- nowość
- promocja
Jedno złudzenie - ebook
Jedno złudzenie - ebook
Twoje życie to tylko złudzenie, a prawda zaboli jak cios prosto w serce.
Ewa i Daria – przyjaciółki, których więź przetrwała próbę czasu, zawsze obok siebie w chwilach radości i największego bólu. Teraz każda z nich staje na rozdrożu, gdzie przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, a przyszłość staje się nieprzewidywalna.
Ewa od lat samotnie wychowuje syna. Utrzymuje, że jego ojciec ich porzucił – ale czy na pewno? Kiedy Damian odkrywa prawdę, jej misternie budowany świat zaczyna się chwiać.
Daria kocha Janka i chce z nim spędzić życie. Nie spodziewa się, że jego zdrada zaboli ją podwójnie – bo Janek skrywa coś więcej niż romans. Szukając ukojenia kobieta, oddaje się pracy w szpitalu, gdzie codzienność nie pozwala na rozpamiętywanie. Los jednak postawi na jej drodze ludzi, którzy zmienią jej życie bardziej, niż mogłaby się spodziewać.
Historia o wyborach, które nigdy nie są proste, i o tym, jak kruche potrafią być przekonania, na których budujemy własny świat.
Czy prawda zawsze oznacza wolność? Czy da się odbudować życie, gdy fundamenty okazują się złudzeniem?
Jak dalej żyć, gdy wszystko, w co wierzymy, rozpada się jak domek z kart?
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-08-08730-5 |
Rozmiar pliku: | 2,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nauczycielka chodziła po klasie, jej obcasy cicho stukały o drewnianą podłogę. Wiedziała, że powinna sprawdzić eseje swoich uczniów, ale czuła wewnętrzny niepokój. Pomieszczenie było słabo oświetlone, ledwo tlące się światło jesiennego popołudnia wpadało przez zakurzone okna. W powietrzu unosił się lekki zapach stęchlizny, typowy dla starych budynków w Edynburgu, pamiętających czasy, gdy ulicami miasta toczyły się powozy.
To była stara szkoła, jedna z tych, o których mieszkańcy mówili z nutą szacunku i obawy. Budynek miał bogatą historię, a wraz z nią krążyły liczne opowieści, zwłaszcza o ponurym cmentarzu Greyfriars Kirkyard, który znajdował się tuż za rogiem. Wieczorami, kiedy uczniowie już dawno zdążyli opuścić mury szkoły, zdawało się, że korytarze ożywały od cichych szeptów i tajemniczych dźwięków. Ewa znała te opowieści i trochę ją bawiły. Nieraz słyszała o duchach, które miały nawiedzać okolicę, ale zawsze traktowała je z przymrużeniem oka, przypisując wszystko dziecięcej wyobraźni.
Tego popołudnia coś było wyraźnie nie w porządku. W szkole byli tylko ona i woźny na parterze. Gdy zbliżała się do ostatniego rzędu ławek, poczuła na plecach chłodny powiew, jakby ktoś nagle otworzył okno. Odwróciła się, lecz wszystkie okna były zamknięte. Miała wrażenie, jak gdyby ktoś ją obserwował.
Znieruchomiała, wsłuchując się w ciszę. Wydawało się jej, że słyszy za sobą delikatne kroki, jakby ktoś cicho sunął po podłodze. Serce przyspieszyło, ale nie chciała dać się ponieść wyobraźni. To tylko stary budynek, pełen skrzypiących desek i przeciągów, tłumaczyła sobie.
Kiedy jednak spojrzała na wejście do klasy, krew zastygła jej w żyłach. Drzwi, które wcześniej były szeroko otwarte, teraz powoli się zamykały, popychane niewidzialną ręką. Zanim zdążyła zareagować, zatrzasnęły się z hukiem, który wprawił w drżenie wszystko wokół. Powietrze w klasie stało się ciężkie, a ciszę przerwał subtelny, niemal dziecięcy śmiech dochodzący z kąta sali. W tym momencie Ewa poczuła, że na pewno nie jest sama. Ktoś lub coś było z nią w tym pomieszczeniu. Coś, co nie należało do tego świata.
Nie mogła się poruszyć ani wydać z siebie dźwięku, jakby niewidzialne siły przytrzymywały ją w miejscu. Powietrze zrobiło się lodowate, a śmiech, który przed chwilą był ledwie słyszalny, stawał się coraz wyraźniejszy. Coś się do niej zbliżało.
I nagle cisza. Drzwi do klasy otworzyły się gwałtownie, a uczucie obecności zniknęło tak szybko, jak się pojawiło.
Ewa obudziła się zlana potem. Próbowała zebrać myśli, jej serce wciąż biło w przyspieszonym rytmie, a dłonie odrobinę drżały. Czuła chłód, który przeniknął ją na wskroś.
– A może – zaczęła cicho, niemal szeptem, jakby bała się, że głośniejsze słowa mogłyby przywołać to, co zniknęło – to karma, siła, która nie zna litości i której nie da się oszukać. Pojawia się, by wyegzekwować równowagę. Może to przestroga, przypomnienie, że wszystko, co zrobiłam, wróci w najmniej oczekiwanym momencie.
Zamilkła, pozwalając słowom zawisnąć w powietrzu. Myśli przemykały przez jej umysł jak dzikie konie, gdy próbowała uchwycić sens tego, co się wydarzyło.ROZDZIAŁ 1
Niekiedy myślała, że nie powinna angażować się emocjonalnie w sprawy swoich uczniów. Ale to było silniejsze od niej. Zawsze tak robiła.
Od piętnastu lat była nauczycielką angielskiego w dwujęzycznej szkole średniej. Wcześniej przez trzy lata uczyła dzieciaki w Edynburgu. Miała z młodzieżą tak zwany flow.
– Wie pani, ja czasem tego nie wytrzymuję – powiedziała Kaja, która tak naprawdę miała na imię Karolina, ale nie znosiła tego imienia. Nie cierpiała wielu rzeczy. Szkoły, rodziny, a nawet samej siebie. Miała siedemnaście lat i z pełnymi ustami oraz długimi jasnymi włosy była przepiękna.
Spojrzała na swoje przedramiona, na których widoczne były świeże nacięcia.
– Wiesz, że powinnaś pogadać z psychologiem, psychiatrą... – Ewa spojrzała na dziewczynę z uwagą.
– Chcę z panią – odparła Kaja, przewracając oczami. – Ten terapeuta, co go matka załatwiła, to jakaś porażka.
– Co z nim?
– Dymają się po moich sesjach – prychnęła. – A poza tym on mnie w ogóle nie rozumie. I ciągle patrzy na zegarek. Myśli, że tego nie widzę.
– Pogadaj z mamą, że chcesz zmienić terapeutę.
– Chciałabym zmienić całe moje życie, pani Ewo... Całe. – Westchnęła ciężko.
– Dlaczego to robisz? – Ewa skinęła głową, wskazując na poranione przedramiona dziewczyny.
– Nie chcę tego robić. – Kaja odwróciła wzrok.
– Ale się tniesz.
– Jak już nie mogę z tym wszystkim wytrzymać. Moja rodzina jest popieprzona.
Ewa spojrzała jej w oczy. Miała ochotę zauważyć, że większość rodzin jest nieźle popieprzona. Nie mogła jednak powiedzieć tego na głos.
Prywatna szkoła. Te dzieciaki miały wszystko. Bogatych starych. Markowe ubrania. I wielką pustkę, która wciągała je w swoją otchłań. Miały wszystko oprócz miłości.
Ewa siedziała naprzeciwko Kai, próbując ukryć emocje. Wiedziała, że nie powinna się angażować. Te dzieciaki miały swoje własne historie, a każda z nich była cięższa, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
– Wiesz, że to nie jest rozwiązanie – zaczęła, próbując wyczuć, jak daleko może się posunąć. – Ciało to nie papier, żeby je ciąć.
– To nie pani sprawa. – Kaja odchyliła się na krześle, zbyt dumna, by przyznać, że cokolwiek ją ruszało. – Zresztą, co pani może o tym wiedzieć? Miała pani kiedykolwiek ochotę wszystkim pierdolnąć i po prostu zniknąć?
Ewa spojrzała na nią z powagą.
– Posłuchaj, Kaja... Może na taką nie wyglądam, ale też mam swoje demony, które czasem mnie osaczają. I wiesz co? Właśnie dlatego tak bardzo chcę, żebyś zrozumiała, że nie jesteś z tym sama.
Kaja prychnęła, ale Ewa zauważyła, że coś w spojrzeniu dziewczyny złagodniało.
– Tylko że ja nie chcę, żeby ktoś mi współczuł. Wszyscy mnie wkurwiają, wszyscy udają, że wiedzą, co jest dla mnie najlepsze, a tak naprawdę mają mnie gdzieś. Rodzice? Kupili mi nowy telefon, żeby mnie uciszyć. Terapeuta, który pieprzy moją mamę? Każe mi „wyrażać emocje”, a jak wyrażam, to jest tylko gorzej.
– A ja? – Ewa zapytała cicho. – Serio myślisz, że ja też cię olewam?
– Nie – odpowiedziała Kaja, trochę zaskoczona. – Pani jest inna. Pani nie udaje. Tylko nie rozumiem, po co pani to robi.
Ewa uśmiechnęła się smutno.
– Bo kiedy widzę, że kogoś coś zżera od środka, to nie mogę tego zostawić. Wiem, że to może zabrzmieć jak frazes, ale szczerze wierzę, że masz w sobie coś więcej niż to, co teraz pokazujesz. I wiem, że życie potrafi być cholernie niesprawiedliwe, choć to nie znaczy, że musisz je sobie marnować.
Kaja spuściła wzrok, a po chwili cicho wyznała:
– Czasem myślę, że byłoby lepiej, gdybym w ogóle się nie urodziła. Wtedy nikt nie musiałby się mną przejmować.
Ewa poczuła, jak niewidzialna ręka zaciska się wokół jej serca. Chciała coś powiedzieć, coś, co mogłoby odwrócić bieg myśli tej dziewczyny, ale wiedziała, że w takich momentach trzeba uważać, bo każde słowo ma ogromne znaczenie. Zamiast zareagować od razu, wzięła głęboki oddech, próbując zebrać emocje i nie pozwolić, by przejęły nad nią władzę.
– Nie mów tak – zaczęła powoli, jej głos był spokojny, lecz stanowczy. – Nie masz pojęcia, jak wielu osobom na tobie zależy. A ty sama straciłabyś szansę na coś pięknego. Życie bywa chujowe, ale nie zawsze musi takie być. Masz prawo walczyć o siebie, Kaja.
– Czy pani przeklęła?
– Być może.
Roześmiały się.
– Ma pani podejście do młodzieży.
– Mam syna. Dziewiętnastolatka.
– I co, sprawia problemy?
– Nie. – Ewa się zamyśliła. Damian był najmniej problematycznym chłopakiem, jakiego znała. Niekiedy wydawało jej się tylko, że jest zbyt delikatny. I winiła za to siebie, bo może to dlatego, że wychowywała go sama?
– Bywa, że nie wiem, kim jestem – stwierdziła Kaja, a jej głos przycichł, jakby chciała podzielić się czymś, czego jeszcze nigdy głośno nie wyznała. – Czuję się pusta. Wszyscy czegoś ode mnie chcą, ale ja... Ja nie wiem, kim chcę być. Próbuję, zawsze jednak mam wrażenie, że zawodzę. A jeśli kiedyś... Jeśli już nigdy nie będę lepsza?
Ewa poczuła łzy w oczach, a nie chciała ich pokazać. Podeszła bliżej, usiadła obok Kai i delikatnie położyła dłoń na jej ramieniu.
– Wiesz, to normalne, że czujesz się zagubiona – odezwała się głosem pełnym troski. – Ale to, że teraz tak jest, nie oznacza, że zawsze tak będzie. Nie musisz wiedzieć wszystkiego od razu. Czasami życie to walka, wiem, pomyśl jednak o tym w ten sposób: każda bitwa daje ci coś, czego wcześniej nie miałaś: siłę, zrozumienie, wiarę w siebie. Masz prawo się pogubić, ale masz też prawo się odnaleźć.
Kaja spuściła wzrok, łzy powoli wzbierały w jej oczach. W końcu nie mogła ich już powstrzymać. Pozwoliła im płynąć, a Ewa siedziała w milczeniu obok niej, po prostu była.
– Pójdę już – bąknęła dziewczyna po chwili, ocierając łzy rękawem; jej głos wciąż był nieco zachrypnięty.
Ewa uśmiechnęła się ciepło, choć w jej oczach odbijał się smutek.
– Czuję, że w ogóle ci nie pomogłam.
Kaja wstała, patrząc na Ewę z wdzięcznością, której nie potrafiła wyrazić słowami.
– Pomogła mi pani... Nawet pani nie wie, jak bardzo – odpowiedziała cicho, a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu, który nie był wymuszony. Był prawdziwy.ROZDZIAŁ 2
Ewa miała jedną przyjaciółkę, Darię. Poznały się po jej powrocie z Edynburga, czyli kilkanaście lat temu. Darii wszędzie było pełno. Nie znosiła nudy. Miała w sobie coś takiego, że każdy chciał się z nią przyjaźnić. Nie układało jej się jednak w życiu uczuciowym. „Trafiam na popaprańców, facetów w związkach, którzy udają, że są singlami. Wyzyskiwaczy, krętaczy...”, mawiała z żalem.
Tego dnia umówiły się z Ewą na obiad w barze mlecznym. Łączyła je miłość do pierogów – zarówno tych klasycznych, ruskich, jak i bardziej wykwintnych, z farszem ze szpinaku, trufli i fety. W barach mlecznych było coś, co przywoływało wspomnienia beztroskich czasów, kiedy nie trzeba było się martwić nieudanymi związkami czy zawodowymi wyzwaniami.
Bar Krowie Mleko znajdował się w starej narożnej kamienicy przy jednej z bocznych ulic warszawskiej Pragi. Z zewnątrz niczym szczególnym się nie wyróżniał – obdrapana fasada i proste drzwi, przez które codziennie przechodziły tłumy. Wewnątrz panowała typowa dla takich miejsc atmosfera, pełna specyficznego uroku. Podłoga wyłożona linoleum, wytarta od ciągłego ruchu, plastikowe krzesła i przykryte ceratą stoliki z płyty wiórowej w odcieniu jasnego drewna, a na ścianach obrazy i stare plakaty, które wisiały tam prawdopodobnie od lat osiemdziesiątych.
Za długim białym kontuarem, który oddzielał kuchnię od sali jadalnej, krzątały się panie w białych fartuchach, nakładające kolejne porcje jedzenia. W powietrzu unosił się zapach smażonych pierogów, kotletów mielonych i zupy pomidorowej. Z głośników dobiegał głos Wodeckiego, śpiewającego utwór Lubię wracać tam, gdzie byłem. Przy stolikach siedzieli ludzie w różnym wieku: starsze panie z zakupami, studenci, zmęczeni pracownicy biur.
– Kocham ten klimat – powiedziała Daria. – W barach mlecznych jest coś takiego, że człowiek ma wrażenie, jakby czas się w nich zatrzymał.
Ewa się uśmiechnęła. Miała przeczucie, że ta chwila oderwania od codzienności dobrze im zrobi.
– Niekiedy prostota to wszystko, czego potrzebujemy – odrzekła, spoglądając na tablicę z menu: pierogi ruskie, pierogi z mięsem, naleśniki, zupa jarzynowa, zupa pomidorowa...
Zamówiły zupę, pierogi i kompot. Usiadły przy stoliku przykrytym ceratą w czerwone jabłuszka i zaczęły zajadać pomidorową.
– Co jest? – Ewa widziała, że Darię coś gryzie.
– A wiesz, bo Janek jest takim odpałem... Straszny z niego nieogar.
– Myślałam, że takich lubisz.
– Tak, ale on... Nie nadążam za nim. Starzeję się. Mam trzydzieści osiem lat i chciałabym żyć jakoś spokojniej.
– Ty i spokój? – Ewa uniosła brwi.
Daria wzięła głęboki wdech. Nerwowo mięła w dłoniach serwetkę. Ewa nic nie mówiła. Wiedziała, że Daria sama musi wyrzucić z siebie to, co leży jej na sercu. Atmosfera spotkania, które miało być luźne, nagle się zagęściła.
Daria przeczesała włosy, patrząc gdzieś w bok, jakby szukała odpowiedzi na pytania, które ją dręczyły. Ewa znała przyjaciółkę wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że choć wydawała się promieniować energią, w istocie często czuła się zagubiona. Daria odezwała się w końcu zdecydowanym tonem:
– Wiesz, Ewa... Ja naprawdę nie szukam nudy. Zawsze kochałam chaos, spontaniczność, to uczucie, kiedy nie wiesz, co przyniesie kolejny dzień. Ale... – zawahała się, jakby samo wypowiedzenie tych słów było dla niej trudne. – Ale teraz czuję, że potrzebuję czegoś innego. Stabilności. Takiej pewności, że cokolwiek się wydarzy, ktoś będzie obok. Że nie muszę być wiecznie na posterunku, ciągle walczyć. Staram się być silna, choć bywa, że po prostu mam dość.
Ewa uśmiechnęła się lekko. Przez lata zdążyła zauważyć, że Daria to wulkan energii, który czasem potrzebował odpoczynku.
– Ty i stabilność? – zapytała z przekąsem, gdy odebrały swoje pierogi i usiadły. Wiedziała, że przyjaciółka dobrze zrozumie jej intencje.
Daria westchnęła, opierając brodę na dłoni.
– Nie mówię, że chcę siedzieć na kanapie i całymi dniami oglądać seriale – odpowiedziała. – Chciałabym tylko, żeby ktoś przy mnie usiadł i zapytał, jak mi minął dzień. Żebyśmy co weekend nie wyjeżdżali. Żebyśmy zaplanowali, co dalej. Nie da się co drugi dzień chodzić na imprezy, balować do rana. Chciałabym, żeby Janek zrozumiał, że nie zawsze jestem na sto procent. Że niekiedy wolałabym się zwyczajnie położyć i pozwolić, by świat poradził sobie beze mnie. Że nie muszę być ciągle najlepsza, najzabawniejsza, naj... naj... cholera wie jaka!
Ewa słuchała uważnie, popijając kompot. Znała na wylot Darię i jej niepohamowaną pasję życia, ale też tęsknotę za czymś, czego przyjaciółka sama nie potrafiła do końca nazwać. Za czymś więcej niż tylko kolejnym przelotnym romansem.
– Z Jankiem... – Daria westchnęła, tym razem ciszej, jakby zastanawiała się, czy w ogóle powinna to mówić na głos. – Na początku myślałam, że on jest właśnie tym, kogo potrzebuję. Im dłużej się jednak znamy, tym wyraźniej widzę, że wciąż to ja muszę się dopasowywać do jego świata. A on do mojego nigdy. I nie wiem, czy jeszcze mam na to siłę.
Ewa odłożyła widelec, unosząc brwi.
– A myślałam, że to ty zawsze byłaś tą, która stawia warunki.
– Tak, bo taka byłam. Taka jestem, w sumie. – Daria wzruszyła ramionami. – Ale czy ja nie mogę chcieć czegoś więcej? Czegoś... prostszego, ale prawdziwego?
Ewa poczuła w sercu ukłucie żalu. Widziała to już wcześniej – u siebie, u innych przyjaciółek. Daria, zawsze niezależna, pełna pasji, znalazła się na rozdrożu. Spotykała się z Janem od kilkunastu miesięcy i wszyscy wokół myśleli, że to idealne dopasowanie. Był równie spontaniczny, nieprzewidywalny, żył z dnia na dzień, podobnie jak ona. Ewa zaś dobrze wiedziała, że to nie zawsze wystarcza.
– Daria – zaczęła spokojnie. – A może właśnie o to chodzi? Przecież to nie z tobą jest coś nie tak. Może po prostu ten facet... nie pasuje do twojej nowej wizji życia.
Daria spojrzała na nią uważnie.
– Co masz na myśli?
– Chyba w końcu znudziły ci się szaleństwa i nagle się okazało, że Jan to świetny kompan na imprezę, ale nie na życie, co?
– Może masz rację... – powiedziała cicho, jakby sama bała się tego, co sobie przed chwilą uświadomiła. – Może faktycznie czas przestać gonić za adrenaliną i znaleźć kogoś, z kim będzie... normalnie.
Ewa uśmiechnęła się ciepło, sięgając po rękę przyjaciółki.
– „Normalnie” to nie to samo, co „nudno”, Daria. Normalność może być dokładnie tym, czego potrzebujesz.
– Tylko że ja go kocham. Do szaleństwa.
– Wiem. Dawno nie widziałam cię tak zakochanej.
– I nawet byłam gotowa mieć z nim dziecko.
– Byłabyś świetną mamą.
– Tak uważasz?
– Jestem tego pewna.
Daria uśmiechnęła się do przyjaciółki z wdzięcznością, a w jej oczach pojawił się cień ulgi. Po raz pierwszy od dawna poczuła, że nie musi być superbohaterką, że może być sobą.
Pogadały jeszcze chwilę, odniosły talerze do okienka, a potem się pożegnały. Daria, zamiast ruszyć prosto do szpitala, poszła do parku, usiadła na ławce i się rozpłakała. Pomyślała, że w tym płaczu jest tyle kobiecości... Bo przecież każda z nas płacze. Pod prysznicem, opierając się o chłodne kafelki. W publicznej toalecie. W tramwaju. W samochodzie, zaciskając ręce na kierownicy. Każda z nas czasem udaje, że jest dobrze, że jakoś się trzyma, mimo że wali jej się cały świat. Bywa, że chcemy jedynie, by ktoś nas zrozumiał. I zastanawiamy się, czy wszystko z nami w porządku, czy mamy równo pod sufitem.
Daria miała ochotę powiedzieć każdej zapłakanej kobiecie: to normalne. To taki czas. Kochana, wszystko z tobą w porządku. Płaczesz, bo szarpie cię życie.ROZDZIAŁ 3
Deszcz bębnił o dach i spływał strugami po szybach. Wieczór był ciemny, zimny, a powietrze przesycone wilgocią. Kaja stała na progu domu swojej nauczycielki, drżąc z zimna i emocji, które wzbierały w niej jak fala. Miała na sobie przemoczoną cienką bluzę, a jej długie jasne włosy przyklejały się do twarzy, zmęczonej i zalanej łzami.
Drzwi się otworzyły, a w progu stanął Damian, syn Ewy. Miał nieco rozczochrane włosy i patrzył zaskoczony na obcą dziewczynę, wyglądającą jak siedem nieszczęść.
– Cześć, jestem Kaja – wydukała nastolatka.
– Aha, a co tu robisz? – zapytał, marszcząc brwi.
– Jest... pani... Ewa? – Jej głos był cichy i łamał się przy każdym słowie.
– Nie, mama wyszła. Powinna wrócić za godzinę albo dwie – odpowiedział Damian, spoglądając na jej przemoczone ubrania. – Wszystko w porządku?
Kaja nagle poczuła, jak wyparowuje z niej resztka sił. Łzy, które próbowała powstrzymać, popłynęły niepowstrzymanie po policzkach. Osunęła się na kolana, zupełnie złamana, zasłaniając twarz dłońmi.
– Mogę wejść? – wykrztusiła drżącym głosem.
Damian przez chwilę stał bez ruchu, nie wiedząc, co zrobić. W końcu zbliżył się do dziewczyny, delikatnie ujął ją za ramię i pomógł jej wstać.
– Tak, tak, wejdź do środka – zgodził się miękko. Poprowadził ją do salonu i ostrożnie posadził na kanapie. – Poczekaj, zaraz przyniosę ci coś suchego do przebrania.
Kaja siedziała bez ruchu. Czuła, jak cały jej świat rozpada się na drobne kawałki. Damian wrócił z T-shirtem, spodniami, kocem oraz szklanką ciepłej herbaty i spojrzał na Kaję z troską.
– Chcesz zaczekać na mamę?
– Tak.
– A powiesz mi, co się stało?
– Życie mi się stało...
– Życie – westchnął, podając jej czyste rzeczy. – Przebierz się.
– Będziesz tu stał i się na mnie gapił?
– Nie zamierzam – odparł i odłożył ubrania na brzeg sofy. – Tak w ogóle to nawet nie wiem, kim jesteś.
– Uczennicą twojej mamy.
– No tak, mogłem się domyślić.
– Boli cię, że obchodzą ją takie śmiecie jak ja, co?
– Posłuchaj, to ty wbiłaś do mojego domu. Nie wiem nawet, o co ci chodzi.
– Sorry... – Kaja się zreflektowała.
– Ukroję ci ciasta. Od babci, najlepsze.
– Dzięki.
Damian wrócił z szarlotką.
– No to co się stało? – zapytał, wręczając jej talerzyk.
Kaja, ubrana teraz w obszerny T-shirt Damiana i spodnie dresowe Ewy, owinęła się mocno kocem, jakby próbowała osłonić się przed całym światem. Przez chwilę milczała, próbując zebrać myśli.
– Ja... Po prostu nie mogłam tam zostać – wyszeptała w końcu. – W domu... Jest coraz gorzej. Matka znowu zniknęła, a ojciec... wyżywał się na mnie. Krzyczał, że jestem nikim, ich największym rozczarowaniem. Nie byłam już w stanie tego wytrzymać. Nie miałam dokąd pójść.
Damian usiadł obok niej, starając się okazać jak najwięcej empatii.
– Ale dlaczego na ciebie krzyczał?
– Ma problemy z dragami. Prowadzi kilka spółek i nie wyrabia.
– Czaję. No dobra, to zostań, ile chcesz.
– Posiedzisz ze mną?
Kaja spojrzała na niego, a w jej oczach malowała się bezdenna rozpacz.
– Okej.
– Dziękuję – wyszeptała. – Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym nie mogła tu zostać.
Damian nie miał pojęcia, co odrzec. Brakowało mu doświadczenia w takich sytuacjach, ale instynkt podpowiadał, że obecność i wsparcie są teraz najważniejsze.
– Nie zasługuję na to – powiedziała cicho Kaja, bardziej do siebie niż do niego.
– Zgadza się – przyznał Damian zdecydowanie. – Zasługujesz na to, żeby być szczęśliwa. Jak każdy.
W tej chwili usłyszeli szczęk klucza w zamku. Do środka weszła Ewa i zobaczyła Kaję skuloną na kanapie. Serce jej zamarło. Bez słowa podeszła do dziewczyny, objęła ją mocno i pozwoliła, by wypłakała całą swoją rozpacz.
– Jesteś bezpieczna, Kaja – szepnęła Ewa, tuląc ją jak własne dziecko. – Nie musisz już się bać.
Kaja, otulona ciepłym kocem, powoli zaczęła się uspokajać. Jej oddech się wyrównał, a zmęczone oczy w końcu się zamknęły. Zasnęła na kanapie, trzymając szklankę z niedopitą herbatą.
Ewa wyjęła szklankę z jej dłoni, delikatnie, by nie obudzić dziewczyny. Spojrzała na nią z troską i pogłaskała jej wilgotne od deszczu włosy. Kaja wyglądała teraz jak małe zagubione dziecko, które po wielu godzinach płaczu w końcu znalazło chwilę wytchnienia.
Damian stał obok, patrząc na matkę, która z taką czułością zajmowała się tą obcą dziewczyną. Po chwili odezwał się cicho, ale stanowczo:
– Mamo, nie chcę, żeby te dzieciaki traktowały nasz dom jak przytułek.
Ewa, zaskoczona, odwróciła głowę w stronę syna, w jej oczach pojawił się smutek. Wiedziała, że Damian ma prawo czuć się przytłoczony.
– Damian – zaczęła – to są dzieciaki, które nie mają dokąd pójść. Kiedyś sama byłam tak samo zagubiona, jak one i wiem, co to znaczy. Jeśli mogę pomóc, to muszę to zrobić.
Damian zmarszczył brwi, czując narastające napięcie.
– Rozumiem, ale... mamo, to jest nasz dom. Ja też potrzebuję spokoju, a ciągle ktoś tu przychodzi z problemami, które ty bierzesz na swoje barki.
Ewa podeszła do syna, położyła rękę na jego ramieniu i spojrzała mu w oczy.
– Wiem, Damian. I bardzo cię za to przepraszam. Wiem, że to może być dla ciebie trudne, ale Kaja... Ona naprawdę nie ma teraz nikogo. Może to chwilowe, ale potrzebuje tego miejsca, tej przystani. A ty jesteś przecież taki dojrzały, widzisz więcej niż inni.
Damian spuścił wzrok. Poczucie winy powstrzymało wzbierającą w nim złość. Wiedział, że matka ma rację, choć nie chciał tego przyznać.
– Po prostu... chciałbym, żeby było trochę normalniej.
Ewa przytuliła go mocno.
– Wiem, kochanie. I tak będzie, obiecuję.ROZDZIAŁ 4
Ewa stała na rogu ulicy i sprawdzała wiadomości w telefonie, gdy nagle usłyszała za sobą znajomy głos.
– Ewa!
Odwróciła się gwałtownie, a serce zabiło jej mocniej na widok twarzy, której nie widziała od lat.
– Marika – wyszeptała z niedowierzaniem i uśmiechnęła się szeroko. W jednej chwili padły sobie w ramiona i mocno się objęły. – Co ty tu robisz? – zapytała Ewa, przerywając w końcu uścisk.
– Załatwiałam coś w okolicy – odpowiedziała Marika z uśmiechem. – A ty?
– Pracuję w tej szkole, mieszkam niedaleko...
– W szkole. – Marika nie kryła radości. – A więc jesteś nauczycielką? Tak jak marzyłaś.
– Tak. A ty?
– Rok temu przeprowadziłam się do Warszawy.
– Mogłaś się odezwać!
– Wiesz, jak to jest... Nasze drogi się rozeszły. Po tym, co się stało tamtej nocy... – powiedziała smutno Marika.
– Mari... – odparła Ewa, bo tak zawsze zwracała się do przyjaciółki. – To było kiedyś. Przecież byłyśmy dla siebie jak siostry.
– Tak... – Marika zaśmiała się, po czym dodała: – Może usiądziemy gdzieś na kawę? Mamy tyle do nadrobienia.
Ewa skinęła głową i ruszyły razem ulicą. Dotarły do małej, przytulnej kawiarni na rogu. W środku panował przyjemny klimat. Ściany były wykończone cegłą, a z sufitu zwisały żeliwne lampy, które rzucały miękkie, ciepłe światło na półki z książkami. Z gramofonu cicho sączyła się muzyka. Drewniane stoliki przykryto koronkowymi serwetkami. W powietrzu unosił się zapach świeżo parzonej kawy i słodkich wypieków. W podobnych kawiarniach Ewa i Marika uczyły się do egzaminów i zwierzały sobie ze smutków i radości. Nic dziwnego, że wspomnienia wróciły do Ewy z całą mocą.
***
DZIEWIĘTNAŚCIE LAT WCZEŚNIEJ...
Ewa i Marika były nierozłączne. Znały się od dziecka, ich drogi zawsze biegły równolegle. Skończyły tę samą podstawówkę, chodziły do tego samego liceum, do klasy o profilu humanistycznym, a potem razem poszły na studia. Były jak siostry.
Tamten wieczór zapowiadał się ekscytująco. Pełne życia, młode, pewne siebie, były gotowe na dobrą zabawę. Szykowały się na dyskotekę, chwilę oderwania od studenckiej rutyny.
Ewa stała przed lustrem w swoim małym pokoju w akademiku, przymierzała sukienki. Ta, którą miała na sobie, była krótka, obcisła i idealnie podkreślała jej sylwetkę. Ewa obróciła się w stronę Mariki, która siedziała na łóżku, przyglądając się przyjaciółce z uśmiechem.
– Co myślisz? – zapytała, poprawiając opadające na ramiona włosy.
– Wyglądasz bosko, Ewa. Faceci będą się za tobą oglądać, gwarantuję – odpowiedziała Marika, śmiejąc się i wstając z łóżka. Sama miała na sobie dopasowaną, ozdobioną koronkowymi detalami czarną sukienkę, która wspaniale eksponowała jej długie nogi.
– A ty? – Ewa rozpromieniła się, patrząc na Marikę. – Zawsze wiedziałam, że czarny to twój kolor.
Marika przewróciła oczami z rozbawieniem.
– Kocham czerń. Poza tym zawsze działa na facetów. – Otworzyła szufladę biurka i wyjęła małą buteleczkę wódki. – Zanim wyjdziemy, musimy się trochę rozluźnić.
– Tylko jedna? – zażartowała Ewa, ale odkręciła butelkę. – Za dzisiejszy wieczór! – zawołała, unosząc ją do góry. Pociągnęła łyk z grymasem.
– I za to, że zawsze jesteśmy razem – dodała Marika, przejmując buteleczkę. Poczuła, jak alkohol rozgrzewa ją od środka.
– Uuuu... Mocne. – Ewa się skrzywiła i po chwili obie wybuchły śmiechem.
– A co, myślałaś, że to sok? – Marika sięgnęła po szminkę i poprawiła kolor na ustach. – No dobra, jeszcze jeden łyk na odwagę i lecimy.
Czuły, jak alkohol dodaje im pewności siebie. Kiedy w końcu były gotowe, w doskonałych humorach ruszyły w stronę drzwi.
– Dzisiejsza noc będzie epicka – powiedziała Ewa, zamykając pokój na klucz.
– Oby – dodała Marika i rzuciła ostatnie spojrzenie w lustro na korytarzu. – No to co, lecimy podbić ten parkiet?
Wyszły z akademika, zupełnie nieświadome, że ta noc na zawsze zmieni ich życie.
***
Usiadły przy stoliku obok okna. Mogły stamtąd swobodnie obserwować przechodniów. Kawiarnia była prawie pusta, co dodawało jej intymnego charakteru.
– Co zamawiamy? – zapytała Marika, przeglądając menu.
– Może croissanty z kremem pistacjowym i kawę? – zaproponowała Ewa, a Marika skinęła głową.
Po chwili kelnerka przyniosła dwa gorące croissanty, idealnie chrupiące z zewnątrz i miękkie w środku, wypełnione aksamitnym zielonym kremem pistacjowym. Do tego dwie filiżanki cappuccino.
Przez kilka minut rozmawiały o studenckich czasach i o tym, jak potoczyło im się życie przez te wszystkie lata. Wymieniały się historiami, śmiejąc się i wspominając wspólne chwile.
– A więc wyjechałaś do Szkocji. Zniknęłaś – powiedziała Marika, mieszając kawę.
– Tak. Musiałam zmienić otoczenie. Ojciec mi bardzo pomógł. Wiesz, że był konsulem. Skończyłam w Szkocji college, kilka kursów. Pracowałam w szkole. Nadal uczę... Wychowałam dziecko.
– Myślałam, że usuniesz...
– Nie... No nie.
– Tak, jasne, rozumiem. – Marika poczuła się niezręcznie.
Ewa spojrzała bezmyślnie w okno i przeniosła z powrotem wzrok na dawną przyjaciółkę.
– Marika... – zaczęła niepewnie – pamiętasz tamtą noc?
Marika zatrzymała filiżankę w połowie drogi do ust.
– No tak, z tych zlepków obrazów stworzyłam sobie w głowie jakąś tam całość. Tylko że nie wiem, co jest prawdą, a co pijackim zwidem – odpowiedziała cicho, odkładając filiżankę na spodek. – Próbowałam tyle razy coś z tego ułożyć i... wydaje mi się, że nic nie wiem, a potem znowu, że wiem za dużo. Zamazane kształty, śmiech...
Ewa spuściła wzrok, czując, jak ciężar przeszłości znowu przygniata jej serce.
– Ja mu wciąż nie powiedziałam – wyszeptała drżącym głosem. – Damianowi... On nie wie, kto jest jego ojcem. I chyba nigdy się nie dowie.
Marika delikatnie ścisnęła dłoń przyjaciółki.
– Ewa, nie musisz mu tego mówić. To, co się stało tamtego wieczoru... – Zamilkła na chwilę, jakby szukała właściwych słów. – Nikt nie ma prawa cię osądzać. Damian jest twoim synem i to ty decydujesz, jaką prawdę mu powiesz.
Ewa zamknęła oczy, próbując opanować łzy. Pamiętała tamten wieczór jak przez mgłę – strach, ból, bezradność, a potem długie miesiące ukrywania prawdy przed wszystkimi. A w końcu Damian, mały, bezbronny chłopczyk, który przyszedł na świat i stał się jej cudem.
– Kiedyś myślałam, że nigdy się z tym nie pogodzę – wyznała. – Że nigdy nie będę w stanie patrzeć na Damiana bez przypominania sobie tego, co się wtedy stało. Ale teraz... teraz wiem, że on jest całym moim światem. Zrobię wszystko, żeby był szczęśliwy. Nawet jeśli to oznacza, że będę musiała nosić w sobie tę tajemnicę do końca.
Marika popatrzyła na nią ze zrozumieniem. Jak wiele siły było w tej kobiecie, którą znała od tylu lat.
– Ewa, to, co robisz, to czysta miłość – powiedziała cicho. – Damian jest szczęściarzem, że ma taką matkę jak ty. Chociaż... – zawiesiła głos. – Muszę cię o coś zapytać.
– Tak?
Marika westchnęła.
– Bałaś się, że komuś powiem?
– Nie. – Ewa śmiało spojrzała przyjaciółce w oczy. – Bo nie wiem do końca, co jest prawdą, i ty też.
– To, co zrobiłyśmy...
– Marika... Ja nie chcę. Nie dam rady tego słuchać.
– Ale... To wspomnienie tak bardzo boli.
– Mnie też. – Ewa wstała.
– Spotkamy się jeszcze? Chciałabym poznać twojego syna.
– Nie – Ewa ucięła temat. – Kiedyś byłyśmy dla siebie najważniejsze. Ale tamta noc zmieniła wszystko.
– Masz rację. Ani tobie, ani mnie nie jest to potrzebne. Ale i tak podam ci mój numer.
– Nie chcę.
– A wiesz, że Ida jakimś cudem wszystko sobie przypomniała?
– Myślałam, że wiemy tylko my dwie...
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------
BESTSELLERY
- EBOOK
22,90 zł 34,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- Wydawnictwo: AgoraFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: PoradnikiPenis nie jest obcym ciałem, dzikim zwierzęciem, czempionem, który musi wygrywać seksualne olimpiady, ani nieposłusznym sługą, którego trzeba przywoływać do porządku niebieskimi pigułkami. Jest częścią męskiego ciała, o którą ...EBOOK
19,90 zł 29,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- EBOOK59,00 zł
- Wydawnictwo: AgoraFormat: EPUB MOBIZabezpieczenie: Watermark VirtualoKategoria: Poradniki„Sztuka kochania” to poradnik dla par. Po raz pierwszy wydany w 1976 roku, osiągnął rekordowe 7 milionów sprzedanych egzemplarzy i miał dziesiątki tysięcy pirackich dodruków. Mimo upływu czasu wciąż zadziwia aktualnością.EBOOK
19,90 zł 29,99
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- 7,69 zł