- W empik go
Jedz mądrze. Fakty i mity o zdrowym odżywianiu - ebook
Jedz mądrze. Fakty i mity o zdrowym odżywianiu - ebook
O co chodzi z tym glutenem? Czy picie wody naprawdę odchudza? I dlaczego popularna dieta głodówkowa może zakończyć się w szpitalu. Katarzyna Świątkowska, lekarka i autorka popularnego bloga „Mity kontra fakty”, w błyskotliwej rozmowie z dziennikarką, Magdą Omilianowicz rozprawia się ze wszystkimi mitami, które narosły wokół tematu odchudzania. Na warsztat biorą najbardziej popularne diety, powszechne przekonania i dietetyczne trendy i analizują je z medycznego i naukowego punktu widzenia. „Diety. Fakty i mity” to fascynująca rozmowa, z której jednoznacznie wynika, że sposób na odchudzanie jest jeden. Jedz mniej, ruszaj się więcej. I to by było tyle w temacie.
Kategoria: | Poradniki |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-9289-1 |
Rozmiar pliku: | 5,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Półki w księgarniach uginają się od książek opisujących różne diety i cudowne metody na zrzucenie zbędnych kilogramów. Z okładek uśmiechają się do nas szczupli celebryci, dietetycy, piosenkarki, trenerzy personalni. Każdy z nich twierdzi, że zna magiczne sposoby na utratę wagi. Mniej więcej co sezon pojawia się nowa dieta i objawia się nowy dietetyczny guru. Niestety, większość z tych publikacji nie opiera się na rzetelnej wiedzy i wynikach badań.
W naszej książce nie znajdziecie magii, ale sprawdzone medyczne informacje, poparte wynikami światowych badań na temat tego, co jest prawdą, a co kłamstwem. Opowiemy, w co nie należy brnąć, żeby nie zrobić sobie krzywdy. Poznacie największe mity ostatnich lat, które – choć nie mają nic wspólnego z prawdą ani wiedzą medyczną – wciąż są powtarzane w artykułach i książkach. Odpowiemy m.in. na poniższe pytania:
– Czy istnieje coś takiego jak detoks?
– Czy należy stosować lewatywy, aby oczyścić jelito grube?
– Czy organizm może się odtruć i odkwasić?
– Czy suplementy działają?
– Komu szkodzi gluten i czy produkty opatrzone etykietą „bezglutenowe” są zdrowsze od pozostałych?
– Ile wody dziennie należy pić?
– Czy picie herbaty wpływa na odchudzanie?
– Czy namiętny seks to duży wydatek energetyczny?
– Czy chińskie mieszanki ziół działają odchudzająco?
– Czy długotrwałe głodówki są zdrowe?
– Jakiego tłuszczu używać?
– Czy herbata z cytryną uszkadza pamięć?
– Jak zweryfikować fachowość dietetyka?
– Jak podkręcić metabolizm?
W książce znajdziecie odpowiedzi także na wiele innych pytań, których z powodu braku czasu albo odwagi nigdy nie zadaliście w gabinecie lekarskim.O AUTORKACH
KATARZYNA ŚWIĄTKOWSKA – lekarka, absolwentka Akademii Medycznej w Gdańsku, autorka bloga poświęconego zdrowiu Mity kontra fakty, który śledzi ponad 100 000 obserwatorów. Autorka bestsellerowych książek z cyklu Mity medyczne, które mogą zabić. Fakty, które ratują życie. Zwolenniczka medycyny opartej na faktach, nie na przesądach, zabobonach i wiedzy internetowej. Jej pasją jest zbieranie najnowszych doniesień naukowych ze świata, analizowanie ich i konfrontowanie z tym, w co się powszechnie wierzy, a także sprawdzanie, w jakim stopniu są słuszne.
KATARZYNA ma szczupłą, wysportowaną sylwetkę, która nie jest darem od losu. Wciąż pracuje nad tym, żeby ją utrzymać. I chętnie zdradzi, jak to robi.
MAGDA OMILIANOWICZ – dziennikarka, autorka setek artykułów, 12 książek reporterskich i podróżniczych oraz kilku telewizyjnych reportaży. Laureatka konkursu III Regionalnego Kongresu Kobiet w kategorii Media. W 2017 roku uhonorowana Nagrodą Prezydenta Miasta Koszalina w dziedzinie kultury. Jej pasją są rozmowy z nietuzinkowymi ludźmi. Tym razem zgłębia prawdy i bzdury dotyczące różnych diet, odtruwania, odkwaszania, tłuszczów, szkodliwości glutenu, picia wody, czyli wszystkiego, co jest związane ze zdrowym trybem życia, odżywianiem i chudnięciem.
MAGDA od lat testuje różne diety, z różnym efektem. Najczęściej jest to efekt jo-jo, czyli tyje, chudnie, tyje i… ma już tego dość. O fakty i mity dotyczące odżywiania się postanowiła zapytać lekarkę.WSTĘP, CZYLI CUDÓW NIE MA
Magda: Odchudzanie to ogromny biznes i wielkie pieniądze. Otwieram kolorowy magazyn – radzą mi, jak schudnąć. Włączam komputer – widzę reklamy plastrów na zrzucenie 7 kg w tydzień. W każdym telewizyjnym programie bloki reklamowe poświęcone odchudzaniu. Można zwariować. Do tego porady popularnych trenerek, dietetyczek, celebrytek i gwiazd. Jak wybrać w tym natłoku coś sensownego? Wypróbowałam wiele diet, ale efekt jo-jo wracał jak bumerang. Kiedy poznałam Kasię Świątkowską, lekarkę, z którą przeprowadzałam wywiad na temat pokutujących, szkodliwych mitów medycznych, zapytałam ją też o mity i fakty dotyczące zdrowego odżywiania. Było tego tak dużo, że zaproponowałam jej wspólne napisanie książki, licząc na to, że przy okazji i mi uda się zrzucić kilka kilogramów. W końcu nic nie odchudza lepiej niż rzetelna wiedza!
Chcę schudnąć, mieć zgrabniejszą sylwetkę i być osobą zdrową, ale lubię ułatwiać sobie życie i nie mam wiele czasu. Może więc znajdę jakiś cudowny środek, czyli dietę bez wyrzeczeń i bez aktywności fizycznej, bo za nią nie przepadam? Jest tyle recept, tyle podpowiedzi znajomych i tyle niezwykłych wynalazków, takich jak bransoletki odchudzające we śnie, elektrostymulatory brzucha, odchudzające kamizelki. Fenomenalne recepty dla zapracowanych ludzi. Co ty na to?
Fajnie by było, gdyby działały, i też żałuję, że tak nie jest.
To może jagody goji? Podobno rewelacyjnie spalają tłuszcz. Albo zielony jęczmień, pokrzywa indyjska, mozga kanaryjska, zielona kawa? Co chwilę natykam się w mediach na takie rozwiązania. Łyknę i ciach, kilogram mniej?
One rzeczywiście działają. Odchudzają portfel.
A detoks w ośrodku holistycznym? Też jest ich sporo. Wykupię pakiet „Jestem boginią”, lewatywy z kawy albo dietę św. Hildegardy. Przez tydzień będę piła ziółka, jadła kaszę jaglaną. Schudnę na pewno, bo kaszy jaglanej nie znoszę.
Nawet jeżeli zrzucisz 2–3 kg w tydzień, to stracisz głównie wodę i nie będzie to korzystne dla zdrowia. Za chwilę wrócisz do dawnych nawyków, a wraz z nimi do swoich kilogramów. Co gorsza, niekiedy z nowymi problemami zdrowotnymi. Lewatywy, czyszczenie jelita grubego z mitycznych złogów, których żaden chirurg nie widział, grożą perforacją jelita lub w najlepszym razie zaburzeniami mikrobioty – ważnych i cennych drobnoustrojów żyjących w układzie pokarmowym. Kawę polecam, ale zdecydowanie doustnie.
