Jednookie walety - ebook
Jednookie walety - ebook
Na Ellis Island przebudziło się coś tak niebezpiecznego, że wygasiło nawet rozżarzone do białości napięcia między dzikimi kartami a ludźmi…
Wydarzenia na konwencji Partii Demokratycznej w Atlancie zniszczyły życie i kariery wielu postaci. Minęły czasy Wieży Asów oraz mody na dzikie karty, czasy współpracy między asami, dżokerami i natolami. Ich miejsce zajęły napięcia, nieufność i narastający mrok. Okrutny gang posługujący się nazwą „skoczkowie” opanował moc przenoszenia swych umysłów do ciał innych ludzi. Skoczkowie wykorzystują tę moc do aktów terroru i przemocy, po czym porzucają swe ofiary, by poniosły konsekwencje swych czynów. Ich bezlitosne plany zdobycia kontroli nad społecznością dzikich kart rozpalą na nowo konflikt między asami, dżokerami i zwyczajnymi ludźmi do nieznanych dotąd rozmiarów.
„Dzikie karty to być może najoryginalniejsza i najbardziej prowokująca ze wszystkich serii, których akcja jest ulokowana we wspólnym uniwersum”.
Peter S. Beagle, autor Ostatniego jednorożca
*****
NA PODSTAWIE DZIKICH KART UNIVERSAL CABLE PRODUCTIONS, WYTWÓRNIA, KTÓRA WYPRODUKOWAŁA SERIALE TAKIE JAK W GARNITURACH I MR. ROBOT, PRZYGOTOWUJE OBECNIE SERIAL TELEWIZYJNY.
Kategoria: | Science Fiction |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8116-737-6 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Walton Simons
Grzały ich promienie późnopopołudniowego słońca. Leżała naga na łóżku. Dłonie miała splecione na brzuchu, a oczy zamknięte. Przesunął spojrzeniem wzdłuż zarysu jej ciała, starając się przedłużyć ekstazę i zadowolenie, które wspólnie przeżyli zaledwie przed chwilą. Jednak wrażenia już odpływały. Kobiety potrafiły na dłużej zatrzymać to miłe uczucie. Ale i u nich w końcu mijało.
— Mogłabyś zostać jeszcze trochę — odezwał się Jerry, nadając tym czterem słowom brzmienie sugerujące, że byłoby to tak bardzo przyjemne, że dwoje ludzi nie zdołałoby tego znieść. Co prawda, ostatnio z tą przyjemnością nie było aż tak nadzwyczajnie.
— Nie da rady. — Veronica otworzyła oczy i usiadła. Jej długie, ciemne, przepocone włosy lepiły się do twarzy i szyi. Jerry miał nadzieję, że to zasługa jego umiejętności, a nie sierpniowego upału. Zaczekała kilka sekund, a potem wstała, poszła do łazienki i zamknęła za sobą drzwi. — Wezwij mi taksówkę.
— Taksówko, przybądź!
Jerry nie liczył na śmiech i nie doczekał się go. Usłyszał, że odkręciła prysznic.
Wciągnął szorty i ruszył po dywanie do sąsiedniego pokoju. W górnej szufladzie mahoniowej komody był pięćsetdolarowy banknot, a także nowe majteczki z czarnego jedwabiu i biustonosz z fiszbinami z tego samego materiału. Może następnym razem Veronica włoży tę bieliznę. A może nie.
Wziął w rękę słuchawkę i znieruchomiał na moment, zatrzymując palec, którym chciał obracać tarczę. Nie przyzwyczaił się jeszcze do naciskania guzików. Ponad dwadzieścia lat spędzonych jako gigantyczna małpa tak na człowieka działa. Wypełniło go zimne, przyprawiające o mdłości wrażenie. Gdy nadchodziły takie chwile, nawet Veronica nie mogła mu pomóc. Spróbował odepchnąć od siebie te myśli, ale to tylko pogorszyło sytuację, gdy wreszcie się przebiły. Świat zmienił się przez te wszystkie lata, drastycznie i nieodwracalnie. Jego rodzice przeprowadzili się do Pass Christian w stanie Missisipi, gdzie zabił ich huragan Camille. Jakiś debilny jasnowidz powiedział im, że Jerry’ego porwano i tam właśnie go przetrzymują. Ich ciała znaleziono na drzewie, prawie pięć kilometrów w głąb lądu. A on przez cały ten czas przebywał w zoo w Central Parku, miał piętnaście metrów wzrostu i porastało go futro. Przygryzł wargę i wcisnął numer.
— Taksówki Starline — odezwał się znudzony głos na drugim końcu linii.
— Wschodnia siedemdziesiąta siódma trzynaście. Będzie czekała kobieta.
— Wschodnia siedemdziesiąta siódma trzynaście. Pięć minut. Dziękuję.
Dźwięk odkładanej słuchawki.
Jerry wrócił do sypialni i uwalił się na łóżku. Blask słońca przegnał zimno z jego skóry, ale nie z wnętrza.
Veronica wyszła z łazienki. Zebrała ubranie i włożyła je, szybko i niezgrabnie.
— To nie byłoby sprzeczne z prawem, gdybyś czasami zostawała dłużej — zauważył. — Moglibyśmy pójść razem na kolację. Albo do kina.
— Prawo tego nie zabrania, ale ja nie mam na to czasu.
Odwróciła się do niego plecami, żeby zapiąć bluzkę.
— Jasne.
Przetoczył się na brzuch, żeby nie zobaczyła grymasu bólu na jego twarzy. Czasami była z niej wredna suka. Ostatnio coraz częściej.
— Przepraszam. — Przesunęła palcem wzdłuż jego łydki. — Zobaczę, może uda mi się urwać, ale niczego nie obiecuję. Mam bardzo dużo roboty.
Zabrzmiał domofon.
Jerry usiadł prosto. Nie odwiedzał go tu prawie nikt oprócz Veroniki. Podbiegł do drzwi i nacisnął guzik.
— Słucham.
— Jerry, mówi Beth. Założę się, że zapomniałeś o dzisiejszym balu dobroczynnym. Nie możesz zostawić mnie na pastwę tych wszystkich prawników i polityków.
— Jezu, faktycznie zapomniałem. Zaczekaj. Za chwilę zejdę. — Podszedł szybko do szafki w ścianie i wyciągnął z niej koszulę oraz spodnie. — Moja bratowa. Powinnaś ją poznać. Polubiłabyś ją.
— Żonę prawnika? — Veronica pokręciła głową. — Chyba żartujesz.
— Może cię zaskoczyć. Jest naprawdę świetna.
— Już sobie idę — oznajmiła kobieta, zmierzając ku drzwiom.
Jerry wcisnął nogi w buty ze skóry aligatora i ruszył za nią, skacząc po dywanie.
— Dobra, i tak cię kocham.
Pomachała mu ręką, nie odwracając się, i zamknęła za sobą drzwi.
Jerry westchnął i poszedł do łazienki. Uczesał nazbyt rude włosy i skropił się odrobiną wody kolońskiej. Usłyszał, że winda się zatrzymała. Zaczekał kilka sekund, aż znowu ruszyła w dół. Nie byłoby dobrze, gdyby Beth zobaczyła go z Veronicą, która zapewne powiedziałaby coś uszczypliwego.
Upewnił się, że ma portfel i klucze, a potem popędził na korytarz i nacisnął guzik windy.
Beth oczekiwała go na dole. Miała ubraną koszulę w kwiaty i jasnoniebieskie spodnie. Jej blond włosy opadały nieco poniżej ramion.
— Ruszajmy, braciszku. Zaparkowałam na drugiego. — Złapała go za łokieć i pociągnęła ku drzwiom. — Widziałam, jak wychodziła stąd śliczna bruneteczka. — Uniosła brwi. — Czy powinnam ją poznać?
Udał szok najlepiej, jak potrafił.
— Nie mam pojęcia. A czy ja powinienem?
— Mógłbyś trafić znacznie gorzej — odparła z uśmiechem. — I pewnie nie raz trafiałeś.
— Możesz się o to założyć. Ruszajmy. Chcę to już mieć za sobą.
♣
Sala balowa była pełna dymu, hałasu i bogatych Demokratów. Każdy z nich starał się nie wyglądać na pijanego. Na razie. Koch i Jesse Jackson pojawili się wcześniej razem, na znak tak zwanej solidarności Demokratów. Krążyły pogłoski, że Jackson ma wygłosić przemówienie, ale w programie tego nie uwzględniono. Jerry nie znosił chodzić na imprezy, na które musiał wkładać smoking, ale Beth obiecała mu w zamian trzykrotne wspólne wyjście do kina.
Poza ich trojgiem przy stoliku nie było nikogo. Kenneth objął Beth ramieniem. Jej barki były nagie poza cienkimi ramiączkami niebieskiej jedwabnej sukni. Jerry był zazdrosny. Veronica nigdzie się z nim nie pokazywała. Od samego początku jasno oznajmiła, że tak będzie.
— Nie potrafię uwierzyć, że partia nominowała Dukakisa — oznajmił Kenneth. — Nawet Richard Nixon pokonałby go bez trudu.
— Mieliśmy pecha na konwencji — stwierdziła Beth. — Hartmann miałby szansę.
— Ale z drugiej strony może nie, biorąc pod uwagę, co sądzi ogół o dzikich kartach. To mogłoby go zniszczyć. Powinieneś się cieszyć, że nie jesteś znanym asem. — Kenneth wstał. — Muszę pogadać z kilkoma ludźmi. Wrócę za minutkę.
Pocałował Beth w czoło i wmieszał się w tłum.
— Właściwie w ogóle nie jestem już asem. — Jerry pociągnął długi łyk wina. — Pewnie tak będzie lepiej.
— Dzień dobry, pani Strauss.
Za pustym krzesłem Kennetha stał młody mężczyzna. Był wysokim blondynem i zapewne nawet przy dobrym świetle można by go było wziąć za greckiego boga. Jerry natychmiast go znienawidził.
— Davidzie, nie wiedziałam, że przyjdziesz. — Beth wskazała z uśmiechem na krzesło. — Znasz brata Kennetha, Jerry’ego?
— Nie.
David wyciągnął rękę.
— Jerry, to jest David Butler, stażysta pracujący dla pana Lathama. Nawet St. John jest pod wrażeniem. Każe mu tyrać prawie bez przerwy.
Jerry uścisnął dłoń Davida. Jego dotyk miał w sobie niemal wyczuwalną energię. As cofnął rękę i zdołał się uśmiechnąć.
— Czym się pan zajmuje, Davidzie?
— Tym, czego wymaga ode mnie pan Latham. — David uśmiechnął się do Beth. — Ślicznie dziś wyglądasz. Twój mąż postąpił bardzo lekkomyślnie, zostawiając cię samą.
— Och, mam dobrą opiekę, Davidzie — odparła Beth, kładąc dłoń na rękawie Jerry’ego.
David zerknął przelotnie na Jerry’ego i postukał palcami po blacie.
— Muszę już lecieć. Pan Latham chciał, żebym spotykał się z ważniakami. Mówił, że to mi się przyda. — Wstał, wznosząc oczy ku niebu. — Miło mi było pana poznać, panie Strauss — dodał jeszcze i oddalił się.
— Na pewno jest gejem — stwierdził z nadzieją Jerry.
— Nie sądzę — odparła z chichotem Beth.
— A czy jest bogaty?
— Obawiam się, że tak.
— Boga nie ma.
Jerry opróżnił kieliszek wina i poszukał wzrokiem kelnera.
— Nie musisz mu zazdrościć tylko dlatego, że jest młody, bogaty i cudownie przystojny — skrytykowała go Beth, poprawiając ramiączka sukni.
— Ja też jestem bogaty i poniekąd młody.
Jerry nie postarzał się fizycznie w ciągu dwudziestu lat spędzonych jako małpa. Prawnie jednak przekroczył już czterdziestkę.
