Jedzenie jak narkotyk - ebook
Opisuję swoją osobistą walkę z zaburzeniami odżywiania. To prawdziwa historia o tym jak pokonałam potężną otyłość i jak wygląda życie gdy walczysz z nałogiem. Nałogiem jedzenia. To historia o kobiecie, która przez całe swoje życie była otyła i nieakceptowana, której jedzenie zdominowało całe życie i zabrało wiele pięknych lat.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Zdrowie i uroda |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| Rozmiar pliku: | 213 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wstęp
Jeśli myślisz, że odnajdziesz w tym miejscu porady dotyczące szybkiego i skutecznego odchudzania to muszę cię z całego serca przeprosić. To nie jest kolejny zbiór diet – chociaż o kilku rzeczywiście wspominam na łamach tego ebooka, poradnik jak być lepszą wersją siebie czy w jaki sposób podtrzymać motywację do działania. To jest historia o trudnej walce z uzależnieniem i historia o tym, że wszystko w życiu ma swoje miejsce i czas.
Dlaczego postanowiłam spisać tą historię?
Czy kiedykolwiek pomyślałam, że wróg, z którym walczyłam przez całe swoje życie stanie się moim największym sprzymierzeńcem? Wróg, który wywracał całe moje życie do góry nogami, doprowadził mnie do początków depresji i sabotował przez większość życia każdy mój krok, sprawił również, że w wieku ponad 40 lat odnalazłam sens swojego istnienia.
Tak, zaburzenia odżywiania wpłynęły na całe moje życie Coś co było moim największym przekleństwem paradoksalnie pozwoliło mi odnaleźć siebie.
To opowieść o kobiecie, która psychicznie sięgnęła dna i która z jedzenia uczyniła swojego największego przyjaciela czując do niego jednocześnie największą nienawiść.Dzieciństwo
Dzieciństwo wspominam wspaniale. Mimo, że zawsze byłam pulchnym dzieckiem i doświadczyłam z tego powodu pewnie wiele przykrości, to dzięki kochającym rodzicom okres ten przywołuje tylko najpiękniejsze wspomnienia. Nawet fakt, że dość poważnie chorowałam nie był w stanie zatrzeć tego jak byłam wtedy szczęśliwa i beztroska.
Wczesne lata szkolne minęły mi na ciągłych wyjazdach do kliniki leczenia chorób serca w Warszawie. Były to początki lat 90’ i wówczas Warszawa to był inny, nieznany świat. Doskonale pamiętam pierwszy sklep Empiku, pierwsze lokale Mcdonald’s czy Burger King.
Z Warszawy zawsze wracałam z najnowszą lalką Barbie, u nas dostępną czasami tylko w Pewexach.
Warszawa to były również wizyty w niedostępnych u nas restauracjach fast food. Mimo, że od tamtych czasów dzieli mnie ponad 30 lat do dziś pamiętam co w nich zamawiałam.
Do Warszawy jeździliśmy pociągiem.
Po całonocnej zawsze dostawałam ciastko z jabłkiem, kupowane w Mc Donald’s. Natomiast po opuszczeniu szpitala siedząc w papierowej koronie na głowie zjadłam w resturacji Burger King – kanapkę whopper.
Tak, rodzice robili wszystko by osłodzić mi ten trudny czas. I to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Bolesne badania, liczne operacje, samotność i tygodnie spędzane w szpitalnym łóżku były wystarczającym powodem by w zamian dostać coś co pozwoli zapomnieć o przykrych chwilach.
W tym miejscu jako świadomy psycholog powinnam dodać komentarz, że właśnie tak buduje się nawyki żywieniowe dziecka. Ale nie, nie chcę tego poruszać i nie chcę akurat tak do tego podchodzić. Należy wspomnieć, że to były inne czasy. Zupełnie inna świadomość, a brak dostępności tych obecnie tak znienawidzonych i obecnych na każdym kroku restauracji fast food powodował, że te nieliczne wizyty nie powinny w jakikolwiek sposób powodować problemów z odżywianiem.
Jednak, chcę zwrócić uwagę na to jak bardzo mocne pozostały w moim umyśle wspomnienia na temat jedzenia, które było wówczas dla mnie źródłem odczuwania prawdziwej radości.
Poza jabłkowym ciastkiem i burgerem do dziś pamiętam smak bułki okraszonej ziarnkami sezamu, podanej z tłustym żółtym serem liliput, po które ukochana babcia jeździła do jedynego marketu na drugim końcu miasta.
A muszę powiedzieć, że bułka była potężnych rozmiarów i nigdy nie kończyło się na jednej. Później schabowy tak duży, że nie mieścił się na obiadowym talerzu.