierarchii wrogów i operacji, co doprowadziło do pierwszych klęsk w 1942 r., wskutek podejmowania ofensyw zbyt licznych, aby dla każdej z nich dysponować wystarczającymi środkami. Dowództwo nie potrafiło ponadto określić oczywistych, a więc ograniczonych celów. Stąd zbyt wcześnie podjęta próba rozszerzenia obwodu obrony przewidzianego na Pacyfiku. Wszystko to doprowadziło do poważnych niepowodzeń na Midway (czerwiec 1942) i Guadalcanal (styczeń 1943). Część południowych terenów Chin została zdobyta w okresie wiosna–jesień 1944 r. (podczas operacji Ichigo), ale ta sama strefa została opuszczona bez walki następnej wiosny, kiedy zaczęto wycofywać oddziały w związku z decydującą bitwą na archipelagu japońskim. Wyglądało na to, że cesarskiemu dowództwu nader często nie udawało się rozróżnić strategii od taktyki. Wynikało to także z niedającego się zlikwidować podziału między armią a frakcjami wojskowych i braku arbitra, który byłby jednocześnie kompetentny i uznawany przez obie strony.
Co więcej, kult ofensywy za wszelką cenę sprawiał, że japońskie oddziały z trudem potrafiły zachować się skutecznie w defensywie, a oszczędzanie sił i krwi traktowały jako podłość. Stąd taki a nie inny wybór sprzętu, co w dużym stopniu osłabiało wojsko i powodowało, że nie było ono zdolne stawić czoła przedłużającej się wojnie. Lekceważenie wszelkiej logistyki przynosiło straszliwe efekty. Przede wszystkim całkowity niemal brak tankowców i okrętów eskortujących transporty ograniczał poważnie zdolność operacyjną armii i zwiększał straty. Już na przełomie października i listopada 1943 r. alianckie łodzie podwodne były w stanie poważnie zakłócać ruchy wojsk na środkowym Pacyfiku i ich zaopatrzenie, co przyczyniło się do zwycięstwa Amerykanów w roku następnym. W dodatku z każdym dniem okazywało się, że wielkie japońskie zdobycze terytorialne w Azji Południowo-Wschodniej są mało istotne, skoro coraz trudniejszy był transport surowców naturalnych do fabryk i magazynów na archipelagu japońskim. Należało raczej rozważyć zastąpienie tego postępującego paraliżu transportu morskiego rozwinięciem na masową skalę lotniczej floty transportowej, mniej narażonej na straty. W istocie od 1940 r. Japonia budowała na licencji firmy Douglas 400 DC-3 najlepszy samolot transportowy owych czasów, używany aż do wojny w Wietnamie. Stanowił wyposażenie jej wojska wcześniej niż armii amerykańskiej. Ale wolała go przekształcić w bombowiec, podczas gdy C-47 (wojskowa wersja DC-3) odgrywał po stronie aliantów fundamentalną rolę w wojnie na Pacyfiku¹⁵.
Podobnie krucho było z uzbrojeniem. Jeśli chodzi o samoloty bojowe i czołgi, to sterowność, szybkość, zasięg rażenia i siła ognia były jedynymi kryteriami uznawanymi przez Japonię. Żeby zmniejszyć wagę, pancerz został ograniczony do minimum, przez co sprzęt, załoga i zbiorniki paliwa były bardzo słabo chronione. Jednym celnym strzałem można było je całkowicie zniszczyć¹⁶. Jeśli chodzi o artylerię, Japończycy posługiwali się przede wszystkim lekkimi, mobilnymi działkami, mało skutecznymi z punktu widzenia siły rażenia i zasięgu (Amerykanom przyświecały odwrotne cele i dobrze na tym wyszli). A przerwy w dostawie pocisków byly częste¹⁷. Przesadna japońska skłonność do ofensywy bez względu na ryzyko przynosiła groźne konsekwencje w starciu z dobrze uzbrojonym wrogiem. Naprawdę najtrudniejsi do zastąpienia w wojsku są dobrzy specjaliści. Warto o tym pamiętać, gdyż oprócz czterech lotniskowców pod Midway, Japonia straciła setki doświadczonych pilotów – tych spod Pearl Harbor – co nakręciło błędne koło malejącej skuteczności lotnictwa marynarki. Rosła awaryjność maszyn. Podobny mechanizm powtarzał się właściwie we wszystkich dziedzinach. Coraz gorzej funkcjonowało właściwie wszystko i wszędzie, a Amerykanie mieli coraz większą przewagę. Zniszczenie Tokio, jakiego dokonały amerykańskie bomby zapalające 9 marca 1945 r., było spowodowane przede wszystkim wolą zniszczenia jak największej liczby małych przedsiębiorstw wysoko wyspecjalizowanych w określonych dziedzinach produkcji uzbrojenia. W 1945 r. prawie nie było już sprawnych samolotów, z wyjątkiem kilku starych maszyn, w które wsiadali kamikaze, i samolotów tak nowoczesnych, że nie było do nich odpowiednio wykształconych pilotów, mechaników ani nawet części zamiennych¹⁸.
Poświęcenie i jego granice
Krańcowa pogarda Japończyków dla śmierci zdumiewała ludzi Zachodu, jednakże wszelkie implikacje tego zjawiska nie zostały jeszcze opisane. Wiadomo, że skoro japoński żołnierz wolał popełnić samobójstwo niż skapitulować, to w konsekwencji traktował jeńców wojennych jak tchórzy, którzy nie dopełnili obowiązku wobec własnego przełożonego. Oto jak potraktowano 292 japońskich żołnierzy uwolnionych przez armię radziecką po bitwie pod Nomonhan w latach 1939–1940:
Oficerowie i zwykli żołnierze (…) zostali zatrzymani w wojskowym szpitalu w Shintan (…) i po natychmiastowym ustanowieniu sądu wojennego, oficerowie przystawiali sobie pistolet do głowy, aby się zastrzelić, a podoficerowie i żołnierze podjęli się ciężkich prac, jak budowa obozu. Nie wszyscy ocaleni spod Nomonhan wrócili. Bardzo wielu oficerów i żołnierzy zostało w ZSRR, porzuciwszy wszelki zamiar powrotu, tak bardzo im było wstyd, że dostali się do niewoli.¹⁹
A oto wyjaśnienia generała Tōjō podczas procesu w Tokio:
W Japonii (dostać się do niewoli) uchodzi za niełaskę. Prawo karne stanowi, że każdy, kto stał się jeńcem, a mógł jeszcze walczyć, popełnił zbrodnię, za którą najwyższą karą jest śmierć. Nie tak, jak w Europie i Ameryce: tam ktoś, kto został jeńcem, jest traktowany dobrze, ponieważ spełnił swój obowiązek; w Japonii jest zupełnie inaczej.²⁰
Pomińmy sprzeczność między faktem, że siebie traktuje się w sposób zupełnie wyjątkowy, a innym narzuca własne normy zachowania. Uświadamia nam to, co leżało u podstaw złego traktowania jeńców wojennych przez Japończyków.
Pójdźmy dalej: pogarda dla śmierci rozciągała się na choroby, kalectwo, ułomność. Te słabości odbierano jak częściową zdradę tych, którzy mieli obowiązek walczyć. Prowadziło to do braku wszelkiego prawa do ochrony czy opieki. Identycznie zachowywano się wobec jeńców wojennych innych narodowości. Analiza dokonana przez Ruth Benedict pokazuje dość dobrze, jak Japończycy widzieli samych siebie:
Nie zasługiwano na pytanie, czy chce się być zabawką życia i śmierci; zachowanie środków ostrożności było niegodne. Podobnie zachowywano się także wobec rannych i chorych na malarię. Żołnierzy tych traktowano jak wyrzutków i nie opiekowano się nimi odpowiednio, być może dla efektu zgodnego z planem sił walczących… Pogarda Japończyków dla materializmu na coś się przydała: mówiono żołnierzom, że śmierć sama w sobie jest zwycięstwem ducha i że uwaga, jaką poświęcamy chorym przeszkadza w bohaterstwie – tak samo jak system zabezpieczeń w bombowcu. (…) Armia japońska nie szkoliła swoich ludzi w ewakuacji rannych i niesieniu pierwszej pomocy; nie istniało żadne zaplecze medyczne ani na froncie, ani nawet na tyłach, gdzie żaden szpital nie był przygotowany do niesienia pomocy rannym. Opiece lekarskiej poświęcano śmiesznie mało uwagi, a kiedy przytrafił się jakiś poważny przypadek, po prostu zabijano hospitalizowanych żołnierzy… Jeżeli takie zachowanie wobec „wyrzutków” miało miejsce wobec własnych obywateli, podobnie rzecz się miała w przypadku amerykańskich jeńców wojennych.²¹
Japończycy, dodaje Benedict, nie mogli pojąć, że poświęcano czas i podejmowano ryzyko, by ratować żołnierzy z opresji, a tym bardziej, że można było dostać za to medal.
Jak często się zdarza, Ruth Benedict dogłębnie bada kwestie – starając się wychwycić głębokie różnice między Japończykami a Amerykanami – a jednocześnie popełnia błąd, dążąc do nadmiernej systematyzacji. W pewien sposób miesza ona dysputę na temat „ofiarności”, toczącą się wówczas w Japonii, i jej praktyczne zastosowanie, znacznie mniej różniące się od sytuacji w innych armiach. Uważa ona niewątpliwie za typowy taki stan sił japońskich, jaki objawił się oczom zwycięskich Amerykanów: wyczerpane i zdziesiątkowane oddziały. My na szczęście jesteśmy lepiej poinformowani. Możemy stwierdzić, że nieprawdą jest, iż system opieki medycznej w armii był całkowicie lekceważony. Japonia dysponowała poważanym korpusem lekarskim, dysponującym najnowocześniejszym sprzętem i bez wątpienia wcześniej zmobilizowanym niż w USA. Szkoły pielęgniarskie stały na dobrym poziomie i, co odnotowano, wiele młodych dziewcząt wstępowało ochotniczo do tych formacji. Na początku wojny żołnierzom japońskim zapewniano prawdopodobnie równie dobrą opiekę, jak ich anglosaskim przeciwnikom. Struktury funkcjonowały prawidłowo nawet w 1945 r. W kwietniu Nagai Hideko stacjonujący w Mulmejn (Birma) relacjonowal dosyć dobrze przeprowadzoną ewakuację szpitala liczącego 700 pacjentów, którymi opiekowało się 220 lekarzy i pielęgniarek²². W sierpniu, po kapitulacji garnizonu w Rabaul, Australijczycy odkryli w pełni wyposażony szpital, posiadający także klinikę stomatologiczną wciąż działającą, mimo przedłużającego się braku dostaw z zewnątrz.²³ Okazuje się, że w strefach walk leki znikały tak samo często, jak żywność, co nie pozostawało bez wpływu na klęski Japonii i prowadziło do hekatomby jej żołnierzy.
Gdyby mówić o armii pozbawionej podczas II wojny światowej opieki medycznej, to byłby nią Guomintang, choć i w tym przypadku można dostrzec stopniową poprawę. Braki w infrastrukturze (przede wszystkim transporcie) w połączeniu z pogardą oficerów dla własnych ludzi prowadziły w wielu przypadkach do przerażających sytuacji (patrz rozdz. 5). Na froncie Wuning w 1938 r. 80% żołnierzy chorowało na malarię, 10% na dyzenterię, a najbliższy oddział chirurgiczny oddalony był o setki kilometrów, od trzech do siedmiu dni marszu. Przez cały ten czas ranni nie otrzymywali ani morfiny, ani żadnej opieki sensu stricto i musieli leżeć czasem dosłownie na ziemi. Jeżeli zdołali przeżyć, byli zwalniani, otrzymując pięć dolarów za dobrą i lojalną służbę²⁴. W tych warunkach niewielu widziało się pacjentów z ranami brzucha albo klatki piersiowej – umierali po drodze. Zagraniczni obserwatorzy odnotowywali słabe kompetencje lekarzy i ogromną pogardę personelu wobec żołnierzy²⁵. Zrozumieć można, że wielu chińskich żołnierzy nie mogąc zdezerterować albo uzyskać zwolnienia, dokonywało samookaleczeń. W 1943 r. 44% poborowych zmarło albo zdezerterowało, zanim dotarło do jednostek; w latach 1937–1945 1,4 miliona chińskich żołnierzy zginęło z dala od pola bitwy²⁶. Minimum wiary, że ma się zapewnioną ochronę i opiekę, to sprawa zasadnicza dla moralności oddziału.
W miarę możliwości armia japońska starała się zadbać o żołnierzy nadających się do walki, ewakuując ich z rejonu działań wojennych, oraz o poległych, chowając ich przy zachowaniu rytuałów pogrzebowych²⁷. To kolejne dwa elementy konieczne dla zachowania moralności oddziału. Ryzykownego czynu podjęto się w początkach lutego 1943 r., żeby wycofać z piekła Guadalcanal 10 tysięcy ludzi pozostałych przy życiu. Analogiczna operacja zakończyła się powodzeniem w sierpniu na Nowej Georgii, nieco bardziej na zachód. Również odzyskanie zwłok było celem, którego nie można było poniechać. Po ciężkich walkach wokół Kohimy, na kresach indo-birmańskich w marcu 1944 r.:
Major Nagata, dowódca batalionu uparł się: „Szczątki ludzi z VIII Kompanii muszą zostać zebrane za wszelką cenę, a cały batalion musi iść naprzód” (Wobec niemożności wykonania zadania) dowódca zrozumiał wreszcie, że nie można podjąć ataku i wpadł w rozpacz. Płakał wobec swoich ludzi, powtarzając: „Tak mi wstyd, że nie mogłem odzyskać ciala porucznika Bana i żołnierzy z VIII Kompanii”.²⁸
W międzyczasie po ciężkich walkach (50% strat w ciągu 12 dni) Japończycy opanowali teren i wzięli kilku jeńców, w większości rannych. Odkryli także grób zaginionego oficera:
Byłem bardzo zdziwiony ujrzawszy, że pochowano ciało porucznika Bana wraz z mieczem i że starannie je przykryto. Wszyscy byli wzruszeni. A skoro wróg odniósł się z szacunkiem do zwłok naszego dowódcy kompanii, nasz pułkownik rozkazał, aby z kolei rannych żołnierzy przeciwnika opatrzyć i nie zabijać jeńców. Po tym, jak tylu naszych zginęło w walkach, ludzie byli podminowani i pełni nienawiści wobec żołnierzy wroga, gotowi zabić nawet bezbronnych jeńców. Ale w owej chwili nasi dowódcy okazali sumienie i uspokoili swoich ludzi.²⁹
Ta relacja świadka rzuca nowe światło. Po pierwsze, na niemal organiczny związek między przemocą okresu tej wojny (hekatomba walki, koledzy zabijani na oczach towarzyszy) a okrucieństwem wojny jako takim (masakra jeńców uznawana za wprawdzie smutną, ale normę); po drugie, na wyjątkowe znaczenie sposobu traktowania zwłok – co stanowi zarazem element spójności grupy (rozpacz dowódcy, który nie może oddać im hołdu) i miernik charakteru wroga; po trzecie, na zdolności dowódcy, aby powstrzymać albo wzniecić nieustannie obecne, mordercze instynkty; po czwarte wreszcie, na fakt, że stwierdzenie humanitarnego zachowania (oddanie honorów poległemu) stwarza szansę powstrzymania morderczych praktyk. A contrario, można się domyślić, do jakiego stopnia przy tych ostatnich wyjdą na jaw zachowania szokujące, albo po prostu niezrozumiale.Wydawnictwo Akademickie DIALOG
specjalizuje się w publikacji książek dotyczących języków, zwyczajów, wierzeń, kultur, religii, dziejów i współczesności świata Orientu.
Naszymi autorami są znani orientaliści polscy i zagraniczni, wybitni znawcy tematyki Wschodu.
Wydajemy także przekłady bogatej i niezwykłej literatury pięknej krajów Orientu.
Redakcja: 00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/219
tel. (0 22) 620 32 11, (0 22) 654 01 49
e-mail: [email protected]
Biuro handlowe: 00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/218
tel./faks (0 22) 620 87 03
e-mail: [email protected]
www.wydawnictwodialog.pl
Serie Wydawnictwa Akademickiego DIALOG:
• Języki orientalne
• Języki Azji i Afryki
• Literatury orientalne
• Skarby Orientu
• Teatr Orientu
• Życie po japońsku
• Sztuka Orientu
• Dzieje Orientu
• Podróże – Kraje – Ludzie
• Mądrość Orientu
• Współczesna Afryka i Azja
• Vicus. Studia Agraria
• Orientalia Polona
• Literatura okresu transformacji
• Literatura frankofońska
• Być kobietą
• Temat dnia
• Życie codzienne w…
Prowadzimy sprzedaż wysyłkową