— Znowu się nad sobą użalasz? — zapytał Kenneth, wracając na swoje krzesło.
— Nieustannie — potwierdził Jerry.
— Jasne. Czy rozmawiałeś z tymi filmowcami, którym o tobie wspomniałem? Masz talent. Oboje z Beth jesteśmy pod wrażeniem twoich umiejętności.
— Zrobię to. Moja muza jest leniwa — zapewnił Jerry. — Wiem, że zadałeś sobie mnóstwo trudu.
— Więcej wysiłku wymagało odkręcenie uznania cię za zmarłego, kiedy wróciłeś w zeszłym roku — zauważył z uśmiechem Kenneth. — Nikt nie chciał uwierzyć, że przez z górą dziesięć lat byłeś gigantyczną małpą. Za dużo precedensów.
Jerry westchnął.
— Przykro mi, że sprawiłem tyle kłopotów.
— Wiesz, że nie o to chodzi. Kiedy ktoś rodzi się w bogatej rodzinie, ma większe zobowiązania wobec społeczeństwa.
Jerry wzruszył ramionami.
— Lubię sobie wyobrażać, że ratuję swój bank przed bankructwem. Mam coś z romantyka.
Beth uśmiechnęła się, ale Kenneth potrząsnął głową.
— Przez ten romantyzm wpakujesz się kiedyś w kłopoty. Możesz płacić ludziom za to, żeby nie nazywali cię panem Straussem, ale nie za to, żeby pomogli ci w trudnej sytuacji. Nie kochają cię dla twoich pieniędzy, ale mimo ich.
Jerry nie miał w tej chwili ochoty wysłuchiwać takiego gadania. Spojrzał na Beth.
— Dlaczego wyszłaś za tego faceta?
Znowu się uśmiechnęła i uniosła ręce. Rozpostarte dłonie dzieliło od siebie blisko trzydzieści centymetrów.
— Niedobra dziewczyna — skwitował Jerry. — To pewnie rodzinne.
Kenneth dotknął palcem spinki.
— Nie chcę cię zanudzać, ale możesz być pewien, że o tym nie zapomnę. Musisz zdecydować, co chcesz zrobić ze swoim życiem.
Rozległ się aplauz. Ludzie zaczęli wstawać. Jesse Jackson posuwał się powoli ku przodowi sali, ściskając po drodze dłonie.
— Pewnie możemy się teraz spodziewać przemówienia — odezwał się Jerry, pocierając kark. — Wolałbym siedzieć w domu i oglądać film.
— Demokracja to piekło, braciszku — odezwała się Beth.
— Wypiję za to.
Jerry złapał kelnera na ramię i wskazał gestem, że chce więcej wina. Alkohol był jedynym, co wprowadzało go w stan odrętwienia skuteczniej niż polityka.
♠
Spędziwszy trochę czasu z bogatymi i potężnymi, Jerry nie miał ochoty kłaść się spać. Z reguły dzielił czas między swoim mieszkaniem a pokojem w rodzinnym domu na Staten Island, gdzie mieszkali Kenneth i Beth. Po powrocie musiał doprowadzić pokój do porządku. Szesnastomilimetrowe projektory szlag trafił, a zaniedbane filmy zamknięte w puszkach skruszały ze starości. Zastąpił je wielkoekranowym telewizorem i taśmami wideo. Nikt już nie zbierał filmów na taśmie. Ale wideo nie miało w sobie romantyzmu. Było tanie i łatwe. Nie miał jednak prawa osądzać ludzi, którzy wybrali je z tych powodów, biorąc pod uwagę jego romans z Veronicą. Aczkolwiek Veronica nie była tania i z upływem czasu robiła się coraz mniej łatwa.
Zaczął oglądać Klute. To nie był dobry wybór. Veronica przynajmniej nie nosiła zegarka, kiedy to robili, choć zapewne też nigdy nie miała orgazmu.
Rozległo się ciche pukanie do drzwi. Beth wsadziła głowę do środka. Jerry zatrzymał film i zaprosił ją gestem do środka.
— Entrez. Oglądam Klute. Widziałaś ten film?
— Co najmniej dwa razy. — Usiadła na kanapie obok niego. — Uwielbiam tę scenę, w której bohaterka wylizuje łyżkę po tym, jak jadła karmę dla kotów.
Beth oblizała wargi.
— Jesteś nienormalna.
— Obawiam się, że masz rację. — Wzięła w ręce dwa inne leżące na stole filmy. — Co my tu mamy? Słodka Irma i McCabe i pani Miller.
Umilkła. Jerry wiedział, że czeka, aż coś powie.
— Aha. No wiesz, lubię mieszać filmy. Kryminał, film historyczny, komedia. Próbuję wszystkiego po trochu. — Wzruszył ramionami. — Mam mnóstwo tytułów do nadrobienia.
Poklepała go po ramieniu.
— Widzę, że nie chcesz o tym mówić. Ja zawsze czuję się lepiej, kiedy z kimś porozmawiam. Gdybym przed kilku laty nie miała paru dobrych przyjaciółek i niezłego psychoanalityka, rozwiedlibyśmy się z Kennethem.
— Nie wiedziałem, że mieliście trudności.
Roześmiała się.
— Nie jest łatwo być żoną prawnika. Zawsze masz wrażenie, że wszystko, co powiesz, może być wykorzystane przeciwko tobie. Czasami rzeczywiście tak się działo. Wiem, że robił to mimo woli, a przynamniej taką mam nadzieję, ale wtedy nie byłam tego pewna. Nikt z nas nie może się stać drugą osobą i wiedzieć, co ona naprawdę czuje. To straszne, jeśli się nad tym zastanowić. W ostatecznym rozrachunku musimy zdecydować, czy wierzymy im, czy nie. Ja postanowiłam uwierzyć Kennethowi i nie żałuję tego.
— Cieszę się. — Te słowa zabrzmiały bardziej zdawkowo, niż było to jego zamiarem. — Naprawdę. Bardzo mi pomogłaś. Wiem, że przystosowanie się sprawia mi trudności, ale poradzę sobie.
Pocałowała go w policzek.
— Możesz ze mną porozmawiać, gdy tylko zapragniesz. — Wskazała na ekran. — Powiedzieć ci, kto zabił?
— Nie, dziękuję. Na pewno nie zgadnę i wyjdę na głupka. Nie chciałbym się pozbawić tej szansy.
— Dobranoc — powiedziała i zamknęła za sobą drzwi.
Jerry wyłączył telewizor i odtwarzacz. I tak nie podobało mu się to, w którym kierunku zmierzała akcja. Ruszył do garderoby. W czasach, gdy był Projekcjonistą, ćwiczył przed tym lustrem naśladowanie Humphreya Bogarta i Marlona Brando. Bogart umarł, nim jeszcze Jerry wyciągnął dziką kartę, a Brando był teraz stary i gruby. Jerry usiadł, otworzył szufladę i wyciągnął z niej zdjęcie Veroniki oraz perukę. Nie znalazł żadnej, która lepiej by się zgadzała z kolorem jej włosów.
Zatknął zdjęcie w rogu lustra i przyglądał mu się przez parę sekund. Potem przeniósł wzrok na własne odbicie. Rysy jego twarzy zaczęły się zmieniać, a skóra pociemniała. Włosy nadal sprawiały mu trudności. Nie potrafił ich zmusić, by robiły dokładnie to, czego od nich wymagał. W dawnych czasach potrafił zmienić się w kobietę, ale zawsze czuł się wtedy dziwnie. Włożył perukę, zamknął oczy, odczekał chwilę, a potem je otworzył.
— Kocham cię.
To zabrzmiało jeszcze mniej przekonująco niż wtedy, gdy Veronica naprawdę wypowiedziała te słowa. Zdjął perukę i zmienił się z powrotem. Beth miała rację. Nie sposób było odgadnąć, co myśli albo czuje druga osoba. Nie można było się nią stać. Cisnął perukę i zdjęcia do szuflady i zatrzasnął ją.
Zresztą, kto by tego chciał, do licha?
♠♥♦♣
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki