Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Jeśli Rosja wygra. Scenariusz - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
11 listopada 2025
3198 pkt
punktów Virtualo

Jeśli Rosja wygra. Scenariusz - ebook

Czy będziemy następni? Wstrząsający scenariusz Carlo Masali.

Marzec 2028 r.: Rosyjskie wojska zajmują estońskie miasteczko Narwa i wyspę Hiiumaa na Morzu Bałtyckim. Rozpoczęła się inwazja na kraje bałtyckie. Europa ponosi konsekwencje tego, że nie zbroiła się po zakończeniu wojny w Ukrainie. Czy artykuł 5 NATO zgodnie z którym atak na jednego z członków jest atakiem na cały Sojusz ma zastosowanie? Jaką decyzję podejmie Sojusz? Czy zaryzykuje wojnę atomową?

Przyzwyczailiśmy się, że wszystko kończy się dobrze. Ale co, jeśli tak nie będzie? Co, jeśli Rosja wygra? To tylko hipotetyczny scenariusz przyszłości, który uznany politolog i ekspert ds. bezpieczeństwa Carlo Masala przedstawia w swojej nowej książce. W szczególnie drastyczny sposób pokazuje, o co dziś toczy się gra.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8425-776-0
Rozmiar pliku: 2,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WSTĘP DO WYDANIA POLSKIEGO

Można by zadać pytanie, po co polski czytelnik miałby sięgać po ten wymyślony scenariusz, skoro Polacy mają wyrobione zdanie w kwestii neoimperialnych ambicji Rosji sięgających daleko poza Ukrainę. Moja odpowiedź jest prosta: warto się z nim zapoznać, ponieważ także w Polsce funkcjonują bardzo wyidealizowane wyobrażenia o gwarancjach bezpieczeństwa w ramach NATO, a zarazem wciąż nie docenia się pełnego znaczenia rosyjskiej napaści na Ukrainę.

1. Konflikt o porządek międzynarodowy

Zaczynając od tej drugiej kwestii, trzeba mocno podkreślić: rosyjska agresja na Ukrainę to nie tylko wojna przeciwko jednemu państwu, ale konflikt, którego stawką jest kształt porządku międzynarodowego. Od jego wyniku zależy w znacznej mierze to, w jakim świecie będziemy żyć w przyszłości. Jeśli państwa Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) nie zdobędą się na takie militarne, polityczne i gospodarcze wsparcie dla Ukrainy, które uczyni prowadzenie wojny dla Rosji bardziej kosztownym niż opłacalnym, to brak determinacji stanie się dla reszty świata sygnałem o konsekwencjach trudnych do przewidzenia.

Dlaczego inne państwa miałyby w takiej sytuacji powstrzymać się od atakowania sąsiadów? Jak zniechęcić Chiny do militarnej napaści przykładowo na Tajwan? I wreszcie: jaką moralną i polityczną wiarygodność ma jeszcze „Zachód”, skoro nie chce z całą stanowczością odpowiedzieć na bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa i stabilności całej Europy?

A zatem: ta wojna to coś znacznie więcej niż tylko rosyjska napaść wymierzona w ukraińską państwowość i tożsamość narodową. To konflikt, którego wynik będzie współdecydował o tym, w jakim świecie my – Europejczycy – będziemy żyć w XXI wieku. Czy będzie to jeszcze porządek liberalny, zbudowany po 1945 roku i od 1990 roku stopniowo umacniający się niemal na całym globie? Czy też czeka nas rzeczywistość nowych reguł i instytucji, tworzonych pod dyktando autorytarnych mocarstw – ze szczególną rolą Chińskiej Republiki Ludowej?

Zaangażowanie sześciu z dziewięciu światowych mocarstw nuklearnych pokazuje jasno: to nie lokalny konflikt, to walka o kształt przyszłego ładu światowego. Ukrainę wspierają mocarstwa nuklearne – USA (choć ich determinacja coraz częściej bywa kwestionowana), Francja i Wielka Brytania. Naprzeciwko nich Rosja – również mocarstwo nuklearne – która otrzymuje otwartą pomoc od Korei Północnej i zakulisowe wsparcie od Chin. W chwili, gdy piszę te słowa, pojawiają się sygnały, że Indie mogą wysłać do Rosji siłę roboczą, by ta wspierała produkcję czołgów. Jeżeli to się potwierdzi, siedem z dziewięciu państw dysponujących bronią atomową będzie w mniejszym lub większym stopniu zaangażowanych w tę wojnę. To mówi samo za siebie: nie obserwowalibyśmy takiej konstelacji graczy, gdyby stawką konfliktu nie był przyszły ład światowy, ale jedynie regionalny spór na wschodzie Europy.

Wątpiącym w słuszność tej tezy polecam przestudiowanie wszystkich bilateralnych rosyjsko-chińskich komunikatów oraz ustaleń ze spotkań BRICS¹ w ostatnich trzech latach. Nigdzie indziej tęsknota za nowym światowym porządkiem nie wybrzmiewa tak wyraźnie jak właśnie tam. Jednocześnie niezwykle jasno wskazuje się, kto stoi temu porządkowi na drodze – polityczna, militarna i ekonomiczna potęga Stanów Zjednoczonych. Niektórym może to wydać się przesadą, ale losy Donbasu, Chersonia, Charkowa i Zaporoża zadecydują nie tylko o terytorialnej integralności i suwerenności Ukrainy czy o bezpieczeństwie i stabilności w Europie, lecz także o kształcie porządku międzynarodowego naszego stulecia.

I tej właśnie perspektywy brakuje w debacie o wsparciu dla Ukrainy – nie tylko w starej Europie Zachodniej, ale też w tej części kontynentu, która zaczyna się na wschodniej granicy Republiki Federalnej Niemiec.

2. NATO, USA i artykuł 5

Książka ta ukazuje się w kraju, który w wyjątkowy na skalę europejską sposób opiera swoje bezpieczeństwo na relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. Kolejne polskie rządy od lat podejmują próby, by skłonić Waszyngton do decyzji o trwałym stacjonowaniu amerykańskich sił zbrojnych w Polsce – starania te stały się wręcz legendarne i czytelnik tego scenariusza słyszał o nich na pewno częściej niż jego autor. W sprawach obronnych Polska konsekwentnie dystansowała się od europejskich inicjatyw na rzecz większej autonomii, stawiając jednoznacznie na relacje transatlantyckie.

Wraz z objęciem urzędu przez Donalda Trumpa zaczęły pojawiać się poważne wątpliwości co do przyszłej roli Stanów Zjednoczonych jako mocarstwa zdolnego do obrony Europy, a tym samym Polski. Najdobitniej wyraził to amerykański sekretarz obrony Pete Hegseth podczas pierwszej podróży do Europy, gdy w obecności wszystkich przedstawicieli członków NATO 12 lutego 2025 roku w Brukseli stwierdził, że Europa nie może w dalszym ciągu zakładać, iż to Stany Zjednoczone będą w pierwszej kolejności jej konwencjonalnym gwarantem bezpieczeństwa. W licznych wewnętrznych dokumentach Pentagonu pojawiły się także jasne deklaracje, że amerykańskie siły zbrojne skoncentrują się w przyszłości na dwóch priorytetach: homeland defence i odstraszaniu Chin. Europa przestała być wymieniana jako jedno z głównych zadań.

Mimo to wielu obserwatorów twierdzi, że majowy szczyt w Hadze ponownie mocniej związał USA z Europą. Dzięki temu, że wszystkie państwa członkowskie NATO zgodziły się na zwiększenie budżetu obronnego do 3,5 procent na twarde wydatki wojskowe i dodatkowo o 1,5 procent na inwestycje związane z obronnością, gwarancje bezpieczeństwa dla Europy ze strony USA znów mają być silniejsze. Nie jest dla mnie jednak jasne, na czym opiera się to przekonanie. Po pierwsze, w Pentagonie nadal toczą się dyskusje, ile wojsk należy w przyszłości wycofać z Europy, by przerzucić je do Azji, a po drugie, Donald Trump jest prezydentem, który uczynił z nieprzewidywalności znak rozpoznawczy swojego stylu politycznego – i to zarówno wobec potencjalnych przeciwników, jak i wobec przyjaciół czy sojuszników.

Połączenie dwóch czynników – programowej nieprzewidywalności Donalda Trumpa oraz jego przekonania, że zwycięstwo Rosji w Ukrainie nie stanowi długofalowego zagrożenia dla Europy – prowadzi do fundamentalnego wniosku: żaden europejski członek NATO nie powinien zakładać, że administracja USA pod jego przywództwem zaryzykuje konflikt zbrojny z ryzykiem eskalacji nuklearnej po to, by odzyskać niewielki fragment terytorium sojusznika, jak chociażby małe estońskie miasto.

Obawy te są uzasadnione nie tylko w odniesieniu do Stanów Zjednoczonych. Im dalej od Rosji leżą państwa członkowie Sojuszu, tym większe pojawiają się wątpliwości, czy w chwili testu na wiarygodność artykułu 5 NATO byliby gotowi ryzykować życie swoich obywatelek i obywateli, narażając się na rosyjskie ataki rakietowe. Ostatecznie w NATO wszystko sprowadza się do starego pytania: „Czy warto umierać za Gdańsk?” – a odpowiedź wcale nie jest oczywista.

Nikt nie wątpi, że kraje takie jak Polska, państwa bałtyckie czy skandynawskie będą gotowe bronić każdego centymetra kwadratowego terytorium NATO. Ale czy tak samo postrzegają to Rzym, Lizbona i Madryt – to zupełnie inna historia. Nie wspominając o Węgrzech czy Słowacji.

Nie było moją intencją wpędzanie czytelnika w depresję. To raczej ostrzeżenie – co może się wydarzyć, jeśli nie zrobimy nic, by zapobiec tej sytuacji, jeśli nie przygotujemy się na najgorsze. Wciąż mamy czas, by zrobić to, co konieczne, aby nie dopuścić do realizacji przedstawionego tu scenariusza. Aby Rosja nie odniosła zwycięstwa w Ukrainie i nie powiedziała NATO: „Sprawdzam”.

Carlo Masala

sierpień 2025, LipskWSTĘP

Na bohaterkę napierają ze wszystkich stron. Czarny charakter trzyma ją w żelaznym uścisku. Pistolet znajduje się poza zasięgiem jej ręki, wypełniony ładunkiem wybuchowym samolot kieruje się prosto w stronę Białego Domu. Widzowie wstrzymują oddech. Sytuacja wydaje się beznadziejna. A jednak: nieoczekiwany zwrot! Wyswobadza się z uścisku, chwyta broń, podrywa samolot – udało się w ostatniej chwili.

Przywykliśmy do tego, że wszystko dobrze się kończy. W każdym hollywoodzkim filmie tak się dzieje. Tak to wyglądało w 1945 i w 1989 roku. Nie od razu, by nie było nudno. Ale ostatecznie wszystko zmierza w dobrym kierunku. Oczywiście, nasza demokracja, Ukraina, Zachód są atakowane. Populiści świętują zwycięstwa wyborcze, rosyjskie wojska prą naprzód, Donald Trump jest prezydentem. Ale przecież wszystko skończy się dobrze. Rosja nas nie zaatakuje, nasza demokracja przetrwa, a Zachód wytrzyma próbę.

Ale co, jeśli tak się nie stanie? Co, jeśli Rosja wygra?

Żeby zrozumieć, o co toczy się gra i jakie konsekwencje mają konkretne decyzje, trzeba wiedzieć, co może się wydarzyć. W tym tkwi siła myślenia scenariuszami. W nauce – a także w planowaniu wojskowym – tworzenie scenariuszy jest metodą, dzięki której na podstawie bieżących tendencji i biegu wydarzeń można pokazać zmianę sytuacji w przyszłości. Chodzi o uświadomienie sobie warunków ramowych, wskaźników i czynników, które mogą wpływać na tę zmianę, i o twórcze myślenie o następstwach aktualnych wydarzeń.

Scenariusze poszerzają przestrzeń możliwości naszego myślenia. Są jak antidotum na intelektualne wygodnictwo i ograniczone horyzonty polityczne. W pełni uświadomimy sobie, o co obecnie toczy się gra w Ukrainie, dopiero wówczas, gdy zastanowimy się nad tym, co będzie się działo, jeśli finał nie okaże się pomyślny.

Zwycięstwo Rosji nad Ukrainą, mieści się w granicach możliwości. Być może – nawet zanim ukaże się ta książka – Rosjanie już wygrali, kto to wie? Według mnie o zwycięstwie będzie można mówić już wtedy, gdy Rosja zachowa obecnie okupowane terytorium. Niektórym los Ukrainy jest obojętny. A całkiem wielu myśli: niech ta wojna wreszcie się skończy. Wtedy znowu wróci normalność. Dajcie Rosji to, czego chce, wtedy zapanuje spokój. Ale czy tak rzeczywiście jest? Czy naprawdę chodzi tylko o Ukrainę? A co, jeśli to zaledwie „przygrywka”? Jeśli tak naprawdę stawką w tej grze są europejskie bezpieczeństwo i cały liberalny porządek światowy, a my po raz kolejny nie chcemy tego dostrzec? Właśnie to, czym może się to skończyć, stanowi oś scenariusza przedstawionego w niniejszej książce.

Przyszłość zawsze pozostaje otwarta. Nikt nie zdoła jej przewidzieć i nikt nie zna wszystkich czynników i kontekstów, które na nią wpłyną. Scenariusz stanowi zatem tylko jedną – choć niejedyną – możliwość rozwoju wydarzeń. Warto mieć to na uwadze podczas lektury. Moim celem nie jest uprawianie wróżbiarstwa. Pragnę zachęcić do zastanowienia się, do namysłu i myślenia szerzej. I jeszcze jedna ważna uwaga: z reguły scenariusze tworzy się po to, żeby nie doszło do tego, o czym w nich mowa.

Mój scenariusz opiera się na rzeczywistych uwarunkowaniach i ustaleniach nauki. Powstał na podstawie dyskusji, które przez ostatnie dwa lata prowadziłem z wieloma kolegami i koleżankami, a także z ludźmi, którzy w ministerstwach i sztabach wojskowych analizują, co ewentualne zwycięstwo Rosji oznacza dla przyszłego bezpieczeństwa Europy. Zawiera wiedzę zdobytą w grach wojennych, w których brałem udział lub które obserwowałem. Ale jedynym autorem tego scenariusza jestem ja. W kręgach zajmujących się polityką bezpieczeństwa i obronnością analizuje i omawia się również inne scenariusze – aż po pełnoskalowy atak militarny na państwo członkowskie NATO. Choć mój scenariusz został opracowany wedle naukowych kryteriów, nie należy do ściśle naukowych. Poza czystym opisem rozwoju sytuacji wplatam od czasu do czasu sceny i dialogi, które umożliwiają czytelnikowi poczucie się obserwatorem zdarzeń. Scenariusz jest też mocno skondensowany: w rzeczywistości procesy byłyby znacznie bardziej wielowarstwowe – zorganizowano by niezliczone spotkania robocze i rozmowy, aktorzy odbyliby też setki rozmów telefonicznych i wideokonferencji. W trosce o płynność lektury zrezygnowałem z ich opisu i skupiłem się na wydarzeniach.

Podczas pracy nad tą książką mogłem liczyć na wiele osób, którym chciałbym w tym miejscu wyrazić wdzięczność. Szczególnie dziękuję Sebastianowi Ullrichowi, redaktorowi naczelnemu C.H. Beck: od pierwszych szkiców wspierał mnie ze spokojem i profesjonalizmem, pozostając moim partnerem intelektualnym i znakomitym redaktorem. Dziękuję również mojemu koledze Martinowi Schulze Wesselowi, któremu zawdzięczam analogię z remilitaryzacją Nadrenii.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij