- W empik go
Jedna noc z szefem - ebook
Jedna noc z szefem - ebook
Gorący i bardzo skomplikowany romans z szefem!
Julia Evans przez ostatnie kilka lat pracowała jak szalona, próbując wyciągnąć siebie i swojego męża z problemów finansowych, w które on ich oboje wpędził. Właśnie wzięła trzymiesięczne zlecenie w Nowym Jorku, daleko od domu, co gwarantowało spłacenie wszelkich kredytów.
Kiedy dopięła już wszystko na ostatni guzik, jej kochany mąż zadzwonił i poinformował, że chce się rozwieść. Tego było za wiele. Chociaż nigdy się nie upijała, nawet nie lubiła alkoholu, postanowiła, że ze swoimi smutkami rozprawi się w barze.
I właśnie tam poznaje niesamowicie seksownego faceta, z którym robi coś zdecydowanie szalonego. Spędza z nim noc. Jeżeli jednak Julia myśli, że to rozwiąże wszystkie problemy, bardzo się myli, ponieważ okazuje się, że mężczyzną na jedną noc jest jej nowy zleceniodawca, czyli aktualny szef.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8178-824-3 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Julia
– Cholera jasna! – Jak mogłam znaleźć się w tak beznadziejnej sytuacji? Pieprzony egoista zdobył się jedynie na telefon. Nawet nie pomyślał, żeby spojrzeć mi w oczy. Miał tyle opcji do wyboru: Messenger, Zoom czy nawet Skype, mógł poczekać miesiąc, żeby ze mną porozmawiać. Nie! Bo czemu miałby to robić?! Spędziliśmy razem tylko dziesięć lat! Dzwonił pięć razy, gdy byłam w łazience. Przez niego nie zdążyłam się wykąpać. Biegłam jak szalona, żeby porozmawiać ze stęsknionym mężem, a tu proszę, taka niespodzianka.
Byłam przytłoczona całą masą emocji. Czym prędzej musiałam uciec z klaustrofobicznego hotelowego pokoju, brakowało mi powietrza i czułam się jak w puszce. Zarzuciłam na siebie w pośpiechu pierwsze ubranie, które wpadło mi w ręce. Gdzie się podziała ta przeklęta torebka?!
Nowy Jork zachwycił mnie w chwili, gdy opuściłam lotnisko. Od nastoletnich lat marzyłam, żeby tu przyjechać. Chciałam poczuć gwar miasta, które nigdy nie śpi, stanąć w długiej kolejce po kawę w drodze do pracy, zakosztować życia, które pędzi. Dla większości Nowojorczyków spacer po Central Parku był luksusem, bo po prostu nie mieli na to czasu. Spotykało się tam głównie turystów lub osoby uprawiające sport oraz rodziców z pociechami.
Życie w metropolii dało się poznać jako nad wyraz intensywne. Zmęczenie odczuwało się już we wtorek, więc ten dzień niektórzy traktowali jak piątek i wyczekiwali popołudniowego drinka. Ale nie ja. Mnie wydawało się idealne.
W Nowym Jorku wygrywali tylko najlepsi, a ja lubiłam uczciwą rywalizację i szalone tempo. Dodawało mi to energii oraz napędzało do działania. W tym mieście na porządku dziennym była również pogoń za karierą, a raczej niekończący się wyścig szczurów i kopanie dołków pod współpracownikami. Życie prywatne nie istniało, bo praca w weekendy nie stanowiła niczego nadzwyczajnego, tym bardziej jeśli trzeba nadążyć za kolegami lub prześcignąć ich o krok do wyższego stołka. Czy to źle, czy dobrze, sama nie wiedziałam. Z pewnością wszystko tu działo się szybciej, bardziej, mocniej i pochłaniało bez skrupułów.
Moje życie niewiele różniło się od życia przeciętnego pracownika korporacji. Kontrakty ograniczały mnie terminami, często bardzo krótkimi. To, co innym zajmowało kilkanaście miesięcy, realizowałam w trzy. To oznaczało, że pracowałam od dwunastu do szesnastu godzin dziennie. Niezbyt dużo czasu zostawało mi na sprawy prywatne, ale po upadku firmy mojego męża byłam zmuszona brać zlecenie za zleceniem, żeby nie zabrano nam domu za długi. Musiałam również spłacać kredyt i uregulować wszystkie inne rachunki, bo przecież mąż nie mógł się odnaleźć w nowej sytuacji. Po zamknięciu interesu Alex nie chciał podjąć pracy na normalnym stanowisku. Duma nie pozwalała pracować pod kimś, ale życie na rachunek żony nie stanowiło problemu. Czekał na mannę z nieba, a przecież wystarczyło zabrać się do roboty. Bardzo mnie to drażniło. W końcu, po kilkunastu bezsensownych kłótniach, postawiłam na swoim. Alex dostał posadę dzięki mojej przyjaciółce ze studiów.
Jeszcze parę dni temu oddałabym wszystko, aby był ze mną. Te dwa miesiące niemiłosiernie się dłużyły, tęskniłam za nim, tęskniłam za domem, tęskniłam nawet za wypadami do ulubionego pubu. Może to odległość sprawiała, że bardziej odczuwałam brak obecności Aleksa. W ciągu dnia nie miałam czasu na rozmyślania, ale pusty hotelowy pokój z zimnym łóżkiem, nie zachęcał do spędzania w nim wieczorów, zwłaszcza że partner zawsze czekał na mnie z kubkiem ciepłej herbaty. Ostatnie miesiące naszego małżeństwa były jakieś inne, oddaliliśmy się od siebie, ale w każdym związku bywają trudniejsze chwile. Tak to sobie tłumaczyłam.
– Cholera! A to gnój! – Kilku przechodniów odwróciło się na moje przekleństwo. Normalnie nikt by nie zareagował, ale wściekła rudowłosa kobieta rzucająca obelgami na środku ulicy wzbudzała zainteresowanie. Powinnam zadzwonić po wsparcie. Tak, potrzebowałam przyjaciółki. Wyciągnęłam telefon i pośpiesznie wystukałam wiadomość.
Julia: Alice, czerwony alarm. U Bena za 10 min?
Czerwony, bo gdy wyniki próbek nie mieściły się w limitach, program zaznaczał je na czerwono. Kochałam moją pracę i nigdy nie potrafiłam oddzielić jej od życia osobistego, tym bardziej teraz, gdy pracowałam z przyjaciółką, która podziela moje zamiłowanie do chemii. Cóż, niewiele mogłam na to poradzić, chyba nawet nie chciałam.
Alice: Co się stało? Jestem z Mikiem, mogę być za 30 min najwcześniej.
No tak, zapomniałam. W końcu udało im się wyjść na kolację.
Julia: Nie. Zostań z Mikiem. Porozmawiamy jutro. Bawcie się dobrze.
Alice: Jesteś pewna? Możemy to przełożyć. Mike nie ma nic przeciwko.
Julia: Jestem pewna. Jutro też będę wściekła. Ale chcę znać wszystkie szczegóły z Waszego wieczoru. O dziesiątej na śniadaniu. Pa
Alice była jedną z tych osób, które nawiązują przyjaźń z prędkością światła. I tak też było ze mną. Pierwszego dnia w laboratorium podeszła się przedstawić i chwilę później stałyśmy się sobie niezmiernie bliskie. Była najlepszym inżynierem od chromatografów spośród wszystkich spotkanych przeze mnie w ciągu ostatnich kilku lat. I jak sama to określiła: „opiekuje się wszystkimi instrumentami analitycznymi, żeby ułatwić innym życie”. To była prawda.
Dotarłam. Powinnam wziąć taksówkę, ale spacer dobrze mi zrobił. To nie tak, że nie miałam ochoty zamordować mojego „mężulka”, ale przynajmniej nie naraziłam się uszczypliwą uwagą niewinnemu taksówkarzowi.
Pub był wypchany po brzegi, wszędzie tłoczyli się weseli, częściowo już wstawieni konsumenci napojów wyskokowych. Cholera, piątek, czego innego mogłam się spodziewać? Na szczęście, dzięki Alice, zawsze czekało na mnie miejsce. Benefit przyjaźni z siostrą właściciela. Ben podobnie jak Alice wyznawał zasadę: „Albo wszystko, albo nic”. Pewnie dlatego pub U Bena cieszył się taką popularnością.
– Zaraz znajdę wam stolik – zwróciła się do mnie Chris, jedna z kelnerek.
– Dziś jestem sama i mam ochotę na potrójną whisky. Najlepiej od razu dwie.
Spojrzała na mnie zaskoczona, unosząc brew. Nie doczekawszy się odpowiedzi, zaczęła szykować drinki. Znała moje możliwości, a raczej ich brak, więc dopełniła szklankę colą. Bezzwłocznie uregulowałam rachunek i mimochodem spojrzałam na obrączkę. Jakie to dziwne, że dopóki jej nie widziałam, to mi nie przeszkadzała. A teraz paliła żywym ogniem jak pierścień świeżo wykuty w ogniu Mordoru. Już mi nie będzie potrzebna, pomyślałam i cisnęłam ją do torebki.
– Dziękuję – wymamrotałam, gdy Chris postawiła przede mną trunek. Wypiłam zawartość pierwszej szklanki w dwóch łykach. Pierwszy jakoś przeszedł, ale przy drugim o mało co nie spadłam z krzesła. Łyk był zdecydowanie za duży, przez co wraz z powietrzem zaciągnęłam trochę alkoholu. Zakrztusiłam się jak jakaś małolata, ale to było mało istotne. Kaszel nie odpuszczał i męczył tak bardzo, że w duchu modliłam się, żeby zawartość żołądka nie wróciła do gardła. Na szczęście jakoś poszło. Z drugim drinkiem postanowiłam się nie śpieszyć.
– Może tym razem coś mniej, hmm… intensywnego. – No tak, jeszcze brakowało mi tu amanta i to z serwetką. Jednak nie udało mi się dyskretnie pokaszleć.
– Dziękuję, ale nie wydaje mi się, żebym prosiła o radę – odpowiedziałam przez ramię, wycierając usta.
– Może powinnaś.
– A może powinieneś poszukać szczęścia w innym miejscu.
Uśmiechnął się lekko.
– Kłótnia z mężem nie jest warta jutrzejszego kaca.
– To nie pij – odpyskowałam, rzucając mordercze spojrzenie. Nie zniechęciło go to, wręcz przeciwnie, lekko odchylił głowę do tyłu i głośno się zaśmiał. Co za typ?
– Jeśli o mnie chodzi, to zdecydowanie wolę kobiety. – Mrugnął do mnie czy mi się wydawało?! Był przystojnym mężczyzną, ale nie miałam najmniejszej ochoty na amory.
– Od dziś ja też. – Upiłam łyk, tym razem spokojniej. W gardle wciąż drapało.
– Czy to tak łatwo się przestawić? Mężczyźni mają pewne zalety, które niełatwo jest zastąpić – odparł, siadając na stołku obok i leniwie kładąc rękę na moim kolanie. Delikatnie zacisnął smukłe palce i sama nie wiem, czy to alkohol, czy jego dotyk tak bardzo rozpalił moją skórę. Upiłam kolejny łyk. Przez głowę przebiegła mi myśl, że w takim tempie wpadnę pod stół po kwadransie.
– Z pewnością. W tej chwili jednak nic nie przychodzi mi do głowy – odpowiedziałam cierpko, strząsając jego dłoń. Zaśmiał się. Zaraz mnie szlag jasny trafi! Wesoły Romek! Co jest z nim nie tak?
– Myślę, że mógłbym coś na to poradzić. – Delikatnie ujął moją rękę i zaczął masować serdeczny palec w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą znajdowała się obrączka. – Tylko nie wiem, czy obrączka zniknęła z twojego palca razem z mężem, czy może to tylko chwilowy kryzys – wyszeptał wprost do mojego ucha.
Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazł się tak blisko. Jego ciepły oddech wywołał dreszcze na mojej skórze. Z całych sił powstrzymałam się, żeby nie przyciągnąć go bliżej. Co się ze mną działo? Jak to możliwe, że działał tak na mnie obcy facet? Sama nie wiedziałam, czy miałam większą ochotę go uderzyć czy pocałować. To z pewnością chęć odreagowania po Aleksie. Kobieto! Ogarnij się, to tylko złość i alkohol, a ty jeszcze się nie rozwiodłaś, upomniałam się w duchu. Ale przecież „kochanemu mężowi” to nie przeszkadzało. Cholera jasna! Upiłam jeszcze kolejny łyk.
– Co za różnica? Nie podrywasz mężatek? – Zaśmiał się lekko na moje pytanie.
– Wolę trzymać się z daleka od skomplikowanych sytuacji. – Tym razem mnie rozbawił. Czułam się jak w środku dziwnego skeczu.
– W takim wypadku źle trafiłeś – odpowiedziałam cynicznie.
– Więc chwilowy kryzys? – Uniósł seksownie brew. Spojrzałam w jego czarne jak węgiel oczy delikatnie rozjaśniające się od środka do zewnątrz tęczówki. Niebezpieczne? Raczej pewne siebie, śmiałe i rozbawione. Nie odwrócił spojrzenia, tak jakby próbował wyczytać, o czym myślałam. Przyjemny dreszcz przeszedł mi wzdłuż kręgosłupa. Czy to możliwe, że lecę na pierwszego spotkanego mężczyznę? A niech to! Zarumieniłam się jak jakiś podlotek. Spuściłam wzrok i zaczęłam bawić się prawie pustą szklanką.
– Więc wygląda na to, że w trakcie rozwodu, ale to skomplikowane.
– Zaryzykuję. – Uśmiechnął się, wyciągając rękę. – Max.
– Julia – burknęłam, ignorując jego dłoń.
– Miło mi cię poznać, Julio. Masz ochotę na kolejnego drinka?
– Posłuchaj, Max, ja naprawdę nie jestem dziś dobrym towarzystwem, nadaję się co najwyżej do wspólnego picia. Chociaż… to też nie. – Pokręciłam głową, a histeryczny śmiech wyrwał mi się z ust. – Jeśli się teraz pożegnasz, masz szansę uratować swój wieczór.
– Gdybym teraz wyszedł, żałowałbym, że nie zostałem. Zaraz wracam. – Puścił do mnie oko, a potem odszedł w kierunku drugiego końca baru. Co mi zostało? Pogapić się na dobrze zbudowane plecy, lekko kołyszące się w ruchu silne ramiona i zgrabny tyłek, idealnie podkreślony przez ciemne dżinsy. Ale to, co naprawdę mnie w nim pociągało, to jego twarz: skupione oczy, lekko ironiczny uśmiech czający się w kąciku ust, silnie zarysowana szczęka. Wyglądał jak gdyby przed chwilą urwał się z sesji dla „Vogue’a”.
– O czym myślisz, Julio? – zapytał, stawiając przed nami dwanaście szotów na tacy.
– Staram się nie myśleć.
– Powinnaś to robić częściej, masz wtedy takie rozmarzone oczy – powiedział niemal z troską. Wytrącił mnie tym z równowagi.
– Szoty? – Zmieniłam temat.
– Potrzebny ci towarzysz do picia, więc jestem. Ale… – popatrzył na mnie z błyskiem w oku – zróbmy to na wesoło. Smutne picie jest do bani. Chyba nie masz zamiaru płakać po mężu palancie? Dasz mu tę satysfakcję? – drążył, na co wybuchnęłam śmiechem.
– Masz rację, nie dam.
– Zagrajmy. Zasady są proste. Opowiadamy po jednej anegdocie z własnego życia, wygrywa ten, kto jest większym życiowym nieudacznikiem. Przegrany pije.
– To ma być zabawne?
– Okaże się z czasem. Zacznę. Na studiach, dla zakładu, zakradłem się pijany do biura dziekana. – Zrobił długą pauzę dla wzmocnienia efektu, po czym dodał: – Nago. No, nie całkiem nago, miałem na głowie czarne rajstopy pożyczone od koleżanki. Musiałem ukraść flagę uniwersytetu i uciec, ale niestety natknąłem się na niego i jego sekretarkę w dość jednoznacznej sytuacji. Wyrzucili mnie z uniwerku i przez rok nie chciała mnie przyjąć żadna uczelnia w Stanach.
– I co się stało po roku?
– Ojczym zafundował nową salę biologiczną i facet znów był zmuszony na mnie patrzeć. Nie był zadowolony. – Spoglądał na mnie rozbawiony.
– Nie ma jak pomocna dłoń taty – zadrwiłam.
– W tym przypadku pomocna kieszeń. Twoja kolej.
– Podczas prowadzenia testów do pracy magisterskiej, spaliłam instrument warty sześćdziesiąt tysięcy funtów. Skończyłam magisterkę, ale straciłam możliwość zrobienia doktoratu na tej uczelni. A jak wiemy, takie wieści szybko się rozchodzą i przez prawie rok nie mogłam znaleźć pracy w laboratorium. Mój dzienny budżet na jedzenie przez trzy miesiące wynosił dwa funty i pięćdziesiąt pensów. Byłam zbyt dumna, żeby powiedzieć rodzicom, że przymieram głodem. Pij.
– Mój pierwszy partner biznesowy wyczyścił konto firmy i zapomniał mi powiedzieć, że nie płacił podatków przez rok.
– Dwa dni temu spłaciłam cały kredyt hipoteczny, pożyczkę i karty kredytowe mojego męża. A on dziś oznajmił, że chce rozwodu. Ponieważ nie mamy rozdzielności majątkowej, dom należy mi się tylko w połowie.
– Straciłem dużo więcej niż dom i byłem przestępcą podatkowym, a wszyscy wiemy, że skarbówka ma w nosie jakiekolwiek tłumaczenia. Nie ociągaj się. – Poczekał, aż wypiję, wpatrując się intensywnie w moje usta. – Od kilku lat nie byłem w związku. Dziewczyna, z którą spotykałem się dość długo, zdradziła mnie z sąsiadem, który mieszkał piętro niżej. Znalazłem ich w moim łóżku. Miała pretensje, że nie zadzwoniłem przed powrotem.
– Byliśmy razem dziesięć lat, w tym małżeństwem siedem. Nie kochaliśmy się od miesięcy! – Zacisnęłam dłonie w pięści, wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. – A w Nowym Jorku jestem tylko od dwóch. Spróbuj to przebić. Spałeś kiedyś koło kogoś, dla kogo w najmniejszym stopniu nie byłeś pociągający? – Bez słowa przechylił kolejnego szota. Opuszkami palców ujął moją brodę i delikatnie przekręcił twarz w swoją stronę. Spojrzałam mu w oczy, nie było w nich odrobiny żartu, jego miejsce zajęły skupienie i pożądanie. Przesunął palcami wzdłuż mojego policzka i zatrzymał się na szyi, otulając ją pieszczotliwie.
– Twój mąż to palant, jak już to wcześniej uzgodniliśmy. Julio, jesteś piękna, seksowna i bardzo pociągająca. W innym wypadku nie byłoby mnie tutaj.
– Podrywacz – rzuciłam. – Ale dziękuję, potrzebowałam to usłyszeć.
– Powiedziałem to, co myślę, nie miałem zamiaru poprawiać ci humoru. – Drugą ręką przesunął wzdłuż mojego uda, zatrzymując się przy obrębku spódnicy. – Co najwyżej sobie – powiedział cichutko niskim głosem. Schlebiało mi to. Nigdy żaden mężczyzna nie dawał mi do zrozumienia, że jestem tak atrakcyjna, nawet po to, by mnie zaciągnąć do łóżka. Na początku Alex starał się bardzo, ale szybko wpadliśmy w rutynę. Jednak Max od pierwszego momentu przerastał go intensywnością.
Przesiedzieliśmy tak z godzinę, może dłużej. Mimo że oszukiwałam i nie dopijałam do końca, głowa wydawała się ciężka. To był dla mnie znak, że trzeba zakończyć wieczór. Spojrzałam na zegarek. Nie było jeszcze dziewiątej.
– Tak bardzo cię nudzę, że spoglądasz na zegarek? – zapytał kpiąco.
– Może – droczyłam się. – Muszę przyznać, że świetnie się bawiłam, ale czas się zbierać, zanim ktoś będzie musiał mnie zbierać z podłogi. – Czknęłam. Zaśmiał się gardłowo, podsuwając mi szklankę z wodą. – No tak, jeszcze tylko czkawki mi brakowało. Raczej niewiele dziś pozostało z mojej godności – odparłam zażenowana, wstrzymując oddech.
– Rozejrzyj się wokół. Jest piątkowy wieczór. Dziś o godności nie ma mowy – rzekł lekkim tonem, pochylając się w moją stronę. Na wargach miał ten cudowny lekko ironiczny uśmiech. Z pewnością niejedna dziewczyna dała się na niego złapać, mnie też kręcił. Przysunęłam się i delikatnie musnęłam wargami usta Maksa. Leniwie wyciągnęłam język i przesunęłam wzdłuż jego dolnej wargi. Zamruczał zadowolony. O, cholera! Co ja zrobiłam?! Odsunęłam się gwałtownie jak oparzona. Co się ze mną działo? Musiałam być naprawdę pijana.
Spojrzałam mu w oczy. Czy to możliwe, że zrobiły się jeszcze czarniejsze? Z wrażenia zapomniałam o męczącej czkawce i lekko przerażona czekałam na jego reakcję.
– Czemu przestałaś? To było takie przyjemne – wyszeptał mi do ucha. Zadrżałam.
– To nie jest odpowiednie miejsce – wydusiłam z siebie.
– Masz rację. – Położył na barze kilka banknotów i wyciągnął do mnie rękę. – Chodź ze mną, Julio – zamruczał cicho, znów wprost do mojego ucha, jakby wiedział, jak bardzo mnie to rozpala. Zaśmiałam się nerwowo. Podniósł brew i czekał na moją odpowiedź.
– Czy twój niecny plan uwiedzenia się powiódł?
– Tylko jeśli tego chcesz. Ruch należy do ciebie.
– Jedna noc bez żalu, rozpamiętywania i czekania na telefon następnego dnia?
– Lubisz stawiać sprawę jasno. – Uśmiechnął się kącikiem ust. – Będzie dokładnie tak, jak to opisałaś.
Podałam mu rękę. Bez słowa wyprowadził mnie na zewnątrz i popchnął delikatnie w we wnękę pomiędzy budynkami. Popatrzył w oczy przez ułamek sekundy i mocno przywarł wargami do moich ust. Całował tak, jakby świat wokół nie istniał. Objął dłonią moją pierś i ściskał ją obsesyjnie.
– Znajdźcie sobie pokój. – Ktoś krzyknął za nami. Max zaśmiał się cichutko i musnął wargami moją szyję.
– Chodź, maleńka. – Odetchnął głęboko. – Im dłużej tu stoimy, tym trudniej jest mi się od ciebie oderwać. Dokąd chcesz iść?
– Zabierz mnie tam, gdzie nigdy nie zabierasz dziewczyn – wyszeptałam, muskając zębami płatek jego ucha. Uśmiechnął się szeroko, ale w oczach pojawiły się niebezpieczne iskierki. Wziął mnie za rękę i szybkim krokiem ruszył w kierunku ulicy. Złapał taksówkę jednym machnięciem, mnie zazwyczaj zajmowało to dziesięć minut. Wcisnął mnie do środka, podał adres kierowcy, rzucając przy tym plik banknotów na przednie siedzenie za superszybką jazdę. Położył rękę na wewnętrznej stronie mojego uda i powoli przesuwał ją coraz wyżej, aż do linii majtek. Nigdy wcześniej nie poszłam do łóżka z ledwo poznanym facetem, nigdy wcześniej nie miałam też przelotnego romansu. Zaczęłam panikować. Nie byłam pewna, czy to dzieje się naprawdę, ale gdy Max na mnie spojrzał, pochylił się i zaczął ssać moją dolną wargę, wszystkie ostrzegawcze myśli się ulotniły, a ich miejsce zajęło pożądanie.
Zarumieniłam się, gdy posłał mi rozbawione spojrzenie, ale nie oderwałam wzroku. Zaczął powoli masować moją łechtaczkę przez majtki, nie spuszczając mnie z oczu, co stanowiło mieszankę wybuchową podniecenia i przyjemności. Zdecydowanie chciał doprowadzić mnie do szaleństwa.
– Jesteś mokra. Biorę za to pełną odpowiedzialność – zamruczał mi do ucha. Przysunęłam się bliżej i ugryzłam go lekko w szyję, tłumiąc jęk.
– Odbierzesz? – wyszeptał, całując mnie delikatnie za uchem.
– Co?
– Twój telefon dzwoni. – Nie krył niezadowolenia.
– A tak – wymamrotałam zawstydzona. Na ekranie pojawiło się zdjęcie Kate. Musiała skończyć testy.
– Hej, jak poszło? – zapytałam szybko, czując ponaglające palce Maksa.
– Wszystko w porządku, testy wyglądają bardzo obiecująco, dzięki ostatnim udoskonaleniom zyskamy przynajmniej dziesięć minut na jednej próbce – zawołała radośnie. – Chciałam tylko zapytać, czy zostawić raporty na twoim biurku. Mam nadzieję, że cię nie obudziłam?
– Nie, nie spałam jeszcze. Nie przejmuj się mną. – Max nie przestawał, a ja gubiłam wątek, wzięłam dwa głębokie wdechy. – Kate, cieszę się, że dzwonisz, to świetna wiadomość. Mogłabyś zabrać raporty do domu? Jutro około dziewiątej po nie wpadnę – wyrzuciłam z siebie z prędkością światła. Rozdrażniona brakiem kontroli nad sytuacją odepchnęłam Maksa, nie mogąc się skupić na słowach Kate. Posłałam mu groźne spojrzenie. Uśmiechnął się kpiąco, ale grzecznie cofnął dłoń i nie spuszczał ze mnie wzroku przez resztę drogi.
– Znów ktoś grzebał w twoim biurze? – zapytała podejrzliwie.
– Nie wiem, nikogo nie złapałam za rękę. To mało istotne w tej chwili. I tak chcę przejrzeć wszystko przed poniedziałkowym spotkaniem z doktorem Wiecznie Nieobecnym Dupkiem Grantem. – Max odwrócił głowę w drugą stronę. Pokazał kierowcy, gdzie ma zaparkować.
– On nie jest taki zły. – Zaśmiała się głośno.
– Może nie, ale z pewnością jest superirytujący. Dziś poprosił o wyjaśnienie, co rozumiem przez słowo filtracja. Wiedza z podstawówki. – Zazgrzytałam zębami. – Nieważne. Muszę kończyć. Do jutra.
– Miłego wieczoru – rzuciła rozbawiona.ROZDZIAŁ 2
Julia
Stanęliśmy przed wysokim apartamentowcem. Max wysiadł pierwszy, wyciągnął do mnie rękę, pomógł mi wysiąść i poczekał aż pewnie stanę, po czym zrobił krok w tył. Coś się zmieniło. Tak jakby żar pomiędzy nami przygasł. Może faktycznie mój prawie były mąż miał rację, rozmowa o pracy w takich momentach zabijała klimat. Zaczęłam się rozglądać.
– Coś nie tak? – zapytał.
– Gdzie jesteśmy? Nie wygląda to na hotel.
– Pod moim mieszkaniem. – Rozbawił mnie swoim tonem, jakby to było oczywiste, że tu przyjedziemy.
– Tu nigdy nie przyprowadzasz dziewczyn?
– Wedle życzenia – odparł uprzejmie, ale nie poruszył się z miejsca, jakby coś zaprzątało jego myśli. Zdecydowaliśmy się na ten krok i nie zamierzałam się wycofać. Czekała nas dobra zabawa. W końcu po to tu przyjechaliśmy.
Złapałam go za rękę, przyciągnęłam lekko do siebie, następnie musnęłam wargami żuchwę, na co uśmiechnął się lekko. Podobało mu się. Dobrze. Przesunęłam się odrobinę niżej, delikatnie przejeżdżając językiem w kierunku zagłębienia szyi. Zamruczał uroczo.
– Rozmyśliłeś się? – zapytałam frywolnym tonem.
– Nie. Chodźmy. – Pociągnął mnie w kierunku drzwi.
– Dobry wieczór państwu – powitał nas miły staruszek siedzący na recepcji.
– Dobry wieczór, Miles – odparł spokojnie Max. Zaprowadził mnie do windy, trzymając za rękę i drażniąc kciukiem mój nadgarstek. Jechaliśmy na górę w ciszy otuleni erotycznym napięciem.
– A niech to szlag trafi – zaklął pod nosem i przywarł gorącymi wargami do moich. Nie było tu miejsca na subtelne pieszczoty. Brutalnie wtargnął językiem w moje usta i przycisnął plecami do ściany windy. Jedną ręką złapał za nadgarstek, a drugą wyciągnął mi bluzkę ze spódnicy. Włożył pod nią rękę, odsunął stanik i zaczął masować pierś. Nie wytrzymałam i jęknęłam z rozkoszy. Uśmiechnął się i ugiął kolana. Zębami odnalazł mój sutek, na przemian kąsał i ssał, doprowadzając mnie tym do szaleństwa.
Jeszcze nigdy nie byłam bliska orgazmu poprzez takie pieszczoty. Brakowało mi niewiele, odrobinę, kilka dodatkowych muśnięć ustami.
Powoli oderwał się ode mnie, poprawił mi bluzkę i uśmiechnął się zadowolony. Sekundę później otworzyły się drzwi windy.
Na piętrze znajdowały się dwa apartamenty. Jasne ściany korytarza zdobiła sztukateria, a przyciemnione światło nadawało mu dość intymny klimat. Max poprowadził mnie w prawo, po czym otworzył drzwi swojego mieszkania i wpuścił do środka, zapalając światła.
– Masz ochotę na coś do picia? – zagadnął. Patrzył na mnie, jakby drink był ostatnią rzeczą, na jaką miał ochotę.
– Szczerze mówiąc, to nie. Chciałbyś pokazać mi mieszkanie? – zapytałam z nutką ironii w głosie.
– Och, czemu nie. – Złośliwy uśmieszek pojawił się na jego wargach. – Zacznijmy od salonu.
Pociągnął mnie w kierunku ogromnej skórzanej kanapy. Popchnął z impetem, aż na niej usiadłam. Uklęknął przede mną, przyciągając moje pośladki na skraj sofy, podciągnął spódnicę, na ile tylko mógł, i jedną ręką zsunął figi. Niecierpliwie czekałam na kolejny ruch, dotyk, oddech. Max pochylił się, spojrzał mi w oczy, a potem pocałował. Tym razem długo i namiętnie, wprawiając w ruch nasze języki. Cichym westchnieniem zaprotestowałam, gdy się odsunął, na co odpowiedział łobuzerskim uśmiechem. Przeciągnął ręką wzdłuż wewnętrznej strony mojego uda, sprawiając, że zadrżałam. Zadowolony powtórzył to, tym razem językiem. Nie zatrzymał się. Westchnęłam, czekając na kolejny krok. Końcówką przesunął wzdłuż mojej łechtaczki i tam został dłużej, pieszcząc ją coraz szybciej. Zaczęłam wić się z rozkoszy i czułam zbliżający się orgazm.
– Jesteś taka mokra – powiedział zachrypniętym głosem. – Chcesz więcej?
– Tak.
– Czego chcesz, Julio? – zamruczał. Nie mogłam się temu oprzeć. Krew zaczęła gotować się w moich żyłach. Nigdy wcześniej żaden mężczyzna nie zapytał, czego chcę. Wiedziałam, że Max zadał to pytanie, żeby usłyszeć w odpowiedzi prośbę, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. To miała być tylko jedna noc, wkrótce zapomniana. Jedna noc bez żalu i usprawiedliwień.
– Twoich pieszczot – wyszeptałam.
Wsunął palec do środka, kciukiem nie przestając masować mojej łechtaczki. Leniwie wkładał i wyjmował palec, popychając mnie na skraj wytrzymałości, o czym doskonale wiedział.
– Proszę, nie przestawaj – wyjęczałam, patrząc mu w oczy. – Jestem tak blisko.
– Bądź dla mnie głośno – wycedził każde słowo powoli i wyraźnie.
Ostro włożył we mnie dwa palce, odnalazł czułe miejsce i zaczął energicznie masować. Językiem i wargami stymulował mój najwrażliwszy punkt. Przyjemność z każdą chwilą stawała się bardziej intensywna, prawie bolesna. Moje ciało wyginało się w łuk, domagając się więcej. Orgazm przyszedł po dosłownie kilku sekundach. Był tak silny, że doprowadził mnie do łez. Dreszcze na całym ciele zostały ze mną przez kilka minut. Max patrzył na mnie z satysfakcją i pożądaniem.
– Gotowa, żeby zobaczyć sypialnię? – wyszeptał mi wprost do ucha, wywołując kolejny wstrząs.
– Bardziej nie będę – odpowiedziałam, czując narastające napięcie pomiędzy nogami. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Postawił na podłodze, następnie zdjął moje ubranie, bez pośpiechu, tak jakby rozpakowywał prezent.
– Reszta zostaje. – Z nieskrywanym zadowoleniem wskazał na moje szpilki i pończochy.
– Rozbierz się – powiedziałam krótko. Zabrzmiało to jak polecenie służbowe.
– Tak jest, proszę pani – droczył się, ale posłusznie wykonał to, o co poprosiłam.
Ściągnął koszulkę, ukazując pięknie wyrzeźbiony tors i brzuch. Jednym ruchem pozbył się spodni i bokserek. Nie mogłam oderwać wzroku od atrakcyjnego ciała i nabrzmiałego członka. Max wyglądał co najmniej jak grecki bóg i oczywiście doskonale o tym wiedział. Obserwował mnie z tym ironicznym uśmiechem na ustach, który miał mnie prześladować przez długi czas.
– Zawsze przygryzasz wargę, gdy jesteś zdenerwowana, czy tylko ja tak na ciebie działam? – zapytał, przesuwając palcem po moich ustach.
– Nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym. A teraz połóż się na łóżku.
– Lubię, gdy jesteś taka władcza – zamruczał mi do ucha.
Usiadłam pomiędzy jego nogami i zaczęłam badać dłońmi jego klatkę piersiową, drażnić zębami sutki. Przyjemnie było poczuć, jak traci kontrolę nad własnym ciałem i drży pode mną, ale nie porusza się ani o milimetr. Przeszłam niżej, muskając wnętrze ud opuszkami palców, a on tylko uśmiechał się odprężony. Pochyliłam się i końcówką języka dotknęłam jego penisa. Westchnął głośno i nawet przez moment nie odwrócił wzroku od tego, co mu robiłam. Podniecało mnie to, jak patrzy, a jego podniecało patrzenie. Chwyciłam członek w jedną rękę, po czym zaczęłam powoli go pieścić. Drugą odgarnęłam włosy na bok, żeby nie stracił ani chwili z przedstawienia, które miałam zamiar dla niego wykonać. Przesuwając ręką w górę i w dół, polizałam końcówkę, następnie leciutko possałam. Bardzo powoli włożyłam go całego do ust, z satysfakcją słuchając, jak przeklinał pod nosem. Powtórzyłam to kilka razy. Przyśpieszyłam i oddech Maksa również przyśpieszył. Spojrzałam w górę, a nasze oczy się spotkały. Widziałam napięcie na jego twarzy i skupienie w jego źrenicach. Oblizałam wargi, wzięłam głęboki wdech i zaczęłam go intensywniej pieścić. Max ponownie zadrżał, tym razem mocno zacisnął rękę na miękkiej pościeli.
– Maleńka, jeśli zaraz nie przestaniesz, skończę, a bardzo potrzebuję być w tobie – powiedział, kładąc mi rękę na głowie. Podniosłam się i wytarłam kąciki ust placami.
– Gdzie masz prezerwatywy?
Wyciągnął złotą paczuszkę z szafki nocnej i mi ją podał. Rozerwałam folię zębami i założyłam prezerwatywę. Usiadłam na Maksie i zaczęłam pocierać cipką o twardy członek. Pochyliłam się do przodu i złapałam zębami sutek Maksa, co wywołało jego ciche mruknięcie. W odpowiedzi niecierpliwie chwycił mnie za pośladki. Stałam się panią sytuacji.
– Lubisz, gdy boli? – zapytałam. Nie miałam pojęcia, skąd wzięło się to pytanie. Wszystko z nim było bardziej namiętne, burzliwe. Sprawił, że byłam zupełnie inną osobą, podobałam się sobie.
– Czasami. – Niepewność malowała się na jego twarzy.
– A teraz? – Podgryzłam ponownie jego sutek.
– Lubię.
– Ja też – odpowiedziałam i szybkim ruchem wprowadziłam go w siebie. Oboje jęknęliśmy z przyjemności. Usiadłam na nim wygodnie i zaczęłam się poruszać. Podniecenie rosło wraz z szybkością moich ruchów. Krople potu spływały mi po kręgosłupie, powoli zaczynałam tracić oddech, ciało ogarnął ogień, a kolejny orgazm był blisko. Jeszcze tylko kilka ruchów, westchnęłam i mocniej wbiłam paznokcie w brzuch mężczyzny. Poczułam jego dłonie na biodrach naśladujące moje tempo. Zacisnął palce na moich udach, unosząc się odrobinę i wsuwając jeszcze głębiej. Odrzuciłam głowę do tyłu i odpłynęłam. Nie przestawał się we mnie poruszać, co tylko wzmocniło orgazm. Cholera, cholera, cholera, powtarzałam w myślach. Byłam oszołomiona wyrazistością eksplodujących we mnie doznań.
Po dłuższej chwili doszłam do siebie, ale uczucie po orgazmie mnie nie opuściło. Każdy ruch dostarczał mnóstwa przyjemności. Znów przejęłam inicjatywę, kołysząc się na nim w przód i tył, czując, jak jeszcze twardszy penis porusza się we mnie. Max mocno złapał mnie za piersi i zaczął rytmicznie ugniatać, moje sutki były tak wrażliwe na jego dotyk, że krzyczałam z rozkoszy. Znieruchomiał, a mocny dreszcz przeszedł przez jego ciało. Poczułam, jak pulsuje w trakcie orgazmu. Opadłam na niego, wciąż trzymając go w środku.
– Muszę chwilkę odpocząć – powiedziałam. Roześmiał się cicho całując moje włosy.
– Nie ma problemu, tylko pozbędę się prezerwatywy.
Max przekręcił nas na bok i wyszedł do łazienki. Przez uchylone drzwi słyszałam delikatny szum wody. Jeszcze nie miałam siły się podnieść, to był najlepszy seks, jakiego doświadczyłam. Nie do końca znałam zasady, ale wydawało mi się, że powinnam się zbierać. Po chwili wrócił do mnie i przyciągnął do siebie.
– Cudownie pachniesz – powiedział.
– Seksem i łóżkiem – zamruczałam wtulona w jego ramiona.
– Seksem i moim łóżkiem.ROZDZIAŁ 3
Max
Leżeliśmy przytuleni przez kilkanaście minut. Zastanawiałem się, czy Julia zasnęła, leżała tak cichutko. Nie chciałem, żeby wracała do domu. Jeszcze nie miałem jej dość.
– Śpisz? – zapytałem.
– Nie. – Poczułem jej uśmiech na swoim torsie. – Która godzina?
– Przed północą.
– Muszę się zbierać.
– Zostań dziś ze mną – poprosiłem, całując czubek jej głowy.
– Dobrze, że prosisz. Bardzo, ale to bardzo nie chce mi się wyjść z łóżka. – Zachichotała.
– Pomyślałem, że może masz ochotę zobaczyć resztę mieszkania. Zaczniemy od łazienki? – Delikatnie przesuwałem palcami po gładkiej, wręcz jedwabistej skórze pleców Julii.
– Świetny pomysł. – Uniosła głowę. Pocałowałem ją powoli, zaciskając rękę na seksownie okrągłej piersi. Ciało Julii było idealne. Smukłe, zgrabne i zadbane. Wątpię, żeby miała na nim choćby gram zbędnego tłuszczu, lecz mimo to jej kształty były bardzo kobiece. Nie pamiętałem, kiedy ostatni raz jakaś dziewczyna mnie tak pociągała.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a raczej łomot. Nikogo się nie spodziewałem. Pomyłka – pomyślałem i przyciągnąłem ją bliżej. Niestety pukanie się powtórzyło.
– A niech to szlag trafi, kto tak wali o tej porze? – mruknąłem zrzędliwie. Ostatnią rzeczą, której chciałem, to zostawić Julię samą w łóżku.
– Max, otwieraj! Wiemy, że tam jesteś! – Upierdliwy, uparty osioł, za cholerę nie odejdzie.
– Przepraszam, ale musimy to odłożyć na później – powiedziałem do mojej towarzyszki, wychodząc z łóżka – Postaram się ich pozbyć, ale to może chwilę zająć.
Naciągnąłem bokserki w trakcie biegu do drzwi, które otworzyłem szybkim ruchem.
– Czego? – warknąłem. – Przestań robić cyrk. – Na progu znalazłem mocno pijanego Ryana, wspieranego pod ramię przez Aidena w podobnym stanie.
– No nareszcie, ile można na ciebie czekać. Spałeś? – zapytał sarkastycznie Ryan.
– Spałem i chciałbym wrócić do łóżka. To nie jest dobry moment na odwiedziny.
– Masz dziewczynę w środku? Przyprowadziłeś ją do domu? – Aiden wyrzucił z siebie pytania, nie dowierzając. – Chyba nie wróciłeś do Sam? – Byłem z Samantą ponad dwa lata i prawie tyle samo czasu zajęło mi przetrawienie zakończenia tej znajomości.
– Nie! – prawie krzyknąłem. – Co za głupi pomysł?
– W takim razie musimy ją poznać. – Ryan zarechotał i popchnął mnie, ładując się do środka. Aiden wzruszył ramionami, idąc w jego ślady.
– To naprawdę nie jest odpowiedni czas. Lepiej będzie, jeśli wyjdziecie. – Próbowałem się ich pozbyć, lecz Ryan zdążył się już rozłożyć na sofie, szczerząc zęby, a Aiden stanął tyłem do nas i od niechcenia wyglądał przez okno, jednak w odbiciu szyby było widać, że też się śmieje.
– To nie będzie konieczne i tak już miałam wyjść. – Julia zatrzymała się w progu z lekkim uśmiechem, jakby to było normalne. Dopiero gdy spojrzała na Aidena, w jej oczach pojawiło się zaskoczenie.
Podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek.
– Upewnij się, że ten tutaj nie znajdzie w mieszkaniu moich majtek. Świetnie się bawiłam, dziękuję – wyszeptała mi do ucha. – Dobranoc, panowie – powiedziała głośniej i zwróciła się w kierunku drzwi.
– Julio – nagle wytrzeźwiały Aiden odchrząknął – widzę, że poznałaś już mojego brata. Zanim wyjdziesz, chciałbym tylko zaznaczyć granicę pomiędzy pracą a życiem prywatnym. Nie chciałbym, żeby to, co jest pomiędzy wami, wpłynęło na projekt. – Zmierzyłem go wściekłym wzrokiem. Cholera, czy dla niego liczyła się tylko praca? Zawsze musiał być taki zasadniczy?
– Brata? Współpracę? – Zamrugała kilka razy, jakby chciała połączyć powstałe kropki. – Maximilian Grant? Jesteś moim szefem? – Patrzyła na mnie z nadzieją, że to jakiś żart. Nie mogłem z siebie nic wydobyć, więc jedynie skinąłem głową.
– Przeleciałam własnego szefa – powiedziała bardziej do siebie niż do nas. Ryan wybuchnął śmiechem.
– Przynajmniej nazywa rzeczy po imieniu. Już cię lubię. Mam na imię Ryan i nie jestem twoim szefem, nawet nie jestem z nimi spokrewniony. – Mrugnął do niej porozumiewawczo, lecz Julia zignorowała głupi żart, a potem zwróciła się do mnie:
– Wiedziałeś, że to ja? – zapytała, patrząc mi w oczy.
– Domyśliłem się, gdy rozmawiałaś z Kate w taksówce.
– Dlaczego nic nie powiedziałeś? Mogłeś to przerwać – powiedziała z urazą w głosie.
– Myślałem o tym. – Chciałem się wytłumaczyć. Ale jak miałem jej powiedzieć, że działała na mnie tak mocno? Nawet teraz chciałbym zabrać ją do łóżka i kochać się z nią przez całą noc.
– Myślałeś? – zapytała rozdrażniona. – I najwyraźniej nic mądrego nie wymyśliłeś! – wypaliła po chwili. Odetchnęła głęboko, wypuszczając powietrze przez usta. – Nic bardziej żenującego nie może się dziś wydarzyć – odparła spokojniej, ale jej głos wciąż lekko się łamał pod wpływem emocji.