No dobrze, to może najprościej będzie, jeśli kupię kilka suplementów, które mnie odchudzą i odtrują. „Detoks” to takie modne słowo. Wszyscy się teraz odtruwają. Będę mogła nadal tkwić w bezruchu przed komputerem, pijąc wieczorem czerwone wino, bo podobno lampka wina równa się godzinie ćwiczeń na siłowni. Taką wino ma siłę spalania tłuszczu!
Suplementy podlegają prawu żywnościowemu tak samo jak kiełbasa i tak jak ona często mają zupełnie inny skład niż ten, który wymieniono na etykiecie. Niestety, często mają w sobie „gratisy”, czyli niedopuszczone do obrotu leki, mające wiele groźnych działań niepożądanych. Alkohol z kolei ma sporo kalorii i do tego osłabia naszą samokontrolę – łatwiej po nim więcej zjeść. A do tego wątroba cierpi z jego powodu…
To czarna rozpacz. Negujesz wszystkie rewolucyjne i rewelacyjne pomysły, z których korzysta mnóstwo ludzi na świecie, w tym kilka moich koleżanek.
A koleżanki jakie osiągnęły efekty?
Podobne do moich. Najczęściej, nawet jeśli schudną, błyskawicznie pojawia się efekt jo-jo.
Tak myślałam, bo cudów nie ma, a w dodatku efekt jo-jo obniża naszą samoocenę.
To może uporządkujemy tę wiedzę o cudach; o fenomenalnych środkach, które nie istnieją; o tym, jakie mamy szanse schudnąć, stosując różne diety, i przede wszystkim, co robimy źle, skoro wciąż mamy nadwagę, a nawet gdy stracimy kilka kilogramów, to te złośliwie i szybko wracają.
Pogadamy, uporządkujemy, ale uprzedźmy od razu, że to nie jest kolejna książka o cudownych dietach. Choć będzie optymistycznie. To książka o FAKTACH DOTYCZĄCYCH WALKI Z NADWAGĄ, popartych najnowszymi wynikami badań medycznych wykonanych w światowych ośrodkach, i o tym, jaką wodę z mózgu robią nam ci, którzy na przemyśle „odchudzania” zarabiają krocie. Wciskają nam ciemnotę, w którą chcemy wierzyć, nabijają swoje portfele, a my wciąż tkwimy w punkcie wyjścia. Tymczasem jest mnóstwo ludzi, którzy chcieliby zrzucić kilka kilogramów, i jeszcze więcej tych, którzy powinni schudnąć dla własnego dobra, by przedłużyć swoje życie i nauczyć się walczyć z różnymi chorobami.FAKT: OTYŁOŚĆ TO PRZEWLEKŁA CHOROBA ZAPALNA
Pozbycie się niepotrzebnego tłuszczu oznacza często pożegnanie się z bólem stawów – to fakt. Tak jak to, że zrzucając kilogramy, obniżamy ciśnienie tętnicze i poziom cholesterolu, zmniejszamy liczbę stanów zapalnych w organizmie, mamy ładniejszą cerę, możemy złagodzić przebieg astmy i objawy trądziku. Po schudnięciu można pozwolić sobie na ograniczenie liczby przyjmowanych pigułek lub nawet w niektórych wypadkach na całkowitą rezygnację z nich. Czas powiedzieć to raz a dobrze: otyłość to choroba i nie schudniemy, dopóki nie zaczniemy o niej w ten sposób myśleć.
Dlaczego nie możemy schudnąć?
Istnieje wiele powodów. To wszystko przez oszczędne geny, o których też porozmawiamy. Często jest tak, że mamy niewłaściwą motywację, utożsamiamy problem nadmiaru kilogramów z wyglądem, a kwestia motywacji w tym przypadku może być bardzo krucha. Wiele osób uważa, że lepiej dobrze zjeść, niż podobać się byle komu. Jednak problem otyłości i nadwagi to nie kwestia wyglądu. To sprawa o wiele poważniejsza, bo wiąże się z licznymi chorobami. Od pewnego czasu wiemy, że tłuszcz brzuszny wcale nie jest magazynem, ale fabryką produkującą nieustannie, 24 godziny na dobę cząsteczki, które bardzo nam szkodzą i powodują mnóstwo chorób. Z tego warto sobie zdawać sprawę i mocno to podkreślać.
Rozumiem, że teraz będziesz straszyć?
Będę mówić, czym w rzeczywistości grozi otyłość, ale mam nadzieję, że trochę czytelników wystraszę, bo to może ich przekonać do zmiany nawyków. Ponad połowa dorosłych ma nadwagę lub jest otyła. Jako osoba wiele razy stosująca w przeszłości przeróżne diety, wiem, że niełatwo jest schudnąć i utrzymać wagę. Zdaje sobie z tego sprawę każdy, kto kiedykolwiek starał się zgubić choć kilka kilogramów. Niewielu jest szczęśliwców, którzy byli i są zadowoleni ze swojej sylwetki. Zdecydowana większość dorosłych wolałaby ważyć mniej albo powinna ważyć mniej, żeby żyć dłużej i być zdrowsza. I to nie dlatego, by lepiej wyglądać w kostiumie kąpielowym, chociaż dobre samopoczucie też się liczy. Nadmiar tkanki tłuszczowej w ciele to sprawa zdrowia, a nawet życia.
Nadwaga i otyłość wiążą się z groźnymi konsekwencjami. Możesz opowiedzieć o nich nieco więcej?
Tak, otyłość jest rakotwórcza! Sprzyja rozwojowi nowotworów, a poza tym utrudnia ich leczenie. Niszczy serce i cały układ krążenia. Źle wpływa na mózg. Osoby, które są otyłe w wieku średnim, częściej zapadają na chorobę Alzheimera w późniejszych latach. Nadwaga i otyłość przyczyniają się do pojawienia się cukrzycy, nadciśnienia tętniczego, podwyższonego poziomu cholesterolu, trójglicerydów we krwi, dny moczanowej i wielu innych schorzeń. Stosując leki przeciwbólowe z powodu bólów stawów lub obniżające ciśnienie, nie zmniejszymy wagi. Natomiast ograniczając nadwagę, możemy zmniejszyć ból stawów czy nawet pozbyć się go, a także obniżyć ciśnienie tętnicze krwi.
Najgroźniejsza jest dla nas tkanka tłuszczowa na brzuchu. Dlaczego?
W przypadku tłuszczu (podobnie jak w branży nieruchomości) liczy się przede wszystkim lokalizacja. Tłuszcz tłuszczowi nierówny. Tkanka tłuszczowa może być zlokalizowana albo w środku, w naszym brzuchu, albo pod skórą. Ta pod skórą jest OK. Z punktu widzenia fizjologii pełni pewną funkcję ochronną. Bardzo groźna jest ta umiejscowiona w środku brzucha, bo otacza narządy wewnętrzne. Tkanka tłuszczowa zlokalizowana w brzuchu zachowuje się jak narząd wydzielania wewnętrznego i produkuje co najmniej 50 różnych tzw. adipokin, które są bardzo groźne i zaburzają harmonię w ciele.
Często leczymy objawy chorób przewlekłych, a nie koncentrujemy się na ich przyczynach, ignorujemy źródło tych schorzeń. To tak, jakbyśmy usuwali dym z pomieszczenia, gdy płonie w nim ogień. Nie gasimy pożaru, tylko zajmujemy się dymem.
Tłuszcz brzuszny zwiększa ryzyko przeróżnych chorób, m.in. raka i cukrzycy typu 2. Nasila zmiany zapalne w stawach, skórze, zmiany związane np. z trądzikiem, z łuszczycą. Potęguje dolegliwości związane z astmą i wieloma innymi chorobami. Bo OTYŁOŚĆ TO PRZEWLEKŁA CHOROBA ZAPALNA I TRZEBA JĄ LECZYĆ.
Jak rozpoznać, czy mamy już problem, czy nie? Czy to nadwaga, czy już otyłość?
Świadczą o tym trzy wskaźniki. Najstarszy to BMI, który pokazuje, czy nie mamy niedoboru wzrostu w stosunku do wagi. Służy do orientacyjnej oceny ilości tkanki tłuszczowej. Bardzo łatwo można go policzyć, a w internecie są różne kalkulatory szacujące BMI. Co najważniejsze – lepiej osiągnąć wynik poniżej 25. Nie dlatego, żeby nasz lekarz rodzinny, diabetolog lub kardiolog się nie czepiał i nie marudził. Wielokrotnie zaobserwowano, że ludzie, którzy mają BMI powyżej 25, zaczynają częściej chorować. Powyżej tej wartości częstość występowania nowotworów, cukrzycy typu 2, chorób serca, choroby zwyrodnieniowej stawów zwiększa się w sposób liniowy.
Aby obliczyć BMI, dzielimy masę ciała w kilogramach przez nasz wzrost w metrach (np. 1,76) i jeszcze raz przez tę samą liczbę. Za prawidłowy uważa się wskaźnik 18,5–25, niższy to niedowaga, wyższy – nadwaga, powyżej 30 oznacza otyłość.
Czyli im niższy, tym lepiej?
Nie, chociaż słyszałam, że w dzisiejszych czasach nie ma kobiet zbyt szczupłych ani zbyt bogatych. Nadmierna chudość też może być przyczyną problemów, np. zaburzeń hormonalnych, osteoporozy i innych. Bardzo niskie BMI (poniżej 19) również wiąże się z krótszą długością życia.
BMI jest najbardziej znanym wskaźnikiem. Jakie są dwa inne?
To dwa proste pomiary. Jednym z nich jest pomiar obwodu brzucha. Najlepiej, żeby u kobiety nie przekraczał 80 cm, a u mężczyzny 94 cm. Obwód pasa jest najważniejszym sygnałem ostrzegawczym. Ostatnio podkreśla się, że występowanie różnych chorób bardziej związane jest nie tyle z ogólnym nadmiarem tkanki tłuszczowej, ile z tym, gdzie ona się ulokowała. Może być rozmieszczona centralnie – na tułowiu (albo raczej „w tułowiu”). Otacza wtedy serce i narządy, które mamy w jamie brzusznej. To tzw. otyłość brzuszna, zwana także wisceralną.
Skąd mogę wiedzieć, ile mam tłuszczu pod skórą, a ile groźnego tłuszczu brzusznego?
Dobre pytanie. Mierząc talię, trudno powiedzieć, na ile zwiększa ją tłuszcz pod skórą, a na ile ten w środku brzucha. Żeby dokładnie ocenić to, co naprawdę poszerza nas w pasie, dobrze jest dokonać także pomiaru obwodu bioder. To ten trzeci wskaźnik. Dzieląc te dwie liczby, otrzymujemy tzw. współczynnik talia/biodra, określany jako WHR (z ang. waist-hip ratio). Jeśli mamy tłuszczyk pod skórą, jest on także na poziomie talii oraz bioder i zwiększa obydwa obwody. Dlatego dzielimy obwód talii przez obwód bioder. Otrzymujemy określoną liczbę i im jest ona mniejsza, tym dla nas lepiej.
A jeśli współczynnik jest wysoki?
Zwiększony współczynnik wiąże się z częstszą zapadalnością na choroby. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) otyłość występuje przy WHR powyżej wartości 0,85 w przypadku kobiet i powyżej 0,9 w przypadku mężczyzn lub gdy BMI jest równe bądź wyższe 30. Z kolei eksperci z amerykańskiego Narodowego Instytutu Cukrzycy i Chorób Przewodu Pokarmowego i Nerek (National Institute of Diabetes and Digestive and Kidney Diseases, NIDDK) stwierdzają, że WHR powyżej 1,0 dla mężczyzny i 0,8 dla kobiety zwiększa ryzyko wystąpienia niektórych chorób. Tak czy inaczej, WHR wydaje się najlepszym wskaźnikiem związanym z zagrożeniami dla zdrowia.
Jak zmierzyć się prawidłowo?
Talię należy zmierzyć w połowie odległości między łukiem żeber a górnym brzegiem grzebienia kości biodrowej. Obwód bioder – prowadząc miarkę przez miejsce maksymalnej wypukłości mięśni pośladkowych. I jeszcze ciekawostka. Naukowo udowodniono, że im niższy WHR kobiety, tym jest ona atrakcyjniejsza w oczach panów. Potwierdzono to w wielu badaniach na całym świecie. Niezależnie od tego, czy w danej kulturze preferuje się sylwetki szczuplejsze, czy pełniejsze kształty, najbardziej atrakcyjne wydają się te panie, które mają mniejszy stosunek obwodu talii do bioder. Być może jest tak dlatego, że mniejsza wartość WHR może oznaczać większą płodność. Niektóre badania dotyczące zapłodnienia in vitro wykazały np., że kobietom z wartością WHR równą 0,8 lub mniejszą częściej udawało się zajść w ciążę.
Skoro jesteśmy przy biodrach i talii. Dlaczego tłuszcz znacznie szybciej znika z talii niż z bioder?
Ciało kobiety ma więcej tkanki tłuszczowej niż ciało mężczyzny. Gromadzi ją szczególnie intensywnie w okolicach bioder i ud w okresie dojrzewania. Tak przygotowuje się do późniejszego wydania potomstwa. I potem tego magazynu uparcie strzeże. Dlatego w czasie kuracji odchudzających wielu paniom trudniej pozbyć się nadmiaru centymetrów z bioder i ud aniżeli tych z talii. Organizm kobiety za wszelką cenę chce go zatrzymać na czas ciąży i karmienia potomstwa.
Liczymy wskaźniki, mierzymy się, wynik nie jest satysfakcjonujący, ale wciąż nie możemy zmobilizować się do działania. Co jeszcze może nas wystraszyć?
Może to, co usilnie podkreślam: że otyłość jest rakotwórcza. Tłuszcz brzuszny nie tylko zwiększa ryzyko występowania raka, lecz także pogarsza rokowania, jeśli już się chorobę stwierdzi. Ma ona również agresywniejszy przebieg. Szybciej dochodzi do przerzutów i o wiele trudniej się ją leczy. Ludzie częściej umierają. Ocenia się, że otyłość brzuszna odpowiada za co piąty wśród kobiet i co siódmy wśród mężczyzn przypadek śmierci z powodu chorób nowotworowych. To bardzo dużo. Komórki nowotworowe ciągle powstają w naszym ciele, ale standardowo układ odpornościowy od razu je atakuje i zabija. Problem pojawia się wtedy, kiedy wymykają się one spod kontroli, a sprzyja temu kilka czynników związanych z tłuszczem brzusznym, np. nadmiar insuliny. Jest ona hormonem niezbędnym do życia, ale jej nadmiar popycha komórki do żywszych podziałów. Sprzyja też rozprzestrzenianiu się komórek nowotworowych, czyli powstawaniu szybkich przerzutów.
Rakotwórcze są adipokiny wysyłane przez tłuszcz brzuszny (trzewny). Jedna z nich to interleukina 6 – konieczna do życia, jednak jej nadmiar aktywuje komórki nowotworowe, czyniąc je bardziej ekspansywnymi, co oznacza, że rak staje się agresywniejszy, szybciej rośnie. Jest jeszcze wiele innych cząsteczek wysyłanych do ciała przez tłuszcz brzuszny, które są ściśle związane z rozwojem nowotworów.
Nadwaga i otyłość to także nadciśnienie i wysoki cholesterol?
Tłuszcz brzuszny zwiększa ciśnienie krwi i powoduje, że nadciśnienie trudniej się leczy. O tym właśnie mówi metafora dymu i ognia. Łykamy leki, żeby zablokować działanie jednej ze złych cząsteczek produkowanych przez tłuszcz brzuszny, a tłuszcz brzuszny nadal ją produkuje – to błędne koło.
Nadwaga wiąże się także z wysokim cholesterolem. Warto wiedzieć, że utrata 10 kg nadwagi daje 15-procentowy spadek poziomu cholesterolu LDL (tego złego) i 8-procentowy wzrost cholesterolu HDL (dobrego). A spadek stężenia całkowitego cholesterolu to zmniejszenie ryzyka poważnych zdarzeń sercowo-naczyniowych jak chociażby zawały serca i udary niedokrwienne mózgu.
Każde 10 kg nadwagi podnosi ciśnienie krwi o 2–3 mm Hg. Osoby z nadwagą prawie trzy razy częściej chorują na nadciśnienie niż te bez nadwagi, te w wieku 20–44 lat zaś prawie sześć razy częściej. Spadek ciężaru ciała o 10% powoduje spadek ciśnienia rozkurczowego średnio o 10–20 mm Hg.
Czy otyłość nie tylko ze względów estetyczno-wizualnych wpływa na nasze życie seksualne?
Jak najbardziej. Zapomnijmy o powiedzeniu: „Kochanego ciała nigdy za wiele”, bo to nieprawda. Otyłość powoduje niepłodność, zaburzenia hormonalne, zwiększa ryzyko impotencji. Otyli mężczyźni mają często niedobór testosteronu, co częściowo tłumaczy występującą u nich impotencję. Kobietom przeszkadza w zajściu w ciążę i w donoszeniu jej w sposób prawidłowy.
A czy to prawda, że otyłość ma związek z chrapaniem?
Tak. Ludzie szczuplejsi śpią lepiej właśnie dlatego, że rzadziej chrapią. Już starożytni Grecy mawiali, że przyczyną chrapania jest nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. Otyłość może prowadzić do obturacyjnego bezdechu sennego. Chrapanie jest jego pierwszym objawem. Podduszanie się sprawia, że się wybudzamy. Zwykle tego nie pamiętamy, ale odczuwamy jego skutki w postaci porannych bólów głowy, senności w ciągu dnia, osłabienia pamięci i koncentracji. Osoby z bezdechem zasypiają na wykładach, w trakcie rozmowy, a nawet gdy prowadzą auto. A to może kosztować życie.
Pierwszy krok do walki z obturacyjnym bezdechem sennym to zrzucenie nadprogramowych kilogramów. Warto to zrobić i dla siebie, i dla swojego partnera czy partnerki. Nawet jedna czwarta Brytyjczyków uważa, że ich życie seksualne poprawiłoby się, gdyby partner przestał chrapać. W jednym z badań opublikowanych w 2014 roku w „European Respiratory Journal” osłabienie popędu płciowego u siebie stwierdziło 56,6% mężczyzn i 82,5% kobiet z obturacyjnym bezdechem sennym. Obturacyjny bezdech senny powoduje nadciśnienie, czterokrotnie zwiększa ryzyko wystąpienia zaburzeń rytmu serca, trzykrotnie zawału i udaru mózgu. Poza tym niewysypianie się powoduje zaburzenia hormonalne mające wpływ na apetyt, a co za tym idzie – zwiększa nadwagę.