- promocja
- W empik go
Jej ostatnia godzina. Tom 2 - ebook
Jej ostatnia godzina. Tom 2 - ebook
Za zamkniętymi drzwiami wszystko może się zdarzyć...
Melissa Sanderson jest idealną żoną i matką. Dba o swoją córkę i mieszka w wymarzonym domu w cichej uliczce na przedmieściach.
Ale pozory mogą mylić.
Coś jest nie tak w tym domu - wszyscy sąsiedzi tak uważają. Niektórzy twierdzą, że Melissa ma romans. Inni twierdzą, że za dużo pije.
Pewnej nocy całą okolicę budzą syreny.
Melissa Sanderson nie żyje...
ABSORBUJĄCY THRILLER Z ZAKOŃCZENIEM, KTÓREGO NIE ZOBACZYSZ - jeśli lubisz Lisę Gardner, Roberta Bryndzę lub Clare Mackintosh, pokochasz ten absolutnie chwytający za serce thriller Carli Kovach.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-272-8088-6 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Sobota, 14 VIII 1993 r.
Noc była parna. Tak lepka, że dziewczyna nieustannie ocierała wilgoć z czoła. Zaciągnęła się mieszanką woni piwa i potu, po czym się uśmiechnęła. Wspaniale było mieć osiemnaście lat, lepiej, niż to sobie wyobrażała. Przeważnie wychodziła w weekendy do klubów lub barów, tym razem padło na Angel Arms w jej rodzinnym mieście Cleevesford w hrabstwie Warwickshire. Przyjaciółka zostawiła ją samą, dorwawszy Jake’a – chłopaka, za którym uganiała się od miesięcy. Bez wątpienia para obściskiwała się teraz w jakiejś ciemnej uliczce.
Kiedy oznajmiono, że czas na ostatnią kolejkę, bo lokal niebawem zostanie zamknięty, mężczyzna nalegał, że zapłaci za jej ostatnie piwo. Płynąca z głośnika muzyka disco przechodziła przez kolejne dekady i właśnie dotarła do lat dziewięćdziesiątych. Dziewczyna chciała wyjść już po tym, gdy skończyły się przeboje z lat osiemdziesiątych. Jake najprawdopodobniej odprowadzi Sarah, a ona nie chciała dłużej siedzieć tu sama.
– Nie myśl, że wystarczy, że zapłacisz za moje piwo i możesz na coś liczyć – powiedziała. Mężczyzna parsknął śmiechem. Był przystojny. Przeszywające spojrzenie niebieskich oczu sprawiało, że czuła, jakby już rozbierał ją do naga. – Mówię poważnie.
Zaśmiał się i podał jej kufel.
– To tylko piwo. Reszta zależy od ciebie.
– Nie będzie żadnej reszty – odparła i upiła łyk, przy czym niemal spadła z wysokiego stołka. Wypiła już za dużo, a ojciec z pewnością ją skarci, jeśli wróci do domu pijana.
– Popilnujesz mi piwa, gdy będę w łazience?
– Oczywiście – odpowiedział.
Po powrocie uśmiechnęła się, wzięła spory łyk, po którym zostało pół kufla. Pokaże mu, że potrafi pić.
– Czym się zajmujesz?
– Studiuję księgowość w Londynie. Wróciłem na wakacje – wyznał.
Uniosła głowę i niemal upadła, gdy pomieszczenie zaczęło wirować. Ale przecież bar się nie kołysał, po prostu za dużo wypiła.
– Nie jesteś trochę za stary na studenta? – wybełkotała.
W tej samej chwili, gdy z głośników popłynęło All That She Wants zespołu Ace of Base, jego mdły uśmieszek zmienił się w drapieżny grymas.
Muzyka ucichła, kiedy wyprowadził ją z pubu wprost na ciemny parking.
– Wsiadaj do auta, odwiozę cię do domu – zasugerował. Jego głos brzmiał jakoś tak mechanicznie, ale może po prostu tak mówił. Nie mówiła mu, gdzie mieszka. Spojrzała w gwiazdy, straciła równowagę i upadła. Wszystko jednak było w porządku. Mężczyzna, którego poznała w barze, zabierał ją do domu. Kończyny odmówiły posłuszeństwa, poddała się i wtuliła w niego, gdy wziął ją na ręce.
Uniosła powieki i ból rozpalił jej czaszkę. Ptaki śpiewały, a wschodzące słońce sprawiło, że zmrużyła oczy. Gorycz w ustach niemal wywołała mdłości, gdy uświadomiła sobie, że leży obok kałuży wymiocin na parkingu. Silny ból głowy sprawił, że się wzdrygnęła.
Kudłaty owczarek collie podbiegł do niej i zaczął lizać po twarzy. Tuż za psem pojawiła się jego właścicielka.
– Głupia dziwka – rzuciła kobieta w średnim wieku i odciągnęła psa.
„Ace of Base, mechaniczny głos, piwo, niebieskooki mężczyzna” – przez głowę przemknęły jej wszystkie obrazy, które doprowadziły do tego, że znajdowała się w tak opłakanym stanie na parkingu za pubem. Ale mężczyzna miał zabrać ją do domu. Tyle pamiętała. Jej serce przyspieszyło . Przesunęła rękę w dół. Spódnica znajdowała się na miejscu, ale majtki były wilgotne i zimne. Zsikała się, prawda? Dlaczego nie pamiętała, jak wyszła z pubu? Policzki zaczęły ją palić. Co pomyślała kobieta z psem? Czy uprawiała seks z niebieskookim mężczyzną na parkingu? Zapach oleju powrócił do niej, gdy próbowała wstać. Pamiętała skrzypienie. Gdzie była? Co on jej zrobił? Co ona nawywijała? Dlaczego nie pamiętała niczego po wyjściu z pubu? Wzdrygnęła się, gdy wstając, poczuła ból w podbrzuszu. Z każdym krokiem coraz bardziej chciało jej się płakać. Nigdy by się na to nie zgodziła – przenigdy. Co on jej zrobił i dlaczego niczego nie pamiętała?
Kiedy zataczała się, zmierzając do domu, po policzkach płynęły jej łzy. Nie zdołała ich zatrzymać. Próbowała wygrzebać coś z pamięci, wypełnić lukę pomiędzy wyjściem z pubu a pobudką na parkingu. Jednak nie napłynęły żadne wspomnienia. Z samochodu, który właśnie ją mijał, dobiegała melodia All That She Wants, a ona pragnęła jedynie przypomnieć sobie, co zaszło. Kim był ten facet? Zamierzała się tego dowiedzieć.ROZDZIAŁ 1
Czwartek, 12 IV 2018 r.
Melissa długo szamotała się z kołdrą, aż w końcu udało jej się wystawić spod niej głowę. Owiało ją chłodne powietrze. Sapała, próbując zapanować nad rozszalałym sercem. Oddychała głęboko, aby zwalczyć mdłości. Wino weszło za dobrze, a teraz się mściło. Powinna była poprzestać na jednym kieliszku. Wpatrywała się w ciemny pokój, przetarła lepkie, zaspane oczy. Cała sytuacja znów się powtórzyła. Związek z Darrelem powoli ją wykańczał. Musiała się od niego uwolnić.
Mieli piękny dom w ekskluzywnej części hrabstwa Warwickshire, oszczędności, inwestycje. Mogła załatwić rozwód i rozpocząć życie na nowo z ich dwuletnią córeczką Mią. Mogła wrócić do pracy agentki ubezpieczeniowej i zarobić na siebie. Darrel nie akceptował tego przez ostatnie sześć lat ich małżeństwa, mimo że poznali się, gdy rozpoczęła pracę w jego firmie. Nie pochwalałby tego również jej kochanek Jimmy, gdyby się o tym dowiedział, ale to już zupełnie inna kwestia. Sprawy się skomplikowały, ponieważ Jimmy chciał mieć Melissę na wyłączność. Po co utrudniał to, co ich łączyło? Sprawdziła telefon, upewniając się, że skasowała wszystkie wiadomości od niego. Poczta była pusta. Nawet po winie starała się wymazać wszelkie dowody swoich poczynań. Schowała komórkę do skrytki. Darrel nigdy się nie dowie.
Wiedziała, że po ślubie miewał inne kobiety. Chodził do pubu, uczestniczył w szkoleniach czy konferencjach, które wymagały nocowania w hotelach. Do tego dochodził jego nienasycony apetyt na seks, na który, jak zdołała się połapać, nie miał wpływu. Rachunki na karcie kredytowej wyraźnie świadczyły o tym, że w restauracjach nie jadał sam. Z pewnością do takich miejsc nie zabierał kolegów z pracy. Nawet jej nie zaprosił na kolację, odkąd się pobrali.
Kiedy chodzili ze sobą, było zupełnie inaczej, tak samo w czteroletnim okresie narzeczeństwa. Dawał jej wtedy wszystko, zabierał na spontaniczne wycieczki, kupował kwiaty. Był idealny pod każdym względem. Przystojny, inteligentny, troskliwy, odnosił sukcesy. Co się więc stało? Na to pytanie nie potrafiła odpowiedzieć. Związek podupadł po ślubie. Pomyślała, że dziecko zbliży ich do siebie, ale po narodzinach Mii jeszcze bardziej się od niej odsunął. Nie zważał już na jej potrzeby ani na pragnienia.
Wpatrywała się we fluorescencyjny zegar. Była dopiero dwudziesta pierwsza trzydzieści, ale panująca w domu cisza sprawiała, że czuła się jak w środku nocy. Kiedy zasypiała, telewizor był włączony. Najwyraźniej wyłączył się sam z powodu braku aktywności. Łóżko po drugiej stronie było puste. Darrel zapewne nie wróci do domu, dopóki nie zamkną Angel Arms. Tego dnia wziął od niej wszystko, czego potrzebował, po czym wyszedł do pubu, nie pocałowawszy nawet na pożegnanie. Zostawił ją, aby w samotności znosiła ból i opiekowała się ich dzieckiem. Zacisnęła uda i otarła łzę.
Początkowo zgadzała się na wszystko, co chciał jej robić, mając nadzieję, że mu przejdzie. Ranił ją, ale dość szybko kończył, po czym nie zawracał jej głowy przez kilka dni. Może mu nie wystarczała? Z pewnością tak właśnie się czuła. Pragnęła, aby nadal był szczęśliwy. I nie planowała romansu. Na początku chciała jedynie zgodnego małżeństwa, dziecka, ładnego domu. Miała nadzieję, że kiedy będzie szczęśliwy, pomyśli o niej i jej potrzebach, ale niestety tak się nie stało. Obwiniał ją, że się nie starała. A może ona po prostu nie chciała się już starać. Przesunęła palcem po sutku i się skrzywiła.
Włączyła lampę, przeczesała matowe włosy. Posmak skwaśniałego wina podszedł jej do wyschniętego gardła. Powiodła językiem po brudnych zębach. Dlaczego znowu wypiła całą butelkę? Tak łatwo było wychylić kilka kieliszków, położyć Mię spać i dokończyć trunek. Zbyt łatwo.
Wzdrygnęła się, wstając. Sięgnęła między nogi, a kiedy dotknęła otartej skóry, niemal zalała się łzami. Włożyła szlafrok i zeszła na dół, bo chciała napić się zimnej coli, która jako jedyna pomagała jej ugasić pragnienie przy kacu po winie. Alkohol złagodził ból, który sprawił jej mąż, ale jego kojące właściwości szybko przeminęły, pozostawiając po sobie wysuszone gardło, mocny ból w środku i pragnienie zimnego napoju. Kiedy znalazła się na korytarzu czteropokojowego domu, zza kuchennych drzwi dobiegło szuranie nóg krzesła po podłodze.
– Halo? – Zatrzymała się, aby nasłuchiwać, ale odpowiedziała jej cisza. – Darrel, to ty?
Drżącymi palcami chwyciła za klamkę. Zaskoczył ją szelest. Darrel przeważnie nie wchodził tylnymi drzwiami. Chciała ponownie go zawołać, ale się zawahała. Serce zabiło jej mocniej. Gdyby w kuchni przebywał jej mąż, odezwałby się. Może nie byłyby to najprzyjemniejsze słowa, bo nigdy nie silił się na uprzejmości, gdy wracał z pubu. Ostatnio często się kłócili, choć dzisiaj nie doszło do sprzeczki.
Ciszę przerwał płacz Mii. Musiała wziąć dziecko i wyjść. Komórka została w sypialni. Pobiegła w kierunku schodów, walcząc z lekkimi zawrotami głowy. Gdyby tylko udało jej się chwycić telefon i pobiec do pokoju córki… Mogłyby się w nim zamknąć. Mogła przesunąć komodę, by zablokować nią wejście, i zadzwonić na numer alarmowy.
Za jej plecami rozbrzmiały kroki. Krew zatętniła jej w uszach. Potknęła się, dzięki czemu dobrze zbudowany intruz z łatwością przycisnął jej twarz do wykładziny. Chciała krzyknąć, ale cios w głowę pozbawił ją przytomności. Kiedy odpływała, słyszała krzyki córeczki.
Obudził ją wrzask dziewczynki. Kręciło jej się w głowie. Musiała mocno oberwać. Ktoś ciągnął po podłodze kuchni krzesło, na którym siedziała. Ból w prawej skroni promieniował aż do szyi i wkrótce przeszedł w tępe ćmienie. Pomieszczenie oświetlała jedynie żarówka okapu. Zamaskowany intruz ponownie przesunął krzesło, które zaskrzypiało i zatrzymało się przy kuchence. Próbowała wyciągnąć rękę, ale nadgarstki miała przywiązane do drewnianych podłokietników. Czuła również sznur, wrzynający się w kostki u stóp. Chciała krzyczeć, ale miała zakneblowane usta. Jej serce przyspieszyło i niemal zwymiotowała, z trudem łapiąc powietrze. „Oddychaj przez nos” – poleciła sobie w duchu.
Ciemna postać weszła w snop światła przed nią, rzucając długi cień na kamienną posadzkę. Łzy popłynęły jej z oczu. W życiu nie zdoła wyswobodzić się z więzów. Widziała jedynie cienki materiał zasłaniający oczy mężczyzny. Jego samego nie widziała, za to on widział ją całą. Był wysoki, dobrze zbudowany. Na twarzy miał czerwoną maskę przypominającą diabła. Nosił biały kombinezon, podobny do tego, w jaki ubrani bywali technicy kryminalni na miejscu zbrodni. Zrozumiała, że nie zamierzał pozostawić po sobie jakichkolwiek śladów. Serce kołatało jej się w piersi, a czoło zrosił pot. Mężczyzna się zbliżył. Zadrżała, gdy zamachnął się dłonią w białej rękawiczce i wymierzył jej policzek. Znajdował się tak blisko, że czuła piżmową woń jego wody po goleniu.
– Proszę – zdołała wydusić przez knebel. Chciała się odezwać, przemówić intruzowi do rozsądku. Zapytać dlaczego? Co takiego uczyniła? Kim był? Co zamierzał z nią zrobić? Wpatrywał się w nią, gdy miotała się na krześle. Przechyliła się na bok, kiedy ponownie ją uderzył. Ból znów rozgorzał w jej głowie. Krew pociekła za uchem. Zadrżała, gdy skapnęła jej na kolana, brudząc bladozielony szlafrok. Mężczyzna spojrzał na coś ponad nią. Chciała podnieść się z miejsca i walczyć, ale uniemożliwiał to sznur krępujący ją wokół talii. Zalała się łzami, gdy dom wypełniły krzyki córeczki. Czy tam był ktoś jeszcze? Czy skrzywdzą Mię? Pochyliła się do przodu i zaraz potem odepchnęła, starając się rozkołysać krzesło. Musiała się uwolnić, porwać Mię i uciec. Mężczyzna jednak złapał za krzesło i przytrzymał je.
– Koniec z tobą – powiedział, unosząc dłoń do serca i pokiwał głową. Próbowała się obrócić, ale nadaremnie. Wydawało jej się, że szyja przestała działać. Przełknęła ślinę, powstrzymując mdłości, gdy w głowie ponownie rozgorzał ból. Pomieszczenie zaczęło wirować, kiedy kolejne dłonie w rękawiczkach delikatnie okręciły jej szyję sznurem. Spanikowana prawie zadławiła się kneblem. Łzy ściekały jej po podbródku i mieszały się z krwią na kolanach. „Mia… co stanie się z Mią?”. Zatrzęsła się, gdy stojący za nią intruz zaczął ciągnąć za sznur.
Kiedy jej ciało wiło się pod wpływem jego silnego uścisku, myślała tylko o brązowowłosej małej córeczce, miłości swojego życia. Próbowała zaczerpnąć tchu i odchylić głowę. Mężczyzna przed nią stał nieruchomo, przyglądając się, jak walczy o życie. Czuła jego uśmiech pod czerwoną maską. Przed oczami zaczęły jej tańczyć mroczki. Po zaledwie kilku sekundach krzyk Mii umilkł, a ostatnia łza spłynęła po policzku Melissy. Napór sznura zamykał tętnice, aż skutecznie pozbawił ją życia.ROZDZIAŁ 2
Darrel wpadł na latarnię i niemal zatańczył z nią jak Gene Kelly w Deszczowej piosence. Powstrzymał się jednak. Nie padało, nie powstały kałuże, w które można byłoby wskoczyć. Czuł również piwo chlupoczące mu w żołądku. Nie przeszkodziło to jednak melodii, którą słyszał w głowie, zeskakując i wskakując ponownie na krawężnik, kiedy już minął go przejeżdżający samochód. Wyjście do pubu z Robem było dobrym pomysłem, a nowa barmanka okazała się naprawdę seksowna. Prawie zazdrościł przyjacielowi jego podejścia do kobiet. Miał nie tylko żonę, która go uwielbiała i robiła dla niego wszystko, ale także romanse, na które żona przymykała oko.
Przebył już piechotą całą drogę do domu na przedmieściach, w którym mieszkał z Melissą. Jak zwykle w oknach było ciemno. Parsknął śmiechem, wkładając klucz do zamka.
– Melisso! – zawołał. Jedynym dźwiękiem, jaki wybrzmiał, były jego własne kroki odbijające się echem w korytarzu, gdy szukał na ścianie włącznika światła. Następnie ciszę przerwał przeszywający płacz Mii.
Kiedy jego oczy przywykły do mroku, zauważył w korytarzu smugę krwi. Serce zabiło mu mocniej. Szedł ostrożnie w kierunku kuchni, aby nie nastąpić na krwawe ślady. Krzyki Mii przeszły w płacz.
– Melisso? – Przyłożył ucho do drzwi. Z kuchni dochodził jedynie warkot agregatu lodówki. Delikatnie uchylił skrzydło i kolana się pod nim ugięły. W blasku światła, padającego od strony okapu, zobaczył żonę przywiązaną do krzesła. Niebieski sznurek był zaciśnięty, a szramy na szyi dokładnie świadczyły o tym, co się wydarzyło. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Nikogo nie było w środku, a tylne drzwi pozostawały zamknięte.
Doskoczył do żony, chwycił ją za nadgarstek, szukając pulsu. Bezskutecznie. Odsunął się i spojrzał na pozbawioną wyrazu twarz. Zatoczył się i złapał za blat, aby zachować równowagę, gdy kuchnia zaczęła się kołysać. Nigdy wcześniej nie widział martwego ciała, a tym bardziej kogoś bliskiego.
Krzyki Mii wypełniły już cały dom. Niemal upadł, wybiegając z kuchni. Pospieszył na górę, mijając kolejną kałużę krwi. Otworzył drzwi pokoju córki i zobaczył, że wrzeszczące dziecko siedzi na środku podłogi, całe zalane łzami. Zwykle miękkie, kasztanowe loki lepiły się małej do spoconego czoła. Wziął dziewczynkę na ręce i zbiegł na dół, szybko opuszczając dom. Córka zatrzęsła się z zimna na dworze. Otworzył drzwi auta i posadził ją w środku. Drżącymi dłońmi wyjął telefon z kieszeni i zadzwonił na policję.
– Centrum powiadamiania ratunkowego, w czym mogę pomóc?ROZDZIAŁ 3
Gina zapłaciła taksówkarzowi, po czym pociągnęła walizkę po mokrej ścieżce w kierunku domu. Światło oświetlało jej drogę. Ebony wybiegła zza budynku i zaczęła ocierać się łebkiem o jej nogi. Spędziła na Majorce jedynie weekend, ale ktoś obserwujący kotkę mógłby pomyśleć, że jej właścicielki nie było przez miesiąc.
– Chyba masz dosyć suchej karmy, co? – zapytała, wkładając klucz do zamka. Weszła do zimnego salonu. Trzydniowa przerwa w pracy była dokładnie tym, czego potrzebowała, by odpocząć i przemyśleć kilka spraw.
Wróciła myślami do ostatniej rozmowy z Chrisem, czyli nadkomisarzem Briggsem, jak go teraz nazywała. Ich pięciomiesięczny romans właśnie dobiegł końca. Utrzymywanie go w tajemnicy przed zespołem było trudne. Wmówiła przełożonemu, że musieli się rozstać właśnie dlatego. Jednak tak naprawdę powód był zupełnie inny. Za bardzo naciskał, aby opowiadała o swojej przeszłości, a jej wydawało się, że łatwiej się wycofać. Nie miała najmniejszej ochoty wspominać małżeństwa z Terrym. Ani jego śmierci. I choć Briggs wydawał się wyrozumiały, istniały rzeczy, których nawet osoba na jego stanowisku mogłaby nie zrozumieć. To były wyłącznie jej sekrety i takie miały pozostać. Dręczyły ją niczym robaki próbujące wydostać się na zewnątrz jabłka. W jej przypadku jednak jabłko mogło zgnić i pociągnąć ją w otchłań. Terry i wszystkie paskudne wspomnienia z nim związane nigdy jej nie opuszczą. Musiała dźwigać ten ciężar samodzielnie.
Ziewnęła, podchodząc do kominka. Musiała się przespać. Wycisnęła mięsną saszetkę do kociej miski i zostawiła Ebony w ciemnej kuchni.
Lot nie był długi, lecz czas na lotnisku ciągnął się w nieskończoność. Dodatkowo samolot miał opóźnienie. Nierozpakowana walizka mogła więc poczekać do jutra. Gina wyłączyła główne światło, zaciągnęła zasłony i opadła na kanapę. Wzięła leżący na podnóżku koc i okryła nim swoje zmęczone ciało. Trzydniowy urlop był wspaniały. Od dawna nie była na wakacjach. Posterunek borykał się z problemami finansowymi i brakami kadrowymi. Krótka przerwa okazała się jednak zbawienna. Nie doszła jeszcze do siebie po ostatnim ważnym śledztwie, nad którym pracowała w święta. Wolne dni dały jej czas na przemyślenie wszystkiego, co zaszło, i skupienie się na przyszłości.
Wpatrywała się w migoczące płomienie, które powoli próbowały wciągnąć ją w hipnotyczny trans. Zaspana przeglądała wiadomości. Zgodnie z przewidywaniami Hannah nie napisała. Maleńka Gracie najpewniej dopiero poszła spać, a jej młoda matka bez wątpienia padła wykończona. W dodatku córka mogła nie być w nastroju do rozmowy. Nie spodziewała się żadnych informacji. Przesunęła palcem po ostatniej wiadomości od Briggsa:
Tęsknię. Naprawdę sądziłem, że łączyło nas coś dobrego. Nie będę więcej pisał, ale chciałem, byś wiedziała, że z przyjemnością z Tobą porozmawiam. Muszę zamknąć ten rozdział, muszę wiedzieć, co spieprzyłem.
Nie wiedziałaby, od czego zacząć. Czy zrobił coś źle? Jak zaczęłaby się tłumaczyć? „Tak, kiedy jeszcze nie myślałam o policji, były mąż bił mnie i gwałcił. Tak, zabił się, gdy pewnego dnia wypił za dużo i spadł ze schodów – i trochę mu w tym pomogłam”. Chyba jednak łatwiej było powiedzieć, że ich związek nie jest dobrym pomysłem, skoro on jest jej przełożonym. Poza tym, gdyby szefostwo dowiedziało się o nich, jedno z nich musiałoby zrezygnować ze stanowiska. A praca w Cleevesford znaczyła dla niej więcej niż jakikolwiek związek, zwłaszcza taki, dla którego nie zamierzała się poświęcać.
Położyła głowę na poduszce i na powrót skupiła wzrok na migoczących płomieniach. Jej oddech stał się głębszy, rozgrzewało ją ciepło kominka. Powoli zapadła w spokojny sen.
Poruszyła się i otworzyła oczy, gdy zadzwonił jej telefon. Może Hannah była jednak w dobrym nastroju?
– Cześć, kochanie – powiedziała, przyłożywszy telefon do ucha. Zamknęła oczy, bo nie chciała się w pełni obudzić.
– Cześć. Też cię kocham, szefowo. Koniec wakacji – powiedział sierżant Jacob Driscoll. – Witamy z powrotem.
Otworzyła oczy i usiadła.
– Przepraszam. Drzemałam. Myślałam, że dzwoni Hannah. Niedawno wróciłam i mam wolne do jutra do siódmej rano.
– Przykro mi, że muszę to powiedzieć, ale mamy wezwanie. Briggs kazał wszystkim stawić się na posterunku. Wydarzyło się coś strasznego. Wyre i O’Connor również zostali ściągnięci. A tak w ogóle dobrze się bawiłaś? Tańczyłaś? Piłaś drinki?
Gina spojrzała na zegarek. Minęła dwudziesta trzecia.
– Wyspałam się, co było miłe. Co się stało?
– Melissa Sanderson, lat trzydzieści pięć, została znaleziona martwa w domu na obrzeżach Cleevesford. Zawiadomił nas jej mąż Darrel Sanderson. Zadzwonił na numer alarmowy jakieś dwadzieścia minut temu. Właśnie wrócił z pubu. Śledczy są w drodze. Spotkamy się na miejscu zbrodni.
– Cholera jasna. Zaraz będę. Wyślij mi adres SMS-em. – Potarła oczy i zapatrzyła się przed siebie. Wakacje naprawdę dobiegły końca i trzeba było brać się do roboty.
– Dawaj, szefowo. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że ktoś ją udusił. Ofiara została przywiązana do krzesła w kuchni. Zaraz wyślę ci dane. Jestem w drodze. Do zobaczenia na miejscu.
Gina poszła do kuchni i wypiła szklankę wody. Poklepała kotkę po głowie i wybiegła z domu. Gdy pomyślała, co zastanie na miejscu zbrodni, przeszedł ją dreszcz. Uduszenie, ofiara przywiązana do krzesła… brutalne zabójstwo.ROZDZIAŁ 4
Selina usłyszała, jak jej mąż wchodzi przez tylne drzwi i niemal bezszelestnie zdejmuje buty i płaszcz przed wejściem do kuchni. Rob przemknął przed dwudrzwiową lodówką i okrążył ostrożnie dużą wyspę, uważając, by nie potrącić żadnego ze stołków. Selina wygładziła sukienkę i zapięła cienki kardigan. Zawsze chciała wyglądać jak najlepiej, kiedy wracał do domu. Objął ją w talii.
– Wystraszyłeś mnie – skłamała, gdy obróciła się i stanęła na palcach, aby mógł ją pocałować. Zaciągnęła się zapachem różanych perfum, kiedy ją przytulił. To na pewno nie jej zapach. Poczuła, jak jego męskość twardnieje. Spojrzała głęboko w jego niebieskie oczy, nim się odwróciła.
– Obiad prawie gotowy, a goście czekają w salonie. Chcesz zjeść teraz czy później? – Niekiedy jadł, niekiedy nie, ale zawsze szykowała dla niego posiłek.
Wzruszył ramionami. Popatrzyła na niego dużymi, piwnymi oczami. Wiedziała, że chciał ją wziąć tu i teraz, gdy myśli o innej kobiecie nadal były świeże w jego głowie. Musiała mu na to pozwolić. Musiała przegnać myśli o innych z jego umysłu i upewnić się, że pozostanie w nim tylko ona. Przygryzła dolną wargę, uniosła sukienkę i pochyliła się nad blatem. Wciąż należał do niej. Wiedziała, że jej potrzebował – bez względu na gości. Nigdy wcześniej go nie powstrzymywała, wiedziała, że będzie szybki i cichy. Obróciła się, rozchylając usta i zapraszając jego język do środka. Zsunął jej koronkowe majtki i rozpiął rozporek. Chwilę później zamknął oczy i wziął ją przy blacie. Zawsze z zamkniętymi oczami. Pragnęła, by na nią patrzył, gdy się kochali. Kiedy szczytował, chciało jej się płakać. Zamiast tego dyskretnie jęknęła mu do ucha. Tylko tyle potrzebował.
Pocałowała go w skroń, odsunęła się i poprawiła włosy. Teraz będzie myślał tylko o niej i tylko to się dla niej liczyło.
– Twoi przyjaciele czekają. Chcesz kolację? – zapytała. Posłała mu wymuszony uśmiech i podciągnęła majtki.
– Zjem, gdy sobie pójdą – wyznał.
Chciała, aby myślał tylko o niej. Uśmiechała się, układając babeczki na talerzu. Starała się wyłącznie dla niego, więc pragnęła, by nieco ją docenił. Miała nadzieję, że spodoba mu się lawendowa barwa babeczek, jaką udało jej się uzyskać, oraz żółte kwiaty, które uformowała z lukru. Pragnęła, by docenił smakołyki, które upiekła specjalnie dla niego, i pracę, jaką włożyła w doskonalenie swoich umiejętności cukierniczych. Ich dom zawsze wyglądał jak z katalogu. Słowa uznania byłyby mile widziane.
Z salonu dochodziły głosy. Był już w drzwiach, gdy zwrócił się do niej:
– Selino? Czego nie zrobiłaś, a co należało do twoich obowiązków?
Omiotła wzrokiem swoje ubranie, blat, niemal dokończony obiad. Ziemniaki właśnie dochodziły, zamierzała je ubić, gdy tylko powie, że jest głodny. W piekarniku podgrzewała się pieczeń. Wszystko czekało na jego decyzję, czy będzie jadł. Przygotowane pieczołowicie marchewki, tej samej długości, również były gotowe. Będzie potrzebowała dziesięciu minut, by podać mu kolację. Przeszła przed dwuskrzydłowymi drzwiami i sprawdziła w szybie swoje odbicie. Sukienka, w którą przebrała się tuż przed przybyciem gości, należała do ulubionych Roba. Powtarzał, że błękit jej pasuje. W końcu spojrzała mu w twarz.
– Czy makijaż mi się rozmazał? Chcesz, by przygotować ci stół do pokera?
– Goście? – podsunął.
Uniosła dłoń do ust. Klepnął ją w tyłek, gdy przebiegła obok niego. Błyszczące włosy kołysały się, gdy wychynęła z kuchni i przemierzała korytarz ich stylizowanej na gregoriańską rezydencji, zanim weszła do salonu. Jak zawsze miała odegrać idealną gospodynię.
– Co podać do picia?
– Chyba powinniśmy otworzyć brandy – odparł Dan, przeciągając palcami po gładkich włosach.
– Brandy na lodzie, robi się – powiedziała z uśmiechem. – Jak się macie?
Lee pokiwał głową, a Ben się uśmiechnął.
– Dobrze, Selino – odpowiedział Dan. – Jak zwykle lepiej, gdy cię widzimy. To zawsze ogromna przyjemność.
Uśmiechnęła się i zarumieniła, ciesząc z komplementu. Odkąd dwoje dzieci dorosło i wyprowadziło się z domu, czuła się nieco zagubiona. Przyjaciele męża zawsze doceniali wszystko, co dla nich robiła. Chciała, aby on też to zauważał, a nie wracał do domu, śmierdząc perfumami innej kobiety. Zawsze dawała z siebie wszystko. Nie potrzebowała wymyślnej pracy czy studiów i nie musiała wychodzić z domu, by zabawiać się na mieście. Pragnęła jedynie być dobrą żoną i matką. Sednem jej egzystencji był mąż. Sprawiła, że ich dom tętnił życiem. Uszczęśliwiała go. A on pragnął jej, kiedy tylko wracał do domu. To wymowne. Gdyby był z inną kobietą, nie chciałby się z nią kochać, prawda? Jednak naszły ją wątpliwości, gdy przypomniała sobie o viagrze, którą nosił w portfelu. Musiał niedawno wziąć tabletkę, skoro tak szybko po powrocie mu stanął. Wziął pigułkę, by posuwać inną, ale został odrzucony? A może była jego drugą? To nie byłby pierwszy raz. Miała mętlik w głowie. Czy poznał ją w pubie? A może pracowała dla niego? Dowiedziałaby się, komu tak bardzo starał się zaimponować. Nie był w stanie jej oszukać. Utrata wagi, dodatkowe godziny spędzane w domowej siłowni, nowe dopasowane koszule. A wszystko to prowadziło do jednego wniosku.
Wróciła do kuchni, z szafki wyjęła brandy i nalała idealną ilość do czterech szklanek.
– Moja mała perfekcjonistka – powiedział Rob, gdy oparł się o blat, ćmiąc cygaro.
Dodała po dwie kostki lodu i postawiła szklanki na tacy, na którą dołożyła babeczek. Ominęła go w drodze do salonu.
– Dzięki, Selino. Piękne babeczki – pochwalił Lee, biorąc szklankę z tacy. Uśmiechnęła się do niego. Dwaj pozostali również wzięli szklanki i kontynuowali rozmowę. – Rob jest w domu?
– Oczywiście, że jestem – zakomunikował, pojawiając się w salonie, w którym długie do podłogi zasłony odcinały ich od reszty świata. Selina odeszła na bok, gdy stukali się szklankami.
– Selino, mogłabyś nas zostawić? Musimy porozmawiać.
Założyła włosy za uszy i uśmiechnęła się, po czym wyszła. Zamknęła drzwi, następnie przysunęła się do nich, by nasłuchiwać. Doszły ją jedynie przytłumione, niewyraźne glosy. Nienawidziła, gdy ją tak wypraszał. Mieli być partnerami, a czuła, jakby powoli go traciła.
Serce zabiło jej mocniej, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Niemal poślizgnęła się w korytarzu, biegnąc do kuchni, podczas gdy Rob poszedł otworzyć drzwi frontowe.
– Proszę – powiedział. Wprowadził kogoś do salonu. Kiedy się w nim zamknęli, podeszła i przysunęła twarz do drewna.
Wzdrygnęła się, zaskoczona hukiem. Brzmiał, jakby ktoś upuścił szklankę. Miała nadzieję, że to nie wiekowy kredens, który był w jej rodzinie od trzech pokoleń. Ani nie lampa od Tiffany’ego.
Odsunęła włosy z twarzy i ponownie przytknęła ucho do drzwi. Usłyszała jednak kilka stłumionych słów i śmiech.
– Selino! – zawołał Rob. Serce zgubiło rytm. Przeczesała włosy palcami i policzyła do pięciu, nim otworzyła drzwi.
Przywołał ją do siebie i szepnął do ucha:
– Możesz się umyć, a niebawem poproszę o kolację. – Dobrze wiedziała, co oznacza „niebawem”, ale jak zawsze czekała.
Spojrzała na meble, szukając uszkodzeń. Tylko jedna rzecz nie znajdowała się na miejscu. Wzięła więc przycisk do papieru i odłożyła tam, gdzie powinien być. Miał znajdować się obok cennej lampy. Nie mógł być nigdzie indziej. Nic nie mogło. Wszystko miało swoje określone miejsce. Odetchnęła z ulgą, gdy dostrzegła, że nic nie zostało zniszczone.
– Podaj naszemu gościowi drinka. Przynieś mu brandy, dobrze?
– Oczywiście. – Popatrzyła na nieznajomego o niebieskich oczach.ROZDZIAŁ 5
Gina patrzyła z daleka na całe zamieszanie. Światło przenośnych reflektorów przebijało się przez otaczające podjazd drzewa. Niewielki zespół techników kryminalistycznych zebrał się przed domem, czekając na kolejne instrukcje. Policyjna taśma odgradzała dom, uniemożliwiając gapiom wejście na miejsce zdarzenia. Co prawda na tym spokojnym przedmieściu nie było ich wielu – zazwyczaj spotkać można było jedynie kierowców jadących z nadmierną prędkością.
Gina zauważyła, że mężczyzna siedzący na tylnym siedzeniu radiowozu posterunkowego Smitha trzyma na kolanach dziecko. Najwyraźniej nie miał w tym wprawy, bo maluch bardzo się wiercił. Smith podał mu koc. To wszystko działo się naprawdę. Zatrzymała się przy aucie sierżanta Jacoba Driscolla i wysiadła w chłodną noc.
– Oto koniec twoich krótkich wakacji, szefowo. – Jacob potarł oczy, podchodząc do niej.
– Jak nas wszystkich. Ale muszę przyznać, że to dość szokujące. Właśnie weszłam do domu, gdy zadzwoniłeś. W każdym razie zło nie śpi, jak mawiają. Przekazałeś mi przez telefon, że na miejscu zdarzenia pierwszy pojawił się mąż – przypomniała.
– Tak. Darrel Sanderson. Siedzi w tej chwili w aucie Smitha razem z córką. Wrócił do domu po dwudziestej drugiej trzydzieści. Wcześniej był w Angel Arms. Smith pierwszy z nas pojawił się na miejscu zbrodni. Karetka wyprzedziła go o kilka minut, sanitariusze potwierdzili zgon pani Sanderson. Smith wezwał ekipę dochodzeniowo-śledczą, więc jesteśmy.
– Kto dowodzi technikami kryminalistycznymi?
– Bernard Small. Właśnie idzie. Jest też Keith Freeman.
Bernard wychynął zza budynku, zapinając kombinezon ochronny. Odsunął na bok osłonę na twarz i pomachał, by podeszła.
– Komisarz Gina Harte. Poznaliśmy się już wcześniej. Czy znaleźliście coś, co już możecie nam przekazać? – zapytała, podchodząc.
Wyprostował się, wyraźnie górując nad nią swoją krępą sylwetką. Zmierzwiona siwa broda została do połowy wciśnięta pod kombinezon ochronny.
– Nie spędziliśmy tu dużo czasu, ale powiem ci, co do tej pory ustaliliśmy. Nie wszedłem jeszcze do kuchni, bo czekaliśmy na ciebie, ale zajrzałem przez okno i zainstalowaliśmy w ogrodzie oświetlenie. Ofiara, którą, jak podejrzewamy, jest Melissa Sanderson, została przywiązana do kuchennego krzesła. Jej stopy, ręce i talia były skrępowane sznurem. Proponuję, byśmy wszyscy chodzili ścieżką, którą już zrobiliśmy.
Keith i kilka osób z ekipy Bernarda podeszło i czekało na tylnym patio, wszyscy ubrani byli w kombinezony. Dołączyła do nich kolejna osoba z aparatem i kamerą.
– Możemy rozłożyć tu płyty, po których będziemy chodzić? – spytała Gina, spoglądając na zgromadzonych.
– Pospieszę ich. – Bernard machnął ręką, przywołując asystentkę. Kobieta skinęła głową, po czym zawróciła do busa. Gina zawołała do posterunkowego Smitha, który stał przy żywopłocie i coś notował.
– Smith, sporządzisz notatkę z miejsca zbrodni? Zapisz, proszę, wszystkie nazwiska, rozmiary obuwia i inne. Musimy pobrać też odciski palców od Sandersona. Znasz procedurę. Czy ktoś pilnuje taśmy?
– Tak jest. Kilku funkcjonariuszy właśnie tam idzie. – Smith podszedł do Giny, marszcząc brwi.
– Poprosisz, aby ktoś od was zebrał zeznania sąsiadów? Wiem, że domy stoją w znacznej odległości od siebie, ale ktoś może coś zauważył.
– Oczywiście – odparł i odszedł.
Bernard wręczył Ginie kombinezon ochronny wraz z ochraniaczami na buty i maseczką na twarz. Włożyła go na jeansy, po czym podeszła do tylnych drzwi i zajrzała przez szybkę. Po prawej stronie głowy kobiety dostrzegła krew, która zlepiała jej włosy.
Otworzyła drzwi. Serce zabiło jej mocniej, gdy wpatrywała się w ciało oświetlone jedynie bladą jarzeniówką okapu. Niewielki snop światła wpadał również przez uchylone na korytarz drzwi. Widziała już wiele miejsc zbrodni, a mimo to każde z nich robiło na niej wrażenie. Oglądanie następstw ludzkiego cierpienia nigdy nie było łatwe. Martwa kobieta, która została przywiązana do krzesła, przechylała się nieznacznie w lewą stronę. Z jej szyi zwisał luźno niebieski sznurek do prania. Gina podeszła tak blisko kuchennego blatu, jak tylko mogła, starając się nie zanieczyścić miejsca zbrodni. Bernard trzymał się tuż za nią, dzierżąc w dłoni latarkę.
– Bernardzie, mógłbyś przejść do salonu, jadalni i korytarza, i opisać mi, co zobaczysz?
Mężczyzna wraz z asystentem ostrożnie okrążyli ciało, następnie przeszli przez salon i ponownie wrócili do korytarza, świecąc latarkami po pomieszczeniach.
– Na schodach znajduje się krew i włosy, są również ślady w korytarzu. Poza tym wydaje się, że wszystko jest czyste. Drzwi frontowe są zamknięte. Nie chcę wchodzić na górę, dopóki nie pobierzemy próbek i nie przeszukamy dokładnie parteru.
Bernard wrócił do kuchni, a asystent dreptał mu po piętach.
– Zatem możemy założyć, że otrzymała cios w głowę na schodach i została zaciągnięta do kuchni, gdzie przywiązano ją do krzesła?
– Mogę jedynie potwierdzić to, co widzę. Na schodach jest krew.
– Jakieś podejrzenia w sprawie przyczyny śmierci?
– Nie będę miał pewności, dopóki nie przeprowadzimy sekcji zwłok. Jak widzisz, na jej szyi znajduje kawałek niebieskiego sznurka do prania, na skórze natomiast widnieją się ślady po duszeniu. Nie znaleźliśmy jeszcze żadnych oznak włamania, ale tylne drzwi nie były zamknięte na klucz. Mój zespół musi wszystko sprawdzić. Więcej będziemy mogli powiedzieć, kiedy zbadamy miejsce zbrodni.
– Czas zgonu?
– Według sanitariuszy ciało było ciepłe. Biorąc pod uwagę temperaturę panującą w pomieszczeniu oraz ciepłotę ciała zanotowaną przy badaniu, szacujemy, że zgon nastąpił w ciągu ostatnich dwóch godzin.
– Dziękuję. Jestem wdzięczna za te informacje. Wrócę niebawem. – Wyszła do ogrodu i odetchnęła głęboko. Przeszła po świeżo ułożonych przez techników płytach i dotarła do policyjnej taśmy przy końcu podjazdu. Widziała, że Smith nadal notuje, instruując innego policjanta, aby zawiązał również ciaśniejszy krąg z taśmy przy domu. Pojawiła się Wyre. Gina skinęła jej głową, nim skierowała całą swoją uwagę na mężczyznę siedzącego z tyłu radiowozu.
Podszedł Jacob.
– Pan Sanderson zadzwonił do nas o dwudziestej drugiej czterdzieści. Kiedy Smith dotarł na miejsce, mężczyzna siedział w aucie i kołysał w ramionach płaczącą córkę, czekając na przyjazd policji.
– Będzie musiał przyjechać na formalne przesłuchanie. Czy sanitariusze go przebadali?
– Tak. Jest w szoku, ale reaguje. Dziecku nic się nie stało, biedna dziewczynka nie wie, co zaszło.
– Porozmawiam z nim, a potem wracamy na posterunek. Chcę go przesłuchać, będziemy musieli również sprawdzić jego alibi oraz zapoznać się z zeznaniami świadków.
Gina ruszyła w stronę radiowozu, po czym otworzyła tylne drzwi.
– Panie Sanderson, komisarz Gina Harte. Możemy porozmawiać?
– Moja żona nie żyje. Kto jej to zrobił? – załkał, a łza spłynęła po jego policzku.
– Właśnie staramy się to ustalić. Musi pan pojechać z nami na posterunek i złożyć zeznania.
– Teraz? – Dziewczynka zaczęła płakać, więc mężczyzna głaskał ją po miękkich, brązowych włoskach. – Córka ma zaledwie dwa lata i wie, że stało się coś złego.
Gina zauważyła zadrapanie na ręce dziewczynki. Wskazała je palcem.
– Boli? – zapytała dziecko. Dziewczynka uniosła rączkę, a Gina zauważyła sińce nad zadrapaniem.
– Kiedy do niej podbiegłem, płakała. Przeszła przez drabinkę w łóżeczku i uderzała w drzwi. Nic jej nie jest poza zadrapaniem i sińcami. Tylko trochę boli, prawda, Mia? Często to robi. – Odsunął wilgotne włoski dziecka i pocałował ją w czoło.
Ludzie kręcili się pomiędzy domem, busami i ogrodem.
– Czy ktoś może się nią zaopiekować, aby mógł pan przyjechać na posterunek?
– Mój brat Alan już jedzie. Mieszka w Redditch, więc zaraz powinien być. – Kiedy to powiedział, jakiś mężczyzna po pięćdziesiątce próbował przedostać się w ich kierunku pod zewnętrzną taśmą. Gina odeszła od pana Sandersona i zbliżyła się do człowieka, który rozmawiał z posterunkowym.
– Przepraszam, ale nie może pan tu wejść.
– Właśnie mi to powiedziano, ale w radiowozie jest mój brat i malutka bratanica. Nie wierzę w to, co tu się stało – rzucił, a z kącika oka popłynęła mu łza. – Mii nic się nie stało?
– Z małą wszystko w porządku. Bardzo mi przykro z powodu tego, co się wydarzyło. Musimy zabrać pana brata na posterunek w Cleevesford, aby złożył zeznania. Zdoła pan zająć się przez ten czas bratanicą?
– Oczywiście. Nie aresztujecie go, prawda?
– Nie. Musimy jedynie spisać jego zeznania, to wszystko. Jedziemy. Może udać się pan za nami, panie Sanderson?
Mężczyzna zaszlochał. Gina podała mu wyjętą z torebki paczkę chusteczek.
– Dzięki. – Otarł mokrą twarz i wydmuchał nos. Kiedy czekała, aż weźmie się w garść, usłyszała za sobą zbliżające się kroki. Obróciła się i zobaczyła, że Darrel niesie córkę.
– Mogę pojechać na posterunek z bratem?
– Oczywiście.
Obserwowała, jak Darrel podał Mię bratu, po czym poszedł do auta po fotelik. Alan przytulił dziecko, gdy brat mocował siedzisko w jego samochodzie. Łzy spływały mu po twarzy, kiedy zapinał bratanicę w foteliku i zamykał drzwi.
– Wracamy na posterunek? – zapytał Jacob, zbliżając się do Giny.
Zignorowała go, wpatrzona w Darrela Sandersona, który właśnie wsiadał do auta.
– Gdzie był mąż w czasie, gdy popełniono zbrodnię?
Jacob wyjął notes z kieszeni.
– W Angel Arms ze swoim przyjacielem Robertem Dixonem. Rzekomo spędził tam cały wieczór, ale jeszcze musimy to potwierdzić.
– Wyre, przekaż, proszę, O’Connorowi, żeby spotkał się z tobą w Angel, po czym poinformuj mnie, gdy tylko potwierdzisz miejsce pobytu Sandersona, dobrze? Musimy sprawdzić jego alibi. Chcę, byście zweryfikowali je jak najszybciej i wszystko porządnie posprawdzali. Przejrzyjcie też nagrania z monitoringu. Jeśli wyszedł z lokalu na papierosa czy spacer, poinformujcie mnie, jak długo go nie było.
– Robi się, szefowo. Kiedy skończę, przyjadę na posterunek.
Gina wpatrywała się w mrok, gdy samochód Alana Sandersona znikał w oddali. Spojrzała na zegarek. Nie miała za wiele czasu na rozmowę z Bernardem i Keithem, ale potrzebowała wszelkich informacji, jakich mogli jej udzielić. Poszła pospiesznie na tyły domu, bo wiedziała, że Darrel Sanderson zaczeka na nią na posterunku.