Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Jeden rok, jeden dzień - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
9 lutego 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jeden rok, jeden dzień - ebook

Mia nie chce małżeństwa z Alexandrem.

Uważa go za zimnego, bezwzględnego człowieka, który nie cofa się przed niczym, by zdobyć to, na co akurat ma ochotę. Któregoś dnia okazuje się, że jest to Mia. Córka przyjaciół jego rodziców. Wszyscy, włącznie z nim uważają, że to idealny mariaż: łączą się dwie rodziny i dwie wielkie fortuny. Tylko Mia jest innego zdania - Alex napawa ją obrzydzeniem, a transakcję, którą zawierają jej i jego rodzice, uważa za równie poniżająca i okrutną co handel ludźmi. Alex wie, że Mia go nienawidzi. Ale nie ma w zwyczaju rezygnować z czegoś, na czym mu zależy. Dlatego proponuje jej układ: przez rok on zrobi wszystko, by Mia go zapragnęła tak mocno, jak on pragnie jej. A jeśli jej nie przekona - zwróci jej wolność i odprawi z połową majątku. Jest bardzo pewny swego. Wynajmuje pałac w Wenecji, za dnia doprowadza do bankructwa firmy, które potem wyprzedaje, a w nocy roztacza przed młodą, piękną żoną uroki życia pełnego luksusu i erotycznych przygód.

Czy brylanty, szampan i perwersyjny seks to dość, by przekonać Mię do ich małżeństwa i wspólnej, szczęśliwej przyszłości?

Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66630-91-8
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

KOLA­CJA

Mia wpa­try­wała się z osłu­pie­niem w matkę. To, co wła­śnie od niej usły­szała, było tak absur­dalne i nie­do­rzeczne, że nie wie­działa, czy ma się roze­śmiać, czy może jed­nak obra­zić. Naj­bar­dziej prze­ra­ża­jące było jed­nak to, że matka mówiła cał­kiem poważ­nie.

– To jakaś kpina? – spy­tała po chwili.

Kor­ne­lia Sydow spoj­rzała na nią bez cie­nia uśmie­chu.

– Ni­gdy i ni­gdzie nie znaj­dziesz lep­szej par­tii. Ale­xan­der jest marze­niem nie­mal wszyst­kich kobiet w prze­dziale od osiem­na­stu do osiem­dzie­się­ciu lat.

– Bar­dzo zabawne. Czyli rozu­miem, że ty rów­nież na niego lecisz?

Kor­ne­lia zmarsz­czyła brwi.

– Nie musisz być wul­garna. Ale­xan­der jest wyraź­nie tobą zain­te­re­so­wany, chyba warto wziąć to pod uwagę?

Mia zaci­snęła usta.

– Mię­dzy wzię­ciem cze­goś pod uwagę a zamąż­pój­ściem jest jesz­cze daleka droga, nie uwa­żasz?

Matka wzru­szyła ramio­nami.

– Możesz wie­rzyć w bajki lub stać się ich czę­ścią. Wybór należy do cie­bie.

– Z tego, co zro­zu­mia­łam, nie bar­dzo mam jaki­kol­wiek wybór.

Kor­ne­lia Sydow mach­nęła ręką.

– Ta roz­mowa nie ma sensu. Idź do sie­bie, uspo­kój się, prze­myśl wszystko i zejdź o dwu­dzie­stej na kola­cję.

– Rozu­miem, że mam być grzeczna?

Matka rzu­ciła jej zimne spoj­rze­nie.

– Wystar­czy, że będziesz roz­sądna.

Mia odwró­ciła się i pobie­gła na górę do pokoju. To, co wła­śnie się wyda­rzyło, było kon­se­kwen­cją wczo­raj­szego spo­tka­nia matki z Ale­xan­drem Boschem, cho­ler­nym milio­ne­rem, który mógł sobie kupić dosłow­nie wszystko. Naj­wy­raź­niej rów­nież Mię, a już z całą pew­no­ścią jej matkę. Ich rodziny znały się od dawna, to fakt, ale nikt ni­gdy nie wspo­mi­nał o jakiejś pie­przo­nej trans­ak­cji pole­ga­ją­cej na aran­żo­wa­nym mał­żeń­stwie! W dzi­siej­szych cza­sach? W cen­trum Europy?

Mia roze­brała się do naga i wsko­czyła pod gorący prysz­nic, zupeł­nie jakby chciała z sie­bie zmyć tę idio­tyczną roz­mowę z matką. Pro­blem pole­gał jed­nak na tym, że kiedy Kor­ne­lia wbiła sobie coś do głowy, trudno ją było od tego odwieść. Cie­kawe, czyj to był pomysł? Jej czy Ale­xan­dra? Nie prze­pa­dała za nim, bo wyda­wał jej się zbyt pewny sie­bie i aro­gancki. Pocho­dził z boga­tej rodziny, jed­nak dopiero jemu udało się wie­lo­krot­nie pomno­żyć mają­tek i dopro­wa­dzić do tego, że firma jego ojca i dziadka stała się nume­rem jeden branży logi­stycz­nej na nie­miec­kim rynku. Może i miał smy­kałkę do inte­re­sów, ale sta­now­czo nie miał wie­dzy, jak należy zdo­być kobietę. Pie­nią­dze to nie wszystko, nawet tak ogromne. Zresztą Mia rów­nież nie nale­żała do śred­niej klasy spo­łecz­nej. Jej ojciec był wła­ści­cie­lem ogrom­nej firmy budow­la­nej spe­cja­li­zu­ją­cej się w zabu­do­wie sze­re­go­wej. Zamó­wień i zle­ceń miał wię­cej niż Święty Miko­łaj w Boże Naro­dze­nie. Więc skąd to nagłe par­cie, żeby Mia wyszła za Ale­xan­dra? Czy działo się coś, o czym nie wie­działa?

Tak naprawdę to nie miała naj­lep­szych wspo­mnień, jeśli cho­dziło o Ale­xan­dra. W dzie­ciń­stwie zawsze trak­to­wał ją z góry, ow­szem był od niej o kilka lat star­szy, ale to nie upo­waż­niało go chyba do takiego trak­to­wa­nia młod­szej kole­żanki. Kie­dyś zamknął ją w sza­fie i powie­dział, że wypu­ści dopiero wtedy, kiedy zgo­dzi się na jego pro­po­zy­cje zabawy.

– Ale ja nie chcę! – Mia ude­rzała pię­ściami w drzwi, jed­nak Ale­xan­der nic sobie z tego nie robił.

Innym razem wepchnął ją do basenu i nie pozwo­lił wyjść, dopóki nie poca­łuje go w poli­czek. I tak było za każ­dym razem. Jakieś głu­pie nakazy, żąda­nia i sta­wia­nie na swoim. Kiedy byli nasto­lat­kami, ich drogi tro­chę się roze­szły – on wyje­chał do pre­sti­żo­wej szkoły w Mona­chium, a ona została w Ber­li­nie. I, szcze­rze mówiąc, w ogóle o nim nie myślała. A jed­nak znowu poja­wił się w jej życiu i od tego czasu zaczęła odno­sić wra­że­nie, że cze­goś od niej chce. Jak zawsze.

Ale czy naprawdę musiało się to skoń­czyć ślu­bem? Kto wpadł na ten absur­dalny pomysł i dla­czego?

Nie miała naj­mniej­szej ochoty na dzi­siej­sze spo­tka­nie. Ale ni­gdy tak naprawdę nie umiała posta­wić się matce. Na pewno jed­nak nie zgo­dzi się na mał­żeń­stwo z face­tem, któ­rego nie kocha! Co wię­cej – któ­rego nawet nie lubi! Wytarła ciało szorst­kim ręcz­ni­kiem, aż skóra mocno się zaró­żo­wiła, a potem wma­so­wała w nie bal­sam o deli­kat­nym zapa­chu gruszki i wani­lii. Długo zasta­na­wiała się, w co się ubrać. Nie chciała wyglą­dać na prze­sad­nie wystro­joną, ale nie mogła też wło­żyć wygod­nego dresu. Matce z pew­no­ścią by się to nie spodo­bało. Osta­tecz­nie posta­wiła na białą mary­narkę Cha­nel, do któ­rej dobrała popie­laty top, prze­ty­kany sre­brzy­stą nitką oraz czarną, pli­so­waną spód­nicę od Micha­ela Korsa. Była ele­gancka, ale nie kokie­te­ryjna, i o to wła­śnie cho­dziło.

O zacho­wa­nie dystansu.

Miała dwa­dzie­ścia dwa lata i na­dal miesz­kała w ogrom­nej willi z rodzi­cami. Szcze­rze mówiąc, nie miała żad­nego powodu, żeby się stąd wypro­wa­dzać. Do dys­po­zy­cji dostała całe dru­gie pię­tro, na któ­rym znaj­do­wała się nie tylko jej sypial­nia z salo­nem łazien­ko­wym, lecz także wielka gar­de­roba i pry­watna siłow­nia. Mia czuła się tu swo­bod­nie, a obec­ność rodzi­ców w niczym jej nie prze­szka­dzała. Dopiero dziś po raz pierw­szy odczuła, że może lepiej byłoby miesz­kać samej i rów­nież samej podej­mo­wać wszel­kie decy­zje. Pro­blem pole­gał na tym, że i tak pozo­sta­wa­łaby na utrzy­ma­niu rodzi­ców. Kiedy zdała maturę, pomy­ślała, że zapi­sze się na stu­dia, jed­nak dość szybko doszła do wnio­sku, że nie ma ochoty na dal­szą naukę. Ojciec zapro­po­no­wał jej pracę w fir­mie, ale to rów­nież szybko jej się znu­dziło, cho­ciaż była cał­kiem dobra, jeśli cho­dziło o finanse, eko­no­mię i zarzą­dza­nie. Tyle że na razie wolała żyć bez­tro­sko i bez żad­nych zobo­wią­zań. Nie robiła nic poza miłym spę­dza­niem czasu. Teraz dotarło do niej, że to był jed­nak błąd. Zde­cy­do­wa­nie powinna być nie­za­leżna i sta­no­wić sama o sobie. Być może wtedy nikt nie decy­do­wałby za nią, za kogo ma wyjść za mąż!

Upięła jasne dłu­gie włosy w kok, zało­żyła maleń­kie dia­men­towe kol­czyki w kształ­cie pro­sto­pa­dło­ścia­nów oraz złoty łań­cu­szek z pasu­ją­cym wisior­kiem. Przej­rzała się w lustrze i doszła do wnio­sku, że wygląda po pro­stu dobrze. Drogo, kla­sycz­nie i bar­dzo ele­gancko. Spodoba się zarówno matce, jak i Ale­xan­drowi, no, chyba że facet woli sty­li­za­cję na wyzy­wa­jącą dziwkę. Z milio­ne­rami ni­gdy nic nie wia­domo. Nawet takimi, któ­rych zna się od małego.

Kiedy zeszła na dół, Ale­xan­der wła­śnie witał się z jej rodzi­cami. Przyj­rzała mu się ukrad­kiem. Z całą pew­no­ścią był cho­ler­nie przy­stojny i dobrze zbu­do­wany. Zmie­nił się od ostat­niego razu, kiedy go widziała. Naj­wy­raź­niej spę­dzał wię­cej czasu na siłowni i chyba korzy­stał z porad dobrego sty­li­sty. Kiedy był dziec­kiem, ubie­rał się zawsze w ciu­chy firm Nike lub Puma i nosił złote adi­dasy. Zde­cy­do­wa­nie odszedł od tam­tych przy­zwy­cza­jeń i zmie­nił styl.

Nic dziw­nego, że kochało się w nim pół Ber­lina, a dru­gie pół pota­jem­nie do niego wzdy­chało. Był wysoki, umię­śniony, miał ciemne gęste włosy i cze­ko­la­dowe oczy. Dwu­dniowy zarost tylko doda­wał mu uroku. Ale Mia dosko­nale wie­działa, co kryje się za tą atrak­cyjną fasadą. Aro­gancki typ, któ­remu wyda­wało się, że może dostać wszystko, co tylko będzie chciał. Bo taki wła­śnie miał kaprys. Wiele sły­szała o tym, jakim jest part­ne­rem w biz­ne­sie, i zde­cy­do­wa­nie nie chcia­łaby wejść mu w drogę. Facet zawsze sta­wiał na swoim.

Nie­do­cze­ka­nie!

– Mio, miło cię widzieć – bły­snął w jej kie­runku nie­ska­zi­tel­nym uśmie­chem i podał jej małe pude­łeczko. – Taki dro­biazg z oka­zji naszej wspól­nej kola­cji – ukło­nił się.

Przy­gry­zła wargę. Pude­łeczko może i było małe, za to jego zawar­tość z całą pew­no­ścią nie nale­żała do skrom­nych. Naszyj­nik w kształ­cie łezki, z cał­kiem oka­za­łym bry­lan­tem. Oczy­wi­ście od Car­tiera.

Ski­nęła głową i spró­bo­wała miło się uśmiech­nąć, choć przy­szło jej to z dużym tru­dem.

– Pięk­nie wyglą­dasz – dodał jesz­cze Ale­xan­der i dotknął jej ple­ców.

Wzdry­gnęła się. Jego gest był zde­cy­do­wa­nie zbyt natar­czywy i zanadto śmiały. Zupeł­nie jakby już do niego nale­żała. Pod­czas kola­cji trudno było jej cokol­wiek prze­łknąć. Ale­xan­der zacho­wy­wał się tak, jakby już byli parą, co kom­plet­nie wytrą­cało ją z rów­no­wagi. Mówił do niej „kocha­nie” i „moja piękna”, a Mia zupeł­nie nie wie­działa, jak na to zare­ago­wać. Naj­chęt­niej wsta­łaby od stołu i ucie­kła do sie­bie na górę, ale tego wła­śnie zro­bić nie mogła.

_O co w tym wszyst­kim cho­dzi?_, zacho­dziła w głowę. Matka była zaska­ku­jąco wylewna i co chwila przy­mil­nie się uśmie­chała, a ojciec cały czas pod­kre­ślał, że czego Ale­xan­der się nie dotknie, prze­mie­nia się w złoto.

W końcu nie wytrzy­mała, wstała od stołu i prze­pro­siła wszyst­kich.

– Zaraz wra­cam – zmu­siła się do uśmie­chu i czym prę­dzej pobie­gła w stronę łazienki. Musiała cho­ciaż przez moment pobyć sama.

Kiedy roz­le­gło się puka­nie do drzwi, zaci­snęła pię­ści.

– Mamo, odejdź pro­szę. Chyba mam prawo do chwili intym­no­ści?

– To nie matka, to ja – usły­szała cichy głos ojca.

Otwo­rzyła drzwi i wpu­ściła go do środka.

Ste­phan Sydow był wyso­kim męż­czy­zną, cho­ciaż teraz wyda­wał się Mii jakiś mały i zagu­biony. Chyba ni­gdy nie widziała go w takim sta­nie. Nie uśmie­chał się, tylko patrzył na nią jakoś smutno.

– Tato, co jest? – zanie­po­ko­iła się.

Ojciec ciężko wes­tchnął, a potem oparł się o ścianę i splótł dło­nie na brzu­chu.

– Mio, muszę ci o czymś powie­dzieć… Wiem, że nie podoba ci się pomysł poślu­bie­nia Alexa, cho­ciaż to dobry i pra­co­wity chło­pak – zaczął powoli.

_I straszny buc_, pomy­ślała Mia, ale nie ode­zwała się sło­wem.

– Ten pomysł, żeby was ze sobą zeswa­tać… wiem, że wydaje ci się idio­tyczny i sta­ro­świecki. Pro­blem polega jed­nak na tym, że potrze­bu­jemy jego pomocy.

– Słu­cham? – zdu­miała się Mia.

Ojciec spu­ścił głowę.

– W ostat­nich mie­sią­cach stra­ci­łem grube miliony. Tra­fi­łem na inwe­stora oszu­sta i, nie­stety, dałem się podejść jak dziecko. Sam nie wiem, jak to się stało, ale dzi­siaj firma ma długi.

Mia słu­chała tego z osłu­pie­niem. Ojciec ni­gdy na nic się nie skar­żył, nie podej­rze­wała nawet, że mogło być aż tak źle. Tylko jaki to miało zwią­zek z nią i Ale­xan­drem… Czyżby?

– Tato, rozu­miem, że to ma być trans­ak­cja wią­zana? – aż zasło­niła usta ręką. – Ale­xan­der wam pomoże, pod warun­kiem że zgo­dzę się zostać jego żoną?

Ojciec spu­ścił głowę.

– Nie wie­rzę… Prze­cież to wygląda tak, jak­by­ście chcieli mnie sprze­dać! – krzyk­nęła.

Ojciec dotknął jej ramie­nia.

– Chyba fak­tycz­nie to cho­ler­nie głupi pomysł, Mio. Matka pró­bo­wała mnie prze­ko­nać, że prze­cież zna­cie się z Ale­xem od dawna i z całą pew­no­ścią przy­pad­nie­cie sobie do gustu. W końcu jako dzieci kąpa­li­ście się w jed­nym base­nie. Ale teraz widzę, że ty wcale tego nie chcesz. Posłu­chaj, abso­lut­nie nie mam zamiaru cię do niczego zmu­szać. Zapo­mnij o tej roz­mo­wie, a ja sobie z całą pew­no­ścią jakoś pora­dzę – dodał, pró­bu­jąc się uśmiech­nąć, choć słabo mu to wyszło.

Kiedy wró­cili do stołu, Ale­xan­der spoj­rzał na nią pyta­jąco.

– Zapewne wiesz, w jakim celu się tu spo­tka­li­śmy, prawda? – puścił do niej oko.

Nie zare­ago­wała. Nało­żyła na talerz zimny już kawa­łek mięsa i udała, że jest cał­ko­wi­cie pochło­nięta jedze­niem.

Ojciec odchrząk­nął i zwró­cił się do Ale­xan­dra.

– Wiesz, mój drogi, to chyba nie był naj­lep­szy pomysł. O takich spra­wach Mia powinna decy­do­wać sama, a ja nie mam żad­nego prawa, żeby ją do cze­go­kol­wiek zmu­szać. Prze­pra­szam cię, to wszystko było po pro­stu nie­prze­my­ślane.

Kor­ne­lia Sydow zaci­snęła usta. Widać było, że chce coś powie­dzieć i siłą woli się powstrzy­muje. Ale­xan­der z kolei zmru­żył oczy i poło­żył rękę na dłoni Mii. Pró­bo­wała się wyrwać, jed­nak był od niej sil­niej­szy.

– Ale ja nie odpusz­czę. Kiedy posta­na­wiam, że coś zdo­będę, to tak wła­śnie się dzieje. Mia znaj­duje się na pierw­szym miej­scu mojej listy prio­ry­te­tów. Chciał­bym, żeby została moją żoną, i zro­bię wszystko, żeby tak wła­śnie się stało.

– Nie mogę jej do niczego zmu­sić – powtó­rzył Ste­phan Sydow, marsz­cząc czoło.

– Oczy­wi­ście, że nie – roze­śmiał się Ale­xan­der. – Nikt nie ma takiego zamiaru. Po pro­stu zro­bię wszystko, żeby to była wyłącz­nie decy­zja Mii. Co ty na to, księż­niczko?

Mia popa­trzyła mu pro­sto w oczy, a potem spo­koj­nie wło­żyła do ust kolejny kęs mięsa i zaczęła go prze­żu­wać. Ta kola­cja zde­cy­do­wa­nie nie nale­żała do uda­nych. Ale przy­naj­mniej ojciec stał po jej stro­nie.SPO­TKA­NIE

Następ­nego dnia obu­dziła się z ogrom­nym bólem głowy. Cała ta sytu­acja wyda­wała jej się nie­smaczna i zde­cy­do­wa­nie mało roman­tyczna. Nie tak wyobra­żała sobie przy­szłego narze­czo­nego i ewen­tu­alne roz­mowy o ślu­bie. Zawsze wyda­wało jej się, że przede wszyst­kim trzeba się w kimś zako­chać, spró­bo­wać wspól­nego życia, a potem decy­do­wać, co dalej. Rozu­miała, że ojciec wpadł w kło­poty finan­sowe, nie rozu­miała jed­nak, dla­czego to ona miała być klu­czem do ich roz­wią­za­nia. Chyba ist­nieją inne metody niż wpy­cha­nie córki w łapy jakie­goś faceta, nawet jeśli jest przy­stojny i bogat­szy od dia­bła. Dobrze, że ojciec w porę to zro­zu­miał.

Znacz­nie gorzej było z matką.

Kiedy Mia zeszła do salonu na śnia­da­nie, Kor­ne­lia Sydow posłała jej znie­sma­czone spoj­rze­nie na dzień dobry.

– Rozu­miem, że cię zawio­dłam? – spy­tała obo­jęt­nym gło­sem Mia.

Matka się­gnęła po grzankę i kon­fi­turę z gorz­kich poma­rań­czy.

– Pra­gnę ci tylko uświa­do­mić, że miłość to nie są wyłącz­nie motyle w brzu­chu i nie­prze­spane noce. To rów­nież rachunki do zapła­ce­nia oraz wewnętrzny spo­kój. A ten wbrew temu, co się mówi, dają przede wszyst­kim pie­nią­dze. Dużo pie­nię­dzy – ode­zwała się po chwili.

Mia z nie­do­wie­rza­niem pokrę­ciła głową.

– Ale cho­dzi ci teraz o moje bez­pie­czeń­stwo czy twoje? – spoj­rzała na matkę pyta­jąco.

Kor­ne­lia Sydow nie­znacz­nie wzru­szyła ramio­nami.

– O jedno i dru­gie. Pozwól, że coś ci wyja­śnię. Życie składa się z wielu kom­pro­mi­sów, a naszym zada­niem jest wybrać naj­lep­sze z nich. W tym celu jed­nak należy myśleć i patrzeć przy­szło­ściowo. Co będzie dla nas naj­lep­sze? Chwi­lowa przy­jem­ność i zauro­cze­nie kimś, kto na pierw­szy rzut oka wyda nam się cudowny, czy pewna sta­bi­li­za­cja u boku praw­dzi­wego męż­czy­zny?

– Chwila – prze­rwała ten wywód Mia. – Czyli praw­dziwy męż­czy­zna to tylko ten, który posiada kapi­tał?

Matka par­sk­nęła śmie­chem.

– A ty myślisz, że w cza­sach kamie­nia łupa­nego było ina­czej. Naj­bar­dziej pożą­da­nym part­ne­rem był ten, który potra­fił przy­wlec do jaskini zabi­tego mamuta. Dzi­siaj odpo­wied­ni­kiem mamuta jest forsa. Bo to ona daje bez­pie­czeń­stwo.

– A ty? Wyszłaś za tatę z miło­ści czy z wyra­cho­wa­nia?

Kor­ne­lia zmru­żyła oczy.

– Ja dosko­nale prze­wi­dzia­łam przy­szłość. Twój ojciec bar­dzo mi się podo­bał, rów­nież dla­tego, że miał smy­kałkę do inte­re­sów. Wie­dzia­łam, że daleko zaj­dzie.

Mia pokrę­ciła z nie­do­wie­rza­niem głową.

– Czyli jed­nak kal­ku­la­cja. Pro­blem polega na tym, że Ale­xan­der nie podoba mi się ani tro­chę. Nie lubię go. Jest aro­gancki, wład­czy i zbyt pewny sie­bie.

– Ale za tobą sza­leje.

Mia wybuch­nęła śmie­chem.

– Nie, mamo. On po pro­stu sobie mnie upa­trzył i doszedł do wnio­sku, że będę ład­nie wyglą­dać u jego boku. A ponie­waż dosko­nale zdaje sobie sprawę, że nie mdleję na jego widok, zapro­po­no­wał wam układ. Gdyby naprawdę mnie kochał, pomógłby ojcu bez względu na moją odpo­wiedź.

Matka nie odpo­wie­działa, tylko w mil­cze­niu prze­żu­wała grzankę.

Mia nalała kawy do fili­żanki.

– Nie kocham go i bar­dzo wąt­pię, że kie­dy­kol­wiek to nastąpi. To, że znamy się od dzie­ciń­stwa, o niczym jesz­cze nie świad­czy. Ni­gdy tak naprawdę go nie lubi­łam. Już jako dziecko był zaro­zu­mial­cem i nosił ohydne złote buty.

Matka par­sk­nęła śmie­chem.

– To chyba nie jest żaden argu­ment, prawda?

– Nie. Po pro­stu pró­buję ci uświa­do­mić, że swa­ta­nie mnie z nim jest jed­nym wiel­kim nie­po­ro­zu­mie­niem.

Kor­ne­lia Sydow wzięła głę­boki oddech.

– Nie dla nas – odpo­wie­działa po chwili. – Nie dla nas.

*

Mia posta­no­wiła wybrać się na lunch do mia­sta. Nie miała ochoty zosta­wać w domu i co chwila napo­ty­kać zna­czące spoj­rze­nie matki. To było jakieś kurio­zum – dys­ku­to­wać o ślu­bie z face­tem, który był jej cał­ko­wi­cie obo­jętny. Dobrze cho­ciaż, że ojciec ją rozu­miał i wię­cej do tego tematu nie wró­cił.

Mia narzu­ciła na sie­bie jasno­li­liowy płasz­czyk Gucci i z przy­jem­no­ścią wsu­nęła na stopy szpilki w iden­tycz­nym kolo­rze. Wycho­dząc za Ale­xan­dra, mogłaby zapewne nie­mal codzien­nie buszo­wać w luk­su­so­wych buti­kach i jadać lunch w naj­droż­szych restau­ra­cjach, tyle że pew­nie szybko by jej się to znu­dziło. Już teraz coraz czę­ściej myślała o tym, żeby zna­leźć sobie jakieś zaję­cie. Może to ide­alna oka­zja, żeby przyj­rzeć się rodzin­nej fir­mie i jakoś pomóc ojcu? Co prawda mówił o utra­cie milio­nów, ale prze­cież nie może być aż tak źle? W końcu na pewno był ubez­pie­czony. Wyszła z domu i wsia­dła do spor­to­wego mini coopera, któ­rym jeź­dziła zawsze, kiedy wybie­rała się do cen­trum Ber­lina. Przy­naj­mniej był mały i można nim było bez pro­ble­mów wszę­dzie par­ko­wać. Lunch posta­no­wiła zjeść w Chri­sto­pher’s, który w ubie­głym roku otrzy­mał talerz Miche­lina. Ser­wo­wali tam naj­lep­szą cie­lę­cinę i mieli wybór win z całego świata. Poza tym było to ide­alne miej­sce, w któ­rym sporo osób jadło w samot­no­ści i nikt się temu nie dzi­wił. Czło­wiek czuł się tam swo­bod­nie, a kel­ne­rzy byli wyjąt­kowo dys­kretni. Restau­ra­cja miała przy­jemny wystrój, dużo drewna i indu­strial­nych mebli, do tego cie­kawe obrazy i piękne, desi­gner­skie lampy. Mia lubiła tam przy­cho­dzić

Jed­nak tym razem, kiedy usia­dła i zaczęła prze­glą­dać menu, nagle poczuła, że ktoś stoi za jej ple­cami. Nie zdą­żyła się jed­nak odwró­cić, bo Ale­xan­der wła­śnie sia­dał na krze­śle, dokład­nie naprze­ciwko niej. Było to tak nie­spo­dzie­wane i na swój spo­sób bez­czelne, że począt­kowo stra­ciła całą pew­ność sie­bie.

– Po pierw­sze, chcia­ła­bym zjeść lunch sama, a po dru­gie – co ty tutaj robisz? – ode­zwała się po chwili dość chłod­nym tonem.

Naprawdę nie miała ochoty na niczyje towa­rzy­stwo, a już zwłasz­cza Ale­xan­dra Boscha. Wystar­czyło jej, że widzieli się wczo­raj. Poza tym nie lubiła być w ten spo­sób zaska­ki­wana.

– Załóżmy, że cię śle­dzę – roze­śmiał się. Był dzi­siaj ubrany w popie­laty swe­ter od Arma­niego i luź­niej­sze czarne spodnie tej samej marki. Na prze­gu­bie lewej ręki poły­ski­wał złoty rolex. Ow­szem, wyglą­dał dobrze. Tylko co z tego?

Mia zmru­żyła oczy.

– Po co? – spy­tała spo­koj­nie, choć wewnątrz wszystko się w niej goto­wało.

– Chciał­bym wie­dzieć, co lubi jeść moja przy­szła żona.

Zasty­gła, a potem poczuła, jak na jej policzki wkrada się rumie­niec. Nagle zro­biło jej się gorąco.

– Zapo­mnij – syk­nęła.

– Nie ma takiej opcji.

Mia zaci­snęła pię­ści. Ten czło­wiek coraz bar­dziej dzia­łał jej na nerwy i spo­wo­do­wał, że cał­ko­wi­cie stra­ciła ape­tyt. Co za tupet!

– Słu­chaj, wiem, że zazwy­czaj dosta­jesz to, czego chcesz, ale tym razem tra­fi­łeś pod zły adres. Nie jestem zain­te­re­so­wana ani ślu­bem, ani tobą. Naprawdę nie dociera do cie­bie odmowa?

Ale­xan­der nagle prze­stał się uśmie­chać.

– Mnie się nie odma­wia – oznaj­mił zim­nym tonem. Po uśmie­chu na jego twa­rzy nie zostało nawet śladu. Był teraz sobą – apo­dyk­tycz­nym, roz­gnie­wa­nym face­tem, któ­remu ktoś nie chciał cze­goś dać.

Mia się­gnęła po kie­li­szek z wodą i upiła mały łyk. Musiała się uspo­koić, w prze­ciw­nym razie zaczę­łaby krzy­czeć. A prze­cież nie będzie robić z sie­bie histe­ryczki tylko dla­tego, że ktoś dosiadł się do jej sto­lika.

– Będziesz musiał pogo­dzić się z tym, że ja nie jestem na sprze­daż. Nie wiem, co obie­cali ci moi rodzice i jaka jest sytu­acja finan­sowa naszej firmy, ale z całą pew­no­ścią nie będę kartą prze­tar­gową. Z tego co wiem, kocha się w tobie połowa Ber­lina, więc wybierz sobie kogoś z tej grupy. Mogę nawet wpaść na wasz ślub.

Ale­xan­der przy­glą­dał się jej przez chwilę w mil­cze­niu. Miał zaci­śnięte zęby i sta­lowe spoj­rze­nie. Gdyby Mia go nie znała, mogłaby się nawet wystra­szyć.

– Zosta­niesz moją żoną – powtó­rzył cichym tonem.

– Nie.

– Pro­po­nuję, żeby­śmy na razie zmie­nili temat. Naj­wy­raź­niej masz dzi­siaj gor­szy dzień.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: