Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja

Jedno z nas nie żyje - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
7 września 2022
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Jedno z nas nie żyje - ebook

BOGACTWO. SEKS. ZDRADA… CZASAMI PRZYJAŹŃ MOŻE BYĆ ŚMIERTELNIE NIEBEZPIECZNA.

Poznajcie kobiety Buckhead – miasta pełnego drogich samochodów, ogromnych posiadłości i przyjaźni opartych na rywalizacji. Shannon była kiedyś królową pszczół w Buckhead. Jednak została bezceremonialnie porzucona przez Bryce’a, swojego męża polityka. Kiedy Bryce zastępuje ją dużo młodszą kobietą, Shannon postanawia się zemścić…

Crystal zajęła miejsce Shannon. Młoda, niewinna dziewczyna z Teksasu, która po prostu nie ma pojęcia, na co się porwała…

Olivia latami czekała, żeby odebrać koronę Shannon i zostać nieoficjalną królową Buckhead. W końcu nadeszła jej chwila. Ale żeby zająć należne jej miejsce, będzie musiała wykorzystać każdą zdradziecką, manipulatorską, podstępną zagrywkę, jaką ma w zanadrzu…

Jenny jest właścicielką Glow, najbardziej ekskluzywnego salonu kosmetycznego w mieście. Zna wszystkie najmroczniejsze sekrety i najskrytsze pragnienia swoich klientek. Ale czy zdradzi cokolwiek? Która z tych kobiet okaże się na tyle sprytna, żeby przeżyć w Buckhead – a która skończy martwa?

Mówi się, że przyjaźń potrafi być skomplikowana, ale nikt nigdy nie wspominał, że również tak śmiertelnie niebezpieczna.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8280-305-1
Rozmiar pliku: 634 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1

Jenny

Teraz

– Spędziłam tysiące godzin, pracując nad tymi kobietami. Stroiłam, woskowałam, obcinałam, malowałam, opalałam sprayem, pudrowałam i masowałam je. Znam prawie każdy centymetr ich ciał. Ale poznałam też ich demony – ich najgłębsze, najmroczniejsze sekrety. Rzeczy, które staramy się ukryć pod powierzchnią, żeby nie pokazywać światu swojego drugiego oblicza. Więc czy jestem zaskoczona, że coś takiego się wydarzyło? Nawet odrobinę. Spodziewałam się tego. To była tylko kwestia czasu. – Poprawiam się na miejscu i zakładam nogę na nogę pod stołem.

Naprzeciwko mnie siedzi detektyw Frank Sanford, srogo wyglądający mężczyzna w średnim wieku z ostrymi rysami twarzy i szerokimi ramionami. To klasyczny przykład pracownika fizycznego. Mimo że ma na sobie garnitur i krawat, jego wyglądowi daleko do elegancji i schludności. Zaczerwienione oczy wskazują, że pracuje o wiele za długo i śpi o wiele za krótko. Mamy z sobą więcej wspólnego, niż mógłby przypuszczać.

– Skąd znasz ich najgłębsze, najmroczniejsze sekrety, Jenny? To znaczy, jesteś też ich terapeutką? Myślałem, że fryzjerką – pyta detektyw Sanford, wysuwając kwadratowy podbródek pokryty kilkudniowym zarostem. Mruży oczy, wpatrując się we mnie intensywnie, kiedy przerywa notowanie i czeka na moją odpowiedź. Siedzimy naprzeciwko siebie w dobrze oświetlonym pokoju przesłuchań. Powietrze jest zatęchłe i zimne; nie wiem, czy pokój starał się dopasować do aury detektywa, czy może odwrotnie.

– W pewnym sensie jestem jednym i drugim. Nie wiem, ile czasu spędził pan w salonach, detektywie Sanford, ale kobiety mówią. – Zakładam ręce na piersi i wytrzymuję jego spojrzenie. – Zwłaszcza kiedy siedzą na fotelu w salonie i nie mają nic innego poza czasem.

Wiem, że ten mężczyzna nigdy nie postawił stopy w salonie kosmetycznym. Zdradził go nie tylko brak dbałości o siebie. Prawda jest taka, że wiem więcej o moich klientkach niż o własnej rodzinie, zwłaszcza o tej grupie kobiet. Widzę każdą z nich kilka razy w tygodniu. Mają pieniądze do przepuszczenia – a przynajmniej ich mężowie mają – i mogą sobie pozwolić na przeznaczanie zasobów na walkę w największej wojnie ich życia: tej przeciwko efektom działania czasu na ludzkie ciało.

– Rozumiem. Jest pani właścicielką Glow Beauty Bar, zgadza się? – Delikatnie stuka ołówkiem w stół.

– Jedyną i niepowtarzalną. – Przytakuję.

Znowu podnosi ołówek i zapisuje jeszcze kilka słów, uważając, żeby niczego nie przeoczyć.

– A jak długo prowadzi pani ten salon?

Przez chwilę błądzę wzrokiem, przypominając sobie moment, kiedy go nabyłam.

– Już około pięciu lat.

– Te kobiety były pani klientkami przez cały ten czas? – Marszczy brew.

– Nie. Pojawiły się u mnie jakieś trzy lata temu. Glow nie zawsze był takim salonem jak teraz.

Robi kolejne notatki i zakreśla coś na papierze. Udaje mi się dojrzeć słowa wewnątrz kółka: Glow Przeszłość?

– Rozumiem. Czyli zna pani te kobiety od trzech lat i nie dziwi pani, że te rzeczy się wydarzyły? – Unosi grube, ciemne brwi.

– Nie. Proszę nie dać się im zwieść, detektywie. Pojedynczo są szczere i potrafią być miłe… ale jeśli wsadzi je pan do jednego pokoju, te kobiety są na wskroś toksyczne.3

Olivia

– Idealnie. Wszystkie są. – Spojrzałam na każdą z kobiet siedzących wokół stołu w prywatnej części ładnej restauracji. Do twarzy miałam przyklejony ogromny uśmiech. Nie mogłam nic na to poradzić. Czekałam na to od lat. Byłyśmy zarządem Fundacji Kobiet Buckhead. Byłyśmy elitą, ponieważ organizowałyśmy najgorętsze wydarzenia, dla jednej organizacji charytatywnej czy innej. Każdy chciał być nami.

Karen uniosła brew.

– Nie ma Shannon.

– Zgadza się. Ponieważ chodzi o nią – odparłam, unosząc podbródek.

Sophie, nasza sekretarka, usiadła po mojej lewej i zapisywała wszystko, co powiedziałam, jakbym była jakimś Szekspirem. Była miłą osobą i przydatną, ale nigdy nie znajdzie się w moim wewnętrznym kręgu. Jasne, Sophie miała pieniądze, ale poza tym jedyne, co potrafiła, to robienie notatek. Do tego była tak nijaka jak pudełko nieosolonych słonych krakersów. Jej wygląd pasował do charakteru… nudny.

Tina, skarbniczka, przejrzała swoją księgę rachunkową. Każde odwrócenie strony oznaczało podmuch tych piżmowych, ohydnych perfum, których zawsze używała. Chociaż była bogata, pachniała biednie. Gdyby nie wyglądała tak kiepsko, na pewno byłaby bliżej. Jednak rozpoczęła swoją przygodę z operacjami plastycznymi dużo szybciej niż było to stosowne, i z chirurgiem o zbyt słabych umiejętnościach. W rezultacie wyglądało to tak, jakby jej skóra miała zsunąć się z twarzy i upaść na kolana. Dla moich oczu tego było za wiele.

– Tina, twoja skóra aż lśni – skomplementowałam ją. – Dzisiaj ledwo zauważam brak elastyczności.

– Olivio, jesteś zbyt miła – odparła z uśmiechem.

– Sophie, twój strój to cała ty. Nie zdołałabym ci dorównać.

Sophie spojrzała w dół na swoją zwykłą, białą koszulkę.

– Na pewno byś zdołała, Olivio. Wszystko wygląda na tobie dobrze.

– Masz rację. Zaczynamy?

Tina i Sophie przytaknęły. Karen odchyliła się na krześle i przekrzywiła głowę. Nie potrzebowałam jej po swojej stronie, żeby podjąć tę decyzję. Potrzebowałam tylko dwóch głosów, które już miałam.

– Nadzwyczajne posiedzenie komitetu Fundacji Kobiet Buckhead uważam za otwarte – oznajmiła Sophie.

– Świetnie. Powodem, dla którego was tu dzisiaj zebrałam, jest moje zaniepokojenie. Wszystkie wiemy, że Shannon przechodzi wyjątkowo trudne chwile. Serce mi krwawi z jej powodu. – Położyłam dłoń na piersi i zrobiłam współczującą minę. Ta wersja była moją najmniej lubianą.

Tina i Sophie ponownie przytaknęły. Karen pochyliła się odrobinę do przodu.

– Składam wniosek o usunięcie Shannon ze stanowiska przewodniczącej. Wszystkie za?

Sophie i Tina zaczęły podnosić ręce.

– Chwila! Tak nie można – krzyknęła Karen.

To nie przystoi damie.

Sophie i Tina szybko opuściły ręce. Tchórze.

– Nie, Karen. Nie można pozwolić, żeby nasze wydarzenia i akcje charytatywne cierpiały tak, jak Shannon. – Utrzymałam spokojny ton.

– A niby w jaki sposób cierpią? – Karen szeroko otworzyła oczy.

– Sophie, proszę, odczytaj listę tych, które były nieobecne na ostatnich dwóch spotkaniach – poleciłam.

Przytaknęła i przekartkowała notatki.

– Shannon.

– Nie mam nic więcej do dodania – powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.

– Ale przecież zupełnie dobrze planowała nadchodzącą galę. Przekazywałam podczas tych spotkań wszystko, co miała do powiedzenia – spierała się Karen.

– Lider dowodzi, Karen. I nie robi tego przez kogoś. – Potrząsnęłam głową.

– Olivia ma rację – wtrąciła Tina. – Nie mam nawet najnowszych informacji o finansach, ponieważ mi ich nie przekazała.

– I to niesprawiedliwe, że muszę zaznaczać jej nieobecność. Mam już dość pracy z robieniem notatek – dodała Sophie.

Prawie wywróciłam oczami. Jej argument był słaby i nudny jak ona sama. Jak zawsze.

– Nie chcę być tutaj tą złą. – Oczywiście, że chcę. – Ale zgodnie z naszym regulaminem dwa lub więcej spotkań opuszczonych przez członka zarządu bez odpowiedniego usprawiedliwienia to podstawa do usunięcia go ze stanowiska – powiedziałam. To miała powiedzieć Sophie.

– Tak, zgadza się. – Sophie przerzuciła kilka kartek i podsunęła jedną Karen.

Karen szybko przeczytała jej treść i spojrzała z powrotem na mnie.

– A rozwód nie jest odpowiednim usprawiedliwieniem?

– Nie. Nie ma tego w regulaminie – odparłam.

– Nie zawarłyśmy tego, bo w dzisiejszych czasach to takie popularne – dodała Tina. – Niektóre z naszych stałych członkiń przechodzą już trzeci rozwód, ale członkinie mają większą swobodę niż zarząd.

Karen jęknęła.

– Nie możemy zrobić wyjątku?

Jednocześnie ja i moje dwa sługusy pokręciłyśmy głowami.

– To śliska sprawa, Karen. Kto popiera wniosek o usunięcie Shannon ze stanowiska przewodniczącej?

Tina, Sophie i ja podniosłyśmy ręce.

– Przeciwko?

Karen podniosła rękę.

– Czyli ustalone. Shannon Madison nie jest już przewodniczącą Fundacji Kobiet Buckhead. Nie martw się, Karen. Nadal jest członkinią i może startować w następnych wyborach – powiedziałam z uśmiechem.

Sophie szybko zapisała wszystko w notatkach ze spotkania.

– Chciałabym złożyć wniosek – powiedziała Tina.

Grzeczna dziewczynka.

– Wniosek o objęcie przez Olivię Petrov stanowiska przewodniczącej. Kto jest za?

Podniosłam rękę tak szybko, że prawie wyrwałam ją sobie ze stawu. Tina i Sophie podążyły za mną. Karen westchnęła ciężko.

– Kto przeciw? – zapytała Tina.

Karen nawet nie podniosła ręki. Pokonana.

– Kompletna bzdura – powiedziała.

– Nie, to biznes, czyli w zasadzie to samo – odparłam z radosnym śmiechem. – Co powiesz na to? Do gali zaledwie tydzień, a Shannon tak ciężko pracowała nad tym wydarzeniem. Powinno być jej ostatnim jako przewodniczącej. Ogłosimy to pozostałym członkiniom podczas kolejnego spotkania. Brzmi dobrze? – Podniosłam głowę i trochę poszerzyłam uśmiech, żeby był nie za szeroki, ale też nie za mały.

Karen ściągnęła usta i zastanawiała się przez chwilę. To była dobra propozycja. W zasadzie to z mojej strony uprzejmość. Rozgrywałam długoterminową grę. Trzeba było dorzucić odrobinę uprzejmości.

– Dobrze. Ta gala wiele dla niej znaczy, więc to uczciwe rozwiązanie – stwierdziła, wydymając swoje pełne wargi.

– Cieszę się, że czujesz to samo. Mamy jeszcze do obsadzenia stanowisko zastępczyni przewodniczącej, więc przyjmiemy nominacje podczas następnego spotkania i zagłosujemy na kolejnym. Wszystkie się zgadzają? – zapytałam.

Skinęły głowami.

– Proszę – powiedziała kelnerka. – Cztery ogórkowo-miętowe napoje oczyszczające. – Postawiła po jednym przed każdą z nas.

Uniosłam jeden w ramach toastu, oczywiście za siebie.

– Pomyślałam, że siebie też powinnyśmy oczyścić – rzuciłam ze śmiechem.

Tina i Sophie również zachichotały jak powinny.

– Wypijmy za zakończenie cierpienia i nowy początek z nową liderką. – Stuknęłam się szklankami z Tiną i Sophie. Karen uniosła swoją do ust i wychyliła wszystko na raz, wyraźnie niezadowolona z podjętej decyzji. Ale przejdzie jej. Ostatecznie, nie była taka jak ja. Wybaczała mi, zapominała. Ja z kolei wierzyłam, że zawsze istniała druga opcja. Wybaczyć, zapomnieć i nigdy, kurwa, nie odpuszczać.4

Karen

Opuściłam prywatną część restauracji oburzona. Shannon byłaby wściekła, na mnie zapewne też. Ale niewiele mogłam zrobić, Olivia zupełnie mnie zaskoczyła, a Tina i Sophie nie miały dość rozumu ani odwagi, żeby się jej postawić. Planowała to przez cały czas? Teoretycznie Olivia miała rację. Reguły to reguły, a Shannon była nieobecna podczas ostatnich dwóch spotkań. Ale i tak cała ta sprawa nie wydawała mi się właściwa.

Przeszłam przez restaurację i napotkałam Crystal; zajęła już miejsce, czekając na Olivię i na mnie. Widziałam jej zdjęcia w mediach społecznościowych, kiedy razem z Shannon robiłyśmy małe śledztwo po kilku butelkach wina, ale w rzeczywistości była dużo ładniejsza. Siedziała ze skrzyżowanymi nogami, w kwiecistej sukience, przy stoliku zastawionym drogim szkłem i świeżymi tulipanami i przykrytym białym, lnianym obrusem. Jej długie blond włosy miały naturalne fale na całej długości i była opalona – nie jak ja, miała opaleniznę dzięki przebywaniu na zewnątrz. Bił od niej blask. Była świeża i piękna w niewymuszony sposób. Zaczęłam rozumieć, co Bryce w niej widział.

Podeszłam do stolika, a ona wydawała się nieświadoma, kim jestem. Najwyraźniej nie sprawdziła nas.

– Crystal?

– Tak, to ja. – Uśmiechnęła się. W jej głosie wyraźnie było słychać Teksas.

Wyciągnęłam rękę.

– Jestem Karen Richardson. Miło cię poznać.

Wstała i po prostu mnie uściskała. Spodziewałam się, że będzie rozkapryszona, ale ona miała w sobie spokojną rozwagę. Była miła. Chciałam nienawidzić ją ze względu na Shannon, ale nie mogłam – przynajmniej jeszcze nie.

Usiadłam przy stole, odstawiłam torebkę na podłogę obok swojego krzesła i zamówiłam chardonnay u kelnerki. Zwykle nie piłam w tygodniu w porze lunchu, ale po tym spotkaniu zarządu potrzebowałam czegoś mocniejszego niż sok z selera.

– Jak podoba ci się w Buckhead? – zapytałam, wiedząc, że była w okolicy dopiero od kilku miesięcy i odnajdywała swoje miejsce w społeczności. Po przyjeździe była odludkiem. Nie winiłam jej za to. Większość kobiet nie lubiła jej już na wstępie, ponieważ ukradła Shannon męża.

– Na razie dobrze, staram się wyczuć miasto, zrozumieć je trochę. – Bawiła się serwetką, rozkładała ją i składała z powrotem.

– Och, skarbie, ja mieszkam tu ponad dekadę i nadal nie czuję, żebym rozumiała to miasto – powiedziałam ze śmiechem.

Również się zaśmiała.

– Masz jakąś radę?

– Po prostu bądź cierpliwa. Ludzie się przyzwyczają. – Upiłam łyk wina. Widziałam, że nieco się rozluźniła. Była wyraźnie zdenerwowana i nie chciała tu być. Przypuszczałam, że Bryce nalegał, żeby nawiązała z nami relację. Robił wszystko, żeby naprawić swoją reputację po zostawieniu Shannon.

– Więc czym się zajmujesz? – zapytała Crystal.

– Piję. – Wzięłam łyk wina.

Na chwilę szeroko otworzyła oczy.

– Żartuję.

Napiła się ze swojej wysokiej szklanki. To było piwo. Nawet nie zauważyłam, że piła piwo. Wtedy już wiedziałam, że ją polubię. Kobiety tutaj piły zmiksowane warzywa, szampana, wino i wódkę. Nigdy piwo.

– Ale teraz poważnie. – Odstawiłam kieliszek. – Prowadzę firmę zajmującą się pośrednictwem sprzedaży nieruchomości i mam pięcioletniego syna, Rileya. – Wzięłam telefon i pokazałam jej kilka zdjęć mojego małego dzikuska, chudego chłopczyka, który wyglądał na idealne połączenie Marka i mnie. Miał moje oczy i nos, ale włosy i posturę Marka.

– Jest cudny – westchnęła Crystal.

– Tak, jest całym moim światem. – Włożyłam telefon z powrotem do torebki. – Masz dzieci? – Wiedziałam, że nie miała, ale chciałam wyczuć, czy pragnęła je mieć, czy ona i Bryce rozmawiali o posiadaniu własnych. Nie wiedziałam, czy pytałam ze względu na siebie, czy na Shannon.

– Boże, nie. Kiedyś chciałabym mieć kilkoro, ale jeszcze nie teraz. Chyba nie jestem gotowa.

– Jestem pewna, że Bryce jest bardziej niż gotowy. – Nie wiedziałam, czemu to powiedziałam. To był przytyk, taki mały, dla Shannon. Ostatni raz, tak sobie mówiłam. Crystal była miła. Nie miałam powodu, żeby jej nienawidzić. Odkaszlnęła lekko zmieszana.

– A ty prowadzisz własną firmę zajmującą się nieruchomościami. Imponujące – powiedziała i brzmiała przy tym naprawdę szczerze.

– Dzięki. Zbudowałam ją od podstaw, kiedy się tutaj wprowadziłam. Chciałam mieć coś swojego, ale odniosła taki sukces, że teraz już nie zajmuje tyle mojego czasu, co wcześniej. Obecnie jestem bardziej jej twarzą. Zajmuję się wizerunkiem i zamykam umowy. – Uśmiechnęłam się do niej.

– Chciałabym też kiedyś dojść do czegoś… wiesz, mieć coś swojego. – Upiła mały łyk piwa.

Sączyłam wino i w tej chwili zauważyłam Olivię idącą przez restaurację. Spóźniła się, jak zawsze, co nie miało sensu, bo przecież już była na miejscu. Ale to Olivia. I zdążyła się przebrać od naszego spotkania. Teraz miała na sobie obcisłą, szkarłatną sukienkę, idealną mieszankę elegancji i seksowności. Olivia była w tym mistrzynią, bo sama wymyśliła taki styl.

– Wybaczcie mi spóźnienie. – Zajęła miejsce przy stole. – Cześć, jestem Olivia Petrov.

Ona i Crystal uściskały się i przedstawiły sobie. Olivia zamówiła chardonnay i sałatkę. Ja również wzięłam sałatkę, a Crystal burgera z frytkami. Olivia zmrużyła oczy na jej zamówienie, wyraźnie ją oceniając i nienawidząc zarazem. Crystal miała dwadzieścia pięć lat. Mogło jej ujść na sucho jedzenie czegokolwiek. Olivia i ja byłyśmy po trzydziestce, musiałyśmy oszczędzać zapas kalorii na wino.

Kiedy Olivia i ja skubałyśmy swoje sałatki i sączyłyśmy alkohol, Crystal piła piwo wielkimi łykami i odgryzała ogromne kęsy burgera. Olivia przyglądała się jej, jakby obserwowała zwierzę zamknięte w klatce w zoo, ciekawego, a jednak godnego pożałowania stwora.

Crystal cicho beknęła.

– Wybaczcie.

Wytarła kąciki ust i jadła dalej. Przynajmniej próbowała się dopasować, ale dziewczyna z Teksasu nie może po prostu porzucić kowbojskich butów i lassa. Starała się siedzieć prosto, kopiując sposób siedzenia Olivii, ale co chwilę ramiona jej opadały i musiała poprawiać pozycję. Siedziałyśmy w ciszy, skupiając się na jedzeniu przed nami i wymieniając szybkie spojrzenia oraz niewielkie uśmiechy. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Było niezręcznie. Nie tak wyobrażałam sobie fajne popołudnie. W końcu Olivia przerwała ciszę.

– Więc ty i Bryce… Jak się poznaliście?

Oczywiście, że Olivia zamierzała pójść w tę stronę. Prosto do plotek. Powiedziałabym, że to niestosowne, ale sama byłam ciekawa. Jak dziewczyna taka jak Crystal poznała mężczyznę takiego jak Bryce?

Crystal odłożyła burgera i otarła usta chusteczką. Odchrząknęła.

– W barze w Teksasie, w którym pracowałam. Załatwiał w mieście jakieś interesy i od razu wpadliśmy sobie w oko. – W jej oczach pojawił się błysk, nie złośliwy, raczej uroczy. Naprawdę zależało jej na nim.

– Wiedziałaś, że jest żonaty? – Olivia uśmiechnęła się pod nosem. – Nie osądzam cię – dodała, jakby to mogło sprawić, że jej pytanie było mniej niestosowne.

Crystal przesunęła wzrokiem między nami i przygryzła wargę. Wychyliła resztę piwa i odstawiła szklankę w hukiem.

– Wyjaśnię tę sprawę od razu, bo nie chcę dłużej się tym zajmować. Na początku nie wiedziałam. Nie powiedział mi od razu, a kiedy już to zrobił, byłam w nim zakochana. Nie jestem taką kobietą, choć pewnie w jakimś sensie jestem. I jest mi szkoda Shannon. Nigdy nie chciałam, żeby do tego doszło, ale stało się. Poznałam mężczyznę i zakochałam się w nim. Nie jest mi przykro z tego powodu i chyba nie powinno. – Powiedziała to wszystko na jednym wydechu, jakby wcześniej ćwiczyła te zdania wiele razy. Crystal spojrzała na każdą z nas, szukając aprobaty.

– Nie ma sensu czegokolwiek żałować – powiedziała Olivia, dając Crystal wsparcie, którego ta szukała. Było oczywiste, że Olivia nie mówiła szczerze. – Jak człowiek wie, to wie – dodała.

Olivia mrugnęła do mnie. Nie byłam pewna, czemu akurat do mnie, ale i tak odpowiedziałam jej uśmiechem. W Buckhead wszystko kręciło się wokół uśmiechów. Uśmiechałeś się, kiedy byłeś wściekły albo zadowolony.

– Ja też chcę to wyjaśnić. Przyjaźnię się z Shannon, ale wobec ciebie też chcę być szczera. Mam nadzieję, że rozumiesz i że Shannon również zrozumie. – Czułam się bardzo winna, siedząc z nimi. Moja lojalność była i powinna pozostać przy Shannon.

– Rozumiem – przytaknęła Crystal. – I szanuję to.

Uśmiechnęłam się do niej, tym razem uprzejmie.

Olivia rzuciła serwetkę i wypiła resztę wina.

– A ja nie. Skończyłam z Shannon i ty też powinnaś.

Przekrzywiłam głowę i zmarszczyłam brwi.

– Czy przejęcie jej stanowiska przewodniczącej ci nie wystarczyło?

– Nie. A nie pamiętasz, w jaki sposób mnie traktowała, kiedy sprowadziłam się do Buckhead? – Olivia uniosła podbródek. Upiła łyk ze świeżo uzupełnionego kieliszka wina.

– Nie, a poza tym to było dawno temu. – Wywróciłam oczami.

– Oprawca zawsze zapomina o swoich przewinieniach. Ofiara nigdy. Poza tym ona jest już skończona. Rozwiodła się zarówno z mężem, jak i z pozycją w zarządzie. Nie potrzebuję w życiu balastu i nie mogę radzić sobie z taką negatywną energią. – Olivia ściągnęła usta.

Rzuciłam serwetkę na stół. Rzeczywiście, był czas, kiedy Shannon i Olivia się nie dogadywały, ale nie pamiętam, żeby było aż tak źle. Chyba zdarzyło się to jakieś pięć lat temu, mniej więcej wtedy, kiedy urodziłam Rileya. Wydaje mi się, że było trochę nieciekawie. Nie pamiętam dokładnie. Miałam pełne ręce roboty z noworodkiem i prowadzeniem firmy. Ale kto rozpamiętuje przez tyle czasu? Olivia.

Już miałam wyjść ostentacyjnie, ale powstrzymałam się, bo nie zapłaciłam rachunku, ale też dlatego, że Crystal na to nie zasługiwała… jeszcze. Wiedziałam, że działo się coś więcej niż historia Olivii i Shannon, skoro Olivia była aż tak wytrącona z równowagi. To oczywiste. Shannon nie była dużo starsza od Olivii, a jej mąż wymienił ją na nowszy model. Nienawiść Olivii miała swoje źródło w niepewności i lęku. Wyraźnie starała się wykluczyć Shannon, bo bała się, że skończy jak ona. Lęk sprawia, że ludzie wariują. Niepewność tylko pogarsza sprawę.

– Nie chcę sprawiać problemów. – Crystal spojrzała na mnie. – Podziwiam, że chcesz zachować lojalność wobec Shannon, a jednocześnie zapoznać się ze mną. – Spojrzała na Olivię. – I proszę, nie czuj się w obowiązku wykluczać Shannon ze względu na mnie.

– Nie wykluczam jej ze względu na ciebie. Wykluczam ją, bo sobie, kurwa, na to zasłużyła. – Olivia poderwała się z miejsca. Krzesło upadło za jej plecami. Rzuciła na stół banknot studolarowy (jej specjalność) i wypadła z restauracji, nie oglądając się za siebie. Zawsze lubiła dramaty. To był pokręcony sposób Olivii, żeby pokazać Crystal dwie rzeczy: po pierwsze, że nie wolno z nią zadzierać, a po drugie, lepiej postarać się mieć ją blisko siebie. Złudzenie to potężne narzędzie. Wywróciłam oczami, dokończyłam swoje wino, a potem wypiłam resztę z kieliszka Olivii.

Crystal zmarszczyła nos, wytarła podbródek serwetką i upiła odrobinę wody.

– Będziesz musiała się do niej przyzwyczaić – powiedziałam ze śmiechem. To prawda. Olivia wżerała się w ludzi… jak rak. Nigdy nie była osobą, którą dało się polubić od razu, chyba że sama tego chciała, a działo się tak tylko wtedy, gdy mogłeś jej coś zaoferować. To znaczy, była moją przyjaciółką, ale pamiętam, że nie lubiłam jej, a nawet teraz miałam wrażenie, że ledwo ją tolerowałam. Takie było Buckhead.

Mój telefon zawibrował, Crystal również. Pojawiła się grupowa wiadomość od Olivii.

Przepraszam za mój wybuch. Jestem pod dużą presją z powodu mojej nowej pozycji jako przewodnicząca, a to, co Shannon zrobiła mi pięć lat temu, nadal jest świeże. Proszę, wybaczcie mi. Zapłaciłam rachunek.

Xoxo, Olivia.

– Naprawdę będziesz musiała się do niej przyzwy­czaić – oznajmiłam, potrząsając głową.

– Tak… – Crystal zamilkła. Kelnerka zapytała, czy chciałybyśmy zamówić coś jeszcze. Poprosiłam o dwa szoty tequili. Przynieśli cały zestaw… limonkę, sól i wściekłość Olivii. Zlizałyśmy sól, a zanim wypiłyśmy, wzniosłam toast.

– Za Buckhead! Mam nadzieję, że wyjdziesz stąd żywa. – Wychyliłyśmy szoty, possałyśmy limonkę i zaśmiałyśmy się.

Ciąg dalszy w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: